Rozdział 9 - Jesteś tu...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy Ian przyznał się, że dał jej zły mail, na początku była wściekła. Jednak charakter jej wiadomości i ich zawartość, nie były zbyt poważne i zadawała sobie sprawę, że w pewnym sensie tak będzie lepiej. On tego nie przeczyta, więc już nie musiała się martwić, że czymś go urazi. A te głupie wynurzenia i pytania czy ma wzwód, po prostu do niego nie dotrą. Tak było lepiej, choć w pewnym sensie czuła w sobie wielki żal. I chyba właśnie to sprawiło, że nie przestała do niego pisać. A to, że nigdy nie miał tego przeczytać, nie było teraz ważne.

„Jesteś boski, po prostu zajebisty. Nie mogę się wręcz uspokoić po tym, co widziałam. Obejrzałam właśnie film z wyścigu. Jakiś taki reportaż czy coś podobnego. Genialne! Po prostu genialne! Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym umieć tak jeździć. Prawdę mówiąc nie miałam pojęcia jak to wygląda i że to są tak fantastyczne emocje. Wiesz, chyba muszę tego spróbować. Mówię poważnie. Chociaż totalnie niczego o tym nie wiem, a jednocześnie cholernie chciałabym się dowiedzieć. Jestem niedorzeczna, prawda? Jasne, że jestem. Ech... Jak ty to robisz, że tak... że tak fruwasz i skaczesz i robisz takie obroty w powietrzu i... tak bardzo chciałabym potrafić to co ty. Choć przez moment poczuć to, co ty w tamtym momencie...

No dobra, zerknęłam do netu i wiem już, że.. te zajebiste bestie, których dosiadasz, nie mają oświetlenia, homologowanego wydechu, lusterek itp. i to jest takie dziwne, bo przecież jak można jeździć bez lusterka wstecznego. Nie masz przypadkiem wrażenia, że ktoś siedzi ci na ogonie? Nie czujesz ciągłej potrzeby aby się odwrócić i sprawdzić? Napisali tam, że motocykle motocross są lżejsze od enduro, mają inną charakterystykę zawieszeń, zestopniowania skrzyni biegów, przełożeń wstępnych niż enduro. Bla bla bla.. Jeny! Jak ty to wszystko ogarniasz? Ech.. szkoda, że cię tu nie ma. Tak bardzo chciałabym abyś wytłumaczył mi to wszystko, tak wiele mam pytań i tylko od ciebie chciałabym poznać odpowiedzi. A najbardziej tą, co czujesz, gdy jesteś tam wysoko, ta chwila, gdy wzlatujesz... To głupie, ale chciałabym to wiedzieć. Co wtedy czujesz, Gianluca?

Hell.."

Maile do niego sprawiały, że utrzymywała w sobie jakiś spokój. Wyciszała się i czuła dobrze, wiedząc, iż do niego napisze, podzieli się czymś z nim. Wyżali. I choć zdawała sobie sprawę z tego, że on nigdy nie odpisze, to było jej dobrze z myślą, że mają jakiś, nawet wyimaginowany przez nią, kontakt. Ten spokój trwał do chwili, aż w jej skrzynce mailowej nie pojawiła się wiadomość od niego. Gdy ją zobaczyła, zamarła. Przez chwilę miała ochotę wykasować ją bez czytania, ale przecież nie byłaby sobą, gdyby tak zrobiła. Jeden mail za drugim, bez opamiętania, pisała dosłownie o wszystkim, bo przecież, kurwa, miał nigdy tego nie przeczytać, a teraz... teraz nieoczekiwanie pojawiała się cholerna odpowiedź.

„Droga Hell,

Przepraszam cię, że odpisuje dopiero teraz. Przeczytałem wszystkie twoje maile i mogłem odpisać wcześniej, ale nie uczyniłem tego, w sumie to nawet nie umiem wytłumaczyć, dlaczego. Nie wiem nawet czy na tego bym odpisał, ale...

Twoja propozycja współpracy... prawdę mówiąc niezbyt ją zrozumiałem, a zarazem bardzo wyraźnie ją rozumiem, bo czego tu właściwie nie rozumieć. Wyraziłaś się bardzo rzeczowo. Chciałem ci napisać, że zgodzę się na nią, zgodzę się na wszystko, ale pod jednym warunkiem. Hell, zawalił mi się świat. To, co napiszę, będzie najdziwniejsza rzeczą, o jaką kiedykolwiek, kogokolwiek poprosiłem, ale jesteś jedyną osobą, którą mógłbym o to poprosić. Ponieważ... jesteś taka, jaka jesteś. Zgodzę się na wszystko, musisz tylko zabrać mnie do siebie i zakochać się we mnie. Chcę czuć, że jestem komuś potrzebny, tobie potrzebny... Tylko tego chcę i aż tego chcę...

Hell, u mnie teraz pada deszcz...

Gianluca.."



Siedziała przed komputerem i nie miała pojęcia czy przypadkiem nie ma halucynacji. Czy ten facet przypadkiem nie napisał jej, że chce, aby się w nim zakochała? Co powinna teraz zrobić? Oczywiście odpowiedz była oczywista, powinna posłać go do wszystkich diabłów.

Zamiast tego sprawdziła loty, a później mu odpisała. Obeszło się bez diabłów, w końcu to ona była piekłem.


„Drogi panie Gianluca,

Bardzo pana przepraszam za te wszystkie wiadomości. Oczywiście da je się jakoś wytłumaczyć, przynajmniej niektóre i częściowo. Chcę zapewnić pana, że nie miałam na celu obrażać pana i robić czegokolwiek, co mogłoby panu zaszkodzić. Niektóre maile mogły wydać się trochę dziwne, ale zaręczam, że nie miałam niczego złego na myśli, pisząc to wszystko, choć mam świadomość, że w niektórych moje zachowanie przekroczyło granicę dobrego smaku. Wie pan co? Ja już nie będę może niczego tłumaczyć, bo nie wiem czy czegoś jeszcze bardziej tym nie skomplikuję. Więc...

Na jutro zarezerwowałam dla pana lot. Będę czekała na lotnisku i zabiorę pana do siebie do domu, jeżeli nadal pan tego chce.

Sprawdziłam pogodę. Gdybyś przyleciał tym lotem, powinien padać deszcz. Hell.."

Gdy przeczytał tego maila, poczuł szaloną radość. I tak naprawdę to nie miał pojęcia, dlaczego. Przecież właśnie przed chwilą zrobił największą głupotę w swoim życiu. Dosłownie. Wystosował najbardziej niedorzeczną prośbę, do najbardziej skrajnej dziewczyny, jaką kiedykolwiek poznał. W sumie dopiero pozna, choć miał wrażenie, że już teraz doskonale ją zna. Czy to działo się naprawdę?

„Hell,

Przylecę tym lotem, czekaj na mnie na lotnisku. Niczego nie musisz mi tłumaczyć, ja wszystko rozumiem, przynajmniej tak mi się wydaje.

Wybacz mi mą niedorzeczną prośbę, jestem idiotą, ale prawda jest taka, że wszystko mi się rozpadło. Zostałem z niczym, jestem bezużytecznym kaleką, który w tym momencie użala się nad sobą do dziewczyny, której przed chwilą złożył najbardziej skrajną propozycję.

Chciałbym umieć to wszystko wycofać, napisać, że to żart i nie chcę przyjechać do ciebie, ale nie mogę. Prawda jest taka, że z całego serca pragnę wyjechać gdzieś daleko i zostawić wszystko za sobą. Wszystko we mnie popycha mnie w twoim kierunku, Hell. Uzależniłem się od twoich maili. A wiem, że teraz nie byłyby już takie same i gdybyś wiedziała, że je przeczytam, to coś by uciekło. Nie mogę nawet mieć pewności czy cokolwiek już byś napisała, a potrzebuję tego, potrzebuję ciebie.

Nie wiem jak będzie wyglądała nasza „współpraca" jednak chcę tego i spróbuję dać ci to, czego oczekujesz. Jeżeli oczywiście Ty nadal tego chcesz.

Hell, mów mi po imieniu, proszę.

Gianluca.."

Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.

"Chcę... Hell.."

Gdy tylko ją przeczytał od razu wyszedł z klinki, zabierając jedynie najpotrzebniejsze rzeczy. Noc spędził w hotelu, a następnego ranka był już w samolocie. Podczas lotu nie potrafił się uspokoić, ponieważ wciąż o niej myślał. Nie wiedział przecież, jaka jest. Czytał jedynie jej maile. Nie miał pojęcia jak ona tak naprawdę wygląda. Może była starą, obrzydliwą babą, a przecież obiecał, w pewnym sensie, że się z nią prześpi. To wszystko było tak niesamowicie niedorzeczne, że miał ochotę najzwyczajniej w świecie zawrócić i uciec, a później schować się w najciemniejszej dziurze i przeczekać.

Uwielbiał Hell Parker z maili, kochał Elle Parker za jej książkę, ale tak naprawdę chodziło tu o kogoś jeszcze. Wiedział, że gdy już dotrze na miejsce, do jej domu, to będzie miał nie jedyną okazję dowiedzieć się czegoś, co od dawna go dręczyło. Chciał odnaleźć i poznać dziewczynę, której oczy spoglądały na niego za każdym razem z okładki książki. Zdawał sobie sprawę z tego, że pisarka będzie na pewno widziała, kim była dziewczyna z okładki, dziewczyna, która kręciła go najbardziej. I jeszcze to wielkie przytłaczające pragnienie, aby być potrzebnym, pragnienie by komuś na nim zależało. Teraz, w tej chwili, w obliczu bliskości jaka się miedzy nimi w przedziwny sposób wytworzyła, te pragnienie jeszcze bardziej wzrosło.

Lot był wyczerpujący. Pomimo że leciał pierwszą klasą, nie czuł się dobrze. Wyczerpująca rehabilitacja i odniesione rany, które, choć wygoiły się, pozostawiły jednak po sobie jakiś ślad, co teraz się dotkliwie odbijało. Jedynie myśl o dziewczynie i tych wszystkich rewelacjach, emocjach, jedynie to go utrzymało we w miarę normalnym stanie.

Gdy wysiadał z samolotu wciąż zastanawiał się czy ona tam będzie i czy nie jest to jakiś podły żart albo nierealny sen, który przyjemnie mu się śniło. W momencie, w którym drzwi otworzyły się i wraz z pozostałymi pasażerami wszedł między czekających, od razu dotarło do niego, że nie ma pojęcia jak ona wygląda i to może być sporym problemem. Liczył na to, że ona go pozna, bo przecież w innym przypadku nie było możliwości, aby się spotkali, a prawda była taka, że nie miał nawet jej numeru telefonu, aby w razie czego się z nią skontaktować. W pewnej chwili zobaczył białą kartkę, na której ktoś napisał czerwoną szminką "Gianluca di Santis". Teraz nie mógł jej nie rozpoznać, to musiała być ona.

Szedł w stronę dość niskiej dziewczyny z mieszanymi uczuciami. Była ładna i zgrabna, prawdę mówiąc podejrzewał, że będzie to raczej niezbyt atrakcyjna kobieta w podeszłym wieku. Z jednej strony wolał zakładać najgorsze, z drugiej strony stroniąca od ludzi dziewczyna jakoś bardziej kojarzyła mu się z kimś, kto nie jest zbyt widowiskowy. Teraz, to co widział... cóż, musiał przyznać, że zaskoczyła go swym wyglądem.

Dziewczyna była młoda, ubrana w beżową podkoszulkę na ramiączka z pod której wystawał koronkowy, czarny stanik, a na to wszystko narzucona czarna skórzana kurtka. Do tego zwykłe niebieskie dżinsy. Niby nic specjalnego, ale był w tym jakiś osobliwy urok, w którym czaiła się jakaś skrywana drapieżność, coś, co sprawiało, że patrząc na nią widział, że jest inna od wszystkich, niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju. Przez moment pomyślał, że to może po prostu jakaś przypadkowa dziewczyna, którą Hell Parker wysłała po niego. Jednak w głębi duszy miał nadzieje, że to była ona. Dziewczyna z maili, która go w jakiś sposób oczarowała.

Idąc przyglądał się jej twarzy. Miała okulary przeciwsłoneczne, więc nie widział jej dokładnie. Ale same szczegóły, które były widoczne sprawiały, że wiedział, iż była ładna. Miała śliczne, pięknie wykrojone usta i niewielki, nieco zadarty nos, na którym ujrzał śladowe ilości uroczych piegów. Włosy miała długie. Nie miał pojęcia jak bardzo, ponieważ były teraz chaotycznie poupinane w górze w jakiś dziwny asymetryczny węzeł, w którego czubku tkwił śmiesznie wetknięty ołówek. Uśmiechnął się i szedł dalej. Dziewczyna zachowywała się dziwnie. Rozglądała się wokoło w jego poszukiwaniu, lecz miał dziwne wrażenie, że szukała kogoś innego. Spoglądała nisko, tak, jakby szukała dziecka. Czyżby zaszła jakaś pomyłka?

Podszedł do niej i stanął wprost przed nią, ale ona nadal kogoś wypatrywała. Co tu się właściwie działo? Czyżby pisząc do niego, tak naprawdę oczekiwała kogoś innego?

— Witaj, Hell — powiedział, a ona skupiła na nim swój wzrok i w jednej chwili zamarła, co było bardzo zabawne.

— Oj — usłyszał i zmarszczył czoło.

— Co się stało? — zapytał zaniepokojony. Nie miał pojęcia, co zrobić i jak się przy niej zachować.

— Ja myślałam... nie miałam pojęcia, że ty... no, że...

— Wszystko w porządku?

— Przepraszam, wszystko przez ten wózek — wymamrotała zmieszana.

— Jaki wózek? — Nie rozumiał.

— Inwalidzki. Wiesz, ja byłam pewna, że będziesz na wózku albo, że przywiozą cię podłączonego do jakiejś aparatury. Strasznie się bałam, że nie dam rady wszystkiego przygotować. Czytałam w Internecie, co trzeba zrobić, aby przystosować dom do zamieszkania w nim kogoś sparaliżowanego i w sumie to pomyślałam, że coś wynajmę, bo gdy próbowałam położyć na schodkach wejściowych deski, to niechcący rozwaliłam poręcz i nie wyszło zbyt dobrze. Więc szukałam...

— Nie jeżdżę na wózku i nie jestem sparaliżowany — powiedział cicho. — Byłem, ale już nie jestem, jak widzisz poruszam się teraz o kulach — uściślił.

— Całe szczęście — powiedziała z ulgą, a później dodała: — To znaczy całe szczęście, że nie jesteś sparaliżowany. Oczywiście nie w sensie, że ja odczułam ulgę z powodu zmiany domu i przystosowywania go, ale w sensie, że dobrze, że chodzisz o kulach. Kurcze! Nie miałam na myśli, że dobrze, bo nie dobrze, ale lepiej, że nie na wózku i nie dlatego, że...

— De — przerwał jej i roześmiał się, a ona nagle spoważniała.

— Że co?

— Nie di Santis, ale de Santis — poprawił. — Znowu popełniłaś błąd, tak jak w pierwszym z maili.

Zobaczył jak dziewczyna czerwieni się zakłopotana, w momencie, gdy przypomniał jej o wirtualnej korespondencji.

— Przepraszam — wyszeptała.

— Zwariowałaś? — powiedział, a ona westchnęła, a później głośno westchnęła i spojrzała na niego.

— Teraz... — wyszeptała, zdejmując okulary, które schowała do kurtki — jesteś tu... — dodała, mrugając oczyma.

— Jestem — powtórzył bezwiednie, wpatrując się w nią zaskoczony.

W sumie to wiedział, że dziewczyna jest wyjątkowa. Zdawał sobie sprawę, że wciąż go zaskakuje, choć znał ją zaledwie kilka dni, a w zasadzie wcale jej nie znał. Uwielbiał chaos Hell z maili i cudowny przekaz Elle, który odnalazł w powieści. Nie miał jednak pojęcia, że przyjeżdżając na lotnisko, spotka nie dwie dziewczyny, a trzy. W tym momencie, ta dziewczyna, która przy nim stała, spoglądała na niego oczyma dziewczyny z okładki. Czy to możliwe, że to była jedna i ta sama osoba?

— Powinniśmy już jechać — stwierdziła, przywołując go do rzeczywistości. — Później może być korek.


→→→→→→→→→→→→→

Wiem, że wiele osób czeka na ciąg dalszy tej powieści, ale niestety nie mam dobrych wieści. Mam mnóstwo niedokończonych tekstów i są takie, którymi muszę zająć się w pierwszej kolejności, ponieważ będzie mi je prościej skończyć. "Teraz, kiedy tu jesteś" to bardzo dla mnie szczególna powieść, ponieważ nigdy nie była planowana i, to zabrzmi dziwnie, ale zaczęła pisać się sama. Którejś nocy siedziałam nad korektą jakiejś powieści. W telewizji leciała właśnie piosenka, którą dodałam w mediach, i to było ostatnie co pamiętałam. Gdy się "ocknęłam" za oknem świtało, a ja miałam napisane siedem stron czegoś nieznanego. Przeczytałam i okazało się, że w jednej chwili zaskoczyło, a w mojej głowie pojawiła się Hell i Gianluca. 

W przypadku tej powieści jest mi trudno cokolwiek powiedzieć, ponieważ jest totalną improwizacją. Nie mam pojęcia co w niej będzie. Nie robię planów. Pisze się samo.

Może uda mi się dodać jeszcze dwa rozdziały w dużych odstępach, ale nie jestem w stanie niczego obiecać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro