32. Koszmar

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chanyeol prawie całkowicie wydobrzał. Nie jest jeszcze odpowiednio gotowy, by porozmawiać z Baekhyunem, gdy wciąż jest zabliźniony ich rozmową z siedemnastego, ale teraz wie, że jest o krok dalej. I wie, że muszą zrobić jeden krok naraz.

Kris, Sehun, Kyungsoo i Jongin czują ulgę na to, że wszystko z nim okej, a Chanyeol czuje się źle, że tak bardzo ich sobą zmartwił.

- Miałem się w porządku, szczerze. - Chanyeol próbuje im powiedzieć, ponieważ naprawdę, tak myślał. Ale Kris przewraca oczami.

- Gówno prawda, że miałeś się w porządku. Byłeś taki dziwny... - Kris milknie po chwili. Nie wie, jak to wytłumaczyć, więc się poddaje i przestaje mówić. Mimo to wcina się Sehun.

- Ta, stary. Tak jakby... Nie obrażałeś mnie i w ogóle mnie nie biłeś. Myślę, że to cud, pochodzący od ciebie. - mówi Sehun. Chanyeol rzuca w nim winogronem, w czym Sehun nurkuje za Krisem i wydaje z siebie śmiech. - Widzisz, co mam na myśli?

Chanyeol czuje się naprawdę dobrze, że wrócił, nawet jeśli po pierwsze nigdy nie odszedł. Był tak pogrążony w swoich okropnych emocjach, że zapomniał, jak to jest czuć się beztrosko i szczęśliwie. Nie chce znowu się tak czuć. Kiedy myśli wstecz, wzdryga się, wiedząc, że takie ciemne miejsce może cię zwabić i będzie ciężko się wydostać. Takie negatywne, jednak trawiące uczucie.

Ale nawet tym razem spogląda na Joonmyuna, który je w ciszy, gdy siedzi obok Krisa. Chanyeol uśmiecha się, wiedząc, że wiele zawdzięcza Joonmyunowi za tamtą rozmowę któregoś dnia. To wybudziło go z jego depresji (której prawdziwego źródła nie zna) i przywróciło go do rzeczywistości. Rzeczywistości, w której sprawy zawsze muszą ruszyć dalej i w której zawsze trzeba patrzeć na sprawy jasno, i znaleźć sposoby, by rozwiązać problemy, zamiast po prostu pogrążać się w ciemności.

Teraz Chanyeol planuje porozmawiać z Baekhyunem, zrobić cokolwiek, co może wydostać Baekhyuna z jego skorupy, jego maski, jego kostiumu, jakkolwiek się to nazywa. Teraz, kiedy ma w tym myśli Joonmyuna, wie, że nie jest jedyny i po raz kolejny czuje pewność, przechodzącą do jego zdrowiejącej duszy.

Za każdym razem, kiedy widzi Baekhyuna z innymi mężczyznami, znowu czuje tę... tę zazdrość, ale teraz, kiedy to akceptuje i rozpoznaje jako emocję, którą stale czuje, uświadamia sobie, że to sprawia, że rzeczy są o wiele bardziej do zniesienia. Szczerze, gdyby miał prawo, podszedłby do każdego mężczyzny, który nawet śmiał kurwa dotknąć Baekhyuna i spuścić mu lanie, ale wie, że nie ma i prawdopodobnie nigdy nie będzie.

Co więcej, posiadanie w tym przemyśleń Joonmyuna znaczyło, że Chanyeol teraz wie, że Baekhyun nie zmienił się, bo tego chciał, ale z powodu czegoś innego. I Chanyeol stara się to rozwiązać.

Co również stara się rozwiązać, to, dlaczego Joonmyun po pierwsze do niego przyszedł. Mógł pójść do Jongina, albo Chena, a nawet Krisa, ale w zamian przyszedł do Chanyeola. W pewien sposób to daje mu więcej motywacji, by przywrócić Baekhyuna z powrotem do gry.

Szczerze, Joonmyun uratował mu życie. Więc, kiedy widzi Krisa, po raz kolejny, zawracającego głowę Joonmyunowi, po raz pierwszy odkąd zaczęła się depresja Chanyeola (przyznaje, że to była depresja, ale zamierza mówić, że była mała), stara się zostawić ich samych.



*



Dźwięk weselnych dzwonów rozbrzmiewa w powietrzu wraz z weselną muzyką. Chanyeol stoi tam, a kiedy spogląda w dół, widzi, że ma na sobie garnitur.

Na początku myśli, że to on bierze ślub i na tę myśl, czuje, że się dusi (ponieważ, kogo do diabła zamierza poślubić?), ale kiedy otwierają się wielkie drzwi kościoła i pojawia się w nich Joonmyun, Chanyeol wzdycha w uldze.

Nagle Kris pojawia się obok niego, uśmiechając się promiennie.

- Możesz w to uwierzyć? - mówi, gdy obserwuje Joonmyuna podchodzącego do ołtarza. Chanyeol widzi, że oczy Krisa świecą - Nareszcie będziemy razem. Nareszcie będziemy jedną rodziną.

Chanyeol nie wie, co powiedzieć, ponieważ przysięga, że ostatnią rzeczą, którą pamięta, to, że byli w koledżu i Kris próbował przyciągnąć uwagę Joonmyuna. A jednak, w tym samym czasie, jest oniemiały, ponieważ jest tam pełen rodzaj... emocji w tonie Krisa, z którym nie może się kłócić i nie może powiedzieć nic przeciwko. Prawdziwa emocja.

Kiedy podchodzi do nich Joonmyun i pojawia się obok Krisa, uśmiecha się. Chanyeol nigdy nie czuł się taki szczęśliwy i taki odciążony. Był przerażony tym, kto mógłby być po drugiej stronie kościelnych drzwi, jeśli byłby panem młodym, stojącym przy ołtarzu.

Kris bierze dłonie Joonmyuna - Chanyeol zapamiętuje, jak delikatne są jego czyny - a potem obserwuje, gdy odwracają się do księdza.

- Czy ty, Kim Joonmyunie, bierzesz tego mężczyznę, Krisa Wu, za męża? - pyta ksiądz, który wygląda trochę jak Sehun i też brzmi, jak on.

- Tak, biorę, SheunSays. - Joonmyun odpowiada delikatnie. SheunSays? Chanyeol mruga, ale nic nie mówi.

- Czy ty, Krisie Wu, bierzesz tego mężczyznę, Kim Joonmyuna, za męża?

- Tak-

- NIE! - ktoś krzyczy. Wszyscy się odwracają i nagle jest tam Baekhyun, złote włosy bezbłędnie potargane, eyeliner sprawia, że jego oczy wyglądają na ciemne i tajemnicze.

- Baekhyun? - wszyscy trzej - właściwie, czworo, włączając SheunSays - wpatrują się w Baekhyuna w szoku. Czy to znaczy... że Baekhyun przez ten cały czas był zakochany w Krisie? Ale jak? Dlaczego?!

Coś jest nie tak.

- Nie... Nie... - dlaczego Baekhyun brzmi tak boleśnie? Czemu nikt z tym nic nie robi? Czemu głos Baekhyuna brzmi tak przeszywająco, tak głośno, że potrząsa całym światem... i... tak...

Chanyeol budzi się, podskakując, siada, zanim otwiera oczy. Krzyki nagle brzmią tak przerażająco realnie. Widzi, w słabym świetle lampki nocnej, że ktoś kuli się na podłodze. Zżera go strach.

- Baekhyun! - krzyczy Chanyeol, gdy zeskakuje z łóżka na podłogę, próbując podnieść Baekhyuna do pionu. Chanyeol tak się boi, ponieważ Baekhyun bardzo drży.

- Baekhyun... - Chanyeol próbuje podnieść z podłogi Baekhyuna, ale mniejszy jest uparty i dalej się szarpie.

- Przestań . . . . . . Stop... - Baekhyun wstrzymuje dech, a kiedy Chanyeol odwraca go przodem, może zobaczyć, że oczy Baekhyuna są ściśle zamknięte. - Zostaw... mnie! - następnie odpycha Chanyeola i wycofuje się. Chanyeol ląduje niedaleko na tyłku, dysząc, kiedy widzi, że mniejszy drży zwinięty w kulkę, jęcząc stłumione słowa. Ma koszmar. Uświadamia sobie Chanyeol. Okropny.

Wyższy wie, jak to czuć, możliwie bardziej niż ktokolwiek ostatnio, więc prędko pełznie do Baekhyuna i znowu go podnosi. Teraz widzi twarz Baekhyuna o wiele wyraźniej, a on się poci, tak, że jego złota grzywka lepi mu się do czoła. Serce Chanyeola puchnie i skręca się, kiedy uświadamia sobie, że to pierwszy raz od tygodni, kiedy ma możliwość zobaczenia Baekhyuna z bliska - i Baekhyun wygląda okropnie.

Jego oczy, teraz pozbawione makijażu, są ciężkie z ciemnymi worami (o wiele większymi, niż Chanyeol widział u kogokolwiek), jakby nie spał dobrze od długiego czasu. W fakcie, wygląda, jakby od tygodni w ogóle nie spał. Jego ciało wydaje się mniejsze niż zazwyczaj, wydaje się lżejsze niż zazwyczaj, a kiedy Chanyeol otrząsa się ze swojego zmęczenia, uświadamia sobie, że Baekhyun schudł.

Baekhyun wygląda naprawdę... źle.

- Baekhyun! - syczy Chanyeol, gdy próbuje obudzić Baekhyuna, jego serce skręca się i skręca, gdy zdaje sobie sprawę, że stan Baekhyuna jest gorszy, ale mniejszy wciąż jest w swoim własnym świecie, gdy kontynuuje wydawanie z siebie cichych skomleń i wciąż się szarpie.

- To tylko sen, Baekhyun. Pośpiesz się i się obudź! - Chanyeol krzyczy, gdy trzyma w dłoniach twarz Baekhyuna, używając swoich kciuków, by odgarnąć grzywkę Baekhyuna z jego spoconej twarzy. To tak bardzo boli Chanyeola, widzenie go takiego.

- Baekhyun! Baekhyun! - woła Chanyeol.

- Nie... Przestań... - Baekhyun wyje cicho, jak i przekręca swoje ciało na strony, nieświadomie cofając się z ramion Chanyeola.

- Baekhyun! Otrząśnij się z tego! Baek! - krzyczy Chanyeol. - Byun Baek! B.B! Baekhyun! Byun Bae! - Baekhyun cichnie na długi czas. Potem powoli otwiera oczy. Wygląda na tak zmęczonego, bardziej zmęczonego, niż czuje Chanyeol.

- ...... Chanyeol... - Baekhyun woła cicho i Chanyeol przysięga w tym momencie, że zawsze chce chronić Baekhyuna.

- Baek... - Chanyeol znowu chce go podnieść, ale wtedy Baekhyun odpycha go agresywnie (jednak, nieco słabiej).

Chanyeol obserwuje, jak Baekhyun próbuje sam wstać, ale znowu upada, jego całe ciało drży. Wciąż wydaje się poza rzeczywistością, jego oczy są szerokie i nawiedzone, gdy przytula sam siebie i wpatruje w nicość. Po raz pierwszy Baekhyun wygląda na naprawdę zdemaskowanego.

I Chanyeol tego nienawidzi, ponieważ jeśli to jest to, jak zraniony musi czuć się Baekhyun, to jak to jest więzić cały ból w środku tego małego ciała?

Chanyeol chce go chronić i niech to szlag, zawsze będzie chronił Baekhyuna, jeśli to jest ostatnia rzecz, którą zrobi.

- Otrząśnij się z tego, Baekhyun... - zaczyna Chanyeol, jak i znowu do niego pełznie, ale w chwili, gdy jego dłoń dotknęła ręki Baekhyuna, mniejszy ją zrzucił.

- Nie dotykaj mnie. - głos Baekhyuna jest cichy, ale drżący. - Przestań... - Chanyeol siedzi tam bezradnie, gdy obserwuje, jak Baekhyun znowu się cofa, jakby znowu budował ściany wokół siebie.

- Czemu nie możesz po prostu zostawić mnie w spokoju, Chanyeol? Po prostu mnie zostaw. - mówi Baekhyun, tonem frustracji i bólu, ale Chanyeol się nie rusza. Tylko tam siedzi. Cisza jest dzielona pomiędzy nimi przez długi czas, w której Chanyeol prawie znowu zaczyna zasypiać (jak dziecko, nie potrafi na długo się budzić), ale potem Baekhyun próbuje wstać, trzymając się łóżka dla wsparcia, ale jego nogi się poddają i znowu upada. Wtedy zwija się w małą kulkę, wciąż gwałtownie drżąc.

Chanyeol ma dość obserwowania Baekhyuna składającego swój ból, jeden po drugim i układającego go w stosie w swoim sercu. Ma dość widzenia Baekhyuna w bólu i nic z tym nie robiąc.

Chanyeol wstaje i podchodzi do Baekhyuna, tym razem posiadając determinację, by nie zostać odepchniętym. Przykuca, widzi pod sobą małą postać Baekhyuna. Nie zdaje sobie sprawy, co zamierza zaraz zrobić, aż jest za późno.

Chanyeol podnosi Baekhyuna i go przytula.

To nie jest idealne przytulenie. Baekhyun wciąż dygocze, a jego ciało wciąż jest w połowie zwinięte, ale Chanyeol i tak go przyciąga, oplatając swoje długie ręce wokół pasa Baekhyuna, a potem oplatając jego klatkę piersiową, przyciągając go bliżej. Baekhyun wyjmuje nieco swoją twarz z dłoni, trochę zszokowany. Chanyeol może poczuć dygoczące ciało Baekhyuna.

- Nie mogę cię zranić. Nie tutaj. - Chanyeol szepcze do ucha Baekhyuna. Nienawidzi wody kolońskiej, którą ma na sobie Baekhyun, ale i tak przyciąga go bliżej, przytulając go coraz mocniej, mając nadzieję, że im bardziej zacieśni uścisk, tym bardziej wyciśnie z niego ból.

- Aah... - głos Baekhyuna jest łagodny i z punktu widzenia Chanyeola, może zobaczyć, że Baekhyun otwiera i zamyka oczy, jakby próbował wydostać się ze swojego koszmaru.

- Sny nie mogą cię zranić, Baek. Nic nie może, nie, chyba, że na to pozwolisz. - kontynuuje Chanyeol, jego serce rozdziera się, gdy odwraca Baekhyuna, odsuwając mu kosmyki ze spoconego czoła. Baekhyun wygląda na tak bardzo zmęczonego, ale tak bardzo zlęknionego, gdy mruga, mruga i mruga. Chanyeol wtedy znowu przyciąga go do uścisku, przytulając go coraz mocniej, czując, jak szybko bijące serce Baekhyuna synchronizuje się z jego.

- Shh... Nie może cię skrzywdzić. Nie pozwól, by cię skrzywdziło. - Chanyeol szepcze łagodnie, niepewny tego, co do diabła mówi. Baekhyun nic nie mówi, zachowuje się, jakby tego nie słyszał i kontynuuje drżenie, jakby przywracał ten koszmar do życia. Chanyeol opiera swoją dłoń o tył głowy Baekhyuna i przyciąga go bliżej, delikatnie chowając twarz Baekhyuna w swojej piersi. Mniejszy wciąż się trzęsie i nie przestaje.

- ... - Baekhyun. Baekhyun. Baekhyun. To jest to, co chce powiedzieć Chanyeol. Chce powiedzieć cokolwiek, co sprawi, że Baekhyun przestanie się trząść, ale żadne słowa nie przychodzą mu na myśl. W zamian, przytula mocno Baekhyuna, tak mocno, jak może, bez duszenia drugiego, a potem przebiega delikatnie palcami po złotych puklach, jakby czesał swoje własne włosy. Oddech Baekhyuna jest nierówny, ale z czasem się uspokaja i zaczyna brać głębokie oddechy. W końcu przestaje drżeć tak gwałtownie, jego ciało dygocze tylko trochę.

-... Wszystko... Wszystko okej? - Chanyeol pyta niezręcznie, kiedy jest pewny, że Baekhyun całkowicie poza koszmarem. Mniejszy przytakuje, ale odrzuca spojrzenie na niego. Chanyeol nagle myśli nad czymś, co może bardziej pocieszyć mniejszego. Wstaje i przegląda szafki Baekhyuna, w końcu znajdując Chana, wepchniętego w ostatnią, następnie rusza z powrotem do Baekhyuna i podaje mu go.

- Czemu trzymałeś do tam zamkniętego? Ty idioto. - wzdycha Chanyeol, pamiętając, jak sekundy wcześniej oczy Baekhyuna rozbłysły na widok Chana, a kiedy Chan był w jego rękach, mocno przytulił go do swojej piersi, tak mocno, jak trzymał go Chanyeol.

-... - Baekhyun nic nie mówi i po prostu kontynuuje przytulanie Chana, jakby od tego zależało jego życie.



*



Chanyeol podniósł Baekhyuna na łóżko i zawinął wokół mniejszego swoją kurtkę. Teraz Baekhyun pije szklankę wody, Chan wciąż jest w jego ramionach.

- Czemu nie powiesz mi o czym śniłeś? - Co było tak złe, że musiałeś krzyczeć naprawdę? Pyta Chanyeol. - Mówi się, że jeśli opowiesz swoje złe sny, to odejdą. - jego ton jest lekki i delikatnie droczący, gdy przywołuje słowa Baekhyuna z tego dnia, który wydaje się być wieki temu i niefrasobliwość chowa jego prawdziwy niepokój. Baekhyun spogląda na niego szerokimi oczami, pomimo wiszącymi pod nimi ciemnymi worami i prawie się uśmiecha.

- Jest w porządku. - mówi, dłoń, w której trzyma szklankę wciąż się trzęsie. Chanyeol przewraca oczami.

- Jesteś pieprzonym idiotą. - szepcze, skuszony chwycić dłoń Baekhyuna w swoją własną i ją tam trzymać, ale tego nie robi. - Powiedz mi, co się stało w twoim śnie. - na początku trwa cisza.

- Nie odpychaj mnie, Baek. Przestań mnie odpychać. - Chanyeol obawia się, że Baekhyun znowu to zrobi (tak się boi) i nawet jeśli brzmi na zdesperowanego, nie obchodzi go to. Baekhyun wpatruje się w niego, zaalarmowany. Wpatruje się tak długo, że Chanyeol jest pewny, że zamierza pozostawić swoją buzię zamkniętą, ale w końcu wzdycha.

- T... To nie był zły sen. - zaczyna niepewnie Baekhyun. - To było... tylko złe wspomnienie. - złe wspomnienie? Serce Chanyeola znowu się rozdziera.

- To zaczęło się około... urodzin Minseoka... - kontynuuje Baekhyun, jego głos jest delikatny, jakby obawiał się mówienia tego wszystkiego, ale się zmusza. To wtedy wszystko się zaczęło... Myśli do siebie Chanyeol, jego oczy rozszerzają się w realizacji. Baekhyun używa teraz dwóch dłoni do trzymania szklanki.

- Koszmar... Ja... Ja nabałaganiłem za bardzo, prawda? - mówi Baekhyun. Chanyeol chce się zgodzić, chce powiedzieć: Masz cholerną rację! Teraz przestań się naokoło pieprzyć i po prostu do mnie wróć. Ale w zamian nic nie mówi.

- Nabałaganiłem za bardzo, z tobą. - Huh? - Ja... Ja nie mogę wydostać się od... tego, co wiąże mnie z siedemnastym.

-...

- Nie myślałem o tym przez dwa miesiące, a teraz... teraz te koszmary przychodzą do mnie... Ja nie mogę. - głos Baekhyuna się łamie i chowa swoją twarz w dłoni. Chanyeol zagryza wargę, powstrzymując się od dotknięcia Baekhyuna w jakikolwiek sposób. - One po prostu przychodzą i nie przestają, nie, aż ja... znowu sobie przypominam. Pa... Pamiętam swoje miejsce.

Jakie miejsce?

- Nie potrafię zapomnieć. - uścisk Baekhyuna zacieśnia się na szklance. - Ja... nie potrafię tego zapomnieć.

- To... To zabiera trochę czasu. - Chanyeol mówi trochę z niepokojem, próbując go pocieszyć, ale Baekhyun spogląda na niego i potrząsa głową.

- To nie działa, Chanyeol. Już nie musisz pamiętać, by to robić.

Najpierw cisza unosi się w powietrzu i Chanyeol jest cholernie blisko ulegnięciu, ale wtedy przypomina sobie, że potrzebuje potwierdzenia.

- Powiedz prawdę. - mówi Chanyeol, spoglądając i mając odwagę spotkać oczy Baekhyuna. - Czy to coś z siedemnastego, co chcesz zapomnieć? - Baekhyun przytakuje.

- Czy to jest coś, co starałeś się zapomnieć przez... robienie tego, co robiłeś? - przytaknięcie.

- Więc... czy to zadziałało? - Baekhyun pauzuje.

- Nie. - w końcu przyznaje. - Nie... ja... nie wiem... Z jakiegoś powodu-

- Sprawiało, że pamiętałeś, prawda? - Chanyeol kończy za niego. Zaskoczony Baekhyun otwiera swoje usta, ale nie wychodzą żadne słowa. W zamian przytakuje trochę niepewnie, potem bardziej pewnie.

- Yeah.

- To... Co z tym, co robiliśmy przez ostatnie kilka miesięcy? Czy to sprawiło, że zapomniałeś?

- ... Tak, Yeol, ale to nie jest-

- Podobało ci się? Co robiliśmy?

-... Tak, ale-

- Powiedz mi, Baek. Jak się czułeś, po tym, co razem zrobiliśmy?

-... Jakby... Jakby ciężar z moich ramion został zrzucony. - Baekhyun patrzy na niego, jego oczy rozszerzają się w realizacji. - Jakbym... Jakbym był normalną osobą, która o nic nie musi się martwić. Jakbym był prawdziwym nastolatkiem, żyjącym beztroskim życiem, jakim powinienem żyć. - wpatrują się w siebie. W środku, Chanyeol jest wstrząśnięty, że to zadziałało.

- To róbmy tak dalej. - Chanyeol mówi pozytywnie, ale Baekhyun potrząsa głową.

- To wraca, by mnie nawiedzać... - szepcze Baekhyun. - W koszmarach.

- Co? O czym śniłeś? - Baekhyun przez chwilę nie odpowiada, jego brwi marszczą się w koncentracji, gdy wpatruje się w coś w oddali. Potem zamyka oczy, znowu zacieśniając uścisk na szklance.

- Nie mogę się z tego wydostać. - zaczyna Baekhyun, jego oczy są ściśle zamknięte. - Próbowałem zmienić swój nawyk, ale to po prostu nie działało... - mniejszy zagryza wargę, a Chanyeol tylko obserwuje, nie wiedząc, co innego robić.

- Oni... Oni mówią mi, że nigdy nie pozwolą mi zapomnieć... - głos Baekhyuna teraz drży. Oni? Jacy oni? - Mówią mi, że... to moja kara, j... jeśli nie zaspokoję wszystkich, ja po prostu... Oni wrócą... - Chanyeol próbuje dowiedzieć się, kim są "Oni", tak, że nie wie, że Baekhyun traci kontrolę.

- Zaspokoić wszystkich... Ja... Muszę to zrobić. Teraz. - dłonie Baekhyuna trzęsą się tak bardzo, że woda zaczyna się wylewać i to otrząsa Chanyeola z jego myśli. Szybko wyrywa szklankę od Baekhyuna, stawia ją na stolik i przyciąga do siebie mniejszego, oplatając swoje ręce wokół małych ramion i przyciągając go bliżej do piersi. Baekhyun znowu się trzęsie.

- Puść... - Baekhyun się szarpie. Z tego punktu widzenia, Chanyeol może zobaczyć pot tworzący się na czole Baekhyuna, jego oczy są szerokie, a jednak nieobecne - jakby nie widział, co jest przed nim, a raczej widział coś w swoim umyśle. - Puść mnie!

- Baekhyun, uspokój się. - mówi Chanyeol, ale Baekhyun coraz bardziej się szarpie, jego oddech staje się nierówny, gdy próbuje walczyć mniejszą siłą, przeciwko dużemu ciału Chanyeola.

- To nie koniec. - głos Baekhyuna brzmi boleśnie. - Chanyeol, puść mnie, po prostu pozwól mi odejść. Oni nie przestaną... - jego głos się załamuje, a jednak nie płacze. Nigdy nie płakał. - Oni nie przestaną...

- Weź się w garść! - Chanyeol umacnia uścisk na Baekhyunie, upewnia się, by przytulić go tak mocno, że Baekhyun nie ma szans na wyrwanie się.

- Muszę... albo inaczej wrócą... - Baekhyun mówi niekontrolowanie, próbując się wyrwać, ale Chanyeol zacieśnia uścisk.

- Przestań się ranić, Baek! Przestań to sobie robić! - syczy Chanyeol, ale Baekhyun zachowuje się, jakby go nie słyszał. Widzi, że grzywka Baekhyuna lepi mu się do czoła od potu, jego usta są lekko otwarte, gdy dyszy, jego oczy mrugają szybko, gdy krążą dookoła pokoju, jakby się czegoś obawiał. - Nie pozwolę ci odejść, Baek. Nie pozwolę. - cisza. Baekhyun robi się zbyt zmęczony, by walczyć.

- To przeszłość, B. - Chanyeol szepcze blisko ucha Baekhyuna, jego serce się rozdziera. Nigdy wcześniej nie czuł się tak boleśnie, nawet nie przez ostatnie kilka tygodni, kiedy Baekhyun zmienił się w inną osobę. - Przeszłość już nie może cię zranić. Nie może. Już nie mogą cię dotknąć.

Baekhyun próbuje złapać oddech, ale wydaje się, jakby wciąż oddychał za szybko.

- Nie mogą cię dotknąć, Baekhyun. To wszystko jest w twojej głowie. Musisz pozwolić temu odejść. - wyższy niepewnie poluźnia uchwyt i przenosi rękę do góry, by pogładzić delikatnie włosy Baekhyuna, jakby głaskał włosy swojego nowo narodzonego dziecka.

Baekhyun przestaje się rozglądać i decyduje się zamknąć oczy, biorąc ogromne, głębokie oddechy, które nadchodzą w pauzach i przerwach, następnie je wypuszcza. Robi to w kółko, ale jego ciało wciąż się trzęsie. Chanyeol wciąż może to poczuć.

Czemu? Czemu Baekhyun musi być w takim bólu? To jest pierwszy raz, kiedy Chanyeol widzi Baekhyuna tak wrażliwego i to sprawia, że zastanawia się tylko, co do diabła mu się stało, że musiał zbudować ściany tak wysokie, że wszyscy myślą, że jest niezwyciężony, tak, że kiedy zerka, co jest w środku, nie widzi nic, oprócz bólu i cierpienia. Baekhyun jest silny - zbyt silny - a ponieważ próbuje dalej być silnym, to się załamuje. To boli Chanyeola, ponieważ wie, że trzymanie tego wszystkiego w środku, pewnego dnia zabije. Jak Baekhyun, który teraz - prawdopodobnie pierwszy raz od lat - pokazuje tylko mały skrawek tego, czym jest prawdziwy ból, który więzi wszystko w swoim sercu i układa to na stos, aż formuje wzgórza i góry, aż pewnego dnia to stanie się zbyt przytłaczające, że będzie musiał się załamać. Chanyeol chce chronić Baekhyuna, chce chronić go od całej krzywdy, tak, że może go powstrzymać od spadnięcia z klifu.

- Już nie tkwij w przeszłości. Baekhyun, to jest nowe życie, nie jesteś sobą z przeszłości. - mówi cicho Chanyeol. - Przeszłość nie może cię skrzywdzić. Przeszłość nie może cię zranić... - bezwiednie, Baekhyun sięgnął i chwycił koszulkę Chanyeola, trzymając ją mocno w pięści, zaciskając i puszczając, zaciskając i puszczając.

- Chanyeol... - Baekhyun szepcze, jego głos wciąż jest drżący i wciąż dyszy. Chanyeol zaciska swój uścisk.

- Jestem tu, Baekhyun. - Chanyeol, po raz pierwszy, odnajduje szczerość w tych słowach. - Nawet... Nawet, jeśli mnie nie widzisz, Baekhyun, jestem tu. - czemu? Czemu widzenie takiego Baekhyuna, boli go tak bardzo? To boli. Ten ból nie jest tym piętrzącym się, który czuł przez ostatnie tygodnie, ale przychodzi ostrymi ukłuciami w klatkę piersiową. To boli i czuje, że jego oczy łzawią na widok takiego Baekhyuna, spoconego i dyszącego, z nawiedzoną ekspresją, czując go takiego, drżącego i tak małego w jego ramionach.

Tylko, kim jest dla niego Baekhyun?

Baekhyun wciąż próbuje złapać oddech i wciąż się trzęsie, ale wydaje z siebie zdyszany chichot.

- Wiesz... - zaczyna mniejszy, jego oczy wciąż są zamknięte, rzęsy spoczywają na jego ciemnych, ciemnych worach. Wygląda na tak zmęczonego. - ... Miałem zwyczaj myśleć, że ktoś mnie uratuje. Z tej piekielnej dziury. - znowu się śmieje, jego śmiech jest taki gorzki i bolesny.

- Czekałem, czekałem latami. Ludzie, którzy wyglądali, jakby starali mi się pomóc, w zamian spychali mnie głębiej w dziurę. - brzmi na rozbitego. Chanyeol gryzie swoją wargę, by ulżyć sobie w bólu, który czuje w sercu na słyszenie takiego Baekhyuna. - I wiesz co? Miałem dość czekania. Mam dość czekania. Nikt nigdy nie pomoże wydostać mi się z tej dziury.

- Chyba po prostu będę musiał w niej na zawsze zostać. - kończy Baekhyun i znowu wydaje z siebie chichot. Chanyeol tego nienawidzi - nienawidzi, jak w rzadkich momentach, kiedy może usłyszeć śmiech Baekhyuna, to słyszy go takiego. Nawet jeśli ukrywa to za uśmieszkiem i uśmiechem, albo trzyma to za swoimi okrutnymi słowami i subtelną dobrocią, Baekhyun jest pełny smutku, bardziej, niż ktokolwiek, kogo kiedykolwiek znał Chanyeol. - Może to tam należę-

- W takim razie, uratuj się. - przerywa Chaneyol. Baekhyun na niego spogląda, zaskoczony. Nawet jeśli jest zmęczony, Chanyeol wciąż może zobaczyć tę ekspresję, w pewien sposób pełną niewinności. Prawie się uśmiecha, ale tego nie robi.

- Nie potrzebujesz pieprzonych rycerzy w lśniącej zbroi, ani żadnego przypadkowego przechodnia, by cię uratował, Baek. - kontynuuje Chanyeol, gdy odgarnia grzywkę Baekhyuna z jego oczu. - Kurwa, sam wyjdź z tej dziury. Użyj swoich gołych rąk. Kurwa, Baek, kurwa pokaż im, co masz! - Baekhyun mruga powoli, zmieszany i wciąż zaskoczony, gdy obserwuje zdeterminowane i błyszczące oczy Chanyeola.

- Jesteś wystarczająco silny, wiem, że jesteś. Nie potrzebujesz nikogo, by przyszedł i ci pomógł. Cholera, pamiętam, jak oglądałem cię, jak pokonywałeś każdego jednego z twoich pieprzonych hejterów, którzy mieli czelność się do ciebie zbliżyć. Nie potrzebujesz nikogo, by się uratować. - Chanyeol czuje, że jego serce przytłacza się intensywną emocją, gdy wpatruje się w twarz Baekhyuna. Nieświadomie, zniża swoją dłoń z włosów Baekhyuna i następnie gładzi policzek mniejszego, zanim upuszcza ją na bok. Tylko delikatnie, tylko subtelnie. Jakby to było przypadkowe, kiedy naprawdę tym nie jest.

- Nie czekaj na nikogo. To kurwa nie działa. Musisz polegać na sobie. - Chanyeol kontynuuje. Baekhyun odrywa się od jego spojrzenia, patrząc dookoła, jakby starał się to przemyśleć. - A... A ja ci pomogę! P-pomogę ci wyrwać się z tego, co cię dręczy. - Chanyeol czuje, że jego serce bije szybko, gdy to mówi i czuje się prawie bez tchu, kiedy Baekhyun odwraca się, by na niego spojrzeć, obserwując go po raz kolejny z szerokimi oczami.

- Ja... Ja może nie jestem wystarczająco dobry, by sam cię z tego wyciągnąć, ale... pomogę ci. Użyczę ci swojej dłoni, na wypadek, gdybyś znowu upadł. - Chanyeol mówi trochę niezdarnie, jego uszy robią się czerwone, gdy wyznaje coś całkiem żenującego i konfrontującego. Baekhyun wciąż go obserwuje. - Ja tylko... nie chce, byś robił wszystkiego sam.

Jego słowa wiszą w powietrzu i przez moment jest przerażony byciem odrzuconym, ale dreszczyk tego wszystkiego wysyła dreszcze po jego kręgosłupie. Wiem, że jest ciężko robić wszystko samemu. Wiem, że ciężko jest się uratować, ale, co więcej mogę zrobić? Chcę cię uratować, Baekhyun, naprawdę chcę, ale nie potrafię. Nie jestem ważny, albo wystarczająco wpływowy, by to zrobić. Nie mogę cię uratować, nie ważne, jak bardzo chcę być tym, który to zrobi.

Jestem pewny... Jestem pewny, że ten koleś, Joo-hyung, był dla ciebie najważniejszy, kiedy byłeś młodszy. Jestem pewny, że jeśli zrobiłby to odpowiednio, zdobyłby cię w swoje ramiona i wyleciałby z tej dziury, niczym superbohater. Ale, cokolwiek zrobił, wiem, że cię zranił i upewnił się, że byłeś pochowany kilkaset stóp pod piekielną dziurą i to dlatego przestałeś ufać.

Ale ja tego nie zrobię. Przysięgam, że będę cię chronił, jeśli będę musiał. Nie chcę, byś już więcej cierpiał.

W końcu, Baekhyun przestaje go lustrować i wydaje z siebie mały śmiech. Tym razem jest lżejszy niż wcześniej. I również brzmi milej.

-... Jesteś idiotą, Yeol. - mówi Baekhyun z twarzą ku dołu, gdy przelatuje swoją dłonią po włosach. Chanyeol nie może zobaczyć, jaką utrzymuje ekspresję. - Jesteś największym idiotą, jakiego kiedykolwiek spotkałem w swoim życiu. - wyższy czuje, że jego twarz robi się gorąca. Baekhyun chichocze cicho, następnie spogląda na niego i się uśmiecha. Chanyeol czuje, że jego serce się zatrzymuje.

-... Również najsłodszym. - Baekhyun kończy łagodnie, jego uśmiech jest mały, ale w pewien sposób oślepiający, w pewien sposób uderzając go w serce, dokładnie tam, gdzie powinien uderzyć. Gdy czuje, jak palce Baekhyuna przez przypadek muskają jego, nieświadomie je chwyta, trzymając je, aż czuje, że palce Baekhyuna robią się gorące od ciepła jego ciała. Gdy Baekhyun uśmiecha się do niego, z potarganymi włosami, spoconą twarzą, opadającymi oczami, ciemnymi i wykończonymi, z worami pod oczami tak ciężkimi, że Chanyeol mógłby na nich usiąść, suchymi od zmęczenia policzkami, Chanyeol musi przyznać - Baekhyun wygląda okropnie.

Ale... wygląda piękniej, niż ktokolwiek w pamięci Chanyeola.

To wtedy Chanyeol tak nagle sobie uświadamia, jednak w tak odpowiednim czasie. To takie proste. Odpowiedź cały czas tam była. Był po prostu zbyt głupi i zbyt niepomny, albo zbyt odmowny, by zdać sobie z tego sprawę i to zaakceptować. To takie proste.


Jest zakochany w Baekhyunie.



*



To zaczyna się nocą przed egzaminem z psychologii.

Ostatnie kilka miesięcy były dla niego lżejsze i prawie czuje się, jakby się odrodził. Teraz, siedemnastego, Baekhyun nie może nic robić, jak tylko myśleć nad tym, co on i Chanyeol zrobią następnie. Nawet jeśli wyszli razem tylko dwa razy, to wystarczy, by Baekhyun myślał o tym całą noc i cały ranek.

Park Chanyeol... jest kimś, kogo Baekhyun zaczyna akceptować, jako odrębną jednostkę. Jeśli Baekhyun musi przyznać, powiedziałby, że Chanyeol jest kimś, kogo Baekhyun zaczął akceptować dawno temu. Chanyeol nie jest jak każdy inny.

Może teraz są kolegami. Ale definitywnie nie wrogami, Baekhyun to akceptuje.

Robiąc niewinne rzeczy, jak oglądanie w sklepie i oglądanie filmu jest czymś tak prostym, że Baekhyun nigdy by nie pomyślał, że może być tak efektywne. Zrobił to tylko dwa razy, jednak jego ból i cierpienie zostały zastąpione ekscytacją i oczekiwaniem. W pewien sposób, robienie tego z Chanyeolem sprawia, że wszystko jest bardziej znośne.

Zaczynam się z tego wyłamywać. Mówi do siebie Baekhyun, gdy Chanyeol wychodzi na imprezę urodzinową Minseoka i ma zamiar iść spać. Nareszcie się wydostaję.

Ironicznie, tej nocy się zaczyna.

Biegnie. Może usłyszeć swoje własne dyszenie i swoje własne kroki, gdy biegnie w ciemną, ciemną uliczkę. Odwraca się, ale nic nie widzi. Nic nie może zobaczyć. Tylko słyszy za sobą kroki, które stają się coraz głośniejsze, gdy ktoś podchodzi coraz bliżej.

Akurat, gdy myśli, że jest w stanie się wyrwać, dochodzi do ślepego zaułku.

Nie mają wyboru, odwraca się, czując, że jego ciało robi się coraz słabsze, gdy cofa się plecami do wysokiej ściany. Kroki się zatrzymują, a jego czy rozszerzają się, gdy sobie uświadamia: to Oni.

Uśmiechają się i chichoczą, gdy zbliżają się do niego. Nie rozpoznaje ich twarzy, ale po prostu wie. Baekhyun tak się boi, jest taki przerażony, że wolałby umrzeć, niż znowu ich zobaczyć. Ma taką chęć, by umrzeć. Jednak nie ważne, jak bardzo stara się uciec, uświadamia sobie, że nie ma wyjścia.

- Myślałeś, że się nas pozbyłeś, eh? - jeden mówi, jego głos jest niski i ochrypły i podobny do tego, z jego pamięci. - Myślisz, że to takie proste wydostać nas ze swojego umysłu? - chwyta włosy Baekhyuna i podnosi go z ziemi. Baekhyun czuje ból.

- Ale wiesz, co? Nigdy się nas nie pozbędziesz. - głos jest drwiący, tak jak ten w jego wspomnieniach. Dokładnie taki sam, jak w jego wspomnieniach. - Nie pozbędziesz się nas przez całe swoje życie.

- Stop... Nie... - Baekhyun próbuje się wyrwać, ale nie może się ruszyć. Dlaczego nie może się ruszyć? Przyciskają go do ściany, aż nie ma miejsca do oddychania. Tylko ich bliskość jest wystarczająca, by wariował.

- Myślisz, że ten chłopak, Chanyeol, wystarczy, byś o nas zapomniał? Nie bądź głupcem. - ból. Wszędzie ból, ale głównie w jego umyśle. Boli go głowa. Dźwięk ich drwiących głosów i chichotów wypełnia jego umysł, aż nie może myśleć o niczym innym. - Przypomnij sobie, co ci powiedzieliśmy.

Zostawcie mnie... Baekhyun chce płakać i krzyczeć, ale nie może nawet otworzyć ust.

- Urodziłeś się, by każdego zaspokajać. To wszystko do czego jesteś dobry, ty bezwartościowa kupo gówna. - Nie... Nie znowu... - Nikt cię nie kocha. Chcą cię tylko dla ciała, dla twoich ładnych, małych ust, by ssały ich kutasy, dla twojego ładnego, małego tyłka, by go pieprzyć. To jest to. To zakres twojej egzystencji.

Nie... Stop...

- To jest to, czego też chce Park Chanyeol. Oni wszyscy chcą twojego ciała, nie ciebie. Chcą tylko zabawki do pieprzenia, która może ich słuchać i właśnie tym jesteś.

Proszę... Nie...

- Wyobraź sobie, czym byś był, gdybyś nawet nie potrafił zrobić czegoś tak prostego, jak to. Wyobraź sobie, czym byś się stał, gdybyś nie potrafił zaspokajać. Byłbyś po prostu niczym. Byłoby lepiej, gdybyś był martwy.

Przestańcie... Nie...

- Bądź dobrym chłopcem. Bądź dobrą zabaweczką.

Wtedy Baekhyun budzi się spocony i drżący. Wszystko wraca i tym razem bardziej rzeczywiste niż kiedykolwiek. To go nawiedza. Ich uśmieszki, ich dłonie...

Byłbyś po prostu niczym.

To prawda, byłby niczym. Byłby bezużyteczny i nikt by go nie kochał. Baekhyun musi ich słuchać, albo inaczej go nie zostawią. Albo inaczej naprawdę byłby niczym.

Łapiąc powietrze, Baekhyun desperacko otwiera drzwi i pospiesza.

Tej nocy, gdy Chanyeol wraca i natychmiast pada do snu, Baekhyun wymęcza się, próbując zaspokoić wszystkich dziesięciu nowych mężczyzn, których poznał w najbliższym barze.



*



To czas, w którym przestaje grać. To prawda. Nie może uciec.

Baekhyun farbuje włosy, mając nadzieję, że to jakoś powstrzyma go od bycia przez nich rozpoznanym i może przestaną naruszać jego sny. Baekhyun maluje się eyelinerem i cieniami, by ukryć swoje zmęczenie, w większości, ponieważ za każdym jednym razem, kiedy próbuje spać, oni wracają, wypełniając jego cały umysł swoimi słowami i uśmieszkami. Nie może spać. Jeśli śpi, oni wracają, bardziej okrutni, niż kiedykolwiek.

Ale zachowuje środki ostrożności. Upewnia się, by brać uwagę z każdego jednego słowa, które powiedzieli mu w myślach, upewniając się, by zaspokoić wszystkich mężczyzn, którzy zerkali na niego od dłuższego czasu, nawet tych, do których nie chce się zbliżać. To męczące, bardziej męczące niż cokolwiek kiedyś robił i czasami po prostu naprawdę chce skulić się w dziurze i umrzeć, jednak wie, że jeśli to zrobi, zawsze będą go nawiedzać.

Każdy jeden mężczyzna chce coś od niego - niektórzy chcą zrobić to na ostro, inni lubią BDSM, inni zabawki, inni gangbang... i Baekhyun robi to wszystko. Boli go gardło, boli go tyłek, co więcej, boli go całe ciało, czy wewnątrz, czy na zewnątrz. Nawet w tej chwili, kiedy boli go cały jego byt, że ledwo może się ruszać, jedyną rzeczą, która sprawia, że dalej funkcjonuje, to: To jest to, do czego jestem stworzony.

Utrzymując ten imaż, zbyt pewnego siebie, seksownego Baekhyuna jest również męczący. Ale co innego może zrobić? To jedyna rzecz, w której jest dobry.

On i Chanyeol są zbyt różni. Próbował wrócić do niewinnego siebie, gdzie jedyną rzeczą, która miała znaczenie, była jakoś jedzenia, które kupił z ulicy i zajęcia, które podejmował w koledżu, ale koszmary przypominają mu, niczym liść w policzek, że to jest coś, czego nigdy nie będzie mógł mieć. Ponieważ na to nie zasługuje.

I tęskni za Chanyeolem. Bardzo tęskni za Chanyeolem.

Wie, że to samolubne, ale nie wydaje się móc kompletnie zerwać kontaktu z Chanyeolem. Chanyeol jakoś wszedł do jego życia w taki sposób, że Baekhyun nie może go usunąć, nawet, jeśli chce. Ilekroć widzi Chanyeola, jest rozdarty pomiędzy chęcią porozmawiania z nim, a chęcią unikania go. Kiedy jest z Chanyeolem, to czas, kiedy nienawidzi siebie najbardziej.

Ponieważ, kiedy rozmawia z Chanyeolem w ten sposób, jakby był największą dziwką i był z tego dumny, czuje się taki nieszczęśliwy. Wolałby umrzeć, niż żeby Chanyeol widział go takiego.

Pamięta ten czas, kiedy unikał tego pokoju przez cały tydzień i nie widział Chanyeola. Pamięta, jak czuł się taki martwy, taki samotny i taki pusty, nawet jeśli miał te wszystkie kutasy, które wypełniały go całego. Pamięta, że czuł się tak pusty, że okazał się odrętwiały i nieczuły, aż mógł nawet zachowywać się, jakby pieprzenie było jego ulubionym hobby. A kiedy miał w końcu pieprzoną odwagę, by wrócić do swojego pokoju, pierwszą rzeczą, którą zobaczył po wejściu do pokoju, był Chanyeol.

A kiedy zobaczył Chanyeola, przypomina sobie, jak jego serce skręcało się z bólu i szczęścia.

Co to za uczucie?

A kiedy Chanyeol odwrócił się do niego, jego oczy były zmęczone, Baekhyun poczuł tę samą emocję zbierającą się w nim jeszcze bardziej. Ty idioto. Wszystko pamięta. Powinieneś był więcej sypiać.

Przypomina sobie ekspresję Chanyeola, gdy wziął wtedy pod uwagę zmianę Baekhyuna. Tak wiele emocji przeleciało przez tę twarz, jednak Baekhyun nie potrafił wyczytać żadnej z nich. Może to dlatego, że nie chciał.

- Gdzie... Gdzie byłeś przez ostatnie kilka dni? - Czemu musisz zadawać to pytanie? Baekhyun nie chce tego mówić, ale też nie chce kłamać.

...

- Puszczałem się. - powiedział, próbując zachować stabilny i zwyczajny głos.

- Czemu? Czemu wciąż to robisz? - Nie pytaj mnie. Proszę, nie. - Czemu choć raz nie możesz przestać się puszczać? - Nie patrz tak na mnie. Przestań na mnie patrzeć.

- Lubię pieprzyć się z ludźmi, czy to jest problem? - Nie, nie lubię. Chcę, żebyś zobaczył, że nie lubię, ale nie chce, żebyś to widział.

- Jesteś pieprzoną dziwką. Dziwką. - Wiem. Wiem, więc proszę, przestań mi to mówić.

- Jestem dziwką. To moja tożsamość. - To tym jestem. Nie mogę tego zmienić.

- Wróciłeś do swoich starych zwyczajów. - Moich starych zwyczajów... To zawsze był mój zwyczaj. Po prostu próbowałem się z tego wyrwać. Ale teraz widzę, że nie mogę.

- Zawsze taki byłem, zawsze taki będę. - Ta myśl... jest taka przerażająca, że już się nie boję.

- Ludzie się zmieniają.

- Ja nie potrafię się zmienić.

- Czy ty w ogóle próbowałeś? - Nie masz pojęcia.

- Oczywiście, że próbowałem. Ostatnie kilka tygodni próbowałem, Chanyeol. Ale teraz wiem- nie potrafię się zmienić, nie ważne, jak bardzo się staram. - Czemu ci to mówię? Przestań. Przestań. Po prostu przestań gadać.

"Urodziłeś się, by każdego zaspokajać. To wszystko do czego jesteś dobry, ty bezwartościowa kupo gówna."

"Urodziłeś się, by każdego zaspokajać. To wszystko do czego jesteś dobry, ty bezwartościowa kupo gówna."

"Urodziłeś się, by każdego zaspokajać. To wszystko do czego jesteś dobry, ty bezwartościowa kupo gówna."

"Urodziłeś się, by każdego zaspokajać. To wszystko do czego jesteś dobry, ty bezwartościowa kupo gówna."

Nie...

Baekhyun nigdy w życiu nie czuł się tak skonfliktowany, rozdarty pomiędzy słuchaniem tego głosu w swojej głowie, a próbą unikania wszystkiego, czym jest Chaneyol. Nie, on jest za niewinny. Nie, on jest zbyt czysty. Nie... On na to nie zasługuje.

Nie zasługuje na mnie.

"Urodziłeś się, by każdego zaspokajać. To wszystko do czego jesteś dobry, ty bezwartościowa kupo gówna."

"Bądź dobrym chłopcem. Bądź dobrą zabaweczką."

Nie...

Zanim Baekhyun może się powstrzymać, już jest obok Chanyeola, siedząc blisko obok niego. Za blisko. Baekhyun nie może oddychać.

- Nie spuszczałeś się od jakiegoś czasu, prawda? - Czemu to mówię? Stop! Przestań! Jednak jego głos pomrukuje tym flirciarskim tonem, którego używa do każdego innego mężczyzny, z którym się pieprzył i nie dba o nic. Stop! Czemu go dotykasz?

- A może... dam ci pewną usługę? - Nie... Nie... Czemu to robisz? Czemu to robię? Baekhyun nie wie, co przejęło nad nim kontrolę - może to gra jego strach. Ale wciąż tak się boi. Tak się boi, że Chanyeol spojrzy na niego w obrzydzeniu. Gdy patrzy w oczy Chanyeola, nigdy nie nienawidził się bardziej, niż w tej chwili. Nienawidzi siebie. Bardzo się nienawidzi.

Wtedy Chanyeol się odsuwa, jakby dotknął ognia. Baekhyun pamięta, jak jego serce biło tak szybko, że obawiał się, że wyleci mu z ust. Ale znowu, to może byłoby lepsze - w ten sposób mógłby umrzeć i nigdy więcej nie musiałby słuchać tych głosów w swojej głowie.

Wtedy nigdy nie musiałby widzieć wyrazu obrzydzenia na twarzy Chanyeola.

Ale i tak to widzi. Ta sama ekspresja w szerokich, szerokich oczach Chanyeola - nie obrzydzenie, tylko horror. Jednak, nawet jeśli czuć tę emocję, jak tysiące dźgnięć w brzuch, nawet, gdy Chanyeol ucieka od niego, Baekhyun nic nie może poradzić, ale czuje ulgę.

Dzięki Bogu... Dzięki Bogu, że nie zgorszył Chanyeola.

Przepraszam.




___

DO NOT TOUCH ME.

płaczę sobie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro