33. Piekielna dziura

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Od tamtego dnia, Baekhyun próbuje rozproszyć swoją uwagę, w tym samym czasie próbując przypomnieć sobie swoje miejsce na ziemi. Pieprzy się z tyloma ludźmi, że staje się to dzienną rutyną, aż pieprzy się tak dużo, że nie potrafi przypomnieć sobie, ile razy zrobił to w ciągu dnia, nawet nie pamięta, że w ciągu dnia dwa razy pieprzył się z tą samą osobą, dopóki ta osoba mu nie przypomni. Ból w jego ciele pojawia się tak często, że staje się to nawykiem. Nawet już nie czuje bólu, tylko odrętwienie.

Robi to tak często, że musi zaczynać odliczać do końca weekendu, następnie odliczać do końca dnia i w końcu odliczać do końca każdego pieprzenia. Stara się nie myśleć o przyszłości, o tym, jak będzie musiał robić to codziennie do końca swojego życia, aż życie zostanie z niego wyciśnięte, ponieważ myślenie o tym tylko sprawia, że chce znaleźć sposoby, by umrzeć.

Zauważa, że Chanyeol też się dziwnie zachowuje, ale przypomina sobie, by za bardzo o tym nie myśleć. Chanyeol jest teraz tylko obcym. Baekhyun nie powinien się za bardzo do niego zbliżać, tak samo, jak nie może zbliżać się do innych ludzi. W pewien sposób, robienie tego zostawia otwartą dziurę w jego piersi, która wciąż się rozszerza i czuje się tak zraniony, że już tego nie czuje. Czuje się tak bardzo zraniony, że kiedy dostaje nowy rodzaj bólu, mówi sobie, że to jest okej, że się do tego przyzwyczai.

Ale Chanyeol.

Za każdym razem, kiedy widzi Chanyeola, czuje, że jego serce wraca do życia, czuje, że jego policzki robią się gorące ze wstydu, gdy przypomina sobie z iloma mężczyznami się pieprzył. Jednak widzenie Chanyeola sprawia, że jego serce krwawi, ponieważ Chanyeol nie wygląda dobrze.

Baekhyun ma się dobrze, wie to.

Tylko nie wie, czy Chanyeol też.



*



Zaczyna używać eyelinera, po tym, jak uświadamia sobie, że ma ciężkie wory po bezsennych nocach.

Im ciemniejsze są jego worki, tym ciemniejszy jego eyeliner.



*



Nie śpij. Nigdy nie śpij.

Albo znowu po ciebie przyjdą.



*



- Idziesz na imprezę urodzinową Sehuna? - czemu? Czemu znowu z nim rozmawia? Czy właśnie nie powiedział sobie, by się zbytnio nie zbliżać?

Jednak, tak jak Chanyeol go ignoruje, Baekhyun czuje ból strzelający do jego serca.

- Co z tobą ostatnio? Powinieneś częściej wychodzić. - Kontrola. Nie pokazuj swojego prawdziwego ja. Ostatnio robiłeś to tak często. Jakie masz miejsce, by to robić?

- Idź poruchać kolesia, albo dwóch. Znajdź sobie dziewczynę. Nie masz życia? - Czemu nie możesz po prostu zostawić mojego umysłu w spokoju? Czemu nie możesz po prostu znaleźć sobie pieprzonego kochanka i sprawić, bym o tobie zapomniał? Czemu nie możesz się po prostu uśmiechnąć?

- Cokolwiek. Wychodzę. Cześć. - Przynajmniej, skoro nie odpowiada, łatwiej będzie go zapomnieć.

Czemu się tak bardzo przejmuję?

Po prostu, kim on dla mnie jest?

Chanyeol przemawia.

- Co się stało? Kulejesz. - Nie. Czemu miałbym?

- Może masz halucynacje.

- Nigdy nie mam halucynacji, jeśli chodzi o ciebie. - Haha, czemu to brzmi, jakbyś zamierzał wrócić do bycia starym sobą. To tandetne z twojej strony. - Jak mógłbym, kiedy zauważam w tobie rzeczy, których inni ludzie nie widzą? - Czemu to mówisz? Nie mów tego.

- To nie tak, że kurwa chcę, Baekhyun, ale to robię. Tak wiele w tobie zauważam, że to kurwa straszne. Wiem, że nie jesteś sobą, wiem, że znowu się zamykasz i wiem, że nic nie mogę zrobić, bo nie wiem, co jest kurwa z tobą nie tak. - Nie mów tak. Mam się dobrze.

A ty? Chce spytać Chanyeola.

- Czy ty w ogóle to lubisz? Krzywdzisz się? - Nie krzywdzę się. Mam się dobrze. Tylko jestem trochę zmęczony. To szalone z mojej strony, ale mam nadzieję, że z tobą okej.

- Jesteś po prostu niewinnym prawiczkiem, więc nie wiesz, jak to jest poeksperymentować. - I mam nadzieję, że nigdy nie będziesz wiedział.



*



Baekhyun chce przestać grać. Ale nie może, ponieważ wie jakie będą tego konsekwencje.



*



Ilekroć Baekhyun przyprowadza ludzi, by usiedli z jego kolegami, to jedna z jego wymówek, by być ze swoimi przyjaciółmi. Wie, że nie powinien robić nic innego, jak tylko zaspokajać innych, ale bardzo tęskni za swoimi przyjaciółmi. Bardzo tęskni... za Chanyeolem.

Więc za każdym razem, kiedy to robi, modli się, by mężczyźni, których ze sobą przyprowadza, nic mu nie robili. Modli się, by mieli trochę szacunku i trzymali ręce przy sobie, przynajmniej, aż pójdą gdzieś, gdzie jest prywatniej. Czasem to działa, czasem nie.

Niektórych mężczyzn to po prostu nie obchodzi i dotykają go na oczach wszystkich jego kolegów. Czasem ich działania są tak cholernie zaborcze. A Baekhyun nic nie może zrobić, tylko odpowiedzieć tak samo entuzjastycznie, ponieważ to jest jego zadanie. Urodził się, by to robić.

I za każdym razem, kiedy go dotykają, za każdym razem, kiedy go całują, oddaje pocałunek i ma nadzieję, że Chanyeol tego nie widzi - nie widzi, jakim właściwie jest ścierwem.



*



Siedemnasty przebiega mu przez myśl.

Przypomina sobie, że to jest dzień, w którym powinien zapomnieć (albo spróbować zapomnieć, a w zamian kończy pamiętając), ale w pewien sposób wypełnia się Chanyeolem.

Część niego życzy sobie, by Chanyeol zapytał go o wyjście, ale większa część życzy sobie, by tego nie robił, ponieważ nie chce odrzucić Chanyeola, wiedząc, że chce z nim wyjść.

Stara się unikać Chanyeola, jak tylko potrafi, ale w tym czasie, Chanyeol był w dobrym nastroju i dołączył do nich podczas kolacji, rozmawiając entuzjastyczniej i normalnie. A po obiedzie, Baekhyun próbował pospieszyć z powrotem, by coś wziąć, a potem znowu wyjść, ale wyszło na to, że Chanyeol był tak samo szybki.

- Hej. - Baekhyun wita się łagodnie, jego serce obija się mocno i boleśnie o klatkę piersiową. W tym momencie czuje trzy rzeczy - tolerancję, strach i nadzieję. Tolerancję, ponieważ musi tolerować pieprzonych facetów, których nigdy wcześniej nie widział. Strach, ponieważ boi się tego, o co Chanyeol może go zapytać i boi się tego, jak Chanyeol może go widzieć. Nadzieję, ponieważ ma nadzieję, że Chanyeol go zapyta.

- Hej. - Chanyeol wygląda dobrze w podartych jeansach i białej koszulce, i wygląda lepiej niż wyglądał przez ostatnie dwa tygodnie. W fakcie, Baekhyun zauważył zmianę w chwili, kiedy pojawił się na kolacji, ale nie chce, by wydawał się, jakby go to obchodziło. Nie chce, by to go obchodziło.

- Dobrze wyglądasz. Kogoś odbierasz? - może Chanyeol nareszcie go słucha i decyduje się na zdobycie miłosnego/seks życia. Baekhyun wie, że powinien być szczęśliwy, ale jakoś nie jest. I nie wie, dlaczego.

(Może nie chce wiedzieć).

- Uh... Myślałem, wiesz... siedemnasty... - serce Baekhyuna bije jak oszalałe. On pamięta. Ale nie powinien. Wydostaje się z niego chichot. Dźwięk, którego zaczyna nienawidzić. Muszę grać.

- Wciąż jesteś świadomy obietnicy, którą mi złożyłeś? - chichot. - Poważnie? - boli go serce.

-...

- Przestań. -... - To jest żart. - Baekhyun wypycha każde jedno słowo.

- Spójrz, wiem, że było uroczo, robiąc to, co robiliśmy przez ostatnie dwa miesiące. - Baekhyun powoli wypycha siłą, ponieważ nie chce, by złamał mu się głos i próbuje sprawić, by było to dla niego mniej bolesne. - Ale nie róbmy tego więcej.

- Ale obiecałe-

- Przestań. Mam lepsze rzeczy do roboty niż granie w twoje dziecinne gry. - Jesteśmy zbyt różni. Nie widzisz tego?



*



Jesteśmy zbyt różni.

Zbyt różni, by być na tej samej stronie.



*



Baekhyun jest świadomy spojrzenia Kim Joonmyuna, cały czas.

Boi się, że Joonmyun może go przejrzeć.



*



Może tygodnie niespania wykończyły Baekhyuna.

Czasem myśli, że brak snu może go zabić i śmieje się na ten pomysł.

Jeśli o to chodzi, to Baekhyun niczego by nie przegapił.

Albo może Los zdecydował się być dla niego okrutniejszy, w czym staje się tak zmęczony, że w chwili, gdy wraca do pokoju, by od nowa nałożyć eyeliner po umyciu twarzy, w zamian upada na łóżko, zasypiając, zanim nawet pamięta miękką pościel pod sobą. Stając się podatnym na zranienia w pokoju, który dzieli z Chanyeolem. Zachęcając się, by być ośmieszonym, wyśmianym i wydrwionym. Zachęcając się, by znowu przeżyć te wspomnienia.

- Wiesz, że nigdy nie możesz od nas uciec... - znowu te głosy... w jego umyśle, drwiąc i drwiąc, i nie przestaną...

- Jesteś tylko zabawką do pieprzenia... To wszystko, czym jesteś... - przebłyski jego przeszłości, tego, co wydarzyło się tamtego dnia, w kółko przebiegają mu przez myśli. Dla niego zbyt okropne, by wspominać. Dla niego zbyt okropne, by o nich myśleć.

- Bądź dobrym chłopcem... Upewnij się, by wypełnić kutasami tą swoją ładną, małą buzię, aż już nie będziesz mógł ich pomieścić... Upewnij się, by twój mały tyłek został użyty tak bardzo, że nie będziesz mógł już nawet chodzić...

Stop... Nie...

- To wszystko, do czego jesteś dobry.

Nie...

- Inaczej, kto by się o ciebie troszczył? Kto by cię kochał? Nie bądź głupcem. Nigdy nie będziesz kochany.

Stop... Przestańcie...

- To twoja kara.

Nie... Nie...

Wspomnienia. To ciemne, puste, opustoszałe miejsce, gdzie nikt nie może usłyszeć jak krzyczy. Ta zimna, brudna podłoga, o którą stale był rzucany. Te uśmieszki i chichoty, które przelatują mu przez umysł niczym powtarzana piosenka, niczym trwający film, który nigdy się nie zwalnia. Ten piskliwy chichot, który nie przestaje przeszywać mu mózgu. Stop. Zatrzymajcie to wszystko.

Sprawcie, by to wszystko odeszło.

Czuje na sobie dłonie, trzymające go mocno - chwytające się na nim, poniewierające nim. Chce uciec.

To wraca. To wszystko wraca. Przeżywa to.

Oni nigdy nie odejdą, prawda?

Te śmiechy zawsze będą powtarzać mu się w głowie, zawsze będą przypominać mu o bezwartościowym śmieciu, którym jest.

Jest w środku głębokiej dziury, a oni patrzą na niego z góry, śmiejąc się z niego, rzucając w niego kamieniami - blokując mu jedyne źródło światła, które ma.

A on może tylko zwinąć się w najgłębszym, najciemniejszym zakątku dziury i mając nadzieję, że nikt nie może go tam dotknąć.

Proszę... przestańcie... Po prostu przestańcie...

- Baekhyun ... Baekhyun ... - To brzmi, jak On. To brzmi bardzo, jak on. Ten, którego kochał całym swoim sercem, całym swoim bytem. Ten, który zdradził go tak bardzo, że to nie było tylko dźgnięcie od tyłu - to było bardziej jak dźgnięcie z każdej strony. Zranił go tak bardzo, że nie może się już ruszać bez czucia blizn tętniących na jego skórze. Czemu nie możecie mnie po prostu zostawić?

- Byun Baek! B.B! Baekhyun! - Huh? Ton głosu się zmienił, od złowrogiego i złośliwego, do zaniepokojonego i zdesperowanego. Co z tymi wszystkimi kiepskimi przezwiskami? Dlaczego ta osoba brzmi tak głupio? Kto... to jest?

- Byun Bae! - gdy Baekhyun wyczołgał się ze swojej dziury i spojrzał w nagle oślepiające światło słoneczne, uświadamia sobie, że ich nie ma, zastąpieni kimś, kto ma duże uszy i lśniące zęby.

Oh, a więc to on.

Idiota.

- ... Chanyeol... - Baekhyun mruga powoli. Światło jest oślepiające i czuje się taki zmęczony. Ale uczucie całego jego ciała w ramionach Chanyeola, sprawia, że czuje się pocieszony. Obecność Chanyeola... daje mu duże poczucie komfortu.

- Baek... - ale czemu Chanyeol tu jest? Czemu jest w ramionach Chanyeola? Stop. Po prostu przestań wchodzić mi życie.

Odpycha go, te drwiące słowa wciąż przelatują mu przez umysł. Pośpiesz się, idź znajdź kogoś do zaspokojenia. Jeśli nawet tego nie możesz zrobić, to czemu tu jesteś? Ty bezużyteczna kupo gówna. Musi znaleźć ludzi do zaspokojenia. Musi-

Baekhyun próbuje wstać, ale jakoś jego nogi odmawiają i znowu upada na podłogę. Czemu nie możesz się kurwa ruszyć? Baekhyun chce opaść i płakać, albo krzyczeć z frustracji, ale powstrzymuje to.

W zamian bierze głęboki oddech, gdy znowu czuje, że dotykają go te dłonie, dotykają każdą część jego ciała, te głosy z niego drwią, znowu i znowu. Ty naprawdę jesteś bezużyteczny... Pieprzyłeś się tylko z około setką mężczyzn i już nie możesz wstać? Kurwa, bezużyteczny... Bezużyteczna kupa gówna... Idź do diabła... Czemu w ogóle żyjesz?

- Otrząśnij się z tego, Baekhyun... - znowu głos Chanyeola. Czemu on tu jest? Czemu tu jest, widząc tę stronę Baekhyuna, której Baekhyun nigdy nie chce nikomu pokazywać? Jego serce prawie się zatrzymuje, kiedy Chanyeol go dotyka i znowu przypomina sobie te dłonie. Zrzuca Chanyeola.

- Nie dotykaj mnie. Przestań... - Trzymaj się ode mnie z daleka. Przestań próbować mnie złamać.

- Czemu nie możesz po prostu zostawić mnie w spokoju, Chanyeol? Po prostu mnie zostaw. - Zostaw mnie samego, więc mogę mieć trochę czasu, by z powrotem się odbudować. Zostaw mnie samego, więc mogę ukryć przed tobą tę stronę, więc nigdy więcej nie będziesz musiał jej widzieć. Zostaw mnie samego, tak więc nigdy cię nie splamię.

Muszę się wydostać.

Baekhyun znowu próbuje wstać, ale po raz kolejny jego nogi się poddają, jakby chciały tylko, by upokorzył się na oczach Chanyeola. Jakby... naprawdę chciały, by Chanyeol zobaczył tę jego brzydką stronę. Ale znowu, która jego strona nie jest brzydka? Baekhyun prawie się z tego śmieje.

Powstrzymaj to... Powstrzymaj to... Baekhyun powtarza to sobie w głowie niczym mantrę, starając się pokonać tym ich chichot. Jednak nawet jego mantra staje się głosem w tle, gdy te drwiny znowu wychodzą na powierzchnię.

Widzisz? Nawet twój współlokator, Park Chanyeol, jest kurwa obrzydzony. Jedyny mężczyzna, który myślałeś, że cię zrozumie. Spójrz na siebie, jesteś taką porażką.

To wszędzie boli.

Chanyeol idzie do niego. Dlaczego dalej przychodzisz? Przestań próbować odszukiwać wady, które mam. Wiem już, czym są. To jest wszędzie na mnie. Baekhyun stara się oddalić, ale nie ma więcej miejsca. Ma chęć myśleć, że Chanyeol może się z niego śmiać, co zrobili oni, albo znowu zacząć wypełniać swój umysł tymi słowami, ale w pewien sposób... jego bardziej racjonalna strona wie, że Chanyeol nigdy by tego nie zrobił, nawet dla kogoś, kogo bardzo nienawidzi.

Chanyeol jest za dobry.

Wciąż, Baekhyun wstydzi się, by pokazywać Chanyeolowi tę stronę siebie. Chce tylko schować się w ziemi i nigdy nie wstawać. Góruje nad nim postać Chanyeola. Stop. Nie zbliżaj się.

Ale, gdy Chanyeol przykuca i go chwyta, Baekhyun najpierw myśli, że Chanyeol zamierza zabrać go do szpitala, czy coś - za bycie tak kurewsko obłąkanym. Za bycie tak kurewsko brzydkim. Albo zabrać go do dyrektora i powiedzieć mu, że ma problem. Baekhyun nie potrzebuje niczego z tego. Nie chce być ujawniony. Nie chce, by ktokolwiek wiedział.

Jest przerażony.

Baekhyun myślał, że Chanyeol zrobi wszystko. Wszystko, ale nie to.

Baekhyun czuje długie ramiona owijające się dookoła niego, przyciągając go bliżej, aż może poczuć jabłka i wanilię, co jest zapachem Chanyeola. Nic innego. Chanyeol po prostu tam siedzi, z Baekhyunem w swoich ramionach, jego uścisk jest ciasny i silny i... bezpieczny.

Zaskoczony, Baekhyun lekko patrzy w górę. Pierś Chanyeola jest silna i stabilna, jego ramiona niczym pas bezpieczeństwa w samochodzie, które upewniają się, że Baekhyun nie wyleci z samochodu, jeśli się rozbije. To jest... pocieszające.

- Nie mogę cię zranić. Nie tutaj. - głos Chanyeola jest głęboki i ochrypły - kojący. Ale to nie wystarczy. Głosy w jego głowie nie odchodzą. Czuje, że uścisk Chanyeola stopniowo się na nim zacieśnia. Ale głosy w jego głowie...

On lituje się nad tobą.

Dla niego nie jesteś wart takiego trzymania. Kim myślisz, że jesteś?

Jesteś tylko zabawką do pieprzenia.

Stop.

Baekhyun mruga szybko, próbując pozbyć się tych głosów, które nie odchodzą. Boli go głowa. Po prostu chce spać.

- Sny nie mogą cię zranić, Baek. Nic nie może, nie, chyba, że na to pozwolisz.

Zawsze tu będziemy.

Zawsze tu będziemy, by cię nawiedzać, by upewniać się, by przypomnieć ci twoje miejsce.

Jesteś tylko małą dziwką.

Uchwyt Chanyeola znowu się na nim zaciska, przynosząc napływ ciepła w jego ciele, rozpalając jego serce. Dając mu... siłę.

- Shh... Nie może cię skrzywdzić. Nie pozwól, by cię skrzywdziło.

"Nie pozwól, by cię skrzywdziło."

Stop. Nie pozwolę, byście mnie krzywdzili.

Haha, myślisz, że się nas pozbędziesz?

Nie możecie mnie skrzywdzić.

Czekaj, aż cię złapiemy... Głosy powoli zanikają.

Pewnego dnia cię dopadniemy... Tylko patrz.

Chichoty dzwonią mu w głowie, ale jakoś zaczynają rozbrzmiewać coraz słabiej.

-... Wszystko... Wszystko okej? - Taki niewinny. Taki szczery. Taki troskliwy.

Baekhyun teraz temu wierzy.

Nagle ciepła nie ma i przez moment Baekhyun znowu jest przerażony, gdy obserwuje, jak Chanyeol wstaje i zaczyna odchodzić. Gdzie idziesz? Proszę, nie mów nikomu...

Ale Chanyeol przegląda szafki, aż znajduje Chana, wciśniętego na dole, gdzie Baekhyun zmusił się go umieścić, kiedy te koszmary zaczęły go nawiedzać. Powiedziały mu, by pozbył się Chana. Powiedziały mu, by wyrzucił Chana.

Ale, gdy Chanyeol podaje mu różowego misia, Baekhyun łapie go zdesperowany, chcąc jego pocieszenia, tęskniąc za bezpieczeństwem, które daje mu za każdym jednym razem, gdy czuje się, jakby miał się załamać.

- Czemu trzymałeś go tam zamkniętego? Ty idioto. - głos Chanyeola jest delikatny. Z jakiegoś powodu, Baekhyun tęskni za jego dotykiem, znowu tęskni za jego ciepłem - czymś, czego naprawdę nie czuł od lat. Czymś... czego naprawdę nie czuje za często. Chce, by Chanyeol znowu go trzymał, ale wie, że prosi o zbyt wiele.

W zamian trzyma się Chana, mając nadzieję, że mały, różowy miś będzie w stanie zastąpić coś, co nie może być zastąpione.



*



- Czemu nie powiesz mi o czym śniłeś?-... - Mówi się, że jeśli opowiesz swoje złe sny, to odejdą. - Haha, ty mały kretynie. Przestań mnie kopiować.

- Jest w porządku. - Naprawdę jest. Czemu nie możesz tego zobaczyć?

- Jesteś pieprzonym idiotą. - Czego musisz robić takie halo? Naprawdę jest w porządku. - Powiedz mi, co się stało w twoim śnie. -.......

- Nie odpychaj mnie, Baek. Przestań mnie odpychać. - Nie odpycham cię. Nikogo nie odpycham. Baekhyun chce powiedzieć, ale słyszy ten bolesny ton w głosie Chanyeola, zmieszany z pewnym rodzajem desperacji. Odpycham?

I czemu? Czemu brzmisz, jakbyś tak bardzo się przejmował?

- T... To nie był zły sen. - mówi, próbując powiedzieć Chanyeolowi, że ma się dobrze. Że to jest nic. Ale łapie się, przypominając sobie, co powiedział mu wcześniej Chanyeol. "Przestań mnie odpychać." - To było... tylko złe wspomnienie. - Czemu to mówię? Haha, czuję, jakbym ryzykował tu życiem.

To trochę... straszne.

Właściwie, Baekhyun nie przyznaje, ale jest przerażony.

- To zaczęło się około... urodzin Minseoka... - Baekhyun się zmusza. Czuje się, jakby ujawniał nagiego siebie ( w fakcie, wolałby ujawnić nagiego siebie, niż to wszystko), ale coś w spojrzeniu Chanyeola mówi mu, by kontynuował. Chanyeol... wygląda tak łagodnie. Tak cierpliwie. Tak... chętnie.

Cholera, to naprawdę straszne.

- Koszmar... Ja... Ja nabałaganiłem za bardzo, prawda? Nabałaganiłem za bardzo, z tobą. - Baekhyun bierze głęboki oddech, próbując utrzymać stabilny głos. Ale to takie ciężkie. Po raz pierwszy, granie jest tak cholernie ciężkie.

- Ja... Ja nie mogę wydostać się od... tego, co wiąże mnie z siedemnastym. Nie myślałem o tym przez dwa miesiące, a teraz... teraz te koszmary przychodzą do mnie... Ja nie mogę.- Jesteś tylko cholerną dziwką. Jesteś tylko zabawką do pieprzenia. - One po prostu przychodzą i nie przestają, nie, aż ja... znowu sobie przypominam. Pa... Pamiętam swoje miejsce. - Tylko zabawką.

Te śmiechy znowu wypełniają jego umysł. Chce przestać mówić.

- Nie potrafię zapomnieć. - uścisk Baekhyuna zacieśnia się na szklance. - Ja... nie potrafię tego zapomnieć.

- To... To zabiera trochę czasu. - Haha, jesteś taki niewinny.

- To nie działa, Chanyeol. Już nie musisz pamiętać, by to robić. - nawet, jak Baekhyun to mówi, jego serce się rozdziera. Nie chce, by Chanyeol przestawał... Nie chce, by Chanyeol zostawił go samego. Ale, jaki z tego pożytek, by wciągać do tego Chanyeola?

Czemu nie mówisz?

- Powiedz prawdę. - nagle głos Chanyeola przełamuje ciszę. - Czy to coś z siedemnastego, co chcesz zapomnieć? - Baekhyun zmusza się do przytaknięcia.

- Czy to jest coś, co starałeś się zapomnieć przez... robienie tego, co robiłeś? - przytaknięcie. - Więc... czy to zadziałało?

...........

- Nie. Nie... ja... nie wiem... Z jakiegoś powodu-

- Sprawiało, że pamiętałeś, prawda? - Skąd Chanyeol wie? Jak to się dzieje, że Chanyeol zawsze wie?

- Yeah.

- To... Co z tym, co robiliśmy przez ostatnie kilka miesięcy? Czy to sprawiło, że zapomniałeś? - Co robiliśmy? Baekhyun chce skłamać, ale przypomina sobie nakaz Chanyeola.

- ... Tak, Yeol, ale to nie jest-

- Podobało ci się? Co robiliśmy? - Tak... Tak... Tak...

-... Tak, ale-

- Powiedz mi, Baek. Jak się czułeś, po tym, co razem zrobiliśmy? - Huh?

-... Jakby... Jakby ciężar z moich ramion został zrzucony. Jakbym... Jakbym był normalną osobą, która o nic nie musi się martwić. Jakbym był prawdziwym nastolatkiem, żyjącym beztroskim życiem, jakim powinienem żyć. -...... Jakbym znów mógł oddychać. Wpatrują się w siebie. Baekhyun nigdy nie zapomni tego momentu.

- To róbmy tak dalej. - mówiąc to, Chanyeol go zaskakuje. Czemu chcesz mi pomóc? Baekhyun potrząsa głową.

- To wraca, by mnie nawiedzać... - Ty bezużyteczna kupo gówna. - W koszmarach. - Myślisz, że kim jesteś?

- Co? O czym śniłeś? - automatycznie, Baekhyun czuje, że jego oczy się zamykają, gdy stara się sformułować to w słowa. Ale to nie wychodzi mu gładko, ponieważ tak się boi.

- Nie mogę się z tego wydostać. Próbowałem zmienić swój nawyk, ale to po prostu nie działało... - Nie możesz od nas uciec, nawet, jeśli spróbujesz...

Nigdy nie pozwolimy ci zapomnieć...

Sprawimy, że będziesz pamiętał...

- Oni... Oni mówią mi, że nigdy nie pozwolą mi zapomnieć...

Jesteś zabawką, to tym jesteś.

Twoim zadaniem jest każdego zaspokajać.

- Mówią mi, że... to moja kara, j... jeśli nie zaspokoję wszystkich, ja po prostu... Oni wrócą...

Zawsze tu będziemy...

Lepiej dobrze wykonaj swoją pracę...

Jeśli nie, wrócimy i znowu cię nauczymy...

Chichoty. Te uśmieszki. Ten piskliwy chichot. Te drwiny.

- Zaspokoić wszystkich... Ja... Muszę to zrobić. Teraz. - Teraz. Baekhyun chce wstać i wybiec z pokoju, ale zanim może, czuje, że coś wyrywa mu się z rąk. Następnie znowu przychodzi ciepło, ten silny uścisk trzyma go w sposób, że Baekhyun uwierzyłby mu, jeśli powiedziałby mu, że nigdy go nie puści.

Ale, dlaczego teraz to robi? Baekhyun musi coś zrobić.

- Puść...- Zaspokój każdego... - Puść mnie!

- Baekhyun, uspokój się. - Jak mogę to zrobić? Jak mogę tak po prostu tu siedzieć i nic nie robić, kiedy wiem, że zamierzają po mnie wrócić?

Hahaha... Tylko czekaj... Wrócimy...

- Chanyeol, puść mnie, po prostu pozwól mi odejść. Oni nie przestaną. - Baekhyun błaga. Znów zacznijmy tę lekcję... Jesteśmy pewni, że ci się podobało...

Przypomnimy ci, jak śmieciowata dziwka, jak ty, powinna się zachowywać.

- Oni nie przestaną...

Nie przestaniemy.

Wrócimy.

- Weź się w garść!

Pośpiesz się, idź kogoś pieprzyć.

Tak wielu ludzi, jak to możliwe, by zapewnić sobie bezpieczeństwo.

Inaczej wrócimy...

- Muszę... albo inaczej wrócą...

Pieprz ich, aż nie będziesz miał siły.

I nawet jeśli nie będziesz miał siły, pozwól im cię pieprzyć.

Ponieważ jesteś zabawką.

I nie masz znaczenia.

- Przestań się ranić, Baek! Przestań to sobie robić!

Nie masz znaczenia.

Przestań myśleć, że masz.

Przestań zachowywać się, jakbyś miał.

Chanyeol przytula go mocniej.

Czuje się bezpieczniejszy.

- Nie pozwolę ci odejść, Baek. Nie pozwolę.

Trzymaj się ode mnie z daleka, Chanyeol. Odejdź.

Jestem taki zmęczony... To takie męczące...

- To przeszłość, B. - Przeszłość już nie może cię zranić. Nie może. Już nie mogą cię dotknąć. - To przeszłość... To tylko przeszłość.

Już nie mogą cię dotknąć.

Zawsze tu będziemy.

Zawsze będziemy cię nawiedzać.

- Nie mogą cię dotknąć, Baekhyun. To wszystko jest w twojej głowie. Musisz pozwolić temu odejść. - delikatne dłonie dotykają jego włosów. To jest pocieszające. Pierwsze źródło pocieszenia, jakie Baekhyun kiedykolwiek poczuł, które podchodzi pod matczyną miłość.

Odpuść sobie.

Baekhyun wciąga głęboko powietrze, nie przejmując się, jak jego oddech przychodzi w łapaniu tchu i pauzach. Głęboki oddech. Wypuść. Głęboki oddech. Wypuść.

Ręce Chanyeola, zamiast sprawiać, że czuje się, jakby był zamknięty w małej przestrzeni i nie może uciec (coś, co czuje, gdziekolwiek idzie), sprawiają, że czuje, jakby już nigdy więcej nie był zraniony. Przynajmniej w tym momencie.

- Chanyeol... - mówienie jego imienia, również sprawia, że jest lepiej. Chanyeol zacieśnia uchwyt, a za każdym razem, kiedy to robi, Baekhyun czuje się bezpieczniejszy.

- Jestem tu, Baekhyun. - te słowa... są tak pocieszające. - Nawet... Nawet, jeśli mnie nie widzisz, Baekhyun, jestem tu. - Idiota. Jesteś taki głupi.

- Wiesz... - zaczyna Baekhyun, niepewny, dlaczego zamierza to powiedzieć. Niepewny, dlaczego w ogóle cokolwiek mówi. Z jakiegoś powodu, cały byt Chanyeola sprawia, że chce powiedzieć mu o rzeczach, o których wcześniej nigdy nie myślał, że komuś powie. Teraz czuje się, jakby chciały wylecieć mu z gardła. Chichocze ze strachu i również dlatego, że chce zachować ten temat lekkim, nawet jeśli dla niego wcale nie jest.

- ... Miałem zwyczaj myśleć, że ktoś mnie uratuje. Z tej piekielnej dziury. - Ale byłem idiotą. Wciąż jestem takim idiotą.

- Czekałem, czekałem latami. - przez swoje zamknięte powieki, Baekhyun może to sobie zobrazować. Może sobie wyobrazić bycie w dziurze przez całe życie i jakoś, ludzie zamiast próbować go wyciągnąć, w zamian śmiali się z niego i rzucali w niego kamieniami. Kiedy był młodszy, miał zwyczaj się z nimi śmiać, nigdy nie wiedząc, że śmieją się z niego, a nie z nim. Był głupi, by myśleć, że taka dobroć kiedykolwiek istniała w tak samolubnej rasie. - Ludzie, którzy wyglądali, jakby starali mi się pomóc, w zamian spychali mnie głębiej w dziurę. - Może wyobrazić sobie go, kucającego, wyciągającego swoją dłoń, sprawiając, że wydawało się, jakby mu pomagał. Ale w zamian, on miał wszystkie te drabiny wokół siebie i nawet nie zawracał sobie głowy próbować ich użyć - tylko wyciągał swoją dłoń, sprawiając, by Baekhyun mu ufał, sprawiając, że Baekhyun myślał, że on zawsze tam dla niego będzie.

Co za żart.

- I wiesz co? Miałem dość czekania. - właśnie sobie uświadomił, że nie było już sensu czekać, mieć nadzieję. Może lepiej jest być w ciemności. - Mam dość czekania. Nikt nigdy nie pomoże wydostać mi się z tej dziury.

Co za żart. On jest żartem.

- Chyba po prostu będę musiał w niej na zawsze zostać. - to takie śmieszne, że aż boli. Albo może boli, to dlatego jest takie zabawne. Nienawidzi tego, boi się ciemności i samotności, ale to jest to, gdzie zawsze będzie, przez resztę swojego życia. - Może to tam należę-

- W takim razie, uratuj się. - Chanyeol przecina mu się przez myśli, tak ostro, że mruga i spogląda na Chanyeola, obserwując jego zdeterminowane, lśniące oczy.

- Nie potrzebujesz pieprzonych rycerzy w lśniącej zbroi, ani żadnego przypadkowego przechodnia, by cię uratował, Baek. - wyższy kontynuuje. Jego uścisk wciąż jest delikatny i mocny, a jego dłoń przelatuje po czole Baekhyuna, jakby chciał, by Baekhyun widział świat czysto. - Kurwa, sam wyjdź z tej dziury. Użyj swoich gołych rąk. Kurwa, Baek, kurwa pokaż im, co masz!

Huh?

- Jestes wystarczająco silny, wiem, że jesteś. Nie potrzebujesz nikogo, by przyszedł i ci pomógł. Cholera, pamiętam, jak oglądałem cię, jak pokonywałeś każdego jednego z twoich pieprzonych hejterów, którzy mieli czelność się do ciebie zbliżyć. Nie potrzebujesz nikogo, by się uratować. - głos Chanyeola brzmi tak silnie, tak gorliwie, że Baekhyun prawie czuje się zmotywowany. Potem czuje dłoń, która gładzi go po policzku. Mruga, jego serce nagle bije nieregularną prędkością. Wtedy dłoń Chanyeola upada na jego stronę i zdaje sobie sprawę, że to przypadek. Nawet jeśli to przypadek, Baekhyun wciąż może poczuć tę miękkość, tę delikatność - jakby motyle skrzydła przeleciały mu po policzku.

- Nie czekaj na nikogo. To kurwa nie działa. Musisz polegać na sobie. - Baekhyun ucieka wzrokiem od oczu Chanyeola, wiedząc, że zwieje, albo wsiąknie, jeśli dalej będzie patrzył do środka. Szczerze, nigdy wcześniej o tym nie pomyślał - o uratowaniu siebie. Co za heroiczna i niezależna rzecz do zrobienia. Co za prawdziwa idea.

W tym rzecz z Chanyeolem.

Jest inny od wszystkich, ponieważ jest tak szczery, że to aż czyste. Nie mówi wielkich, niepotrzebnych kłamstw, by pocieszyć ludzi, ani nie udaje, że może pomóc, kiedy w prawdzie nie może. Baekhyun przeszedł przez wielu ludzi, którzy mówili mu: "Zawsze będę tu dla ciebie" i "Możesz mi cokolwiek powiedzieć, a ja nigdy cię nie zdradzę" i " Nigdy nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić.", ale wtedy robili dokładnie przeciwnie do tego, co powiedzieli. Hipokryci są czymś, czego Baekhyun nie potrzebuje.

Wcześniej był na wielu poradach u ludzi, którzy mieli go w dupie. Może jego rodzice w pewien sposób również byli powodem, dla którego Baekhyun nigdy prawdziwie nikomu nie zaufał. Nie potrzebuje słodkich słów, by go załagodziły, ani nie potrzebuje fałszywych związków z ludźmi, którzy udają, że mu pomagają. Może wszystko, czego Baekhyun kiedykolwiek potrzebował, to kogoś, kto szczerze się troszczy.

I taki dokładnie jest Chanyeol.

Uratuję cię byłoby tym, co powiedzieliby inni ludzie i ci ludzie nigdy nie zdaliby sobie sprawy, że Baekhyun naprawdę nie może być uratowany.

Ale Chanyeol mówi coś kompletnie innego, w taki sposób, że to naprawdę nakłania Baekhyuna do myślenia.

"W takim razie, uratuj się."

Chanyeol tego nie mówi, ale niewypowiedziane słowa i ukryte znaczenie jest w powietrzu.

"W takim razie, uratuj się, Baekhyun, ponieważ tylko ty możesz to zrobić."

"Nikt inny nie może i to dlatego jesteś dla siebie taki ważny. To dlatego musisz być silny. Dla siebie."

Baekhyun zaczyna myśleć: Może powodem, dla którego nikt mnie nie ratuje, nie jest to, że nie chcą, ale to, że nie mogą tego zrobić.

Bądź silny. Dla siebie.

- A... A ja ci pomogę! - głos Chanyeola po raz kolejny przełamuje mu się przez myśli. Zaskoczony (i prawdopodobnie już więcej nie powinien być, ponieważ Chanyeol ostatnio był pełen niespodzianek), Baekhyun spogląda i znowu widzi te szerokie oczy. - P-pomogę ci wyrwać się z tego, co cię dręczy.

- Ja... Ja może nie jestem wystarczająco dobry, by sam cię z tego wyciągnąć, ale... pomogę ci. Użyczę ci swojej dłoni, na wypadek, gdybyś znowu upadł. - Baekhyun może sobie wyobrazić, może wyobrazić sobie Chanyeola sięgającego w dół z całych sił, próbując dosięgnąć Baekhyuna. Cholera, Baekhyun może nawet wyobrazić sobie Chanyeola szukającego sposobów, by go uratować, jak skok na bungee, czy coś - ponieważ tak właśnie głupi byłby Chanyeol. Wciąż, niezręczność Chanyeola, jego zaczerwienione uszy, jego nieporadne usta i zdenerwowane oczy tylko pokazują mu, jak naprawdę jest szczery. - Ja tylko... nie chce, byś robił wszystkiego sam.

To niezręczne i pochopne, ale Baekhyun w to wierzy.

Chanyeol naprawdę jest jedyny w swoim rodzaju.

Baekhyunowi jest przykro za wszystkie rzeczy, które wyrządził Chanyeolowi, od momentu, w którym się poznali, do nawet teraz. Przykro mu za ocenianie Chanyeola i widzenie go, jako kogoś ze swojej przeszłości, kto miał zwyczaj znaczyć dla niego tak wiele. Przykro mu za nawet nie danie Chanyeolowi szansy.

Śmieje się. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, jego śmiech nie jest z goryczy, bólu, czy sarkazmu. Jakoś, czuje się szczęśliwy.

-... Jesteś idiotą, Yeol. - Boże, jest taki zmęczony. Może spać wieczność . - Jesteś największym idiotą, jakiego kiedykolwiek spotkałem w swoim życiu. - a jednak, mimo tego, że jest wykończony, jest pewien rodzaj niespokojnego uczucia w jego sercu, które nie odchodzi. Dobry rodzaj niepokoju.

Patrzy na Chanyeola, nie zdając sobie sprawy, że się uśmiecha.

-... Rownież najsłodszym. - nie wie, jak to wyszło, albo, dlaczego wyszło, ale kiedy to wyszeptał, tak delikatnie, jak poranna bryza, Baekhyun uświadamia sobie, że naprawdę ma to na myśli. I szczerze wierzy, że Chanyeol zrobiłby wszystko, by wydostać go z tej dziury.

On myśli, że jesteś kupą gówna. Pamiętaj, że jesteś kupą gó-

Oh, zamknij się, dobra?



*



To wtedy, kiedy pozwala Baekhyunowi spać, uświadamia sobie, co to znaczy.

Zazdrość... Intensywne emocje... Frustracje... Szalone bicie jego serca... Ból, który czuł, kiedy obserwował Baekhyuna w bólu... To wszystko ma sens. Było proste od samego początku.

Dlaczego tak nagle odrzucił Kyungsoo. Czemu bycie z Kyungsoo czuć było tak źle. Czemu bycie z Baekhyunem czuć było tak dobrze. Czemu ich pocałunki sprawiały, że czuł się, jakby był w ogniu. Czemu tęsknił za Baekhyunem. Czemu czuł się, jakby wariował, ilekroć był zbyt blisko Baekhyuna, albo za daleko. Czemu tak bardzo się troszczył. Czemu Baekhyun zawsze był w jego myślach. Czemu miał mokry sen o Baekhyunie.

Jest... zakochany.

Gdy obserwuje Baekhyuna śpiącego na łóżku ze spokojną ekspresją na jego twarzy, uświadamia sobie, że to ma sens. Worki pod oczami Baekhyuna wciąż są ciężkie, sprawiając, że jego oczy wyglądają na opuchnięte. Jego usta są suche, a jeśli przyjrzeć się bliżej, jego skóra także. Jego włosy są w nieładzie. Wygląda jak bezdomna osoba, śpiąca na ulicy, jeśli Chanyeol szczerze musi przyznać. Jednak, w taki sposób, że Chanyeol chce go chronić bardziej od całej krzywdy, która go zraniła, że taki jest.

I obserwowanie takiego Baekhyuna go boli.

Jestem... zakochany. Myśli sobie Chanyeol, jakby nie był w stanie tego zaakceptować. Obserwuje Baekhyuna, nieświadomie sięgając i odsuwając złoto-brązowe pukle z jego oczu. Nagle posiada do Baekhyuna tę dziwną, łagodną miłość, życząc, by reszta jego życia była dobra i spokojna.

Mimo to, Chanyeol to akceptuje.

Akceptuje bycie zakochanym w Byun Baekhyunie, obiekcie swojej nienawiści przez ostatnie dwa lata. Gdzie wcześniej udławiłby się i umarł, gdyby ktoś powiedział mu, że zakocha się w Byun Baekhyunie, teraz wydaje się to takie naturalne. Razem przeszli przez wiele, od próbowania się nie pozabijać, do mówienia sobie rzeczy o sobie samych, których nigdy wcześniej nikomu nie mówili. I gdy Chanyeol próbuje rozwiązać, kiedy to się zaczęło, uświadamia sobie, że to zaczęło się dawno temu.

W jego wspomnieniach, jest tam silny, pomarańczowy wschód słońca, rozświetlający scenę przed nim. Pokój jest duży, podłogi drewniane, a okna rozciągają się od sufitu do podłogi. Ale pośrodku tego jest wielkie pianino, piękne dźwięki odbijają się od ścian do uszu Chanyeola. Potem ten głos... głos, który rozbrzmiewa tak delikatnie, unikatowo, a jednak tak pełny emocji, powoli tańczy mu do uszu i prosto do jego serca. To nie tylko głos Baekhyuna, ani jego gra, ale też to jak wyglądał i sposób, w jaki stworzył atmosferę.

Łagodne, pomarańczowe światło pada na niego, rozświetlając jego rzęsy, policzki, usta, nos, jego ciemne włosy, sprawiając, że wygląda jak anioł zesłany z nieba. Kiedy zaśpiewał tamtego świtu, zaśpiewał z sercem, wyśpiewując emocje, których nie umiał wyrazić słowami, wygrywając uczucia, które nie mogą być wypowiedziane, aż Chanyeol może to poczuć w atmosferze, która wycieka z całej jego istoty.

To było, kiedy po raz pierwszy się zakochał.

"Miłość jest... kiedy jesteś z tą osobą i czujesz zadowolenie." - za każdym razem. Mimo tego, że nigdy tego nie przyznał, czuł się tak od Nowego Roku.

"Jest, kiedy myślisz o tej osobie cały dzień i całą noc, kiedy spędziłbyś wszystkie godziny snu, rozmawiając z nią i nigdy nie czułbyś się zmęczony." - Chanyeol przypomina sobie z uśmiechem, jak był gotów spać kilka godzin później, jeśli to znaczyło próbę pomocy Baekhyunowi w zapomnieniu znaczenia siedemnastego.

"Jest, kiedy widzisz tę osobę szczęśliwą i ty też jesteś szczęśliwy." - przypomina sobie Baekhyuna uśmiechającego się o wiele częściej, po tym, jak zaczęli zmieniać znaczenie siedemnastego i przypomina sobie nagły wybuch radości, który czuł za każdym razem, kiedy widział Baekhyuna zluzowanego i pokazującego więcej swojego starego siebie.

"Miłość jest, kiedy jesteś z tą osobą i cały czas musisz się hamować, ponieważ jest tak nie do odparcia." - wszystkie te razy, kiedy chciał pocałować Baekhyuna, chciał trzymać jego dłoń, chciał uszczypnąć jego nos, są niezliczone, ponieważ teraz, kiedy sobie zdaje sprawę, że zaprzeczał temu wszystkiemu, wie, że musiał czuć się tak o wiele częściej. Tylko nie był tego świadomy.

"Cierpi, ty cierpisz." - właśnie wtedy, kiedy widział Baekhyuna zwiniętego, zupełnie samego, Chanyeol poczuł tak wielki ból, że był prawie nie do zniesienia. Bardziej nie do zniesienia niż prawie niezmierzona zazdrość, którą poczuł, kiedy obserwował Baekhyuna śpiącego z innymi mężczyznami.

I pomyśleć, że Chanyeol spędził tak długi czas próbując dowiedzieć się, co to za uczucie do Baekhyuna. To nie faza, jak powiedział Sehun, pieprzony, SheunSays. To nie koleżeństwo, jak myślał i miał nadzieję, że jest. To romans. To miłość.

To było takie proste. Odpowiedź cały czas tam była.

Chanyeol akceptuje to. Akceptuje to, ponieważ kurwa, tak długo próbował znaleźć odpowiedź i teraz, kiedy ją znalazł, to byłoby tylko dziecinne i idiotyczne, by temu zaprzeczyć.

Zaletą jest to, że nareszcie sam rozwiązał, czym jest to uczucie. Jest tak dumny z tego, że chce wszystkim opowiedzieć o swoim osiągnięciu.

Niekorzyścią jest, że teraz kiedy wie, co powinien z tym zrobić? Jak on ma powiedzieć to swoim kolegom? Jak powinien rozmawiać z Baekhyunem, kiedy zobaczy go następnego dnia?

Cholera. Może dowiedzenie się ostatecznie nie było takie dobre.



*



Po zobaczeniu tej strony Baekhyuna, zobaczeniu, jak wiele problemów Baekhyun trzyma w swoim sercu, zupełnie sam, Chanyeol wie, że zrobiłby wszystko, by odeszły. Baekhyun dobrze to ukrywa, upewniając się, że nie ma żadnej części, która pokazuje, jak wielki ciężar w sobie trzyma, ale Chanyeol może zobaczyć to przez komórki jego ciała, przez subtelny ton w jego głosie, czego nikt inny by nie wyłapał. Baekhyun trzyma w sobie tak wiele, że staje się to coraz cięższe, aż utonie.

To za wiele.

Więc Chanyeol mówi sobie, że sprawi, że każdy jeden problem i koszmar Baekhyuna wycieknie z dala od niego, nawet jeśli to oznacza całkowite rozerwanie go otworem.



*



Potężne ściany, które wzniósł wcale się nie kruszą. W zamian, Chanyeol jakoś wpakował się tam, upewniając się, by odtrącić każdą jedną cegłę, która staje mu na drodze, nieświadomy tego, co robi Baekhyunowi, nieświadomy, że każda cegła, którą oddziela od twierdzy serca Baekhyuna, jest jak ukłucie igły w mózg Baekhyuna - boli, jak diabli i sprawia, że czuje się bezbronny. Taki bezbronny i tak cholernie podatny na zranienia.

Ale kiedy zamyka oczy, może zobaczyć Chanyeola przedzierającego się przez małą dziurę, którą stworzył w ścianie Baekhyuna, przecierając się z ogromnym wysiłkiem, ale wciąż jakoś się przedzierając (i niech to szlag, ekspresja, którą ma na twarzy, pokazuje Baekhyunowi, że on nawet nie ma pojęcia, że to robi, nawet nie wie, że próbuje). A gdy zbliża się do niezrozumiałych fragmentów Baekhyuna, które Baekhyun starał się sam naprawić, kawałki wystają, tam, gdzie nie powinny, dziury stają otworem, tam, gdzie nie powinny, tak, że Baekhyun wygląda jak potwór zamiast istoty ludzkiej, Chanyeol nie stara się trzymać go w pionie.

W zamian, Park Chanyeol zdziera te kawałki, jeden po drugim.



*



I teraz, z ogromnym wysiłkiem, dokładną koncentracją i niekończącą się determinacją, Chanyeol powoli z powrotem składa kawałki Baekhyuna, jeden po drugim, dokładnie tam, gdzie powinny być.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro