Chapter 5.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane! 🖤










-Nie dam rady w poniedziałki. - zaoponował Smythe - Mam treningi lacrosse.

Westchnęłam, odchylając głowę. Siedzieliśmy w tej pieprzonej kawiarni od ponad dwóch godzin i nie ustaliliśmy praktycznie nic.

Sam zaproponował aulę w naszej szkole, ale chłopaki w ogóle nie chcieli o tym słyszeć.

Z czasem był jeszcze większy problem. Każdy miał jakieś zajęcia dodatkowe czy treningi i nie chciał z nich rezygnować. Mi natomiast nie podobał się pomysł, aby poświęcić weekendy na próby...

-Dobra. - mruknęłam po kilku minutach ciszy - Poniedziałki też odpadają. - westchnęłam - Co powiecie na piątki? Jakoś przekonamy Rachel, żeby odpuściła sobie zajęcia z... - zawahałam się. Rachel dała mi całą listę swoich lekcji dodatkowych, ale ja nie byłam w stanie ich wszystkich spamiętać. - Nieistotne. - pokręciłam głową - Czy piątki by wam pasowały? - spojrzałam błagalnie na chłopaków z Dalton.

Spojrzeli na siebie i po chwili wahania, oboje skinęli głowami.

-Piątki są okay. - potwierdził Hunter.

-Świetnie. - odetchnęłam z ulgą. Połowa pracy za nami.

-Nie wiem czy tak świetnie. - zakpił Sam - Ty powiesz Rachel, że ma zrezygnować z lekcji gry na pianinie. - przewróciłam oczami. Rachel nie była wyjątkiem, każdy musiał coś czasem poświęcić. Ona również.

-Niech będzie. - zgodziłam się - Gdzie będziemy robić próby? - spojrzałam z nadzieją na chłopaków.

Starałam się ze wszystkich sił, aby sytuacja nie była napięta, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Sam i Sebastian, co chwilę skakali sobie do gardeł, a Hunter jedynie patrzył na wszystko z zainteresowaniem.

-Możemy wynająć jakąś salę. - zaproponował Clarington.

-Nie wszyscy są milionerami. - zakpił Evans - Was może stać na takie rzeczy, ale nas, nie bardzo. - prychnął.

-To już nie mój problem. - chwyciłam nadgarstek Sama, gdy ten próbował poderwać się z miejsca i ruszyć na Huntera. Tylko bójki nam brakowało...

-Spokój. - zarządziłam, piorunując przyjaciela wzrokiem - Sam ma rację. Tylko kilka osób z Glee, byłoby w stanie się dołożyć do takiej inwestycji. Musimy znaleźć inne wyjście. - spojrzałam na nich błagalnie.

-Niech będzie. - westchnął Smythe - Co powiecie na próby w Dalton?

-Co? Sebastian! - jęknął Hunter, ale zielonooki spiorunował przyjaciela wzrokiem.

-Co Sebastian? - prychnął - Musimy się jakoś dogadać. Aktualnie tracimy czas na beznadziejne przepychanki. Dogadajmy się jak najszybciej i miejmy to z głowy. - kątem oka zerknęłam na mojego przyjaciela, który był wyraźnie niezadowolony z propozycji Sebastiana.

-Zgadzamy się. - odezwałam się nim Sam zdążyłby pomyśleć o zaprzeczeniu.

-Co?

-Sam, miejmy to z głowy. Jakie inne miejsce przychodzi ci do głowy? Daj jeden lepszy pomysł, a się zgodzę. - obiecałam. Blondyn wciąż milczał. - Tak myślałam. - prychnęłam. Przeniosłam wzrok na dwójkę chłopaków z innej szkoły. - Próby w piątki w Dalton? - przytaknęli.

-O której by wam pasowało? - Hunter był wyraźnie znudzony, ale mimo to starał się z nami dogadać. Byłam mu za to wdzięczna. Tak samo Sebastianowi. Nie mogłam jednak powiedzieć tego o Samie. Wciąż był względem nich opryskliwy i tylko szukał powodu do zaczepki. Zaczynało mnie to męczyć. Rozumiałam, że miał powody, ale czasem trzeba było zapomnieć o problemach prywatnych dla wyższego dobra.

-Możemy zacząć od czternastej. - zaproponowałam. Rachel i tak musiała zrezygnować ze swoich dodatkowych zajęciach, a reszta z Glee kończyła lekcje spotkaniem chóru.

-Piętnasta? - spojrzałam na Sebastiana - Od trzynastej mam trening. - westchnął - Zazwyczaj kończę o piętnastej trzydzieści, ale mogę się urwać.

-Możemy się spotykać od piętnastej trzydzieści. - wzruszyłam ramionami. Chciałam mu iść na rękę. Chciałam zakopać topór wpjenny.

-Nie. - zerknęłam na Sama, którego najwyraźniej wkurzyły moje słowa - Jeśli Rachel może zrezygnować z zajęć dodatkowych, to oni też...

-Rachel ma zajęcie pozalekcyjne codziennie. - przerwałam mu zirytowana - Ona może odpuścić, ale Sebastian ma treningi tylko dwa razy w tygodniu i da się to pogodzić z próbami, więc nie widzę problemu. - postanowiłam postawić na swoim.

-Tak jak mówiłem, o piętnastej będzie w porządku. - odchrząknął Smythe - Dla was?

-Nam pasuje. - uśmiechnęłam się lekko.

-Czekają nas niezapomniane dwa miesiące. - prychnął Sebastian. Westchnęłam.

-Tak. Ale jeśli będziemy współpracować i postaram się nie wchodzić sobie w drogę to damy radę. - starałam się myśleć pozytywnie.

-Szkoda, że reszta z waszego klubu nie myśli racjonalnie jak ty. - prychnął Hunter. On po prostu chciał wywołać wilka z lasu. Strał się sprowokować Sama do kolejnego wybuchu.

-Dobra. - blondyn poderwał się z miejsca - Skoro wszystko ustalone, nie musimy już na siebie patrzeć. - przewróciłam oczami.

Rozumiałam, dlaczego miał w sobie tyle nienawiści względem nich, ale przecież jakoś musieliśmy się dogadać. To, co Sebastian zrobił im w zeszłym roku to przegięcie, ale teraz musieliśmy nauczyć się współpracować.

-Raz w życiu powiedziałeś coś mądrego. - prychnął Sebastian w stronę Sama. Powoli podniosłam się z krzesła, a zaraz po mnie zrobiła to pozostała dwójka.

-Czyli co, do zobaczenia w piątek? - spojrzałam na dwóch szatynów naprzeciwko mnie.

-Dokładnie.

Zgodnie ruszyliśmy do wyjścia. Gdy w końcu Sam zamknął za nami drzwi, po raz kolejny spojrzałam na chłopaków w mundurkach.

-Miło było was poznać. - uśmiechnęłam się w ich stronę.

-Ciebie również. - stwierdził Sebastiana. Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na Sama. - Za tobą nie przepadam.

-Vice versa. - prychnął.

-Do zobaczenia. - mruknął Hunter na odchodne i wraz z Sebastianem poszli w swoją stronę.

Spojrzałam na Sama, krzyżując ręce na piersi.

-Nie było aż tak źle. Podług tego, co mi o nim opowiadaliście to Sebastian zachował się naprawdę w porządku. - zaśmiałam się.

-Potrafi nieźle udawać. - burknął, gdy ruszyliśmy w drogę powrotną.

-Nie wątpię. - parsknęłam - Ważne jest to, że potrafią się ogarnąć i nie próbują nas przez cały czas wkurzyć. Może jakoś uda nam się z nimi dogadać przez te dwa miejsce? - nie kryłam nadziei.

-Zobaczymy. - westchnął - Na twoim miejscu bym się nie łudził. Nie wierzę w ich czyste intencje. - lekko wzruszyłam ramionami. On znał Sebastiana lepiej niż ja. Może miał rację?









Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro