Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miesiąc przed wydarzeniami z prologu...

Siedziała w ławce na lekcji historii. Spojrzała na nauczyciela, a potem na tablice. Wiedziała, że czasem lepiej się nie odzywać, ale słowa paliły ją niczym gorące żelazo. Pokazywane były czasy stanu wojennego. Zabójstwa, skandale, a potem nagły pokój. Powstała organizacja, dzięki której ludzie stali się szczęśliwi, wybrano nowego prezydenta. Wszystko pięknie, tylko jeszcze jakby było prawdziwe. Wymazano ludziom wspomnienia sprzed 10 lat, nikt nie pytał " Dlaczego". Jednak Scarlett pamiętała niektóre rzeczy z dzieciństwa. Gdy wybuchł stan wojenny, miała wówczas 7 lat. Nie wiedziała, dlaczego wszystkiego nie zapomniała. Z odrętwienia wyrwał ją nauczyciel Pan Charles.

 - Przepraszam, czy może Pan powtórzyć pytanie? - spytała dziewczyna

 - Pytałem. - odchrząknął - Czy mogłabyś opisać nam jak przebiegał stan wojenny?

 - Jasne. - zmierzył ją zimnym wzrokiem - Znaczy tak.

 - Zaczynaj.

 - Stan wojenny wybuchł w 2095 roku, kilka lat po prawie całkowitej zagłady ludzi. Nie wiadomo co było bezpośrednią przyczyną jego wybuchu, jednak domyśla się, że miało to jakiś związek z powstającą organizacją USTT tj. United Cities: Trial Time. - zatrzymała się i spojrzała na nauczyciela, który patrzył na nią karcąco.

 - Dziękujemy. Na dziś koniec lekcji. Proszę aby każdy z was przygotował referat na 5 stron na temat USTT - powiedział oschle - Macie czas do następnej lekcji, a ty panno Warries, proszę abyś poczekała na mnie pod klasą. Musimy sobie parę rzeczy wyjaśnić. - uśmiechnął się krzywo i wyjął telefon z kieszeni.

 Scarlett wyszła pośpiesznie z sali wraz z innymi uczniami. Była wściekła. Miała panować nad tym co mówi, ale nie zawsze jej to wychodziło. Wiedziała, że byli inni tacy uczniowie, którzy pozwalali sobie na zbyt wiele, bądź za dużo wiedzieli. Cóż... Nie kończyli raczej zbyt dobrze. Gdy opuścili budynek szkoły nikt ich więcej nie widział. Po chwili pojawił się przed nią Pan Charles.

 - Idziemy do dyrektora. Chciał się z tobą widzieć.

 - Ale ja przecież nic takiego nie zrobiłam - odpowiedziała, chociaż miała  świadomość, że to nie do końca prawda. - Ja naprawdę nic nie wiem.

 - Posłuchaj wiesz jak funkcjonuje nasze społeczeństwo. Wiesz co jest naszym mottem, prawda?

- " Wszyscy są równi, każdy ma takie same prawa, więc nie możemy sobie pozwalać na jednostki, które będą myślały bardziej infantylnie w stosunku do społeczeństwa." - wyrecytowała

 - Dokładnie tak. Znasz teorie, szkoda, że nie umiesz używać tego w praktyce. - uśmiechnął się dziwnie - Obserwujemy wszystkich uczniów od pierwszej klasy. Jak wiesz to nie był twój pierwszy incydent. 

 W chwili gdy miała mu odpowiedzieć otworzyły się szklane drzwi do pokoju dyrektora Smirtha. Gabinet był ładnie urządzony: wszystkie meble ze szkła, tak samo jak sufit i podłoga, w której można było ujrzeć swoje odbicie. Kilka doniczek storczyków, oraz jedno wielkie zdjęcie obecnego prezydenta. W gruncie rzeczy wszystko było białe, tak jak w innych pomieszczeniach szkoły.

 - Usiądź moja droga. Czy może pan nas zostawić? - spytał dyrektor

  Nauczyciel wyszedł z pomieszczenia, jednak dalej był widoczny przez szklane drzwi.

 - Dobrze, proszę wytłumacz mi dlaczego mówisz takie rzeczy na temat USTT? - spytał lodowatym głosem
- Ja... - popatrzyła na niego - Moim zdaniem to prawda.- odrzekła nie tracąc kontaktu wzrokowego
- Doprawdy? A skąd to niby wiesz?
Nie odpowiedziała.
- Pytam: Skąd to wiesz?!
- To nie jest pańska sprawa.
- Chce ci tylko pomóc, ale jak widzę ty już wybrałaś swój kierunek. No dobrze. Zróbmy tak: Ty mi powiesz prawdę, a ja cię nie ukarzę. zgoda?
Scarlett tak bardzo nie chciała mieć kłopotów. Pragnęła po prostu wrócić do domu by zamknąć się w swoich czterech ścianach. Tylko w swoim pokoju mogła poczuć się bezpiecznie. Całym miastem rządziły dość rygorystyczne przepisy. Nie można było wychodzić z domu po 20.00, nikt nie mógł wiedzieć więcej niż inni na jakikolwiek temat, żadnych imprez, alkoholu, używek czy seksu. Dzieci rodzono in Vitro. Kobiety i mężczyźni byli traktowani w miarę jednakowo, jednakże tylko płeć męska mogła pracować - wyjątki były w rządzie i medycynie.

 - Ale Pan obiecuje, że wrócę do domu?

 - Oczywiście moja droga. - odpowiedział uprzejmie

 - Pamiętam niektóre rzeczy ze stanu wojennego. Słowo daje, że to nic takiego, tylko jakieś strzępki. Mam kilka wspomnień z dzieciństwa. Tyle, naprawdę. - powiedziała ze ciśniętym gardłem

 Dyrektor patrzył na nią uważnie, a potem do jego gabinetu weszli ludzie z USTT i lekarze. Mundurowi podeszli do dziewczyny, która stała wstrząśnięta tym co widzi.

 - Obiecałem, że wrócisz do domu... Ale dopiero gdy doprowadzą cię do porządku. - przystanął - A raczej twoją głowę.

 Scarlett była zdezorientowana i wściekła. Okłamano ją. Wstała z krzesła i rzuciła się na jednego z mundurowych. Udało jej się walnąć go łokciem w żuchwę, ale zaraz trzymały ją dwie pary rąk. Dziewczyna wierzgała się i krzyczała. Przystawiono ją do ściany specjalnie, by walnęła o nią głową. Zaszumiało jej w głowie tak, że pewnie by się przewróciła gdyby nie mężczyźni trzymający ją za ramiona.

 - Przecież Pan obiecał! - krzyczała, a po policzkach zaczęły płynąć jej łzy - Ja chcę po prostu do domu!

 - Trzymajcie ją tak bym wbił jej igłę w żyłę. Nie chcemy więcej przedwczesnych zgonów. - powiedział lekarz trzymający strzykawkę

 Nagle Scarlett poczuła igłę wbijającą się w kark. Wyobrażała sobie jak dziwna substancja krąży w jej obiegu, niszcząc go. Serce biło jak oszalałe, a powieki zaczęły powoli opadać. Ktoś wziął ją na ręce, a ona ostatnimi siłami zdołała usłyszeć:

 - Jesteśmy już w posiadaniu obiektu K678, proszę o zawiadomienie Doktor Kate Dunkel.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro