15. Nieuniknione

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wpatrują się na siebie przez parę chwil i Chanyeol jest tak uchwycony w spojrzeniu Baekhyuna (to tylko dlatego, że jest zszokowany - to nic innego nie znaczy), że nawet nie zauważa, że Baekhyun ma na sobie tylko cienką piżamę i za duży płaszcz, zwisający na jego małych ramionach i trzyma bardzo, bardzo znajomego, różowego misia w swoich smukłych palcach.

- Co- - zanim Chanyeol może dokończyć zdanie, Baekhyun zrzuca za duży płaszcz (akurat, gdy tęgi mężczyzna w garniturze i okularach, podchodzi do długich schodów frontowych), podchodzi prosto do niego, chwyta go za nadgarstek i zaczyna go ciągnąć.

Palce Baekhyuna są chude, ale mocne, gdy ściskają jego nadgarstek i miękkie, gdy dotykają jego skórę. Chanyeol instynktownie próbuje się wyrwać, zastanawiając się, dlaczego nagle to roznamiętniło jego serce, by biło tak szybko, ale Baekhyun ściska go mocniej, tak mocno, że Chanyeol obawia się, że zostawi mu siniaki na skórze.

Skręcają wiele razy, aż przechodzą przez wielkie schody (których Chanyeol nie jest pewny, czy wcześniej widział) i Baekhyun zaczyna go tam wlec. Droga nie jest długa, ale jakoś Chanyeol czuje, jakby zabrało im wieczność. Kiedy nareszcie docierają na samą górę, Baekhyun ciągnie go ku pierwszym drzwiom po ich lewej, otwierając je szybko, wciągając ich dwójkę do środka, następnie trzaskając za sobą drzwiami.

- Niech cię szlag! - syczy Baekhyun i nawet wtedy Chanyeol może usłyszeć wykończenie w jego głosie. - Co ty jesteś, dziecko? Nie potrafisz o siebie zadbać?

- Co to kurwa znaczy? - Chanyeol prycha, gdy Baekhyun go puszcza. - Mówi ten, który prawdopodobnie nie spał ostatniej nocy! - Baekhyun się ucisza.

- Co robiłeś ostatniej nocy, huh? - Chanyeol wie, że powinien przestać, ale kontynuuje - głęboko w nim jest emocja i była w nim od dłuższego czasu (która również go nęka i nie chce odejść), która napala go do kontynuowania. To uczucie, którego dostaje, ilekroć Baekhyun wychodzi bez zauważenia - bez mówienia mu - i to go z jakiegoś powodu bardzo złości. - Spotykając nieznajomych? Zostając z nimi na całą noc? Fajnie było? - oczy Baekhyuna migają niebezpiecznie ze złości.

- Zamknij się!

- W takim razie to znaczy, że miałem rację? - Chanyeol wypuszcza uśmieszek ale ten, który jest tylko na pokaz i właściwie nie odzwierciedla jego uczuć. Rozgniewany, Baekhyun go popycha.

- Czy zawsze jest tak fajnie, poznając tak wielu ludzi, że nawet nie pamiętasz ich twarzy, nawet nie zawracając sobie głowy ich imionami? - oczy Baekhyuna zwężają się i znowu go popycha. Chanyeol mu pozwala.

- Nawet nie wiesz, więc nawet nie udawaj, że wiesz. Nawet przez sekundę nie myśl, że masz prawo przyjmować gówniane założenia, dlaczego nie mogłem spać wczoraj w nocy. - warczy Baekhyun, a Chanyeol szydzi.

- W takim razie, dlaczego mi kurwa nie powiesz? - Chanyeol podnosi wyzywająco brew. Baekhyun oblewa się rumieńcem z zakłopotania i znowu go popycha. Kontynuują, aż Baekhyun uwięził Chanyeola pod ścianą.

Nawet w tej sytuacji, gdzie obydwaj są całkiem na siebie rozgniewani (z jakiego powodu, Chanyeol nawet nie wie), wyższy nie może nic poradzić, ale uważa usta Baekhyuna za kuszące. Nawet jeśli są spierzchnięte i suche, zamiast poczucia obrzydzenia, jak Chanyeol zazwyczaj by poczuł ze wszystkimi innymi, w zamian chce nawilżyć je swoją własną śliną.

Nagle uświadamia sobie swoją sytuację. Baekhyun jest tak cholernie blisko, że Chanyeol może poczuć jego słaby zapach miodu i truskawki, może zobaczyć coś w tych tęczówkach tańczących z emocji i cholera, może poczuć, jak jego serce znowu dostaje bzika.

Baekhyun wydaje się wyczuć jakąś zmianę, ale nie wie jaką.

- Na co się kurwa gapisz? - odcina się wkurzony Baekhyun, a Chanyeol robi wszystko, co w jego mocy, by się nie pochylić i nie pochwycić tych ust swoimi własnymi.

- Na ciebie, kogo innego? - Chanyeol przewraca oczami zastanawiając się, dlaczego do diabła Baekhyun zadał takie głupie pytanie. Nos Baekhyuna marszczy się w furii (i Chanyeol nic nie może poradzić, ale stwierdza, jak uroczo wygląda, nawet jeśli tego nie przyznaje), gdy chwyta koszulkę Chanyeola i obniża go, aż są niemal na poziomie wzroku.

- Czemu nie dorośniesz? - warczy.

- Czemu mnie nie zmusisz? - odpowiada Chanyeol, mając nadzieję wyjść tak samo złośliwie, nawet jeśli jego serce trzepocze i ma ochotę się śmiać.

Jest pomiędzy nimi wyraźne napięcie i wpatrują się na siebie przez długi czas, i nawet jeśli Chanyeol wie, że to powinna być poważna, wzajemna nienawiść i rywalizacja pomiędzy nimi, nie może nic poradzić, ale uważa usta Baekhyuna za cholernie pyszne.

Może Baekhyun czuje to samo, ponieważ w następnej chwili się całują.

Iskry, które wpadają do jego skóry za każdym razem, kiedy ich usta się stykają (właściwie, za każdym razem, gdy styka się ich skóra, też powinno być wliczone), przychodzą tak łatwo, że Chanyeol się do tego przyzwyczaił. Bez słowa chwyta tył głowy Baekhyuna i przyciąga go bliżej, przechylając jego głowę, więc może uzyskać większy dostęp do buzi Baekhyuna. Jego wargi są rzeczywiście suche i w pocałunku, Chanyeol zasysa się ostrożnie na dolnej wardze, następnie nieśmiało (mimo, że odmawia przyznania się) przejeżdża swoim językiem po górnej wardze mniejszego.

Baekhyun szybko się cofa z oczami trzepoczącymi ze zmęczenia i Chanyeol może zgadnąć, że powodem jest jego brak snu.

- Powinieneś spać. - papla Chanyeol, zanim uświadamia sobie, co powiedział. - ... Bo jesteś taki słaby i w ogóle... - dodaje, próbując brzmieć, jakby z niego drwił.

- Jeszcze z tobą nie skończyłem.

Zgaduję, że wciąż jest zły.

Ale Baekhyun cofnął się trochę i to dało Chanyeolowi więcej przestrzeni osobistej, by pomyśleć o rzeczach poza nim i Baekhyunem. Rozgląda się po pokoju i ma tylko czas, by zauważyć górę obok ogromnego łóżka.

-... Mikołaj przyszedł wcześniej... - mamrocze, a Baekhyun marszczy brwi w zmieszaniu i frustracji. Chanyeol wskazuje na górę prezentów, a mniejszy przekręca głowę.

Teraz, kiedy obydwaj milczą, Chanyeol ma czas, by zarejestrować, czym dokładnie jest ta góra prezentów. Wszystkie z nich są schludnie (i bogato wyglądają) zapakowane ze wstążkami starannie zawiązanymi na każdym z nich. Prezenty są o najróżniejszych kształtach i rozmiarach, i wygląda to raczej jak coś na wystawę, niż coś prawdziwego - wygląda za dobrze, by było prawdziwe.

Wisząc nad nimi, z wielkimi literami, znajduje się baner, który mówi: "WITAJ Z POWROTEM, SYNU".

Chanyeol za bardzo się nad tym zastanawia i nie zdaje sobie sprawy, dopiero znacznie później, że Baekhyun się trzęsie. Następnie przypomina sobie, o co błagał go ojciec współlokatora, by zrobił. Odwraca się do mniejszego, chcąc coś powiedzieć, cokolwiek, co go uspokoi, ale zanim może działać, zimne palce znowu oplatają jego nadgarstek.

- Wracamy. - głos Baekhyuna drży, gdy wypowiada te słowa, następnie zaczyna ciągnąć ich na zewnątrz.

- Czekaj! - zaczyna Chanyeol, ale może być tylko bezradnie ciągnięty, bo kiedy się zatrzyma, wtedy Baekhyun wróci sam. - Skoro i tak tu już jesteś, możesz równie dobrze się rozejrzeć, wiesz. Nie byłeś tu od wieków, prawda? Dlaczego nie-

- Nie chce znowu widzieć tego miejsca. - stanowczo odpowiada Baekhyun, wciąż patrząc prosto przed siebie, gdy ciągnie wyższego. - Nie chcę tu nigdy wracać.

Chanyeol uświadamia sobie, że uścisk mniejszego nie jest nawet w połowie tak silny, jak był wcześniej, a tylko zwisa luźno na jego nadgarstku. Gdyby teraz Chanyeol się cofnął, byłby w stanie zrobić to z łatwością.

Nie tylko to, ale też głos Baekhyuna. Brzmi dziwnie zmęczony. Bardzo, bardzo zmęczony.

Część niego poddaje się i też chce wrócić razem z Baekhyunem, ponieważ ma dość widzenia takiego Baekhyuna - tak markotnego i tak nieobliczalnego, i tak cholernie mającego wszystkiego dosyć - w przeciwieństwie do typowego niego, który jest silny, pewny, wyprostowany i niczego się nie boi.

Chanyeol tego nienawidzi, ponieważ nienawidzi czuć się, jakby musiał chronić swojego rywala.

Rozerwany pomiędzy chęcią połączenia razem Baekhyuna i jego ojca, a chęcią wrócenia z powrotem do ich pokoju w szkole i nie rozmawiania o tym nigdy więcej, Chanyeol chce po prostu zrezygnować z tego wszystkiego. Czemu angażuje w to tyle swoich emocji? To nie ma z nim nic wspólnego!

Ale wygląda na to, że ostatecznie nie musi wybierać.

- BAEKHYUN~~~~

- BAEKHYUN-HYUNG!!!

Gdy zbliżają się do salonu, by skierować się do wyjścia, dwoje ludzi wykrzykuje swoje podekscytowanie i biegnie ku Baekhyunowi, przyciągając go do niedźwiedziego uścisku. Kiedy się cofają, zaczynają z nim rozmawiać. Chanyeol zbliża się do mniejszego i staje obok niego zwyczajnie.

- Zapomniałem ci powiedzieć, że tu są. - szepcze, a Baekhyun wysyła ku niemu gniewne spojrzenie... - Tak w ogóle, myślą, że przyszedłeś tu z własnej woli. - ... porażki.

- Twój dom jest taki super!

- Tak się cieszę, że nas zaprosiłeś!

Kontynuują rozmowę, jakby nie widzieli się wieki. Następnie, ciekawy Jongin zabiera coś z rąk Baekhyuna - coś różowego i puszystego i okropnie znajomego. Wtedy Chanyeol uświadamia sobie dokładnie, co to było, co Baekhyun trzymał przez cały czas.

- Aw, to jest urocze. - mówi Jongin, gdy intensywnie się w to wpatruje. - Skąd to masz? - zanim Baekhyun może odpowiedzieć, Chanyeol podchodzi i wyrywa to z rąk swojego przyjaciela.

- To jest moje! - krzyczy, czując, że jego twarz oblewa się czerwienią, kiedy uświadamia sobie, że miał zamiar podarować to Baekhyunowi, a jeśli zdecydował się podarować to Baekhyunowi, to w takim razie to jest słusznie Baekhyuna i nie powinien chwytać czegoś, co nie jest jego, ale po prostu jest tak zmieszany, ponieważ, jak Chan się tu dostał, co do diabła-

- Skąd do diabła wytrzasnąłeś ten pomysł? - Baekhyun robi ku niemu krok i wyrywa go z powrotem do swoich rąk, tuląc go czule. - On jest mój!

Chanyeol nie może się teraz wycofać - nie może już wymyślić żadnych właściwych wymówek.

- Przepraszam cię bardzo, ale wygrałem go wczoraj słusznie w galerii, po tym, jak ktoś postanowił mnie spławić.

- Przepraszam cię bardzo, ale tak się akurat składa, że to "prezent", który podarował mi mój zgorszony, ale dziecinny ochroniarz! - Chanyeol otwiera usta w zdziwieniu.

- Ten skurwysyn ukradł moją nagrodę-

- On nie jest twoją nagrodą-

Nagle, w samym środku ich krzyków, Chen przerywa i wyrywa różowego misia z dłoni Baekhyuna, pomimo jego protestów.

- Okej, dzieci! - krzyczy, gdy trzyma różowego misia. - Do momentu, aż tego nie rozwiążecie, ten miś jest mój, tak długo, jak będziecie się sprzeczać! - z tym wypuszcza mały uśmiech triumfu i zaczyna się nim bawić (z wkurzonym Jonginem obok siebie).



*



Chanyeol wiele razy próbował ukraść Chana z powrotem, ale Chen wydaje się mieć zawsze więcej, niż parę oczu i zanim wyższy może nawet dotknąć misia, Chen już trzyma go z dala od jego zasięgu.

Chanyeol wzdycha.

W tym tempie nigdy go nie odzyska.



*



Słudzy mówią im, że jest pora obiadowa i ktoś ogłasza całkiem szczęśliwie, że ojciec Baekhyuna dzisiaj do nich dołączy, ponieważ będzie zajęty przez następny tydzień, czy coś i zaprzepaści z nimi święta.

Kiedy słyszą o tej wiadomości, Chanyeol jest trochę uspokojony, gdy widzi całkiem neutralny wyraz twarzy Baekhyuna na całe to wydarzenie, tak jakby w ogóle go nie obchodziło, czy w ogóle zje ze swoim ojcem, czy nie. I kiedy idzie, by przywitać swoich pracowników, którzy okrążają go w tłumie, jak gadająca papugę, Chen chwyta Jongina i niego, i ciągnie ich na stronę.

- Mam pomysł. - szczerzy się szeroko Chen. - Wiecie, że ojciec Baekhyuna do nas dołączy? - pozostała dwójka tępo przytakuje.

- Cóż, skoro Baekhyun dopiero co zaczął akceptować swojego ojca, zgaduję, że to będzie dla nich trochę niezręczne... - Nie podoba mi się do czego to zmierza... Myśli sobie Chanyeol. - ... Myślałem, że może powinniśmy się wszyscy usprawiedliwić gdzieś w połowie posiłku i dać im trochę wspólnego czasu...

- To świetny pomysł! - odpowiada Jongin. Obydwaj odwracają się do Chanyeola.

- Uh... tak, chyba... - ma nadzieję, że brzmi wystarczająco przekonująco i że to słusznie dobry pomysł. Pod warunkiem, że Baekhyun nie eksploduje.

W końcu, Chanyeol nigdy wcześniej nie widział go takiego pobudzonego przez kogoś do gniewu, więc on naprawdę musi nienawidzić swojego ojca.

- Tak poza tym, już przedyskutowałem to z obsługą i totalnie się ze mną zgodzili. - Chen wyciąga telefon. - Myślę, że każdy z nas powinien usprawiedliwić się dobrą wymówką na przestrzeni pół godziny, więc będzie to wyglądać mniej podejrzanie. Wyjdę pierwszy...

- Wtedy, kiedy minie te pół godziny, obsługa zamknie drzwi na klucz, więc żaden z nich nie będzie mógł wyjść, jeśli by chciał. Więcej czasu do zbliżenia. A my zostawimy ich na około czterdzieści-pięć minut.

- Zamierzam usprawiedliwić się fałszywym telefonem-

- Hah! Pierwszy na to wpadłem! - wyszczerza się Chen, a Jongin wzdycha.

- Ale mimo to wychodzę drugi! - krzyczy Jongin, a Chen chwyta go i zatyka mu buzię, odwracając się i śmiejąc nerwowo na podejrzliwego Baekhyuna, który jest otoczony przez podobnie nerwowo śmiejącą się obsługę. Przytrzymują z powrotem swojego Panicza i pochylają się w szeptach.

- W każdym razie, nie powinniśmy dłużej o tym rozmawiać, na wypadek, gdyby Baek się dowiedział. - szepcze Chen, gdy cofa swoją rękę z Jongina. - Ale pamiętajcie: kiedy ja opuszczę te drzwi, wy dwaj też musicie wyjść w ciągu pół godziny. Nie więcej, ponieważ obawiamy się, że Baekhyun po nas również może wyjść. - Chanyeol jest trochę niechętny w zostawianiu Baekhyuna samego z jego ojcem, ale znowu, Chanyeol za wiele nie pomoże. Poza tym, ta sytuacja będzie dla niego tylko niezręczna.



*



- Więc... Chen, prawda? - pyta ojciec, a jedynym dźwiękiem, który może być usłyszany w jadalni to brzdęk sztućców o talerze i odgłosy przeżuwania. - Jak tam szkoła?

- Dobrze. - odpowiada po jedzeniu Chen, posyłając promienny uśmiech. - Kluby, w których jestem to muzyka, chemia i chiński.

- Oh... - oczywiście ojca Baekhyuna to nie obchodzi i Chen też może to zobaczyć, ale wszyscy mogą powiedzieć, że stara się podtrzymywać rozmowę, która dotyczyłaby też Baekhyuna i/lub próbując pozostawić dobre wrażenie na swoim synu. - Jakich wyrażeń nauczyłeś się z chińskiego?

- Uh ... 伯贤是个王八蛋 (bo xian shi ge wang ba dan)! - uśmiech Chena rośnie jeszcze szerzej, jakby powiedział jakiś żart, którego nikt nie rozumie. Chanyeol, który siedzi obok Jongina, a naprzeciwko Baekhyuna, może zobaczyć gniewne spojrzenie, które posyła Baekhyun. - Co znaczy: "Baekhyun jest moim dobrym kolegą".

- Ta jasne. - Jongin mruczy do Chanyeola, gdy najstarszy grzecznie klaszcze. - Pewnie znaczy: "Baekhyun jest skurwysynem", czy coś.

- A propos. - ćwierka Chen. - "Dobry kolega" tutaj jest również odpowiedzialny za prestiżowy klub w szkole. - powietrze się zmienia i nagle ojciec Baekhyuna jest dziesięć razy bardziej zainteresowany niż wcześniej.

- Oh, naprawdę?

- Tak! - szczerzy się Chen, odwracając do Baekhyuna, który rażąco ignoruje wszystko dookoła siebie, gdy wpatruje się w swoje jedzenie i je w ciszy. - Również, słyszałem, że idzie mu dobrze w psychologii. Najlepszy w klasie!

- Ten koleś naprawdę potrafi gadać bzdury... - szepcze Jongin. Pan Byun uśmiecha się szeroko.

- To świetnie! - wygląda na to, że Chenowi brakuje pomysłów, co powiedzieć, albo może nagle poczuł wściekłą obecność Baekhyuna, ponieważ nagle stół po raz kolejny zalał się ciszą.

- Więc... Jongin. Jak się mają twoi rodzice? - ojciec pyta jeszcze raz, a Jongin prawie wypluł swój napój z zaskoczenia.

- Uh... Uh... W porządku. - odpowiada grzecznie Jongin, trochę zarumieniony, gdy prędko wyciera ciecz, która kapnęła mu na koszulkę. - Ostatnio polecieli na ferie do Australii, to dlatego ja... spędzałem czas u hyunga Chena.

- To dobrze... - ojciec mamrocze prawie marzycielsko, a cisza ponownie zalewa stół. Jongin wciąż jest czerwony, ponieważ zawsze czuje się trochę niezręcznie z ludźmi, z którymi tak normalnie nie rozmawia - szczególnie ze starszymi.

- Park Chanyeol... - wypowiada się w końcu mężczyzna, a Chanyeol sztywnieje z zaskoczenia, jest definitywnie bardziej zaskoczony, niż był Jongin. - Dziękuję za opiekowanie się Baekhyuem przez ten cały czas. Mogę stwierdzić, jak opiekuńczy jesteś, od momentu, w którym rozmawiałem z tobą przez telefon. - Jongin się dławi i pochyla swój tors, gdy śmieje się w ciszy pod stołem, podczas, gdy Chen podnosi brew w zainteresowaniu, a Baekhyun ściska mocno łyżkę w dłoni, zerkając na Chanyeola podejrzliwie. Chanyeol przełyka ślinę.

- Uhm... to nic... naprawdę... - mamrocze Chanyeol, czując, jak zakłopotanie maluje mu czubki uszu i jeszcze bardziej rozprzestrzenia się do jego szyi, kiedy widzi, jak Baekhyun znowu się w niego wpatruje, nawet jeśli jego głowa jest wciąż opuszczona.

- Cieszę się, że jesteś jego współlokatorem i z tego, co mogę zobaczyć, zakładam, że też jesteście przyjaciółmi? - Pan Byun rzuca okiem na Baekhyuna, który znowu wpatruje się w zupę. Chanyeol ma ochotę wypluć głośne: "Nie, nie jesteśmy!", ale wtrąca się Chen.

- Tak, tak, są! - przerywa gładko Chen i Chanyeol może zobaczyć, jak Jongin trzęsie się obok niego ze śmiechu, jego "nieobecność" jest momentalnie zapomniana, gdy kontynuuje śmianie się na kolanach. - Przysięgam, że są pisani, by być razem! Stało się tak, że przypadkowo znaleźli się w tych samych klubach, we wszystkich trzech! Bez ich wiedzy! - jeśli to możliwe, Jongin śmieje się jeszcze bardziej, a Chanyeol czuje pokusę, by udusić swojego przyjaciela.

- Naprawdę?

- Tak! Obaj są na gotowaniu, na przykład, i Chanyeol nawet nie pozwala Baekhyunowi gotować, ponieważ boi się, że Baekhyun zrobi sobie krzywdę! - Chen śmieje się beztrosko i zwyczajnie, a Chanyeol chce utonąć pod ziemią z zażenowania. - Jest takim dobrym kolegą! Znaczy, traktuje go z taką troską, w sposób, że w nocy otula go do łóżka!

Kim Jongdae, zabiję cię kurwa potem.

- Ale Baekhyun robi to samo. Bardzo się o siebie troszczą, nie prosząc o nic w zamian i to jest takie słodkie, że przez patrzenie na nich dostaję cukrzycy. - śmieje się Chen i może powód, dla którego sprawia, że jest to niezręczne dla ich obydwu i zawstydza ich tymi słowami, jest ponieważ ma zamiar niedługo stąd uciec.

Jak na zawołanie, jego telefon dzwoni i zwyczajnie odbiera go, gdy dostaje pozwolenie od ojca.

- Halo? Oh, naprawdę? - oczy Chena rozszerzają się w udawanym zdziwieniu, gdy odwraca się do Pana Byuna i przeprasza. - Przepraszam, naprawdę muszę się tym zająć. - z tym pośpiesza na zewnątrz i zamyka za sobą drzwi. Po tym następuje krótka cisza.

- Więc... słyszałem, że fizyka jest ciężkim przedmiotem... - zaczyna Pan Byun, zerkając na Baekhyuna, który udaje, że jest jedyną istniejącą osobą w tym pomieszczeniu, następnie odwraca się do Chanyeola.

- Uh... tak. Tak, jest. - odpowiada Chanyeol, widząc, jak Jongin wyskoczył spod stołu, jakby nic się nie stało. - Znaczy, co to są w ogóle kwasy i zasady? Ha ha ha... Nie rozumiem, jak wiązanie kowalencyjne ma coś wspólnego z modelem atomu Frankensteina. - Pan Byun przytakuje w zgodzie, gdy wkłada kolejną łyżkę do buzi, podczas, gdy Jongin uderza go z łokcia.

- Ty idioto! Czy ty w ogóle potrafisz zobaczyć różnicę pomiędzy fizyką, a chemią? - syczy najmłodszy. - Również, to jest model atomu Bohra! - Chanyeol wzrusza ramionami, nawet jeśli czuje, że jego twarz robi się czerwona z powodu złych informacji. Najwyraźniej, Pan Byun nie wie, co zrozumiał źle, ponieważ wcześniej przytakiwał.

- Baekhyun... - zaczyna ojciec Baekhyuna, ale Jongin nagle wstaje.

- Przepraszam, Panie Byun, ale czy mogę proszę iść do do toalety? Myślę, że zjadłem za dużo. - Jongin wydaje z siebie przesadny jęk, gdy Chanyeol wpatruje się w niego w niedowierzaniu.

- Uh, tak. - odpowiada Pan Byun, odrobinę zaskoczony. - Zapytaj jednego ze sług, gdzie znajduje się najbliższa toaleta. - Jongin przytakuje i szybko pośpiesza na zewnątrz z gniewnie spoglądającym za nim Chanyeolem. Pieprz się, Jongin! To był mój pomysł!

Cholera, co mam teraz zrobić? Może powinienem wylać na siebie trochę wody... Chanyeol uspokaja się tym beznadziejnym pomysłem i usadawia się czekając na odpowiedni moment. Nagle otrzymuje wibrację w swojej kieszeni i wstrząsa się nienaturalnie, wypuszczając z siebie nerwowy uśmiech, gdy wyciąga swój telefon i sprawdza wiadomość.

Chen: 10 minut przed zamknięciem drzwi. Powodzenia ^_^

Wyjdę za kilka minut. Myśli sobie Chanyeol, gdy bez entuzjazmu pije swoją zupę.

- Baekhyun... - jego ojciec próbuje ponownie, ale Baekhyun nic nie mówi. Niezręczność i napięcie wzrasta, a Chanyeol chce się wydostać.

Powinienem teraz wyjść, już mnie to nie obchodzi... Chanyeol niechcący-celowo uderza swoim nadgarstkiem o szklankę, która spada na jego kolana. Właśnie, gdy ma zamiar zrobić z tego wielki problem, Baekhyun przemawia.

- Chanyeol-ah, podaj mi sól, mógłbyś? - Chanyeol bez słów wpatruje się w swojego współlokatora, następnie na jego ojca, którego cała koncentracja jest skupiona na jego synu ( i nie wydaje się zauważyć jego katastrofy) i z jakiegoś powodu, czuje się zobowiązany do opóźnienia swojej misji. Chwyta za sól i podaje ją Baekhyunowi, który mruczy "Dzięki" całkiem głośno, by jego ojciec usłyszał.

- Baekhyun-ah-

- Yeol, czy możesz podać mi dzbanek wody? Jestem trochę spragniony. - Baekhyun znowu przerywa rażąco i Chanyeol jest pozostawiony w oszołomieniu, gdy w milczeniu chwyta ze stołu dzbanek z wodą i podaje go do Baekhyuna.

Następuje krótka cisza, ale Chanyeol wie, że napięcie wzrasta w tak szybkim tempie, że obawia się, że nigdy nie wyjdzie.

Wtedy przypomina sobie o swojej misji.

- Oh- - zaczyna Chanyeol, ale ojciec Baekhyuna zaczął w tym samym czasie.

- Baekhyun, wiem-

- Chanyeol. Przepraszam jeszcze raz, ale, czy możesz podać mi swoją łyżkę? Moja spadła na podłogę. - Chanyeol wyrywa się ze swojego oniemiałego stanu i jego oczy się zwężają. Baekhyun musiał przejrzeć ich plany.

- Ale wszędzie są pierdzielone, nieużyte łyżki! Czemu musisz użyć-

- Chanyeol. Twoja łyżka. - Baekhyun wyciąga swoją rękę, a Chanyeol po raz kolejny jest oniemiały. Automatycznie, chwyta swoją łyżkę i umieszcza ją na dłoni Baekhyuna, gotowy, by po tym wyjść, ale Baekhyun wyciąga się nawet dalej i chwyta Chanyeola, jego palce wbijają się w miekką skórę i nawet jeśli ten gest trwa przez ułamek sekundy, Chanyeol zrozumiał znaczenie.

Jeśli mnie zostawisz, jesteś kurwa martwy.

I w tamtym momencie, Chanyeol znowu jest oniemiały, gdy siada niczym kontrolowana lalka.

Nawet nie wie, co w niego wstąpiło - wszystko, co wie, to, że czuć, jakby minęły sekundy, nawet jeśli to były minuty.

Wtedy Chanyeol przypomina sobie swoją misję i wstaje mechanicznie, zastanawia się, dlaczego kurwa pozwolił sobie na pranie mózgu przez kogoś, jak Byun Baekhyun. Jakbym miał się poddać twoim groźbom! Myśli triumfalnie do siebie, gdy bez słowa się usprawiedliwia i podchodzi do drzwi, chowając uczucie ulgi z niechęcią do mokrych ubrań, które ma na sobie, gdy przekręca gałkę-

- a ona nawet nie drgnie.



*



Chanyeol panikuje i znowu ją pociąga, ale stoi w miejscu. Nie tak dyskretnie wyciąga swój telefon i prawie przeklina na głos, kiedy uświadamia sobie, że minęło pięć minut po czasie, w którym powinien był wyjść, a teraz zamknęli go w środku.

Z nimi.

- Czy wszystko tam z tobą w porządku? - woła ojciec, a Chanyeol śmieje się nerwowo, bawiąc się palcami.

- W porządku... Tylko myślałem, że coś tu upuściłem, to wszystko... - pokonany, wyższy wraca kaczkowatym chodem na swoje miejsce i siada z opuszczonymi ramionami. Przegapia lekką oznakę usatysfakcjonowanego i pełnego ulgi uśmieszku w kącikach ust Baekhyuna. Pan Byun odwraca się do swojego syna.

- Baekhyun, wiem, że nie byłem bardzo dobrym ojcem, a twoja matka nie była bardzo dobrą matką... - zaczyna, a Chanyeol szczerze życzy sobie, by teraz mógł być miską z zupą - jego koszulka jest przesiąknięta wodą, utknął w pokoju ze swoim najgorszym wrogiem i jego ojcem, i musi cierpliwie znosić błagania ojca i złość syna.

-... Szczerze przyznaję się do swoich błędów i szczerze żałuję, że zaniedbałem cię przez te wszystkie lata... - cichnie spodziewając się odpowiedzi, ale Baekhyun wybiera w jedzeniu bez słowa. Chanyeol zerka od ojca, do syna, nie wiedząc, co powiedzieć. Tylko chce się stamtąd wydostać.

- Nie byłem dobrym ojcem i teraz to wiem. Ja tylko chcę powiedzieć, że bardzo przepraszam, Baekhyun. - kontynuuje, a kąciki jego oczu marszczą się w smutku. Chanyeol się krzywi - nawet jeśli ten mężczyzna jest potężny, jakikolwiek zawód wykonuje, śmierdząco bogaty i ma wszystko, cokolwiek może potrzebować, jest jedna rzecz, której mu brakuje i ta jedna rzecz go załamuje.

Zaufanie jego syna.

Ten facet jest starym mężczyzną. Pod sztywnymi kołnierzami i ogromnymi garniturami jest stary, zmęczony mężczyzna, który ma pieniądze i władzę, ale teraz tylko chce ciepła i miłości.

Baekhyun kontynuuje ignorowanie tego mężczyzny.

Chanyeol nie wie, co robić.

- Mam nadzieję, że możesz mi wybaczyć.

Następuje długa, ciągnąca się cisza, a mimo to Baekhyun nie odpowiada i udaje, że nie istnieje. Chanyeol może zobaczyć, że się powstrzymuje w sposób, jaki trzyma jego łyżkę, upewniając się, że jej ostre krawędzie wbijają mu się we wnętrze dłoni, gdy zaciska pięści. Tak, jakby bycie w bólu pozwoli mu skupić się na czymś innym, niż na jego furii. Jednakże, zamiast poddania się, Pan Byun próbuje ponownie, jego głos jest zdesperowany.

- Wiem, że twoja matka i ja, byliśmy samolubni i myśleliśmy tylko o sobie, ale tym razem, jako twój ojciec-

Nagle Baekhyun trzaska pięścią w stół, sprawiając, że stół, Chanyeol i ojciec, podskakują. Łyżka wygina się trochę od siły, a kiedy Baekhyun otwiera swoją pięść, Chanyeol może zobaczyć wściekłe, czerwone ślady na wewnętrznej części dłoni od zbyt mocnego ściskania łyżki.

- Matka? Ojciec? - głos Baekhyuna jest cichy,ale w sposób tak niebezpieczny, że Chanyeol czuje, jak jego serce wali ze strachu. Ton głosu jest zabójczy i destrukcyjny. - To tak siebie nazywacie? - chichot, który przychodzi potem, ustawia temperaturę pokoju do tej zbliżonej z zamrażarki.

- Baekhyun, ja-

- Nie. Nazywaj mnie. Tym. Imieniem. - każde słowo jest przepełnione jadem i Chanyeol może zobaczyć, jak dłonie Baekhyuna zaciskają się i rozkurczają, jakby swędziały, by coś zniszczyć.

Chanyeol się boi.

- S-synu-

- Śmiesz mnie tak nazywać? - Baekhyun znowu wypuszcza ciemny chichot, ten, który wysyła dreszcze po kręgosłupie Chanyeola. Widzi, że mniejszy wstaje, jego krzesło przewraca się na podłogę od nagłego czynu i może zobaczyć, jak Baekhyun podnosi swoją pięść, gotowy by nią trzasnąć. - Ty śmiesz-

- Byun Baekhyun- - Chanyeol zaczyna, gdy też wstaje, ale już jest za późno. Baekhyun trzaska swoją prawą ręką prosto w gorący, parujący garnek zupy i największy garnek w pokoju przewraca się, wrząca zawartość wylewa się wszędzie, w większości na Baekhyuna.

Nie ma żadnego krzyku, czy syku z bólu, ale Chanyeol może zobaczyć, że ciecz skwierczy na perłowo-białej skórze Baekhyuna.

- B-Baekhyun! - krzyczy jego ojciec, ale do tego czasu, Chanyeol już obszedł stół i stanął za swoim nieokiełznanym współlokatorem, chwytając jego łokcie, by powstrzymać go od robienia czegokolwiek lekkomyślnie. Może zobaczyć, jak rośnie para z czerwonej skóry Baekhyuna i Chanyeol, z jedną ręką wciąż sztywno na mniejszym, chwyta za dzbanek wody i polewa ją po całej, poparzonej ręce Baekhyuna.

- Okej! Stop. - Chanyeol szepcze ostro swojemu współlokatorowi, który nie wydaje się, by go słyszał. - Wystarczy.

- Chciałeś pogodzić się ze swoim synem, prawda? - kontynuuje Baekhyun, jego ton jest na granicy szaleństwa. Chanyeol trzyma go mocniej, w obawie, że mniejszy może stanąć w płomieniach. Chanyeol, z desperacji, łączy swoje ręce wokół łokci Baekhyuna, zabezpieczając go w ciasnym zamknięciu, czując, że zmagające się ciało mniejszego, przyciska się do jego piersi, a jego serce bije dziko i modli się: Nie rób nic głupiego.

- Baekhyun, twoja ręka... - szepcze ojciec.

- Cóż, pozwól mi teraz ci powiedzieć: Nigdy tego nie zrobisz. Już nigdy nie zobaczysz swojego syna. - Chanyeol czuje, jak jego serce skacze i właśnie w tym momencie, drzwi się otwierają i cała obsługa wybucha w szoku, widząc wylane jedzenie i czerwieniejącą rękę Baekhyuna. W tym momencie, Chanyeol puszcza, ponieważ Baekhyun staje się wiotki i ciężko opada, jego twarz ciemnieje w tą neutralną, gdy jego pracownicy zabierają go z luźnych rąk Chanyeola i przygotowują się, by go odciągnąć.

- Paniczu! Co się stało? - Chanyeol słyszy jeden szept, gdy kobieta bierze ręczniki, by przetrzeć Baekhyuna.

- Nic. Byłem tylko zbyt podekscytowany, by zobaczyć ojca, to wszystko. - Baekhyun odpowiada cicho, ale takim przekonującym tonem, że Chanyeol by mu uwierzył, gdyby nie świadczył tego, co dokładnie się stało. Czemu? Czemu on pogrywa? Chanyeol myśli do siebie, widząc pokonany - martwy - sposób bycia Baekhyuna.

- Oh, Paniczu! Będziesz miał tak dużo czasu, by go widzieć! - kilku innych szefów kuchni śmieje się serdecznie, gdy sprzątają bałagan. Tylko Chaneyol i Pan Byun są ponurzy, poważni i trochę przerażeni (ekstremalnie).

- Paniczu! Musimy opatrzyć twoją ranę! Proszę, następnym razem nie bądź tak nierozważny! - kilka niskich, starszych osób z obsługi, zaczyna ciągnąć go na zewnątrz, ale Baekhyun zatrzymuje się w drzwiach, odwracając głowę, by spojrzeć na swojego ojca z wyrazem miłości, z wyrazem twarzy, który jest kompletnie różny od tego, którego wcześniej nosił tak szczerze i namiętnie.

- Baw się dobrze w swojej podróży, ojcze. Pamiętaj, by spać przynajmniej osiem godzin dziennie. - z tym odchodzi i pozwala być ciągniętym przez swoich sługów, zostawiając pozostałą obsługę w śmiechu i gaworzeniu na tandetność pomiędzy ojcem i synem.

Ale pomimo ciepła pomieszczenia, Chanyeol dygocze, przypominając sobie lodowatą ekspresję w twardych, jak stal, oczach Baekhyuna, gdy uśmiechnął się tak słodko.

Kątem swojego oka widzi, że ojciec Baekhyuna też dygocze.



*



- Gdzie wyjście byli? - pyta Chen, gdy spotykają się w salonie, w miejscu, które jakoś stało się ich terytorium. Chanyeol odwraca się ciekawie do Jongina.

- ... Ja właściwie zjadłem za dużo. Spędziłem resztę czasu w łazience. - Jongin oblewa się czerwienią w zakłopotaniu, gdy Chen się śmieje i Chanyeol by do nich dołączył, gdyby jego myśli nie były tak okupowane.

- A ty? - Jongin odwraca się do swojego przyjaciela, a Chanyeol wzrusza ramionami.

- W momencie, kiedy wyszedłem, dostałem telefon od Krisa. - przez sposób, w jaki Baekhyun zachowywał się wcześniej, Chanyeol uważa, że nie chce, by Jongin, czy Chen, znali jego prawdziwe emocje. Oczy Chena kierują się na jego koszulkę i rozszerza oczy w zaskoczeniu.

- Co się stało twojej koszulce? - Chanyeol spogląda w dół i przypomina sobie, co właściwie się stało. Jest też na niej odrobina zupy, jest całkiem pewny.

- Zgaduję, że byłem niezdarny...

Właśnie wtedy, Baekhyun wchodzi z obandażowaną ręką, wyglądając nieznacznie uroczyście, ale z drugiej strony... zwyczajnie.

- Co ci się stało?

- Nic. Niechcący ruszyłem dłonią i zupa wylała mi się na rękę. - Baekhyun odpowiada gładko, a Chen i Jongin krzywią się wyobrażając to sobie.

- Ała. To musiało boleć.

- Wiec? Jak ci poszło z twoim tatą? - Baekhyun wzrusza ramionami, wypuszczając mały, prawie nieśmiały uśmiech (który Chanyeol wie, że jest sztuczny jak Barbie).

- Uh... Myślę, że naprawiliśmy cokolwiek było pomiędzy nami. - Jongin i Chen, na usłyszenie tego, uśmiechają się szeroko i poklepują go po plecach. Chanyeol kurczy się do tyłu, nie chcąc im złamać prawdy, swoją niezdolnością do utrzymania pozornie prawdziwej fasady.

- To świetnie! - szczerzy się Chen, ale jego uśmiech zanika lekko, kiedy widzi, że Baekhyun patrzy się na niego poważnie.

- Czy wy mnie ustawiliście? - Jongin śmieje się nerwowo.

- T-To zadziałało, prawda? - coś ciemnego przechodzi przez ekspresję Baekhyuna, ale przechodzi tak szybko, że Chanyeol mógł to tylko złapać w przelocie i nawet wtedy zastanawia się, czy w ogóle naprawdę to widział.

- Niech was szlag! - Baekhyuna zaczyna kopać ich obu i jego dwaj przyjaciele zaczynają się śmiać, gdy zaczynają bitwę na kopnięcia. Chanyeol przemyka się do kanap i tam siada, obserwując, jak się wygłupiają i w końcu, widząc bardziej pokojowy i spokojny wyraz twarzy Baekhyuna, wydarzenia z obiadu umykają z jego umysłu.

I teraz, wszystko, na czym skupiony jest Chanyeol, to różowy pluszowy miś w rękach Chena.



*



Chanyeol nie ma zamiaru tak łatwo odpuścić Chana.

Gdy wieczorem przygotowują się do umycia, Chanyeol upewnia się, by zwyczajnie wrócić do swojego pokoju, ale w momencie, kiedy wie, że Chen nie patrzy, szybko zawraca i idzie za nim.

To taki ból oglądać, jak Chen przytula różowego misia, którego on wygrał, podczas, gdy Chen i Jongin spędzali komfortowo swój słodki czas, robiąc kto wie co! Chanyeol na początku jest zmartwiony, że może w tej długiej drodze do zdobycia z powrotem Chana, Chen może nagle zauważyć go swoimi spostrzegawczymi oczami. Jednakże, na szczęście, Chen szybko wchodzi do pokoju i zamyka za sobą drzwi.

Znając Chena, prawdopodobnie nie znajdzie sobie nic ciekawego do roboty i prawdopodobnie wyjdzie zaraz po tym, jak skończy się myć i znając Chena, po byciu jego byłym współlokatorem, spędzi swój błogi czas w wannie.

Czując się pewnym, Chanyeol czeka jeszcze tylko kilka minut, zanim podchodzi na palcach do drzwi i przyciska do nich ucho. Jest nikłe, ale w końcu Chanyeol słyszy dźwięk bieżącej wody i zaraz po tym dominuje go potężny wokal Chena.

Uśmiechając się do siebie, Chanyeol przekręca gałkę z wielką ostrożnością i otwiera je pchnięciem, wypuszczając westchnienie ulgi, gdy nie ma żadnego skrzypnięcia, nie tak jak drzwi w ich szkole. To prawdziwie dom bogacza. Gdy zagląda do środka, widzi kolejne zamknięte drzwi prawie bezpośrednio na wprost i natychmiast rozpoznaje je, jako drzwi do łazienki.

Po zapewnieniu swoich myśli, że Chen definitywnie tam jest, Chanyeol otwiera szerzej drzwi i wchodzi do środka, wysilając głowę, gdy szuka swojego ukochanego pluszaka.

Na początku nie może znaleźć nic różowego w tym ogromnym pokoju i przez moment miał przerażającą myśl, że może Chen zabrał ze sobą Chana do kąpieli, ale kiedy podchodzi do łóżka, widzi pluszaka leżącego wygodnie przy nodze królewskiego łoża.

Triumfujący Chanyeol prawie zapomina, gdzie się znajduje i wydaje z siebie krótkie "Whoop!", zanim może się powstrzymać. Chen kompletnie przestaje śpiewać, a Chanyeol kurczy się na podłodze w stylu militarnym (jakby minimalizowanie swojego istnienia, pomogłoby mu zostać niezauważonym), z tak szybko bijącym sercem, że jest zaskoczony, że jeszcze nie wypadło mu z piersi (ponieważ wie, że Chen skopałby mu tyłek, gdyby dowiedział się, co robił - tak właśnie, jak sadystyczny i bezwzględny może stać się jego były współlokator). Po tym, co wydawać by się mogło wiecznością, Chen znowu zaczyna śpiewać. Chanyeol wzdycha wewnętrznie w uldze, zanim zaczyna się czołgać ku Chanowi. Spójrz przez ile muszę przejść, tylko po to, by cię zdobyć. Myśli prawie z niesmakiem do zabawki, jak i wyciąga rękę i chwyta miękką, puszystą rękę Chana.

W momencie, gdy jego chwyt jest stabilny, Chanyeol staje na chwiejne nogi i potyka się do drzwi, chwytając gałkę niedbale, zanim przekręca ją do otwarcia (przez cały czas robiąc to cicho, oczywiście). W momencie, gdy wychodzi na zewnątrz, zamyka drzwi tak cicho, jak to możliwe i ucieka stamtąd, jakby zależało od tego jego życie (co jest niby prawdą).

Po przebiegnięciu przez cały dom bez nadziei na odnalezienie swojego pokoju, Chanyeol zwalnia do chodu, gdy trzyma Chana w swoich dłoniach.

- Teraz, kiedy o tym myślę, nie ma właściwie sensu cię odzyskiwać, prawda? - Chanyeol mówi do swojego pluszaka, widząc, jak wpatrują się w niego jego duże, niewinne oczy. - Zresztą, to nie tak, że jesteś moim ulubionym... bez obrazy... - miś patrzy się na niego obojętnie.

- Może ktoś inny doceni cię bardziej... - kontynuuje Chanyeol, gdy Baekhyun przelatuje mu przez myśl. - Ja... i tak miałem cię mu dać, prawda? Ponieważ jestem tak hojną osobą... Znaczy, miałem też zamiar dać Nini Jonginowi! Więc to nie tak, że Baekhyun jest wyjątkowy, czy coś... - wzdychając, jakby uświadamiając sobie, że mówienie do misia, nie powie mu, że Baekhyun nie jest wyjątkowy. Bo nie jest. Jest tego przeciwieństwem.

Po długim konflikcie, Chanyeol decyduje się pójść do pokoju Baekhyuna i z jakiegoś powodu znajduje go szybciej, niż swój cholerny pokój. Wciąż niewystarczająco pewny, Chanyeol otwiera po cichu drzwi (ciszej niż, kiedy był u Chena), w obawie, że może w czymś przeszkodzić. Zagląda do środka i kiedy jego oczy skanują pokój, zaczyna naciągać atrybuty tego pokoju.

Ten pokój ma białe ściany, zdobiące każdy kąt swoimi ładnymi, małymi ramami, które, jak Chanyeol potem sobie uświadamia, są małymi przypadkowymi malunkami i rysunkami krajobrazów, prawdopodobnie, by pokój wyglądał lepiej. Zasłony są plisowane i piękne, gdy bez skazy osuwają się po wielkim oknie. Dywan pod jego stopami jest miękki i łaskocze go w stopy. Wszystko w tym pokoju jest jak wszystko w domu, jest zbyt nieskazitelne, by było prawdziwe, a ponieważ jest taki bez skazy, wydaje się być prawie jak zabawkowy i bez życia. Nie ma w tym pokoju nic osobistego, nic, co by ujawniało cokolwiek o zainteresowaniach i hobby Baekhyuna. Ale właśnie, kiedy kieruje swoje oczy na środek, zauważa tam Baekhyuna. W jakiś sposób, widok przed nim go oszołamia.

Długie, zwinne palce śledzą krawędzie biurka sypialni, jakby głęboko w myślach. Jego ekspresja wygląda na odległą, gdy dotyka jeden przedmiot po drugim, jakby powoli przypominał sobie przeszłość, następnie, tak jakby poczuł niemile widzianą obecność Chanyeola, odwraca swoją głowę i spotyka wzrok Chanyeola, jego wyraz twarzy ukazuje zupełnie nowy rodzaj nostalagii.

Ten słodko-gorzki uśmiech jest czymś, czego Chanyeol nigdy nie zapomni.

Wtedy ten nastrój ucieka i wyraz twarzy znika, jakby w ogóle go tam nie było, zastąpiony szokiem i podejrzeniem.

- Co ty do diabła tu robisz? - pyta Baekhyun, zwężając oczy, gdy obserwuje ostrożnie Chanyeola. Wyższy czerwieni się z jakiegoś powodu, jego serce bije nierówno, gdy wyrzuca swoje ręce, próbując udowodnić swoją niewinność, ale w tym momencie, różowy miś wylatuje mu z rąk w stronę Baekhyuna.

- Nic... tylko, by powiedzieć ci, że i tak nie potrzebuję małej zabawki, jak Chan... W-Więc zaopiekuj się nim. - niezręcznie gestykuluje swoim podbródkiem na leżącego, różowego misia, a Baekhyun podnosi brew, nieprzekonany.

-... Chan? Nazwałeś zabawkę po sobie? - wypuszcza z siebie drwiący uśmieszek, ale zamiast czucia się rozgniewanym, jaki byłby kilka miesięcy temu, Chanyeol w zamian czerwieni się w zakłopotaniu.

- W-Więc co? - parska Chanyeol. Może to ta rezydencja kradnie mu całą pewność siebie i sprawia, że czuje się bardziej roztrzęsiony. Tak, to musi być to. Nic więcej.

- Więc nic. - Baekhyun podnosi różowego misia i przytula go do piersi. Chanyeol przełyka ślinę, przechodząc wzrokiem od różu do bieli zabandażowanej ręki Baekhyuna.

- Jak twoja ręka? - pyta trochę sarkastycznie, ale jego serce jest ciekawe.

- To nic.

- Czemu po prostu nie powiesz Chenowi i Jonginowi prawdy? - naciska Chanyeol, przypominając sobie rozświetlone twarze Chena i Jongina, i ich zapał, by pomóc swojemu przyjacielowi w zbliżeniu się do ojca.

- Bo to nie jest ich sprawa. - odpowiada Baekhyun i po raz kolejny, Chanyeol przypomina sobie o tym, jak bardzo jego współlokator chowa wszystkie rzeczy w środku.

- Wiesz, myślę, że będą bardziej źli, jeśli okłamałeś ich o czymś takim... - zaczyna Chanyeol. - Obiecuję, jeśli po prostu powiedziałbyś im o swoich problemach, nie czułbyś się taki przepełniony. - Baekhyun rażąco go ignoruje, gdy przyciska swój nos do Chana (i niech to szlag, Chanyeol czuje, że jego oddech zatrzymuje się w gardle).

- Ufam im. - nareszcie odpowiada Baekhyun. - Ale nie we wszystkim. Są rzeczy, których nigdy nikomu nie możesz powierzyć.

- Ale-

- Tobie też ufam, Park Chanyeol. - Baekhyun odwraca się i wpatruje się w Chanyeola, jego bezwyrazowe oczy wlepiają się w jego i Chanyeol próbuje powstrzymać swoje przyspieszające serce. - Ufam ci, że posprzątasz mój bałagan, ufam ci, że nie dotkniesz mojego cennego gówna i ufam ci, że nie zabijesz mnie podczas snu.

- Ale nigdy nie zaufam ci w niczym innym. To jest ilość zaufania, które w tobie pokładam. Łapiesz? - z jakiegoś powodu, Chanyeol wypuszcza powietrze na tę myśl - to jest szczerze, jak płytka jest ich relacja. To w pewien sposób... rozczarowujące (jednakże, nigdy tego nie przyzna). Znowu następuje cisza.

- Ja... nie mam żadnych ubrań, żeby się przebrać... ponieważ zostałem porwany i w ogóle... i ktoś nie pozwolił mi wyjść z tamtego pokoju... - Chanyeol chwyta swoją koszulkę szukając empatii. Baekhyun wskazuje na swoją prawą.

- Następne drzwi - ubrania mojego brata. - mówi Baekhyun. - Jest większy ode mnie, więc jego ubrania powinny na ciebie pasować.

Bez słowa, Chanyeol wstaje i odchodzi.



*



Kiedy wraca z powrotem, Baekhyun leży podtrzymując pluszaka w powietrzu, jak matka bawiąca się ze swoim dzieckiem.

- Tak szybko z powrotem? - Baekhyun pyta retorycznie, ale się nie rusza. Teraz, kiedy Baekhyun zwraca na to uwagę, Chanyeol uświadamia sobie, że nie wie, dlaczego tu jest.

-... Może jestem tak przyzwyczajony do twojej wkurzającej obecności, że to dlatego automatycznie wróciłem. - odpowiada Chanyeol, a Baekhyun wysyła mu do góry nogami gniewne spojrzenie.

- Jesteś takim pieprzonym dzieckiem. - odpowiada Baekhyun, siadając, by być twarzą w twarz ze swoim współlokatorem.

- Mówi ten z misiem. - odpowiada Chanyeol, a Baekhyun przewraca oczami, gdy bardziej przytula misia. Teraz, kiedy ma lepszy widok, Chanyeol zauważa, że czarny t-shirt, który ma na sobie Baekhyun, wygląda na o wiele za luźny, żeby był jego.

- Ty też nosisz ubrania swojego brata?

- Taa. Nie mam tu żadnych rzeczy.

- Co? Czemu-

- Oddałem je. - Baekhyun wzrusza ramionami. - Nigdy nie myślałem, że tu wrócę. Nigdy więcej nie chcę.

- Powinieneś w ostateczności dać swojemu ojcu szansę-

- Dać mu szansę? - szydzi Baekhyun. - Czy on kiedykolwiek dał mi pieprzoną szansę? Czy on kiedykolwiek się zatrzymał, by pomyśleć, jak się czuję z każdą decyzją, którą podjął? - głos Baekhyuna jest lżejszy niż wcześniej, ale Chanyeol wciąż może wyczuć, że to jest bardzo wrażliwy temat.

- I nie nazywaj tego ścierwa moim ojcem. Ja nie mam ojca.

Chanyeol przypomina sobie ostatnie słowa Baekhyuna do jego ojca (te prawidłowe, pełne szczerości) i pamięta bolesny wzrok Pana Byuna.

Ale był powód, dla którego Chanyeol nie wtrącił się, by pomóc staremu mężczyźnie, nawet jeśli uwierzył, że obydwaj powinni się pogodzić.

To, ponieważ, nawet jeśli może zobaczyć smutek wypływający z oczu ojca swojego współlokatora, wie, że Baekhyun przeszedł przez o wiele więcej. O wiele więcej, by skończyć jako osoba pamiętliwa, bezwzględna i pełna nienawiści.

Ale z biegiem czasu, Chanyeol zaczyna widzieć, że to w Baekhyunie nie jest nienawiścią, ale smutkiem.

A emocje Baekhyuna są jak woda - w jednej sekundzie może być spokojna, a w drugiej pieprzonym huraganem. W jednej chwili może stać się zimny, wściekły, namiętny i nieobliczalny, w drugiej cichy, obojętny, nieśmiały lub słodki i wesoły.

Chanyeol pamięta, że się bał, bał się jego rozumu, wtedy przy stole, kiedy Baekhyun był tak niekontrolowany w swoich czynach, jego emocje szalały niepohamowanie, niczym dzikie tornado - i wciąż, w jakiś sposób zatrzymał w środku powody, dla których nienawidzi swojego ojca, ujawniając nic, oprócz swojej nienawiści i furii przez kilka martwych słów.

I Chanyeol czuł się przerażony, nie, ponieważ bał się Baekhyuna.

Ale jakoś obawiał się o niego.

Byun Baekhyun, kiedy jest rozwścieczony, będzie rujnował, demolował i niszczył.

I Chanyeol się obawia, absolutnie obawia, ponieważ, kiedy Byun Baekhyun jest rozwścieczony, jest autodestrukcyjny.

"Cóż, pozwól mi teraz ci powiedzieć: Nigdy tego nie zrobisz. Już nigdy nie zobaczysz swojego syna."

Na przypomnienie sobie tego, spływa na niego realizacja. Przez znaczenie tego, Chanyeol wie, że Baekhyun nie ma na myśli, że teraz będzie za wszelką cenę unikał swojego ojca, ale co ma na myśli to, to, że jego ojciec nigdy więcej nie zobaczy swojego syna, nawet jeśli zawsze by przed nim stał.

Ponieważ jego syn nie żyje.

A co zastąpiło jego syna, jest kimś kompletnie nowym i kompletnie zmienionym. Ktoś, kto nie ma ojca lub matki, który kładzie wszystko na swoje ramiona, kto polega na nikim innym, ale tylko sobie, kto nie wierzy w miłość.

Byun Baekhyun wciąż żyje, ale nie jest osobą, którą był.

I nigdy nią nie będzie.

W tym czasie nieznajomy dzwonek rozbrzmiewa w powietrzu, powodując, że zadumany Chanyeol podskakuje w zaskoczeniu. Baekhyun wyciąga go z kieszeni.

- Masz nowy telefon? Tak szybko? - Chanyeol otwiera buzię, gdy przypomina sobie ten biedny, stary utknięty w muszli klozetowej, a Baekhyun wzrusza ramionami.

- Czu to ma znaczenie? Tak czy inaczej są jednorazowe. - z tym, Baekyun odbiera. - Halo? - następuje przerwa, następnie ton głosu Baekhyuna kompletnie się zmienia.

- Wiem, wiem. Ochłoń. Zaufaj mi w tym... Obiecuję ci... - gdy Baekhyun kontynuuje rozmowę tym nagle dziwnie uspokajającym tonem, balansuje telefonem pomiędzy swoim uchem, a ramieniem, jak i zaczyna pchać Chanyeola na zewnątrz. Zaskoczony, Chanyeol na początku pozwala mniejszemu się pchać, wtedy, kiedy są blisko drzwi, odwraca się.

- Kto to kurwa jest? - syczy, a Baekhyun przewraca oczami, gdy używa więcej siły by wypchnąć wyższego.

- Nie twój interes. - syczy z powrotem Baekhyun. - Spójrz, jeśli potrzebujesz rozmowy, dzwoń do mnie kiedykolwiek... Nie, nie jest za późno... Przestań przepraszać, zawsze ci pomogę... - następnie zatrzaskuje drzwi i razem z tym jego głos kompletnie zanika.

Chanyeol jest pozostawiony sam sobie, bezradny i czując jakąś silną emocję zaczynającą pienić się w jego żołądku.

Z kim on kurwa rozmawia? Kto jest tak kurewsko szczególny?

___

No cześć :3 Dziękuję Wam wszystkim za głosy i komentarze! Jakbym mogła, to bym Was wszystkich wyściskała ♥ Miłego weekendu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro