41. 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czas teraźniejszy odnosi się do czasu, kiedy Baekhyun miał czternaście lat.

Ostrzeżenie: samookaleczanie



-Wspomnienie-



W jego życiu nic nie szło dobrze.

Do czternastego roku życia, Baekhyun przeszedł przez obserwowanie jak jego rodzice go zaniedbują, w zamian woląc raczej szukać innych partnerów na noc, niż o troszczyć się o niego. Baekhyun nie chciał, ale słyszał hałasy, jakie jego rodzice robili z kobietami i mężczyznami bez twarzy, nawet przez najgrubsze ściany. Nawet nie zawracali sobie głowy próbowaniem krycia swoich dźwięków. Baekhyun budził się na dźwięki i wracał do snu, przerażony tym, co może się stać jego rodzinie i czując się okropnie samotnym.

Do tego czasu, jego brat rzadko jest w domu, będąc już pełnoletnim. Baekhyun był pozostawiony, sam, w domu, który powoli zaczął się stawać więzieniem, trzymającym go w środku.

Bycie optymistycznym miało zwyczaj mu pomagać, a uśmiechanie i żartowanie o swoich rodzicach pieprzących innych ludzi też sprawiało, że czuł się lepiej, tak długo, jak mógł zobaczyć, że zmartwienie opuszczało twarze Jongina i Jongdae, tak samo, jak ich rodziców. Jakby to nie było nic wielkiego, kiedy to wszystko powodowało, że płakał samotnie w sypialni. Nie potrzebował litości.

Mimo to, po dłuższym czasie, gdy cały ciężar i ból, który samolubnie i lekkomyślnie zadali mu jego rodzice, sprawiło, że to za bardzo nawarstwiło się w jego sercu, jego optymizm zaczął zanikać, aż nic nie zostało. Miał zwyczaj myśleć, że to będzie mu trwało, aż dorośnie i będzie żyć na własną rękę, wolny od swoich nieodpowiedzialnych rodziców, ale brak miłości prawie zabijał go od środka. W momencie, gdy opuściły go nadzieja i optymizm, wszystko zaczęło upadać.

Rozpacz wspięła się na jego serce, niczym zaraźliwy pożar i nagle już rzadko kiedy jest szczęśliwy. W wieku czternastu lat, Baekhyun przeszedł przez zaniedbanie rodziców i ozdabianie swojej skóry setną blizną.

W wieku czternastu lat chce umrzeć, a jednak za bardzo się boi.

- Pa. Do zobaczenia jutro. - Baekhyun uśmiecha się, gdy Jongdae macha mu, zanim pospiesza. Kiedy Jongdae znika, Baekhyun pozwala sobie zerwać fasadę i ześlizguje się po szafkach. W końcu już jest całkiem dobry w udawaniu. Rozglądając się, widzi, że nikogo nie ma na widoku. Czego się spodziewać, skoro to sobotni wieczór i jedynym powodem, dla którego po pierwsze był tam z Jongdae, to dlatego, że chcieli coś wziąć ze swoich ławek. Nawet nie wie dlaczego zawsze czuje się w ten sposób, tak, że życie ssie, a on nie jest wystarczająco dobry. Jeśli jego rodzice go nie chcą, w takim razie świat też nie chce. Jeśli jego rodzice zachowują się, jakby był ciężarem, to może był nim od samego początku.

To boli. Trzęsącymi się dłońmi, Baekhyun sięga do kieszeni i wyciąga swoją najcenniejszą własność: swój scyzoryk. Podwijając rękawy i przesuwając je do ramion, widzi świeże rany wzdłuż ramienia, a niektóre nawet na dolnej jego części. Nawet jeśli to boli, kiedy bierze prysznic, albo kiedy robi cokolwiek, co wymaga zginania ramienia, to jakoś przynosi mu poczucie komfortu (którego nigdy naprawdę od nikogo nie poczuł). Nienawidzi bólu, nienawidzi go tak bardzo, jak to możliwe i jego serce przestaje na chwilę bić, ilekroć nóż zbliża się do jego skóry, ale bólu w swoim sercu nienawidzi najbardziej. I wymieni go na wszystko.

Teraz jego uczucia wyskakują spod kontroli i boli go serce. Scyzoryk znajduje się w jego ręce, otwiera go i trzyma blisko skóry, rozpaczliwie go wgłębiając, aż ból skupiony jest na jego ręce i wypływa krew. Nagle już nie czuje się zmartwiony. Wypuszczając oddech, upuszcza rękę ze scyzorykiem, zamykając mocno oczy, gdy czuje, jak wypływa krew. Wypuszcza drżące westchnienie. Jakoś czuje, że to nie jest wystarczająco. Jego emocje wciąż wariują.

Ponownie chwytając scyzoryk w dłoń, umieszcza go za kolanem. Następnie, bez wahania, pozwala swojemu nożykowi ślizgać się po swojej skórze, sycząc z bólu, kiedy czuje, jak jego skóra się otwiera. Baekhyun nigdy nie tnie się za głęboko, ponieważ nie chce pozostawić blizn - nie chce pozostawiać dowodów swoich popieprzonych uczuć, gdzie wie, że ludzie mogą znaleźć i wykorzystać. Nie chce dawać ludziom wymówki, by się nim zająć. Nie chce widzieć zmartwionych twarzy Jongdae, Jongina i ich rodziców. Nie chce przeszkadzać nikomu, kto mógłby być na tyle uprzejmy, aby się troszczyć.

Nawet jeśli czasem chciałby móc ciąć się głębiej, to tego nie robi.

Za każdym razem, gdy przyciąga nóż do swojej skóry czuje, że ból ze środka coraz bardziej go opuszcza - tymczasowo. Aż czuje się w środku odrętwiały, że zaczyna czuć się lepiej. Przyciągając swoje kolana do piersi, nie przytula ich, ale w zamian przykłada końcówkę nożyka do kolana, zastanawiając się, jakby to wyglądało, gdyby zaczął używać nożyka do rysowania na nim wzoru. Jeszcze raz, gdy próbuje narysować okrąg, czuje ból wybuchający wraz z małą kroplą krwi, ale to jest okej, ponieważ tak długo jak czuje się w środku dobrze, to na zewnątrz też. Warto wymienić ostry ból w środku na tępy ból na zewnątrz.

Chce narysować ten sam krwawiący okrąg na drugim kolanie, ale zanim końcówka ostrza może spotkać niewinną, bladą skórę, silna dłoń łapie mocno jego ramię i zatrzymuje go.

- Co ty wyprawiasz? - głos brzmi na poruszony, przynajmniej w głowie Baekhyuna, jak i powtarza się w kółko. Baekhyuns spogląda do góry oczami oszołomionymi zaskoczeniem, jednak szerokimi ze wstydu. Oczy, które spotykają jego również są szerokie i prawie rozzłoszczone, czarne jak kruk włosy, grzywka opada mu na czoło, ale nie za daleko, by opaść na jego duże, duże oczy. Jest też wysoki.

- Nie rób sobie tego. - mężczyzna przed nim jest silny i bezwzględny, i nawet jeśli Baekhyun ciągnie z całej siły, mężczyzna nie puszcza. Baekhyun czuje, jak łzy spływają mu z oczu.

- O-odejdź. - Baekhyun używa swojej drugiej ręki, by się wyrwać, próbując wyrwać się z uścisku mężczyzny i w panice nie widzi, że nacięcie na jego ręce się rozszerza. Mimo to, mężczyzna widzi to i zatrzymuje się, poluźniając lekko swój uścisk.

- W porządku. - mówi. Baekhyun nigdy nie zapomni jego głębokiego głosu. - Tak długo, aż przestaniesz się ciągnąć, inaczej wpadniesz na szafki. - Baekhyun zazwyczaj odmawia spotkania oczu innych ludzi, ale w tamtym momencie poczuł się zmuszony. Nawet teraz, nie jest pewny dlaczego. Kiedy spogląda do góry, widzi te oczy przepełnione taką szczerością, że nie sposób im nie zaufać. Przestaje walczyć i w momencie, kiedy się rozluźnia, mężczyzna go puszcza.

Jak tylko to robi, Baekhyun chwyta swój nożyk i próbuje wstać. Krótko w umyśle widzi podłogę poplamioną swoją krwią, ale wszystko, co chce zrobić to wrócić do domu i nigdy więcej nie widzieć tego kolesia.

Mimo to, jego nogi są chwiejne i upada, wydając z siebie skowyt, kiedy jego prawe kolano z nacięciem o kształcie prawie nieokreślonego okręgu uderza w podłogę i zwija się w dół wbrew swojej woli. Baekhyun znowu próbuje wstać i w środku paniki widzi podchodzącego do niego mężczyznę. Czuje się taki bojaźliwy.

- Baekhyun, posłuchaj mnie... - mówi mężczyzna, gdy się zbliża, pozornie jak tygrys skierowany ku swojej zdobyczy. - Spójrz, najpierw ochłoń...

- Przestań! Odejdź! - Baekhyun się podnosi, ale znowu się poślizgnął, tym razem lądując na pupie. Jego wzrok jest rozmyty przez łzy i może zobaczyć, jak przystojny jest ten mężczyzna. I na jak przejętego wygląda. I jaki dobry się wydaje. Szybko się podnosi i tym razem ma zamiar zachować równowagę na stopach, ale zanim może nawet wyprostować nogi, mężczyzna na niego skacze.

Wydając z siebie płacz, Baekhyun czuje na sobie ciężar mężczyzny, gdy znowu upada. Czuje się jak zdobycz tygrysa, która właśnie skutecznie została schwytana. Baekhyun utknął pomiędzy zimną, twardą podłogą, a ciałem mężczyzny, którego nigdy w życiu nie widział, aż do teraz.

Jego klatka piersiowa unosi się do góry i do dołu razem z tą dużą mężczyzny. Czuje oddech mężczyzny na swoim uchu. Mężczyzna pachnie drogą wodą kolońską i potem. Może poczuć swoje serce, jak bije, pokonując kilka mil na sekundę i chce się odciągnąć, ale jest taki zmęczony. Jest zmęczony uciekaniem.

Mężczyzna w końcu wstaje, ale jego ręce jakoś owinęły się wokół pleców Baekhyuna, również go podnosząc. Tylko kiedy Baekhyun mam zamiar wymruczeć podziękowanie i prawdopodobnie zacząć uciekać (ponieważ nawet jeśli jest zmęczony, wie, że musi biec, uciec od tych, którzy mogą go oceniać, śmiać się, albo przejmować), uchwyt mężczyzny zacieśnia się na nim, przyciągając go do swojej szerokiej piersi. I nie puszcza.

Co?

- Wiele cierpiałeś, Baekhyun... - mówi mężczyzna, przyciągając go bliżej. Baekhyun może wyczuć coś w jego głosie - czy to... troska? Ból? - Robiłeś to sam, wszystko sam.

Czy to jest... przytulenie?

Baekhyun nigdy wcześniej nie był przytulony. Nie tak intymnie. Nie w taki sposób, że poczuł się chroniony i bezpieczny. Bezpiecznie.

- Już nie cierp samotnie. Proszę. - głos mężczyzny załamuje się i brzmi, jakby płakał. Baekhyun wie, że powinien się odsunąć i jego serce wciąż bije szalenie, ale uścisk jest taki ciepły, tak uzależniający. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. A chce tego. Nawet jeśli nie zna tego mężczyzny. Nawet jeśli ten mężczyzna może być kimkolwiek.

W końcu zamyka oczy i opiera swoje spocone czoło o zimną skórzaną kurtkę.



*



Siedemnastego maja, w wieku czternastu lat, Baekhyun poznaje go.



*



- Skąd znałem twoje imię, widzę, że pytasz? - koleś siada w gabinecie pielęgniarki po zabandażowaniu ran Baekhyuna. - Cóż... - klaszcząc swoimi dłońmi. Baekhyun lubi sposób, w jaki bierze wszystko powoli i cierpliwie. Prawie jakby na świecie nie było pośpiechu.

- Ja... byłem jednym z nauczycieli, którzy wcześniej uczyli w tej szkole. - mówi w końcu. - Niestety nie miałem szansy cię uczyć. - Baekhyun nic nie mówi.

- Opuściłem szkołę, ale zobaczyłem cię zanim odszedłem. - kontynuuje. - Ja... martwiłem się o ciebie. Jednakże, biorąc pod uwagę ilość opieki, jaką nauczyciele mogą posiadać poza szkołą, zdecydowałem się nikomu o tobie nie mówić.

-...

- Sprawdzałem cię od czasu do czasu, Baekhyun. Mam nadzieję, że rozumiesz, że to nie dlatego, że chcę cię wystraszyć lub wykorzystać twoje złe nawyki przeciwko tobie, ale dlatego, że zależy mi na tobie. Zależy?

Czy śmiem uwierzyć w takie coś?

- Kim jesteś? - w końcu bez emocji pyta Baekhyun. Teraz, kiedy ten mężczyzna zobaczył jego najgorszą stronę, już nie ma potrzeby udawać. Jest taki zmęczony uśmiechaniem się.

- Mam na imię Joo Sung. - mówi w końcu. - Nie ma potrzeby, byś znał moje nazwisko.

-... - Baekhyun spogląda na przystojnego mężczyznę. Jest naprawdę czarujący. - Nauczyciel Joo-

- Nazywaj mnie hyung. - ostatecznie mówi z uśmiechem, który natychmiast chwyta za serce Baekhyuna. - Joo-hyung.



*



Od tamtego dnia stali się sobie bliscy. W momencie, gdy Joo-hyung wszedł do życia Baekhyuna, poczuł, że jego świat znowu się rozjaśnia. Choć raz w swoim życiu wie, jak to jest, gdy ktoś się troszczy, jak to jest być chronionym, kochanym. I choć raz w swoim życiu po prostu wie, jak czuje się miłość, dawać ją i ją dostawać.

W ciągu zaledwie jednego miesiąca, Baekhyun zakochał się w Joo-hyungu.

Śmiech i uśmiech już nie muszą być udawane i z każdym dniem jego ból emocjonalny zanika wraz z ranami, które sam sobie zadał.

Joo-hyung zawsze tam jest, wystarczy tylko jeden telefon. Joo-hyung jest taki duży i jasny i ważny w jego życiu, że Jongdae jest tępą planetą w porównaniu do nadolbrzyma, jakim jest Joo-hyung. Do połowy czerwca, Joo-hyung wyznał mu swoje uczucia.

- Baekkie. - powiedział pewnego dnia, przezwisko, które on i tylko on nazywał Baekhyuna. Brzmi wyjątkowo w jego głębokim głosie.

- Co?

- Wiem... że to jest nagłe i niewłaściwe, i możesz mnie za to nienawidzić... - Joo-hyung mówi w połowie szafek, gdzie po raz pierwszy się spotkali (miejsce, które jakoś stało się ich ulubionym miejscem spotkań podczas północy).

- Nigdy nie będę cię nienawidził. - Baekhyun mówi szczerze i niewinnie, gdy wypuszcza szczery uśmiech. - Nie ważne co zrobisz, Joo-hyung, nigdy nie będę cię nienawidził. - To dlatego, że cię kocham, kocham bardziej niż kogokolwiek innego.

- Ja... kocham cię, Baekkie. - wypala Joo-hyung z oczami błyszczącymi nawet w nocy. Baekhyun czuje, że jego serce traci rytm. Huh?

- Ja-ja-ja...

- Wiem, że twoja niska samoocena nie pozwoli ci w to uwierzyć, Baekkie, ale naprawdę cię kocham. Jako nauczyciel nie wolno mi kochać ucznia, ale...

- Ty... kochasz mnie, Joo-hyung? - Baekhyun odwraca się i spotyka oczy Joo-hyunga, jego usta drżą w ciemności. - Kochasz... mnie?

- Kocham cię. Ja... kochałem cię od dnia, w którym cię zobaczyłem, Baekkie. - Joo-hyung sięga do dołu i chwyta dłoń Baekhyuna trochę nagle, co szokuje Baekhyuna. - Czy ty... też mnie kochasz?

- Kocham cię, Joo-hyung. - Baekhyun mówi trochę bez tchu. Jego serce nigdy nie biło tak szybko i w taki niewinnie szczęśliwy sposób. Wierzy w to. Wierzy tym słowom. - Ja ciebie też kocham, Joo-hyung.

A kiedy Joo-hyung się pochyla, tak niespodziewanie, jednak tak słodko, zabiera Baekhyunowi jego pierwszy pocałunek, tak jak po raz pierwszy odebrał mu oddech.



*



Siedemnastego czerwca, Joo-hyung wyznaje uczucia Baekhyunowi.



*



Baekhyun miał zwyczaj myśleć, że jest heteroseksualny.

To nie było tak, że był przeciwko homoseksualistom, tylko po prostu nigdy nie pomyślał o żadnym chłopaku w ten sposób, ani nigdy nie sądził, że by mógł. Ale kiedy przyszedł Joo-hyung, wydawało się, jakby całe jego życie zostało wywrócone do góry nogami, tak jak jego postrzeganie świata.

Więc kiedy Joo-hyung spadł z nieba, płeć nagle nie miała dla Baekhyuna znaczenia.








(albo może wtedy był tylko samotnym, zagubionym chłopcem, który błędnie ocenił swoją potrzebę czułości z prawdziwą miłością.)



*



- Pamiętaj, że nie możesz nikomu o mnie powiedzieć, albo o nas. - Joo-hyung szepcze pewnej nocy, gdy leżą na łóżku w gabinecie pielęgniarki. Baekhyun czuje się taki bezpieczny w jego ramionach. - Jeśli zobaczą, że uczeń i nauczyciel są razem, już nigdy więcej nie będziemy w stanie się zobaczyć.

- Tak, obiecuję. - odpowiada Baekhyun. Joo-hyung może być jego małym sekretem.

W końcu nikt inny nie przejmuje się tak, by wiedzieć.



*



I siedemnastego czerwca, Baekhyun akceptuje jego miłość.



*



- Baek, chcesz przyjść do mojego domu po szkole? - pyta Jongdae, ale jego głos brzmi z oddali. Baekhyun jest zajęty pisaniem.

- Nie, dzięki. - odpowiada ze wzrokiem skupionym w telefonie. Prawie śmieje się na głos, kiedy widzi nową wiadomość, którą wysłał mu Joo-hyung. - Mam dzisiaj inne plany. - trwa cisza i Baekhyun nie zawraca sobie głowy, by spojrzeć do góry, ponieważ Jongdae już nie jest w jego oczach. Przez moment myślał, że Jongdae odszedł.

- Ostatnio ciągle jesteś zajęty. - mruczy Jongdae. - Nawet nie masz czasu dla swoich kolegów.

Jongdae za bardzo się dąsa, wnioskuje Baekhyun, więc decyduje się ignorować osobę, która kiedyś była jego najlepszym przyjacielem. W końcu przyjaciele trwają kilka lat. Jednakże zakochani trwają wiecznie.

To oczywiste, kogo wybiera Baekhyun.

- Baekhyun... - głos Jongdae znowu rozbrzmiewa gdzieś z oddali, ale Baekhyun jest za daleko. - Jebać to.



*



- Gdzie idziesz? - pyta Baekhyun z wydętymi wargami, gdy przylega do ręki Joo-hyunga.

- Gdzieś, gdzie małe dzieci nie mogą iść. - odpowiada, uśmiechając się delikatnie. - Rzeczy związane z pracą.

- Nie jestem dzieckiem! - upiera się Baekhyun. - Jestem prawie dorosły! - Joo-hyung przez chwilę nic nie mówi, potem wydaje z siebie westchnięcie.

- Baekkie. - mówi ostrożnie. - Jesteś... Nie powinienem cię kochać, pamiętasz? - sięga w dół i trzyma dłoń Baekhyuna, ale jego większe dłonie są takie ciepłe w porównaniu do wcześniej samotnych dłoni Baekhyuna. - Nie chcę zabierać cię do złego miejsca. Chcę się tobą zaopiekować, ponieważ wciąż jesteś małym dzieckiem.

- To czemu jesteś zakochany w tym "małym dziecku"? - pyta Baekhyun, wypuszczając przebiegły uśmiech, zanim skrada się ustami do ust Joo-hyunga. Joo-hyung przez chwilę nie odpowiada, jakby się wahał, następnie odwzajemnia delikatnie pocałunek. Baekhyun czuje jakby igiełki lodu, przebiegające przez jego żyły. To jest uczucie, które daje mu Joo-hyung, zawsze wysyłając dreszcze w dół jego pleców i pozostawiając go czujniejszego niż kiedykolwiek.

- W porządku. - ulega w końcu Joo-hyung, wstając , jak i kontynuuje trzymanie dłoni Baekhyuna. - Ale zachowuj się, okej? Od nikogo nie przyjmuj drinków, nie rozmawiaj z nieznajomymi i nie oddalaj się, okej?

- Okej! - Baekhyun mówi entuzjastycznie z nutą zwycięstwa w swoim głosie. Jego kroki są skoczne, kiedy podąża za Joo-hyungiem za drzwi i do samochodu.

- Przestań się zachowywać jak takie dziecko, ty. - Joo-hyung mówi czule, gdy odwraca się i umieszcza całusa na czubku głowy Baekhyuna. Serce Baekhyuna traci rytm. - Jeśli chcesz iść do miejsca dla dorosłych, musisz zachowywać się, jakbyś skończył osiemnastkę, okej?

- Osiemnastkę? - Baekhyun myśli przez chwilę, gdy usadawiają się wygodnie w samochodzie. - Nie jestem trochę na to za młody?

- Dokładnie. - Joo-hyun dźga jego nos, obserwując, jak Baekhyun mruga trochę i odskakuje w zaskoczeniu. Joo-hyung chichocze.

- Jeśli chcesz być w otoczeniu dorosłych, musisz się zachowywać jak oni. Rozumiesz?

- Tak, Nauczycielu Joo Sung! - Baekhyun odpowiada entuzjastycznie, gdy Joo-hyung zaczyna prowadzić.

- Mimo to jesteś za młody... - Joo-hyung mamrocze, stukając kierownicę, gdy samochód zatrzymuje się na światłach.

- Hyung, proszę, nie zostawiaj mnie samego~ - Baekhyun błaga słodko. - W domu jestem taki samotny~

-... Dobra. - Joo-hyung wzdycha, gdy prowadzi samochód na bok i staje. Następnie przeszukuje swoje kieszenie i coś wyjmuje.

- Czy to długopis? - Baekhyun pyta ciekawie. Joo-hyung nie odpowiada, gdy włącza światło w samochodzie i ściąga nasadkę.

- To jest eyeliner. - mówi Joo-hyung. Baekhyun się śmieje.

- Czemu masz eyeliner? Czy to nie jest dla kobiet?

- Cicho. - mamrocze Joo-hyun, gdy przyciąga Baekhyuna bliżej. Oddech Baekhyuna grzęźnie mu w gardle, gdy widzi jak blisko jest Joo-hyung, ze swoimi delikatnymi oczami i wysokim, przystojnym nosem. - Zamknij oczy.

- Nakładasz go na mnie? Nie ma mowy-

- Baekkie. - Joo-hyung mówi rygorystycznie. Baekhyun zamyka buzie i oczy, jego serce wciąż szybko bije. Nawet jeśli się pocałowali i Baekhyun doszedł tak daleko, by siadać na kolanach Joo-hyunga, jego serce wciąż robi salta, kiedy zbliża się starszy. Czuje coś zimnego na powiece.

- Czemu masz eyeliner? - pyta Baekhyun.

- To dlatego... - Joo-hyung milknie.

- No dalej, powiedz mi! Nikomu nie powiem!

- ...... Wiesz jak bardzo eyeliner potrafi zmienić osobę? - w końcu odpowiada Joo-hyung. - Może sprawić, że będziesz wyglądać całkowicie inaczej.

-...?

- Więc, powiedzmy... jeśli chcesz cofnąć się do szkoły podstawowej, ale nie chcesz, by twoi nauczyciele cię poznali, wtedy nakładasz gruby eyeliner. W ten sposób, nikt cię nie rozpozna.

- Ale-

- Okej, dobra, ludzie poznają cię, jeśli spojrzą na ciebie z bliska. Ale za bardzo będą się bać, bo twoje oczy będą wydawać się naprawdę ciemne, przydymione i straszne.

- ... Oh.

- Tak, Baekkie. To prawdziwy tajnik eyelinera. - wtedy czuje, jak pocieszające dłonie Joo-hyunga opuszczają go i mówi Baekhyunowi, by otworzył oczy. - Wszystko zrobione.

Baekhyun trzepocze oczami, gdy je otwiera i już czuje się jak inna osoba. Widzi w ciemności uśmiech Joo-hyuna.

- Wyglądasz świetnie. - potem, kiedy odwraca się, by spojrzeć do lusterka, może zobaczyć na jak starszego wygląda, w o wiele seksowniejszy sposób. Nigdy wcześniej nie poświęcił chwili, aby spojrzeć na siebie.

Od dnia, w którym zobaczył siebie z eyelinerem, zaczął mieć więcej pewności w swoim wyglądzie.

- Teraz wszystko, co musisz robić, to zachowywać się jak osiemnastolatek. Okej? - mówi Joo-hyung, gdy znowu odpala samochód.

Baekhyun przytakuje. Już czuje się na dwudziestolatka.



*



Kiedy docierają, Baekhyun uświadamia sobie, że to bar. W chwili, gdy wchodzi, słyszy muzykę dudniącą mu w uszach i stale zmieniające się nudne kolory w środku sprawiają, że czuje się oszołomiony. Przylega do Joo-hyunga, jako pierwszego źródła komfortu, a dotyk jego chłopaka na nim jest mocny i szczelny. Podchodzą do stolika w rogu i Joo-hyung odciąga od siebie trochę Baekhyuna, jego czyny sugerują, że Baekhyun powinien zachowywać się bardziej niezależnie, będąc osiemnastolatkiem, którym powinien być. Baekhyun przełyka ślinę, gdy widzi mężczyzn w wieku od lat dwudziestu do trzydziestu i czterdziestu, jak otaczają stolik, niczym gang starszych mężczyzn, którzy próbują szukać kłopotów.

- Joo! - wszyscy wołają do niego, kiedy odwracają się, by go zobaczyć, ale w momencie, gdy to robią, ich oczy zniżają się do Baekhyuna.

- Hej. - głos Joo-hyunga jest silny, gdy do nich podchodzi.

- Kto to? - pyta jeden z mężczyzn, mierząc wzrokiem Baekhyuna.

- Jest uroczy! Mogę się z nim pobawić? - Baekhyun przełyka ślinę. Na usłyszenie tego, inni mężczyźni otwierają swoje oczy trochę szerzej i pochylają się bliżej, próbując zilustrować Baekhyuna.

- Tak, jest! Chodź tu, chłopczyku. Jak masz na imię?

- Jestem zaskoczony, że byłeś w stanie go tu przemknąć, Joo. Wygląda, jakby miał szesnastkę!

- Jest takim ciachem. - takie rzeczy wylewają się z ich ust i Baekhyun zaczyna czuć się zakłopotany. Ale Joo-hyung nagle zbliża go do siebie, aż może poczuć drogą wodę kolońską, która nagle stała się najbardziej pocieszającym zapachem w życiu Baekhyuna.

- Nie dotykajcie go. Jest mój. - głęboki głos mówi pewnie. Serce Baekhyuna traci rytm i czuje, że się rumieni, gdy mężczyźni zaczynają wyć i dopingować. Po chwili, Joo-hyung w końcu znajduje dobre miejsce dla Baekhyuna i sadza go.

- Mimo to, zaopiekujcie się nim. Mam rzeczy do roboty. - następnie poklepuje ramię Baekhyuna uspokajająco i wychodzi przez jedną z kurtyn. Serce Baekhyuna bije szybko, gdy spotyka się z tymi wszystkimi mężczyznami, patrzącymi się na niego ciekawie i prawie chciwie, i prawie ma ochotę skomleć imię Joo-hyunga.

- Jak masz na imię? - pyta jeden z nich.

- Baekhyun...

- Ile masz lat?

- Właśnie skończyłem osiemnaście... - Baekhyun odpowiada trochę niepewnie. Ich oczy wciąż są szerokie.

- Jesteś pewny? Wyglądasz młodo, jak na swój wiek...

- Jesteś takim słodziakiem.

- Więc, teraz jesteś wystarczająco dorosły, eh? Jak daleko zaszliście z Joo? - Baekhyun rumieni się, wdzięczny, że światła są zbyt przyciemnione, by zobaczyli.

- Uh...

- On jest niewinny, eh? - chichoczą i ktoś przemyka swoją dłonią na jego udo. Natychmiast ją strzepuje, jakoś nagle czując gotującą się w sobie złość.

- Nie dotykaj mnie! - mówi ostrym tonem, pokrótce zastanawiając się, skąd wziął tyle odwagi. Miłość jest odważną rzeczą. Wszyscy mrugają w szoku i znowu zniżają swoje głosy, mrucząc słowa, jak: "Cofnąć się", "Nie warczy, ale gryzie". Jakby nie wierząc swoim uszom, jakiś koleś znowu sięga, próbując dźgnąć Baekhyuna, ale Baekhyun natychmiast chwyta palec i wykręca go pod dziwnym kątem, sam zaskoczony swoim refleksem. Mężczyzna wydaje z siebie skowyt i próbuje się odciągnąć, ale Baekhyun jest wystarczająco zły, by kontynuować wyginanie go.

- Ała! Przepraszam!

- Nie dotykaj mnie więcej! - Baekhyun jeszcze bardziej go wygina i po chwili czucia się winnym, puszcza. Wszyscy wpatrują się w niego w nowym świetle. - Tylko Joo-hyung może mnie dotykać. Łapiecie? - wszyscy mężczyźni, którzy są od dziesięciu do dwudziestu, trzydziestu lat starsi od niego przytakują posłusznie. Z tym, Baekhyun znów czuje się spokojny i wraca z powrotem do nieśmiałego, introwertycznego siebie.

- Lubię cię. - mówi mężczyzna z drugiego końca stołu i wypuszcza z siebie szeroki uśmiech. Jeden z jego zębów jest złoty. - Jesteś tym zadziornym.

- Chcesz drinka? - pytają, gdy nalewają coś do drinków i patrzą na niego oczekująco. Baekhyun chce być dorosłym. Baekhyun chce być wystarczająco dojrzały do Joo-hyunga. Nawet jeśli Joo-hyung nigdy nie dał mu pozwolenia, Baekhyun chce to zrobić.

- W porządku. - mówi Baekhyun, ignorując dopingi, gdy nieznany napój wlewany jest do jego szklanki. Wszyscy stukają się drinkami i wlewają w siebie. Baekhyun robi to samo i prawie dławi się, kiedy czuje alkohol palący go w gardle. Kaszle i czuje, jak ludzie klepią go, jakby byli znajomymi od lat. Czuje się oszołomiony. Oni także się śmieją.

- Ay, mały, nie musisz być dla siebie taki twardy.

- To twój pierwszy raz? - oczy Baekhyuna szklą się, gdy przytakuje, następnie wszystko wypija. Teraz jest osiemnastolatkiem i musi zachowywać się dojrzale. Wszystko dla Joo-hyunga.

- Jest dobrze. - Baekhyun odpycha od siebie jego ręce. - Co powiedziałem o dotykaniu mnie? - wszystkie dłonie cofają się w unoszą w poddaniu. - Jeszcze jeden!

Wszyscy przy stole wyją i znowu dopingują, gdy Baekhyun ma nalaną kolejną szklankę.



*



Tak więc zaczyna się nawyk picia Baekhyuna.



*



- Kiedy zaprosisz mnie do domu swoich rodziców? - pewnego dnia pyta Joo-hyung, gdy chwyta pas Baekhyuna i przyciąga go bliżej, aż mniejszy jest na nim, następnie przyciska czubek swojego nosa do nosa Baekhyuna.

- Już jesteś w moim domu, czemu chcesz iść do domu moich rodziców?

- Bo chcę zobaczyć, gdzie mieszkasz. - Joo-hyung złącza swoje palce z palcami Baekhyuna i pochyla się bliżej, muskając swoimi ustami usta mniejszego, sprawiając, że drży.

- Joo-hyung, wiesz, że nie chcę-

- Proszę? - błaga Joo-hyung. - Chociaż raz.

- Rzadko kiedy tam są. - Baekhyun wydaje z siebie chichot, kiedy Joo-hyung dźga go w bok. Na uświadomienie sobie, że Baekhyun ma łaskotki, Joo-hyung znowu go dźga. Baekhyun się dusi. - Przestań.

- Nie przestanę, aż pozwolisz mi pójść do twojego prawdziwego domu. - mówi Joo-hyung, gdy zaczyna łaskotać jego wąskie boki. Baekhyun wybucha śmiechem i upada na podłogę.

- Jesteś... w moim... domu! - Baekhyun łapie powietrze, próbując odtrącać ręce, jego słowa złapane są pomiędzy zdyszanym śmiechem.

- Nie. Twój prawdziwy dom! - Joo-hyung łaskocze Baekhyuna jeszcze bardziej, aż Baekhyun ulega.

- Dobra! Kiedy chcesz iść?

- Jutro!

- ... Okej.



*



Wyszło na to, że rodziców Baekhyuna nie ma w domu, jak przypuszczał. W końcu, jego matka równie dobrze, jakby się wyprowadziła, już nie wracając do domu od rozwodu.

Baekhyun chce się odwrócić i wrócić do swojego małego mieszkania, które sobie wynajął, ale Joo-hyung trzyma jego dłoń i prowadzi go do domu. Jakoś, wejście do środka wcześniej sprawiło, że czuł się przestraszony, ale teraz czuje się wstrząśnięty, gdy ma ciepłe dłonie Joo-hyunga zaciśnięte na jego.

- Wow, to miejsce jest ogromne. - Joo-hyung rozgląda się, potem się obraca, a ekscytacja błyszczy się w jego oczach. - Pokaż mi swój pokój, Baekkie.

- Okej. - tym razem Baekhyun prowadzi, ciągnąc go po schodach, aż docierają do pokoju Baekhyuna.

- Ty... musisz tu mieszkać, Baekkie. - w końcu mówi Joo-hyung, gdy Baekhyun siada na łóżku, którego nie dotykał od miesięcy.

- Czemu powinienem? - prycha Baekhyun. - To miejsce i tak jest marnowaniem przestrzeni. Kiedy będę starszy, zburzę to miejsce.

- Ponieważ nie umiesz o siebie zadbać. - odpowiada spokojnie Joo-hyung, gdy siada obok Baekhyuna. - Masz czternaście lat, Baekkie. Nie ważne, jak dojrzały jesteś, nie możesz zrobić tego sam.

- To pozwól mi mieszkać z tobą, Joo-hyung! - oczy Baekhyuna rozjaśniają się na genialny pomysł i przesuwa się, sięgając rękami do tych dużych Joo-hyunga. - Pozwól mi mieszkać z tobą!

- Nie możesz. - Joo-hyung wytrąca ręce, ale Baekhyun jest stanowczy. - Nie mogę się tobą opiekować.

- Czemu nie? - Baekhyun przewraca oczami. - Nie mów mi, że to znowu jest przez ten związek uczeń-nauczyciel, ponieważ ja nie-

- To dokładnie to. - odpowiada Joo-hyung. - Również, ponieważ nie mogę o ciebie zadbać. Fizycznie.

- Też to robisz! - upiera się Baekhyun. - Tak dobrze o mnie dbasz!

- Jestem poważny, Baekkie. - Joo-hyung pochyla się i spotyka oczu Baekhyuna. - Nie mogę... Jestem teraz w złej sytuacji finansowej.

- Huh? - Baekhyun obserwuje, jak twarz Joo-hyunga wykrzywia się w bólu. Nagle serce Baekhyuna też boli.

- Moje mieszkanie to gówno i nawet nie chcę, byś je widział, Baekkie. Rozumiesz mnie? - Joo-hyung wpatruje się w niego i jest coś w jego oczach, co zatrzymuje Baekhyuna.

- W porządku. - szepcze Baekhyun. - To co powiesz na to, by ze mną mieszkać? Tutaj?

-... Nie, Baekkie. - Joo-hyung wypuszcza małe westchnienie. - Nie możemy pozwolić dowiedzieć się ludziom, że jesteśmy razem. Okej? - Baekhyun przytakuje przybity.

- Ale chcę, byś został, w porządku? A ja będę cię odwiedzał za każdym razem, kiedy nikogo nie będzie w domu, jak dzisiaj. - Joo-hyung uśmiecha się, gdy Baekhyun przytakuje i cmoka go w czoło. Wstaje.

- Pozwól mi pozwiedzać dom. Więc będę wiedział jak przyjść następnym razem. - mówi Joo-hyung. Baekhyun też ma zamiar wstać i pójść za nim, ale nalega by Baekhyun został.

- Bądź dobrym chłopcem i odrób pracę domową, a potem idź spać, okej? - Baekhyun spełnia rozkaz, siadając z powrotem na bogato zdobionej podłodze. - Wrócę. A jak wrócę, mam nadzieję że będziesz otulony w swoim łóżku, śpiąc spokojnie.

- Tak, proszę pana! - Baekhyun uśmiecha się, a Joo-hyung odchodzi.



*



- Do czasu, gdy wraca Joo-hyung, jego twarz jest maską powściągliwego gniewu.

- Hyung! - Baekhyun woła z łóżka, teraz uśmiechając się dumnie, że posłuchał tego, co kazał zrobić mu jego chłopak. Joo-hyung nic nie mówi. - Zrobiłem wszystko, co powiedziałeś! Czy dostanę nagrodę?

Joo-hyung znowu nic nie mówi, gdy chwyta za swoją torbę, szukając czegoś.

- Co jest nie tak?

Joo-hyung nie odpowiada i Baekhyun zaczyna czuć się niepewnie, ale wtedy Joo-hyung siada na podłogę i przebiega swoją dłonią po włosach.

- Nic. - Joo-hyung wstaje i podchodzi do Baekhyuna, schylając się i całując jego czoło. - Idź spać, okej?

- Śpij ze mną. - błaga Baekhyun. - Tylko tej nocy. - Joo-hyung zastyga na chwilę, nic nie mówiąc. Jakby rozważał... Jakby myślał...

- Dobra. - Joo-hyung wypuszcza westchnienie, gdy wspina się na łóżko Baekhyuna. Mniejszy szczerzy się, gdy przybliża się i opiera swoją głowę o ramię swojego chłopaka, po raz kolejny czując się bezpiecznie w czyichś ramionach. Sposób, w jaki Joo-hyung przejeżdża swoim kciukiem po ramieniu Baekhyuna jest pocieszający i tak hipnotyzujący, że Baekhyun wkrótce zasypia.



*



Siedemnasty każdego miesiąca, staje się ich wyjątkowym dniem.

To był siedemnasty maja, kiedy Joo-hyung po raz pierwszy ocalił Baekhyun z całej tej nędzy, którą się otoczył. To był siedemnasty czerwca, kiedy Joo-hyung wyznał mu swoje uczucia. I teraz, każdy siedemnasty staje się dniem, kiedy Baekhyun przypomina sobie tęcze i złoty deszcz, puszyste chmury i urocze jednorożce.

I każdego szesnastego dnia miesiąca, wyczekuje jutra.



*



Joo-hyung: Spotkajmy się w naszej bocznej uliczce, okej? xx

Ściskając telefon w ręce, Baekhyun rozgląda się w lodowatej nocy, sprawdzając ludzi, zanim skręca za rogiem i idzie dalej. Wkrótce dochodzi do uliczki, która stała się ich obiecanym miejscem. Uliczka jest w rogu opustoszałej części miasta z opuszczonym z tyłu budynkiem. Choć jest strasznie, Baekhyun wie, że właśnie dlatego nikt już tam nie przychodzi, dlatego już się nie boi.

Jednakże, dzisiaj jest inaczej.

Gdy stoi tam czekając i trzęsąc się, słyszy kroki i się odwraca.

- Co my tutaj mamy? - najwyższa osoba o gburowatym głosie i masywnym ciele podchodzi do niego. Zszokowany, Baekhyun wzdryga się i cofa. Jest za nim przynajmniej czterech innych mężczyzn.

- S-s-spadajcie. - Baekhyun jąka się, drżąc jeszcze bardziej, gdy podchodzą.

- Hej, jest całkiem uroczy. - mówi jeden z nich. - Ma też ładny głos.

- To ten, który jest często w barze, z eyelinerem.

- Ten gorący, który zawsze siedzi przy stole?

- Ta.

- Szukasz jakiegoś towarzystwa? - teraz są wystarczająco blisko, by go dotknąć. Baekhyun wzdryga się i kurczy się jeszcze bardziej, ale oni łapią jego ramiona.

- Nie... - Baekhyun zaczyna się rzucać, ale ich uchwyt jest silny i stanowczy.

- Nie zranimy cię... - ktoś mówi. Baekhyun potrząsa głową, gdy próbuje odtrącić dłonie mężczyzny, ale są zbyt silne.

Joo-hyung, gdzie jesteś? Myśli w swojej głowie, jego serce traci energię. Gdzie jesteś?

- Baekkie!

Jak na zawołanie, słyszy głos Joo-hyunga, który przecina powietrze ciemnej nocy, niczym głos światła. Nie wie, jak Joo-hyung sam bije tych kolesi, ponieważ kucnął i zasłonił swoją twarz dłońmi, w momencie, gdy ich uścisk opuścił jego ramiona. Słyszy krzyki, jęki i uderzenia, ale nie śmie otwierać oczu.

- Baekkie. - w końcu rozbrzmiewa nad nim łagodny głos Joo-hyunga. To wtedy otwiera oczy. Widzi, jak oczy Joo-hyunga błyszczą na niego delikatnie, gdy dłoń sięga w jego stronę. Baekhyun chwyta ją natychmiast i skacze w ramiona Joo-hyunga, łzy spływają mu z oczu, gdy zanurza swoją twarz w ramieniu Joo-hyunga. Wyższy z dwójki podnosi Baekhyuna w swoich ramionach i odchodzi, zostawiając nieprzytomnych mężczyzn, których zasztyletował w lodowatym zimnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro