Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten rozdział dedykuje mojej kochanej przyjaciółce: blackwaternoone
Wszystko najlepszego kochana!

Przed nią stał jej własny ojciec. Scarlett patrzyła na niego z dezorientacją.

- Witaj, córko. Chociaż nie wiem czy mogę ciebie tak nazywać. - powiedział oschle i spojrzał w jej oczy

- Co ty tu robisz?! - krzyknęła - Tato!

- Nie mów nic do mnie ty imitacjo człowieka! - krzyknął - Przestałaś być moją córką w dniu gdy zdradziłaś swoją rodzinę!

- Ale ja... - spojrzała na swoje towarzyszki, które ze smutkiem pokiwały głowami - O co ci chodzi? - spytała

- Mi? Moja droga kto chce prowadzić wojnę? Zniszczyć wszystko co zbudowano, ustalono.

- Co ty bredzisz! - poczuła mokrą łzę, spływającą po jej twarzy

- Dość. Wyprowadźcie pana. - strażnicy wzięli jej ojca pod ramię, a do niej podszedł lekarz, którego nie znała i złapał ją za żuchwę - Widzisz do czego doprowadziłaś? Twój własny ojciec się do ciebie nie przyznaje.

- Dlaczego go tu przyprowadziliście? - odezwała się Alex

- Żeby wasza koleżanka mogła się z nim pożegnać. Spotkają się dopiero po drugiej stronie. - pogłaskał ją po policzku. - A szkoda bo jesteś dość ładna. - powiedział i rozebrał jej kajdanki.

Wyszedł.

Scarlett dopiero zauważyła, że płacze. Paznokciami wbijała się w udo,chcąc poczuć chwilową ulgę. Odsunęła się na podłogę i zaczęła szlochać. Nie przejmowała się, że nie jest sama. Nie miała już siły. Jej własny ojciec uwierzył. Im nie jej. Pamiętała jak uczył ją liczyć, wymyślił dla niej krótką rymowankę.

Dziesięć: tyle jest kwiatków

Dziewięć:tyle mama hoduje rabatków

Osiem: tyle to dwa razy cztery

Siedem: A gdzie moje maniery!

Sześć: Tyle lat cię mam

Pięć: Tyle lat gram

Cztery: Chcesz ciasta?

Trzy: Dmuchaj świeczka przygasła!

Dwa: Zawszę z tobą będę!

Jeden: Nawet jeśli się na to nie zdobędę.

Nuciła sobie rymowankę ze łzami w oczach, gdy poczuła, że ktoś walnął ją w głowę.

- Ej dziewczyno! - krzyknęła Alex - To nie koniec! Mamy z Ruth plan, ale się nie uda bez ciebie. - spojrzała na nią błagalnie.

Scarlett spojrzała na Ruth przelotnie i wytarła dłonią twarz.

- Więc o co chodzi?

...

Plan był bardzo prosty. Przynajmniej tak próbowała sobie wmawiać Scarlett. Dzień przed egzekucją, czyli dziś każda z nich miała ukraść jeden środek paraliżujący. Lekarze pomyślą, że czymś się zatruły i nie będą grzebać w ich głowach z obawy o własne życie. Kiedy strażnicy będą nieść je na kozetkę lekarską Alex wybierze kartę, otwierającą drzwi wewnętrzne, a Ruth - zewnętrzne. To musi się udać - myślała

- Mamy tylko jeszcze jeden problem. - odezwała się Ruth

- W sumie to kilka. Brak miejsca do spania, pieniędzy, jedzenia... - zaczęła wymieniać Alex

- Nie mamy innych ubrań. - odezwały się Scarlett i Ruth jednocześnie

- Każdy wie jak wyglądają dresy, w których się chodzi w ośrodku - dopowiedziała Scarlett

- To mamy paradować nago? - Alex wygięła się do przodku, udając powagę

- Eee... nie. Musimy ukraść uniformy lekarzy. To nie będzie trudne. Podobno trzymają je w składzikach. - Ruth przewróciła oczami

- A co z innymi? - spytała Scarlett - Nie da się im... No nie wiem... Pomóc?

- Próbowałyśmy, skarbie. - Alex udała, że przysyła buziaka - Jak myślisz co z tego wyszło?

- Nic dobrego.

- Tak. Nic dobrego. - ucichły

Scarlett wstała z łóżka i chodziła, Licząc kroki. Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Bała się. Przez chwilę pomyślała, że przecież łatwiej byłoby umrzeć. Nie cierpiała by już. Chociaż z drugiej strony... Nie wiedziała co czeka ją po drugiej stronie. Nie chciała się poddać. Nie chciała zostawiać dziewczyn samych. Nie chciała potem w drugim świecie obwiniać się o to, że nie miała odwagi by walczyć. Stanęła przy 1239 krokach, gdy usłyszała dźwięk otwierających się drzwi.

- Zabieramy panie dziś na ostatnie badania. - uśmiechnął się strażnik - A szkoda. - oblizał wargi

Alex udała, że wymiotuje, a dziewczyny jej zawtórowały i poszły za strażnikami co raz rzucając przestraszone spojrzenia. Scarlett oglądała białe korytarze, myśląc o komputerze, pełnym informacji. Trzeba będzie zabrać twardy dysk. - pomyślała. Gdy dotarli lekarze z podkrążonymi oczami kazali położyć się dla każdej z nich, sami poszli po strzykawki. Scarlett spojrzała na strażników: rozmawiali pomiędzy sobą, nie zwracając na nie uwagi. Dziewczyna wstała i wzięła ze stolika jedną tabletkę o nazwie: Volutabater Spumns i włożyła sobie do rękawa bluzki. Nie wiedziała co to za lekarstwo. Miała nadzieje, że jutro przyda się im. Spojrzała na Alex i Ruth one także wzięły po jednej tabletce. Tej samej co Scarlett. Wydawało się,że to wszystko trwało godziny, a okazało się, że minęły zaledwie dwie minuty, gdy weszli lekarze ze strzykawkami. Każdy z nich w ciszy napełnił nią jakąś substancję i wstrzyknął dla każdej z nich.

- Przepraszam, a co to jest? spytała Alex i pokazała palcem na tabletki, które wcześniej wzięły

- To są tabletki, które powodują drgawki. Są po to aby uspokoić obiekty. - spojrzał na nią - Właśnie mieliśmy je mielić i dodawać do innej substancji.

Scarlett spojrzała na Alex. To jest to.

- A... To to co to jest? - spytała, pokazując na strzykawkę, którą lekarze wbili w ich szyje

- To substancja, która pozwoli wam jutro uniknąć bólu. I koniec pytań. - powiedział ostro

- Jeszcze ostatnie pytanie. - poprosiła błagalnie Scarlett - Podobno przed śmiercią dla każdego daje się drugą szansę by "zapomniał". Dlaczego my jej nie dostałyśmy?

Lekarz popatrzył na nią smutnymi oczami i odpowiedział:

- Nie wiem.

Droga blackwaternoone
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! Zdrowia, zapasu czekolady, żebyś zawsze była pełna życia, radości, pandy, jak najlepszych wyników na egzaminie w kwietniu!
Twoja przyjaciółka 😘😘













Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro