Chapter 25.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane, kochani! 🖤










-Więc kim dla siebie jesteście? - spytała zdziwiona Tina - Bo ustaliliście, że to nieoficjalny związek. Czyli, co?

-Sama nie wiem. - odparłam - Ustaliliśmy, że będziemy się spotykać. Z tym wyjątkiem, że nie na wyłączność. Żadne z nas nie lubi być ograniczanym, więc...

-On się będzie umawiał z inny laskami i facetami? - zmarszczyła brwi - Czy może tylko z dziewczynami? Pogubiłam się. On jest homo czy hetero? - westchnęłam, przewracając oczami. Wyciągnęłam kolejny wieszak z szafy. Tym razem w moich dłoniach znalazła się czerwona sukienka, obcisła od góry i szeroka u dołu.

-Jest bi. - wzruszyłam ramionami - I teoretycznie, może się umawiać z innymi. - doprecyzowałam - A ta?

-Nie. Nie podoba mi się ten krój. - burknęła. Odwróciłam się w stronę szafy, szukając kolejnej zdobyczy. - I tobie to nie przeszkadza? W sensie... że będzie się widywał z innymi?

-Nie. - odparłam lekko - Nie czuję dzięki temu presji. - wyjaśniłam - Nie jestem stworzona do życia w związku. Jestem typem samotnika, dlatego świadomość, że nie stawia na mnie w stu procentach jest dla mnie ułatwieniem. - wyznałam.

-Głupoty gadasz. - parsknęła, biorąc kolejnego chipsa do ust - Jak się na was patrzy to chemia jest widoczna gołym okiem. Pasujecie do siebie.

-Czasami to za mało. - mruknęłam, chwytając za zielony wieszak z czarną koronkową sukienką - Co myślisz? - spojrzałam na przyjaciółkę.

-Seksowna, ale nie wyzywająca. Jednocześnie skromna i przykuwa wzrok. Idealna. - podsumowała - Ale nie daj mu się zaliczyć na pierwszej randce. Proszę. - parsknęłam śmiechem, kręcąc głową.

-Nie martw się. Takie rzeczy są nie w moim stylu. - zaśmiałam się.

-Ale na niego lecisz. - dodała, gdy ja zabrałam się za znalezienie odpowiednich butów - Możesz nie umieć się powstrzymać i...

-Rzucić się na niego podczas kolacji we włoskiej restauracji? - zakpiłam - I może jeszcze mam go zaliczyć na stole. - prychnęłam.

-Tori, on jest wyjątkowo podstępny i chytry... Potrafi wykorzystać swój urok osobisty i...

-Tina. - odstawiłam czarne szpilki obok szafy i podeszłam do przyjaciółki, siadając naprzeciwko niej na łóżku - Wiem, co robię. Zdaję sobie sprawę z tego, kim jest Smythe i jak działa na płeć przeciwną... i nie tylko na płeć przeciwną. - dodałam po chwili zastanowienia - Ale ja mam własny rozum. - uśmiechnęłam się, pocierając jej ramię - Wiem, co robię.

-Zakochałaś się. - stwierdziła, a ja miałam ochotę jej przyłożyć. Owszem, byłam zauroczona, ale z pewnością nie zakochana. To zbyt mocne słowo. - Osoba zakochana nie myśli w sposób logiczny, czy...

-Nie jestem zakochana. - przerwałam jej rozbawiona - Z pewnością zauroczona, ale nic więcej. To nie jest miłość, to...

-Tylko ty i Sebastian zaprzeczacie, bo w ten sposób jest wam łatwiej żyć. Ze świadomością, że nie jesteście w sobie zakochani, tylko lekko sobą zainteresowani. - parsknęła.

-To nie miłość... - powtórzyłam uparcie stojąc przy swoim. Nie chciałam dopuścić do siebie możliwości, że między nami mogło być jakieś głębsze uczucie. Ta myśl była przerażająca, wręcz paraliżująca.

Nie chciałam się zakochiwać, najzwyczajniej w świecie tego nie chciałam.

-To mnie przerasta... - jęknęłam, opadając plecami na materac.

Miałam ochotę zacząć krzyczeć z bezsilności. Wcale nie chciałam miłości ani chłopaka w moim życiu. Nie potrzebowałam tego. Smythe był w moim życiu jedynie przeszkodą, której chciałam się pozbyć. Tylko, dlaczego musiał być tak cholernie przystojny i uroczy. W dodatku tak seksowny... No jak miałam mu się oprzeć? To było wręcz nieprawdopodobne. Moje ciało nie chciało współgrać z moimi myślami.

Przymknęłam oczy, zastanawiając się nad tym, co powinnam była zrobić.

Lubiłam Sebastiana zdecydowanie bardziej niż powinnam. Nie chciałam z tego rezygnować, choć bałam się dokąd ta relacja mogła mnie zaprowadzić. To się mogło skończyć źle...

-Tina, czy jak się zakochałaś w Mike'u to wszystko było proste? Ja mam wrażenie, że pierwszy raz mi na kimś zależy i cały świat jest przeciwko mnie... - wyznałam.

-Gdy zwróciłam uwagę na Mike'a to byłam jeszcze w związku z Artim. Jednak z dnia na dzień, odsuwaliśmy się od siebie, więc postanowiłam to zakończyć. - wzruszyła ramionami - I to była dobra decyzja. - dodała, widząc moją pytającą minę - Jestem szczerze zakochana w Mike'u i mam nadzieję, że będę z nim tak długo, jak to tylko możliwe.

-Gdy ty to mówisz, to wydaje się bardzo proste. Gdy ja myślę, o tym, że miałabym być z Sebastianem na poważnie to mam ochotę zacząć krzyczeć. Boję się tego, co mnie czeka, jeśli wpakuje się w związek z nim. - wyznałam - Boję się zakochać. - podniosłam się, aby spojrzeć przyjaciółce w oczy - Pomóż mi. - poprosiłam.

Zaśmiała się i pokręciła głową.

-Chyba nie mam, jak pomóc. - wyznała - Mogę ci jedynie doradzić, że czasem warto zaryzykować. Myślę, że możesz być z nim szczęśliwa, ale czeka was długa droga. - spojrzałam na nią spod byka - Nie zmuszajcie się do niczego. Wasz sposób wydaje się być uroczy i może zadziałać. Nie jesteście doświadczeni, jeśli chodzi o życie miłosne, ale jesteście uparci i zawsze dążycie do celu. Może wam się udać. - uśmiechnęła się promiennie.

-Szczerze? Pomimo wielu wątpliwości, które wciąż we mnie siedzą... Chciałabym, żeby nam się udało. Ja go naprawdę lubię. - wyznałam.

-A on ciebie.

-Mam nadzieję. - westchnęłam.













Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro