Rozdział 66

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mac Hilton. Był zawstydzającym facetem. Idealnym. Wprowadzającym w kompleksy. Ale nigdy nie zawstydził mnie tak mocno. Pociągnął za ręczny i  w jednej chwili znalazł się bardzo blisko mnie. Jego twarz dzieliło od mojej może z pięć centymetrów. Spojrzeliśmy sobie w oczy i... I kurwa. Bardzo mnie zawstydził. Nie rozumiałem, dlaczego akurat teraz po tak długim okresie bycia razem. Moje policzki zrobiły się całe czerwone, a ja za wszelką cenę unikałem jego spojrzenia. Dłonie zacisnąłem mocno na krawędziach fotela, a moje serce zaczęło bić bardzo głośno.
- M-mac... - powiedziałem jego imię, chociaż nie było w tym żadnego celu.
- Rene. - wyszeptał. Złapał za mój policzek i pogładził go czule. - Powiedz to. - rozkazał. Nie potrafiłem mu nie uledz. To był facet, na którego punkcie szalałem. Zrobiłbym dla niego wszystko, a więc i to.
Atmosfera zrobiła się bardzo gęsta. Od Maca zaczęło bić gorąco. Zadrżałem. Nie wiedziałem, czy że stresu, czy podniecenia. Spojrzałem mu w oczy i mój oddech załamał się. Nie pozwolił mi myśleć o niczym innym, niż o sobie. Uwielbiałem go za to. Uwielbiałem, że zabierał moje zmartwienia.
- K-kocham cię, Mac. - powiedziałem cicho, cały drżąc. Nigdy... Przenigdy Mac nie doprowadził mnie do takiego stanu. Nie wiedziałem, co się ze mną działo. Nie miałem siły się ruszyć. Nie chciałem. Dotyk mojego chłopaka był jedyną rzeczą, jaką czułem. Wydawał się bardzo przyjemny... Był cholernie przyjemny.
- Oh, Rene. - wymruczał w seksowny sposób i pocałował mnie. Zamknąłem mocno oczy i spiąłem się cały. Jego język natychmiast znalazł się w moich ustach, a dłoń na moim udzie. Odpływałem. W tym momencie czułem wszystko dwa razy przyjemniej, niż zazwyczaj. Byłem w szoku. Nie miałem pojęcia, co się dzieje. Ale nie stawiałem oporów.
- Powiedz to jeszcze raz, Rene. - rozkazał mi odrywając się ode mnie na chwilę. Znów cały zadrżałem i powoli otworzyłem oczy. Wszystko było, jak za mgłą. Tylko mój chłopak był taki wyraźny. Tylko on był w centrum mojej uwagi. Tylko on mnie interesowało. Był wszystkim i teraz to się materializowało. Był w centrum mojej uwagi, on i tylko on. Mój Mac Hilton.
- M-mac... - znowu powiedziałem jego imię, chcąc aby odpuścił. Powiedzenie tego przychodziło mi bardzo ciężko. Rozumiałem, że tego chciał, ale nie rozumiałem, dlaczego miałem o tym zapewniać ciągle i ciągle.
- Powiedz to, Rene. - naciskał. Jego mięśnie na szyi się spięły, a uścisk jego dłoni stał się mocniejszy. Nie potrafiłem mu odmówić, kiedy patrzył na mnie tak bardzo pożądliwe.
- Ko-kocham cię, Mac. - powiedziałem cicho, patrząc mu w oczy. On znów silnie złapał za mój policzek i znów pocałował mnie w bardzo namiętny sposób. Nie miałem pojęcia jak to zrobił. Przełożył dłoń pode mną i podniósł mnie w miarę możliwości. Szybko przeniósł nas na tylnie siedzenia. W bardzo sprawny sposób. Natychmiast znalazł się między moimi nogami i zaczął rozpinać mi spodnie. Mnie oparł o drzwi i nadal namiętnie całował. Zamknąłem oczy. Bałem się? Nie. Na pewno nie Maca. To był stres. Czysty stres i dobry strach. Bardzo przyjemny.
- Powiedz to jeszcze raz. - oderwał się ode mnie i zsunął z moich bioder spodnie wraz z bokserkami, po chwili zdejmując je całkowicie ze mnie. Dotknął mnie tam, a ja zawstydziłem się jeszcze bardziej o ile to było możliwe.
- Mac, ale po co? - zapytałem głośniej.
- Powiedz to, Rene. No mów, skarbie. - złapał za pasek od swoich spodni i zaczął go rozpinać. Zrobił to bardzo sprawnie. Kiedy wziął się za spodnie uderzyła we mnie wielka fala podniecenia. Moje krocze mocno zapulsowało, z ja aż westchnąłem na ten widok. Mac pochylił się w stronę przednich siedzeń, do schowka. Jak się okazało wziął jakiś krem do rąk. Otworzył go o rozlał sobie na rękę. Ja milczałem. Byłem tak podniecony, że nie byłem w stanie powiedzieć czegokolwiek. Mac zawisnął nade mną, opierając rękę o drzwi. Wolną dłoń pokierował na swoje krocze i zaczął rozsmarowywać po nim krem. Zaczął patrzeć mi prosto w oczy. Bardzo wyczekująco. Bardzo naciskał, a ja nie potrafiłem się postawić. Nie mu. Na pewno nie osobie, do której miałem dużą słabość.
- Powiedz to. Proszę powiedz to, Rene. - powiedział podniecony, a jego oddech bardzo się łamał. Złapał mnie mocno za biodra i zaczął się do mnie zbliżać.
- Kocham... Kocham cię... - powiedziałem, jak w transie, trochę chotycznie przez to podniecenie. - Mac! - krzyknąłem na całe gardło, bo wszedł we mnie agresywnie. Ból natychmiast zawitał w dolnych partiach mojego ciała. Paznokcie wbiłem w jego kark i... Zacząłem płakać. Nie miałem pojęcia, co on robił. Nie przygotował mnie. Ból nie przeszedł, a on już zaczął się we mnie poruszać. Pocałował mnie namiętnie i mocno zacisnął palce na moich biodrach.
- Jeszcze raz... Jeszcze raz, Rene. - wysapał i bardzo się napiął. Ja po prostu płakałem, bo to bardzo bolało. Nie miałem pojęcia, co on wyprawiał. Nie bałem się go. Nie miałem mu niczego za złe. Może... Lubił w ten sposób, a ja byłem gotowy zrobić dla niego wszystko.
Pchnął we mnie z całej siły, celując w jedno miejsce. Trafił w nie bez problemu. Z mojego gardła wydarł się głośny krzyk. Przyjemność mieszała się z bólem i... I to była otumaniająca mieszanka.
- Kocham cię, Mac. - powiedziałem do jego ucha, ciągle płacząc. Nie płakałem, jak jakaś ciota, po prostu leciały mi łzy. Mac znów cały się spiął. Zaczął głośno sapać. Jeszcze mocniej ścisnął mój biodra i teraz systematycznie zaczął się we mnie poruszać. Jego ruchy były bardzo mocne. Agresywne, ale można było doszukać się nich delikatności. Mimo to, ja czułem... On po prostu mnie pieprzył. Nie uprawialiśmy seksu. On mnie ostro rżnął. To było dla mnie cholernie nowe. Ta namiętność. Podniecenie. To że wielki ból był dla mnie mały. To jak przyjemność się z nim mieszała. Moje głośne krzyki, których nie mogłem powstrzymać chociaż chciałem, bo było mi tak wstyd. Mac Hilton doprowadził mnie do szaleństwa w swoim samochodzie, na tylnich siedzeniach.
Zaczął całować mnie jeszcze namiętniej. Jego ruchy były bardzo głębokie. Jego członek we mnie rósł. Ciągle uderzał w to miejsce. Ból mieszał się z przyjemnością. Naprawdę nie miałem pojęcia, jak to zrobił. Szalałem. Bardzo przez niego szalałem.
- Powiedz to jeszcze raz, proszę, Rene. - oderwał się ode mnie na chwilę i powiedział w moje wargi.
- Kocham cię, Mac... Kocham cię do cholery! - krzyknąłem, bo posuwał mnie tak wspaniale, że przyjemność praktycznie mnie nie opuszczała. Ból też nie. Ale ona była większa.
To była chora rozkosz, ale niesamowita. Nikt, nigdy nie dał mi czegoś tak uzależniającego. Wiedziałem, że nigdy nie byłbym w stanie tego powtórzyć, bo było zbyt zawstydzająco. Nie wiedziałem, czy krzyczę z bólu, czy przyjemności. Po prostu szalałem. Oddałem się całkowicie w ręce mojego chłopaka. Oddałem się mu. Mac Hilton miał mnie na wyłączność.

Byłem tylko jego.

---

Króciutki, dlatego jest tak szybko ^^ właściwie nie planowałam zawierać w tym rozdziale czegoś więcej, więc tak czy siak byłby krótki <33

Mam nadzieję, że się podoba, moje Króliczki <33

Drama tajm nadchodzi dużymi krokami!

Do nexta, Perełki! <33

Flo

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro