Wszystko zaczyna się od gówna!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chrysalis siedziała sobie w swojej nowo wybudowanej fortecy, która to była jeszcze bardziej masywna, wytrzymała oraz tak zaprojektowana, że każdy przechodzący kucyk od razu spierdalał jak najdalej. Dumnie na tronie wpatrywała się w swoich żołnierzy, obmyślając jakże niecne oraz złowieszcze plany. Czuła rosnącą potęgę, a czekanie na upragnioną zemstę, było coraz bardziej uciążliwe. Najchętniej już teraz wysłałby wszystkich podmieńców zdolnych do nawiązania walki, jednak wiedziała, że zwycięstwo byłoby zbyt niepewne. Władczyni ciężko westchnęła, szarpiąc przy tym swoim zadem, poprawiając się tym na swoim siedzeniu. Gdyby tylko miała coś.... czym mogłaby wysunąć się na prowadzenie w militarnym biegu, szybciej i bardziej, że mogłaby dosłownie zmiażdżyć swoich wrogów... eh... marzenia. Dlaczego zawsze i wszędzie księżniczką udawało się wszystko to, co sobie tylko zażyczyły, a dla jej planów zawsze musiała znaleźć się jakaś górka, bądź przeszkoda? Pech, czy może wola jakieś większej istoty? Nie potrafiła na to odpowiedzieć... z tych myśli wyrwało ją przybycie jednego z jej  changelingowych oficerów, który cały zadyszany próbował złapać oddech

- M.. m-moja pani. C-Cel-lestia! - 

Próbował z trudem wyksztusić z siebie najwyraźniej bardzo ważną wiadomość. Chrysalis widząc problemy oficera, zasunęła kopytem prosto w jego metalowy hełm. rozległ się dźwięk bitego metalu, a changeling od razu doszedł po siebie, po tym pokazie siły. Jego hełm lekko się zgiął! Co za siła! 

- Celestia jest tutaj! - Zaraz po tym rozległ się nagły wybuch w dachu. Znajdujący się pod nim podmieńcy ledwo co zdążyli odskoczyć, padając na ziemie. Do środka wpadła Celestia wraz ze swoją siostrą luną. Na ich pyskach widniał zimny oraz bezemocjonalny wyraz. Królowa od razu posłała w ich stronę wściekłe spojrzenie. 

- Macie naprawdę duży tupet, aby atakować najpotężniejszą królowe w Equestrii! Pożałujecie tego wy cholerne księżniczki! - chciała już wbijać się w powietrze, jednak nagle została popchnięta przez wcześniejszego oficera. W samą porę, bo zaraz tron rozpadł się na tysiące kawałków, od potężnego zaklęcia pani mocy. 

- Dzisiaj nadchodzi kres twoich złych występków Chrysalis. Poddaj się dobrowolnie, inaczej spotkają ciebie bardzo poważne konsekwencje. - Celestia przemówiła tak władczo, że niektórzy z changelingów od razu uciekli trzęsąc się ze strachu. Reszta czekała próbując wymyślić plan działania. Luna błyskawicznie poszybowała do Chrysalis. Ta cisnęła w nią jednym z kamiennych odłamków, jednak dla pani nocy nie zrobiło to większego wrażenia i z gracją wyminęła nadlatujący gruz. Magią cisnęła następnie królową o kamienną ścianę, a z jej pyska wydobył się straszliwy jęk z bólu. Oficer natychmiast wydał rozkaz ochrony królowej i zaraz przed nią ustawiła się ściana czarnych metalowych tarcz. Reszta próbowała jakoś zorganizować zmasowany atak, jednak tarczownicy jednym celnym wybuchem zostali rozproszeni po całej sali. Obie księżniczki stanęły następnie nad panią zła... 

- Masz ostatnią szanse na poddanie się. - Zagroziła Luna.  - Ina... - tutaj nie dokończyła, bo niespodziewanie z przez sufit przebiła się złota skrzynia, która to twardo wbiła się w zamkową podłogę.... a zaraz za nią duża, gruba bestia oraz niezwykle dziwna bestia... bowiem wyglądała ona jak duża, zdeformowana ludzka głowa. Rozległ się ciężki metalowy soundtrack. Był to monstro, który momentalnie zaczął atakować księżniczki. Błyskawicznie wystrzelił w górę próbując zmiażdżyć Celestie, jednak gdy ta odskoczyła z myślą, że ten stwór mimo wyglądu jest za wolny dla niej, nie spodziewała się, że w jej kierunku zostaną wystrzelone kule krwi, które po uderzeniu w jej jasno białe majestatyczne ciało powodowały rozległe rany. Przerażona Luna posłała w stronę stwora magiczny atak, jednak pojawiający się nad nim pasek życia śmiesznie mało się obniżył. Przerażona pochwyciła prędko siostrę oraz wyleciała stąd jak najszybciej.
Changelingi zaczęło go napierdalać kamieniami, co o dziwo przynosiło znacznie lepsze efekty. Nie na tyle jednak, aby walczyć z nim bardziej efektywnie. Z skrzynki jednak wypadł jakiś goły, ludzki dzieciak, z przerażająco zbyt dużą głową patrząc na chudy tułów. - Holy light kurwo!! oooooooo!! - Wykrzyknął płacząc na niego. Co dziwne jego łzy zachowywały się jak jebane pociski, które raniły potwoooroooo jak nic innego. Z nieba co jakiś przebijały się niebiańskie lasery, które zadawały zastraszające obrażenia! Chrysalis po chwili wstała przyłączając się do walki. W jej oczach widniały łzy... szczere.... a nie chciała pokazywać po sobie słabości przed swoimi podmieńcami, dlatego udawała że to zamierzony zabieg i napłakała na znajdującą się kupkę kamieni, którymi obrzucała stwora. Walka trwała zaledwie 10min bo trafili na zbugowanego chempiona. Stanęli następnie ramie w ramie oglądając jak monstro eksploduje rozwalając krew i flaki po całej okolicy. Paru podmieńców niestety zostało tymi flakami ubrudzonych, ale nie zwracali na to zbytniej uwagi. Oprócz nadwornego kucharza. - Ale będą flaczki~ - Rzekł ponętnie do siebie. W miejscu gdzie stwór zdechł pojawiły się jakieś różowe majty.... mom's underwear... Issac spojrzał na to z pogardą... swój wzrok przeniósł jednak następnie na królową podmieńców - Podnieść to. To range up - Rzekł.  Klacz nie wiedziała o co dokładnie chodzi, ale z niepewnością podeszła do itemu. Samym dotykiem kopyta majtki automatycznie nałożyły się na zad władczyni, podkreślając jej walory. Oficer zarumienił się momentalnie stojąc akurat za nią, jednak odwrócił szybko wzrok bo nie wypadało... Chrysalis nie zdawała się przejmować czymś tak błahym i wróciła wzrokiem na tajemniczą istotę... kim on do cholery był? I czym było to monstrum?!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro