Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Poczuła zapach siarki, który wypełniał całe pomieszczenie w którym się znajdowała. Otworzyła oczy. Leżała na podłodze korytarza, którego nie było widać końca. Panował półmrok, więc musiała trochę poczekać zanim oczy przyzwyczaiły się do otoczenia. Ściany były całe we krwi, a podłoga miała wyraźne pęknięcia. Powoli podniosła się z ziemi i zakryła twarz dłońmi. Trzęsła się z zimna i strachu. Wstając rano nie przepuszczała, że znajdzie się w takiej sytuacji.

"Było się nie odzywać" - pomyślała. Lecz tak naprawdę zdawała sobie sprawę, że dłużej nie mogła. Sama do końca nie wiedziała dlaczego nienawidzi UCTT.  Pamiętała, że zrobili coś złego, ale nie miała tyle wspomnień by ułożyć je w jedną całość. Zdała sobie sprawę, że musi stąd się wydostać i dowiedzieć się dlaczego nie straciła do końca pamięci, oraz co się rzeczywiście wydarzyło 10 lat temu.

 Nagle usłyszała przerażający dźwięk. Przypominał szczekanie i ujadanie psów, lecz było w nim coś jakby... Ludzkiego. Scarlett zerwała się pędem i uszyła przed siebie. Korytarz przez cały czas wyglądał tak samo. Zupełnie jakby był ogromnym kołem młyńskim, który obraca się w jedną stronę. Ujadanie zdawało się być coraz  głośniejsze,a nic nie wskazywało, że to droga to wyjścia. Dziewczynie wydawało się, że biegnie już przez kilka godzin, czy dni. Oddychała bardzo szybko,a pot skapywał jej z czoła. Nie mogła ze strachu opanować drżenia nóg, więc jej bieg stawał się coraz słabszy. Nagle poczuła, że na coś wpadła. Nie było nic widać, tylko ciemny korytarz. Dotknęła zimną dłonią przezroczystej ściany. Przypominała ona szkło, jednak była twardsza. Szczekanie było coraz głośniejsze. Dziewczyna zaczęła z całej siły walić rękami o szybę.

 - Obiecuje, że zapłacicie za to! - krzyczała - Zabije was! Zabije was wszystkich!

 Oparła się o ścianę. Poczuła, że już nie da rady. Spojrzała w drugą stronę, gdzie słychać było ujadanie psów. W pół - mroku można było tylko dostrzec czerwone ślepia wpatrujące się w jej oczy. Stworzenia były na tyle blisko, że można było wyczuć ich zapach.To one pachniały siarką. Scarlett wciskała się plecami w ścianę. Ze strachu nie potrafiła logicznie myśleć. Usiadła na wilgotną podłogę i zamknęła oczy czekając na atak zwierząt. Jednak nie nadszedł. Jedna minuta, dwie i nic. 

 - Podać jej środek uspakajający. - odezwał się suchy kobiecy głos

Dziewczyna otworzyła oczy. Biel raziła ją po oczach, więc musiała je mrużyć. Leżała na wielkim szpitalnym łóżku przypięta do jakiejś dziwnej maszyny. Połowę głowy miała włożoną w wielką tubę. Nad nią stała grupa lekarzy z kobietą na czele.

 - Uśpić ją. Na dziś wystarczy. I tak już ledwo żyje - powiedziała lekarka - Jutro rozpoczynamy testy związane z utratą pamięci.

 "Utratą pamięci?" Scarlett nie bardzo rozumiała o co w tym wszystkim chodzi. I właściwe gdzie ona była? Pytań było więcej niż odpowiedzi, a gdy już miała zadać pierwsze z nich poczuła igłę wbijającą się w jej kręgosłup. Oczy znowu zaczęły jej się zamykać, a ona poddała się snu całkowicie.

...

Śniła.

Miała wówczas około 7 lat. Siedziała na kanapie przytulona do swojej matki. Kobieta głaskała córkę po głowie, szepcząc co jakiś czas " kocham cię". To było popołudnie po jej pierwszym dniu w szkole. Wróciła z niej cała roztrzęsiona i płacząca, więc jej mama wzięła ją na kolana i uspokajała ją.

 - Mamusiu, a kiedy wróci tata? - spytała smutno

 - Kochanie tata wróci do nas za kilka dni. Każdy musi pojechać do siedziby UCTT. Takie są przepisy. - uśmiechnęła się

 - A ja też będę musiała tam pójść? - spytała dziewczynka

 - Tak, ale nie martw się ja również. Najpierw poszli mężczyźni, potem kobiety, a na końcu dzieci. - pociągnęła Scarlett za włosy

 - Ale po co to wszystko? Ja nie chce.  

 - Wiem córeczko, ale tak trzeba. - odpowiedziała uśmiechając się

 Nagle ktoś zapukał do drzwi. Jej mama poszła zobaczyć kto to, a ona wstała z kanapy, by przywitać gości. Do pokoju weszli agenci i lekarze z USTT. Każdy miał na kombinezonie swój numer identyfikacyjny, oraz symbol USTT, czym była odwrócona, ostania litera greckiego alfabetu. - omega.

 - Kochanie to są lekarze. Chcą z nami porozmawiać. - matka podeszła do córki i przytuliła ją

 Scarlett popatrzyła na ludzi ze znudzeniem. Wydawali się dla niej nudni. Wszyscy ubrani na biało, każdy z takim samym wyrazem twarzy. Podszedł do niej młody mężczyzna z czarnymi, krótko ostrzyżonymi włosami. Wydawało się, że to on jest szefem całego zespołu.

  - Cześć. Ja jestem doktor Chris Cooper, a to są moi współpracownicy. - podał dziewczynce rękę

   - Dzień dobry. - Coś się stało? - spytała przejęta 

Mężczyzna spojrzał na jej matkę, a ona smutno pokiwała głową.

 - Chcemy was zabrać na badanie, by zobaczyć czy macie zdolności do agresji. - uśmiechnął się

 - Ale dlaczego? - spytała

 - Wszystkiego się dowiesz. - odpowiedział ciepłym głosem - A tym czasem...

 - Przepraszam... - przerwała jej matka - Ale mój mąż pojechał na badania 4 dni temu i jeszcze nie wrócił. Czy nic mu nie jest?

 - Proszę się nie martwić.Pani mąż najprawdopodobniej jutro już będzie w domu. Postaramy się też i was odwieźć jak najszybciej.

  - Mam nadzieję. - westchnęła - Chodź kochanie, musimy iść.

 Dziewczynka wyszła z domu, trzymając matkę za rękę i wsiadła do czarnego samochodu.   Przytuliła się na chwile do swojej mamy, by następnie zadać pytanie jednemu z lekarzy.

 - Proszę pana, dlaczego jesteście ubrani na biało? - spytała ze dziwieniem

 - Nie długo się dowiesz moja droga. - odpowiedział tajemniczo

 Scarlett na razie taka odpowiedź wystarczyła. Położyła się na ramieniu mamy i zamknęła oczy. Wszystko będzie dobrze. - pomyślała - Przecież jutro już zobaczę tatę.

Dziś rozdział został podzielony na połowę byście zobaczyli o jakich strzępkach wspomnień mówi Scarlett.
Miłej niedzieli!
Paula
Ps. U was też tyle słońca?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro