43. Baekhyun się boi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

OSTRZEŻENIE:

przemoc werbalna, gwałt, gry umysłowe, przemoc fizyczna/seksualna, przemoc psychiczna






Wywracają go na szorstką, twardą podłogę, zamykając mu buzię szmatką, która ogranicza go przed ruszaniem ustami. Nawet wtedy, duch Baekhyuna nie zniknął, jak i kontynuuje krzyczenie imienia Joo-hyunga, wiedząc w swoim sercu, że gdziekolwiek jest Joo-hyung, to przyjdzie tam i go uratuje.

- Kogokolwiek wołasz, nie przyjdzie. - ktoś mówi, gdy znowu policzkuje Baekhyuna. Uderzenie jest surowe i powoduje gwiazdki pod powiekami, ale Baekhyun wie, że Joo-hyung nigdy z niego nie zrezygnuje i uratuje go tak samo, jak zrobił to ostatnim razem. Prawie wszystkie jego ubrania są rozerwane na strzępy i coraz bardziej zaczyna się bać, a jednak w tym samym czasie czuje się spokojny, ponieważ przeczucie mówi mi, że Joo-hyung znowu przyjdzie i skrzywdzi tych drani.

- Ma naprawdę białą, czystą skórę... - jeden bełkocze, ślizgając dłonią po gołym torsie Baekhyuna. Mniejszy próbuje go kopnąć z obrzydzenia, ale znowu zostaje spoliczkowany. Może zobaczyć, jak paru z nich wstaje i rozpina swoje spodnie, przychodzi mu na myśl ciężka rzeczywistość, twardo, o tym, co zamierzają zrobić.

To wtedy, kiedy zaczyna rzucać się wściekle, ponieważ, nawet jeśli Joo-hyung przyjdzie i go ocali (i Baekhyun wie, że to zrobi), Baekhyun zostanie naruszony na zawsze.

- Trzymajcie go! - ktoś szczeka. - Wy idioci, myślicie, że zamierza tu leżeć i pozwolić wam, byście go pieprzyli? - mężczyzna szybko przykuca i znowu go przytrzymuje. Nagle Baekhyun zaczyna bać się jeszcze bardziej, czując obce dłonie, błądzące po swoim całym ciele i zdzierając z niego bokserki. Ale jest taki słaby, że nie może się bronić - nie ma energii.

Nie boi się z powodu tego, że jest tam siedmiu napakowanych mężczyzn, którzy próbują go zmusić do seksu, ale dlatego, że jego dziewictwo zostanie mu odebrane przez zupełnie obcych ludzi, a nie kogoś, kogo kocha.

Pierwszy seks, o którym marzył i planował z Joo-hyungiem przedstawia mu się przed oczami. Łzy zbierają mu się w oczach, gdy mężczyźni podnoszą jego nogi i eksponują ku sobie jego nagie wejście. To koniec - wszystko skończone. Wyjątkowa rzecz, którą chciał dać Joo-hyungowi, zniknie.

- Dziwka płacze. - mężczyzna spogląda chytrze, następnie podnosi jego głowę za włosy. Baekhyun się krzywi.

Serce mu wali, nie tylko dlatego, że jego pierwszy seks nie będzie z miłości, ale również dlatego, że ci mężczyźni są silni, sadystyczni i posiadają głodne, zwierzęce spojrzenie w oczach.

Joo-hyung... gdzie jesteś?

Rzuca się ostatni raz.

Pomóż mi.

Boi się.

Tym razem, kiedy zostaje spoliczkowany, również czuje nieznośny ból w swoim tyle, gdy wchodzi w niego coś pulsującego i gorącego.

Widzi gwiazdki przed oczami, ale tym razem nie są światłem, z którym je sobie łączył. Już nie, ponieważ tym razem gwiazdkom towarzyszy błyski czerwieni i czerni.

Zaciskając mocno oczy, Baekhyun chce płakać, ale jego usta są przykryte. Czuje jak gorące ciało kładzie się na jego, dociskając go do piaszczystej powierzchni, która powoli skrobie mu plecy. Słyszy dyszenie, czuje gorący oddech na swojej gołej szyi, ale przede wszystkim czuje nieznośny ból tam na dole.

Nie... Nie...

Przestańcie...

Tak się boi.

Baekhyun próbuje się odepchnąć, ale nagły ból powoduje, że jego siła maleje o połowę.

- Proszę, przestańcie... - Baekhyun chlipie poprzez szmatkę, jego słowa są stłumione i prawie niezrozumiałe. Mężczyzna zaczął z niego wychodzić, zanim znowu w niego trzasnął. Wydaje z siebie płacz, a jego wzrok zamazuje się łzami. Dyszą jak psy, ich zachowania są bestialskie, a ich obce dłonie z każdą sekundą sprawiają, że czuje się brudniejszy. Joo-hyung, gdzie jesteś?

Czemu cię tu nie ma?

To coś, co go wypełnia jest gorące i grube, i czuje się jakby miał się rozpaść na pół. To nie jest tak, jak powinno się odczuwać uprawianie miłości - to nie jest to, czym powinno być kochanie się.

- To jego pierwszy raz, ale szczęście! - mówi mężczyzna, który go pieprzy, następnie się śmieje. Śmieje. Pozostali mężczyźni śmieją się razem z nim. Do środka, na zewnątrz, do środka, na zewnątrz. - Jest kurewsko ciasny!

Pozostali mężczyźni luzują na nim swoje uchwyty, ale nawet wtedy, to nie ma znaczenia, ponieważ Baekhyun już nie może się bronić. Leży wiotki na zimnej ziemi, gdy mężczyźni łapią jego dłonie i oplatają jego palcami swoje twarde erekcje. Więcej łez wypływa mu z oczu, gdy wciąż próbuje się odciągnąć, ale ich siła jest teraz ponad trzykrotnie większa. Zamyka oczy, nie chcąc patrzeć na żadnego z tych mężczyzn, ale nie ważne jak bardzo stara się ich unikać, nie może. Wciąż może poczuć ból, preejakulat z penisów, o które ocierają się jego dłonie, dłonie błądzące po jego ciele, końcówki penisów, które teraz naciskają na jego twarz i te połączenie.

Joo-hyung...

- Jestem blisko. - mężczyzna wysapuje, gdy wpycha swojego penisa w Baekhyuna, tym razem się nie ruszając. Oczy Baekhyuna rozszerzają się w realizacji i potrząsa głową, znowu się rzucając, ale przytrzymuje go siedem par rąk. Nie... Nie... Wtedy to czuje - okropne uczucie czegoś rozlewającego się w środku, na zawsze malując go brudnym i bezwartościowym.

Mężczyzna z niego wychodzi i w tamtym momencie Baekhyun myślał, że może wszystko jest skończone, ale nagle mężczyzna odsuwa się i kolejny zajmuje jego miejsce, kolejny penis wchodzi w niego. Znowu krzyczy, chcąc w tamtym momencie umrzeć i wiedząc, że nic nie może być gorsze niż to.

Ale się myli.

Cholera, tak kurewsko się mylił.

Całą noc, siedmiu mężczyzn zmienia się, by go pieprzyć, poza tym ocierając swoje erekcje o każdą część jego ciała, wychwalając, jakie jest jedwabiste i białe, i jak łzy w jego oczach nakręcają ich jeszcze bardziej. Ich wytrzymałość jest nieograniczona, a Baekhyun jest tylko zabawką. Baekhyun czuje się obrzydzony, Baekhyun czuje się zmęczony, Baekhyun czuje się przerażony i co więcej, Baekhyun czuje, że jego nadzieja powoli wygasa.

Kiedy przebija się światło dzienne, Baekhyun wie, że zostanie uwolniony, ponieważ inni ludzie zobaczą i coś z tym zrobią, i jak przewidział, gdy światło pojawiło się na horyzoncie, mężczyźni zaprzestali swoim działaniom.

Ale ich decyzje nie są tym, czego spodziewał się Baekhyun.

- Cholera, niedługo będzie ranek... - ktoś mówi. Nareszcie...

Proszę... zostawcie mnie tutaj, bym umarł.

- Wprowadźmy go do budynku. Jeszcze z nim nie skończyłem. - Co? Baekhyun próbuje się zmagać, ale brak jedzenia i snu przynosi mu ogromne straty. Nie..... - W ten sposób możemy go pieprzyć .I nie będziemy musieli się martwić o wścibskich skurwieli. - Nie.....

Czemu?

Podnoszą go i zabierają do środka budynku na drugie piętro, gdzie stworzył wspomnienia z Joo-hyungiem.

Zgadza się... Joo-hyung...

- Joo-hyung... - woła słabo, kiedy zdejmują mu z ust szmatkę, wiedząc, że nie może więcej krzyczeć. - Joo-hyung...

- Twój hyung nie przyjdzie. Przestań marzyć. Nie przyjdzie dla ciebie. - pomieszczenie jest ciemne i włączają światło. Światło nagle jest dla Baekhyuna zbyt oślepiające - światło nigdy wcześniej nie było tak oślepiające. Oczy mężczyzn rozszerzają się w uświadomieniu sobie czegoś.

- Joo-hyung? Czy to... - zatapiają się w szeptach, momentalnie tracąc nim zainteresowanie. Za to, Baekhyun czuje ulgę i nawet jeśli ich dłonie wciąż na nim są, jakoś się do tego przyzwyczaił. Przyzwyczaja się do bycia brudnym.

- Joo... - kontynuują szemranie. Baekhyun chce zemdleć z braku energii, braku jedzenia, braku snu, (braku nadziei), ale kiedy ma zamiar, słyszy coś, co zapala jego adrenalinę.

Chichot, który wysyła iskry wzdłuż jego kręgosłupa.

Ten chichot, w którym się zakochał, że zrobiłby cokolwiek, by go usłyszeć.

Jego oczy nagle się otwierają i próbuje udźwignąć swoją szyję, chcąc zobaczyć czy to prawda i że nie śni.

- Baekkie. - głos jest spokojny i nawet jeśli Baekhyun powinien wiedzieć, że coś jest tu nie tak, wszystko, o czym myśli, to: Joo-hyung, Joo-hyung, Joo-hyung i dzięki Boże, że jest bezpieczny.

- Joo-hyung... - skrzeczy, jego gardło jest suche, usta spierzchnięte i krwawiące. - Joo-hyung... pomocy... - Joo-hyung nareszcie pojawia się na widoku z torbą Baekhyuna wiszącą na jego ramieniu, gdy podchodzi do niego powoli i z premedytacją. To Joo-hyung. To Joo-hyun, który będzie wydawał się spokojny i niegroźny, ale zabije każdego z nich i zabierze Baekhyuna z tego świata.

- Szefie... - wita się siedmiu mężczyzn. ... Huh?

- Oh, Baekkie, ale myślałem, że już uratowałem cię tyle razy. - coś tu jest nie tak. Chłód w oczach Joo-hyunga i uśmieszek na jego ustach... nie jest w porządku.

- I pomyśleć, że ta scena całkiem do ciebie pasuje. - kontynuuje, huczy głęboki głos, ale tym razem w bardziej złowrogi sposób. Brwi Baekhyuna marszczą się. Co się dzieje?

-... Joo-hyung? - skrzeczy Baekhyun, próbując wstać z teraz chłodnej, zakurzonej podłogi, ale ktoś trzaska jego twarzą do podłogi, trzymając jego szyję w miejscu, więc nie może się ruszyć. Joo-hyung zaczyna się śmiać. Śmiać.

I jego śmiech nie brzmi, jak wszystkie ciche chichoty, które wcześniej były muzyką dla uszu Baekhyuna. Ten śmiech jest złowrogi i okrutny.

- Jesteś idiotą, Baekkie? Czy po tym wszystkim to nie jest dla ciebie jasne? - Joo-hyung siada na krześle, które przyniósł mu jeden z mężczyzn - krzesło jest duże i wygodne, w odróżnieniu do zimnej, twardej podłogi, do której przyciśnięta jest klatka Baekhyuna.

- Co masz na-

- To wszystko było tylko grą. - Joo-hyung znowu się śmieje. - Wszystko to gra. By zwabić cię do zdobycia czegoś, co chcę.

Baekhyun zastyga, jego serce zamiera. Nawet jeśli czuje ocierającą się, o swoje nadużyte wejście, czyjąś cieknącą męskość, teraz ledwo to zauważa.

- Kto wysłał tu tych mężczyzn, Baekkie? - kontynuuje Joo-hyung. - Kto ostatniej nocy zostawił cię tu samego, żebyś został pogwałcony przez siedmiu mężczyzn? Kim był ten, Baekkie, kto zostawił cię samego, byś został zgwałcony? - w tym momencie, wchodzi w niego czyjś penis i wydaje z siebie cichy płacz, chcąc mocno zacisnąć oczy, a jednak nie jest w stanie, ponieważ jego oczy skupione są na mężczyźnie, którego kocha - mężczyznę, dla którego gotów był wszystko porzucić. Mężczyznę, którego kocha całym sobą. Joo-hyung schodzi ze swojego wysokiego krzesła i kuca twarzą do Baekhyuna i Baekhyun przypomina sobie myślenie: Wygląda tak pięknie.

- Ja, Baekkie. - warga Joo-hyunga zwija się. Mimo, że jego głos jest taki sam, to brzmi inaczej i zbyt obco dla uszu Baekhyuna. - Jesteś największym idiotą na tym świecie. Nie mogę uwierzyć, że wpadłeś w moją pułapkę.

- H-hyung... T-to boli... - może część Baekhyuna wciąż ma nadzieję - pełen nadziei on, który powoli umiera, ale jeszcze nie jest martwy.

- Nie uważałeś tego za dziwne? Że jakiś koleś pojawił się znikąd i był księciem w lśniącej zbroi? - Joo-hyung opada na swoje krzesło, ten uśmieszek rozświetla się na jego przystojnej twarzy w najgorszy sposób. - Myślisz, że ludzie w ogóle przejmowaliby się, gdybyś się samookaleczał, lub miał depresję? Jesteś zbyt egocentryczny, nie uważasz? - świadomość uderza go, niczym policzkujący go ogień.

- Co... z tymi wszystkimi razami, kiedy ty... mówiłeś mi, że mnie kochasz? Wszystkie te... pocałunki i... - papla Baekhyun, a jego wizja się zamazuje. Wydaje z siebie cichy skowyt za każdym razem, kiedy mężczyzna za nim ostro w niego pcha.

- Jesteś najgłupszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem. - chichocze Joo-hyung. - Tak niewinny, jakby świat nie był takim okrutnym miejscem. - Joo-hyung po raz kolejny wstaje ze swojego miejsca i przykuca do Baekhyuna, tym razem podnosząc jego twarz.

- Wbij to sobie do swojej pustej głowy, Baekkie. - Jak on może tak słodko wypowiadać moje imię? - To wszystko były kłamstwa. Nigdy cię nie kochałem.

Nigdy cię nie kochałem.

Nigdy cię nie kochałem.

- Pocałunek? - Joo-hyung patrzy mu w oczy, czytając pytanie Baekhyuna, jego ekspresja jest chłodna. Wtedy Joo-hyung złącza ich usta.

Jeszcze raz, Baekhyun może poczuć kujący go lód, ale zamiast uczucia podekscytowania, teraz Baekhyun czuje, że łamie mu się serce, bo to prawda.

Joo-hyung nigdy go nie kochał.

Joo-hyung się odsuwa, jego uśmieszek jest tak sadystyczny, że Baekhyun chce płakać, ale w zamian może tylko wyć z bólu, kiedy bezcześci go kolejny penis. Joo-hyung znowu się śmieje, dźwięk jest taki dziwny w jego uszach.

- Byłeś takim łatwym celem, Byun Baekhyun. - Joo-hyung znowu siada na swoim krześle, krzyżując nogi. Baekhyun pamięta czucie się takim małym, gdy spogląda do góry na Joo-hyunga. - Podatny na zranienia, w depresji, samotny. Kto nie wybrałby sobie ciebie za cel? - łzy kontynuują wypływanie z oczu Baekhyuna, gdy opiera swój policzek o podłogę - nie chce już więcej patrzeć na Joo-hyunga. To boli.

- To boli... Hyung... - może wołanie zmieni zdanie Joo-hyunga... Może Joo-hyung go kochał... Może coś go opętało...

- Boże, Byun Baekhyun, byłeś taki łatwy. - kontynuuje Joo-hyung. - Kto by pomyślał, że tak łatwo wpadniesz w moją pułapkę? Ty, jedynie czternastoletni chłopiec, który nie jest kochany, który jest przygnębiony, ale udaje, że jest szczęśliwy? Byłeś największym idiotą, jakiego poznałem.

- Pomocy... Hyung...

- Czemu wszedłem do twojego życia, pytasz? Czy to dlatego, że chciałeś się zabić? Nie, gówno by mnie obchodziło, czy byś umarł, czy nie. - serce Baekhyuna krwawi. - Bo chciałem pieniądze.

- Proszę... Hyung... To boli...

- Zamknij się! - wrzeszczy Joo-hyung. Uspokojenie się zabiera mu chwilę, ignorując nagłe mruczenie niepokoju i strachu od gwałcicieli Baekhyuna, znowu układając swoją przystojną fasadę. - Wyszukałem i odkryłem, że twój tata jest obrzydliwie bogaty, więc pomyślałem: czemu by się nie włamać do jego bazy danych i nie zdobyć wszystkich pieniędzy? Ale twój tata był mądrzejszy niż myślałem, więc potrzebowałem kogoś, kto byłby wystarczająco blisko niego, jednak nie byłby na linii podejrzenia i nie byłby pod jego nadzorem. Wtedy się pojawiłeś, Byun Baekhyun. Byłeś moim zbawicielem i dziękuję ci za to. - ucieka śmiech.

- Obserwowałem cię tygodniami. Byłeś głupim, idiotycznym chłopcem, który myślał tylko o sobie i swoich własnych problemach. Tak szybko się do ciebie zbliżyłem. Byłeś taki łatwy, że byłem zaskoczony. Kto by pomyślał, że dostanie się do twojego domu zajmie parę miesięcy? Czemu myślałeś, że za każdym razem, kiedy przychodziłem do twojego domu, to się rozglądałem? By znaleźć jakiś klucz do pieniędzy twojego taty, ale to nie było tak łatwe, jak myślałem.

- Kto by pomyślał, że proszenie cię, byś ze mną uciekł, sprawiłoby, że dasz mi klucz do pieniędzy swojego ojca? To była moja ostatnia deska ratunku, zanim przyszła policja i mnie znalazła, ale kto by pomyślał, że to było tak łatwe? Jeśli bym wiedział, poprosiłbym cię wieki temu, potem rzucił cię w ten bałagan, zostawił, byś się poczuł, na co zasługujesz: bezwartościowy. - Baekhyun zmusza się do otwarcia oczu, a kiedy spogląda do góry, widzi jak Joo-hyung rzuca torbą na podłogę, karta jest w jego dłoni. Głód pieniędzy jest ewidentny w oczach Joo-hyunga. Jedyna rzecz, do której Joo-hyung posiada miłość i pasję.

- W takim razie... jeśli chciałeś pieniędzy... mogłeś to powiedzieć... - Baekhyun kaszle jeszcze bardziej. Każda czynność rani jego ciało. Już nikt nie próbuje go powstrzymać, ale to dlatego, że wiedzą, że jest zbyt słaby, by cokolwiek zrobić. Jeśli Joo-hyung byłby kryminalistą wchodzącym do jego domu i zagrażający pieniądzom, Baekhyun zrobiłby to w mgnieniu oka, jako czternastolatek - jako czternastolatek, zrobiłby wszystko, by zauważył go ojciec, czy byłoby to rozzłoszczenie go, czy zdradzenie go. Dlaczego musiało do tego dojść? Większość mężczyzn stoi obok, jakby z szacunkiem czekając, aż Joo-hyung dokończy swoje słowa, podczas gdy inny mężczyzna kontynuuje pieprzenie Baekhyuna - Baekhyun wie z patrzenia na prawie triumfalny uśmiech w jego oczach, że to jest to, czego chce Joo-hyung. Chce Baekhyuna w najgłębszym bólu. Dlaczego? Mimo tego, Baekhyun chce odepchnąć od siebie ten obraz Joo-hyunga. Nawet jeśli jego nadzieja prawie zniknęła, w jego sercu wciąż pozostała jakaś resztka. W końcu, zawsze jest dużo nadziei w chłopcu, który nie jest kochany. I wciąż jeszcze trochę zostało. - Wtedy mógłbyś... zabrać mnie, gdziekolwiek idziesz... - Skończ to już... Wciąż chcę z tobą pójść...

Wciąż cię kocham...

Joo-hyung zastyga na chwilę, oniemiały. W tym momencie serce Baekhyuna rozpala się nową nadzieją. Może... mała część Joo-hyunga wciąż mnie kocha? Ale wtedy Joo-hyung wydaje z siebie najgłośniejszy śmiech, jaki Baekhyun kiedykolwiek słyszał. Śmieje się tak bardzo, że prawie upada na podłogę.

- Ty naprawdę jesteś... idiotą, prawda? - Joo-hyung jeszcze raz rusza, by kucnąć przed Baekhyunem. - Nie łapiesz, co? Naprawę chcesz się nauczyć w ciężki sposób? - Joo-hyung sięga i stuka lekko w nos Baekhyuna. Nawet jeśli ma ten sadystyczny uśmieszek na ustach, Baekhyun czuje, że jego serce trzepocze na kontakt. Wtedy Joo-hyung wstaje.

- Przyprowadź ją tu. Chcę, żeby przyjął moje słowa do wiadomości, a nie tylko łapał jednym uchem, a drugim wypuszczał. - instruuje jednego mężczyznę, zanim znowu siada na swoje wygodne krzesło. - A teraz możecie się nim bawić, na moich oczach, jak bardzo chcecie, w jakikolwiek tylko sposób. Obsypcie go uwagą, którą zawsze chciał. - w chwili, kiedy te słowa opuszczają jego usta, mężczyzna zaczyna zaczyna się na niego rzucać. Nawet kiedy wydaje z siebie skomlenia i płacz, Joo-hyung nic nie robi - w fakcie wydaje się, jakby mu się podobało - podobał mu się Baekhyun w bólu. Baekhyun myśli, że nie może stać się jeszcze gorzej - z przypadkowymi mężczyznami, penetrującymi go na oczach miłości jego życia.

Oh, jak bardzo się mylił.

- Kochanie~ - kobiecy głos przełamuje się przez płacz Baekhyuna, a kiedy otwiera oczy, widzi kobietę w czerwieni, która podchodzi do Joo-hyunga. Jest piękna, jej nogi są szczupłe i długie, oczy duże, a usta czerwone, ciemne, wiszące włosy lądują na jej plecach.

Nic innego nie może przygotować Baekhyuna na to, co dzieje się później.

Podchodzi i siada na kolana Joo-hyunga, ich usta łączą się w nie tak niewinnym pocałunku. Jeśli serce Baekhyuna było wcześniej złamane, teraz jego serce jest roztrzaskane na tysiące kawałków. Sposób, w jaki dotyka ją Joo-hyung, też nie jest niewinny. Kiedy w końcu się od siebie odsuwają, Joo-hyung patrzy na Baekhyuna.

- Myślisz, że kiedykolwiek wybrałbym wychudzonego dzieciaka niż tę piękną damę? - wodzi swoim palcem po jej obojczykach. Serce Baekhyuna tak bardzo boli. - Ktoś taki jak jak ja? Wybrałby kogoś takiego jak ty? - kobieta zaczyna całować jego szyję. Baekhyun chce odwrócić wzrok, ale nie ma więcej siły, by ruszyć swoim ciałem.

Jest taki zmęczony.

- Hej, pamiętam coś ważnego, co mi powiedziałeś! Czemu po pierwsze się zraniłeś. - okropny chichot opuszcza usta Joo-hyunga. - Twoi rodzice się zdradzali, nie? Nienawidzisz tego, prawda? - Baekhyun chce płakać. - Wciąż jestem twoim chłopakiem, prawda? Co powiesz, bym cię zdradził na twoich oczach?

Nie... Nie mów tego...

- Zamierzam... - zerwać z tobą... więc nie zostanę zdradzony...

Ale nie chcę... z tobą zrywać...

To wciąż może się udać...

- Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, dlaczego twoi rodzice nigdy się tobą nie przejmowali? - kontynuuje Joo-hyung, wypuszczając uśmieszek, kiedy kobieta przesuwa się coraz niżej po jego ciele. - Bo po pierwsze nie byłeś nic warty.

Taki zmęczony.

Słyszy otwierany zamek spodni Joo-hyunga. Ostatnią rzeczą, którą widzi, to kobieta, która kuca przed Joo-hyungiem, robiąc coś nie do pomyślenia.

I ostatnią rzeczą, którą czuje zanim mdleje, jest ból - wszędzie ból, szczególnie w jego sercu.



*



Budzi go lodowate zimno.

Wycierając wodę z oczu, Baekhyun mruga, czując się tak słabym i wrażliwym. Najpierw miał myśl, że to wszystko to tylko koszmar, który nawiedził jego umysł i że prawda taka nie jest, że Joo-hyung taki nie jest, i że Baekhyun nie został właśnie pogwałcony przez siedmiu mężczyzn, których nigdy wcześniej nie widział.

Ale kiedy słyszy kobiece jęki wypełniające powietrze, wie, że rzeczywistość jest gorsza niż kiedykolwiek wcześniej.

- Aah, kochanie, mocniej... - słyszy jak kobieta jęczy niczym wszystkie te filmiki, które miesiące wcześniej sam obejrzał. Serce upada mu do wnętrza ziemi, kiedy uświadamia sobie, co robią.

- Mm czuć cię tak dobrze... - kontynuuje. Jej głos dzwoni mu w głowie. Serce wylane z piersi Baekhyuna dalej krwawi. Wie, że nie powinien otwierać oczu, wie, że kiedy to zrobi, jego cały świat się rozpadnie, ale i tak otwiera oczy. W większości dlatego, że chce się upewnić - w większości dlatego, że chce sobie wmówić, że to tylko pieprzony sen i że się, kurwa, obudzi.

Ale kiedy otwiera oczy, rzeczywistość uderza mocno.

Tuż przed nim, Joo-hyung to robi. Z kobietą. Kocha się.

Przed nim.

- Obudził się. - mówi jeden z mężczyzn. Jak obrzydliwe, że wciąż dotykają i pogwałcają jego ciało, kiedy zemdlał. Skręca się, ale jego twarz jest taka zimna, a ciało wciąż takie słabe, a oni z łatwością z powrotem go przyciągają.

- Oh, Baekkie. - rozbrzmiewa głos Joo-hyunga. Po raz kolejny, łzy Baekhyuna wypływają mu z oczu. Już więcej nie chce patrzeć. - Jak to jest obserwować kogoś, kto myślałeś, że cię kochał, kochającego się z kimś innym?

- Ty... nie jesteś Joo-hyungiem... - cicho mruczy Baekhyun. - Oddaj... go. - On nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Jestem pewny.

(Teraz, kiedy Baekhyun myśli wstecz, po prostu przez ile poziomów zaprzeczeń przeszedł? Żałosne.)

- Grałem mężczyznę, którym chciałeś bym był przez więcej niż pieprzony rok, Byun Baekhyun. Znosiłem bezużytecznego pojeba, jak ty, przez więcej niż pieprzony rok. - mówi Joo-hyung, gdy kontynuuje zaspokajanie swojej kobiety. - Nawet nadałem ci przezwisko, żebyś czuł się wyjątkowy.

- To tak sprawiasz, że ludzie się w tobie zakochują, Byun Baekhyun. - Joo-hyung przyspiesza swoje tempo, a Baekhyun może usłyszeć jego dyszenie i jęczenie kobiety, ale nie ważne, jak bardzo chce odwrócić wzrok, nie może. - A na końcu tego, to tak łamiesz im serce. - dziewczyna jęczy szczególnie głośno. Jej głos na zawsze będzie wyryty w jego umyśle, skręcając i skręcając.

Stop...

- Stałem się idealnym chłopakiem, którym chciałeś, bym był. - dziewczyna schodzi z niego i kuca pomiędzy jego nogami. - Czy to nie było to, czego chciałeś? By mieć kogoś przy sobie? Czy to nie jest już wystarczające? - ton staje się histeryczny. Nic nie może się równać z bólem, który czuje Baekhyun.

- Zastanów się nad tym, ta gra jeszcze się nie skończyła, prawda? - kontynuuje Joo-hyung, jego głos jest zdyszany, gdy kobieta go ssie. - Hej, zapomniałem - czy ty też mnie nie zdradzasz?

Nie... Świadomość uderza go tak mocno, że jego wizja prawie staje się czarna. Wspomnienia widzenia swoich, zdradzających siebie nawzajem, rodziców przelatuje mu przed oczami. Chce zakryć twarz dłońmi. Wolałby zostać zdradzonym - on nigdy by nie zdradził.

( I teraz, kiedy Baekhyun myśli wstecz, jak pokręcone były słowa Joo-hyunga? On był tylko dzieckiem - dzieckiem o niewinnym sercu.)

- Jesteś taki sam jak twoi rodzice, prawda?

- Nie...

- Jesteś tak samo niski, jak twoi rodzice. - Nie...

- Pozwól, że powiem ci sekret... - Joo-hyun przebiega dłońmi po czarnych puklach kobiety. - Zdradzałem cię. Cały ten czas.

Nie... Przestań...

- Podczas, gdy ty spałeś sobie szczęśliwie w swoim łóżku, albo flirtowałeś z innymi mężczyznami w barze, ja pieprzyłem inne kobiety. - Przestań... Proszę, przestań... Już wyobrażenia możliwości przelatują przez umysł Baekhyuna - zdrada jest jego najgorszym lękiem.

- Kiedy do mnie pisałeś, Baekkie, nie pracowałem... - kontynuuje Joo-hyung, gdy kobieta wstaje i siada mu na kolana. - Zdradzałem.

Baekhyun nie chce słyszeć już więcej. Zaczyna się rzucać, bardziej gwałtownie, niż kiedykolwiek od momentu porwania. Mężczyzna, który go pieprzy jest zbity z tropu. Baekhyun prawie uwalnia się z ich uścisków, rozgniewane i bolesne łzy wypływają mu z oczu, ale w ostatniej chwili jeden z mężczyzn chwyta go za szyję, unieruchamiając mu głowę, zanim wtyka coś ciekłego do jego buzi.

Smakuje jak woda i Baekhyun wita to z dwóch powodów: Jeden - jest cholernie spragniony; dwa - nawet jeśli to trucizna, jest gotów umrzeć.

Zimno przelatuje to jego wnętrzności i prawie natychmiast czuje, że świat naokoło niego wiruje.

- Jesteś taki jak twoi rodzice... - głos Joo-hyunga odbija się w pokoju, gdy Baekhyun traci przytomność na zimnej, twardej podłodze.



*



Kolejnym razem, kiedy Baekhyun się budzi, boli go całe ciało.

(i to obejmuje jego serce).

W chwili kiedy się budzi, inni mężczyźni szybko tłumią się wokół niego, podnosząc go za ręce, aż klęczy na podłodze. Nawet nie ma siły by się bronić. Nabrzmiały penis wypełnia jego wizję, a następne co wie, to że mężczyzna wepchnął mu swoją erekcję przez usta do buzi.

Szczęka Baekhyuna automatycznie się poluźnia, gdy mężczyzna pieprzy mu buzię. To jak nigdy niekończący się koszmar, który zawsze będzie się powtarzał i Baekhyun wie, że nie może z niego uciec. Już nie.

- Jak żałosny byłeś, okaleczając się? - Joo-hyung kontynuuje z niego drwić, tak jak więcej mężczyzn (nowsi mężczyźni - jak pokręcony może się stać?) dalej pogwałca jego ciało, jakby był zabawką. Łzy spływają mu po policzkach. Może to dobrze, że jego wzrok jest rozmyty. - Powiedziałeś, że nigdy być mnie nie nienawidził, Baekkie. Nienawidzisz mnie teraz? Prawda?

Taki zmęczony.

Wszystko boli.

Nasienie spływa mu po gardle i wystrzela w jego wnętrzu, zmieszana sperma zdobi jego kiedyś niewinne ciało.

- Kocham cię, Baekkie... - drwi Joo-hyung. - Kto mógłby kiedykolwiek kochać takiego śmiecia jak ty?

Nie ja.

Ja też nie.



*



- Co powiesz na to, byśmy się zabawili? - Joo-hyung jest pod wpływem torturowania Baekhyuna. Baekhyun pozbywa się łez przez mrugnięcia i widzi to.

Joo-hyung wyjmuje swój telefon.

- Trzymajcie go. - szczeka Joo-hyung, a potem czuje jak łapią go dłonie, aż nie może się już ruszać, jeden penis w jego buzi, drugi w tyłku. Po raz kolejny jego oczy wypełniają się łzami, gdy Joo-hyung przysuwa telefon do jego twarzy i robi zdjęcie, śmiejąc się w międzyczasie.

- Zostawię je na pamiątkę. - Joo-hyung znowu się śmieje. - Za zmuszenie mnie do przechodzenia przez piekło, przez rok i trzy miesiące. - klik, klik, klik zdjęć jest zmieszany z jego rosnącym śmiechem. Baekhyun znowu próbuje się zmagać, ale jest to daremne - jest wykończony i przytrzymuje go więcej niż pięciu mężczyzn.

To nie jest wrażenie, które chce pozostawić na świecie. To nie jest to, co chce po sobie pozostawić.

- P-przepraszam... - szepcze Baekhyun. - P-przepraszam, hyung...

- Co kurwa? - śmieje się zaskoczony.

- Przepraszam... jeśli kiedykolwiek... - kaszle Baekhyun. - Jeśli kiedykolwiek... zrobiłem coś złego... Przepraszam... Zmienię się. Z-zrobię wszystko. - Zrobię dla ciebie wszystko.

- Co on kurwa mówi? - Joo-hyung wydaje z siebie głośny, okropny śmiech. Nikt nie odpowiada - w końcu są zwierzętami. - Czy to nie wbiło ci się do twojego pustej, pieprzonej głowy?

- Proszę... przestań... Przepraszam...

- Sprawcie, żeby się dławił. Sprawcie, by trzymał wasze kutasy. - namawia Joo-hyung, kompletnie ignorując usilne prośby Baekhyuna, telefon wciąż jest w jego dłoni. - Pieprzcie go mocniej. Bądźcie dla niego tak surowi, jak tylko sobie chcecie. - jakoś po tym zachowują się jak beztroskie zwierzęta, jakby przez ten cały czas się hamowali. Penis uderza tył jego gardła i wizja Baekhyuna robi się rozmazana.

Joo-hyung trzyma telefon blisko jego twarzy, ale Baekhyun odwraca się, próbując odejść od kamery. Joo-hyung wydaje z siebie tylko głośny śmiech.

- Nie ważne, jak bardzo starasz się tego uniknąć, to jest nieuniknione, Baekkie. Teraz jesteś brudny i zawsze będziesz, jak śmieć, którym zawsze byłeś.

Baekhyun się dławi, zaciskając mocno oczy, kiedy mężczyzna w nim dochodzi.

- Ja... przepraszam...

- Zgwałćcie tego śmiecia. Sprawcie, by żałował tego, że mnie poznał. Sprawcie, by żałował, że mnie pokochał. Sprawcie, by żałował, że jest pieprzonym głupcem, który pozwolił mi ukraść pieniądze swojego taty. Sprawcie, by siebie kurwa nienawidził, tak bardzo, żeby chciał umrzeć. Niech wie jaki jest bezwartościowy.

Wie, że nie powinien, ale każde jedno słowo bierze do serca. Słuchanie Joo-hyunga tak długo, to staje się nawykiem - nie może teraz przestać.

Joo-hyung zbliża się do niego i Baekhyun może wyczuć jego wodę kolońską - przez chwilę, zamyka oczy i może wyobrazić sobie pierwszy raz, kiedy poznał Joo-hyunga, ale ten słodki moment znika, gdy czuje szorstkie dłonie chwytające go za włosy i pociągające jego twarz w górę, by spotkał się z kamerą.

- Powiedz cześć, Baekkie. - mruczy Joo-hyung. Upokorzony, Baekhyun zamyka oczy i odwraca się bezskutecznie, ponieważ mężczyzna, który go pieprzy, trzyma jego twarz. Joo-hyung śmieje się, a drugi mężczyzna śmieje się razem z nim. Ktoś klepie jego tyłek i Baekhyun by zemdlał, gdyby nie tylu mężczyzn, którzy go trzymają i dotykają w każdy możliwy sposób. Wszyscy się śmieją, gdy Joo-hyung kontynuuje nagrywać, czasami dopingując, pieprząc go mocniej, albo dając więcej klapsów na pokaz.

Śmieć.

Jesteś żartem.

Bezwartościowy.

Czy to kiedykolwiek się skończy?

- Przepraszam... - Naprawdę mu przykro.

- Bardzo przepraszam...



*



Światło jest tak daleko i robi się coraz dalsze.



*



- Czemu myślałeś, że powiedziałem ci, byś nikomu nie mówił, ty pieprzony idioto? Czemu myślałeś, że ciągle jestem niestabilny finansowo, jednak zawsze miałem czas, by być tam dla ciebie, ilekroć mnie chciałeś? Jak obrzydliwie narcystyczny byłeś, by myśleć, że byłem podniecony twoim ciałem? Co za żart! - więcej drwin. Baekhyun nawet nie wie, czy już go boli, czy jest odrętwiały.

Przez kilka poprzednich dni tortur, Baekhyun został pogwałcony w każdy sposób, pieprzony przez więcej niż dwudziestu mężczyzn, których twarzy nie znał, a ludzie wciąż się zmieniają.

- "Szaleję przez ciebie", pamiętam, że mówiłem... To dlatego, że chciałem się kurwa rzucić z pieprzonego klifu z twojego powodu. Chciałeś, żebym cię pieprzył? Nie masz żadnego wstydu? Teraz jesteś pieprzony i dotykany przez każdego możliwego mężczyznę, nie jesteś szczęśliwy? - obłąkany śmiech opuszcza usta Joo-hyunga. Serce Baekhyuna boli.

- P-proszę... - Baekhyun skrzeczy. - Ja... przepraszam...

- Pieprzcie go mocno. Pieprzcie go, by zapłacił mi za gówno, przez które musiałem przejść. Kurwa, nareszcie już nie muszę grać. - Czy to dlatego tak bardzo mnie nienawidzisz? Czy to dlatego chcesz, bym cierpiał? Działania stają się gwałtowniejsze i Baekhyun czuje kolejnego penisa naciskającego na swoje, już zapełnione, wejście. Wydaje z siebie suchy płacz, gdy wchodzi w niego kolejny mężczyzna. Jego tył czuć, jakby miał się zaraz rozdzielić na pół i chce płakać z obrzydzenia z powodu podwójnej penetracji i ze sposobu, w jaki ci mężczyźni charczą z przyjemności, ale już nie ma łez.



*



Przepraszam...

Przepraszam za sprawienie, że mnie nienawidzisz.

Przepraszam, że kiedykolwiek mnie poznałeś.

Chcę, byś mnie kochał. Zrobiłbym wszystko, by być osobą, którą kochasz.

Przepraszam...



*



Jest taki głodny. Jest taki zmęczony.

Wie, że wkrótce będzie na granicy, ale to dlatego, że nagrodą, która go trzyma jest śmierć.



*



- Czy teraz mi ufasz, śmieciu? - pchanie do, na zewnątrz, do, na zewnątrz. Boli go całe ciało. Mięśnie twarzy są tak obolałe. - Czy teraz wierzysz w miłość, tak dobrze, jak w obcych, którzy zachowują się, jakby się o ciebie troszczyli? Czy teraz wierzysz w bajki i jednorożce?

Czy teraz wierzysz w miłość?

Czy wierzysz w...

Miłość?

Pełen nadziei, łagodny, niewinny, optymistyczny Baekhyun, zaczyna znikać, zastąpiony uczuciem rosnącego gniewu, burzliwej nienawiści i przytłaczającego smutku.

Baekhyun nie sądzi, że kiedykolwiek znowu zobaczy światło.



*



Tamtego tygodnia, jego niewinność, optymizm, szczęście, wszystko jest mu odebrane.

Jego silna wartość, Nadzieja, umiera na zawsze.

Umiera razem z nią.



*



Po raz kolejny zostaje ochlapany lodowatą wodą.

Łzy są dla słabych, jak błaganie i prośby.

- Teraz, kiedy dostałeś to, czego chciałeś... Zostaw mnie w spokoju. - mruczy, kaszel rujnuje jego całe ciało. Joo-hyung słyszy twardość w jego głosie i odwraca się, by na niego spojrzeć.

- Zostawić... cię w spokoju? - pyta Joo-hyung. - Po byciu zmuszonym radzić sobie z tobą przez więcej niż rok? - głośny śmiech. - Jesteś cholernym żartem.

- Najpierw chciałem uciec, bo policja wisiała mi na ogonie, ale odciągnęliśmy ich na czas. Więc teraz mam więcej czasu na torturowanie ciebie, za zmarnowanie więcej niż rok mojego życia. Chcę widzieć jak płaczesz, słyszeć jak krzyczysz, patrzeć jak błagasz. - ktoś pcha w gardło Baekhyuna szczególnie mocno i Baekhyun się dławi. - Bezwartościowy śmieć.

Jeśli to jest to, czego chcesz, to ci tego nie dam.

Nawet, jeśli umrę, nie dam ci tego.

Nigdy więcej nie pozwolę ci zobaczyć jak płaczę.



*



Joo-hyung w końcu się nudzi.

- Czemu nie płacze? Czemu nie krzyczy? - głos Joo-hyunga jest na granicy szaleństwa. Rok udawania sprawił, że oszalał. - Pieprzcie go mocniej! Pieprzcie go, aż będzie płakał!

Pchnięcia stają się mocniejsze i surowsze, ale wykończony Baekhyun trzyma zamknięta buzię. Ktoś otwiera siłą jego usta i wpycha w niego swojego penisa. Baekhyun próbuje go ugryźć, ale on wepchnął go za daleko, a mięśnie Baekhyuna już nie są tak silne.

Nie płacze, nie tak bardzo, jak wydawanie dźwięku. Mężczyźni dochodzą w nim i po obu bokach, a kiedy z niego wychodzą, pchają Baekhyuna na brudną podłogę (ale teraz wie, że zawsze będzie brudny). Na początku tam leży, wiotki niczym szmaciana lalka. Mężczyźni mamroczą, zastanawiając się, czy Baekhyun znowu zemdlał, czy nie i odsuwają się, trochę przestraszeni. Przez długi, długi moment, Baekhyun się nie rusza. Pomruki niepokoju rozprzestrzeniają się po pomieszczeniu i Joo-hyung twardo na niego patrzy.

Wtedy chłodny chichot wypełnia powietrze.

Powoli, upijając się nagłą ciszą pomieszczenia, Baekhyun wstaje, odpychając się dłonią opartą o ziemię, potem drugą. Nie wie, skąd wziął tę siłę (prawdopodobnie z nowych emocji). Chichot wycieka z jego ust, jego głos jest niski i taki niepodobny do tego zranionego, niewinnego, który miał tylko kilka dni temu. Teraz jest zimny, bez życia i pusty.

- To wszystko na co cię stać? - głos Baekhyuna jest niski, ale pełny prowokacji. Kiedy patrzy do góry, nawet jeśli jego twarz jest bez koloru, jego uśmiechające się usta są suche i spierzchnięte, a pod jego oczami są znaki wielkich worków, jedynym życiem pozostawionym w jego oczach jest ognista nienawiść, która go podtrzymuje.

Zagraj w tę ostatnią grę. Nie poddawaj się i umrzyj nie dając mu tego, czego chce.

Umrzyj usatysfakcjonowany.

Zdenerwuj tego chuja, nawet jeśli tylko na jeden dzień.

-... - po raz pierwszy od dłuższego czasu, uśmieszek znika z twarzy Joo-hyunga, a jego ekspresja skręca się w tę furii. Wstaje z krzesła tak nagle, że krzesło się przewraca.

- Nie chcę w to dłużej grać. To nudne. - Joo-hyung po raz kolejny pochyla się przed Baekhyunem, wpatrując się w niego. Baekhyun obserwuje, jak ekspresja zmienia się w jego oczach w tę łagodności i miłości. Tak przekonująca. Jakby Baekhyun znowu czuł się kochany.

- Baekkie... - szepcze Joo-hyung, sięgając, by pogładzić jego policzek. Jego działanie jest łagodne, tak kochające.

Baekhyun prawie znowu wpada w jego pułapkę.

Może Joo-hyung został zmuszony, by się tak zachowywać. Może Joo-hyung go kocha.

Przykro, ale Baekhyun już nie wierzy w miłość.

Baekhyun pluje mu w twarz.

Joo-hyung wpada w gniew, jak i kopie żebra Baekhyuna. Młodszy się przewraca, jego wizja znowu się zaciemnia przez ostre uderzenie.

- Róbcie z tym śmieciem co chcecie. Skończyłem tu. Zamierzam zdobyć te pieprzone pieniądze. - Joo-hyung wychodzi z pomieszczenia i nawet jeśli wszystko boli, Baekhyun śmieje się ze zwycięstwa.

Wygrał.



*



Ale nawet jak wygrywa, przypomina sobie, kiedy Joo-hyung pochylił się blisko niego, poczuł to słodkie bu-bum, które miał zwyczaj czuć za każdym razem, gdy pomyślał o Joo-hyungu. Baekhyun prawie chciał pochylić się do przodu i go pocałować.

Prawie uległ.

Ale to jest to prawie, które przecina granicę.

Kiedy Joo-hyung odszedł, Baekhyun poczuł ten ból w sercu - ból patrzenia jak miłość jego życia odchodzi od niego na zawsze.

I kiedy się śmiał, to chciał płakać.



*



Kiedy mężczyźni bez twarzy zmuszają go do seksu, Baekhyun pozwala im robić cokolwiek chcą. W końcu jest skażony nie do poznania, zepsuty nie do naprawienia, więc równie dobrze może pozwolić im użyć siebie, aż wreszcie pójdzie do piekła.

Wydaje się, że mają inne plany.

- Nie jesteś chciany, ty śmieciu... - ktoś szepcze mu do ucha, gdy pieprzy go powoli i mocno. - Jesteś tylko ciężarem dla tego świata.

Wzięli do siebie okrutne słowa Joo-hyunga. Podoba im się to.

- Jeśli... jestem tylko ciężarem, to... pozwólcie mi umrzeć. - odgryza się Baekhyun. Taki zmęczony. Nawet śmieci się męczą.

- Skoro jesteś bezwartościowy, równie dobrze możesz zrobić jakiś pożytek światu, eh? - w tej chwili otacza go więcej mężczyzn z penisami na wierzchu. - Zaspokój ich. To wszystko w czym jesteś dobry.

- Nikt cię nie kocha. Nikogo nie obchodzisz.

- A teraz, kiedy zdobyłeś naszą uwagę, równie dobrze możesz sprawić, by to było warte naszego czasu, ty badziewiu.

- Wolałbym...

- Myślisz, że masz wybór? Nie jesteś wystarczająco dobry. Nie byłeś wystarczająco dobry dla swoich rodziców.

- Jeśli byś tu umarł, kogo by to obchodziło?

- Dalej, śmieciu. Przynajmniej bądź do czegoś przydatny. - jest taki zmęczony, ale to, co mówią, ma sens. To ma sens w porównaniu do fałszywej miłości, w którą tak całym sercem wierzył. W tym świecie, nie ma puchatych jednorożców i złotego deszczu - jest tylko zdrada, szantaż, samotność.

Chce ich powstrzymać przed mówieniem tego, więc podnosi swoją rękę i oplata palcami ich penisy.

- Otwórz usta, dziwko. - stosuje się.

- Podnieś tyłek. - stosuje się.

- Tak jest. To jest poziom, na który możesz się dostać - dziwka, to tym jesteś. To tak niski jesteś. Jesteś tutaj tylko po to, by zaspokajać. Więc kurwa zrób to. - zaczyna ssać i poruszać dłońmi w górę i w dół, w górę i w dół, podczas, gdy mężczyźni w niego pchają, do środka i na zewnątrz, do środka i na zewnątrz. - Jesteś śmieciem, więc nie masz wyboru. Jesteś bezwartościowy, więc jesteś tu tylko po to, by zaspokajać innych.

- Nie masz nic do powiedzenia, bo jesteś podrzędny, brudny i do użytku.

To boli. Jego ciało jest używane. Jest pogwałcany przez jedną osobę, potem dwoje ludzi, potem troje w tym samym czasie. Smak nasienia w jego buzi nie odejdzie, ani ślady mężczyzn bez twarzy na jego ciele - nawet jeśli będą zmyte, zawsze będą w umyśle Baekhyuna. Brudny nie do poznania - to tym będzie Baekhyun.

- Powinieneś zaspokajać wszystkich... Zaspokajać wszystkich... Ponieważ są warci więcej, niż ty. Nikt nie jest wart mniej od ciebie, ty gówniana dziwko.

- Lubimy się tylko za ciało... Twoje zaspermione ciało...

- Rozdawaj swoje ciało każdemu, kto będzie je chciał. Nie masz wyboru, bo nie jesteś wystarczająco dobry. Nigdy nie będziesz wystarczająco dobry.

- Nikt cię nie kocha... Nikogo nie obchodzisz.

- Zostałeś urodzony, by wszystkich zaspokajać. To wszystko, w czym jesteś dobry, ty bezwartościowa kupo gówna.

- Nikt cię nie kocha. Chcą cię tylko dla twojego ciała, twoich małych ust, by ssała kutasy, twojego małego tyłka, by był pieprzony. Tak jest. To zakres twojej egzystencji.

- Wyobraź sobie, czym byś był, gdybyś nawet nie potrafił zrobić czegoś tak prostego, jak to. Wyobraź sobie, czym byś się stał, gdybyś nie potrafił zaspokajać. Byłbyś po prostu niczym. Byłoby lepiej, gdybyś był martwy.

- Bądź dobrym chłopcem. Bądź dobrą zabaweczką.

- Czy to nie świetnie? Lubimy cię, bo posłuchałeś się naszych rozkazów. Bo jesteś dobrą przechowalnią spermy.

"Powinieneś zaspokajać wszystkich..."

"Zaspokajać wszystkich"



*



- Szybko, część poszukiwania kieruje się tą drogą! - w środku mętności, Baekhyun słyszy jak ktoś ogłasza panikującym tonem. - Pośpieszcie się i zmywajcie!

Czuje, że zostawiają go dłonie, gorące ciała znikają z jego i słyszy ciężkie, niezdarne kroki, jak opuszczają budynek.

Chichocząc do siebie, czuje, że jego ciało staje się zimne.

Jeśli tu umrze, dzisiaj, będzie szczęśliwy. Nawet jeśli pójdzie do piekła.

Ponieważ piekło będzie nieskończenie wiele razy lepsze, niż to miejsce.



*



"Powinieneś zaspokajać wszystkich..."

"Zaspokajać wszystkich"

Ciepło.

Kiedy Baekhyun otwiera oczy, zostaje oślepiony jasnością.

Czy on jest... w niebie?

To nie może być to, prawda? Ktoś taki jak on, nie zasługuje na miejsce, jak niebo.

- Obudził się. - słyszy szepty o częstotliwości, która zawsze będzie przypominać mu jęki tamtej kobiety. Nienawidzi tego. Po minutach, jego oczy przyzwyczajają się i widzi przed sobą świat - świat, który chciał opuścić.

- Czemu nie jestem martwy? - szybko pyta sam siebie, leżąc wiotko na szpitalnym łóżku z młodymi pielęgniarkami patrzącymi się na niego. Podchodzi do niego młoda pielęgniarka, piękna, szczupła ręka sięga, by dotknąć jego ramienia, ale odsuwa się, potem chwyta jej nadgarstek w żelaznym uścisku. Pielęgniarka skomle, a inne wciągają głośno powietrze. Skomlenie jest na tej samej częstotliwości, jak głos, który wciąż pojawia się w jego myślach. Ta kobieta w czerwieni, piękna, chytra i niegodna zaufania. Baekhyun przyciąga się do niej, aż ich twarze są centymetry od siebie.

- Nie dotykaj mnie. -grozi niskim głosem, jednak pewnym rodzajem szeptu. Potem, gdy puszcza, potyka się, jego oczy są szerokie w horrorze. Pielęgniarka pospiesza do koleżanek i wszystkie z nich wypadają na zewnątrz.

Czemu wciąż jest żywy?

Czemu wciąż żyje?

Życie jest żartem.

Jest pozostawiony żywy - śmieć jak on, skażony jak nikt inny, opuszczony jak nikt inny, zaniedbany jak nikt inny, jest pozostawiony żywy.

Chce się śmiać.

(ale bardziej chce płakać.)

Śmiać się z okrutności świata, śmiać się z ironii, by coś bardziej żałosnego i bezużytecznego niż śmieci, jak on, nadal istniało na świecie - śmiać się z frustracji i rozpaczy, głównie dlatego, że wspomniany żałosny i bezużyteczny śmieć, zmuszony jest do życia, kiedy chce zgnić w piekle.

Nie płacze, ponieważ jest uschnięty.

( również dlatego, że uważa, że nie zasługuje)

W zamian się śmieje.

Śmiechem, który brzmi na bardziej załamany niż najsmutniejszy płacz świata.





___

Wszystkie słowa "penis" powinny być tłumaczone dosłownie na "kutas" i "chuj", ale ja po prostu tak nie mogłam.

Ten rozdział jest okropny, straszny i tłumaczyłam go ze stałym grymasem na twarzy i łzami w oczach.



Kocham Was, dziękuję za wszystko ♥


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro