Rozdział Trzeci. Ogród wyznań

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

       Anna nie miała w zwyczaju się przejmować. Do życia miała podejście optymistyczne, zawsze starała się dojrzeć pozytywną stronę rzeczy. Tamtego dnia jednakże czuła pochłaniający ją stres. Jaskier oświadczył jej, że oprócz ballady do zaśpiewania, ma jej coś niezwykle istotnego do wyznania. To właśnie ta wiadomość sprawiła, że księżniczka się zamartwiała. Cóż takiego bard chciał jej powiedzieć? Zastanawiała się nad tą kwestią przez większość dnia, aż przyszła pora spotkania z trubadurem w ogrodzie o zachodzie słońca. Odetchnęła głęboko, a następnie podeszła do ławki, na której siedział poeta.
  — Hej Jaskier — przywitała się, dosiadając się do niego.
  — Moja muzo, nareszcie jesteś! — ucieszył się na jej widok. — Cieszę się niezmiernie, że przyszłaś.
Anna jedynie uśmiechnęła się w odpowiedzi, co Jaskier odwzajemnił. Nastroił lutnię, odchrząknął i począł grać melodię pogodną, przyjemną dla ucha. Na myśl przywodziła ona pieśń weselną.
  — Ach, pomyślałby kto, choćby przeżył lat sto, że w odległym królestwie Arendelle spotkałby prawdziwą piękność! — pierwsza strofa wywołała u Anny delikatne rumieńce na twarzy. — W pałacu przez los ukryta, wiele talentów skrywa. Taniec, śpiew, watażka, szermierka jej nie straszna! Przygód to poszukiwaczka, żadna z niej płaczka. Doskonale zna zasady etykiety, nie marnuje czasu na bzdety! — księżniczka uśmiechnęła się, co nie umknęło uwadze barda. — Oczy koloru nieba, rzadko sobie schlebia, dumnie brzmi jej wdzięczny krok, jej promienny uśmiech przegania mrok. Oczy koloru nieba, rzadko sobie schlebia, dumnie brzmi jej wdzięczny krok, jej promienny uśmiech przegania mrok! — tutaj Jaskier miał przerwę na przełknięcie śliny, lecz grał dalej, a Anna lekko się kiwała w rytm muzyki. — Powinien ją dostrzec każdy poeta, doskonałą ona muzą dla dzieła! Jej włosy błyszczą w świetle pochodni, lecz dopuściła się straszliwej zbrodni! — księżniczka westchnęła z przerażenia. — Dziwem nie powinno być, że dla niej pragnę żyć, bo choć nie jest czarodziejką, mego serca została złodziejką! W mej głowie słów tysiące, uciekły niczym zające, lecz nie powinna być to dziwota, gdyż onieśmieliła mnie jej pięknota — śpiewał te słowa, patrząc księżniczce prosto w oczy. — Oczy koloru nieba, rzadko sobie schlebia, dumnie brzmi jej wdzięczny krok, jej promienny uśmiech przegania mrok. Oczy koloru nieba, rzadko sobie schlebia, dumnie brzmi jej wdzięczny krok, jej promienny uśmiech przegania mrok!
Ostatnie parę razy pociągnął za struny, a piosenka zakończyła się. Anna nie mogła wyjść z podziwu, a wiadomość, którą Jaskier jej przekazał poprzez balladę sprawiła, że zastygła niczym rzeźba. Poeta chwycił ją za rękę i orzekł:
— Pragnąłem wyznać ci to wcześniej, lecz chciałem, by była to chwila wyjątkowa, która zapadnie w pamięć — oświadczył. — Już przy naszym pierwszym spotkaniu nie mogłem oderwać od ciebie oczu. A potem, gdy cię lepiej poznałem, wiedziałem, że jesteś najcudowniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem, a, nie zamierzam cię okłamywać, spotkałem ich sporo. Prędko skradłaś moje serce i nie zamierzam cię błagać o jego oddanie. Nie ma siły, która sprawiłaby, że zmieniłbym zdanie. Miłuję cię najmocniej na całym świecie.
Oczy księżniczki zaświeciły się jakoby gwiazdy na nocnym niebie. Wzruszona wyznaniem Jaskra, próbowała powstrzymać łzy. Jaskier przyglądał się jej, zaniepokojony, czy nie uczynił czego złego. Zapytał zatem troskliwie:
— Najdroższa, czy dobrze się czujesz?
Anna uśmiechnęła się lekko, po czym odpowiedziała:
— Och, Jaskier... święta Freyjo, jak mam to ująć... — zastanawiała się na głos. "Nie, nie zdołam tego tak pięknie ująć w słowa jak on" pomyślała, kręcąc głową. Zwróciła się ku niemu. — Mogę zrobić coś szalonego?
— Um... oczywiście — odparł nieco zdziwiony.
Anna przysunęła się bliżej do niego i objęła jego twarz dłońmi, a następnie złączyła ich usta w czułym pocałunku. Jaskier bez wahania go odwzajemnił, obejmując księżniczkę w talii. Gdy pocałunek zakończył się, oboje uśmiechnęli się i zetknęli czołami, cały czas mając zamknięte oczy.
  — Również dopuściłeś się "straszliwej zbrodni", Julek — zwróciła się do niego zdrobnieniem jego imienia. — Skradłeś moje serce. Z początku obawiałam się tego uczucia, bo jeżeli okazałoby się, że je odwzajemniasz, bałam się, że tak naprawdę będziesz chciał wykorzystać to, że ci zaufałam... już miałam takową sytuację i nie było przyjemnie — zdradziła smutno, odsuwając nieco głowę i otwierając oczy. To samo uczynił trubadur. — Lecz, gdy cię lepiej poznałam, zrozumiałam, że nie mam się czego lękać. Dostrzegłam, że jesteś pozbawiony fałszu. Że... że jesteś dobrym człowiekiem przepełnionym pasją dla tego, co robi. Nie dziwię się także, że przyjaźnicie się z Geraltem. Po tych wszystkich historiach, które opowiadaliście przy obiadach... nie znam Białego Wilka długo, ale sądzę, że gdybyś był typem spod ciemnej gwiazdy, nie byłby twoim przyjacielem. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie mam się czego obawiać z twej strony. Jesteś wspaniałym człowiekiem... i tak jak ty miłujesz mnie, tak ja miłuję ciebie.
Słowa te wywołały niemałe wzruszenie u poety. Uśmiechnął się delikatnie, po jego policzkach spłynęły łzy radości. Nachylił się nad kobietą, a następnie połączył ich usta w kolejnym pocałunku pełnym uczuć. W tamtym momencie oboje byli szczęśliwi, bowiem pozbyli się zmartwień dotyczących uczucia, jakim się obdarzyli, a ich serca połączyły się.

~⚔️~

Awwwwwwww!
Rozdział nieco krótszy niż poprzednie, aczkolwiek nie sądzę, by trzeba byłoby tu coś dodawać.
Jeżeli pojawiły się jakieś błędy, możecie mi dać znać.
Pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie, trzymajcie się cieplutko! Do zobaczenia w następnym rozdziale!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro