that's my bed!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

    Po kolejnym męczącym dniu w pracy spędzonym na przyjmowaniu miliona podań oraz wypełnianiu stosu nikomu niepotrzebnych papierków, Seokjin pragnął tylko jednego – zakopać się w ciepłej pościeli i przespać cały weekend w spokoju. Kiedy otwierał drzwi do mieszkania, które dzielił razem ze swoim przyjacielem ze studiów, myślami już leżał w wannie wypełnionej gorącą wodą, lecz ciche dźwięki trąbki, dobiegające z jego pokoju, natychmiast przywróciły jego umysł na ziemię. Zamknął za sobą drzwi i ściągnął buty, podejrzliwie rozglądając się po kuchni oraz salonie, a kiedy nie dostrzegł nigdzie znaków obecności Namjoona, skierował się prosto do sypialni.

    Jasne drzwi pozostawały nieco uchylone, a przez niedużą szparę Seokjin mógł idealnie dostrzec rozsypane na poduszce, ciemne włosy osobnika, który bezczelnie leżał na jego łóżku. Brunet westchnął z niedowierzaniem i z całej siły pchnął drzwi, przekraczając próg pokoju. I był już gotów, aby nawrzeszczeć na swojego przyjaciela za to, że ten postanowił znów zabłądzić do jego sypialni, kiedy raptem zamarł, zbity z tropu.

    Ciemnowłosy chłopak (który wcale nie był Namjoonem) zerknął na niego przelotnie znad trzymanego w dłoniach komiksu (należącego do Seokjina, tak nawiasem mówiąc), po czym powrócił do czytania, po chwili jednak sam również zastygł bez ruchu i znów spojrzał na rozzłoszczonego Jina ogromnymi z przerażenia oczami.

    — K–kim jesteś? — zawołał, podnosząc się do siadu i odrzucając komiks na łóżko.

    Seokjin uniósł brwi i założył ręce na piersi, przyglądając się uważnie nieznajomemu.

    — To ja powinienem cię o to zapytać — rzucił ostro, lecz kiedy dostrzegł w oczach młodszego zagubienie, natychmiast zmienił ton na nieco milszy. — Jak się tu dostałeś?

    — Namjoon–hyung mnie wpuścił — odparł szybko szatyn, zagryzając w nerwach dolną wargę. — Obiecał, że będę mógł tu zamieszkać na jakiś czas — dodał.

    Seokjin wpatrywał się w niego bez słowa, usiłując przypomnieć sobie jakąkolwiek rozmowę z Namjoonem na temat nowego współlokatora, ale jego wspomnienia nijak nie chciały z nim współpracować. Postanowił, że od dziś zacznie słuchać tego, co Joon ma mu do powiedzenia, aby następnym razem uniknąć tak dziwnej sytuacji.

    — To wszystko przez ten jego filozoficzny bełkot — mruknął do siebie Seokjin, kręcąc głową, po czym odetchnął głęboko, rozglądając się po pokoju. — Gdzie jest ten nicpoń? — zapytał, zawieszając spojrzenie na siedzącym przed nim chłopaku, który popatrzył na niego jakoś dziwnie. — Co? Powiedziałem coś nie tak?

    Szatyn wzruszył niedbale ramionami, uśmiechając się niewinnie, i potrząsnął głową, aby odgonić wpadającą mu do oczu grzywkę, a Seokjin musiał przyznać, że wyglądał dość... uroczo?

    — Zamknął się w pokoju jakiś czas temu, ale pozwolił mi się tu w międzyczasie rozgościć — odparł chłopaczek, odzyskując pewność siebie, i bezceremonialnie rzucił się na łóżko Seokjina, znów biorąc do ręki komiks.

    Kim przypatrywał się szatynowi jeszcze przez moment, wsłuchując się w kojące dźwięki trąbki wydobywające się ze starego gramofonu stojącego na komodzie, a po chwili otrząsnął się z szoku.

    — Dlaczego więc nie pójdziesz na kanapę? — zapytał, starając się nie brzmieć niemiło, i wskazał ręką w stronę salonu.

    Szatyn popatrzył sceptycznie w tamtym kierunku, a następnie westchnął cicho, powracając spojrzeniem do trzymanego w rękach komiksu.

    — Twoje łóżko jest wygodniejsze... hyung — powiedział z zadowoleniem, po czym uśmiechnął się rozbrajająco, co wywołało u Seokjina nieco sprzeczne emocje – z jednej strony miał ochotę zrzucić tego dzieciaka na podłogę i pokazać mu, kto tu rządzi, a z drugiej nie potrafił tego zrobić, ponieważ zdążył poczuć do niego jakąś dziwną sympatię.

    Westchnął ze zrezygnowaniem, kucając przy komodzie, i zaczął wybierać dla siebie jakieś czyste ubrania, które zamierzał włożyć po gorącej kąpieli, delikatnie stukając przy tym palcami w rytm wydobywającej się z gramofonu melodii.

    — Kind of Blue, hm? Masz dobry gust, dzieciaku — rzucił, trzaskając szufladą, po czym skierował się w stronę drzwi.

    — Ty też, staruszku — zaśmiał się cicho młodszy, na co Seokjin gwałtownie odwrócił się w jego stronę, posyłając mu mordercze spojrzenie, i już chciał coś odpowiedzieć, kiedy szatyn popatrzył w jego stronę z ogromnym uśmiechem na ustach i dodał: — Tak w ogóle to jestem Jungkook.

    A Kim wypuścił wstrzymywane ze złości powietrze i zaraz również nieco się uśmiechnął, bo coś w sposobie bycia szatyna sprawiało, że Jin nie umiał się na niego złościć.

🐰

    Pokój Namjoona był nieco mniejszy, panował w nim mrok, a w powietrzu zawsze unosił się zapach kawy wymieszany z tanią wodą kolońską. Seokjin westchnął pod nosem, mierząc wzrokiem przygarbionego chłopaka okupującego niewygodne krzesło, i podszedł do okna, aby zamaszystym ruchem odsłonić zasłonkę i je otworzyć. Nagły podmuch wiatru strącił z biurka Namjoona kartki i rozwiał je po całym pokoju, na co młodszy chłopak jęknął głośno, wyciągając z uszu słuchawki i posyłając Jinowi zirytowane spojrzenie.

    — Hyung, dopiero co je poukładałem — westchnął, po czym przechylił się na krześle, aby pozbierać latające świstki.

    Seokjin jedynie uśmiechnął się przepraszająco i postawił na drewnianym blacie mężczyzny kubek z parującą kawą.

    — Nie zapomniałeś przypadkiem o czymś? — zapytał go Jin, po czym sam zabrał się za zbieranie zapisanych zgrabnym pismem Namjoona kartek.

    — Oddałem ci moją część czynszu — mruknął szatyn, spoglądając na Seokjina ze zmarszczonymi brwiami, i poprawił zsuwające się z jego nosa okulary. — Sprzątnąłem z łazienki swoje ubrania — dodał, zerkając w stronę piętrzącej się na łóżku góry ciuchów. — I naprawiłem klamkę przy oknie w kuchni — powiedział dumnie, prostując się na krześle, po czym odebrał z rąk Seokjina resztę notatek i odwrócił się do biurka, wzdychając.

    — Jaką klamkę? — zdziwił się Jin. —Przecież nie była... — urwał nagle, spoglądając na zawstydzonego Joona podejrzliwie, i westchnął ciężko, przewracając oczami. — Nieważne, nie o to mi chodzi. Chciałem tylko powiedzieć, że ten twój Jungkook przywłaszczył sobie moje łóżko, a oprócz tego przed chwilą przyłapałem go, kiedy wyjadał moje ulubione płatki — burknął Jin, wydymając wargi i spoglądając w stronę przymkniętych drzwi.

    — Mój Ju...? O kurde, Jungkook! — zawołał Namjoon, prostując się tak nagle, że w krześle coś cicho strzyknęło, na co Jin się skrzywił. — Zapomniałem o nim. Nie masz nic przeciwko, prawda, hyung? — zapytał okularnik, spoglądając na starszego z nadzieją w oczach. — To znajomy brata znajomej mojej siostry, krótko mówiąc: znam go od małego. Zadzwonił do mnie dziś rano i powiedział, że nie ma się gdzie podziać, więc obiecałem mu, że go tu przechowamy. Tylko na jakiś czas — sprecyzował szybko i złożył ręce w proszącym geście. — Mogę płacić jego część czynszu — dodał, uśmiechając się lekko.

    Seokjin jedynie machnął na niego ręką i wyszedł z pokoju, wzdychając ciężko, a kiedy tylko zamknął za sobą drzwi do sypialni Namjoona, w oczy rzucił mu się przerażający obraz.

    — Hej, to mój kubek! — zawołał, posyłając siedzącemu na kanapie Jungkookowi mordercze spojrzenie.

    Jeon drgnął w miejscu i spojrzał przepraszająco w kierunku starszego, ściskając w dłoni czarne naczynie w różowe kropki i uśmiechając się przy tym niewinnie; Seokjin miałby ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z twarzy, gdyby nie to, że była ona dość atrakcyjna.

🐰

    Zapadnięcie w długi oraz odprężający sen było jedynym, o czym w tej chwili marzył Seokjin, lecz upragniony odpoczynek najwidoczniej nie miał aktualnie ochoty do niego przybyć. Mężczyzna westchnął, po raz chyba już setny poprawiając pod głową poduszkę, która jak jeszcze nigdy wydawała mu się dziś wyjątkowo niewygodna. Liczenie owiec było bez sensu, wstawanie po ciepłe mleko wydawało się zbyt męczące, a opowiadanie sobie samemu dowcipów okazało się wyjątkowo głupie i zdecydowanie bardzo niepomocne, ponieważ tylko go rozbawiło i bardziej rozbudziło.

    Zbyt zajęty namawianiem swojego mózgu do zaprzestania odkopywania starych żartów i zajęcia się snem, Seokjin nie usłyszał skrzypnięcia drzwi ani cichych kroków i dopiero, kiedy ktoś wpakował się pod jego kołdrę, dotykając jego nogi zimną stopą, szeroko otworzył oczy ze zdziwienia. Spojrzał w stronę intruza, który odważył się zakłócić jego spokój, i aż zamarł, kiedy zorientował się, że był to...

    — Jungkook–ah? — zapytał szeptem, wpatrując się w ogromne, przestraszone oczy młodszego. — C–co tu robisz? — zawołał nieco głośniej, przytulając się plecami do ściany.

    Zmieszany chłopak szczelniej okrył się kołdrą, uśmiechając niepewnie.

    — Namjoon–hyung strasznie chrapie i się rozpycha, poza tym zabrał całą kołdrę dla siebie i jest mi zimno — wyjaśnił, krzywiąc się nieco, a jego lodowata stopa znów otarła się o łydkę Seokjina, jakby na potwierdzenie jego słów. — Mogę zostać z tobą, hyung? Masz większe łóżko — zaznaczył, wlepiając w starszego proszące spojrzenie.

    Kim z trudem przełknął ślinę i odwrócił wzrok od Jungkooka, wzdychając ciężko. Chłopak co prawda miał rację – łóżko Seokjina zdecydowanie było większe, a Namjoon... cóż, jego chrapanie słychać było nawet przez ścianę – ale ten pomysł nadal wydawał się Jinowi nieco dziwny. Niepewnie zerknął w stronę szatyna i to był błąd, ponieważ Jungkook nadal patrzył na niego swoimi ogromnymi oczami, w wyczekiwaniu przygryzając dolną wargę i wyglądając przy tym...

    — A co jest nie tak z kanapą? — zapytał Seokjin, wlepiając wzrok w sufit, i odetchnął ciężko.

    — Jest niewygodna, już to dziś ustaliliśmy, hyung — jęknął niecierpliwie Kookie, wiercąc się, przez co jego stopa znów otarła się o łydkę Seokjina.

    — Dobra — zgodził się Kim, czując, jak jego serce bije dziwnie szybko. — Możesz zostać, ale nie masz prawa przekroczyć swojej połowy — zaznaczył, spoglądając na młodszego i oczekując potwierdzenia, że przystaje on na takie warunki, jednak doczekał się tylko wydęcia przez niego policzków.

    — Co do tej połowy, hyung, to... Bo chodzi o to, że... — Podrapał się w głowę, uśmiechając niepewnie. — Nie lubię spać od brzegu — powiedział w końcu, przyciskając trzymaną w zaciśniętych dłoniach kołdrę do ust.

    Seokjin zmierzył go dziwnym spojrzeniem, mrugając szybko, po czym westchnął głośno z rezygnacją opuszczając ręce na pościel.

    — Okej — powiedział w końcu i odgonił młodszego nieco w bok, a następnie przesunął się na środek łóżka, robiąc dla Jungkooka trochę miejsca przy ścianie.

    Szatyn posłał mu uroczy uśmiech, przez który jego nos pokryły malutkie zmarszczki, i niemalże przeturlał się po Jinie na drugą stronę, uderzając go przy tym kolanem w żebra, na co starszy zawył cicho z bólu.

    — O kurcze. Przepraszam, hyung. Nie chciałem — szepnął Jungkook, szybko kładąc swoją chłodną dłoń na klatce piersiowej Seokjina i masując nią obolałe miejsce.

    A Kim na moment wstrzymał oddech, po czym prędko strącił rękę młodszego i odsunął się do krawędzi łóżka, owijając swoją częścią kołdry. Po chwili poczuł, jak Jungkook niepewnie przysuwa się w jego stronę, usiłując zachować jak najwięcej ciepła pod nakryciem.

    — Hyung — szepnął cicho szatyn, wiercąc się niespokojnie, na co Jin odpowiedział mu cichym mruknięciem. — Tak właściwie to nie podziękowałem ci za to, że mnie nie wyrzuciłeś. Wiesz, może i jesteś stary...

    — Yah! Nie jestem stary! — oburzył się Seokjin, z furią odrzucając z twarzy kołdrę i wywołując tym u młodszego uroczy chichot. — Jeśli już, to dojrzały — zaznaczył, spoglądając na Jungkooka z chęcią mordu w oczach.

    — Nie jesteś ani trochę dojrzały, hyung. Dojrzały człowiek nie opowiada przy kolacji tak wielu beznadziejnych żartów, myśląc, że są dobre — zaśmiał się Jungkook.

    — Kiedy one dobre — upierał się Kim, czując się nieco obrażony.

    — Ani trochę, hyung. — Jungkook nie dawał za wygraną, widocznie będąc zadowolonym z tego, jak bardzo jego słowa dotknęły Jina.

    — Ciesz się, że leżysz od ściany, bo inaczej bym cię stąd wykopał — oznajmił z powagą w głosie brunet, spoglądając ukradkiem na roześmianą twarz młodszego, po czym odwrócił się do niego plecami, fukając pod nosem, i kiedy już wiedział, że Jungkook nie zobaczy jego twarzy, sam się uśmiechnął, poprawiając poduszkę pod głową.

🐰

    W pewnych momentach swojego życia Seokjin bardzo żałował tego, że mieszkał na trzecim piętrze w bloku bez windy – zazwyczaj, kiedy wieczorem wracał do domu po pracy, lub gdy taszczył ze sobą ogromne torby wypełnione zakupami na najbliższy tydzień. Dziś jednak żałował podwójnie, ponieważ nie dość, że od ciągłego siedzenia przy biurku bolał go kark oraz tyłek, to jeszcze niósł w rękach trzy ciężkie siatki z logo pobliskiego sklepu. Gdy pokonał ostatni schodek i w końcu stanął przed drzwiami mieszkania, odetchnął z ulgą, po czym zabrał się za przerzucanie reklamówek do jednej ręki, aby drugą wyciągnąć z kieszeni klucze i wtedy też usłyszał, jak ktoś prędko otwiera zamek z drugiej strony.

    — Jin–hyung! Pomogę ci! — zawołał wesoło Jungkook, otwierając drzwi na oścież, i zabrał z rąk zszokowanego Seokjina torby, wciągając go przy tym do mieszkania.

    — Jungkook–ah? — zdziwił się Kim, wpatrując w uśmiechniętego szatyn przez chwilę, lecz prędko oprzytomniał i ściągnął buty, zamykając za sobą drzwi. — Nie miałeś dziś spotkać się z matką? — zapytał, podążając za Jeonem do kuchni, i zatrzymał się w progu, przyglądając, jak wypakowuje on zakupy na nieduży, drewniany stół.

    — Nie wyszło — mruknął zrezygnowany Kookie, wyciągając kolejne produkty z siatek. — Jej chłopak nie chciał mnie wpuścić, wystawił moje rzeczy za próg i zatrzasnął drzwi przed nosem — westchnął, spoglądając na Jina ukradkiem. — Jednym słowem: klapa — mruknął, siadając na krześle, i uderzył głową w blat stołu.

    — Hej, JK, spokojnie — powiedział łagodnym tonem Jin, podchodząc do młodszego, i położył swoją dłoń na jego ramieniu, ściskając je lekko. — Przecież możesz zostać tutaj, nie mamy z Namjoonem nic przeciwko. — Po tych słowach posłał mu piękny, ciepły uśmiech i już chciał zabrać się za wkładanie zakupów do odpowiednich półek, kiedy jego wzrok spoczął na leżącym na stole dużym, jasnym opakowaniu. — Co to? — zapytał, przechylając się nad młodszym i biorąc przedmiot do ręki, a kiedy przeczytał zapisany na nieco zniszczonej okładce czarnym drukiem tytuł, jego oczy zabłyszczały. — Someday My Prince Will Come. Twoje? — zapytał, z zachwytem przejeżdżając opuszkami palców po literach.

    — To... Um... To jest takie małe podziękowanie i... przeprosiny? — mruknął zawstydzony Jeon, unikając wzroku Seokjina. — Widziałem, że lubisz Davisa, ale tego albumu nie miałeś, więc...

    — T–to dla mnie? — przerwał mu starszy, patrząc na niego błyszczącymi z podekscytowania oczami.

    Kookie skinął prędko głową, zagryzając wargę, a na jego policzkach pojawił się pierwszy ślad rumieńca, który zakrył dłońmi, gdy oparł na nich głowę.

    — Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem go kupić, ale zawsze trafiały się ważniejsze wydatki — powiedział Seokjin, ostrożnie oglądając okładkę z każdej strony; może album nie był nowy, ale pewnym było, że ktoś bardzo o niego dbał. — Naprawdę chcesz mi to dać? — upewnił się Jin, spoglądając na zawstydzonego Jungkooka.

    — Ja i tak nie mam z niego pożytku. Gramofon taty zepsuł się kilka lat temu, a ja nie umiem go naprawić, poza tym został w domu matki — mruknął cicho, po czym zagryzł dolną wargę, wlepiając wzrok w blat stołu. — Tobie bardziej się przyda.

    A Seokjin uśmiechnął się do siebie, podziwiając to, jak niewinnie oraz uroczo wyglądał Jungkook, po czym oblizał wargi, myśląc nad czymś intensywnie.

    — To może... Posłuchamy go razem? — zaproponował i zanim Jungkook zdążył odpowiedzieć, prędko złapał go za rękaw bluzy, po czym pociągnął w stronę sypialni.

    Jeon od razu z uśmiechem rozłożył się na łóżku Seokjina, czekając, aż starszy uruchomi płytę, a kiedy z gramofonu popłynęły pierwsze doskonale mu znane dźwięki, zaśmiał się cicho, spoglądając błyszczącymi z radości oczami na podekscytowanego Kima, który zaraz przysiadł na podłodze i oparł się plecami o materac, po czym przymknął powieki, wsłuchując się w delikatne dźwięki.

    — Ostatnio słuchałem go kiedy mój tato jeszcze żył, a matka nie była uzależniona od antydepresantów i dało się z nią normalnie porozmawiać — westchnął Jungkook, wiercąc się na łóżku, a po chwili Seokjin poczuł jego chłodne palce na swoim karku, co lekko go zdziwiło, ale nie zamierzał tego komentować.

    Chłopak zaczął delikatnie masować jego szyję, a Jin poczuł, jak całe zmęczenie powoli opuszcza jego ciało i z przyjemnością poddał się tej drobnej pieszczocie, mrucząc cicho; w jakiś niewytłumaczalny sposób wiedział też, że ta odrobina bliskości uspokaja również Jungkooka i że nie powinien mu jej odbierać (nie to, żeby chociaż przez chwilę o tym pomyślał).

🐰

    Powroty do domu po ciężkim dniu w pracy stawały się dla Seokjina jeszcze przyjemniejsze, kiedy wiedział, że w mieszkaniu czeka na niego Jungkook – zawsze gotowy, aby wysłuchać jego narzekań lub porządnie wymasować obolały kark oraz ramiona. Namjoon nigdy nie sprawdzał się w tej roli, ponieważ był zbyt zajęty swoją muzyką lub książkami, a poza tym posyłał Jinowi dziwaczne spojrzenia za każdym razem, gdy tamten chociażby wspominał o masażu. Jungkookowi za to nie trzeba było nawet nic mówić, młodszy zdawał się zawsze sam wiedzieć czego Seokjin najbardziej potrzebował w danym momencie i bez narzekania spełniał jego zachcianki, uśmiechając się przy tym promiennie.

    Seokjin przekroczył próg mieszkania i zamknął za sobą drzwi, wołając głośne „jestem", a kiedy odpowiedziała mu cisza i nikt nie wybiegł mu na przeciw z powitaniem, poczuł się jakoś dziwnie. Szybko ściągnął buty i ruszył w stronę drzwi do swojego pokoju, rozglądając się po drodze po kuchni oraz salonie, nie natrafiwszy jednak na jakikolwiek znak obecności Jungkooka w tamtych pomieszczeniach, otworzył drzwi swojej sypialni i natychmiast zastygł w progu, a na jego usta wpłynął delikatny uśmiech.

    Jungkook spokojnie spał na łóżku, przytulając do siebie jedną z poduszek i oddychając równo przez lekko rozchylone usta, na które Seokjin patrzył stanowczo za długo, aby uznać to jedynie za nic nieznaczące zerknięcie.

    Kim westchnął pod nosem, odwracając wzrok w stronę niedużego materaca, który stał oparty o ścianę w kącie pokoju, i pokręcił głową, parskając do siebie z uśmiechem. Udało mu się go załatwić od sąsiadki z dołu kilka dni po tym, jak Jungkook u nich zamieszkał, lecz zaraz pierwszej nocy Jeon znów wpakował się do łóżka Seokjina, twierdząc, że jedna ze sprężyn wbija mu się w plecy i nie daje usnąć. Brunet nie zamierzał tego komentować i jedynie pozwolił Jungkookowi znów przywłaszczyć sobie połowę swojego posłania, gdzieś wewnątrz czując szczęście z tego powodu, ale jeszcze wtedy nie znał jego przyczyny.

    Teraz, patrząc na śpiącego chłopaka, już wiedział. To wszystko zadziało się tak szybko, że sam nawet nie zdążył zdać sobie z tego sprawy, ale w końcu zrozumiał. I im dłużej o tym myślał, podziwiając rumiane policzki Jeona, tym bardziej był przerażony, bo co jeśli Jungkook nie odwzajemnia jego uczucia? Jeśli Seokjin zbyt wiele sobie wyobraża i zanadto interpretuje drobne gesty młodszego?

    Z jego myśli wyrwało go ciche mruknięcie oraz szelest pościeli, a kiedy Jungkook spojrzał na niego zaspanymi oczami i posłał mu delikatny uśmiech, serce Seokjina na moment zamarło.

    — Dzień dobry — powiedział po chwili Kim melodyjnym głosem, uśmiechając się i opierając o framugę drzwi.

    Jungkook mruknął sennie w odpowiedzi i przeciągnął się, odkopując nieco z pierzyn, przez co Seokjin zauważył coś, co wcześniej mu umknęło – Jeon znów postanowił przywłaszczyć sobie jego rzecz bez pytania; tym razem była to ulubiona, szaro–różowa bluza Jina. Kim nie poczuł jednak złości na młodszego, a raczej miał wrażenie, że został w jakiś dziwny sposób wyróżniony; nigdy nie zauważył bowiem, żeby Jungkook zabierał cokolwiek Namjoonowi.

    — Dobrze, że już jesteś, hyung — mruknął szatyn, uśmiechając się do starszego i bardziej przytulając się do poduszki. — Joonie–hyung wyszedł z samego rana i zostawił mnie tu samego, więc z nudów posprzątałem w mieszkaniu, a potem miałem poczytać, ale chyba usnąłem — zaśmiał się cicho, zamykając zaspane oczy.

    — A jaką rolę w tej historii odgrywa moja bluza? — zapytał Seokjin, starając się nie brzmieć miło, lecz widząc nagłe zakłopotanie Jungkooka oraz obfity rumieniec, jaki zalał jego twarz, nie mógł powstrzymać uśmieszku wpływającego na jego usta.

    — Było mi zimno, a moja jest w praniu — burknął Jeon po chwili, po czym schował twarz w poduszce, parskając cicho.

    Seokjin jednak wiedział, że było to kłamstwo – osobiście wczoraj odłożył do szuflady Jungkooka jego czystą bluzę i sam go o tym poinformował – dlatego uśmiech nie schodził mu z ust nawet na moment. Bo może jednak Jungkook trochę go lubił i miał u tego dzieciaka jakieś szanse?

    — Idę zrobić coś do jedzenia, chcesz mi pomóc? — zapytał, a na jego propozycję Jungkook od razu uniósł twarz znad poduszki, posyłając mu promienny uśmiech, który rozświetlił jego twarz, tworząc pod oczami oraz na nosie te urocze zmarszczki przyprawiające Seokjina o szybsze bicie serca.

    — Jasne, hyung — zawołał prędko, wygrzebując się z pościeli i pędząc za Seokjinem do kuchni z uśmiechem na ustach.

🐰

    Czas zdawał się Seokjinowi lecieć dużo wolniej (i przyjemniej), kiedy miał przy sobie Jungkooka, który kochał go denerwować i dokuczać mu na każdy możliwy sposób. Jin mógłby przysiąc, że dla Jeona irytowanie swojego hyunga stało się kolejnym dziwnym hobby, ale nie miał nic przeciwko niemu tak długo, jak podczas przekomarzania się na ustach Jungkooka gościł ten piękny, szczery uśmiech. Seokjin pozwoliłby młodszemu na naprawdę wiele, jeśli w nagrodę mógłby zobaczyć jego rozpromienioną szczęściem twarz.

    Ze wszystkich chwil spędzanych z szatynem, Seokjin najbardziej jednak lubił te spokojne, wypełnione wesołą melodią jazzu, przyjemnym ciepłem drugiego ciała oraz dobrą książką. Podczas takich odprężających wieczorów miał okazję odpocząć po męczącym dniu w pracy i zrelaksować się, czując smukłe dłonie na swoim karku delikatnie rozmasowujące jego spięte mięśnie.

    Tym razem jednak w połowie rozdziału Seokjin poczuł jak ręka Jungkooka powoli zaczęła zsuwać się z jego szyi, zahaczając o kołnierzyk jego swetra, aby po chwili bezwiednie opaść na łóżko tuż obok łokcia starszego. Jin oderwał wzrok od drobnego druczku i spojrzał na młodszego chłopaka, uśmiechając się do siebie na widok jego pogrążonej we śnie twarzy. Ostrożnie zamknął książkę i odłożył ją koło poduszki, po czym nachylił się nad Jeonem, by delikatnie odgarnąć z jego czoła ciemny kosmyk włosów, który wpadał mu do oczu. Uśmiech nie schodził z jego ust nawet na moment, kiedy uważnie studiował najdrobniejsze szczegóły na twarzy młodszego, a im bliżej rozchylonych warg Jeona znajdował się jego wzrok, tym szybciej oraz niespokojniej biło jego serce. Przełknął ciężko ślinę, unosząc jedną z dłoni, aby następnie delikatnie położyć ją na policzku Jungkooka i potrzeć go kciukiem.

    — H–hyung? — Dotarł do niego słaby głos Jeona i dopiero wtedy do Seokjina dotarło, że przez cały ten czas jego twarz owiewał przyspieszony oraz niespokojny oddech młodszego, który na początku zwyczajnie zignorował. — Co robisz? — zapytał szatyn, spoglądając szeroko otwartymi oczami na starszego, który utracił zdolność do poruszenia swoim ciałem, czy choćby dłonią nadal spoczywającą na gorącym policzku Jungkooka.

    — M–miałeś rzęsę pod okiem? — powiedział niepewnie, po czym prędko zabrał rękę, odchrząkując głośno i na oślep sięgając po książkę, którą otworzył na losowej stronie.

    Ciche melodie jazzu sączyły się z niedużego gramofonu, kiedy zdenerwowany Seokjin zauważył dwie rzeczy: a) trzymał książkę do góry nogami, b) ciepła dłoń Jungkooka znów zawędrowała na jego kark, zmuszając go lekko do odwrócenia głowy w lewo. Jin z trudem spojrzał w stronę Jeona i otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, kiedy raptem miękkie wargi młodszego dopadły do tych jego, łącząc ich w dość nieporadnym pocałunku.

    Seokjin miał ochotę rozpłakać się ze szczęścia, ponieważ usta młodszego idealnie pasowały do tych jego i smakowały niczym zimowy wieczór spędzany przy blasku kominka oraz gorzka, poranna kawa sączona przy delikatnych dźwiękach muzyki. W całej swojej nieidealności ten niedługi pocałunek wydawał się Seokjinowi być najidealniejszą rzeczą jaka istniała na świecie i był on gotów oddać oraz poświęcić wszystko, aby już zawsze móc kosztować warg, które były w stanie zapewnić mu to, czego potrzebował.

    Zbyt pochłonięty swoimi myślami nawet nie zauważył, że nie odwzajemnił pocałunku, przez co Jungkook zamarł i momentalnie odsunął się, szepcząc ciche przeprosiny. Seokjin jednak prędko otrząsnął się z dziwnego stanu w jakim się znalazł i przyciągnął zasmuconego Kooka za kołnierzyk koszulki w swoją stronę, na nowo łącząc ich wargi. A kiedy poczuł rosnący na twarzy młodszego uśmiech, sam również się uśmiechnął, drugą dłonią łapiąc jego policzek i gładząc go delikatnie.

    Gdy w końcu postanowili się od siebie oderwać z gramofonu wybrzmiewał Teo, a ich oddechy mieszały się z głośną trąbką, czyniąc ten utwór jedynym w swoim rodzaju.

    Na twarzy Jungkooka gościł największy uśmiech, jaki Seokjin do tej pory widział i nie musieli mówić sobie nic więcej, aby wszystko zrozumieć. Kim po raz ostatni na moment złączył ich wargi, po czym położył się na poduszkach, przyciągając do siebie Jeona, który z cichym westchnięciem ułożył głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchał się w melodię wygrywaną przez serce Jina, która w jakiś dziwny sposób pasowała do delikatnych dźwięków rozpoczynającej się właśnie kolejnej piosenki.

    Płyta już dawno przestała grać, a Jungkooka zmorzył sen, Jin za to leżał niemal bez ruchu, uśmiechając się do siebie jak wariat, i delikatnie przesypywał między palcami dłoni ciemne włosy młodszego. I jeśli kiedykolwiek irytowało go to, że Jeon lubi zabierać jego rzeczy, tak teraz całkowicie nie przeszkadzało mu, że tym razem ten dzieciak postanowił przywłaszczyć sobie jego serce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro