Rozdział 5 - Deszczowy kochanek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kilka lat wcześniej


— Weź taksówkę — usłyszała i przekręciła kluczyk w stacyjce.

— Zamówię po drodze — odkrzyknęła ruszając.

Usłyszała znajomy dźwięk i roześmiała się, kochała to auto. Siedząc za kierownicą miała wrażenie, że odleci. Pruła pustymi ulicami, nie zwracając uwagi na czerwone światło. Była noc, a ona musiała dostać się jak najszybciej na umówione miejsce. W sumie miała jeszcze sporo czasu, ale problem polegał na tym, że nie wiedziała dokładnie gdzie się umówiła. Miała obejrzeć dom, który zamierzała kupić, znała miejscowość, ale nie wiedziała dokładnie w którym miejscu jest posiadłość. Pięć mil od miasteczka mogło być dosłownie wszędzie, szczególnie, że dom położony był w ustronnym miejscu. Widziała go jedynie na zdjęciach i spodobał jej się do tego stopnia, że podjęła decyzje o zakupie prawie natychmiast. Musiała go obejrzeć, ale była prawie pewna, że i tak go kupi. Na spotkanie z pośrednikiem, umówiła się o dziewiętnastej. Teraz była osiemnasta trzydzieści, a ona dojeżdżała do miasteczka. Na dworze zaczynało się już robić szaro, a deszcz, który kropił, gdy wyjeżdżała, teraz przerodził się w prawdziwą ulewę. Nie była bardzo pijana, klika drinków i parę piw, nic więcej, pomyślała i parsknęła śmiechem. Włączyła płytę, ale gdy usłyszała jakieś techno przewróciła oczyma, wyjęła CD i otworzywszy okno, wyrzuciła z samochodu. Nie miała pojęcia nawet czyja była, ponieważ podczas ostatniej imprezy, ktoś brał jej wóz, aby dowieźć alkohol. Włączyła radio i od razu podgłosiła.

„Love, Sex, Magic" — szepnęła. — O yeahhh.

Zaczęła nucić i przyspieszyła. Pomyślała, że ona prawdopodobnie zmieniłaby kolejność na sex, magic, love i ponownie się roześmiała. Zobaczyła jakiś zjazd i gwałtownie zakręcając wjechała na polna drogę, którą po chwili wjechała do niewielkiego lasku.

Baby, show me, show me. What's your favorite trick... * aaaaaaaaaaaaa — wrzasnęła, gdy w wyniku nagłego skrętu prawie wjechała w drzewo — I bet you know what I mean. Cause you know that I can make you believe. In love and sex and magic — kontynuowała, najpierw niepewnie, aby po chwili śpiewać już w najlepsze, całkowicie odprężona.

Jechała dość agresywnie, co chwila przyspieszając, zwalniała tylko wtedy, gdy wpadała w poślizg. Była bardzo dobrym kierowcą, a ze swoim dodgem chargerem czuła się dosłownie jednością. Ten samochód był miłością jej życia, nigdy żaden facet nie dostarczył jej takich emocji, jak to właśnie auto. Prowadziła samochód pewnie, może nawet zbyt pewnie.

Talk sexy to me like that. Just do what... o fuckkkkkkkk — wrzasnęła.

Bezskutecznie próbowała jeszcze się wybronić, ale droga była zbyt wąska, nawierzchnia zbyt mokra, a drzewo zbyt blisko. W ostatniej chwil gwałtownie skręciła w lewo i wbiła się w jakieś poskręcane gałęzie i krzaki. Uderzenie było silne, a ona straciła przytomność.

Zanim otworzyła oczy, usłyszała dźwięk deszczu rytmicznie uderzającego w jej ukochany samochód. Przez moment nie wiedziała, co się dzieje. Uchyliła powieki i spojrzała na maskę auta. Nie widziała nic wyraźnie, otarła krew, która leciała jej z czoła i ujrzała powbijane w karoserię gałęzie drzew. Gdy zrozumiała, co się stało, rozpłakała się.

— Nie!!! — krzyknęła wściekle — Tylko nie to!!

Była wściekła, jej ukochane auto było w opłakanym stanie. W tamtej chwili nawet nie pomyślała, że powinna się raczej cieszyć z tego, że przeżyła i nie jest poważnie ranna. Była w szoku, nie myślała rozsądnie. Bolała ją głowa i prawa ręka, jednak mogła nią poruszać, więc raczej nie była złamana, to samo z nogami. Niewielkie rozcięcie na policzku i spora rana na lewym ramieniu, która dość obficie krwawiła. Sięgnęła po swoja skórzaną kurtkę i spróbowała wyjąć z kieszeni komórkę. Jednak, gdy już trzymała ją w ręku, okazało się, że nie ma zasięgu. Kilka razy próbowała dzwonić, ale bezskutecznie. Prawdopodobnie robiłaby to aż do skutku, jednak po kilku minutach padła jej bateria. Deszcz lał coraz bardziej, na zewnątrz było coraz ciemniej, a ona tak naprawdę nie miał pojęcia gdzie jest. Z komórki nie mogła już zrobić żadnego użytku i jedyne, co jej pozostawało to.. w sumie to niewiele miała możliwości. Spojrzała w stronę drogi i pomyślała, że tak naprawdę to nawet nie wiedziała dokładnie, z której strony przyjechała. Żadna nie wyglądała zachęcająco, a ona była cała obolała, zmęczona i.. cóż, musiała to wreszcie przyznać, pijana. Pomyślała, że gdyby wzięła taksówkę to nie miałaby teraz tego problemu, w sumie to mogła poprosić kogoś, aby ją przywiózł.

Czasami żałowała, że taka jest. Robiła głupotę, za głupotą. Nieustannie pakowała się w jakieś kłopoty, a gdy obiecywała sobie, że to już ostatni raz... gówno prawda, ona nigdy nic sobie tego nie obiecywała, tak jej pasowało. Spacer po krawędzi pasjonował ją. Lubiła karmić się adrenaliną, zawsze coś pchało ją tam, gdzie mogła podwyższyć sobie ciśnienie. Sprawić, że doznania jeszcze bardziej się zaostrzą. Kochała szybką jazdę samochodem, lubiła prowokować i ścigać się. Opanowała prowadzenie auta perfekcyjnie, zazwyczaj szarżowała tak, że jadące z nią osoby chciały jak najszybciej wysiąść z auta. Lubiła ryzyko i tą świadomość, że być może za chwilę wycofanie się, nie będzie możliwe. Nie była szablonową dziewczyną, choć bywały chwile, że chciała taką być. Jednak nie mogła, w głębi niej tkwiło coś, co jej na to nie pozwalało. Takie życie wypełnione emocjami, wykończyłoby ją, było tego czasem zbyt wiele i musiała to gdzieś rozładować. Dlatego gdy wszystko kumulowało się, i było tego aż nadto, ona uciekała gdzieś, zaszywała się i odprężała. Poddawała temu, co kochała najbardziej. Jak to wyglądało? Czasami tych słów było w niej zbyt wiele, po prostu czuła, że musi to z siebie wyrzucić. Zawsze lubiła tworzyć, pisać. Początkowo myślała, że aby coś pisać musi mieć wenę, czekała na nią, i gdy przychodziła, to po prostu świrowała ze szczęścia. Później coś zrozumiała. Nie było żadnej weny, to, co przychodziło, to była tęsknota. Tęsknota za pisaniem, za długą z nim rozłąką. Pisać mogła zawsze, żadna wena nie była jej potrzebna, wystarczył talent, chęć i czas. Ten dom, który zamierzała teraz kupić, był właśnie po to. Szalone noce i dni nie były już tym samym, co kiedyś. Nie było teraz przy niej Iana, tęskniła za nim, ale nie chciała do niego lecieć, wiedziała, że nie odnalazłaby się tam, być może po prostu obawiała się, że w tamtym świecie odleciałaby jeszcze bardziej. Tu była nieobliczalna, tam mogłaby zaszaleć jeszcze bardziej. A nie chciała przekraczać pewnych granic. Zbyt ją to podniecało, wiedziała, że musi się uspokoić. Teraz zamierzała po prostu kupić ten dom i spędzać tam jak najwięcej czasu. Pisać jak najwięcej. Nie miała pojęcia czy to się uda, przecież była uzależniona od adrenaliny, ciągłych emocji, którymi musiała wypełniać swój świat, aby nie zwariować. Jednak chciała spróbować, musiała to zrobić. Ale czy to mogło się udać. Pogodzić dwa światy, wypośrodkować to.

Nie miała pojęcia, co teraz ma zrobić. Zdawała sobie sprawę, że było zbyt zimno, aby spędzić noc w samochodzie. Musiała wyjść i iść w którąś stronę, licząc, że dojdzie do drogi, tam złapałaby stopa i dostała się do miasta. Spróbowała otworzyć drzwiczki, obawiała się, że będą zablokowane, ponieważ były nieznacznie wgniecione, ale okazało się, że bez problemu da się je otworzyć. Powoli spuściła nogi, które od razu wyładowały w kałuży. Zaklęła pod nosem i podtrzymując się obdrapanej karoserii, wysiadła z auta. Gdy tylko spojrzała na samochód opanowała ją jeszcze większa wściekłość. Był w naprawdę kiepskim stanie.

Deszcz lał niesamowicie. A gdyby tego było jeszcze mało, pojawił się wokoło wilgotny opar, który wprowadził ją w jeszcze większa dezorientację. Była już teraz cała przemoczona. Powrót do samochodu nie wchodził już w grę. W takim stanie zamarzłaby przez noc. Spacer w nieznane nie był zachęcający, ale wydawał się być teraz jednym rozsądnym wyjściem. Schyliła się, a sięgnąwszy po kurtkę założyła ją i zadrżała. Czarna skóra nie była ciepłym wełnianym płaszczem, ale dawała jakąś ochronę. Oparła się o samochód i westchnęła zrezygnowana, po chwili roześmiała się.

— Dobrze, że jestem pijana — powiedziała i zrobiła kilka kroków na przód, a potykając się o jakieś gałęzie, wylądowała w błotnistej kałuży. — Niedobrze — mruknęła.

Gdy się podniosła, ponownie ruszyła w stronę drogi. Było jej zimno, a rana bolała ją coraz bardziej. Niedawny upadek również przyprawił ją o jakieś otarcia i zadrapania. Szła i płakała, na przemian śmiejąc się i wrzeszcząc. Po kilku metrach stwierdziła, że jednak powinna wrócić się do samochodu. Bezmyślnie przysiadła przy drodze na jakimś pieńku. Wpatrywała się zrezygnowana w rozciągającą się naprzeciw niej polanę. Teraz było jej już wszystko jedno. W pewnym momencie coś jej zamajaczyło, starała się skupić wzrok w tamtym miejscu, ale było to dość trudne z powodu deszczu. Zdawała sobie sprawę, że również alkohol miał w tym swój udział. Zorientowawszy się, że to, w co się tak wpatrywała, przemieszcza się w jej stronę, pomyślała, że już gorzej być nie mgło. Powinna jednak zostać w tym samochodzie, teraz prawdopodobnie coś ją zeżre. Jednak w danym momencie, zamiast uciekać, siedziała nadal w tym samym miejscu i zastanawiała się, co za zwierze dziś się nią pożywi. Była tak wyczerpana, że przejście tych kilku kroków do samochodu, wydawało jej się maratonem.

Baby, show me, show me — zanuciła i parsknęła śmiechem. — Baby, show... — przerwała, gdy tylko zorientowała się, że zbliżająca się w jej stronę postać jest człowiekiem.

Jak zauroczona przyglądała się idącemu w jej stronę mężczyźnie i zastanawiała się, czy przypadkiem nie ma halucynacji. Na takim odludziu, w taką pogodę i taki facet. Coś zdecydowanie poszło nie tak i ten wypadek musiał mieć jakieś większe konsekwencje.

— W sumie są nawet ciekawe — powiedziała i nadal uporczywie wpatrywała się w przyjemną fatamorganę.

Facet był wysoki i niesamowicie przystojny. Im był bliżej, tym bardziej było to widoczne. Rozpięta na piersi, czarna koszula, teraz całkowicie przemoczona, idealnie uwidoczniała precyzyjną rzeźbę mięśni jego klatki piersiowej.

— Jaki sześciopak — powiedziała i zagwizdała, a później roześmiała się.

Im bliżej był nieznajomy, tym widoczniejsza była jego fascynująca twarz. Idealnie zarysowana szczeka i niesamowicie seksowny, kilkudniowy zarost. Głęboko osadzone oczy, miały czarny kolor. Mroczne, agresywne, zajebiście ekscytujące. Włosy czarne i krótkie.

— Albo umarłam i poszłam do piekła, a to jest jakiś upadły anioł, albo żyję i mam cholernie piękny sen — szepnęła.

W tym momencie nie miała pojęcia, jaką opcję by wybrała, obie były dość przyjemne. Chłopak szedł w jej stronę pewnym, zdecydowanym krokiem i wpatrywał się w nią z jakimś przedziwnym skupieniem. Było w tym coś zwierzęcego, sam jego widok w jakiś sposób ją podniecał. Był coraz bliżej, a ona w pewnym momencie pomyślała, że on może być prawdziwy.

— Baby, show me, show me — zaczęła bezmyślnie, gdy stanął naprzeciw niej i wpatrywał się na nią bezczelnie.

— Co? — usłyszała jego głos, który przyprawił ją o dreszcze.

— Słucham? — zapytała po chwili, uświadamiając sobie, że facet jest prawdziwy.

— Co mam ci pokazać? — powiedział mierząc ją nieprzeniknionym spojrzeniem.

Zmrużyła oczy, znowu coś ją opanowało. On był teraz adrenaliną, którą chciała się poczęstować. A nawet zażyć dość dużą dawkę. Jego oczy były czarne i mroczne, a usta duże oraz nabrzmiałe. Nie mogła oderwać oczu od jego twarzy, a gdy już jej się to udało, powędrowała nimi niżej, na jego klatkę piersiową. W sumie to miała ochotę na jeszcze dalszy spacer.

— Nie wiem czy cokolwiek by mnie zainteresowało — powiedziała prowokująco.

— Jestem pewien, że czymś bym cię na pewno zainteresował — oznajmił i podszedł bliżej, a ująwszy ją pod brodę, skierował jej wzrok na swą twarz.

— Ja taka pewna bym nie była — powiedziała, unosząc brew.

Zobaczyła w jego oczach jakaś ekscytację, poruszenie. Przez chwilę przyglądał się jej w milczeniu, a później zrobił coś kompletnie dla niej nieoczekiwanego. Gdy poczuła jego usta w pierwszym momencie cofnęła się, ale on przyciągnął ją do siebie i objął stanowczym uściskiem. Odleciała, jeśli to był sen, to nie chciała już nigdy się obudzić.

— A teraz? — wyszeptał jej do ucha, a ona zadrżała.

— Co teraz? — zapytała, doskonale wiedząc, o co pyta.

— Coś cię zainteresowało? A może pokazać ci coś jeszcze? — Barwa jego głosu sprawiała, że dostawała dreszczy.

— Prowokujesz mnie? — zapytała.

— Tak — stwierdził bez ogródek.

— A jeżeli ja zacznę prowokować ciebie? — powiedziała i położyła dłoń na jego piersi. Zobaczyła jak zaciska szczękę, a gdy delikatnie wsunęła rękę pod materiał koszuli, ujrzała jak jego oczy pociemniały.

— Musiałabyś bardziej się postarać — usłyszała i zmrużyła oczy.

— Jak sobie życzysz — szepnęła i jednym szarpnięciem rozerwała mokry materiał. — Mogę jeszcze bardziej.

— Tyle wystarczy — powiedział i przyciągnąwszy ją do siebie, zaczął całować. — Jesteś całkiem skuteczna — mówił.

Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. To chyba działo się po raz pierwszy. Nigdy dotąd żaden facet tak na nią nie dział. Czasami miała na jakiś związek ochotę, ktoś jej się spodobał, więc brała sobie to, czego chciała, kiedy chciała i jak chciała. Ale nigdy nie działo się to w takim stopniu. Całowała go jak szalona. Sen czy nie sen, teraz miała jedynie ochotę się z nim kochać. Nawet tu, w tych kałużach i deszczu, który wciąż padał z takim samym natężeniem, sprawiając, że to co się teraz miedzy nimi działo, było jeszcze bardziej podniecające. W pewnym momencie poczuła jak zaciska swe dłonie na jej ramieniu i wrzasnęła z bólu.

— Co się stało? — zapytał odsuwając ją lekko. — Coś ci jest? Jesteś ranna? — usłyszała, gdy tylko zobaczył wypływającą z pod kurtki krew.

— Nie. Tak. To znaczy...

— Co ty tu w ogóle robisz? — zapytał, zdejmując jej kurtkę.

— Mogłabym zapytać cię o to samo — odpowiedziała, a on spojrzał na nią ze złością.

— Postaraj się teraz być poważna i konkretna. Potrafisz? — usłyszała i aż się zagotowała ze złości.

— Nie.

— Powiesz mi co ci się stało? Ktoś cię pobił? — zapytał, a ona parsknęła śmiechem.

— Pobił? Mnie? Nie ma takiej możliwości — odparła ze śmiechem, a on spojrzał na nią wściekle. — Wjechałam w coś samochodem.

— Miałaś wypadek? I zamiast powiedzieć o tym, to całujesz się ze mną? — usłyszała i spojrzała na niego ze złością.

— To ty mnie pocałowałeś — wrzasnęła wyrywając mu rękę.

— Chciałaś tego — wymamrotał. Poczuła jak ponownie chwyta ją za rękę, a później rozrywa materiał bluzki.

— Nie byłoby prościej ją zdjąć? — zapytała.

— A jak sadzisz?

— Sądzę, że jesteś zbyt nieśmiały na...

— Nie wiem, kim jesteś i skąd się tu wzięłaś, ale powiem ci jedno. Gdyby nie stan, w jakim teraz jesteś, to pokazałbym ci jak bardzo jestem nieśmiały. I jeżeli teraz masz jakiekolwiek wątpliwości, to rozwiałbym je wszystkie, gdybym już z tobą skończył — powiedział, wpatrując się w nią takim wzrokiem, że aż przełknęła ślinę.

— Dużo gadasz, mało robisz..

— Zamilcz wreszcie — przerwał jej, a później wziął ją na ręce i ruszył przed siebie.

— Gdzie mnie niesiesz?

— Boisz się? — usłyszała i opanowała ją złość.

Kim był ten facet, że i jakim cudem tak na nią działał? Swoim charakterem i postępowaniem sprawiała, że mężczyźni czuli przed nią jakiś respekt. Zawstydzała ich, a z drugiej strony cholernie pociągała.

— Drżę ze strachu — powiedziała.

— A byłem pewny, że powodem jest coś innego — usłyszała.

Dlaczego ten facet zawsze odbijał piłeczkę? Jakim cudem to mu się udawało? Czemu nie był taki jak inni? Ale czy tak naprawdę chciała, aby był taki jak inni?

— Czego byłeś taki pewny? — szepnęła zmysłowo, nachylając się do jego ucha. — Zdradzisz mi?

— Przy tobie niczego nie jestem pewny. Może tylko jednego — powiedział, a ona uśmiechnęła się pod nosem.

— Powiesz mi czy mam się domyślić? — zapytała.

— Tego, że jeszcze dziś będę się z tobą kochał i będzie to najlepszy seks w twoim życiu.

Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego. Jego słowa sprawiły, że zamarła i przez moment nie wiedziała, co ma powiedzieć.

— Nie byłabym tego taka pewna.

— Jeżeli sobie przypomnisz, to już raz cię w czymś upewniłem — usłyszała i zezłościła się.

— Nie powiedziałam, że...

— Nie musiałaś — przerwał jej, a ona zorientowała się, że wnosi ją do jakiegoś domu. — Boisz się? — usłyszała i zobaczyła jak przygląda jej się uważnie.

— A powinnam? — zapytała prowokująco, ale on widział, że w tym momencie obawa jest ostatnim uczuciem, które teraz czuła.

— Zawsze taka jesteś? — zapytał, a ona spojrzała na niego zdziwiona.

— Coś ci nie pasuje? — prychnęła jak kotka, a on uśmiechnął się pod nosem.

— O to chodzi, że właśnie mi pasuje — wyszeptał, a ona zadrżała.

W tamtym momencie nawet nie zwracała uwagi gdzie jest i jak wygląda dom, do którego ją przyniósł. Gdy postawił ją na ziemię przysunął się do niej tak blisko, że dokładnie czuła jego ciało. Co chwila oblewało ją gorąco, gdy wpatrywał się w nią takim wzrokiem.

— Co teraz? — zapytał, rozpinając guziki jej bluzki, którą już wcześniej podarł.

— Będę się z tobą kochała i będzie to najlepszy seks, jaki kiedykolwiek miałeś — powiedziała, a on uśmiechnął się i pocałował ją w nagie ramię.

— Jesteś pewna? — szepnął, a ona uniosła w górę brew i wsadziła dłonie pod materiał jego koszuli, a później jednym ruchem zsunęła ją z niego.

— Tak — wyszeptała zmysłowo. — A ty w to wątpisz? — zapytała i poczuła jak bierze ją ponownie na ręce i niesie do sypialni.

— Ja byłem tego pewien już w chwili, gdy tylko cię zobaczyłem — powiedział.

Później już niewiele mówili.

— Jak ty właściwie masz na imię? — zapytał, gdy leżeli nago, wyczerpani i niespokojni.

— Elle — powiedziała i spojrzała w jego czarne oczy, były niesamowite. — Masz papierosa?

— Przespałaś się z facetem, którego dopiero poznałaś, w jego mieszkaniu, do którego cię zaniósł, nawet nie wiesz, kim jestem, nie znasz mojego imienia i jedyne, czego chcesz, to papieros? — zapytał, a widząc jak wzruszyła ramionami, roześmiał się. — Rób tak dalej, a jeszcze się w tobie zakocham.

Mówiąc to wpatrywał się w nią takim dziwnym wzrokiem, że nagle oblało ją gorąco. Nigdy nie czuła niczego podobnego i teraz nie wiedziała czy to jej się podoba i czy tego chce.

— Muszę już iść — powiedziała, siadając gwałtownie, a później rozejrzała się wokoło. — Gdzie my właściwie jesteśmy? — zapytała.

— Nie mam pojęcia — powiedział, a ona parsknęła śmiechem.

— A tak na poważnie? Muszę wiedzieć jak daleko jest mój samochód.

— Elle, ja naprawdę nie wiem gdzie jesteśmy — usłyszała i zamarła.

— Co ty pieprzysz?! To chyba twoje...

— Zepsuł mi się samochód i szedłem do miasta, aby zadzwonić. Po drodze natknąłem się na dziewczynę, którą musiałem wyratować z opresji.

— Jaką dziewczynę? — zapytała głupio, a on odgarnął z jej policzka włosy.

— Na ciebie — szepnął i pocałował ją.

— Okay, ale czegoś tu nie rozumiem — powiedziała, odsuwając go od siebie delikatnie. — Gdzie my właściwie jesteśmy?

— Już ci powiedziałem, że nie wiem gdzie jesteśmy. Gdy tędy jechałem wyglądało to na jakiś motel, a gdy tu cię wniosłem, nie zawracałem sobie głowy sprawdzaniem gdzie jesteśmy. Miałem lepsze rzeczy do...

— Zwolnij, Romeo — przerwała mu. — Czy to znaczy, że wniosłeś mnie do jakiegoś obcego domu? — zapytała zaskoczona, a on uśmiechnął się i przytaknął. — Kurwa, zwariowałeś!? — wrzasnęła.

— Spokojnie, tu nikogo nie ma — powiedział i przytrzymał ją za rękę, gdy chciała wstać.

— Ale zaraz może być! — wrzasnęła, a on roześmiał się.

— Przepraszam — powiedział, a ona spojrzała na niego nic nie rozumiejąc. — To dom mojego przyjaciela. Faktycznie zepsuł mi się samochód, więc szedłem pieszo, spotkałem ciebie i zabrałem ze sobą.

Wpatrywała się w niego ze złością. Jedyne, co w tym momencie miała ochotę zrobić, to wyjść stąd i zostawić go samego, nie oglądać nigdy więcej. Z drugiej strony fascynował ją na tyle, że wszystko się w niej kłóciło. Do tej pory żaden facet nie potrafił za nią nadążyć, niektórzy jej się nawet w jakiś sposób obawiali. Była niczym lep, do którego ciągną wszystkie muchy, ale nie są w stanie ujść cało z tej imprezy, jaką był związek z nią. Spojrzała na niego z wściekłością, a później zamachnęła się i spoliczkowała.

— Nigdy sobie ze mnie nie... — zaczęła, ale nie dał jej skończyć tylko złapał ją za nadgarstki i uniósłszy ręce w górę, przycisnął do łóżka. Całował ją tak, że choć czuła wściekłość i najchętniej wydrapałaby mu oczy, to bez oporów poddawała się jego pieszczotom.

— Jeszcze nigdy nie spotkałem takiej dziewczyny jak ty — usłyszała i zacisnęła ze złością zęby.

Wolałaby, żeby siedział cicho. Z każdą minutą, była coraz bardziej od niego uzależniona, a to jej się nie podobało. Do tej pory żaden facet nie mógł za nią nadążyć i było jej z tym dobrze, nie miała ochoty niczego zmieniać.

— Zamknij się — warknęła.

— Czego się obawiasz? — zapytał, a ona westchnęła.

— Ja nigdy, niczego się nie obawiam, a teraz, jeżeli jesteś w stanie, to kontynuuj, spieszę się — powiedziała, a on roześmiał się.

— Gdzie się śpieszysz?

— Gówno cię to... — przerwała, gdy usłyszeli odgłosy dochodzące z pokoju obok.

Chłopak spojrzał na nią zaskoczony, a ona aż się zagotowała.

— Co? — zapytała jadowicie.

— Greg jest w Europie, miałem zająć się jego mieszkaniem — powiedział zakrywając jej usta swa dłonią, a ona ugryzła go tak, że ledwie powstrzymał się, aby nie wrzasnąć.

— Więc może już wrócił — mruknęła, zakładając pośpiesznie ubranie.

— Rano dzwonił z lotniska — powiedział, ubierając się pospiesznie. – W Holandii.

— Kurwa, ty idioto! Gdzie my jesteśmy do cholery?

Spojrzeli na poustawiane przy łóżku i na szafkach zdjęcia, na których była jakaś para w wieku sześćdziesięciu — osiemdziesięciu lat i popatrzyli na siebie, po czym parsknęli śmiechem.

— Wygląda na to, że pomyliłem domy, byłem tu tylko raz, jakieś trzy lata temu i pogoda była ładniejsza, a ja niezbyt trzeźwy — wyjaśniał. — Nie wściekaj się, tygrysico.

— Uważasz, że się wściekam? — zapytała i uśmiechnęła się szeroko. — Jak masz na imię? — dodała.

— Drake — usłyszała.

— A więc Drake, otóż dopiero się dowiesz, co znaczy „wściekasz" w moim wydaniu, gdy stąd wyjdziemy — oświadczyła.

— Chętnie się tego dowiem — powiedział i ponownie zaczął ją całować. — Nawet nie masz pojęcia, jak wielką mam na to ochotę. Ale najpierw stąd wyjdziemy i...

— I?

— I poszukamy właściwego łóżka — oświadczył, popychając ją w stronę okna.

— Potrzebujesz łóżka żeby...

— To jest urocze, jesteś niepowtarzalna, a ja zakochałem się w tych twoich złośliwościach, ale skup się wreszcie i wyjdźmy stąd — powiedział i wyskoczył przez okno. — Skacz — usłyszała.

— Myślisz, że będę skakać przez okno?

— Tak właśnie myślę. Chyba, że zamierzasz wyjść drzwiami — powiedział ze śmiechem, ale gdy zobaczył jak znika, przestał się śmiać. — Wariatka.

Była wściekła, w sumie w jego obecności wciąż była wściekła. A przecież odkąd go poznała minęło około dwóch, trzech godzin, z czego większość czasu spędzili kochając się.

— Chryste, co ja wyprawiam? — szepnęła sama do siebie.

Zachowywała się jak skończona kretynka. Zawsze podejmowała straszne decyzje, teraz jednak przebiła samą siebie. Mogła pozwolić się podwieźć któremukolwiek z tych idiotów, którzy jej to proponowali albo wziąć taksówkę. Gdyby chociaż nie prowadziła auta jak kretynka. Zarówno pogoda jak i droga, po której jechała, były fatalne. Wypity alkohol też nie był w tym przypadku dobrym sprzymierzeńcem. A ten cholerny Drake doprowadzał ją do.. zaklęła pod nosem. Do czego on ja mógł doprowadzać? Dwa orgazmy w ciągu godziny, to całkiem dobry wynik. Z jednej strony była wściekła, a z drugiej... cóż, mała ochotę na więcej.

— Ochłoń — szepnęła karcąco i wyszła z sypialni, wpadając na jakiegoś starszego mężczyznę, którego widziała na fotografiach.

— Kim pani jest? — usłyszała jego przerażony głos.

— Spokojnie — powiedziała, uśmiechając się. — Sprawdzam instalację?

— Słucham? Jaką instalacje? O czym pani mówi? — Facet był zdenerwowany.

— Zwykłą instalację. Nie wie pan co to jest instalacja? — powiedziała i ruszyła w stronę drzwi.

— Proszę się zatrzymać, zaraz zadzwonię po policję — powiedział i ruszył za nią. — Pewnie coś pani ukradła.

— W takim razie chodźmy to sprawdzić, może mi pan zrobić rewizję osobistą — westchnęła wytrącona z równowagi, a odwróciwszy się, skinęła w stronę sypialni, co sprawiło, że staruszek zrobił się czerwony na twarz. — Idziemy? — zapytała.

— Proszę się natychmiast wynosić! — krzyknął, a ona wzruszyła ramionami.

— Wedle życzenia — powiedziała i wyszła z domu.

Przed wejściem, oparty o ścianę budynku stał Drake, gdy tylko ją zobaczył roześmiał się.

— Co cię tak bawi? — zapytała.

— Co powiesz na mały przegląd instalacji w domu Grega? — odparł.

— Śpieszę się — bąknęła i zaczęła iść w stronę głównej ulicy, mając nadzieję, że złapie jakąś taksówkę.

— Elle, Elle... Elle... O czymś chyba zapomniałaś — usłyszała i przystanęła, przeklinając w myślach.

— Na dziś koniec seksu, poszukaj sobie... — przerwała, gdy usłyszała jego śmiech.

— Nie chcę się z tobą kochać — powiedział, a ona spojrzała na niego zaskoczona.

— Nie? A dlaczego? — zapytała i od razu pożałowała swoich słów.

Podszedł do niej i ujął jej twarz w dłonie, a później spojrzał na nią tak, że ponownie poczuła ogarniającą ją słabość. Czemu ten gość tak na nią działał? Nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło.

— Prawda jest taka, że mam na to szalona ochotę, jak nigdy dotąd. Najchętniej zabrałbym cię tam, gdzie bylibyśmy sami i nie wypuścił od siebie, co najmniej przez tydzień. Chciałabyś tego? — zapytał, a ona westchnęła zrezygnowana, co mogłaby mu powiedzieć, jak on i tak już to wiedział, wystarczyło na nią spojrzeć. — Najpierw jednak musimy coś zrobić.

— Pobawić się w ciuciubabkę? — zapytała zrezygnowana.

— Znaleźć warsztat — powiedział, a ona przypomniała sobie o samochodzie.

— Cholera – wrzasnęła. — Całkiem zapomniałam.

— Przestało padać. Jak bardzo zniszczone jest twoje auto? — spytał rzeczowo.

— Potrzebna laweta — mruknęła, a on westchnął.

— Spokojnie, zajmę się tym — oświadczył i rozejrzał się wokoło. — Dom Grega jest chyba na końcu tej ulicy.

— Po jaką cholerę mamy iść do jego domu. Nie mam zamiaru... — przerwał jej, kładąc swą dłoń na jej ustach.

— Zadzwonimy do warsztatu. Chyba, że masz ochotę chodzić po mieście i go szukać — powiedział, a ona zacisnęła szczękę i spojrzała na niego wściekle.

Dlaczego miał rację? To zawsze ona wszystkim się zajmowała i kontrolowanie sytuacji sprawiało, że czuła się pewnie. Jedynie Ian miał na nią jakikolwiek wpływ. Nigdy, żadnemu facetowi nie pozwoliła na podjęcie jakiejkolwiek decyzji. A teraz on mówi jej, co ma robić, jakim cudem czuła teraz przedziwna słabość i uległość?

Nic się nie odezwała tylko ruszyła we wskazanym przez niego kierunku. Dom jego przyjaciela był dość podobny do tego, w którym wylądowali. Gdy weszli do środka ona od razu rozejrzała się uważnie.

— Jesteśmy w dobrym miejscu? — zapytała, a on roześmiał się.

— Myślę, że nawet gdybyśmy trafili do niewłaściwego, to potrafiłbym sprawić, że nie przeszkadzałoby ci to i...

— Skończ — powiedziała krótko i spojrzała na niego chłodno.

— Dopiero mam zamiar zacząć.

— Zabawa później, teraz auto. Zbyt je kocham, aby tracić czas na pierdoły — powiedziała, a on złapał ją w pasie i przyciągnąwszy, pocałował.

— Sprawdzimy to? — usłyszała jego szept, w którym był jakiś drażniący jej ciało tembr.

— Kilka minut nas nie zbawi — powiedziała, strącając wszystkie rzeczy stojące na szafce tuż za nią.

______________________

fragmenty piosenki "Love Sex Magic"  Ciara ft. Justin Timberlake (media)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro