Chapter 14.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane! 💋








Burknęłam coś bliżej nieokreślonego pod nosem i przewróciłam się na drugi bok, mocniej otulając kołdrą. Wzięłam głęboki wdech przyzwyczajona do zapachu lawendy, unoszącego się w moim pokoju. Tym razem nie poczułam nic takiego. Zamiast tego do mojego nosa dotarł zapach piżma i cytrusów. Co do chuja.

Momentalnie poderwałam się w górę. Rozejrzałam wokół. To zdecydownie nie był mój pokój. To na pewno nie był mój dom.

Gdzie ja do cholery byłam? Co się wczoraj działo?

Wzięłam głęboki wdech, zastanawiając się nad wczorajszymi wydarzeniami.

Byliśmy w klubie. Grzecznie piłam z Sebastianem. Jakiś oblech się do mnie przyczepił, ale Smythe w porę się pojawił. Później siedziałam z Sebastianem i... No właśnie, co działo się później?

-Ja pierdolę... - jęknęłam, niepewnie wysuwając się z łóżka - Nigdy więcej nie piję. Same z tego problemy. - burknęłam i wyszłam z łóżka.

Przeciągnęłam się i spojrzałam na gołe stopy, które wylądowały na zimnej podłodze. Mojej uwadze nie umknęła jedna rzecz. Nie miałam na sobie moich ubrań. Mało tego, miałam na sobie jedynie za dużą na mnie, męską bluzę. Brak spodni. Szybko wymacałam bieliznę i odetchnęłam z ulgą. Bielizna na swoim miejscu. Zachowałam resztki rozsądku i nie straciłam dziewictwa podczas pierwszej, prawdziwej imprezy.

Westchnęłam i rozejrzałam się po pokoju. Nigdzie nie było moich ubrań. W czyim domu ja, do diaska, byłam?

Powoli ruszyłam do drzwi. Nacisnęłam na klamkę i niepewnie wyszłam na korytarz. Cisza i spokój. Bogato urządzone wnętrze, więc prawdopodobnie byłam w domu jednego ze Skowronków. W końcu to z nimi piliśmy.

-Wstałaś. - słysząc głos za plecami, gwałtownie się odwróciłam. Ujrzałam Sebastiana, ubranego jedynie w czarne spodnie dresowe. Skłamałabym mówiąc, że nie było na czym zawiesić oka. Miał idealnie wyrzeźbiony brzuch.

Panie Boże, jak mogłeś zrobić geja z kogoś takiego? Litości!

-Tak. - odchrząknęłam i oderwałam wzrok od jego kaloryfera Odsunęłam kosmyk włosów z twarzy. - Powiedz mi, gdzie my tak właściwie jesteśmy? - mruknęłam, wciąż rozglądając się wokół.

-U mnie w domu. - zmarszczyłam brwi. Jak to u niego w domu? Co my robiliśmy u niego w domu?

-A-ale jjak to? - wyjąkałam zdziwona. Jakim cudem znalazłam się u niego w domu? Gdzie do diaska był mój brat? Przecież nie zostawiłby mnie samej z Sebastianem. - Gdzie Blaine?

-Na kanapie w salonie. - parsknął. Miałam coraz więcej pytań. Dlaczego ja i Blaine spaliśmy u Sebastiana?

-Dlaczego? - zdziwiłam się.

-Twój brat tak długo pił z Jeffem i Hunterem, że skończył ledwie przytomny przy barze. To samo Hunter. - prychnął - Nick zabrał Huntera ze sobą i odwiózł go domu, bo nie pił. Jeff pomógł Blaine'owi stanąć na nogi, ale twój brat w ogóle nie ogarniał, co się działo. Zadzwoniłem po taksówkę i zgarnąłem was do mnie. Ciebie po prostu nie miałem serca budzić, po tym co przeszłaś. A pijanemu Blaine'owi narobiłem zdjęć i wysłałem do Kurta. - parsknął śmiechem. Przewróciłam oczami. Jednak dupek.

-Załóżmy, że rozumiem. - mruknęłam po chwili - W czyim pokoju spałam?

-Gościnnym. - odparł. Skinęłam głową.

-Dlaczego jestem w męskiej bluzie i gdzie są moje ubrania? - przewrócił oczami.

-Bluza jest moja. - odparł - Twoje ubrania były w pokoju, w którym spałaś. Nie wiem, jak mogłaś ich nie zauważyć. - zaśmiał się - Chyba, że nie chciałaś ich zauważyć... - uniósł brew.

-Tak, Smythe. Jestem w ciebie tak wpatrzona, że moim marzeniem było, żebyś zobaczył mój tyłek. - sarknęłam - Ty mnie przebrałeś?

-Bielizny nie tknąłem! - uniósł ręce w górę, na znak kapitulacji.

-W ten sposób zamierzasz się bronić? - parsknęłam śmiechem.

-Wrócił ci humor. - przypomniał wczorajszy wieczór. Lekko skinęłam głową.

-Tak. - wzięłam głęboki wdech - Już jest okay. Znaczy... Przede wszystkim, dziękuję za pomoc. - powtórzyłam to, co wczoraj powiedziała już kilka razy - I że niczego nie powiedziałeś mojemu bratu. - dodałam - I nie przejmuj się. Już jest dobrze, przeszłam małe załamanie i... i tyle. - wzruszyłam ramionami - Nie będę się nad sobą użalać.

-To nie użalanie. - zaoponował - Masz prawo...

-Nie. - przerwałam mu - Było, minęło. Nic się nie stało i koniec tematu. - lekko skinął głową.

-Dobrze. Jeśli zmienisz zdanie i chciałabyś porozmawiać to możesz na mnie liczyć. - uśmiechnęłam się.

-Dzięki, Smythe. - przytaknął.

-Oo! - ożywił się - Zanim zapomnę. Wisisz mi imprezę. Przez ciebie wczoraj nikogo nie wyrwałem. - wypomniał. Parsknęłam śmiechem.

-Wybacz. Nie chciałam pokrzyżować ci planów. - rozejrzałam się wokół. Znajdowaliśmy się na piętrze. - Gdzie mój brat?

- Chodź. - minął mnie, a ja posłusznie ruszyłam za nim.

Zeszliśmy schodami na dół. Przeszliśmy przez korytarz, a następnie przez kuchnię, która była połączona z salonem. Chata na wypasie. Ponownie rozejrzałam się wokół. Cały dom utrzymany był w jasnych barwach. Było dużo wolnej przestrzeni, a mimo to dom wyglądał cholernie drogo.

-Oto twój brat. - wskazał na bruneta, śpiącego na kanapie. Zasłoniłam usta, aby nie wybuchnąć śmiechem.

Mój brat spał w samych bokserkach. Białych bokserkach w królika Bugsa. Był rozłożony na całej kanapie. Głowę miał lekko odchyloną do tyłu. Usta otwarte, a jakby tego było mało, ślinił się. Jego włosy były w totalnym nieładzie, a to było rzadkością.

-O mój Boże. - wyszeptałam, wciąż trzymając dłonie na ustach - Ale się urządził. - mruknęłam.

-Ta... - parsknął - Przynajmniej nie musisz się martwić, że będzie zadawał pytania dotyczące wczorajszego dnia. - pocieszył mnie - Będzie mu wstyd wspominać ten wieczór. - dodał i oboje się zaśmialiśmy.

-Masz przy sobie telefon? - spytałam z nadzieją.

-A mam. - przeniosłam wzrok z Blaine'a na Sebastiana i ujrzałam jak robił zdjęcie.

-Ale weź mi je później wyślij. - poprosiłam. Skinął głową.

-Jak sobie życzysz. - puścił mi oczko - To, co, budzimy śpiącą królewnę?

-Najwyższy czas. - wzruszyłam ramionami - Nagrywaj. - poleciłam. Skinął głową i dał znak, że spełnił prośbę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam krzyczeć. - Blaine! Dlaczego spałeś w domu Smythe'a ubrany jedynie w bieliznę?!?

Sebastian parsknął takim śmiechem, że mało nie wypuścił telefonu z rąk.

Mój przerażony brat poderwał się z łóżka i stoczył na podłogę, piszcząc przy tym jak mała dziewczynka.

Oparłam się o kanapę, aby ze śmiechu nie wylądować na podłodze.

-Błagam powiedz, że to nagrałeś. - spojrzałam z nadzieją na Sebastiana.

-Każdą sekundę. - odparł zadowolony. Przeniosłam wzrok na brata, który trzymając dłoń na klatce piersiowej, próbując się uspokoić.

-Żałuj, że nie widziałeś swojej miny. - parsknęłam. Życie potrafi być piękne.










Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro