Chapter 36.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane, kochani! 💋








Roześmiana odbiłam piłkę, jednocześnie rzucając się na piasek. Hunter nie spodziewał się, że zależało mi na zwycięstwie w aż takim stopniu i zaskoczony nie zdążył odbić piłki. Zadowolona podniosłam się i otrzepałam krótkie spodenki i górę od bikini z piasku, posyłając mu minę w stylu "wygrałam, frajerze".

-Wygraliśmy! - krzyknął Sebastaian. Znalazł się za moimi plecami mocno mnie obejmując. Uśmiechnęłam się i lekko uniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy. Nawet zwycięstwo w głupim meczu siatkówki dawało mu wiele satysfakcji. - Dzięki tobie. - dodał ciszej i połączył nasze usta w krótkim pocałunku.

-Co wy byście beze mnie zrobili? - wydęłam dolną wargę, aby zrobić minę zbitego psiaka.

- Ja bym nie przeżył nawet dnia. - parsknęłam śmiechem, kręcąc przy tym głową. Sebastian Smythe używał sarkazmu i ironii prawie tak często, jak ja. Fajnie było poznać kogoś takiego.

Odwróciłam się w jego stronę, abym mogła go objąć i znaleźć się jeszcze bliżej. Był ubrany jedynie w kąpielówki, zresztą tak, jak reszta chłopców, więc miałam na czym zawiesić oko. Większość była cholernie atrakcyjna, ale moja uwaga była skoncentrowana w stu procentach na Sebastianie i jego idealnych mięśniach na brzuchu. Miał kaloryfer, jaki wiedziałam jedynie na filmach. Inni mogli mu pozazdrościć.

-Chwila przerwy i druga runda? - zaproponował Trent. Zerknęłam w górę, posyłając pytające spojrzenie w stronę Sebastiana. Ten jedynie cicho westchnął patrząc mi w oczy i w końcu przytaknął. Lekko uniósł podbródek, aby spojrzeć na przyjaciół.

-Jasne. - zgodził się z uśmiechem, aby po zaledwie kilku sekundach znów spojrzeć mi w oczy - Ale później jesteś tylko moja. - dodał. A ja lekko skinęłam głową.

-Chyba mogę się na to zgodzić. - zaśmiałam się. Byłam od niego o jakieś piętnaście centymetrów niższa, więc gdy wtuliłam się w niego bardziej, spokojnie mógł oprzeć podbródek o czubek mojej głowy. - Chłopaki nie pytali kim dla siebie jesteśmy? - zapytałam - Nie zachowujemy się, jak przyjaciele. - dodałam, chcąc wyjaśnić moje pytanie.

- Nie pytali. Myślę, że nie ciężko zrozumieć, co jest między nami. - roześmiał się wesoło. Pokręciłam głową, czując jak rumieńce zaatakowały moją twarz. - Jeśli zaczną o coś pytać to nie musimy odpowiadać. - wyjaśnił - Chcę, żebyś się czuła komfortowo.

-Smythe, przecież tu nie chodzi o to. - odparłam, lekko się od niego odsuwając. Splątał nasze dłonie i pociągnął mnie w stronę jednego z domków, w których spędziliśmy większość czasu. Chłopaki ogarnęli trzy domki, jeden pięcioosobowy, jeden trzyosobowy i jeden dwuosobowy. Nietrudno się domyślić, że ja i Sebastian dostaliśmy domek na własność, co było ułatwieniem. - Nie boję się ogłosić, że jesteśmy w związku. Po prostu... jesteś moim pierwszym chłopakiem i nie wiem, jak powinnam się zachowywać. Nie wiem, co się robi w związku. - wyznałam, śmiejąc się z własnej głupoty.

- Ja też nie wiem, jak to jest być w związku. - wzruszył ramionami - Wiem tylko, że Cię lubię i może nam się udać. Zero presji, zero wymagań, co ma być to będzie. - cieszyłam się, że trafiłam na kogoś, kto również nie miał doświadczenia w poważnych relacjach. W ten sposób było łatwiej. - Ale myślę, że nie ma powodu, aby ukrywać, że się spotykamy. - dodał - Jeśli myślisz inaczej to mów. - dodał, uśmiechając się lekko.

- Nie. - pokręciłam głową - Myślę, że nie pozabijamy się w ciągu najbliższych godzin. - parsknęłam - Jeśli ktoś zapyta, kim dla siebie jesteśmy... powiedzmy prawdę. - po wypowiedzeniu tych słów, poczułam ulgę.

Cieszyłam się, że mogłam być z nim szczera i mówić mu, co czułam. Brak doświadczenia w relacjach damsko-męskich sprawiał, że bywałam zagubiona. Moja pewność siebie była dość... ograniczona, a czasem nawet sztuczna.

Jednak udawało mi się oszukiwać samą siebie. Wmawiając sobie coś, po jakimś czasie zaczynałam w to wierzyć. Ludzki mózg łatwo można było oszukać, a ja szybko się tego nauczyłam.

-Lubię cię, Anderson. - zaczepnie szturchnął mnie w ramię. Uśmiechnęłam się pod nosem i oparłam głowę o jego bark.

-A ja lubię Ciebie, Smythe. Nie spieprz tego. - starałam się zachować powagę, ale nie wyszło mi to najlepiej.

- Nie odważyłbym się. - puścił mi oczko.

-Sebastian, skończyło się piwo. - usłyszałam krzyk Jeffa - Pójdziesz do auta? Są tam jeszcze cztery zgrzewki. - dodał, robiąc maślane oczy.

-Jeff durniu, ile razy mam Ci jeszcze powtarzać, że to, że jestem bi nie znaczy, że lecę na każdego kogo spotkam, a Ty w ogóle nie jesteś w moim typie? - wzdrygnął się, a ja zaczęłam się śmiać - Te twoje maślane oczy nie robią na mnie wrażenia. - dodał poważnie.

- Ale po piwo pójdziesz? - spojrzał na niego błagalnie.

-Pójdę, bo ja i Tori też byśmy się chętnie napili. - westchnął i cmoknął mnie w czoło - Zaraz wracam. - dodał i pobiegł do stojącego nieopodal kabrioletu.

Z uśmiechem na ustach powędrowałam w stronę domku. Chwyciłam swoją koszulkę, która leżała na ławce przed drewnianym domkiem i szybko ją na siebie założyłam. Byłam tam jedyną dziewczyną i czułam się komfortowo jedynie przy Sebastianie. Bez niego czułam się zagubiona i niepewna.

Zajęłam miejsce na ławce i postanowiłam poczekać na swojego chłopaka. Nim Sebastian zdążył wrócić, poczułam ruch obok siebie i zauważyłam Huntera, który zajął miejsce obok mnie. Nie do końca rozumiałam, co zamierzał zrobić.

-Hej? - mruknęłam zdziwiona. Wcześniej nie miałam okazji z nim porozmawiać.

-Ty i Sebastian to tak na poważnie? - uniosłam brew. Co to miało być za pytanie? A co go interesował związek mój i Sebastiana? To w ogóle nie była jego sprawa.

-Hunter, nie obraź się, ale nie jesteśmy przyjaciółmi, żebyśmy rozmawiali na takie tematy. - odparłam. Nic do niego nie miałam. Nigdy, nic mi nie zrobił, ale Smythe mówił, że mu nie ufał, więc ja też nie powinnam.

- To zwykle pytanie, co ci szkodzi odpowiedzieć. - zarzucił ramię na oparcie ławki. Był zbyt blisko. Nie podobało mi się to.

-Słuchaj uważnie, bo nie lubię się powtarzać. - przybrałam najbardziej poważny ton na jaki mnie było stać - To kim jest dla mnie Sebastian to sprawa między mną a nim, więc z łaski swojej się nie wpieprzaj. - przybrałam sztuczny uśmiech na twarz.

- To mój przyjaciel. - wzruszył ramionami.

- Nie sądzę. - odparłam - Nie miej żalu, ale na przyjaciół to wy nie wyglądacie. Ciągle rywalizujecie i raczej nie pałacie do siebie sympatią. Może się nie nienawidzicie, ale nie jesteście sobie bliscy. - skończyłam mówić, wpatrując się w jego twarz. Wyglądał na zaskoczonego.

-Słuchaj, Anderson... - tym razem jego ton nie był tak spokojny, jak wcześniej. Zaniepokoiłam się.

-Może trochę grzeczniej. - z ulgą zauważyłam Sebastiana, który stał zaledwie kilka metrów przed nami - Jeśli już rozmawiasz z moją dziewczyną, to mógłbyś łaskawie robić to spokojniej. - podszedł bliżej, uprzednio odstawiając na bok kilka czteropaków, które trzymał w dłoniach. Poderwałam się z miejsca i mocno objęłam w pasie, gdy był wystarczająco blisko. Odetchnęłam z ulgą, czując znajome ciepło i zapach.

-Twoja "dziewczyna" nie pochwaliła się, że jesteście razem. - zakpił - Może nie jest w Ciebie tak wpatrzona, jak Ty w nią? - poczułam, jak mięśnie Smythe'a się spięły. Mocniej zacisnęłam palce na jego ciele, mając nadzieję, że to go uspokoi choć w minimalnym stopniu.

-Hunter, nie wiem, czy jesteś zazdrosny, czy może masz jakiś inny problem. - parsknął - Ale z łaski swojej odpieprz się od nas.

- Ja mam problem? - wskazał na siebie dłonią.

-Tak. Od kiedy się dowiedziałeś, że nie zostaniesz kapitanem Skowronków. Później zabolał Cię fakt, że to ja dostałem główną rolę w spektaklu. Teraz... sam nie wiem, co ci przeszkadza, ale daruj sobie. Nie musimy być przyjaciółmi, ale się tolerujmy. - poprosił.

-Cokolwiek. - warknął. Szybko wstał i ruszył do domku, do którego drzwi wciąż były otwarte.

-Wszystko w porządku? - spytał, dłonią pocierając moje plecy. Lekko skinęłam głową.

-Tak.

-Czy coś...

-Nic mi nie zrobił. - uspokoiłam go - Tylko rozmawialiśmy. - westchnęłam.

-Masz ochotę na piwo, czy nie bardzo? - zaśmiałam się i szybko pokiwałam głową.

-A później musimy wygrać jeszcze jeden mecz. - dodałam, uśmiechając się.










Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro