R 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Luna zasnęła jakąś godzinę później, ale była tak oparta o mnie, że bałem się ruszyć, żeby jej nie obudzić...

[28.01.2003]

Obudziłem się na kanapie, w salonie... Luna nadal spała oparta o mnie.

– Panie Jackson, muszę podać Lunie kroplówkę – podeszła do nas lekarka – Więc ona musi być w pokoju i leżeć.

– Jeśli się ruszę, to się obudzi.

Usiadła po drugiej stronie Luny i delikatnie wsunęła dłoń między głowę Luny, a moje ramię, a drugą na wysokości talii Luny.

– Przytrzymam ją, żeby nie poczuła, że Pan się ruszy, a Pan niech ją zaraz przeniesie do jej pokoju...

Jakimś cudem przeniosłem Lunę bez obudzenia jej.

Obudziło ją dopiero podłączenie kroplówki.

– Śpij... – pogładziłem ją po głowie...

– Tato, kupisz mi psa?

– Jakiego tylko zechcesz...

– Samojed albo Husky...

– Jasne... wolisz psa czy suczkę?

– Suczkę...

– Myślę, że pies poprawi jej samopoczucie, przynajmniej psychiczne. – stwierdziła lekarka.

– Też tak sądzę – stwierdziłem...

Lekarka zaczęła czegoś szukać wśród leków Luny... stała tyłem do mnie...

Mimowolnie spojrzałem na jej tyłek.

Usłyszałem cichy śmiech Luny, więc spojrzałem na nią...

– Co cię bawi?

– Twoja mina...

– W sensie?

Pokazała o co chodzi... sam zacząłem się śmiać...

Zajmująca się nią lekarka miała jakieś 35 lat... była około 10 lat młodsza ode mnie...Luna miała rację... powinienem kogoś znaleźć, a ta lekarka wpadła mi w oko...

Kiedy znalazła to, czego szukała i podała to Lunie, wyszła do łazienki.

– Tato, ona ci się podoba, prawda?

– Twoja lekarka? Owszem, jest ładna.

– Tato, widziałam, jak na nią patrzysz...

– Tak, podoba mi się. Zadowolona?

– Zagadaj do niej...

– Jestem z 10 lat starszy... ty myślisz, że nie da mi kosza?

– Spróbuj chociaż...

》Luna

Tata nie wiedział, że rozmawiałam z Vienną, moja lekarką...

Pytałam ją, czy jej druga połówka nie będzie zazdrosna, że Vienna tu mieszka. Tym sposobem dowiedziałam się, że jest sama i mieszka z matką.

Więc zapytałam ją, kiedy była zakochana pierwszy raz. Odparła, że miała 15 lat gdy będąc już fanką mojego taty, się w nim zakochała, ale wiedziała, że on ma już dziecko i żonę... I że się zakochała 20 lat temu.

Wiedziałam więc, że mało, że woli facetów, to, to właśnie tata, się jej podobał...

Spojrzałam na tatę.

– Spróbuj... Ja czuję, że masz szansę...

Vienna wróciła...

》Michael

Spojrzałem na lekarkę.

– Pani doktor, możemy porozmawiać?

– Tak... – uśmiechnęła się.

Poszliśmy do pokoju, który aktualnie stanowił gabinet lekarski.

– O co chodzi? – zapytała.

– Zacząłbym od tego, że zapowiada się, że długo będzie tu pani pracować, więc chciałem zaproponować przejście na ty. Michael – wyciągnąłem do niej rękę.

– Vienna – podała mi rękę.

– Piękne imię – pocałowałem jej dłoń... – Vienna, miałbym dla ciebie propozycję.

– Jaką?

– Ostatnio mój lekarz odszedł z pracy, bo wyszły na jaw jego przekręty i stracił prawo do wykonywania zawodu... chciałbym Ci zaproponować jego posadę.

– Co miałabym robić?

– Jaką masz specjalizację?

– Lekarz medycyny rodzinnej i lekarz onkolog dziecięcy.

– No więc najprościej mówiąc, żebyś tu została po wyleczeniu Luny, jako lekarz rodzinny. W sensie dla mnie i dla Luny... widziałem już, jak pracujesz, i uważam, że jesteś godna zaufania.

– Dziękuję, to bardzo miłe... chętnie przyjmę tą ofertę... Ale chciałam jeszcze tylko zapytać o zarobki.

– Tu myślę, że dogadamy...

– Dobrze

– Vienna, długo już leczysz?

– 10 lat jako lekarz rodzinny i 4 jako onkolog. Rok dokształcania...

– Co cię zainspirowało do zostania lekarką?

– Mam za autorytet kogoś, to większość życia poświęcił na pomoc potrzebującym... zdecydowanie to on mnie zainspirował...

– Masz kogoś? W sensie, nie zrozum mnie teraz źle... chodzi mi o to, czy nikt nie będzie zazdrosny, że tu mieszkasz...

– Nie. Mieszkam z matką.

– Dobrze wiedzieć, że mój kaprys, na leczenie córki w domu, nie rujnuje ci związku.

– Jestem zakochana, ale wiem, że on mnie nigdy nie pokocha... porostu jesteśmy z dwóch różnych światów, a na dodatek jest 10 lat starszy.

Usłyszałem, że przyszła mi wiadomość.

– Przepraszam cię na moment...

Odczytałem... To Luna.

"Vienna cię kocha. Jest twoją fanką"

Zgasiłem ekran i spojrzałem na Viennę.

– A może jest inaczej, niż myślisz i ty mu się też podobasz?

– Gdyby tak było, to by mi to okazał... Ale z drugiej strony, co celebryta jego pokroju może widzieć w lekarce... powiedz mi? Sam jesteś celebrytą tej kategorii.

– Powiem ci co. Piękna kobietę. – pogładziłem ją po policzku – Wierzysz w czytanie w myślach?

– Tak.

– Mówiłaś o mnie prawda?

– Czytasz mi w myślach?

– Można tak powiedzieć...

– Tak, o tobie.

To mi starczyło... zatkałem jej usta pocałunkiem... Nagle mnie odepchnęła.

– Przestań, nim ktoś nas przyłapie...

– Zawsze możemy się tu zamknąć...

– Jestem w pracy.

– Wiem, ale pracujesz u mnie, więc nie musisz się bać, że stracisz pracę.

– Czyli tak? Czyli zaproponowałeś mi pracę, żeby mnie szantażować!

– Nie prawda.

– To po co?

– Żeby cię zatrzymać tutaj.

– Czyli nadal dla seksu!

– Na tym mi nie zależy. Ja się zakochałem. Po prostu, chcę móc na ciebie patrzeć, ciągle...

– To i tak jest jednoznaczne z seksem.

– Zapytam inaczej. Chcesz, żeby było?

– Co, jeśli powiem 'tak'?

– To się dowiesz, że wcale nie jesteśmy z dwóch różnych światów...

– Jesteś natrętny.

– Jeśli tak uważasz... – ruszyłem w stronę drzwi – wiedziałem, że dziewczyna, 10 lat młodsza ode mnie, mnie nie zechce... Po co ja się starałem? – rzuciłem tylko wychodząc...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro