| ja, ty i on |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Joshua rzadko miewał gorsze dni. Jednak jak już tak było, któryś z przyjaciół przychodził poprawić mu humor. Obejrzeć film, zjeść coś czy po prostu pogadać.
Najczęściej był to Seugnkwan, Hansol, Jeonghan albo Seungcheol.

Tym razem przeżywał ciężki dzień samotnie, przeklinając łzy, które nie mogły wypłynąć z jego oczu.

Dwójka przyjaciół miała swoje własne problemy sercowe, z czego jeden uciekł przez nie na inny kontynent. Trzeci nie mógłby mu pomóc, nie w tej sprawie. A do czwartego nie miał ochoty się odzywać. Może bał się, może martwił, że to odrzuci, ale za nic nie potrafił do niego zadzwonić. Nie po tym co zrobił.

Czuł się jak nastolatka ze złamanym sercem, płacząca po chłopaku, który nigdy jej nie zauważy. Dla którego jest jedynie kolejną zwykłą dziewczyną, on dla niej księciem z bajki. Dwa różne światy.

Jednak Seungcheol nie ignorował Josha. Wręcz przeciwnie, poświęcał mu tak dużo uwagi, może nawet więcej niż swojemu chłopakowi. Troszczył się, martwił, dbał z całych sił o swojego przyjaciela.

I w tym leżał problem.

–Głupek..– Hong uderzał otwartą dłonią w czoło, jakby to miało wybić mu z głowy dziwne uczucia do drugiego chłopaka–Czemu on, Jisoo? Czemu akurat on?

Chciał być dobrym hyungiem, wspierać Seungkwana w tym, żeby udało mu się wyrzucić z myśli Hansola, mimo że sam nie potrafił tego zrobić. Był starszy, a tak samo głupi.

–Siedzimy w tym razem, Kwan..– zaśmiał się smunto, a uśmiech walczył na ustach z grymasem płaczu. Widział, że sam wybrał sobie taki los i to najbardziej to dobijało.

Czasami było dobrze, spędzał czas z Cheolem, wmawiając sobie, że on jest na miejscu Jeonghana i to na niego Choi patrzy jak na największy skarb świata. Czuł się kochany, potrzeby. Czuł, że jego książę przyszedł to uratować.

Jednak częściej wyglądało to w inny sposób. Częściej Seungcheol spędzał czas z Hanem, jego traktując jak swoją księżniczkę. Wtedy Joshua zmieniał się w jedynie przyjaciela. Nic więcej, ale i nic mniej. Pozycja najlepszego kumpla była dobra, ale niewystarczająca.

Nie dla Josha, którego serce w tamtych chwilach było przekute milionem ostrzy.

coups: już ci przeszło??

coups: powiesz mi co się stało??

coups: joshua proszę nie ignoruj mnie

jisoo: przepraszam za wczoraj

Zabawne, miał nie odpisywać, nie odzywać się, zapomnieć. Jednak to wszystko runęło, wraz z jedynie kilkoma wiadomościami od bruneta. Czuł się naprawdę głupi. Czuł jak pogrąża się jeszcze bardziej, z każdą sekundą psując to nad czym tak ciężko pracował.

coups: o co chodziło?

coups: zrobiłem coś źle?

jisoo: nie spokojnie

jisoo: miałem gorszy dzień to wszystko

coups: to źle że się przyjaźnimy?

jisoo: nigdy tego nie powiedziałem

coups: coś z hanem?

coups: pokłóciliście się?

coups: myślałem że byliście przyjaciółmi

Kochał Jeonghana. Naprawdę kochał go całym sercem, był dla niego przyjacielem, na którego zawsze mógł liczyć. Nie miał mu za złe, że umawia się z Cheolem. Jego szczęście było najważniejsze, jednak nadal coś kuło Josha od środka.

jisoo: nadal jesteśmy głupku

jisoo: jeonghan nie ma z tym nic wspólnego

jisoo: znaczy może trochę ma

jisoo: nieważne

coups: a my nadal jesteśmy przyjaciółmi?

copus: shua?

coups: nie lubisz mnie??

Joshua zagryzł wargę, starając się powstrzymać łzy. Na usta cisnęło mu się tyle słów, tyle wyznań. Chciał zadzwonić do chłopaka po drugiej stronie i wykrzyczeć mu wszystko, ale wiedział, że nie może. Bo są przyjaciółmi, a przyjaciele nie robią takich rzeczy.

jisoo: właśnie w tym problem

coups: ??????

jisoo: że cię lubię

coups: uff

coups: już się bałem

coups: ale czekaj

coups: JOSHUA

coups: chyba nie mówisz że

coups: jestem idiotą joshua tak bardzo cię przepraszam

coups: nie wiedziałem

coups: skąd miałem wiedzieć

coups: przepraszam

coups: nie chcę cię stracić

[nieodczytane]

___________
mam zaczetych miliony ff, pomysłów jeszcze więcej a i tak kończę na jednym rozdziale

następne rozdziały będą trochę inne, ale ogółem zbliżamy się do końca

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro