Nie jest dobrze.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Słoneczne promienie przedarły się przez okno i obudziły śpiącego chłopaka. Theo czuł się o wiele lepiej niż wczoraj po lolebie. Podniósł się ostrożnie na rękach do siadu i rozejrzał się po pomieszczeniu. Liam spał niedaleko chłopaka na fotelu, Scott i Malija na kanapie a Stails spał prawie na Lidi na fotelu. Himera uśmiechneła się sama do siebie i wstała po cichu by nikogo nie obudzić. Theo poszedł do łazienki i spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Twarz nie była już taka blada lecz nabrała zdrowszych kolorów. Blond włosy były lekko roztrzepane więc chłopak je trochę poprawił. Spojrzał również na swoją ranę, która już się zagoiła. Theo nie jadł nic od wczoraj więc poszedł sobie zrobić chociaż kanapkę. Miał tylko nadzieję że nikogo nie obudzi.
Pov Liam
Obudziłem się jak wcześniej myślałem jako pierwszy lecz od razu zobaczyłem że wszyscy jeszcze śpią, lecz Theo nigdzie nie ma. Szybko zerwałem się z posłania i pobiegłem w stronę kanapy gdzie powinien leżeć, niestety nigdzie go nie było. Już miałem budzić Scotta lecz usłyszałem jakiś chałas w kuchni. Od razu zobaczyłem chłopaka. Himera jadła kanapkę, jednak gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się lekko do mnie. Nie czekając dłużej pobiegłem do niego i przytuliłem. Theo oddał uścisk.
-Theo. Powiedziałem.
-Nie wiedziałem że aż tak się stęsknisz za mną. Usłyszałem jego rozbawiony głos.
-Nie tylko on.
Obaj się odwróciliśmy i zobaczyłem Maliję. Dziewczyna również podeszła do blondyna i przytulili się. Scott który też się obudził zrobił to samo.
-Dobrze że czujesz się już lepiej Theo.
Alfa uśmiechnął się do chłopaka. Lidia i Stails również się cieszyli że chłopak czuje się już lepiej. Sielanka nie trwała zbyt długo, ponieważ do pomieszczenia wbiegł cały zdyszany Mason.
-Oni... Oni.... Nas..... ATA....Kują!!
Wysapał.
-Kto? Liam przykucnoł przy czarnoskórym i pomógł mu wstać.
-Opowiedz od początku co się stało. Polecił Scott.
Mason wzioł głęboki wdech.
-Gabe i Nolan oprócz sprawdzania kto jest wilkołakiem, testują kto jest chimerą. Wbijają im nożyk z lalobą. Corey miał iść do domu jak tylko się o tym dowiedzieliśmy ale oni nas zatrzymali. Mnie też zranili, Corey uciekł a gdy próbowałem ich zatrzymać Gabe popchnął mnie na szafkę i straciłem przytomność, potem zgubiłem Corea. Szukałem go ale nigdzie go nie mogłem znaleźć w szkole. Myślałem że jest u Was. Uczniowie mówili że wybiegł ze szkoły.
-Nie było go tutaj ale zaraz pójdziemy po niego. Zapewnił go Scott.
-A co jeśli coś mu zrobili? Albo się wykrwawia? Nie mogę go stracić! A co jeśli....
-Uspokój się!!Theo choć trochę osłabiony miał wystarczająco siły by warknąć.
-Wiesz gdzie mógłby pójść? Zapytał Theo.
-Możemy jeszcze poszukać u mnie w domu. Mason znów myślał logiczne.
-No to chodźmy. Liam pierwszy ruszył do dżwi a za nim podążał Theo.
W tym samym czasie dżwi się otworzyły a w nich stanął Corey.
-Jak dobrze was widzieć. Wychrypiał.
-Corey! Gdzie ty byłeś! Mason krzyknął lecz od razu go przytulił.
-Zgubiłem ich w lesie. Żadna chimera nie jest bezpieczna. Powiedział.
-Z kąd mogą mieć te lalobę??? Zapytała Malija.
-Doktorzy. Szepnął Theo.
-Scott przepraszam to moja wina. Powiedział ze szklanymi oczami czując jak krew zbiera mu się w gardle.
-Theo jak to twoja? Zapytał Alfa niedowieżając.
-Musieli to znaleźć w bazie doktorów innego wyjścia nie było. Pamiętam że była jedna buteleczka. Przepraszam mogłem chociaż zamknąć kopułe, nie weszli by tam. Powiedział ze skruchą.
-To nie jest twoja wina.
Scott powiedział troskliwie. Theo również poczuł się lepiej.
-Musimy iść do tuneli. Powiedział Liam.
Na zewnątrz można było usłyszeć krzyki. Lecz nie dochodziły one z miasta a z lasu.
-Są tutaj. Powiedział Liam.
-są tu wszyscy. Scott osunoł zasłonę w oknie.
W tym momencie Corey wypluł krew, a Theo niebezpieczne się zachwiał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro