Rozdział 6 - [email protected]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od tego rozdziału zaczynają się maile, które Hell wysyłała do Gianluca i są dość specyficzne oraz chaotyczne, szczególnie te "pod wpływem". Umyślnie, gdyż chciałam oddać jej wewnętrzne przeżycia, ponieważ pisząc je brzmiała jak osoba niestabilna emocjonalnie.

___________________________

— Masz jakiś dziwny akcent — powiedziała po kilku minutach, które zamieniły się w godzinę.

— Dziwny? Zazwyczaj słyszę, że słodki, egzotyczny, podniecający, zmys..

— Ode mnie tego nie usłyszysz — przerwała mu i spojrzała na niego wyczekująco. — Mów, jestem ciekawa.

— Wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? — zapytał, a ona parsknęła. Nawet sobie nie zdawał sprawy, jak blisko niego teraz był.

— Piekło to mój chleb powszedni — powiedziała krótko, nie chcąc mu niczego wyjaśniać.

— Mój ojciec był francuzem — usłyszała po chwili.

— Więc jesteś w połowie Amerykaninem, a w drugiej żabojadem — stwierdziła, uśmiechając się pod nosem.

— Nie jestem w żadnej połowie Amerykaninem, urodziłem się tu i wychowałem, ale moja matka pochodziła z Rosji — powiedział, a ona gwizdnęła.

— Niezła mieszanka, dużo dziewczyn na to leci?

— Wszystkie — powiedział krótko, a ona parsknęła śmiechem.

— Jesteś bardzo pewny siebie. Posłuchaj, znam ten typ. Zaliczasz co popadnie i nie masz problemu ze zdobyciem jakiejkolwiek laski. Chcę żebyś wiedział, że ze mną tak nie będzie. To, co miedzy nami teraz było..

— Jest.

— To, co się między nami wydarzyło, to jednorazowa...

— Po pierwsze, to się nadal dzieje. Po drugie, to przy tobie tracę moją pewność siebie, a po trzecie, to kompletnie nie znam takiego typu dziewczyny jak ty i...

— Bez jaj, pełno jest takich...

— Zazwyczaj to pozerki.

— To wyobraź sobie, że ja też jestem pozerką — jęknęła, czując, że powinna jak najszybciej stąd wyjść.

— Okay, w sumie to nawet lubię pozerki — powiedział i parsknął śmiechem na widok jej wściekłej miny.

— Nie mam zamiaru...

— Przyjechałem na to zadupie, ponieważ przyjaciel poprosił mnie o pilnowanie jego domu, za cholerę nie mam pojęcia dlaczego, ale się zgodziłem. Poznałem tu zajebistą pozerkę, która przespała się ze mną nie znając nawet mojego imienia. Zachowuje się jak ja i sprawia, że...

— Przejdź do sedna — przerwała mu.

— Co tu robisz? — zapytał, a ona spojrzała na niego zdziwiona.

— Teraz leżę obok ciebie, po całkiem zadowalającym seksie, a za moment pojadę po samochód, który zostawię w warsztacie, później zamierzam...

— Wrócić do mnie i zostać tu ze mną przez kilka dni? — zapytał, a ona spojrzała na niego i otworzyła buzię, aby posłać go do wszystkich diabłów, ale pocałował ją, uniemożliwiając jej to.

— Być może zostanę do czasu, aż nie naprawią samochodu — szepnęła.

— A ja zadbam o to, abyś dobrze się bawiła — powiedział i wziął jeden z krawatów, które leżały rozrzucone przy komodzie, po czym przewiązał jej oczy.

— Co robisz? — wyszeptała drżącym głosem.

— Bawię się... — usłyszała i westchnęła — w ciuciubabkę...

†‡†‡†

To był jakiś dziwny dzień. Nie miał pojęcia, co się z nim działo, ale dosłownie go roznosiło. Chodził po pokoju i nie wiedział, co ze sobą zrobić. Lekarz, który do niego przyszedł, powiedział mu, że jeżeli będzie tak nadwyrężał nogę, to cała rehabilitacja pójdzie na marne. Był na tyle wściekły, że ledwie powstrzymał się przed wystawieniem doktorka za drzwi. Od samego rana wciąż myślał o Indze, wciąż bił się z myślami. Był już na tyle zdesperowany, że miał ochotę wyjść z kliniki i pojechać do niej. Ale, co to by dało. Poprosił o komputer i zaczął przeglądać portale w poszukiwaniu dziewczyny. Oczywiście było jej pełno. Dzięki związkowi z nim, stała się bardziej popularna, a teraz, po jego wypadku, jej notowania jeszcze bardziej wzrosły.

Wpatrywał się w kolorowe zdjęcia, z których uśmiechała się wdzięcznie, tym swoim wspaniałym uśmiechem, którego teraz tak bardzo mu brakowało. Fotografia jej z jakimś aktorem, na której widać było, że wychodzą rano z hotelu i artykuł, z którego wynikało, że spędzili tam całą noc, sprawił, że miał ochotę się rozpłakać. Od jakiegoś czasu nie odbierała od niego telefonów i nie miał z nią absolutnie żadnego kontaktu. W pewnej chwili pomyślał, że przecież mogła do niego napisać maila. Otworzył skrzynkę, 1753 wiadomości. Zaczął wywalać wszystkie reklamy i maile od pseudo przyjaciół, którzy zniknęli sprawiając, że poczuł się samotny jak jeszcze nigdy dotąd. Nie było, ani jednej wiadomości od Ingi. Mógł się tego spodziewać, przecież ona nigdy nie lubiła pisać. Wysłanie maila było zbyt meczące, nawet sms'y były dla niej wyczerpujące. Wolała wisieć na telefonie, wtedy miała wolne ręce i mogła bez problemu usiąść przed lustrem i poprawiać makijaż. Uśmiechnął się smutno i pomyślał, że jest głupim kretynem, ale naprawdę mu tego brakowało. Każdej z nią rozmowy, w której nie grzeszyła ani elokwencją, ani inteligencją. Jedynie próżność i zapatrzenie w siebie. Więc dlaczego nie mógł przestać myśleć o tej cholernej egoistce, dlaczego nie umiał przestać jej kochać?

Gdy miał już wyłączyć komputer zauważył, że miał mnóstwo maili z jakiegoś nieznanego adresu.

[email protected] — szepnął.

Kto to mógł być? Przez moment pomyślał, że to może Inga, ale zanim otworzył pierwszą wiadomość, od razu wygonił tą myśl, wiedząc, że jeden mail to byłoby wielkie poświęcenie z jej strony, a tych wiadomości było wiele. 20-30, może nawet więcej. Zjechał na sam dół i otworzył pierwszą z nich. Czytał, a im dalej się w to zagłębiał tym bardziej rozluźniał, a na jego twarzy pojawiał się uśmiech, coś, czego od dawna nie przywdziewał.


„Drogi panie Gianluca di Santis,

Piszę do pana z ogromną prośbą, właściwie nie jest taka ogromna. Powiedziałaby raczej, że to taka niewielka propozycja współpracy. Nie mam oczywiście na myśli motorcrossu, bo nie znam się na tym, a na motorze jeżdżę niewyczynowo. W sensie, że nim jeżdżę, ale się nie ścigam. Jedynie samochodami, ale nie w wyścigach, do tej pory nie próbowałam, ponieważ chyba aż tak dobra nie jestem. Jednak potrafię, co nieco, nie chwalę się oczywiście, lecz jeżdżę dość dobrze. Jednakże fachowcem nie jestem, tak jak pan. Mam na myśli motor, to znaczy samochód. Choć nie mam pojęcia i może samochodem też się pan ścigał. Jestem pewna, że jak nie, to również w tym byłby pan dobry. W wyszukiwarce nie widziałam pana zdjęć z samochodem, ale inne. W sumie przy samochodzie też były, ale przecież limuzyna raczej nie nadaje się do wyścigów. Ja jeżdżę moim ukochanym dodgem chargerem i polecam właśnie jego. Uwielbiam wykręcać na ręcznym i słuchać jego głosu. Oczywiście nie narzucam panu tego wozu, po prostu ja go kocham, pan może nawet kochać swoją limuzynę, też jest ładna. Ale nie mam pojęcia jak z tymi samochodami jest u pana i czy nie ogranicza się pan do motoru. I stąd moja niepewność. Z tego powodu moja propozycja nie dotyczy sportu, jakim jest motorcross, ani żadnych innych wyścigów.

Właściwie to chodzi mi o pana. Chciałabym pana wykorzystać do mej najnowszej pracy. Oczywiście zapłaciłabym panu odpowiednia kwotę, jeżeli wyraziłby pan zgodę abym użyła właśnie pana. Jest to dla mnie ważne, ponieważ długo pana szukałam, a właściwie nie pana, ale kogokolwiek, kto by do mnie przemówił. Oczywiście nie chodzi o rozmowę, bo przecież ze sobą nigdy nie rozmawialiśmy. Ciężko to wytłumaczyć, ale całe noce spędzałam szukając pana na wszystkie możliwe sposoby. Zaglądałam nawet na strony porno, bo przecież nie można nikogo dyskryminować. Oczywiście szukałam tam pana, ale nie twierdze, że tam pan był. Ani na portalach randkowych, bo przecież pan nie szuka kobiety ani mężczyzny. Ja również nie szukam i nie po to tam wchodziłam, absolutnie nie było to tym powodem, niech pan tak sobie nie pomyśli. Po prostu szukałam tam pana. Aczkolwiek nie tam pana znalazłam, proszę się nie obawiać.

Więc tak mniej więcej rysowałaby się moja prośba. Gdyby zdecydował się pan na współpracę, to uzgodnilibyśmy szczegóły i kwotę, jaką by pan zażądał za wykorzystanie pana. Oczywiście cena nie gra roli, ale trzeba byłoby jednak pana wycenić. Rozumiem, że nie robi pan niczego za darmo.

Uprzejmie dziękuję za rozpatrzenie mojej propozycji.

Pozdrawiam.

Hell Parker"


Wpatrywał się oniemiały w maila i zastanawiał się czy ktoś przypadkiem nie robi sobie z niego żartów. Hell Parker? Kto to do jasnej cholery mógł być?

– Wykorzystać mnie? Wycenić? Użyć? – powiedział i parsknął śmiechem.

Już dawno nic go tak nie rozbawiło. Od tak dawna nie czuł się zrelaksowany i spokojny, a miał przed sobą mnóstwo wiadomości od tej osoby. Uśmiechnął się, po czym wziąwszy na kolana laptopa, usiadł wygodnie na łóżku i zaczął czytać.


„Szanowny panie Gianluca,

To ja napisałam do pana przed momentem maila, który być może wydał się być niezbyt profesjonalny i precyzyjny, ale takim właśnie jest. Bynajmniej ten taki nie będzie, obiecuję, że skupię się na konkretach. Tamtego nie zdążyłam przeczytać, aby go poprawić, ponieważ przerwał mi Ian, on zawsze pojawia się tam, gdzie nie powinien i można w tym przypadku stwierdzić, że po jego stronie leży wina tego niezbyt profesjonalnego ujęcia mej współpracy z panem, gdyby się pan na nią jednak zdecydował, oczywiście nie nalegam, choć byłabym wdzięczna, bo naprawdę dość długo pana szukałam. Nawet pomyliłam dni, gdyż byłam pewna, że Ian przyjeżdża w piątek i on przyjechał w piątek, ale tak naprawdę to był czwartek, to znaczy ja byłam pewna, że jest to czwartek, ale tak jak nadmieniłam był oczywiście piątek, o czym poinformował mnie Ian. Przez to niczego nie ugotowałam, a on, gdy zobaczył wydruki, to prawdopodobnie pomyślał, że zwariowałam, ale oczywiście był w błędzie.

Muszę tu jeszcze przeprosić pana za to, że popełniłam kilka błędów, które oczywiście teraz poprawię. Doskonale wiem jak pan ma na nazwisko i pomyłka wynikła prawdopodobnie z powodu zwyczajnej literówki. Gianluca de Santis, tak się pan nazywa, wiem o tym, i przepraszam, że panu inaczej napisałam, ale pan przecież zna swoje nazwisko. I wiem dokładnie, że ściga się pan nie w motorcrossie, ale w motocrossie. To również literówka, Ian mi powiedział. To znaczy on mi powiedział, że motocross to ta dyscyplina sportowa. Oczywiście wcześniej mi powiedział, tego maila nie czytał. I o literówce nic nie wie, a ja panu obiecuję, że się nigdy nie dowie. To jest korespondencja prywatna i rozumiem pana obawy o przedostaniu się do prasy. Ian nie jest z prasy, jest tylko reżyserem. I oczywiście nie chciałam panu sprzedać mojego dodga. Kocham go i nigdy bym się z nim nie mogła rozstać. I w sumie to woli pan motory, a ja swojego już nie mam, gdyż wjechałam nim w drzewo i był w takim stanie, że nie nadawał się do naprawy, ale to było zajebiste przeżycie, choć trochę bolało.

Więc jakby mógł mi pan odpowiedzieć czy da się pan wykorzystać, to byłaby wdzięczna za zgodę. Będę czekała na pana decyzję.

Pozdrawiam

Hell Parker"


Spoglądał na monitor z uśmiechem. Co ta dziewczyna mu właściwie proponowała? Chciała się z nim przespać? Dość często miewał takie propozycje, ale nigdy w mailu i nigdy takie...

— Urocze — szepnął i westchnął.

Pomyślał, że być może dziewczyna jest pijana i stąd taka forma tej wiadomości. Sam nie wiedział, co o tym myśleć, na początek postanowił przeczytać wszystkie wiadomości. Ich treść była tak zabawna, że robiło mu się ciepło, gdy otwierał kolejną. I o ile dwie poprzednie sprawiły, że pomyślał, iż ona pisze pod wpływem alkoholu, to już w trzeciej miał okazję przeczytać faktycznie jej maila, którego istotnie pisała pod wpływem alkoholu. I to była powalająca esencja, pod każdym względem. Zarówno treści jak i składni zdań. Był tak rozkosznie otumaniony, wynurzeniami tej dziewczyny, że gdy zadzwonił jego telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się imię Ingi, początkowo miał ochotę odrzucić połączenie i oddzwonić później. Jednak szybko się otrząsnął.

— To ty skarbie — szepnął z nadzieją i usłyszał jej słodki głos.

Jednak jego radość trwała krótko, a w miarę rozmowy on pogrążał się w coraz większym smutku. Gdy rozłączyła się, on żałował, że w ogóle odebrał telefon. To, czego od niego chciała, dobiło go. Zamknął laptopa, nie przeczytawszy do końca maila i odrzucił go na podłogę. Wszystko gdzieś odeszło, a on odciął się od rzeczywistości, nawet od Hell Parker, dziewczyny, która oczekiwała na jakąkolwiek wiadomość od niego. Miało jeszcze minąć kilka dni, zanim ponowne wrócił do maili od nieznajomej dziewczyny. A to, co wtedy z tego miało wyniknąć, zaskoczyło zarówno ją, jak i jego.

†‡†‡†

— Ian, nie mam pojęcia, o czym w ogóle mówisz — powiedziała i poszła do kuchni po piwo.

Otworzyła lodówkę i wsadziła do środka głowę, miała ochotę wrzeszczeć. W danym momencie była rozkojarzona całą tą sytuacją z Gianluca, a jakby tego było jeszcze miało, Ian poruszył temat tabu, co nie było jej na rękę. Co powinna teraz zrobić? Zdawała sobie sprawę, że zmiana tematu będzie w tym momencie trudna, ponieważ on nawet jeszcze dobrze nie zaczął. Czy powinna mu o wszystkim opowiedzieć? Nie miała pojęcia czy chciała, czy była na to gotowa. Odsunęła to wszystko od siebie, zapomniała. Pogodziła się i uciszyła w sobie. Było jej tak dobrze, nie chciała już do tego wracać, nawet we wspomnieniach.

Wyjęła dwie butelki piwa i wróciła do salonu. Otworzyła jedną z nich zahaczając kapslem o kapsel i podała Ianowi. Drugą otworzyła o parapet okienny i spojrzała na niego wzrokiem dawnej Hell.

— Jesteś pewien, że chcesz wiedzieć? — zapytała, a on spojrzał na nią i napił się piwa.

— Jeszcze nie wiem. Odpowiem ci na to pytanie jak już cię wysłucham — odparł, a ona westchnęła i podeszła do okna.

Stała i wpatrywała się w padający za oknem deszcz. Zrobiło się już szaro. Tak jak wtedy — pomyślała — tamtej nocy, gdy on wynurzył się z deszczu. Bo przecież dosłownie tak było.

— Zabiłam go... — wyszeptała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro