Rozdział 3 - Sprawa zamknięta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy tylko otworzyła oczy ujrzała siedzącego w fotelu Ian'a, który lekko się uśmiechając wpatrywał się w nią z pobłażaniem. Przez chwilę spoglądała na niego zdezorientowana. Później wszystko wróciło. Jak mogła do tego doprowadzić? Lekko cyniczny uśmiech przyjaciela nie wróżył niczego dobrego. Co teraz miał zamiar zrobić? Litować się nad nią, czy najzwyczajniej w świecie opieprzyć?

— Która jest godzina? — zapytała ochrypłym głosem.

— Piętnasta — powiedział krótko, a ona z westchnieniem schowała głowę w poduszkę.

— Okay — szepnęła. — Zaczynaj.

— Od czego? — usłyszała.

— Od początku, tak będzie chyba najwłaściwiej. W ten sposób szybciej dotrzemy do końca, a czuję naglącą potrzebę wizyty w łazience — powiedziała i spojrzała na niego zrezygnowana, a on roześmiał się.

— Hell, jesteś w tak opłakanym stanie, że nie miałbym serca jeszcze bardziej cię gnębić, więc jeżeli spodziewałaś się gromu z jasnego nieba to przykro mi, ale niestety nie nastąpi — oświadczył.

— Okay. W takim razie gnębienie pomijamy. Wdzięczność ma nie zna granic i takie tam inne, a teraz jeżeli pozwolisz to przejdźmy do sedna sprawy. Miejmy to za sobą. Słucham — powiedziała, a on uniósł w górę brew, a później rzucił na łóżko plik wydruków z twarzą Gianluca.

— Tylko tyle? — zapytał.

— Na dole jest więcej — odpowiedziała pośpiesznie, nie zorientowawszy się, że był to jedynie żart.

— Widziałem. Miałem na myśli całokształt, myślałem, że może poniosło cię jeszcze bardziej.

— Nie było więcej papieru — powiedziała bezradnie, a później poderwała się z łóżka i wtuliła w niego. — Jestem beznadziejna. Tak?

— Nawet nie wiesz jak bardzo — stwierdził i przytulił ją troskliwie. — Hell, musisz z tym skończyć. Wykańczasz się takim trybem życia. To nie jest normalne i ty doskonale o tym wiesz. Weź się wreszcie w garść.

— Wiem, ale...

— Żadnego ale — przerwał jej stanowczo.

— Chodzi o to, że...

— Zabieram cię ze sobą. — Tym razem również nie pozwolił jej dokończyć.

— Nie ma mowy Ian, nie pojadę do Los Angeles, wiesz doskonale, że nie czuję się tam dobrze. Nie chcę...

— Kto mówi o Los Angeles? — zapytał, a na widok jej pytającej miny, dodał: — Za tydzień zaczynam zdjęcia do nowego filmu. W Europie, a ty, lecisz ze mną i nie chcę słyszeć ani słowa sprzeciwu — powiedział stanowczo. — Jeżeli zajdzie taka potrzeba to zabiorę cię siłą.

— Nigdzie się nie wybieram, Ian — oświadczyła zdecydowanie, a on ciężko westchnął. Wiedział, że jeżeli sama nie zechce, to nic nie będzie jej w stanie zmusić do ruszenia się z miejsca. Była cholernie uparta, a odseparowanie od świata zrobiło swoje.

— Więc co zamierzasz? Czy nie widzisz, że to nie jest normalne? Zachowujesz się jak...

— Jak? — przerwała mu. — Jak się zachowuję?

— Nie chcesz żebym ci to opisywał, więc może ustalmy ile jeszcze zamierzasz to ciągnąć? — zapytał, a ona zerknęła na porozrzucane wokoło zdjęcia z twarzą człowieka, którego bezskutecznie chciała odnaleźć.

— Masz na myśli jego? — usłyszał i sapnął gniewnie.

— Nie, Hell. Nie mam na myśli jego — powiedział skinąwszy głową w stronę kartek. — Mam na myśli to, co ze sobą robisz. Twój tryb życia cię wyniszcza. Spójrz na siebie, wyglądasz okropnie. Całe noce siedzisz i piszesz, a dnie spędzasz w łóżku. Jeżeli tak dalej pójdzie, to zdziczejesz na tym zadupiu — powiedział nie owijając w bawełnę.

Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że sprawi jej tym przykrość, ale było to w tej sytuacji konieczne. Ktoś musiał nią potrząsnąć aby wreszcie się ogarnęła.

— Skończę z tym. W sumie to i tak nie miało sensu, bo przecież to sprawa beznadziejna, prawda? — wyszeptała smutno, a on popatrzył na nią zdezorientowany.

— Z czym skończysz? Z pisaniem? — zapytał.

— Zwariowałeś? — Popatrzyła na niego z pretensją. — Jakim cudem wyciągnąłeś taki absurdalny wniosek?

— Więc z czym kończysz? Uściślij — poirytował się.

— Mówię o Gianluca. Już nie będę go szukała. Sama nie wiem dlaczego tak się uparłam. W sumie to ja nawet nie muszę wydawać tej powieści. Nie wiem po co chciałam to zrobić. To głupie. Przecież...

— Do cholery jasnej, Hell, ja nie mówię o tym gościu ze zdjęcia. Mam na myśli to, że...

— Ma na imię Gianluca — weszła mu w słowo, a on westchnął i pokręcił przecząco głową.

— Wiem, ale wcale nie jego miałem na myśli.

— Nie? — zapytała głupio.

— Kiedy ostatnio jadłaś normalny posiłek? — zapytał, a widząc jak otwiera usta, dodał: — Normalny.

— Co to ma wspólnego z...

— Nie przeszkadza ci to? — zapytał, a ona spojrzała na niego niczego nie rozumiejąc. — Hell, wyglądasz koszmarnie. Kiedy ostatnio gdzieś wychodziłaś?

— Byłam w kinie, tydzień temu — skłamała, a on roześmiał się, doskonale zdając sobie sprawę, że zmyśla.

— Jesteś moją przyjaciółką i nie mogę na to spokojnie patrzeć. Kiedy ostatnio się ważyłaś, jeszcze kilka miesięcy, a zrobi ci się podwójny podbródek — zażartował, a ona zrobiła się czerwona ze złości.

— Uważasz, że jestem gruba?! — wrzasnęła i odepchnęła go gwałtownie.

— Wiesz, że zawsze mówiłem ci prawdę. Nie mów, że nie zauważyłaś, że przytyło ci się jakieś piętnaście, dwadzieścia kilo — powiedział uśmiechając się pod nosem, a ona otworzyła usta, lecz nakrył je dłonią. — Hell, pamiętam cię jeszcze jak byłaś taką drobniutką kruszynką, z talią niczym u osy. Teraz wyglądasz raczej na bardzo utuczonego bąka i...

— Zanim coś powiesz, lepiej to przemyśl — przerwała mu i robiąc groźną minę wyciągnęła w jego stronę oskarżycielsko palec.

— Nie, Hell. Oczywiście, że nie jesteś gruba. To był żart. Ale strasznie się zaniedbałaś. Zamknęłaś się tu i zdziczałaś. Gdybyś zaczęła normalnie funkcjonować, to nie tylko twój wygląd uległby zmianę, ale i samopoczucie.

— Mam w dupie to jak wyglądam — warknęła.

Zdawała sobie sprawę, że Ian mówi prawdę i w ostatnim czasie zapuściła się niesamowicie. Nie czuła się z tym dobrze, ale nic z tym nie zrobiła, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie chciała tracić czasu. Wolała pisać i niczym innym nie zawracała sobie głowy.

— Ale ja nie mam — usłyszała. — Chcę abyś oderwała się od tego wszystkiego i wyjechała ze mną. Zależy mi na tym.

— Ian, ale ja nie chcę nigdzie jechać – szepnęła bezradnie.

— Chcesz, ale jeszcze o tym nie wiesz — powiedział i pacnął ją palcem w nos. — A teraz chodź, zrobię ci coś do jedzenia, a ty opowiesz mi o swoich poszukiwaniach, które uskuteczniałaś nadmiernie eksploatując swą drukarkę.

— Nie ma o czym opowiadać. Przecież niczego nie znalazłam. Sprawa zamknięta. Kończę z tym — westchnęła zrezygnowana, a on uśmiechnął się nieznacznie.

— Jak wiele w tobie entuzjazmu moja mała przyjaciółko — usłyszała.

— Ian, nie znalazłam go, to było do przewidzenia. Nie wydam tej powieści — stwierdziła obojętnie.

— Wydasz — powiedział, podając jej kubek z kawą.

— Może kiedyś, sama nie wiem. W sumie to jest mi już wszystko jedno. Wyślę to do wydawnictwa, niech sami zaprojektują okładkę, tak będzie najlepiej — szepnęła smutno, a on uśmiechnął się i ująwszy ją pod brodę, skierował ją ku sobie.

Zawsze uspokajał ją widok jego poważnego, skupionego na niej wzroku. Błękitne oczy miały w sobie spokój i łagodność. Ian był wysokim i postawnym mężczyzną. Pomimo, że nie była niska, przy mim istotnie wyglądała jak kruszynka. Szerokie ramiona i prawie dwa metry wzrostu robiły swoje.

— Gdzie go szukałaś? — zapytał. — Po twoim stanie widać, że bardzo się starałaś.

— Wszędzie. Jest Włochem, więc starałam się na tym skupić — mruknęła ponuro.

— Dlaczego myślisz, że jest Włochem?

— Gianluca to włoskie imię — oświadczyła.

— Dobra myśl. Zatem co dalej? — drążył.

— Wszystkie włoskie strony, portale, fora internetowe... i nic. Szukałam go w całych...

— We Włoszech go nie znajdziesz kruszynko — powiedział uśmiechając się pod nosem, a ona westchnęła. Prawdę mówiąc zaczynał ją irytować tym ironicznym tonem i miała ochotę posłać go do diabła.

— Jestem pewna, że to Włoch, mam takie przeczucie — szepnęła.

— Gianluca de Santis — powiedział, a ona spojrzała na niego rozkojarzona.

— Słucham? — zapytała zdezorientowana.

— Twój mężczyzna ze zdjęcia to Gianluca de Santis, dość znany sportowiec. Wiesz co to jest motocross? — zapytał, a ona aż otworzyła usta ze zdziwienia.

— Co? Ty go znasz? Kim on u licha...

— Gianluca de Santis. Jego ojciec jest Włochem, a matka Dunką. On sam mieszka obecnie w Kopenhadze, w Danii. Tak więc jak widzisz nie znalazłabyś go we Włoszech nawet gdybyś osobiście tam pojechała — stwierdził lakonicznie i puścił jej oczko. Mina dziewczyny była bezcenna.

— Dlaczego ty mi do cholery jasnej nie powiedziałeś, że go znasz? — zapytała ze złością.

— A skąd mogłem wiedzieć, kogo szukasz? Nie wysłałaś mi tego zdjęcia, gdybyś to zrobiła, to dowiedziałabyś się już dawno. Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło. Nie będziesz miała problemu z prawami autorskimi. Jestem pewien, że w obecnej sytuacji...

— Jakiej, obecnej sytuacji? Kim on jest, gdzie go znajdę i co to jest ten motorcross? — wypaliła jednym tchem, a Ian parsknął śmiechem.

— Motocross — poprawił. — I odpowiadając na twoje pytanie, jest to wyczynowa jazda na motorze, wyścigi. Ale on już nie bierze w nich udziału — powiedział, a ona spojrzała na niego zdziwiona.

— Nie? A dlaczego? — zapytała.

— Miał wypadek. I z tego, co mi wiadomo jest sparaliżowany. Było o tym głośno i gdybyś nie tkwiła w tej swoje samotni, to prawdopodobnie wiedziałabyś o tym. Było o tym głośno. Ale telewizora nadal nie posiadasz, a gazetę miałaś w ręku prawdopodobnie wieki temu. Tu masz właśnie przykład tego, do czego się doprowadziłaś i jestem...

— Przestań pieprzyć Ian! — przerwała mu. — Jak to jest sparaliżowany?

Sportowiec, wyścigi, wypadek. Tego było dla niej zbyt wiele jak na jeden raz.

— Hell, to był poważny wypadek. Każdy dziwił się, że w ogóle go przeżył — szepnął smutno. — Spotkałem go kiedyś. Jest bardzo sympatyczny i jestem przekonany, że gdy się skontaktujesz z jego managerem, to bez problemu dostaniesz zgodę na wykorzystanie jego zdjęcia do publikacji.

— Nie mam zamiaru kontaktować się z jego managerem — zaprotestowała gwałtownie. — Nie będę zawracała mu głowy w takiej sytuacji. O boże, to straszne. Nie wiedziałam, że... Ian, tak mi przykro — szepnęła przejęta.

Gdy Ian powiedział jej, kim jest chłopak ze zdjęcia, to w pierwszym momencie poczuła strach i obawę. Dostała przecież swoja odpowiedz, wiedziała już, kim on jest, ale co teraz. Poczuła się nagle naga. Tak jakby ktoś zabrał jej celowo ubranie, a ona teraz próbowała się osłonić, zawstydzona. Lecz w momencie, gdy usłyszała o wypadku i paraliżu chłopaka, wszystko odeszło, a ona miała wrażenie, że za moment się rozpłacze. Te wszystkie noce, które spędziła wpatrując się w jego twarz, sprawiły, że miała teraz wrażenie, jakby znała go osobiście. Ta informacja uderzyła w nią boleśnie. Ian nie zdawał sobie sprawy jak bardzo ją to zabolało. Mężczyzna z którym spędzała każdą noc, który tkwił w każdej jej myśli od kilku miesięcy, nie był kimś przypadkowym. Nie był zwykłym znajomym. On był kimś bliskim. I nagle wiadomość o tym, że dotknęła go taka tragedia, sprawiła, że poczuła się zraniona. Poczuła wściekłość, współczucie, żal, i jakąś przemożoną chęć pocieszenia go. W tym momencie wiedziała jedno, musiała trzymać się od tego z daleka. Nie mogła się z nim pod żadnym pozorem kontaktować i najlepiej byłoby, aby zupełnie przestała o tym myśleć. Ale czy to było możliwe? Teraz, gdy dowiedziała się kim jest.

— Głuptasie, to przecież nie twoja wina. Nie opowiadaj bzdur — powiedział i pocałował ją w czoło. — Nie musisz kontaktować się z jego managerem. Gdy spałaś, wysłałem na twą pocztę maila z...

— Jakiego maila? — zapytała gwałtownie.

— Jego maila, możesz napisać do niego bezpośrednio, jestem pewien że udzieli ci zgody. Ale chyba lepszy byłby kontakt z managerem, nie wiem czy w tym stanie sprawdza maile, wiec pewnie załatwisz to szybciej — powiedział, a ona prawie się rozpłakała.

Czyżby było aż tak źle? Nie podobało jej się to, musiała odpuścić, absolutnie nie mogła się z nim kontaktować. To nie był dobry pomysł.

— Idę pod prysznic — szepnęła bezradnie. — I zmieniłam zdanie, chcę inną okładkę. Nie będę się kontaktowała ani z nim, ani z jego managerem — dodała.

Ian wpatrywał się w znikającą na schodach Hell. Zastanawiał się, o co tak naprawdę jej teraz chodzi, szukała go od miesięcy bezskutecznie z jakimś cholernym zacięciem i uporem maniaka, a w momencie, gdy podał jej chłopaka jak na tacy, ona nagle zmienia zdanie i chce inną okładkę. O co mogło jej chodzić?

Pamiętał dokładnie spotkanie z Gianluca. Było to na festiwalu w Cannes. Chłopak wywarł na nim niesamowite wrażenie i szczerze mówiąc najzwyczajniej w świecie wpadł mu w oko. Wysoki i szeroki w ramionach, miał idealne ciało, co było prawdopodobnie wynikiem uprawianego przez niego sportu. Szeroka szczęka i uwidocznione kości policzkowe nadawały jego twarzy zdecydowanego wyglądu sprawiając, że aż emanowała siłą i męskością. Piękny, serdeczny uśmiech sprawiał, że równie dobrze mógł być modelem. Brązowe oczy i ciemne, przydługie włosy, lekko kręcone, sięgały do połowy szyi. Spodobał mu się już od pierwszego spojrzenia. I tamtego dnia być może nawet spróbowałby czegoś więcej, choć nigdy tego nie robił, jednak Inga Morra u boku chłopaka, była skuteczną blokadą. Gianluca był w niej po uszy zakochany i tamtego dnia nie odrywał oczu od swej wybranki. Stanowili zjawiskowa parę, przystojny sportowiec i piękna jak marzenie modelka. Para niemal idealna.

Ian znał Ingę i wiedział, że ma nieciekawy charakter. Była zadufana w sobie i dość arogancka. Ani mądra, ani błyskotliwa. Jednakże niezwykle skuteczna, zawsze osiągała, co tylko chciała. Była piękna, tego nie można było jej odmówić. Idealnej sylwetki mogła jej pozazdrościć każda kobieta. Dziewczyna była interesowna i Gianluca mógł być jedynie szczeblem w dotarciu na szczyt do którego wytrwale dążyła. Dziewczyna żądna była sukcesu i sławy, którą niewątpliwie zapewniał jej związek ze znanym sportowcem. Chociaż gdy wtedy widział ich razem, wyglądali na zakochanych. Szczególnie chłopak, który całkowicie pochłonięty był swą partnerką i świata poza nią nie widział.

Po wypadku Inga zniknęła i zaszyła się gdzieś, kompletnie odcinając się od prasy, co utwierdziło Iana o szczerości uczucia dziewczyny. Później oboje wyjechali do jakiejś kliniki, a chłopak przechodził trudną rehabilitację. Tylko tyle podawała prasa. Jednak z informacji, jakie dotarły do niego od przyjaciół, było pewne, że Gianluca już nigdy nie będzie chodził, a o powrocie do sportu nie było nawet mowy. Odnosił niesamowite sukcesy. Zajmował pierwsze miejsca w wyścigach i nagle to wszystko się skończyło. Dla aktywnego sportowca była to niesamowita tragedia, więc obecność w jego życiu kochającej kobiety była bezcenna.

Gdy Ian zorientował się, że to właśnie jego szukała Hell, w pierwszym momencie nie mógł uwierzyć. Jak mogła go nie znać? O wypadku trąbili wszędzie, w radiu i telewizji. Pisała o tym każda gazeta. Jednak przy takim trybie życia jaki wiodła jego przyjaciółka nie mógł się zbytnio dziwić. Zastanawiające było jedynie to, że nie natknęła się na te informacje w Internecie, ale znając ją to prędzej szukałaby go na portalach randkowych niż w dziennikach sportowych. A przecież nie podejrzewała, że jest to ktoś znany. Co ona takiego mówiła? Że jego oczy do niej przemówiły? Ian westchnął na samą myśl, że skoro jego oczy do niej mówiły, to prawdopodobnie jego ciało, krzyczałoby do niej. Ale coś w tym było, oczy chłopaka były wyjątkowe. Bursztynowo miodowa barwa, która dość często nabierała ciemniejszego odcienia była prawie tak niecodzienna jak lazur w oczach Hell. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro