44. Odciążony

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

"Przynajmniej jesteś do czegoś przydatny. "

"Tak jest. To jest poziom, na który możesz się dostać - dziwka, to tym jesteś. To tak niski jesteś. Jesteś tutaj tylko po to, by zaspokajać. Więc kurwa zrób to."

"To jest twoja praca, twoje przeznaczenie na tym świecie - zaspokajanie."

"Jesteś bezwartościowy."

"Jesteś tu tylko po to, by zaspokajać innych."

Kiedy Baekhyun się budzi, rozumie swoje przeznaczenie.

Wspomnienia tamtego tygodnia kontynuują nawiedzanie jego umysłu przez resztę nastoletniego życia, ale jego umysł sprawił, że uwierzył, że to jest to, na co zasługuje - najgorsze. Nie ma prawa płakać, nie ma prawa szukania w innych pomocy, ani pocieszenia - nie ma prawa prosić o nic więcej.

Wtedy przypomina sobie wartość, jaką jego matka włożyła w jego cały byt, od tamtej burzowej nocy:

"Grzeczny chłopiec musi trzymać wszystko w sekrecie."

Może to dlatego został opuszczony. Ponieważ nie zatrzymał rzeczy w sekrecie.



*



- Jak się dziś czujesz? - pyta doktor, gdy siada obok łóżka Baekhyuna, uśmiechając się do niego.

- Świetnie, proszę pana, a pan? - Baekhyun odpowiada gładko, jego usta zawijają się do góry w małym uśmiechu.

- Dobrze. Czy ostatnio poczułeś jakieś zmiany w swoim ciele? Od tamtego incydentu? - pyta ostrożnie, przeciągając słowa powoli, by nie obrazić swojego pacjenta.

- Hm? Czuję się świetnie, jak zawsze. - Baekhyun śmieje się cicho. - To dziwne, ponieważ mówi się, że powinno się pamiętać każdą sekundę traumatycznego przeżycia, ale ja nic nie pamiętam! - Baekhyun bierze jabłko z koszyka owoców na swoim stoliku, jego uśmiech się rozszerza. - Hej, doktorze. Nauczyłem się nowej sztuczki przez tkwienie tak długo w tym nudnym miejscu, chciałby pan-

- Baekhyun. - doktor po raz pierwszy przerywa i Baekhyun przestaje mówić, prawie wykonując nagły ruch ze zdziwienia i odwraca się, by pomrugać do doktora, oczami zjeżdżając do zauważenia plakietki "Psychiatra", przypiętej dumnie na jego piersi. - Wiem, że jest ciężko wyrazić, co dokładnie wydarzyło się w tamte noce i mam parę wyjaśnień do opracowania, dlaczego możesz zachowywać się w ten sposób, ale to jest okej. Jesteś teraz bezpieczny. Nikt cię nie skrzywdzi, a ja troszczę się o ciebie. Chcę, by ci się polepszyło. Ale jeśli nikomu nie powiesz, co się stało, to nie jest dobre dla twojego serca, ani zdrowia. Wiem, że to, co wydarzyło się w tamte noce, może wydawać się haniebne, ale to nie jest twoja wina i nigdy, nigdy nie będę cię oceniał. Szczęśliwe zachowanie, które ty-

- Mam się w porządku, doktorze. Naprawdę. - Baekhyun zmusza swój uśmiech, by był bardziej promienny, gdy obraca jabłko na palcu. W środku chce płakać z frustracji. Proszę, zostaw mnie samego. - Widzi pan? To jedna ze sztuczek-

- Przestań udawać, Baekhyun. - doktor mówi cicho. - Pielęgniarki, które nocą przechodzą obok twojego pokoju, czasami słyszą jak krzyczysz... - wtedy Baekhyun zastyga, jego fasada prawie się łamie. Prawie.

Ale to jest to prawie, które przecina granicę.

- Baekhyun, nigdy nie będę cię oceniał. - doktor mówi łagodnie. - Wiesz to, prawda? Chcę być tu dla ciebie. Chcę ci pomóc, Baekhyun. Pozwól mi pomóc. - doktor bada oczy Baekhyuna. Przysięga, że może wtedy wyczytać myśli swojego pacjenta - Baekhyun zamierza ulec.

Ale jak bardzo się mylił.

Jedyną myślą w głowie Baekhyuna, było: Nie byłem wystarczająco ostrożny.

-... - Baekhyun odkłada jabłko do koszyka. - Naprawdę niczego nie pamiętam, doktorze...

- To wytłumacz swoje krzyczenie w nocy.

- ... - Baekhyun rzuca okiem po pokoju, zachowując się na zlęknionego i tajemniczego, ale wszystko, na co się przygotowuje jest reakcja doktora na to. Wydaje z siebie drżące westchnienie. - Chyba... wszystko, co pamiętam, to zimna podłoga... Czułem się bardzo samotny........ I myślę, że to jest to, co prowokuje koszmary o opuszczających mnie rodzicach... - doktor nachyla się bliżej, zainteresowany zwycięskim błyskiem w jego oczach, który krzyczy: Wygrałem.

Ale, gdy notuje fałszywą historię, którą wymyślił Baekhyun, nie wie, jak bardzo się myli.



*



Jeśli on potrafił przy mnie grać tak gładko, tak przekonująco i tak doskonale przez więcej niż rok...

To ja też potrafię.

Mogę zrobić to lepiej.



*



Nie wiedząc, że każdej nocy powoduje zamieszanie, kiedy ma koszmary, Baekhyun wie, co robić.

Zanim idzie spać (a nigdy nie chce), robi kulkę z chusteczek i wpycha ją sobie do buzi, aż nie może wydać dźwięku.

Nawet jeśli to przypomina mu o czasie, gdy jego gwałciciele używali tej metody, by każdej nocy zamknąć mu buzię, robi to, wciąż mimo wszystko to robi.

Tamten tydzień zmienił go w kogoś nowego - kogoś, kto teraz ma płytki sen w porównaniu do wcześniejszego, kogoś, kto może się obudzić i wypluć wszystkie chusteczki, jeśli słyszy, że w nocy otwierają się drzwi, kiedy sprawdzają go pielęgniarki.

A kiedy widzi, że uśmiech na twarzy doktora staje się szerszy z każdym dniem, wie, że mu się udało.



*



Każdej nocy ma wspomnienia.

Każdej nocy ma koszmary.



*



"Status pieniężny w Korporacji Bronze nagle pogrąża się z nieznanych powodów. Pan Byun, założyciel Korporacji Bronze, nie ma na to wyjaśnień.

- Panie Byun, czy ma pan jakieś domysły, kto mógł ukraść pańskie pieniądze?

- Nie. Wszyscy moi pracownicy są przesłuchiwani, ale wątpię, by którykolwiek z nich ukradł pieniądze.

- Panie Byun, czy miał pan jakiekolwiek "ostre interakcje" z innymi firmami? Może to-

- Wszystkie "ciężkie uczucia" w stronę innych firm zostały ustatkowane i definitywnie bardziej dojrzałą metodą. Wątpię, by jakakolwiek modowa firma była tak niska, by to zrobić.

- Panie Byun, to w takim razie, czy sądzi pan, że to był tylko normalny złodziej ze złodziei wysokiego poziomu?

- Tak sądzę. Hasło do mojego zabezpieczenia jest w bardzo specyficznym i chronionym miejscu, do którego wątpię, by ktokolwiek inny był w stanie się dostać, jeżeli nie byliby tajnymi złodziejami, którzy pracowali bardzo mądrze.

- Panie Byun, słyszałem, że pański syn był w szpitalu przez całe to zajście? Plotki mówią w ciągu tygodnia spadku finansowego, pański syn padł ofiarą grupowego gwałtu-

- Jaki syn? Nie mam syna. Przynajmniej nie tego, który został-"

Baekhyun wyłącza to, śmiejąc się do siebie. Co za ojciec.

Nawet jeśli to tak cholernie oczywiste, że Baekhyun ma coś wspólnego z nagłą stratą pieniędzy, jego ojciec nigdy go nie odwiedził.

Wolałby raczej nie prowadzić dochodzenia w tej sprawie, jeśli to by znaczyło, że nie będzie musiał widywać śmiecia, którym jest jego syn.

Cokolwiek. To nie tak, że Baekhyun by mu w ogóle powiedział.

W końcu wszystko jest tajemnicą. Wszystko powinno być trzymane w sekrecie, ponieważ Baekhyun jest dobrym chłopcem, a dobrzy chłopcy nie muszą być ukarani.

Właśnie wtedy wchodzi pielęgniarz (bo dowiedzieli się, że nienawidzi kobiet całym sobą i żadna z nich nie była wystarczająco odważna, by do niego podejść). Kładzie na kolana Baekhyuna woreczek tabletek.

- To leki na twoje urazy. - potem kładzie kolejny woreczek tabletek. - To lek, który przepisał ci psychiatra. Upewnij się, by brać je dobrze. - stawia szklankę wody. - Znasz procedury. A potem się prześpij.

- Nie boisz się, że przedawkuję? - Baekhyun pyta żartobliwie. Pielęgniarz oblewa się czerwienią.

- Doktor powiedział, że zdrowiejesz d-dobrze... Chcesz żyć. - z tym pielęgniarz pospiesza, jakby czuł się bardzo niekomfortowo przy Baekhyunie. Może to dlatego, że Baekhyun został zgwałcony. Może to dlatego, że Baekhyun jest chłopakiem. Może to dlatego, że Baekhyun flirtował z nim przez ostatnie tygodnie. Tak czy inaczej, to nie ma znaczenia. Baekhyun wzrusza ramionami, uśmiechając się do siebie, gdy bierze tabletki w dłonie. Uwaga, bo weźmie lekarstwa.

Schodzi ze swojego łóżka (nawet jeśli nie powinien) i skrada się do okna, otwierając je. Potem, jedna po drugiej, bierze każdą tabletkę z woreczka i wyrzuca je, jakby rzucał monetą do studni życzeń, z wyjątkiem, że tym razem nie życzy (ponieważ stracił całą nadzieję).

Przyzwyczaja się do bólu.

Może to jest to, co powinien czuć cały czas.



*



Przez cały miesiąc, Baekhyun zostaje na szpitalnym łóżku, nie robiąc nic, oprócz próby balansowania pomiędzy odpoczynkiem, a okropnymi wspomnieniami i podczas nich starając się zachowywać, jakby było w porządku.

Przez cały pobyt, poza personelem szpitalu i jego psychiatry, nikt go nie odwiedza.

I podczas tego miesiąca, Baekhyun naprawdę uczy się przyzwyczajenia do samotności.

Może samotność jest jego prawdziwym towarzyszem.



*



Każdego dnia miesiąca i nawet każdego dnia tamtego fatalnego tygodnia, Baekhyun myślał o Jonginie i Jongdae. Podczas tamtego tygodnia, myślał o Jonginie i Jongdae, chcąc przeprosić za bycie chujowym przyjacielem, chcąc przeprosić za wykopanie ich ze swojego życia i nadając priorytet jednej osobie, która tak go zniszczyła. Pamięta, gdy mężczyźni pieprzyli jego ciało, jak smutny byłby Jongin, gdyby musiał uczestniczyć w jego pogrzebie i jak rozczarowani, i obrzydzeni obydwaj, Jongin i Jongdae, by byli, gdyby zobaczyli, jak niezliczona ilość mężczyzn skaziła ciało Baekhyuna. Część Baekhyuna chce to wiecznie ukrywać, ukrywać tę brzydką stronę przed pokazaniem jej światu, ale wtedy zostaje przypomniany (przez te głosy w jego głowie), że to przez jego brzydką osobę, która wciąż dzisiaj żyje.

Jebać to. Kogo obchodzi, jeśli wszyscy zobaczą jaki jest brzydki? Jest brudny, skażony i nigdy nie będzie czysty.

Próbowanie zeskrobania stałego tuszu ze skóry jest bezużyteczne, ponieważ i tak wszyscy mogą to zobaczyć, więc nie ma sensu tego ukrywać.

Wciąż, nawet jeśli powinien zaspokajać wszystkich, tylko nie siebie, nie może nic poradzić, ale jest samolubny.

Pomimo tych głosów w jego głowie, mówiących mu, że jest bezużyteczny i niegodny przyjemności, decyduje się, że kiedy zostaje wypisany ze szpitala, znajdzie Jongina i Jongdae, i ma nadzieję, że będą w stanie przebaczyć śmieciowi, któremu nigdy nie powinno być przebaczone.



*



Dzień wyjścia oznacza wiele możliwości.

To oznacza, że nareszcie wydostanie się z rąk psychiatry.

To oznacza, że nareszcie ucieknie od ludzi, którzy nakłaniają go do brania lekarstw (nawet jeśli nigdy im się nie powodzi).

To oznacza, że nareszcie znowu będzie mógł zobaczyć Jongdae i Jongina.

To oznacza, że wreszcie będzie musiał wypełnić swoje obowiązki jako obiekt do zaspokajania.

- Jesteś moim najszybciej zdrowiejącym pacjentem! - mówi dumnie jego doktor. Baekhyun wypuszcza uśmiech i teraz wychodzi tak gładko, ponieważ bardzo go ćwiczył. - Tak dobrze ci idzie.

- To dlatego, że mam dobrego doktora, jak pan. - Baekhyun odstrzela, uśmiechając się słodko i może zobaczyć, że jego psychiatra oblewa się dumą. Wtedy Baekhyun do niego podchodzi, jego dłonie ślizgają się powoli po płaszczu doktora. - Jak mógłbym panu dziękować...? - szepcze. Może powiedzieć, że jego psychiatra fizycznie sztywnieje, jego oddech utknął mu w gardle, gdy odwraca się, by spojrzeć na Baekhyuna. Skąd Baekhyun wie?

Jest zbyt zaznajomiony z głodnym spojrzeniem tych oczu.

I to odzwierciedla to ze swoim własnym, fałszywym.

Tej nocy idzie za psychiatrą do jego domu.



*



I następnej nocy ma koszmary żywsze niż dotychczas. Tak żywe, że może poczuć ręce na swoim ciele.

Pierwszy raz był ciężki, ponieważ nawet jeśli te głosy powiedziały mu, że to jego obowiązek, nienawidził tego tak bardzo, że chciał wyjść. Załamać się i płakać.

Ale nigdy więcej tego nie zrobi.

Nigdy więcej nie będzie płakać.



*



- Naprawdę przepraszam za bycie dla ciebie dupkiem, Jongdae. Możemy zacząć od nowa? - Baekhyun uśmiecha się ciepło, gdy wyciąga swoją dłoń. Wciąż, nawet jeśli na zewnątrz wygląda spokojnie, jego serce bije szalenie szybko i jest rozdarty pomiędzy chęcią przytulenia Jongdae (jak by zrobił bez wahania, gdy byli młodsi), a opuszczeniem swojego przyjaciela na zawsze. Nigdy więcej z nim nie rozmawiając. Jongin wpatruje się w niego przez długi, długi czas i podczas tego czasu, Baekhyun prawie się łamie.

Trzyma się w sobie, ponieważ to wszystko, co może zrobić. Naprawdę, to jedyna rzecz, którą może zrobić.

Jongdae bada jego twarz, próbując znaleźć sekrety, które zakopał głęboko, głęboko w sobie. Nigdy nie powiedziałby Jongdae, że został zgwałcony i naruszony. Wolałby pokazać dziwkarską stronę siebie i wydawać się, jakby tego chciał, niż pozwolić Jongdae dowiedzieć się, że został zmuszony do bycia brudnym.

Przepraszam. To wszystko, o czym myśli, gdy zmusza się do utrzymywania tego uśmiechu. Wiem, że byłem najgorszym przyjacielem w życiu. Wiem to i ... to okej, jeśli nie akceptujesz moich przeprosin.

( Z wyjątkiem tego, że nie jest okej, Baekhyun uświadamia sobie sześć lat później. Ponieważ, jeśli Jongdae odrzuciłby go w tym momencie, Baekhyun na zawsze utknąłby na wysypisku, opuszczając szkołę i pracując jako pełnoetatowa dziwka, tylko brudna zabawka do użycia przez każdego z ulicy, kto by tego potrzebował. Teraz zdaje sobie sprawię, jak bardzo potrzebował przebaczenia Jongdae, jak ważne przebaczenie Jongdae rzeczywiście miało dla niego znaczenie, sprawiło, że uświadomił sobie, że przyjaźń wciąż znaczyła dla niego tak wiele, tak samo jak jego marzenie. W pewien sposób, Jongdae uratował małą część niego).

Jongdae chwyta jego dłoń. Baekhyun uświadamia sobie jaka jest ciepła. Ekspresja Jongdae jest łagodna, przebaczająca. Baekhyun czuje, że ciężar spada mu z barków i wypuszcza powietrze.

Tak bardzo chce przytulić Jongdae, ale nie może (nie zasługuje). W zamian, delektuje się ciepłem kontaktu z Jongdae, który trwa tylko pięć sekund. Zachowuje dystans od Jongdae, ponieważ wie, że coś się pomiędzy nimi zepsuło, co nigdy nie zostanie naprawione (albo może to tylko on tak mówi?). Nigdy nie będą tacy, jak wcześniej.

Ale nawet jeśli, Baekhyun może tylko dziękować czemukolwiek, co pozwoliło Jongdae mu przebaczyć, ponieważ nawet jeśli ludzie, tacy jak on, nie zasługują już na szczęście, to nie znaczy, że nie potrzebują tej małej iskry światła, która sprawia, że idą dalej.



*



- To tyle. - Baekhyun szepcze delikatnie, czując się poniekąd zawstydzony, częściowo odciążony. - Żałosne, prawda?

Nawet jeśli Baekhyun uśmiecha się i śmieje, Chanyeol może zobaczyć jego ból. Po raz pierwszy, Chanyeol może zobaczyć surowy ból wyciekający z wcześniej niezniszczalnych ścian Baekhyuna. Przeszłość Baekhyuna jest okropna, tak okropna, że to niemożliwa do przeżycia i wciąż bycia normalną, pełną nadziei osobą. To było o wiele gorsze, niż Chanyeol kiedykolwiek sobie wyobrażał i kiedy Baekhyun mu powiedział, chciał płakać.

A jednak, Baekhyun przeżył to wszystko i pozostał tak silny. Ale był silny za długo.

- Byłem dobry w udawaniu... - mówi cicho Baekhyun. - Ale on był lepszy.

- Baek... - Chanyeol ma mieszane uczucia. Czuje cierpienie, furię, sympatię i ból, wszystko związane w jedno. Czuje tak dużo, że nawet nie potrafi opisać każdego konkretnie, ponieważ są ze sobą ściśle związane. Część niego czuje furię do Joo-hyunga za zrobienie tego Baekhyunowi i ta część niego przysięga, że jeśli Joo-hyung byłby teraz tutaj, to upewniłby się, że Joo-hyung nigdy więcej nie byłby szczęśliwy. Część niego czuje się zraniona, ponieważ Baekhyun uważał go za Joo-hyunga, kogoś, kto jest okrutniejszy od kogokolwiek, kogo zna Chanyeol i upodobnił go do kryminalisty, ale ta część niego jest tak mała w porównaniu do ogromnego bólu, który czuje do Baekhyuna. Teraz, złość i litość do samego siebie nie jest nawet wydatną emocją - teraz troszczy się o Baekhyuna bardziej, niż o cokolwiek innego.

Czemu? Czemu Baekhyun musiał przejść przez tak wiele?

- Może, jeśli wtedy byłbym silniejszy... - Baekhyun potrząsa głową i znowu się śmieje. Dźwięk jest w pewien sposób tak bolesny do słuchania, niczym zepsute, samotne dzwonki w opustoszałym świecie, dzwoniąc dla nikogo. Śmiech nie powinien tak brzmieć. - Przepraszam za nienawidzenie cię przez to, że wyglądałeś jak on.

- Płacz. - Chanyeol mówi delikatnie. Baekhyun zastyga na chwilę, odwracając się do niego powoli, jakby nie rozumiejąc tego, co mówi. - Możesz płakać.

Baekhyun otwiera buzię. - To sł-

- To nigdy nie jest słabe, by płakać. - szepcze Chanyeol, obserwując jak pełne surowej emocji oczy Baekhyuna błyszczą na niego. Chanyeol chciał to zobaczyć, chciał zobaczyć prawdziwego Baekhyuna i prawdziwą ekspresję wyrytą na jego twarzy, ale nie tak. Nigdy w ten sposób. Życzy sobie, by Baekhyun ją udawał, więc nie musiałby widzieć tak wiele cierpienia i smutku w oczach osoby, którą kocha. - Nigdy nie jesteś słaby do zranienia. Nigdy nie jesteś słaby do próbowania wstania, kiedy zawsze zostajesz pchnięty w dół. W fakcie, Baekhyun, to jest determinacja; to jest uporczywość - to jest siła.

- Nie zapominaj, jak czuć jest cierpienie. Nie zapominaj przez co przeszedłeś. Nigdy nie zapominaj, by wstać na nogi. Ale pamiętaj, że raz na jakiś czas, że to okej płakać. - właściwie, to Chanyeol jest tym, który chce płakać, ale trzyma to w środku, ponieważ to nie jest jego czas. Jeśli by teraz płakał, Baekhyun byłby tym pocieszającym. Widzi jak uśmiech Baekhyuna topnieje wraz z fasadą, którą miał przed sobą przez sześć lat i po raz pierwszy, Chanyeol może zobaczyć pełnię prawdziwej osoby Baekhyuna.

Baekhyun nie jets słaby - nigdy nie był- ale zawsze był kruchy.

Oczy Baekhyuna błyszczą tak pięknie, nawet jeśli są mokre. Mokre po raz pierwszy od sześciu lat.

I gdy łzy wypełniają bolesne, jednak pełne ulgi, oczy i Chanyeol czuje małą postać swojego wspólokatora, opadającą na jego ciało, trzęsącą się w szlochu, Chanyeol nagle ma największą potrzebę chronienia go. Do osłonienia przed każdym jednym złem, które może mieć czelność znowu go dotknąć.

Siedemnastego maja, dokładnie siedem lat po spotkaniu Joo-hyunga, Baekhyun płacze w ramię Chanyeola, wszystkie ściany, które nagromadził wokół siebie i wszystkie warstwy masek, które nosił latami, po raz pierwszy w życiu kompletnie się przed kimś odrywają.

Tylko na moment.



*



Brzemię spada z barków Baekhyuna, kiedy płacze i czuje ciepłe, solidne ramię Chanyeola, wspierające go. Czuje się, jakby został wyciągnięty z wody.

Po raz pierwszy czuje, że może naprawdę oddychać.

Chanyeol nic więcej nie mówi, tylko kojąco poklepuje jego plecy i kreśli pocieszające kółka na małych plecach, gdy on płacze, szlocha i w końcu to wszystko z siebie wyrzuca.

I naprawdę, to jest wystarczające.



*



Czując, że Baekhyun trzęsie się z wyzwoleniem bólu zgromadzonego w sobie przez tak długo i obserwowanie Baekhyuna, po raz pierwszy, będącego tak ekspresywnym i prawdziwym, Chanyeol czuje, jak uderza w niego przytłaczająca fala silnej emocji.

W tej chwili, nie wiedząc co to jest, Chanyeol sięga do dołu i oplata swoje ręce wokół małych ramion Baekhyuna, by go przytulić. Przytula go mocno, mocniej niż trzymał kogokolwiek wcześniej, albo czegokolwiek jeśli to ma znaczenie. Nie uważał, że kiedykolwiek byłby w stanie przytulać w ten sposób i nie czuć się zmęczonym, ale robi to. Przytula i ściska, i przytula i ściska i nawet jeśli Baekhyun wciąga głośno powietrze przez bycie go pozbawionym, nie obchodzi go to, ponieważ Baekhyun tego potrzebuje- Baekhyun potrzebuje być ściśnięty z miłością, przytulony tak mocno, że nigdy więcej nie będzie czuł się samotny, czy zimny i nawet jeśli może nie kochać Chanyeola, to Chanyeol go kocha. Chanyeol go kocha, więc przynajmniej może spróbować rozprzestrzeniać miłość, spróbować dać znać Baekhyunowi przez swoje czyny, że Baekhyun nie jest śmieciem, nie jest nic nie warty, a w zamian jest kochany tak ostrożnie i delikatnie przez kogoś, kto woli czuwać nad nim z dystansu. Pachnie delikatnymi truskawkami i miodem, i zamyka oczy, gdy zatapia swoją twarz w miękkich włosach Baekhyuna, chcąc - potrzebując - by wiedział, że jest tam dla niego i nawet jeśli nie rozumie jego bólu i nigdy nie będzie, chce spróbować.

I kiedy spogląda w dół i widzi, że twarz Baekhyuna skręca się w smutku i bólu, małe ciało drży w jego, pochylając się do niego, ufając mu, Chanyeol prawie wyznaje swoje uczucia.

Kocham cię jest na końcu jego języka, gotowe wyskoczyć z jego ust.

To jest to prawie, które przecina granicę.

Zrobiłby to. Wyznałby swoje uczucia, ponieważ tej chwili jest tak gotowy. Nigdy wcześniej w swoim całym, cholernym życiu, nie był bardziej gotowy. Ale wtedy przypomina sobie te słowa, które Baekhyun powiedział do jego matki.

"Nie zamierzam kochać."

Przełyka te dwa słowa, jedno po drugim.

"Nie planuję nigdy kochać."

Wie, że nawet jeśli wyzna uczucia Baekhyunowi, Baekhyun by go nie zaakceptował. Jeśli teraz mu to wyzna, Baekhyun nie tylko by go odrzucił, ale jego zaufanie do niego również by zanikło. Jaka ironia, Baekhyun by pomyślał, że kiedy w końcu wyznał mu coś, co ciążyło go tak długo, to Chanyeol śmie bombardować go słowami, które złamały go kompletnie, gdy miał piętnaście lat. Baekhyun pomyślałby, że się wygłupia, będąc pieprzonym dupkiem i kpiąc z niego za to wszystko, co mu powiedział. Nawet jeśli serce Chanyeola jest przepełnione miłością do Baekhyuna, nawet jeśli to jest szczere, jak nic innego i nigdy nie będzie bardziej szczere od niczego innego, wie, że Baekhyun nie jest gotowy, by to usłyszeć.

Nie wierzę, że powinieneś być samotny przez resztę swojego życia. Nie wierzę, że niekochanie jest najlepszą drogą do życia.

Więc zamierzam na ciebie poczekać, Byun Baekhyun. Zamierzam poczekać, aż będziesz gotowy.

A kiedy będziesz, zamierzam upewnić się, by kochać cię tak bardzo, że nigdy nie będziesz kwestionował miłości, ani swojej własnej godności, nigdy więcej.



*



Chanyeol przytula tak ciepło, Baekhyun pamięta myślenie.

W przytuleniu, Baekhyun czuje ciepło, a w cieple, Baekhyun czuje się bezpieczny.

Pomimo tego, że Chanyeol przytulał tak mocno, że Baekhyun ledwo co mógł oddychać, wszystko, co wie to, że nawet jeśli nie mógł oddychać przez nos, przynajmniej teraz może oddychać przrz swoje serce.

Jego serce czuje się takie... wolne.

I po raz pierwszy, Baekhyun może w końcu odpocząć. Nareszcie może się na kimś oprzeć i nie martwić się upadkiem.

Nie martwić się o bycie zranionym.

Nie martwić się o bycie zdradzonym.

Nie martwić się o kwestionowanie swojej egzystencji na świecie, ani czy zasługuje na ciepło.

Po raz pierwszy, Baekhyun może nareszcie oprzeć się na kimś i naprawdę czuć się bezpiecznie.



*



Do czasu, gdy Baekhyun odpycha się od Chanyeola, przecierając oczy, jest prawie północ.

W ogóle nie zmęczeni, obydwaj wstają z ławki i rozwalają się na trawę, wpatrując się w ciemne, bezgwiezdne niebo.

- Wiesz co? - Baekhyun opiera swoją głowę z tyłu na rękach i zamyka oczy, przemawiając po długiej chwili komfortowej ciszy, tego rodzaju ciszy, która zawsze będzie doceniana. - Myślę, że powód, dla którego tak bardzo się zmieniłem, to dlatego... dlatego, że naprawdę go kochałem.

Chanyeol czuje, że jego serce szarpie z bólu i zazdrości. Jak do tego doszło, że widzenie Baekhyuna mówiącego o jakimś przeszłym mężczyźnie, który wyglądał jak on, sprawia, że czuje się taki gorzki? Czy to dlatego, że tamten mężczyzna był w stanie mieć na niego taki wpływ i zmienić go tak bardzo? Czy to dlatego, że to było tak cholernie jasne, jak bardzo Baekhyun go kochał?

- Czy ty... - Chanyeol milknie, gubiąc słowa. Nie wie, jak to wyrazić. Kaszle i czyści swoje gardło. Po prostu to powiedz. - ... Czy ty wciąż go kochasz?

Baekhyun nic nie mówi, ale otwiera swoje oczy i wpatruje się w niebo. Nie odpowiada, tylko patrzy się na niebo. Patrzy się na niebo przez długi czas. Chanyeol czuje, że z biegiem czasu coraz bardziej się boi.

I kiedy Baekhyun otwiera swoje usta, by odpowiedzieć, Chanyeol przerywa.

- Wiesz co? Nawet jeśli to nie wyszło ostatnim razem, to nie znaczy, że miłość jest złą rzeczą. - Chanyeol wypala głośno, jakby próbował osłonić uderzenia swojego pędzącego serca. Chanyeol nie jest gotowy usłyszeć odpowiedzi Baekhyuna. Ze sposobu, w jaki oczy Baekhyuna wydają się tak odległe, Chanyeol za bardzo się boi, by to usłyszeć. - Miłość... jest czymś, czego potrzebujesz. Miłość jest wsparciem, czy to przyjacielska miłość, rodzinna miłość, czy romantyczna miłość. - Baekhyun pozwala mu kontynuować, gdy leży twarzą do nieba. - Nawet jeśli żadna z nich nie wyszła ci w przeszłości-

- Przyjacielska wyszła... - Baekhyun się wtrąca. - Przyjacielska wyszła.

- Nie.

- Przyjacielska wyszła, tylko ja nigdy-

- Nie, nie wyszła. - kłóci się Chanyeol. - Przepraszam, Baek, ale wtedy, kiedy naprawdę, naprawdę potrzebowałeś Chena, nie było go tam dla ciebie. Niezupełnie. To było zrozumiałe, ale był chujem za ignorowanie twoich połączeń, nawet jeśli wiedział, że coś było na rzeczy. I nie ważne, jak bardzo wierzysz, że to wszystko była twoja wina i że byłeś złym przyjacielem, to było to zachowanie, które sprawiło, że kompletnie straciłeś do niego zaufanie. - kiedy Chanyeol się odwraca, Baekhyun patrzy na niego.

- To dlatego przestałeś ufać ludziom. Kompletnie. - Chanyeol mówi delikatnie. Baekhyun patrzy na niego, jego oczy są jasne w przeciwieństwie do nocy. Jaśniejsze niż wcześniej. I Chanyeol to kocha.

- Nie, to jest-

- Przestań się obwiniać. - Chanyeol się wtrąca, jakoś czując się coraz bardziej zezłoszczonym. Wyraźnie to była wina Jongdae! Wyraźnie to była wina rodziców Baekhyuna! Wyraźnie to była wina tego pieprzonego dupka... Jeśli Chanyeol kiedykolwiek by go znalazł....... - Czemu się obwiniasz? Nie mogłeś tego kontrolować. To nie była twoja wina. Nie jesteś tu tym złym. Nie widzisz, Baekhyun? Zrujnowali cię. Zmówili się na ciebie. Zrzucili na ciebie brud, skazili cię i sprawili, że poczułeś się jak pieprzony śmieć, kiedy ty nawet nie zasługujesz, by tak myśleć. - Baekhyun przestaje mówić, jego oczy są szerokie z zaskoczenia na nagły wybuch Chanyeola. Ale Chanyeol nie przestaje.

- Zabili jakąkolwiek miałeś nadzieję, odcięli wszystkie marzenia i plany na przyszłość, jakie sobie pisałeś. Chcieli całkowicie cię zniszczyć - jeśli nie fizycznie, to mentalnie i emocjonalnie. Chcieli ci wszystko odebrać. Chcieli, być poczuł się jak pieprzona zabawka dla innych, którą mogą się bawić. To nie jest w porządku. To nigdy nie było w porządku, a co gorsze, to, że im się udało. - żadne słowa nie mogą opisać frustracji w sercu Chanyeola. Nigdy w swoim życiu nie czuł się tak skrzywdzony. Tak bardzo chce cofnąć się w czasie i uratować piętnastoletniego Baekhyuna, utkniętego w opustoszałym budynku tamtego okropnego tygodnia. Nawet jeśli musiałby stawić czoła siedmiu, czy ośmiu mężczyznom, jest gotowy to zrobić. Jest gotów być zraniony i może nawet zabity, jeśli to by znaczyło, że mógłby uratować niewinność i nadzieję Baekhyuna. Nagle siada, czując narastające łzy. Odsuwa swoją twarz rękami.

- Twoi rodzice sprawili, że czułeś się niechciany. Nigdy nie zawracali sobie głowy troszczeniem się o ciebie, ale tylko myśleli o sobie i ich pieprzonej reputacji i ich pieprzonym życiu seksualnym. Ci dranie sprawili, że czułeś się, jakbyś był marnowaniem przestrzeni..... - głos Chanyeola się łamie i zatrzymuje się na chwilę. Słyszy, że Baekhyun się przesunął. Nie śmie poprawnie spojrzeć na Baekhyuna. - Nie dotykaj mnie... Nie skończyłem... - bierze głęboki oddech, mruga do nieba i znowu spogląda do dołu. - Ale nie byłeś, Baekhyun. Nigdy nie byłeś.

- Nawet jeśli nie zdajesz sobie z tego sprawy, jesteś ważny. Ważny dla Chena, dla Jongina, dla Kyungsoo, dla Krisa, dla Sehuna... Nawet dla tych przypadkowych ludzi w naszej szkole, którzy mogą być inspirowani twoją siłą. Nawet jeśli nie jesteś ważny, to nie ma znaczenia, ponieważ twoja egzystencja nie jest po to, by robić różnicę w świecie. Nie istniejesz po to, by sprawiać komuś przyjemność. - Chanyeol patrzy na niego, po wymruganiu swoich łez, wpatrując się w ładne oczy Baekhyuna. - Istniejesz dla siebie. Nie ważne, co się dzieje, nie ważne ilu ludzi cię kocha, czy nienawidzi, nie ważne ilu ludzi się o ciebie troszczy, albo zaniedbuje, najpierw musisz nauczyć się kochać siebie.

- Miłość... - Chanyeol znowu się kładzie, w obawie, że jeśli będzie się patrzył na Baekhyuna jeszcze dłużej, to się rozpłacze. Baekhyun idzie za przykładem. - ... nie jest tylko o przyjaźni, rodzinie, czy romansie. Miłość jest również miłością do siebie. Chodzi o kochanie siebie. Dla mnie, to o tym jest życie i o tym jest miłość. Mówi się, "jak ktoś może cię kochać, jeśli nie potrafisz kochać siebie?"... W co najmniej jednym punkcie twojego życia, zawsze będzie ktoś, kto będzie cię kochał bardziej niż cokolwiek innego, kto będzie cię kochał bardziej, niż ty kochasz siebie, kto będzie cię kochał tak kurewsko mocno, że poświęci dla ciebie wszystko. Ale jak możesz dostrzec tę miłość, Baekhyun, kiedy nawet siebie nie kochasz? - myśląc wstecz, jak samotny musiał czuć się Baekhyun... jest bardzo ciężkie. Chanyeol znowu czuje, że się dławi. Rozchmurz się, duże dziecko. Zamknij się. Przeszedłeś przez nic. Tak bardzo chce powiedzieć Baekhyunowi swoje uczucia, pokazać mu przez słowa jak bardzo go kocha. Ale nie może.

- I... zasługujesz na najlepsze. - Chanyeol bierze kolejny głęboki oddech, następnie odwraca się, by spojrzeć na Baekhyuna, sięgając w dół, by chwycić go za dłoń. Nie płacz, Park Chanyeol. Nie pozwól, by ktoś, kto przeszedł przez tak wiele, pocieszał kogoś takiego jak ty. - Zasługujesz na całą miłość świata... - Okej, stop. Przestań wyznawać. To nie pomaga. Milknie i przestaje mówić, wiedząc, że jeśli dalej będzie mówił, to w końcu wypapla swoje uczucia. Ale jego uchwyt na dłoni Baekhyuna jest mocny, gdy może zauważyć zaskoczone oczy Baekhyuna, patrzące na niego. Patrzy do góry na niebo, jakby od tego zależało jego życie. Jeśli zobaczy Baekhyuna, to się złamie.

-... Nie płacz. - w końcu mówi Baekhyun. Chanyeol kontynuuje patrzenie się na gwiazdy, wielkie oczy powstrzymują mruganiem łzy.

- Nie płaczę. - mówi uparcie. Baekhyun przysuwa się bliżej, palce sięgają, by dotknąć zbłąkane łzy, ale Chanyeol odwraca policzek. - Nie płaczę.

Baekhyun odciąga się i obserwuje Chanyeola, obserwuje jak te długie rzęsy trzepoczą, gdy chce wymrugać swoje łzy. Baekhyun uśmiecha się, czując, że serce bije mu swobodnie, wolne od ciężarów, wolne od winy, wolne od obwiniania się. Wolne od wszystkiego, co go uciskało.

Uśmiecha się, ponieważ może zobaczyć szczerość w tych łzach. Może usłyszeć troskę w załamanym tonie. Uśmiecha się, ponieważ, nawet jeśli Chanyeol stara się to ukryć, może poczuć miłość - może poczuć miłość, do której raz stracił zaufanie i przestał w nią wierzyć, ale która teraz daje mu całe szczęście świata i całą siłę.

Chanyeol jest pełen miłości, Baekhyun wie. Chanyeol jest tak pełen miłości, że nawet, kiedy jego najgorszy wróg jest w bólu, to pocieszy go bezwarunkowo.



*



W pewnym momencie wrócili do swojej ławki.

- Jesteś silny, wiesz to? - Chanyeol mówi łagodnie, nocne niebo oświetlając zewnętrzne cechy wyglądu Baekhyuna. - Silniejszy od kogokolwiek, kogo znam.

Baekhyun nie odpowiada, ale tylko gapi się na delikatne fale, pluskające cicho pod nimi. Robi to tak długo, że Chanyeol pomyślał, że zasnął z otwartymi oczami.

Ale wtedy upada na bok, aż jego głowa opiera się na ramieniu Chanyeola. Jego głowa nie jest za ciężka, ale wygodna - odpowiednia dla jego ramienia. Młodszy czuje, że oddech staje mu w gardle, serce bije mu tak szybko, że ma nadzieję, że Baekhyun tego nie słyszy.

- Jestem zmęczony. - mówi Baekhyun. Chanyeol czuje jego ciepło przez swój t-shirt i cienki sweter. Obydwaj wiedzą, że nie wspomina braku snu. Trzymanie samemu cały zgromadzony ciężar przez całe swoje życie jest męczące. Tak cholernie męczące, że to niesamowite, że tylko puścił dwadzieścia lat później.

- Nie jesteś sam, wiesz to? - szepcze Chanyeol, obserwując, jak Baekhyun zamyka swoje oczy. Tak bardzo chce pogładzić jego policzek, przejechać kciukiem po tych ustach - pocałować te czoło. - Już nie jesteś sam. - mniejszy w końcu wydaje z siebie mały chichot, głową wciąż opierając się o Chanyeola, nieustraszony, odciążony.

- Okej. - odpowiada delikatnie. - Cokolwiek mówisz, Yoda. - potem zamyka oczy, wciąż się opierając, nieustraszony, odciążony.



*



W końcu zasypiają. Czy raczej, Baekhyun zasypia.

Chanyeol nie może spać, gdy odwraca się i obserwuje jak Baekhyun odpoczywa cicho na jego ramieniu. Nie będąc w stanie się powstrzymać, Chanyeol sięga i odsuwa grzywkę z oczu Baekhyuna. Teraz rozumie, dlaczego Baekhyun jest taki, jak może być tak silny, nawet w momentach, kiedy tak trudno stać silne samotnie.

Gdybym przez to przeszedł, ja, również, byłbym nieustraszony.

Zapewniając, że przez to przetrwałem.

Chanyeol przypomina sobie, jak Baekhyun był w stanie stanąć silnie przed obraźliwym kolegą-z-korzyściami, jak był w stanie sukcesywnie powalić swoich hejterów i jak był w stanie przyjąć wszystkie obrazy i osądzające spojrzenia, i słowa od ludzi, z którymi prawdopodobnie nigdy nie rozmawiał.

I zrobił to wszystko sam.

Ale już nie musi być sam. Już nie musi czuć się samotny. Nigdy nie musiał.

Chanyeol zna tak wielu ludzi, którzy chcą być przy jego boku i mu pomóc, stanąć za nim i wspierać go, i chce, by Baekhyun to wiedział - by wiedział, że nie jest sam, jak myślał, że jest.

Pochyla się do dołu, obserwując spokojną (o wiele bardziej spokojną, niż inne spokojne), śpiącą twarz Baekhyuna, która pojawia mu się na widoku. Taki mały, taki silny, jednak teraz taki łamliwy, że odsłonił się Chanyeolowi. Wkładając całe zaufanie w Chanyeola, pozwalając Chanyeolowi trzymać ciężar, którego odmawiał dotknięcia komukolwiek, nawet swojemu psychiatrze.

Chanyeol tak łatwo może go złamać.

Ale rzecz z zaufaniem jest taka, że odsłaniasz się do bycia złamanym, wiedząc, że osoba, której ufasz, nigdy cię nie zrani.

I Chanyeol wie, że Baekhyun zaufał odpowiedniej osobie (w końcu, nigdy by nie skrzywdził Baekhyuna).

- Przysięgam... - Chanyeol mamrocze, gdy pochyla się coraz bliżej. - Przysięgam, że nigdy cię nie złamię. I przysięgam, że nie pozwolę, by ktokolwiek znowu cię złamał. - gładząc złotobrązowe pukle, Chanyeol pochyla się i całuje bok głowy śpiącego Baekhyuna. Tył jego umysłu krzyczy "NAPAŚĆ SEKSUALNA!", ale ignoruje to, ponieważ tylko chce wyrazić, pokazać swoją miłość, nawet jeśli Baekhyun tego nie wie.

I jeśli to nie jest obietnica dla Baekhyuna, w takim razie to definitywnie jest obietnica dla niego samego.



*



Baekhyun czuje delikatne pieszczenie i miękki pocałunek, nie wiedząc, czy to sen, czy rzeczywistość. Dotyk jest lekki, niczym pióro, jednak zawarty powściągliwą miłością trzymaną wśród tych, którzy ośmielają się kochać całym swoim bytem.

Pomiędzy snami, rzeczywistością i pobożnym życzeniem, przypomina sobie myślenie: Może to tak czuje się bycie kochanym.



*



Właśnie tak, ferie się kończą i z powrotem są w szkole. Chanyeol przypomina sobie z wielkim uśmiechem na twarzy, jak Baekhyun pożegnał się ze swoim ojcem.

- Teraz zamierzam wrócić do szkoły... - mówi niezręczny Baekhyun, gdy zagląda nieśmiało do biura swojego ojca. Chanyeol widzi, jak oczy Ojca Byuna rozszerzają się w miłej niespodziance i wychodzi ze swojego siedzenia w niezdarnym pośpiechu, prawie zrzucając stos papierów i uderzając się w kolano. Nawet Chanyeol skulił się, obserwując go, jak prawie przywołuje chaos. W końcu staje przed Baekhyunem, uśmiechając się prawie nerwowo.

- Pożegnam cię. - mówi trochę niezręcznie. Wszyscy mogą zobaczyć ilość wysiłku, który wkłada. - Może cię odprowadzę-

- Jest okej. - mówi naprędce Baekhyun, potrząsając głową. - Jungsoo nas odprowadzi. - O nie... nie on...

- Nie, Baekhyun, nalegam-

- Nie, jest okej- - kontynuują i Chanyeol wyczuwa, że Baekhyun czuje się coraz bardziej zakłopotany na niepodzielną uwagę, którą daje mu jego ojciec. Łapie wzrok Ojca Byuna i potrząsa głową. Tata wtedy bierze głęboki oddech i wzdycha, ulegając.

- W porządku. Bezpiecznej podróży do domu. - obydwaj stoją niezręcznie. Chanyeol wydaje z siebie kaszlnięcie i popycha Baekhyuna do jego ojca. Mniejszy się potyka i wpada w ramiona swojego ojca. Ojciec Byun pomaga mu wstać, potem przytula go mocno, mierzwiąc mu włosy. Chanyeol stoi tam i szczerzy się, gdy obserwuje, jak jego współlokator sięga do góry, by odwzajemnić uścisk ojca.

Ojciec Byun patrzy do góry i wypowiada bezdźwięczne, szczere "dziękuję".

Czasem ludzie potrzebują przebaczenia.

Czasem ludzie potrzebują przebaczyć, dla samych siebie.

Chanyeol ma zamiar wskoczyć na łóżko i zrobić sobie wielką, długą drzemkę, ale wtedy Baekhyun włazi i podnosi go.

- No chodź, jesteśmy spóźnieni. - syczy, smukłe palce podnoszą rękę Chanyeola. Wyższy otwiera oczy i wydaje z siebie małe jęknięcie.

- Dopiero co wróciliśmy, Baek, po prostu pozwól mi spać...

- To impreza urodzinowa Joonmyuna, pospiesz się! - mniejszy syczy w irytacji. Oczy Chanyeola rozszerzają się w zaskoczeniu, jak i wypuszcza ziewnięcie.

- Huh? Jego urodziny?

- Są za kilka dni, ale obchodzimy je wcześniej, by go zaskoczyć! - Chanyeol pozwala się być pociągniętym przez Baekhyuna, nawet nie przejmując się, że jego włosy są potargane i że ma na sobie najzwyklejsze ubrania.

Gdyby to były urodziny kogoś innego, Chanyeol mógłby odepchnąć Baekhyna, powiedzieć Baekhyunowi, by się zamknął i wrócił do spania. Ale dlatego, że to Kim Joonmyun, mężczyzna, który pomógł mu wrócić do zmysłów ostatnim razem, gdy prawie poddał się z Baekhyunem, Chanyeol jest na zawsze wdzięczny.

- Co z jedzeniem? - szepcze Chanyeol, usatysfakcjonowany uchwytem Baekhyuna na swoim ramieniu. - Nie-

- To impreza bez jedzenia. - odpowiada Baekhyun. - Nie wiem, myślę, że wszyscy mają dość alkoholu.

- Nie. - Chanyeol przewraca oczami. - Alkohol po pierwsze i tak nie smakował dobrze.

Kiedy wchodzą do pokoju Joonmyuna i Jongina, wszyscy tam są. Nie ma jedzenia, ani muzyki, ale wszyscy dobrze się bawią, rozmawiając ze sobą i nadrabiając po feriach. Jongin i Kyungsoo są razem i bliżej niż zwykle, i w końcu Chanyeol znajduje Joonmyuna gdzieś w tłumie.

- Wszystkiego najlepszego. - Baekhyun uśmiecha się szeroko, gdy podchodzi do Joonmyuna i przytula go. Oczy Joonmyuna rozszerzają się w zaskoczeniu, gdy patrzy na Chanyeola wielkimi oczami, zastanawiając się, co do diabła się stało, że Baekhyun stał się taki tkliwy. Od kiedy to Baekhyun inicjuje przytulanie? Chanyeol wzrusza ramionami, ale jego serce śpiewa.

- Dzięki. - odpowiada Joonmyun, cofając się i uśmiechając się łagodnie do Baekhyuna. W Joonmyunie też jest coś innego, zauważa Chanyeol.

- Wszystkiego najlepszego. - Chanyeol mówi trochę niezręcznie, nawet jeśli obydwaj przeszli dość dużo, pomimo tego, że są dwoma kompletnie różnymi osobami, które nie powinny mieć ze sobą wspólnego.

- Dzięki. - uśmiech Joonmyuna rozszerza się trochę. On promienieje. Chanyeol zastanawia się tylko, co się stało. Gdy odwraca się i patrzy na Kyungsoo i Jongina, oni również wydają się razem naprawdę blisko, a Jongin patrzy się na Kyungsoo w tak szczególny sposób, że Chanyeol w pewien sposób, chce się udławić. Jongin promienieje.

Może są... razem?

W momencie, gdy Kyungsoo widzi Chanyeola, jego twarz łamie się w uśmiechu, gdy do niego podchodzi. Odurzenie Jongina jest przerwane, kiedy widzi, że Kyungsoo odchodzi, a kiedy patrzy do góry, widzi Chanyeola. Chanyeol przysięga, ze coś na twarzy Jongina ciemnieje, ale potem rozjaśnia się, gdy też do nich podchodzi.

- Chanyeol! - wita się Kyungsoo, uśmiechając się szeroko. Zaczyna promieniować.

- Hej. - Chanyeol uśmiecha się, potem kiwa głową do Jongina, który podkradł się po cichu obok Kyungsoo, wyglądając na lekko wkurzonego. - Jak twoje ferie?

- Świetnie. - odpowiada Kyungsoo, odwracając swoją głowę, by spojrzeć na Jongina. - Pojechałem do jego domu.

- Yeah, słyszałem. - wyższy śmieje się, ale czuje napięcie. Jongin patrzy na niego intensywnie. Chanyeol przysięga, że jeśli to co powiedział Baekhyun jest prawdziwe i że Jongin naprawę zakochał się w Kyungsoo, to naprawdę nie chciałby być jego miłosnym rywalem.

Cholera, Jongin jest straszny.

- Uh... Nie rozmawiałem jeszcze z innymi, wrócę, okej? - Chanyeol odchodzi bez usłyszenia odpowiedzi, a kiedy podchodzi do najciemniejszego zakątka pokoju, odwraca się. Napięcie kompletnie zniknęło i z jego punktu widzenia, Chanyeol może zobaczyć, że Jongin odwrócił się, by spojrzeć na Kyungsoo. Znowu zaczyna promieniować, tak jak promieniowanie Kyungsoo zanika.

Tylko, co to jest? Co do diabła wszystkim się stało?

Lustruje pokój. Chen promienieje blisko Minseoka, który w tym momencie również promienieje. Lu Han jest między nimi i również promienieje. Yi Xing nie promienieje, tylko wygląda na trochę znudzonego, gdy przeskakuje po swoim telefonie. Tao i Sehun nie promienieją, ale bawią się świetnie, próbując zrobić żart nieświadomemu Yi Xingowi. Oddech Chanyeola grzęźnie mu w gardle.

Czy oni promieniują... z miłości?

Jakby trochę przestraszony, odwraca się do Baekhyuna, by zobaczyć, czy Baekhyun jest taki sam...

Baekhyun promienieje.

Ale w całkowicie inny sposób. Chanyeol przysięga, że Baekhyun jest gwiazdą, świecącą jaśniej niż wszyscy inni, przykuwając jego uwagę, prawie tak jasno, że Chanyeol musi patrzeć na niego bokiem, albo inaczej oślepnie (to jest to, co mówi, ale co ma na myśli to, to, że za bardzo się boi, że jeśli spojrzy na Baekhyuna, spędzi wieczność na patrzeniu się w te zewnętrzne cechy, które chcą odcisnąć się w jego umyśle). Ale Baekhyun promienieje, a blask emituje z jego uśmiechu.

Teraz, kiedy Baekhyun stoi i mówi, rozmawia w bardziej zrelaksowany sposób. Jego uśmiech już nie jest powściągliwy - raczej, jest większy niż kiedykolwiek. A oczy Baekhyuna...

Teraz brak im zmęczenia - brak im ciężaru.

I nawet jeśli Baekhyun nie promienieje z miłości, to promienieje ze szczęścia.

Obserwowanie beztroskiego i szczęśliwego Baekhyuna, daje mu wystarczająco dużo satysfakcji, by starczyło mu na całe życie.



*



Jongin odwraca się, by spojrzeć na Chanyeola w kącie.

Chanyeol obserwuje Baekhyuna.

I Chanyeol promienieje.

Kiedy odwraca się, by spojrzeć na Baekhyuna, Baekhyun rozmawia z Joonmyunem, ale nie promienieje, nie jak Chanyeol.

Jongin ma dość trzymania tego w sobie.

Przeprasza Kyungsoo (niechętnie) i podchodzi do Chanyeola, wyciągając go z pokoju.



*



Kiedy Jongin do niego podszedł, Chanyeol pomyślał, że to dlatego, że Jongin był wkurzony, że Chanyeol miał całą uwagę Kyungsoo, więc zaśmiał się nerwowo, kiedy Jongin wyciągnął go z pokoju i na zimny, pusty korytarz.

Gdy Jongin patrzy na niego intensywnie, Chanyeol spodziewa się, że Jongin na niego nakrzyczy, by odszedł od Kyungsoo, by przestał go bałamucić, może nawet poprosi go, by pomógł mu, by Kyungsoo go polubił.

Mimo to, czego się nie spodziewał to, to.

To nawet nie jest pytanie - to stwierdzenie.

- Chanyeol, jesteś zakochany w hyungu Baekhyunie.





___

To chyba jeden z moich ulubionych rozdziałów.

Miłego weekendu wszystkim!

Kocham mocno ♥ Najchętniej to bym Was wyściskała.

Szczęśliwej piątej rocznicy dla EXO!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro