14. Rezydencja

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ostatniej nocy, Baekhyun miał sen, który nie śnił mu się od dłuższego czasu.

(To nie sen, to tylko ciemny koszmar składający się z powracającego wspomnienia).

- Mamusiu? - małe stopy dziewięciolatka przebierają po, co miało być, bogatej, białej ceramicznej podłodze jego domu, ale w zamian może zobaczyć swoje stopy unoszące się ponad niekończącą się ciemnością, która grozi jego pochłonięciem. - Gdzie jesteś?

Boi się. Ciemność osiada jadowicie nad jego otoczeniem, prawie, jakby na końcu czekała na niego śmierć. Obudziła go burza, dźwięk grzmotu rozbrzmiewa w jego uszach. Błyskawice strzelają we wszystkich kątach i czuje, że jeśli będzie wystarczająco blisko, może być schwytany w ich wyczekujące, zaostrzone szpony. Nie ma nic, oprócz pluszowej zabawki w swojej rączce - jedyną pociechę, którą obecnie ma - jedyne pocieszenie, które nie jest wystarczające.

Podłogi są zaprojektowane, by nie wydawały dźwięku. W końcu nie są typowymi, tanimi, drewnianymi deskami podłogowymi, jakie ma większość rodzin w swoich pospolitych domach. Ale wtedy wydaje się to być niekorzystne dla małego Byun Baekhyuna.

Gdy posuwa się centymetr po centymetrze do sypialni rodziców, drzwi, które wydają się górować nad jego małą postacią są beztrosko pozostawione, lekko uchylone, aż ciąg światła rozlewa się ze szczeliny.

Może mamusia mnie nie słyszała. Myśli do siebie, a po wszystkim, to nabiera większego sensu. Poprzez swoje wszystkie lata, jego matka dydaktycznie mówiła mu, że powinien być cichy i delikatny, kiedy mówi - powinien być w każdym momencie elegancki i skromny. W takim razie pójdę do niej.

Gdy zbliża się bardziej, zaczyna słyszeć dziwne odgłosy.

- Ah~ Jaeyong... - słyszy jęk swojej matki i nie wie, dlaczego to robi. I nie jest Jaeyong... jej kolegą z firmy, czy coś? Jakkolwiek to ona nazywa?

Baekhyun robi krok bliżej i zerka przez szparę, może zobaczyć ich ciała intymnie blisko, ich nagie ciała i tak intymnie blisko.

Czy nie powinno się być tak blisko tylko po ślubie? Myśli sobie Baekhyun, gdy podchodzi jeszcze bliżej. Nie powinno się robić tego z kolegami, prawda...?

Zamroczony, Baekhyun może usłyszeć ich zgodne jęki, gdy łóżko skrzypi pod ich ciężarem i to nawet zagłusza szepty małego chłopca.

- Mamusiu... - ściskając misia w dłoni, przytula go bliżej do siebie, czując jakiś rodzaj strachu umiejscowionego w swoim sercu, gdy słyszy ich wykrzykujących na głos niespójne słowa, następnie razem opadają.

Za blisko.

Bliżej niż Baekhyun chce, by było.

Bliżej niż jego mamusia jest zazwyczaj z tatusiem.

- Kocham cię, Jaeyong... - słyszy, jak mówi jego mama, tonem, którego nigdy w swoim życiu nie słyszał, nie do jego ojca. Nie do niego.

Nie powinno się mówić tego do kogoś innego niż do swojej rodziny.

- Ja ciebie też kocham, kochanie~ - odpowiada ten Jaeyong, a Baekhyun potrząsa głową, czując łzy napływające mu do oczu. To jego ojciec miał zwyczaj nazywać tak jego matkę.

Jego serce jest trochę za ciężkie dla dziewięcioletniego chłopca, jak on. Wie, że coś jest nie tak, ponieważ może tu zobaczyć pewien rodzaj pokręconej miłości, której nigdy nie będzie w stanie świadczyć w swoich rodzicach (ani jego matki dla niego) i nagle tego nie znosi. Chce zrzucić z siebie to nagłe obciążenie krzycząc lub wpadając w furię, czy po prostu grożąc jego matce, by opuściła tego faceta, rozlewem łez, ponieważ wie, że to by zadziałało. Wie, że jeśli krzyknie wystarczająco głośno, jego matka może zostawić tego faceta, Jaeyonga.

Ale nie wie jak.

Trzyma to w środku i pozwala łzom spływać w ciszy.

Ale wydaje się, że mimo wszystko został usłyszany, kiedy mimowolnie głośno pociąga nosem.

Dwie głowy odwracają się, by na niego spojrzeć i przytula mocniej swoją zabawkę do siebie. Nagle boi się jeszcze bardziej, tych dwóch dorosłych przed nim, niż piorunów i burzy, która przyprowadziła go tu bez zauważenia.

- Baekhyun... - jego matka otwiera usta w szoku, jej ekspresja rozdarta pomiędzy ukaraniem go, a pocieszeniem. Pośpiesza do niego, a on stara się powstrzymać swoje łzy, ale one wypływają z kącików jego oczu w dół po policzkach.

- Co jest nie tak? Czemu płaczesz? - Baekhyun potrząsa głową, w obawie, że jeśli zacznie mówić, nie będzie mógł przestać płakać. W zamian mocno ściska w palcach swoją zabawkę. Nie chce powiedzieć swojej matce, dlaczego płacze. Nie chce jej niczego mówić.

- Myślisz, że wie- ? - Mężczyzna wstaje z łóżka i wpatruje się w dwójkę, ale jego matka obficie potrząsa głową.

- On ma tylko, ile, 8 lat? Nie rozumie. - próbuje go ugruchać, ale Baekhyun czuje, że ciężar na jego sercu robi się większy.

- Czemu płaczesz? - jakby na zawołanie, rozbrzmiewa szczególnie głośny grzmot, akurat, gdy jego matka sięga ręką, by otrzeć mu łzy i Baekhyun wzdryga się, próbując cofnąć się z dala od pięknych, zwinnych palców jego matki, które teraz w jego oczach stały się niczym innym, jak ostrymi, zakrzywionymi szponami.

Ona wydaje się myśleć, że to piorun jest przyczyną i natychmiast rozumie.

- Jest okej. Burza jest niczym, czego trzeba się bać. - odwraca się i wysyła spojrzenie ku facetowi, który wzrusza ramionami (i Baekhyun może poczuć, jak zaczyna go nienawidzić, ale zatrzymuje to i zaszywa w najniższym rogu, najgłębszej, najciemniejszej szczelinie swojego serduszka). Chwyta go za nadgarstek i zaczyna prowadzić do wyjścia.

- M-Mamusiu... - jąka się, świadomy, że smarki kapią mu z nosa.

- Mów mi "matko". - Nawet w czasie, jak ten, kiedy została przyłapana na robieniu czegoś haniebnego, jego matka jest stanowcza.

- M-Matko... - mówi delikatnie. - C-Co ty robiłaś? - chce wiedzieć. Chce wiedzieć dla pewności, czy czyny jego matki były właściwe, czy nie. Winna ekspresja na jej twarzy mówi wszystko.

Ale ona nie wie, jak łatwo może ją rozczytać. Nie wie, jak dojrzały może być jego umysł - jak dojrzały jest, po tym, jak musiał radzić sobie z konfliktem pomiędzy nią i jej mężem; musiał radzić sobie z nienawiścią, którą sobie wzajemnie wysyłali, zamiast miłości, którą powinni mu dawać.

- Spójrz, Baekhyun... - zaczyna jego matka, gdy kuca i wpatruje się w jego oczy. Nagły chwyt na jego ramionach, przeraża go. - To jest sekret, okej? Nie mów swojemu ojcu, okej?

- Mamusiu... - odpowiada przerażony.

- Nikomu nie mów, okej? To nasz mały sekret... Grzeczny chłopiec musi trzymać wszystko w sekrecie...

Nasz mały sekret...

Trzymaj wszystko w sekrecie...

I to jest początek wewnętrznych konfliktów Baekhyuna, wewnętrznych myśli, wewnętrznych uczuć i wewnętrznej wściekłości, których nigdy nikomu prawidłowo nie wyraził.

To jest dla niego początek końca, gdzie zaczyna żyć życiem, gdzie wszystko jest pozornie idealne, ale pod szwami, wszystko leży zniszczone.

Na początku, optymistyczny, wytrwały on, odmówił wycofaniu się ze swojego postrzegania świata, jako dobrego miejsca, pełnego dobra i przepełnionego miłością. Zaakceptował zdrady rodziców (ponieważ raz, tylko dwa lata później, widział swojego ojca robiącego to samo, mówiącego te dwa słowa - które powinny być święte i znaczyć świat dla drugiej osoby - dla kobiety, której nigdy wcześniej nie widział w swoim życiu), ponieważ uwierzył, że jego rodzice mają powód, by tak robić. Uwierzył, że miłość potrzebuje dwóch ludzi poruszających się razem w czasie, i by to robić, czasami muszą się od siebie wyprowadzić - uwierzył w to, w spędzanie czasu z kimś innym, i że w końcu zaczęliby za sobą tęsknić i wróciliby do siebie, jakby nic się nie stało.

Ale to oczywiście nie był przypadek.

Jeśli to możliwe, oddzielili się od siebie i w fakcie bardziej zaczęli ignorować swoją obecność. Tak, jakby ruszali dalej, ale bez siebie nawzajem.

Baekhyun jest jedynym trzymającym się strun swojej przeszłości.

Kiedy był młodszy, mała część niego mówiła sobie każdego jednego dnia: Nie, Baekhyun. Przestań walczyć. To nie twoja walka. Przegrasz, nie ważne, co byś zrobił i w końcu będziesz miał więcej ran, niż powinieneś mieć. Ale spłaszczył to w dół do ostatniego atomu, za każdym razem, gdy wychodziło na powierzchnię (i zawsze, kiedy to robiło, wracało podwójnie i dziesięć razy bardziej bolesne), aż był pozostawiony z niczym, ale optymizmem, który sobie wyczarował, by ruszać dalej.

Ale za każdym razem, kiedy to wraca, jest pozostawiony czując się bardziej zmęczony i jeśli to możliwe, jego serce wydaje się być wypełnione jeszcze większym ciężarem, który ściąga go w dół do centrum ziemi.

Wciąż, mimo logicznego siebie, skandującego w kółko prawdę w jego głowie, niezwykle idealistyczny on, pozostaje mówiący inaczej.

I w kółko by się męczył, walcząc o coś, co już dawno go opuściło.

W wieku czternastu lat, jego rodzice się rozwiedli.

I to wtedy świat Baekhyuna zaczął się rozpadać.



*



Kiedy Baekhyun spogląda wstecz, uświadamia sobie, jak głupi był, myśląc, że świat może być ukształtowany z miłości i balansować na perfekcji.

Ponieważ, jak jego rodzina, wydaje się być perfekcyjny, ale kiedy go rozerwiesz i zobaczysz wnętrzności jest brzydki i groteskowy.

Baekhyun nienawidzi młodszego siebie, będącego tak idiotycznie naiwny, do momentu, gdzie prawda była tuż przed jego oczami, a on odrzucał jej ujrzenie. Obrzydzające, prawie.

I za każdym razem, kiedy przywołuje swoją przeszłość, śmieje się. Śmieje się ze ślepego, małego chłopca, którym był. Śmieje się ze wszystkiego, co rodzice dali, młodszemu, mu: zaniedbanie i zaniedbanie, i zaniedbanie. Śmieje się z okrutności samolubnego świata, który został narzucony małemu chłopcu, który nie dał nic - absolutnie nic- tylko swoją miłość do tych wszystkich dookoła siebie, czy na to zasłużyli, czy nie. Teraz, zdaje się brzydzić wszystkiego na swojej drodze, nie cierpieć wszystkiego, czego dotyka - nienawidzić wszystkiego na tym świecie i gardzić wszystkim, czym jest on sam.

Baekhyun nie jest nienawistny - nigdy nie był nienawistny.

Ale zawsze był smutny.

A kiedy jest smutny to się śmieje.

Nie robi nic, tylko się śmieje.



*



Kiedy Baekhyun się budzi, czuje zimny pot lepiący jego koszulkę do skóry. Poranne światło zagląda leciutko pod zasłonami, ale nie widzi nic, oprócz światła rozlewającego się z uchylonych drzwi do pokoju jego rodziców tamtej fatalnej, burzowej nocy...

Nie może oddychać.

Zdziera z siebie nakrycie, na ślepo śpiesząc ku drzwiom z niczym na sobie, oprócz piżamy, słysząc lekkie pochrapywanie swojego współlokatora, gdy beztrosko otwiera drzwi i pośpiesza.

Biegnie.

Nie przestaje biec, aż jest na zewnątrz akademika i spotyka się z chłodnym powietrzem uderzającym go w twarz. Nie przestaje przebierać nogami, aż czuje zimny lód połykający jego bose stopy w swoje białe szpony. Nie przestaje biec, aż czuje, jak zimny, zimny świat daje mu, co powinien był czuć przez całe te lata - odrętwienie.

I kiedy czuje się zdrętwiały, przestaje.

Próbując złapać oddech, Baekhyun zwalnia i upada na kupę błyszczącego, białego śniegu w swoim cienkim nocnym ubraniu. Śnieg go pali, przecina się przez jego skórę i zaczyna przenikać do jego kości, ale nie dba o to, ponieważ potrzebuje czuć się odrętwiałym. Nie chce czuć niczego innego.

Tak jak tamtej nocy, jedenaście lat temu, Baekhyun czuje gorące łzy grożące rozmazaniem jego wzroku, ale zmusza je do zatrzymania. Niech to szlag, zmusza je ze wszystkich sił, nawet jeśli czuje, że jego serce ściska się przez to boleśnie. Już więcej nie zamierza płakać - już ma to dawno, dawno za sobą.

Już nie jest tym naiwnym, małym chłopcem.

W zamian się śmieje.

Wyszło jako mały chichot, ale jak szybko bije jego serce, prosząc o ulgę, uderzając mocniej i mocniej o jego klatkę piersiową, aż czuje, jakby miało z niej eksplodować, śmieje się głośniej i powstrzymuje to. Chowa swój ciężar ze wszystkich sił, sprężając go, aż nie ma wolnego miejsca - ponieważ może zachować to wszystko w środku. Powinien zachować to wszystko w środku.

Jest nauczony, by trzymać to wszystko w środku.

W końcu, czuje, jak jego serce przebrzmiewa i wypuszcza westchnienie ulgi, gdy cierpi następstwa groźnego śmiechu. Po chwili, wstaje na swoje trzęsące się nogi, prawie znowu upadając, kiedy czuje, jak odrętwiałe są.

Ale to przynosi mu komfort, pomimo mrożącego zimna, które roznosi do każdej części jego ciała.

Widzi, jak jego palce zmieniają się w niebieskie, więc pośpiesza do środka (ponieważ byłby kłopot, gdyby musiał jechać do szpitala, czy coś, a on nie chce takiego rodzaju uwagi). Ten paraliżujący ból rani go fizycznie, ale to jest okej, ponieważ to rodzaj bólu, którego potrzebuje.

I to rodzaj bólu, któremu nie ma przeciwko, by towarzyszył mu przez resztę życia.



*



Baekhyun nie wraca do swojego pokoju przez resztę dnia.



*



Podczas wczesnych etapów nocy, Baekhyun wraca zmęczony i bardziej wyczerpany niż wcześniej. Tak zmęczony, że nie zauważa dziwnie otwartych drzwi i wynurzającej się za nimi ciemności. Ciągnie się do pokoju, otwierając po cichu drzwi, zanim zamyka je po cichu, następnie szura do łazienki, by zapalić tam światło (ponieważ jakaś część niego przewidziała, że Chanyeol by spał? O ósmej wieczorem?).

Tak szybko, jak słabe światło rozlewa się na jego ciele, wie, że coś jest nie tak.

Odwraca swoją głowę do łóżek, spodziewając się znaleźć dużą postać pokrytą warstwami pościeli, ale w zamian, dwa schludne łóżka niewinnie spotykają jego oczy.

Panikując, Baekhyun pośpiesza do drzwi do ich pokoju i zapala światło obok nich, aż światło zalewa ich łóżka. Jest przerażony, kiedy znajduje wszystko nieskazitelnie czyste, bez śladu Chanyeola.

Co kurwa?

Serce wali mu w piersi, jego oczy błądzą dookoła kwadratowego pokoju, aż spoczywają na zwykłym kawałku papieru na środku jego biurka. (Ponieważ z jakiegoś powodu, tylko ono wygląda nie na miejscu, bardziej niż cokolwiek innego.)

Podnosi go w ułamku sekundy, przechodząc przez pokój z szybkością światła. Koperta jest zwykła, prawie drwiąca i Baekhyun wyciąga wiadomość, nie zastanawiając się dwa razy. Litery są schludnie napisane, proste, 10-cio rozmiarową czcionką, która przyprawia go o ciarki.

Jeśli wiesz, co jest dobre dla twojego współlokatora, spotkasz czarny samochód z tablicą rejestracyjną XXX 666 przy szkolnej bramie, jutro o 8.

Baekhyun wpatruje się w to przez moment, czując strach wraz ze złością. W końcu, zgniata papier w furii i rzuca o ziemię z tak dużą siłą, jaką potrafi wykrzesać. Następnie upada na łóżko i chowa twarz w dłoniach.

Wszystko jest takie męczące.

Dlaczego wszystko musi go tak męczyć?



*



Baekhyun spędza noc na rzucaniu i przewracaniu, nie będąc w stanie spać, nawet jeśli zmęczenie unosi się na jego powiekach. Czegoś tu brakuje i to coś jest powodem, dla którego nie może spać.

Nigdy nie myślał, że obecność Chanyeola byłaby tak istotna dla jego nocy.

Cóż, znaczy. Nie obchodzi mnie on, więc naprawdę nie muszę iść... Baekhyun powtarza sobie, ponieważ ma słaby pomysł, kim jest porywacz, ale nawet jeśli kontynuuje intonowanie tego w swojej głowie, niepokojące serce powstrzymuje go od czucia się w ten sposób.

Wie, że Chanyeol byłby bezpieczny, nie ważne co i wie, że te groźby są tylko pełne pustki. Mówi to sobie i jego serce rozdarte jest pomiędzy chęcią upewnienia się, czy jego współlokator ma się okej, a odrzuceniem powrotu do tamtego miejsca, które bez wątpienia przyniesie mu nic oprócz złych wspomnień.

Nie może skrzywdzić Chanyeola... Nie może. Baekhyun powtarza to w kółko w swojej głowie, ale z jakiegoś powodu, nie jest przekonany.

Nie śpi przez całą noc.



*



Baekhyun wstaje z łóżka o 6 rano. Wycieńczony, ale niespokojny, czuje, jak rośnie w nim furia i nakłada nic więcej, oprócz lekkiego swetra i kapci, gdy jeszcze raz wybiega na śnieg.

Jest cholernie zły na chore sztuczki tych ludzi. Jest wściekły, że wciągnęli Chanyeola w ich prywatne sprawy. Jest tak zirytowany faktem, że właśnie ma zamiar wybrać zrobienie czegoś, co sprawi, że jeszcze raz przypomni sobie swoją przeszłość - prawie, jakby zdecydował się unosić na podejrzanej linie z widokiem na setki noży , czekających, by go pociąć w momencie, gdy potknie się i upadnie.

I jest kurwa zmieszany, ponieważ robi to wszystko dla Park Chanyeola.

Zanim może stchórzyć i się wycofać, Baekhyun zamyka za sobą drzwi i zmusza swoje nogi do pobiegnięcia w stronę wejścia szkoły. Serce mocno wali mu w piersi (a nigdy nie wiedział, że jego serce jest wciąż żywe, aż do teraz), ponieważ jest tak niechętny, by to robić. Tak przestraszony.

Ale robi to.

Gryząc swoją wargę, Baekhyun zmusza się do przekroczenia ogrodów, aż podchodzi do bram szkoły. Chce krzyczeć, chce to wszystko wykrzyczeć, ale w zamian trzyma to w środku.

Trzyma w środku.

Dysząc, dociera do szkolnych bram około 6:31, zaskoczony, ale wkurzony, kiedy znajduje czekający tam samochód, dwie godziny wcześniej niż powinien być.

- Paniczu... - mężczyzna, który trzymał w dłoni dziwnie puszyście wyglądającą, różową rzecz (i uśmiechał się, gdy się tym bawił, niczym dziecinny ochroniarz), odwraca się ku niemu i wyciąga dłoń w jego kierunku. Baekhyun chce na nią napluć.

- Pieprzyć ciebie i twoje brudne sztuczki. - warczy, chcąc odrzucić tę dłoń od siebie, ale czując, że jego siła słabnie. - Gdzie jest kurwa Park Chanyeol?

Tęgi mężczyzna jest w połowie drogi pomiędzy zadowoleniem z siebie, a poczuciem winy.

- Już pojechał do twojego domu, panie. - sięga i chwyta Baekhyuna, zanim mniejszy może zaprotestować. - Musisz wrócić do domu, by zapewnić mu bezpieczeństwo.

- Idź do diabła. - syczy Baekhyun. Mężczyzna wydaje się wyczuwać jego słabnący bunt i ciągnie go na tył samochodu. Młodszy jest wtedy pchnięty do środka, czując, jak ciepło ogrzewania uderza go niczym fala gorąca. Widzi jeszcze jednego mężczyznę na siedzeniu kierowcy. Pierwszy mężczyzna czymś w niego rzuca i kiedy jego oczy rejestrują, by zobaczyć, co to jest, to gruby płaszcz i średniego rozmiaru, różowa rzecz, którą miał wcześniej - a kiedy Baekhyun przygląda się bliżej, uświadamia sobie, że to miękki, różowy pluszak.

Drzwi się zamykają i samochód natychmiast zaczyna ruszać. Baekhyun czuje, jak zbliżające się fatum wpełza na niego, im bardziej samochód przemieszcza się wzdłuż, ale kiedy leży na tylnych siedzeniach z wielkim płaszczem przykrywającym jego małe ciało, Baekhyun nagle odnajduje pocieszenie w misiu. Jego dłuższe, zwinniejsze palce zawijają się dookoła miękkiego ramienia różowej zabawki i przyciąga go bliżej do swojej piersi, zatapiając w nim swój nos, jak i zamyka oczy i pozwala przejąć kontrole zmęczeniu.

Pomimo tego, że wewnętrznie, Baekhyun jest przerażony (chociaż tego nie pokazuje, ponieważ nauczył się na własnej skórze, że pokazywanie swoich słabości tylko cię zrani), kiedy czuje, że czubek jego nosa dotyka małego noska jego misia, może prawie poczuć ciepło promieniujące od małego pluszaka (ale to nie może być prawda, prawda?) i w jakiś sposób czuje się pocieszony, gdy jego przyśpieszone serce zwalnia do stałego rytmu.

I dostaje dziwnej myśli - wiarę, której nie miał tak długo - myśli, że może wszystko będzie okej.



*



Kiedy Chanyeol się budzi, natychmiast wie, że nie jest z powrotem w swoim akademiku.

Czemu ktoś miałby mnie kurwa porywać? Myśli sobie Chanyeol, ściskając swoją pulsującą głowę, gdy siada.

Spodziewa się, że będzie w więzieniu, w ciemnym, ciemnym otoczeniu, gotowy, by być torturowanym, albo zabitym, ale zamiast tego jest zszokowany, odnajdując siebie, śpiącego na ogromnym łóżku.

- Co do... - Chanyeol mruga, gdy uświadamia sobie, jak miękka jest pościel. To jest dom bogatego człowieka! W fakcie, to jest rezydencja!

- Cieszę się, że widzę cię obudzonego. - rozbudza go znajomy głos i Chanyeol szybko odwraca głowę, by znaleźć średniego wieku mężczyznę, wpatrującego się w niego.

Mężczyzna ma zmarszczki zdobiące jego czoło i okolice jego ust, ale Chanyeol wie, że ten mężczyzna raz był bardzo przystojny (również całkiem znajomo wyglądający...). Ma na sobie garnitur pasujący do bogacza i nawet jego siedziba wydaje się być czymś dla królewskiej osoby.

- Co do k... - zaczyna Chanyeol, ale zatrzymuje się. Wow, jestem porwany przez śmierdząco bogatą osobę. Czy może zrobić się jeszcze dziwniej? Wtedy, gdy mężczyzna ponownie przemawia, Chanyeol uświadamia sobie, kto to jest.

- Spójrz, Park Chanyeol... - starszy zaczyna, gdy wpatruje się w rozczochraną postać Chanyeola.- Przepraszam, że musiałem zmusić cię do przyjścia tutaj, ale to jest konieczne.

- Konieczne? Po co? - rechocze Chanyeol.

- By sprowadzić Baekhyuna z powrotem do domu.

Następuje cisza, gdy Chanyeol boryka się, by złożyć swoje myśli i emocje razem.

- Wiem. Nic nie musisz mówić. - mówi ojciec Baekhyuna, kiedy Chanyeol otwiera usta. - Wiem, jak bardzo nienawidzi tego miejsca. Ale, jak możesz zauważyć, jeśli tu nie przyjdzie, nie ma dokąd pójść.

- Nasz związek nie jest najbardziej perfekcyjny. - mężczyzna wzdycha. - I musiałbym powiedzieć, że to jest wina moja i jego matki.

- To jest cholerna racja. -warczy Chanyeol, zaskoczony, że nawet miał odwagę tak postąpić do mężczyzny, który jest wystarczająco potężny, by wysłać go do więzienia bez powodu. Ale mężczyzna krzywi się na jego słowa i akceptuje to.

- Przez lata, nie robiłem nic, oprócz pracy i pracy po upadku, i nawet przed upadkiem, nie zrobiłem nic, oprócz zaniedbania swojego syna. - kontynuuje mężczyzna. - Ale jak się starzeje, zaczynam uświadamiać sobie znaczenie rodziny.

- Rodziny, którą kurwa rozbiłeś. - wypluwa Chanyeol i po raz kolejny jest zszokowany tym, jak szybko wypłynęły jego słowa, nawet nie wiedząc. Mężczyzna wzdycha.

- Widzę, że jesteś bardzo dobrym kolegą Baekhyuna. To dobrze... On potrzebuje dobrych kolegów, jak ty... - Co kurwa? Nawet nie jestem jego kolegą. Tylko pieprzonym współlokatorem, który nie ma nic wspólnego z tym gównem, w które mnie wciągnąłeś. - Dam ci wszystko, co chcesz. Tylko... proszę, pomóż mi, bym znów rozmawiał ze swoim synem.

Ostatnie słowa wyszły dosyć zaskakująco i Chanyeol mruga, gdy wpatruje się w oczy mężczyzny, chociaż o wiele, wiele mniej oczywiste i o wiele, wiele bardziej zakryte innymi emocjami - lub ich brakiem.

Może to porównanie oczu tego mężczyzny do kogoś innego (kogoś innego, którego powinien nienawidzić), które rusza Chanyeola do zgody. Może on tylko chce pomóc temu staremu mężczyźnie.

Albo może, tylko może, chce zobaczyć czyjeś blizny zagojone i wyblakłe.

- W porządku. - odpowiada Chanyeol, gdy widzi, jak twarz tego mężczyzny podziela się w wielkim uśmiechu, zanim hojnie mu dziękuje. To trochę żałosne widzieć kogoś wysoko w szeregach bogactwa, by był w stanie dziękować takiemu nikomu, jak Chanyeol.

- Jesteś dobrym kolegą. - mówi mężczyzna, gdy wstaje i odzyskuje panowanie nad sobą, wyglądając, jak zimny mężczyzna, którym zawsze był, zanim dąży do drzwi. - Inni twoi koledzy czekają na zewnątrz.

Chwila, co?!

Zmieszany, Chanyeol wahając się kroczy na zewnątrz, ale zanim może nawet zrobić kolejny krok, czuje dwa ciężary spłaszczające go do podłogi.

- Chanyeol! - krzyczą Chen i Jongin, gdy przytulają go mocno. Nigdy wcześniej, Chanyeol nie czuł się tak doceniony, jak w tym momencie.

- Co wy do diabła tu robicie? - pyta Chanyeol, gdy spycha z siebie Chena i Jongina.

- Zostaliśmy zaproszeni, oczywiście. - szczerzy się Chen, a Jongin lekko podskakuje w miejscu, trochę zbyt roztrzepany.

- Naprawdę nigdy nie myślałem, że Baekhyun wybrałby, by wrócić do domu, ale... - Chen odwraca się do Jongina i obaj wzruszają ramionami. Chanyeol chce krzyknąć: CO KURWA BAEKHYUN NAWET NIE CHCE TU PRZYJEŻDŻAĆ ON PRAWDOPODOBNIE NAWET TUTAJ NIE PRZYJEDZIE CHYBA ŻE ZOSTANIE PRZYCIĄGNIĘTY TU PRZEZ 100 MĘŻCZYZN...

- Może tęskni za swoją rodziną. - odpowiada Jongin, a Chanyeol chce go zadusić, z powodu tego, jak niewinnie brzmi, ale Chanyeol wie, że Baekhyun tak się nie czuje. Może głęboka cześć niego tak, ale nie zaakceptuje tego tak długo, jak jego blizny będą kontynuować zdobienie każdego centymetra jego ciała.

- Nie ma co się nastawiać. - ostrzega Chanyeol. - Może go tu nawet nie być.

- Oh, będzie! - Jongin uśmiecha się szeroko. - Już sprowadzili dwa samochody, by go odebrać. Będzie tu za kilka godzin.

Odebrać go? Bardziej, jak zaciągnąć go tu!

- Cokolwiek. - Chanyeol wzrusza ramionami, gdy pozwala Chenowi i Jonginowi pociągnąć się, by go oprowadzili po tym ogromnym miejscu, które wydaje się być bardziej centrum handlowym, niż domem. Wszystko wygląda tak biało, a ceramiczne, białe kafle pod jego stopami, wydają się świecić bogactwem.

Sufit wydaje się być kilometry wysoko ze zwisającymi z niego żyrandolami. Ściany są pięknie pomalowane z pewnym rodzajem kremowo-białego koloru, z metrowymi obrazami wiszącymi na ścianach. Zasłony są plisowane, również kremowe. Wszystko wygląda tak okazale i wszędzie, gdzie patrzy Chanyeol, przysięga, że może zobaczyć biegające służące i sługi. Chanyeol otwiera usta ze zdziwienia. Poważnie? Baekhyun jest właściwie bogaty?

Nie wie, że wypowiedział to na głos, aż obydwaj przyjaciele Baekhyuna odpowiadają.

- On jest jednym z najbogatszych dzieciaków w szkole! - śmieją się.

- Jak myślisz, dlaczego zawsze kupuje tak dużo gówna bez zastanawiania się? - Chen zwraca uwagę.

- Pamiętam raz, jak użył swojego telefonu jako piłki w baseballu, ponieważ nigdzie tam nie było niczego małego lub wystarczająco ciężkiego, by zastąpić nam piłkę. - mówi Jongin.

Nic dziwnego, że zawsze beztrosko rzuca naokoło cennymi rzeczami. Chanyeol wciąż czuje się zszokowany, gdy pozwala swoim dwóm kolegom, by go oprowadzali. Schody są wykonane z marmuru i wiją się pięknie wzdłuż domu, niczym dzieło sztuki przywrócone do życia. Widzi fortepian (największy jaki kiedykolwiek widział) spoczywające w wielkim pomieszczeniu na końcu schodów, jego ciemne kolory są wypolerowane i błyszczące wraz z promieniami, które wyglądają zza ogromnych okien.

Wow.

- W czyim... czyim pokoju spałem? - pyta tępo Chanyeol, a Chen i Jongin się śmieją.

- To teraz twój pokój.

- Co?!

- Widzisz, ten dom jest tak duży, że każdy dostaje swój własny pokój, gdy przyjeżdżają w odwiedziny. - wyszczerz Jongina i Chena wydaje się dzielić ich twarze, gdy coraz bardziej się ekscytują.

- To jest mój pierwszy raz, gdy tu jestem, będąc szczerym... - zaczyna Chen, gdy rozgląda się w zachwycie. - Właściwie nigdy nie wiedziałem, że ten dom jest tak duży... Okej, Jongin. Gdzie następnie?

- Nie wiem... - Jongin również się rozgląda. - Nie byłem tu od wieków! Poza tym, czemu nie zaczekamy, aż wróci Baekhyun-hyung i wtedy pozwolimy mu nas oprowadzić? Jestem głodny! - następnie pośpiesza w stronę służki, która niesie tacę z jedzeniem i idzie za nią do kuchni. Chen i Chanyeol idą za przykładem.

- Jestem całkiem szczęśliwy... - Chen szepcze do Chanyeola, gdy widzą, jak więcej ludzi piętrzy się wokół kuchni, a Jongin merda swoim niewidzialnym ogonem na widok pysznego jedzenia. - Byłem naprawdę szczęśliwy, kiedy jego ojciec powiedział nam, że Baekhyun zaprosił nas do świętowania Bożego Narodzenia, tak szczęśliwy, że byłem gotów spławić rodzinę i do nich dołączyć. On gotowy by tu przyjechać, przyjechać do domu po tak długim czasie, musi coś znaczyć. Może Baekhyun teraz się z tym godzi. Może zaczyna akceptować rzeczy.

- Taa...

- Myślę, że on rusza dalej, Chanyeol.

- ... - Chanyeol obserwuje, jak Chen dołącza szczęśliwie do Jongina. I nawet jeśli to miejsce jest pełne piękna i zachwytu, Chanyeol nie może nic poradzić, ale czuje się roztargniony.

Nie roztargniony jak Chen i Jongin, którzy wydają się być okupowani wszystkim dookoła siebie, pełni uśmiechów i śmiechu, i pełni tak beztroskiego ducha, ale roztargniony w sposób, że troszczy się o Baekhyuna. Wyraz twarzy Baekhyuna tamtej nocy, kiedy powiedział Chanyeolowi, że nienawidzi tego miejsca, jest czymś, co samo odtwarza mu się w głowie.

Baekhyun się z tym nie pogodził.

Nie chce wracać. Nigdy nie chce wracać.

I Chanyeol obawia się tego, jak Baekhyun zareaguje, gdy to zrobi.



*



Gdy Chanyeol usadawia się na śniadanie - luksusowy posiłek z całego jedzenia, jakie kiedykolwiek chcieli na tak proste śniadanie - odnajduje radość w jedzeniu jak król.

Nie ma tu ojca Baekhyuna, jak to oznajmił, że będzie na jakimś spotkaniu i wróci o czasie, by zjeść obiad wraz ze swoim synem. Zapewniając, że jego syn przyjedzie.

Wszystkie służące i sługi są całkiem przyjaźni, zaskakująco, i Chanyeol odnajduje się śmiejącego wraz z większością z nich, kiedy usiadł z nimi, by porozmawiać. Wszystko w tym domu, dokładnie wszystko, jest czymś, o czym Chanyeol zawsze marzył i czymś, o czym jest pewny, że każdy marzy.

W takim razie, dlaczego Baekhyun tego nienawidzi?

Służące i sługi nawet mają odwagę, by narzekać na to, że nigdy nie idą do domu i zawsze pozostają utknięci tutaj do takiego stopnia, że są zmęczeni tym miejscem. Chanyeol na początku nie rozumie dlaczego, od kiedy to miejsce jest piękne w każdym stopniu, ale wtedy może ma to sens - w końcu to oni są tymi, którzy sprawiają, że to miejsce jest bez skazy.

Chanyeol zawsze by tu mieszkał.

Obserwuje Chena i Jongina, i nawet z ich jasnych twarzy może stwierdzić, że też nie mieliby nic przeciwko, by tu mieszkać.

W takim razie, dlaczego Baekhyun tego nienawidzi?



*



Jongin i Chen chodzą w kółko przed Chanyeolem (ponieważ jakoś Chanyeol odrzuca angażowanie się w jakiekolwiek podekscytowane paplaniny), gdy rozglądają się po obrazach na ścianie. To fascynujące, widząc wiele różności, od abstrakcyjnej sztuki do tradycyjnych obrazów.

To wszystko jest tak piękne i sprawia, że rezydencja rośnie jeszcze wyżej pod względem jego listy "Dom, w którym chcę mieszkać".

Ale z jakiegoś powodu w tym wszystkim jest coś, co nie wydaje się całkiem w porządku. Zmieszany, Chanyeol próbuje ignorować te uczucie, ale nawet, gdy zbliżają się do końca korytarza, w zamiarze skręcenia w niezliczenie więcej korytarzy, uczucie się nie cofnęło.

- Wow, patrz na to! - Jongin chwyta Chena i pośpiesza do obramowanej pracy na końcu następnego korytarza i Chanyeol pośpiesznie podąża, w obawie, że jeśli tego nie zrobi, to się zgubi. Gdy do nich podchodzi, widzi coś, co jest...

... zdecydowanie nie obrazem.

- Czemu to jest puste? Czy ktoś to ukradł? - Jongin pyta Chena, który potrząsa głową. "Obraz" jest tylko ramą z pokrywającym go drogo wyglądającym szkłem- prawie, jakby czekało na nadejście odpowiedniego zdjęcia lub płótna. Niektóre miejsca wyglądają, jakby po prostu przypadkowo zostały sklejone taśmą, jakby ten "obraz" był kruchą rzeczą, która stale potrzebowała być sklejana. Chen sztywnieje na moment, następnie wskazuje na coś na dole ramy.

- Patrzcie! Jest na tym etykieta! - kiedy Chanyeol pochyla się bliżej z pozostałą dwójką, widzi słowa "Bez tytułu" od "Nieznany".

- W takim razie, to jest obraz!

- Ale co to ma niby oznaczać?

Chanyeol wpatruje się w pustkę i widzi nic... pustkę.

Dziwne.

- To jest ulubiony Panicza Baekhyuna. - zjawia się nowy głos i trójka z nich odwraca się do niskiej, starej kobiety, trzymającej tacę z jedzeniem.

- Co? Czemu?

- Ponieważ ten obraz jest niczym.

Cała trójka wpatruje się w nią oszołomiona.

Następnie oczy Chanyeola rozszerzają się, gdy powoli odwraca się, by wpatrywać się w obraz, który wydaje się być tylko pustą ramą. Kobieta chichocze.

Jeśli tylko byłoby inaczej... Chanyeol zawsze miał tę myśl w głowie, szczególnie, kiedy jest przy Baekhyunie.

Od momentu, w którym się spotkali, to była fraza, która bez przerwy nawiedzała jego umysł. Kim byśmy byli, gdyby było inaczej?

I gdy powoli zaczyna rozumieć Baekhyuna, jest pewny, że, nawet jeśli Baekhyun tak nie myśli, jego ciało się nad tym zastanawia - z jego postawy, z jego słów i gestów, których nawet on sam nie jest świadom.

Od momentu, kiedy Chanyeol uświadomił sobie, że Baekhyun ma napady dobroci, Chanyeol poznał przynajmniej część Baekhyuna, jakkolwiek małe to jest lub jak świadomy tego wydaje się być, poczuł to samo.

- Widzisz, ten obraz jest dokładnie tym, czym chcesz, by był. - wyjaśnia kobieta. - Kiedy na niego patrzysz, możesz wyobrazić go sobie, że jest czymkolwiek chcesz, by był. Nawet tytuł daje wam pozwolenie na pozostawienie tego obrazu swojej wyobraźni.

- Również daje wam uspokajające uczucie, kiedy nie chcecie o niczym myśleć. Uważam, że część jego nicości jest tym, czemu jest tak fascynujący i nęcący - można po prostu na niego patrzeć i wyobrażać sobie cokolwiek tam jest, i nigdy nie będziecie się mylić.

Wpatruje się w obraz przez chwilę.

- Kiedy Panicz Baekhyun był młodszy, miał zwyczaj siedzieć tu... - poklepuje stopą miejsce tuż przed obrazem. - ... i patrzeć na niego. Godzinami. Nikt nie mógł go ruszyć i nikt nie mógł wyrwać go z koncentracji. Tylko siedział tu, jak mała laleczka i oglądał obraz z utęsknionym wzrokiem.

Następuje krótka cisza, gdy czwórka z nich myśli o osobie, która połączyła ich wszystkich razem - i Chanyeol nie ma wątpliwości, co jego współlokator wyobrażał sobie w głowie.

- Zgaduję, że to była jedyna rzecz, która dostarczała mu rozrywki, od kiedy nie było nic innego, w tym ogromnym, przerażającym domu, co mogłoby go rozbawić. Jego rodzice byli całkiem surowi, nawet jeśli nie było ich nigdy w domu, nakazując mu nie rozrabiać i tylko siedzieć i się uczyć, jak ciche dziecko. Na początku robił, o co go poprosili, ale kiedy osiągnął dwucyfrowy wiek, przestał słuchać i szedł tak daleko, by robić żarty służącym i sługom. Jedyny czas, kiedy był tak cichy, był, kiedy siadał o tutaj. - słychać oczywiste uczucie w jej głosie i Chanyeol po raz kolejny zastanawia się, dlaczego Baekhyun nienawidzi tego miejsca.

- No cóż. - kończy się nostalagiczny nastrój, gdy starsza wyłamuje się z transu. Uśmiecha się do chłopców. - Za kilka minut panowie wychodzą, by ściąć choinkę. Chcecie iść, chłopcy?

- O TAK! - Chen i Jongin krzyczą, gdy podskakują za chichoczącą, starą służącą. Chwilę później zauważają, że najwyższy z nich nie ruszył się nawet centymetr.

- Chanyeol! Nie idziesz? - Jongin i Chen oglądają się za siebie, by spojrzeć na niego. Chanyeol przesuwa się trochę stopami, następnie potrząsa głową.

- Nie... Po prostu zostanę tu przez chwilę... i skończę rozglądanie się... - dwójka z nich wzrusza ramionami, gdy pośpieszają, zostawiając Chanyeola samego w nagle ogromnym holu.

Chanyeol odwraca się i bada obraz, ten, który stał się pozornie ogromną częścią życia Baekhyuna w tej rezydencji. Siada na dokładnie tym samym miejscu, które pokazała im służąca i wpatruje się w obraz.

Siedzi tam przez długi czas.



*



Kiedy Chanyeol siedział tam wystarczająco długo, to więcej niż wystarczająco dużo czasu, by coś sobie uświadomić.

Pomimo tego, że ten dom jest perfekcyjny w każdy możliwy sposób, ma wszystko, co każdy by kiedykolwiek potrzebował, jest jedna rzecz, której brakuje i która mogłaby wszystko to obrócić.

Ciepło.

Ten dom może być zimny, jak lód i kiedy Chanyeol siedzi tam bez kolegów lub kogokolwiek obok siebie, czuje, że otacza go samotność, grożąc jego połknięciem. To nie jest emocja, którą można łatwo rozpoznać - w fakcie, jeśli Chanyeol nie myślałby, co jest w tym domu nie tak, w ogóle nie zdałby sobie z tego sprawy. Ten rodzaj nastroju jest łatwo zaraźliwy, szczególnie w miejscu tak wielkim, jak to i to prawie jak bycie wciągniętym w chorobę bez swojej wiedzy.

W tym domu jest wszystko - pełno jedzenia i wysokie sufity, i bogate dywany, i niezliczona ilość obrazów - ale właśnie w tym rzecz. To za dużo, zbyt przepełniony dekoracjami, by był uznawany jako dom, zamiast muzeum.

Nawet jeśli ta rezydencja jest pełna, Chanyeol czuje się w nim dziwnie pusto.

Jest również ten problem obrazów. Nic dziwnego, że Chanyeol czuł się dziwnie cały czas, kiedy je podziwiał.

Cały czas widział piękne ramy zdobiące ścianę, ładne, małe dekoracje zwisające z kremowo-białej tapety i tym razem Chanyeol uświadamia sobie, czemu nie czuje się na miejscu, dlaczego czuć tę rezydencję bardziej jako galerię sztuki, zamiast prawdziwego domu.

Cały czas, kiedy chodził, nie widział ani jednego zdjęcia.

Brak zdjęć rodzin, brak zdjęć przodków i brak w nich śladu młodszego Baekhyuna. Nic, tylko niekończące się korytarze obrazów, obrazów, na które prawdopodobnie nie zawracają sobie głowy, by na nie spojrzeć.

To miejsce jest za zimne.

I to wtedy, kiedy Chanyeol uświadamia sobie, czemu Baekhyun nienawidzi tego miejsca.

Też zaczyna go nienawidzić.



*



Po długim czasie bezmyślnego chodzenia, Chanyeol znajduje się z powrotem w przedniej części domu, w ogromnym (i prawie pustym) salonie, gdzie zajmuje przednie wejście. Chanyeol nie pamięta, czy tu był, w końcu był prawdopodobnie przywleczony przez tych ochroniarzy, którzy go tutaj porwali.

Czuje białą, marmurową podłogę pod stopami i krótko zastanawia się, jak dom, taki jak ten, może być tak ładnie utrzymany i jak można czuć, że jest nowy, nawet jeśli prawdopodobnie stał tu od dekady.

To dom Baekhyuna. To tutaj Baekhyun żył przez większość swojego życia.

I wciąż, mimo rozmiaru budynku, Chanyeol nigdzie nie może poczuć śladu Baekhyuna.

Czuje wibrację w kieszeni i wyjmuje telefon. To wiadomość od Chena.

Spotkajmy się w salonie. Gdzie otwieramy główne drzwi i wchodzimy prosto do środka, && tam jest ta duża przestrzeń z kanapami i takimi innymi - yeah spotkajmy się tam. Przynosimy drzewko świąteczne!!!

Chanyeol przewraca oczami i wkłada telefon z powrotem do kieszeni - na szczęście, już tu jest.

Jak na zawołanie, słyszy trzaskające drzwi samochodowe, gdzieś na zewnątrz budynku (i przez ich odgłos wydaje się, że samochód jest naprawdę daleko - po prostu, jak wielki jest podjazd?). Ciekawy, Chanyeol decyduje się otworzyć drzwi (i niech to szlag, drzwi są ogromne). Słyszy stłumione krzyki po drugiej stronie, mimo to, naprawdę daleko. Może choinka jest dla nich za ciężka. Myśli zadowolony z siebie Chanyeol, gdy jest tylko kilka kroków od drzwi.

Nagle, drzwi otwierają się tak ostro, że nawet ich wielkość nie mogła powstrzymać ich od uderzenia w ścianę, siła tego wysyła głośne "bang", rozbrzmiewając przez całe pomieszczenie i nawet w górę sufitu. Chanyeol wzdryga się na dźwięk, ściskając mocno oczy w szoku.

- GDZIE JEST KURWA PARK CHANYEOL?! - głos natychmiast powoduje, że Chanyeol otwiera oczy i przyłapuje się na wpatrywaniu się w mniejszą postać w potarganych włosach i o wściekłym, ale zdeterminowanym wyrazie twarzy, i nawet nie w ułamku sekundy, po tym, jak otworzył oczy, te zmęczone, ale zawzięte odwracają się, by spotkać jego.

Byun Baekhyun wrócił.

___

Dziękuję ♥ Miłego dnia

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro