Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

19.07.1935 San Francisco

Ułożył jedną dłoń na szybie, pchając drzwi do przodu, aby otworzyć je i przepuścić kobietę w drzwiach. Jednocześnie samemu po niej wychodząc, aby poczekać przed budynkiem na pewną osobę.

Młoda kobieta posłała mu delikatny uśmiech, tym samym dziękując za ten gest, nie mógł odpowiedzieć inaczej niż uśmiechem i skinięciem głowy.

Spojrzał na zegarek i westchnął cicho. Kobiety w jego rodzinie miały naprawdę sporą tendencję do spóźniania się. Jednak jak to rzekła jego mama 'Dama może przychodzić, o której chce' I nie miał nawet zamiaru podważać jej słów.

Dzisiejsza pogoda wcale mu nie sprzyjała, pochmurne niebo, które było zapowiedzią przyszłej burzy tylko obniżało jego nastrój i sprawiało, że bóle jego głowy na nowo się pojawiały.

Nie wiedząc co zrobić strzepnął, niewidoczny kurz ze swojej marynarki, oglądając się dookoła. Starał się wyszukać w tłumie tej jednej twarzy. Jednak zamiast tego, tuż obok niego zatrzymała się taksówka, a z niej wysiadła osoba, na którą właśnie czekał.

- Taehyung co za maniery, powinieneś mi drzwi otworzyć. - kobieta westchnęła, płacąc taksówkarzowi za przejazd i dziękując mu delikatnym uśmiechem.

Podeszła do swojego syna i delikatnie uderzyła go torebką w ramię, karcąco na niego patrząc.

- Wybacz, wypatrywałem Cię w tłumie, jednak widzę, że nie próżnowałaś znowu i rzuciłaś się na luksus.

Wywrócił oczami i złapał dłoń matki, układając na swoim ramieniu, prowadząc ją przez ulicę do pobliskiego hotelu, gdzie w jego restauracji mieli zaplanowany rodzinny obiad. Byli również wspólnicy jego ojca, bo oczywiście musieli omówić sprawy związane z firmą.

Mimo że chciałby, aby chociaż raz tylko rodzina zasiadła przy stole, tak rozumiał, że firma się dynamicznie rozwija i musieli omówić wszelką papierologię.

Przeszli przez spory hol, który był przystrojony przeróżnymi obrazami i rzeźbami, co tylko świadczyło o majątku właściciela tego miejsca. Całość była utrzymana w ciepłych tonach, gdzie przeważało czerwień i złoto.

Osobiście niezbyt przypadło mu to do gustu, jednak nic nie powiedział. Przytakiwał tylko na słowa swojej matki, która mówiła jak zwykle o polityce i poparciu dla rządu.

Udali się na salę, wyszukując swojego stolika. Pomógł im w tym kelner, który od razu po tym, jak usiedli przy stole przyniósł menu.

Taehyung rozglądnął się po osobach i szczerze mówiąc, to oprócz rodziców znał tylko jedną osobę. William Hayes był prawą ręką jego ojca i pomagał w sprawach finansowych. To również on zarządza firmą za granicą.

- Ostatnia współpraca z firmą Tobiasa przyniosła nam spory zysk i rozgłos na cały stan, był zadowolony z całego przebiegu i już dostałem na nowo zgłoszenia.

Jego ojciec spojrzał na swoją żonę i uśmiechnął się szeroko, chcąc podzielić się z nimi tą dobrą nowiną. Praca była głównym tematem ich rozmów, jednak nie mógł się dziwić, bo w tych czasach królowały pieniądze.

- To wspaniała wiadomość. Będziecie wyjeżdżać do Las Vegas na kolejną współpracę?

W tym momencie Taehyung się już wyłączył, patrząc niechętnie na dania w menu. Niezbyt przepadał za amerykańskim jedzeniem, jednak był wdzięczny rodzicom, że nie musiał oglądać wojny, która toczyła się w jego ojczystym kraju i był również dumny z tego, jaki odnieśli sukces w obcym państwie, gdzie początkowo nie znali kompletnie języka.

A teraz? Żyją na dość wysokim poziomie, a firma odnosi coraz większe sukcesy. Jednak chciał wróci do domu, tego prawdziwego domu.

- Taehyung.

Jego matka ułożył dłoń na jego ramieniu, a kiedy zwróciła jego uwagę, kiwnęła głową na kelnera, który czekał już na tylko jego zamówienie.

- A tak, przepraszam.. - spojrzał jeszcze raz na kartę dań i wybrał to, co brzmiało mu najlepiej. - Ja poproszę dorsza na musie z dyni ze szpinakiem z dodatkiem czipsów winegretowych, a do tego Carbent Sauvignon.

Spojrzał na swoją matkę, która tylko posłała mu ostrzegawcze spojrzenie. Wiedziała, że jej syn pije jedynie, kiedy coś go trapi. Jednak nie chciała poruszać tego tematu przy reszcie osób, decydując, że porozmawia z nim w domu.

A sam Taehyung po prostu pogrążył się w rozmyślaniach o tym, co go czeka kolejnego dnia, czasem zbywająco przytakując na słowa ojca.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro