71. Gdy po raz pierwszy zobaczył Cię w samej bieliźnie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Część pierwsza.

Pomysł na rozdział podrzuciła: gun_woman

Bellamy: 

Do niezręcznej konfrontacji doszło, gdy obydwoje znajdowaliście się w Mount Weather. Bellamy przeniknął do miejsca, w którym byłaś przetrzymywana wraz z innymi setkowiczami, by was uratować. Gdy w Mount Wetaher doszło do buntu, który wywołaliście, Maya załatwiła wam tymczasowe schronienie u swoich przyjaciół. Otrzymałaś od nich między innymi ubrania na zmianę, ponieważ te, które miałaś na sobie, nadawały się jedynie do wyrzucenia po nieprzyjemnym starciu z jednym ze strażników. Bellamy w tym czasie patrolował okolicę, by upewnić się, że jesteście bezpieczni. Gdy zostałaś sama w pomieszczeniu, zrzuciłaś z siebie ubrudzone ubrania, zostając jedynie w samej bieliźnie. Oczywiście zaraz po tym usłyszałaś za sobą dźwięk otwieranych drzwi. Niczego nieświadomy Bellamy wparował do pomieszczenia z impetem, a Ty instynktownie zakryłaś dłońmi dekolt, wydając przy tym z siebie stłumiony pisk. Blake odwrócił się w Twoją stronę i zaniemówił. Cieszyłaś się, że w pomieszczeniu panuje półmrok, ponieważ byłaś pewna, że na Twoich policzkach widnieją dwa ogromne, wściekle czerwone rumieńce.

- Bellamy nie gap się tak! - Krzyknęłaś na niego, zakładając pospiesznie nową koszulkę.

Blake usiłował się wytłumaczyć ze swojego nagłego wtargnięcia do pokoju, jednak jego słowa z każdą chwilą zamieniały się w jeden wielki bełkot. Pomimo tego, że wyraźnie był speszony zaistniałą sytuacją, ani razu nie odwrócił od Ciebie wzroku, co jeszcze bardziej Cię krępowało.

- Czy mógłbyś się odwrócić? - Udało Ci się przerwać jego niezrozumiały monolog.

- O... no tak! Przepraszam! Ja... już nie patrzę... W sumie to może wyjdę...

- Wystarczy, że się odwrócisz.

Chłopak posłusznie wykonał Twoje polecenie, kontynuując monolog, który mu przerwałaś. Tłumaczył się, jak małe dziecko co było nawet urocze...   

Jasper:

Po całym dniu ciężkiej pracy w końcu mogłaś wrócić do swojego namiotu. Niedbale zdjęłaś z siebie ubrudzone i przepocone ubrania, rzuciłaś je w kąt i padłaś wykończona na swoje prowizoryczne posłanie. Wreszcie mogłaś odpocząć. Leniwie przewróciłaś się na plecy, zrobiłaś kilka głębokich wdechów, po czym przymknęłaś zmęczone powieki. W tej samej chwili usłyszałaś ściszone nawoływania Jaspera. Podniosłaś się na łokciach, by dostrzec jego sylwetkę przed wejściem do Twojego namiotu. Chłopak czekał na zaproszenie. Nie miałaś siły podnosić się z posłania, by się przebrać. Akceptując to, w jakim stanie aktualnie się znajdujesz, zaprosiłaś Jordana do środka. Chłopak wkroczył dumnie do Twojego namiotu z ogromnym uśmiechem na ustach. W dłoniach trzymał niewielką miskę z jedzeniem.

- Pomyślałem, że jesteś głodna.

Gdy Jasper zorientował się, że jesteś w samej bieliźnie, wypuścił miskę z rąk, a jej cała zawartość wylądowała na ziemi. Jordan stał jak wryty z otwartymi ustami. Dopiero po jakieś chwili dotarło do niego, jak naprawdę sprawy się mają i speszony, zasłonił oczy dłońmi.

- Pewnie po raz pierwszy widzisz kobietę w samej bieliźnie? - Byłaś rozbawiona.

- Wcale nie! Widziałem już wiele kobiet w bieliźnie... nawet i bez niej! - Zaczął się jąkać.

- Chyba w snach... Dziękuję, że o mnie pomyślałeś, ale wydaje mi się, że to, co mi przyniosłeś, jest już niezdatne do jedzenia.

- Oj... czekaj! Posprzątam to i przyniosę Ci nową porcję. - Chłopak kucnął i zakrywając dalej jedną dłonią oczy, usiłował po omacku odnaleźć miskę, którą wcześniej upuścił.

- Ja to posprzątam. - Podniosłaś się niechętnie z łóżka.

- Ty już idź. - Dodałaś po chwili.

- Tak, tak. Na mnie już pora... - Wycedził przez zęby i uciekł z namiotu.  

Monty:

Byłaś pijana... 

Zauważyłaś, że grupa również pijanych setkowiczów tańczy przy ognisku. Zapragnęłaś się z nimi bawić. W pewnej chwili jeden z Twoich nowo poznanych znajomych postanowił zdjąć siebie ubrania. Oczywiście reszta poszła w jego ślady... a Ty będąc pod wpływem GŁĘBOKIEGO upojenia alkoholowego nie chciałaś odstawać od grupy. Zaczęłaś ściągać z siebie koszulkę, gdy dostrzegłaś Montyego i Jaspera. Chłopcy stali przy jednym z drzew i przyglądali się zajściu przy ognisku. Green wydawał się być czymś zaniepokojony. Gdy zaczęłaś niezdarnie rozpinać spodnie, chłopak nie wytrzymał i podbiegł do Ciebie. Pośpiesznie zdjął z siebie bluzę, po czym zarzucił Ci ją na ramiona.

- Co ty wyprawiasz? - Zapytałaś... a raczej wybełkałaś.

- Nie pozwolę, żebyś paradowała nago przed całym obozem.

- Sugerujesz, że jestem gruba?

- Co? Nie! Jesteś piękna i bardzo zgrabna... Boże dlaczego, ja Ci to mówię...?

- Naprawdę tak uważasz?

- Tak! Proszę Cię pozwól mi się Tobą zaopiekować. Ledwo stoisz na nogach.

- W sumie to masz trochę racji... - Poczułaś nagłe mdłości.

- Zaprowadzę Cię do Twojego namiotu.

Lincoln:

Cała sytuacja odgrywała się w Arkadii. Byłaś już spóźniona na swój trening z Bellamym, Lincolnem i Harper, jednak nie byłaś jakoś tym faktem przejęta. Paradowałaś w samych majtkach po swoim pokoju w poszukiwaniu ulubionych treningowych spodni. Poirytowany Twoim lekceważącym stosunkiem do zajęć z samoobrony Lincoln postanowił złożyć Ci niezapowiedzianą wizytę. Planował wtedy udzielić Ci reprymendy, jednak nie spodziewał się, że wasze spotkanie przebierze nieco inny obrót, niż sobie to wcześniej zaplanował. Nieświadomy niczego Lincoln bez żadnego pukania wparował do Twojego pokoju. Zaskoczona wtargnięciem intruza, chwyciłaś pierwszą lepszą rzecz, jaką miałaś pod ręką i zakryłaś nią nagi dekolt. Chłopak otworzył szeroko oczy i usta i nawet nie pofatygował się, żeby zamknąć za sobą drzwi. Ocknął się dopiero po tym, jak zaczęłaś krzyczeć po nim. Chłopak się speszył. Na jego twarzy pojawiły się dwa wściekle czerwone rumieńce. Lincoln próbował Cię przeprosić za zaistniałą sytuację. Odwrócił się do Ciebie plecami i czekał, aż w końcu się ubierzesz. Gdy już byłaś ogarnięta, mogłaś w końcu nawrzeszczeć na chłopaka. Gdy skończyłaś po nim krzyczeć, Lincoln niepewnie podszedł do drzwi. Role się całkowicie odwróciły. To on miał ochrzanić Ciebie, a nie Ty jego. Ledwo słyszalnie zwrócił Ci uwagę, że Bellamy i Harper czekają już na Ciebie, po czym opuścił Twój pokój.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro