Chapter 32.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 🖤









Chciałam przewrócić się na drugi bok, ale czyjeś ramię skutecznie mi to uniemożliwiło. Spróbowałam ponownie, ale uścisk jedynie przybrał na sile, a ja zostałam przyciągnięta do ciepłej klatki piersiowej. Uśmiechnęłam się pod nosem i mocniej wtuliłam się w Sebastiana.

-Dzień dobry. - mruknął cicho, prosto do mojego ucha. Poczułam gęsią skórkę na całym ciele. Dlaczego nie dało się kontrolować niektórych odruchów? Dlaczego moje ciało nie chciało mnie słuchać?

-Cześć. - wyszeptałam. Lekko odchyliłam głowę w górę i powoli otworzyłam oczy, aby ujrzeć uśmiechniętego Smythe'a. Leżał z zamkniętymi oczami i jedną ręką pod głową. Drugą wciąż ciasno obejmował mnie w talii. - Co się tak szczerzysz o poranku? - parsknęłam, nawiązując do jego uśmiechu.

Kto uśmiechał się od samego ranka? Ja potrzebowałam, co najmniej godziny zanim dotarło do mnie, co się działo wokół. A żeby się uśmiechnąć potrzebowałam mocnej kawy i jedzonka. Dużo jedzonka.

-Spałem z super laską. Obudziłem się, a ona wciąż jest ze mną. Jak mógłbym się nie uśmiechać? - on naprawdę potrafił być uroczy.

-Jeśli komuś powiesz, że z tobą spałam to Cię skrzywdzę. - oznajmiłam, szturchając palcem wskazującym w jego klatkę piersiową.

- Ale spałaś ze mną... - zagryzł lekko dolną wargę, patrząc mi w oczy.

- Nie uprawialiśmy seksu. - przewróciłam oczami.

- Ale spaliśmy ze sobą...

-Smythe, na Boga! - parsknęłam - Jeśli mój brat usłyszy jakąś debilną plotkę na nasz temat to odbiorę Ci możliwość posiadania dzieci. - starałam się, aby mój głos był poważny. Nie wyszło do końca tak, jak chciałam, ale udało mi się nie parsknąć śmiechem. Można uznać, że dałam radę.

- Nie zrobiłabyś mi tego. - cmoknął mnie w czoło. Uśmiechnęłam się, obejmując go w pasie.

-Masz o sobie za wysokie... - przerwał mi dzwonek telefonu. Mojego telefonu.

Zmarszczyłam brwi i niechętnie odsunęłam się od mojego chłopaka.

Mojego chłopaka. Jak to cudownie brzmiało. Naprawdę miałam chłopaka. Nie sądziłam, że kiedykolwiek dożyję tego dnia.

Sięgnęłam po telefon, który leżał na komodzie przy łóżku. Zerknęłam na wyświetlacz i przeżyłam prawdziwy szok.

Było już po dziesiątej, a lekcje zaczynałam o ósmej rano. Zaspałam. Zaspałam na kilka lekcji. Rany boskie, Tina pewnie umierała z niepokoju. Mój brat zapewne był już jedną nogą w grobie...

Pomyliłam się. Na wyświetlaczu widniało imię mojego brata. Czyli jednak żył.

-O rany... - jęknęłam, czując, że wpakowałam się w kłopoty. Poczułam ruch za plecami i uświadomiłam sobie, że Smythe się podniósł, aby usiąść obok mnie i spojrzeć przez moje ramię na wyświetlacz.

-Uuu. - mruknął - Ktoś ma problemy. - zaśmiał się, składając krótki pocałunek w zagłębieniu mojej szyi. Niechętnie odebrałam połączenie.

-Cześć, Blaine. - mruknęłam niechętnie. Zamierzałam odsunąć się od Sebastiana, ale chłopak miał zupełnie inny plan. Objął mnie od tyłu i przyciągnął bliżej, układając głowę na moim ramieniu. Próbowałam się odsunąć, ale nie udało się. Smythe ciasno trzymał mnie przy sobie. To mogło oznaczać tylko jedno, kombinował coś.

-Tori, gdzie Ty jesteś? Rodzice powiedzieli, że poszłaś na noc do Tiny, ale ona mówi, że wcale Cię u niej nie było. - słyszałam zdenerwowanie w jego głosie. Uderzyły we mnie wyrzuty sumienia.

- Nic się... - Sebastian zaczął składać mokre pocałunki wzdłuż mojej szyi. Cholera jasna... Mogłam się domyślić, że nie zamierzał być grzeczny. - się nie stało. - westchnęłam, starając się odsunąć od Smythe'a. Chłopak uparcie trzymał mnie przy sobie, zjeżdżając pocałunkami coraz niżej.

-Gdzie ty jesteś? - zagryzłam dolną wargę, aby nie westchnąć po raz kolejny. Sebastian wiedział, co ze mną robił. Znał się na rzeczy i wiedział, jak na mnie działał. Wykorzystywał to, a ja nie potrafiłam się na niego o to złościć.

-Blaine... - zacisnęłam usta, aby nie westchnąć z rozkoszy, gdy szatyn mocno zassał skórę na szyi. Przestawałam nad sobą panować. - Nic mi nie jest. Wrócę na obiad i wszystko wyjaśnię. - mówiłam szybko i dość nieskładnie, ale jeszcze chwilę a bym nie wytrzymała - Muszę kończyć. - rozłączyłam się, rzucając telefon na łóżko. Odchyliłam głowę, aby spojrzeć Sebastianowi. Właściwie to... Spiorunować Sebastiana wzrokiem, ale to szczegół.

- Smythe... - warknęłam ostrzegawczo. Szatyn nic sobie z tego nie zrobił i śmiejąc się uroczo, oparł czoło o moje ramię, wciąż ciasno obejmując mnie od tyłu.

- Co tam, skarbie? - spytał, udając niewiniątko.

-Czy musisz mnie obmacywać, kiedy rozmawiam z bratem? - syknęłam, wyszarpując się z jego uścisku. Odwróciłam się, siadajac z nim twarzą w twarz. - Jesteś niepoważny. - prychnęłam, uderzając go w ramię.

-Kobieto, nie bij mnie! - śmiejąc się, starałam mnie powstrzymać od uderzenia go w klatkę piersiową. W końcu chwycił za oba moje nadgarstki i mnie unieruchomił.

-Puszczaj mnie, Smythe! - zaczęłam się śmiać i z całych sił starałam się wyrwać. Nie udało mi się, gdyż był dużo silniejszy. - Sebastian, noo... - jęknęłam.

Gdy zrozumiałam, że nie zamierzał odpuścić. Zrezygnowałam i przestałam się szarpać, czym spowodowałam szeroki uśmiech na twarzy mojego chłopaka.

-Już? Uspokoiłaś się? - wytknęłam język w jego stronę - Bardzo dojrzale. - zakpił. 

-Przecież jestem młodsza od Ciebie. - wydęłam dolną wargę. Po raz pierwszy to ja wykorzystałam ten argument. Wciąż dokuczał mi z powodu mojego wieku, choć były między nami tylko dwa lata różnicy.

- Jesteś nieznośna. - stwierdził.

-I tak mnie uwielbiasz. - odparowałam. W odpowiedzi jedynie pochylił się w moją stronę, łącząc nasze usta w pocałunku.

- Co zamierzasz powiedzieć bratu? - zaśmiał się, odsuwając sie ode mnie na odległość kilku centymetrów.

-Nie wiem jeszcze... - jęknęłam zmartwiona, pochyliłam się w jego stronę, wtulając się w niego - Na pewno nie prawdę. - dodałam po chwili zastanowienia.

-Aż taki zły jestem? - pokręciłam głową.

-Nie. Jesteś... yhh! Jeśli to komuś powiesz to się wyprę, ale jesteś wręcz idealny. - mruknęłam niechętnie.

-Uwielbiasz mnie. - był z siebie cholernie dumny - Pamiętasz, jak zapraszałem Cię nad jezioro? - przełknęłam.

-Pogoda pokrzyżowała plany. - odparłam powoli, przypominając sobie naszą rozmowę z przed kilku dni.

-Jedziemy w ten weekend. Piszesz się? - pokiwałam głową.

-Chętnie. - mocniej wtuliłam się w jego rozgrzane ciało.









Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro