Rozdział 4 - Ból milczenia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nienawidził takich sytuacji. To, co się teraz działo, było jak jakiś chory sen. Cholerny koszmar, z którego nie mógł się obudzić. To stało się tak niespodziewanie. Jednego dnia miał wszystko, drugiego wszystko stracił. Czy możliwe, że działo się naprawdę?

Nigdy nie mógł usiedzieć w miejscu, zawsze gdzieś go gnało, gdzieś ciągnęło. Karierę zaczął w wieku osiemnastu lat. Już na początku odniósł ogromny sukces. Po dwóch latach dowiedział się o chorobie ojca. Zostawił wszystko i cały czas spędzał na licznych wizytach u lekarzy, pobytach w szpitalach. Gdy po trzech latach zmagań, oznajmiono mu, że będzie żył był to dla nich najwspanialszy dzień. Cieszyli się tym tylko pół roku. Gianluca powoli wracał do sportu. Wiadomość o przerzutach załamała go, choć nie dał poznać tego po sobie. Ojciec zmarł jeszcze w tym samym miesiącu. A on przez kolejne lata nie mógł się z tego podnieść. Pił i włóczył się po świecie, bez celu i nadziei. Któregoś dnia został aresztowany za jakąś bójkę. Nikogo nie powiadomił, nikt nie wpłacił za niego kaucji, a on spędził w areszcie tydzień. Jeden ze strażników dał mu do przeczytania książkę, którą właśnie skończył. Gianluca początkowo nie miał zamiaru niczego czytać, ale zamknięcie oraz brak alkoholu, sprawiły, że świrował, nie mógł sobie z tym poradzić. Gdy wczytał się w powieść, nagle ogarnął go spokój.

Wychodząc na wolność zabrał ze sobą książkę, miał ją do tej pory i choć nigdy wcześniej niczego nie czytał, to do tej powieści wracał dość często, była niemal jak talizman. Czasem wydawało mu się, że zna na pamięć każde słowo, które napisała autorka. Nie szukał kolejnych jej powieści, chciał delektować się tą jedną. Opowieścią o dziewczynie, która straciła pamięć w wyniku wypadku, odnalazł ją i udzielił pomocy mężczyzna, który okazał się być zbiegłym mordercą. Okłamując ją, iż jest jego żoną, ukrywał się z nią przed policją. Tęskniąc za swą żoną, o której zabójstwo niesłusznie go oskarżono, próbował sobie wmówić, że to ta dziewczyna nią jest. Gdy zbliżyli się do siebie i obdarzyli uczuciem, prawda wyszła na jaw, a dziewczyna musiała dokonać wyboru, wrócić do swego prawdziwego partnera, czy pozostać z mężczyzną, który przewrócił jej życie do góry nogami. Wybrała powrót, a gdy pojęła, iż podjęła złą decyzję, okazało się, że ktoś zamordował człowieka, w którym się zakochała. Ryzykując swe życie, szukała sprawcy śmierci, aby wymierzyć sprawiedliwość, pogrążając się coraz bardziej w zaciętości i okrucieństwie, stała się kimś innym, kimś, kogo sama nie poznawała i kogo nienawidziła. Gdy okazało się, że zemsta nie była koniecznością, ponieważ ten mężczyzna żył i tak, jaki i ona, stracił pamięć. Dzięki jej pomocy wszystkie wspomnienia wróciły i teraz mogli wieść wspólne życie. Lecz ona nie była już tą samą kobietą, zmieniła się. Autorka zakończyła powieść retrospekcją, która nie dała żadnej pewnej odpowiedzi, a jedynie zakreśliła nieznaczny szkic tej historii z którego wynikało, że ta dwójka miała kiedyś wspólną przeszłość i jedynie przez liczne przypadki nigdy się nie spotkali, aż do momentu, gdy on odnalazł ją i ryzykując życie, wydobył z wraku samochodu, aby okłamać, że jest jego żoną. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że już kiedyś coś ją z nim połączyło. Czy było to przeznaczenie, czy ta dwójka miała mieć swoją historię?

Autorka nie dała szczęśliwego zakończenia, a jedynie niedosyt, zakańczając powieść na wątpliwościach, jakie ogarnęły ich na samym końcu. Na wątpliwościach, które zaczęły maleć, gdy tylko odnaleźli się spojrzeniem. Była to powieść o poświęceniu i miłości. Opowieść o przeznaczeniu oraz... Nieskończoności. Często brał do rąk lekturę i wpatrywał się w zamyśleniu w okładkę. Było w niej coś, co przyciągało jego uwagę. Dziewczyna zmoczona deszczem, trzymająca palec na ustach, tak jakby chciała ukryć jakiś ogromny sekret. Na samym dole wynurzały się z deszczowego tła oczy. Ogromne, hipnotyzujące swym spojrzeniem, oczy innej dziewczyny, które zafascynowały go już w momencie, w którym tylko na nie spojrzał. Gdy było mu źle, brał w dłonie powieść i wpatrywał się w okładkę, dotykał palcem oczu, które coś w nim poruszały za każdym razem, kiedy tylko na nie spojrzał.

Od tamtej chwili wszystko się zmieniło. Wrócił do domu, wrócił do sportu, wrócił do życia. Znów odnosił sukcesy, był na szczycie. Wszystko wreszcie zaczęło się układać.

Na którejś z imprez poznał Ingę i oszalał na jej punkcie. Była niesamowita. Już w momencie, gdy na nią spojrzał, powaliła go na kolana. Był w stanie zrobić dla niej wszystko. Zawsze miał powodzenie u kobiet, czasem nawet to go męczyło. Każdy jego związek, był jedynie przelotną znajomością. Miał wiele jednonocnych przygód. Jednak, gdy poznał Ingę wszystko się zmieniło. Zapragnął czegoś więcej, zapragnął stałego związku. Chciał być z nią zawsze i wszędzie. W każdej minucie rozłąki, on wciąż o niej myślał. Kochał w niej wszystko. Jej śmiech, jej głupie zagrywki, a nawet niezbyt inteligentne wynurzenia. Była taka śliczna, że wciąż chciał na nią patrzeć, nie mógł się nią nacieszyć. Nie była bystra i często zachowywała się jak głupiutka nastolatka, ale on oszalał na jej punkcie. Był gotów na wszystko, aby tylko ją przy sobie mieć. Znosił każdą głupotę, dąsy i zadzieranie nosa. Czasem było mu przykro, gdy raniła kogoś swym postępowaniem, wywyższaniem się, ale akceptował wszystkie jej wady, które przewyższały nieliczne zalety, jakie posiadała.

Była dla niego więcej niż wszystkim i choć zdawał sobie sprawę, że ona nie traktowała go aż tak poważnie i nie planowała niczego stałego, to postanowił, że zatrzyma ją przy sobie za wszelką cenę. Sprawi, że nie będzie dla niej tylko przelotną miłostką. Zdawał sobie sprawę, że w ich kręgach stałe związki to rzadkość, lecz obiecał sobie, że z nią będzie inaczej. I udawało mu się to, jego pewność siebie, adoracja i pobłażliwość, sprawiły, że ona coraz bardziej się do niego przyzwyczajała. Każdego dnia swym zachowaniem sprawiał, że jeszcze bardziej się w tym utwierdzała. Była nieznośna i czasami trudno było mu ją znosić, ale walczył o nią, choć chwilami wydawało się to być walką z wiatrakami. Miał jednak tyle siły, aby nie rezygnować. Aż do dnia, w którym miał wypadek.

Niemożliwość normalnego poruszania się załamała go, pogrążał się w tym coraz bardziej. Szczególnie w chwili, gdy odkrył, że nie ma kompletnie żadnego wsparcia. Inga początkowo była dla niego cudowna, zaskakując go swym zachowaniem, którego się po niej nie spodziewał, zdając sobie sprawę, że jest egoistyczna i na pierwszym miejscu stawia zawsze siebie. Tym razem zaskoczyła go. Jednak okazało się, że ułożyła sobie w głowie scenariusz, dzięki któremu chciała zdobyć Oskara. Piękna dziewczyna pielęgnuje z miłością chorego chłopaka, poświęca mu wszystko. Później chłopak zdrowieje i oboje idą w stronę zachodzącego słońca, a dziewczyna jest obsypywana laurami za swa miłość i poświęcenie. Jednak nie wzięła pod uwagę jednego. Paraliż nie był grypą, nie można było go wyleczyć i gdy to wreszcie do niej dotarło, było jej przy nim coraz mniej z każdym dniem. A on nie mógł nic na to poradzić, nie mógł pędzić za nią wszędzie jak wariat i zdobywać ją ponownie każdego dnia, bo właśnie do tego była przyzwyczajona, do jego ciągłej adoracji, wyznań miłości i niezłomności. Teraz tego zabrakło. Przebywali w klinice, ona pojawiała się tam coraz rzadziej, nie widywał jej całymi tygodniami.

To było dziwne, ale rehabilitacja przyniosła cuda. Okazało się, że będzie chodził. Jednak Indze to nie wystarczyło, nie chciała mieć partnera poruszającego się o kulach. O powrocie do sportu nie było nawet mowy.

Gdy odchodziła, nie mógł jej zatrzymać, nie mógł za nią pobiec i pocałunkami przekonać, aby z nim została, obiecać jakiś prezent albo egzotyczną podróż. Wymagała ciągłej adoracji, a on chciał jej to dawać, prawda była taka, że przyzwyczaił się już do tego. Teraz jednak, był dla niej niczym zepsuta zabawka, którą nie chciała się bawić.

Powiedziała mu, że już go nie kocha i chce ułożyć sobie życie z kimś normalnym. Gdy prosił ją, aby nie odchodziła, powiedziała, że nie byłaby w stanie go pokochać w takim stanie, iż nikt nie potrafiłby go takiego pokochać. Te słowa utkwiły mu w pamięci i nigdy nie opuściły, sprawiły, że załamał się jeszcze bardziej.

Tak bardzo za nią tęsknił, nigdy nie przypuszczał, że tęsknota może tak boleć. Najgorsza była ta bezczynność oraz jej okrutne słowa, że nikt go już nie pokocha, że zawsze będzie sam. I tak właśnie się działo, z każdym dniem odczuwał jak wszyscy się od niego odsuwają. Przyjaciele odeszli, wiedząc, że nigdy nie będzie w pełni sprawny.

Umierał, umierał każdego dnia. Wokół niego zapanowało milczenie, cisza, z którą nie umiał sobie poradzić. Bolało jak nigdy dotąd, ta samotność, która nagle go otoczyła, pogrążając w bólu milczenia, jakie mu pozostało.

Nie umiał przestać jej kochać, nawet po tym, co mu zrobiła i co powiedziała odchodząc. Słowa, którymi go pożegnała, wisiały nad nim jak jakaś przeklęta klątwa, która nie dawała mu spokoju. Darzył ją tak wielką miłością, a ona potraktowała go jak zwykły przedmiot. Lecz nawet wtedy nie potrafił przestać jej kochać i nadal był gotów poświęcić dla niej wszystko. Nawet oglądając ją w telewizji w ramionach innego mężczyzny, nie potrafił wyzbyć się tej miłość. Był na nią chory i wiedział, że nie było na to lekarstwa. Być może się mylił, całkiem możliwe, że takie lekarstwo istniało.

Dzień za dniem, wszystkie takie same. Bez niej i tego czegoś, co miała w sobie, czegoś, co raniło go i pasjonowało jednocześnie. Wszystko było takie same. Czasami ból był zbyt wielki, a cisza zbyt głośna. Wtedy sięgał po książkę, która zawsze go uspokajała. „Przeklęta.." — przeczytał gładząc dłonią zniszczona już okładkę i wpatrując się w oczy dziewczyny, które w jakiś przedziwny sposób go kusiły, były jedyną rzeczą, która odciągała jego myśli od Ingi oraz tej sytuacji, w której się znajdował. Czasem zastanawiał się, co oznacza ten dwukropek. Czy opowieść miała mieć swą kontynuację? W tamtej chwili nawet przez myśl mu nie przeszło, że powieść, którą pokochał, tak naprawdę już była kontynuacją. Dalszym ciągiem czegoś, co nigdy jeszcze nie ujrzało światła dziennego, czymś, co dopiero miało się wydostać z zakurzonych folderów komputera pewnej dziewczyny, która swym elektronicznym piórem, przelewała na elektroniczny papier te właśnie historie, podmieniając jednak ich kolejność z zaskakującym efektem, dającym niesłychany rezultat, który dopiero miał się ujawnić.

https://youtu.be/u3LVVA-FzdI

Gdy Ian wszedł na strych, zorientowawszy się, że dziewczyna już wyszła z łazienki, ujrzał ją siedzącą przy laptopie i klepiącą coś w klawiaturę. Odchrząknął, dając tym znać, że pojawił się za jej plecami, a dziewczyna szybkim ruchem zamknęła laptopa i spojrzała na niego pytająco.

— Co robisz? — zapytał, uśmiechając się pod nosem.

— A, to nic takiego. Musiałam... wiesz, chciałam sprawdzić, jaka będzie dziś pogoda — palnęła głupio, a on parsknął śmiechem.

— A nie lepiej wyjrzeć przez okno — powiedział, a ona zerknęła w stronę dość dużych rozmiarów okna w suficie.

— W nocy — stwierdziła, zasłaniając sobą komputer, tak, jakby próbowała coś ukryć.

— Co w nocy? — zapytał.

— No pogoda. Chciałam sprawdzić, jaka będzie w nocy — wyjaśniła.

— Masz zamiar gdzieś wyjść?

— Zwariowałeś? Po co miałabym wychodzić w nocy? — powiedziała, wstając i popychając go w stronę schodów.

— To po co sprawdzałaś jaka będzie pogoda?

— Co sprawdzałam? A, pogoda, no tak. Nie, po prostu zastawiałam się czy będzie padało. Wiesz, tak z ciekawości — mruknęła pod nosem, a on uśmiechnął się szeroko.

— Napisałaś do niego, czy do jego managera? — zapytał bez ogródek, sprawiając, że westchnęła zrezygnowana.

— Do niego — odparła cicho. — Och, Ian. Po co ja to zrobiłam? — jęknęła płaczliwie, a on roześmiał się, po czym podszedł do biurka i otworzył laptopa.

Po kilku sekundach komputer włączył się, a jego oczom ukazała się wyszukiwarka Google, w którą wpisane było Gianluca de Santis — grafika. Strona wyświetliła liczne fotki chłopaka, między innymi była też ta, w której posiadaniu była Hell. Z tą jedynie różnicą, że na tej fotografii była cała jego sylwetka. Oprócz spodni, chłopak nie miał na sobie niczego, a jego imponujące mięśnie nie pozwalały tak od razu oderwać od niego wzroku.

— No to chyba mamy odpowiedz, dlaczego — powiedział Ian i uśmiechnął się na widok dziewczyny, która wpatrywała się w monitor lekko się uśmiechając.

— Wiesz, chyba muszę napisać jeszcze jednego maila — szepnęła po chwili, a później spojrzała na niego wymownie — Poczekaj ma mnie na dole — powiedziała i pchnęła go w stronę schodów.

***

Nie miała pojęcia, co strzeliło jej do głowy, że do niego napisała. Wiedziała, iż najlepiej będzie się trzymać od tego wszystkiego z daleka. Przez ostatnie tygodnie, a nawet miesiące, dosłownie uzależniła się od niego. Nie było ani jednego dnia, bez tego mężczyzny. Był wszędzie. Całymi godzinami gapiła się na ekran monitora. Jego spojrzenie hipnotyzowało ją i nawet, gdy szła spać, zamykając oczy, nadal go widziała. Stał się jej obsesją. Za wszelką cenę chciała dowiedzieć się, kim jest. I nie zastanawiała się nad tym, co będzie, gdy już go odnajdzie. Czy nie zakładała takiej opcji? Wątpiła, że go znajdzie? Teraz sama już nie wiedziała.

Gdy poznała jego imię, poczuła jak oblewa ją gorąco. Odniosła wrażenie, jakby na nią spojrzał, musnął ją delikatnie, zawstydził. Odkrywszy, kim jest, poczuła się tak, jakby to ona została nieoczekiwanie odkryta. Była tak chaotyczna w tym, co do niego pisała, że w tym momencie po prostu musiała wysłać drugiego maila, aby choć trochę naprostować tą nierozsądną wiadomość. Przecież on sobie mógł nawet pomyśleć, że napisało do niego jakieś dziecko. Pisząc kolejnego maila znowu coś w nią wstąpiło, a gdy wreszcie odchodziła od laptopa była wściekła. Zdawała sobie sprawę z tego, że zdecydowanie nie powinna już nigdy nic do niego pisać, najlepiej nawet nie sprawdzać poczty.

Zeszła na dół i zobaczyła siedzącego na kanapie Ian'a z kieliszkiem czerwonego wina w dłoni.

— Masz ochotę? — zapytał i nie czekając na odpowiedź, nalał jej i podsunął pod nos.

— Prawdę mówiąc, wolałabym coś mocniejszego — mruknęła, a on spojrzał na nią zdziwiony.

— Wiesz, pamiętam, że kiedyś byłaś zupełnie inna. Co stało się z tą przebojową dziewczyną, która stawiała czoła wszystkiemu? Byłaś niczym taran, gdy czegoś chciałaś. Sięgałaś po to, na co miałaś ochotę. A teraz, w tym momencie zachowujesz się jak zastraszony kociak, który chce złowić mysz, ale obawia się nawet do niej podejść.

Hell z jego wspomnień była kimś innym. Niczego nie planowała, wszystko zawsze robiła spontanicznie, a on kochał w niej te szaleństwa. Bezpośredniość i pewność siebie. Zawsze brawurowa i pewna siebie, wychodziła z domu nie wiedząc, kiedy wróci i skąd. Była niesamowicie aktywna, nie potrafiła długo usiedzieć w jednym miejscu. Stać było ją na każde szaleństwo, była bezceremonialna i bezczelna. Czasem wymykała mu się z rąk, bywało nawet tak, że niepokoił się o nią, ale ona potrafiła się o siebie zatroszczyć. Była pociągającą dziewczyną, a swą pewnością siebie, jeszcze bardziej kusiła mężczyzn. Miała w sobie jakiś magnes, który przyciągał, była wyjątkowa, zupełnie tak, jak jej imię.

Nigdy nie była spokojnym duchem. Jeżeli coś gdzieś się działo, było wiadome, że ona tam jest i macza w tym palce.

Hell była jedyną w swoim rodzaju dziewczyną, która nie zawahała się przed niczym. Stając w jego obronie, nieraz narażała się na niebezpieczeństwo. Był gejem, często szykanowano go i drwiono z niego, a jego przyjaciółka miała dość krewki charakter, przez co nie odpuszczała żadnej zniewagi. Hell była w gorącej wodzie kąpana, jej decyzje były spontaniczne i nieprzemyślane. Często najpierw coś robiła, a dopiero później pomyślała. Kochał ją i ten jej wybuchowy charakterek, który sprawiał, że leciał na nią każdy facet. Jednak ona wszystkich traktowała z dystansem. Owszem, miała kilka związków, ale żaden nie był poważny, a Ian wiedział, że tak naprawdę jego przyjaciółka nigdy nie była zakochana. Później wyjechał do Los Angeles, zostawiając tę szaloną dziewczynę. Choć wielokrotnie chciał, aby do niego dołączyła, ona zawsze trzymała się od tego z daleka.

Show biznes nigdy jej nie pociągał. Pisała od zawsze. Ale nigdy nie chciała publikować swych powieści. Jej pisarstwo było dziwne. Nie siadała codziennie do komputera i nie poświęcała jakiejś ilości godzin na tworzenie. Hell każdego dnia szukała wrażeń. Żyła na krawędzi, kochała adrenalinę, a on czasem bał się o nią. Jednak bywały momenty, że znikała na jakiś czas. Kilka dni, czasem tygodni. Nigdy nie wiedział, kiedy to się stanie. Po prostu wychodziła z domu i nie wracała, a on dostawał sms'a z wiadomością, że wkrótce się odezwie. Później wyłączała telefon i nastawała cisza. Gdy wracała, była odmieniona, nostalgiczna i wyciszona. Dawała mu przeczytać to, co napisała, a on delektował się każdym słowem. Zazwyczaj kiedy kończył czytać, ją już gdzieś gnało. Znowu zaczynało się jej szaleństwo i ostra jazda bez trzymanki. Pomimo, że bał się o nią, taką ją kochał. Impulsywną oraz nieobliczalną. Taka była, gdy wyjechał.

Początki były dość trudne i całkowicie pochłaniały jego czas, jednak zawsze mieli ze sobą jakiś kontakt. W którymś momencie bardzo się ograniczył i na pewien czas oddalili się od siebie. Któregoś dnia dostał egzemplarz wydajnej przez nią powieści i bez zastanowienia wsiadł do pierwszego lepszego samolotu i poleciał do niej. Gdy ją zobaczył, dotarło do niego jak bardzo za nią tęsknił. Jednak Hell nie była już tą samą dziewczyną. To całe szaleństwo gdzieś się schowało, a ona sama wyciszyła. Nie szukała już wrażeń, teraz zaszywała się i pisała.

Cieszyło go to i martwiło jednocześnie, ale po jakimś czasie zrozumiał, że uszczęśliwia ją ta samotność i nie musiał już się teraz martwić, że w coś się wpakuje. Hell mieszkała sobie w swej samotni i pisała. Jednak po jakimś czasie zobaczył, że zbyt się zakorzeniła, stało się to niepokojące. Chciał ją z tego wyrwać, ale ona była zbyt uparta i nie słuchała go. W tym momencie, nie miała żadnego życia osobistego i zapuściła się do takiego stopnia, że w niczym już nie przypominała tej dziewczyny sprzed lat. Patrząc na nią, widział czasami w jej oczach dawne szaleństwo, ale nie było tego wiele. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że w głębi duszy nadal ukrywa się ta dawna Hell. Jednak to, co zobaczył, gdy przyjechał teraz, wystraszyło go. Stan, w jakim ją zastał sprawił, że w pierwszym momencie pomyślał, iż oszalała. Te wszystkie zdjęcia chłopaka, porozrzucane wszędzie w pracowni, sprawiły, iż pomyślał, że po prostu zwariowała. Jednak, gdy przemyślał to dokładniej, doszedł do wniosku, że ona najzwyczajniej w świecie się zadurzyła. Była pisarką, miała swe dziwactwa, jak każdy artysta.

Mieszkał w Hollywood, widział na co dzień rzeczy, których nie dałoby się nawet opisać. Znalazła zdjęcie chłopaka, zaczęła go szukać, zadurzyła się w nim. Ale... co teraz? Wiedział, że ta dawna Hell, wzięłaby bez pytania to, co jej się spodobało. Jednak zdawał sobie sprawę z tego, że obecna jej wersja, jest jeszcze bardziej nieobliczalna i tak naprawdę nie miał pojęcia, co teraz zrobi. Napisała do niego, prawdopodobnie dostanie zgodę na publikację, ale czy to wystarczy?

Musiał wybić jej z głowy tego chłopaka. Sprawić, żeby ochłonęła. On był sparaliżowany i nigdy nie będzie już normalnie funkcjonował. Ian nie wiedział nawet dokładnie, w jakim obecnie jest stanie, bo przecież mogło być jeszcze gorzej. Nie interesował się tą sprawą, a chłopak równie dobrze mógł umrzeć. Była jeszcze Inga. Doskonale wiedział, że Gianluca świata poza nią nie widział, a po wypadku ona spędzała z nim każdą chwilę. Jak widać pomylił się, co do niej i dziewczyna faktycznie była w nim zakochana. Później nie śledził już tej sprawy, dlatego w tym momencie, nie miał pojęcia, co tak naprawdę dzieje się z Gianluca.

Jednak mógł jakoś wykorzystać jej zainteresowanie chłopakiem. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie może dopuścić, aby się w tym zbyt pogrążyła, aczkolwiek mógł poprzez niego jakoś na nią wpłynąć. W tym momencie jeszcze nie wiedział jak to zrobić, ale był pewien, że po części ten chłopak pomoże jej wrócić do siebie. Chciał, aby stała się choć w niewielkim ułamku, taką samą dziewczyną, jaką zostawił ją, gdy poleciał do Los Angeles. Czasami zastanawiał się, co mogło ją tak zmienić przez ten rok, kiedy się nie widzieli. Wiedział, że spotykała się z jakimś facetem, ale nie było to raczej nic poważnego. Niewiele o nim mówiła, teraz też nie wspominała o nim często. Praktycznie nic o nim nie wiedział, kim był, co robił, jak długo ze sobą byli. Facet miał na imię Drake, a Ian nie znał nawet jego nazwiska. Żałował tego, bo przecież mógłby wtedy z nim porozmawiać i dowiedzieć się, co się z nią wtedy działo i co tak naprawdę ją zmieniło.

— Nadal jestem taka sama jak byłam — usłyszał jej głos i otrząsnął się z zamyślenia.

— Nie sądzę — powiedział.

— Uwierz mi Ian, nic się nie zmieniło — powiedziała, a on po chwili ujrzał w jej dłoni butelkę whisky. — Tylko może trochę przesadziłam w tym mailu — dodała cicho, jakby sama do siebie.

— W jakim mailu?

— W żadnym — dodała pośpiesznie, sprawiając że na jego ustach zaigrał uśmiech. — Powiedz mi, co u ciebie słychać?

— Wiesz, czasami chciałbym wiedzieć, co cię tak zmieniło — wyszeptał, ignorując jej pytanie oraz próbę zmiany tematu, a ona zamarła. – Dlaczego teraz jesteś taka inna?

Wpatrywała się w niego zaskoczona. Nigdy o nic ją nie pytał, a ona niczego nie chciała mu mówić. Tak było dobrze. Kiedyś mieli wspólny świat, teraz również go mieli, tylko inaczej. A to, co się wydarzyło, wolałaby zachować dla siebie. Zapomnieć o tym i nigdy już do tego nie wracać. Nie chciała już czuć tego bólu, który był, choć tak naprawdę go nie było. Milczenie, które tak niespodziewanie zabrało jej szczęście i otoczyło szarością wszystkie kolory, jakimi pomalowany był wtedy jej świat. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro