4. Cztery.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Przyznaje.

Bał się, kiedy Joo-hyung wyskoczył znikąd i nagle pojawił się w jego życiu, życiu, które myślał, że jest kompletne.

Joo-hyung... mężczyzna, którego myślał, że nienawidził. Joo-hyung... mężczyzna, którego z całego serca kochał. Joo-hyung... jest tu, tuż przed nim.

I wrócił dla niego.

- Baekkie. - sposób, w jaki woła jego imię jest taki delikatny, taki ostrożny, jakby nigdy nie chciał skrzywdzić Baekhyuna. Ale, czy to nie był ten mężczyzna, który zranił go tak mocno, że uważał, że już nigdy nie będzie zasługiwał na szczęście? Czy to nie był ten mężczyzna, który zrujnował jego nadzieje i marzenia?

Ale to był również mężczyzna, który dał mu nadzieję, dał mu szczęście - dał mu miłość. To był ten mężczyzna, który powstrzymał go od samookaleczania, towarzyszył mu w jego samotnym czasie i sprawił, że uwierzył w wieczność.

Baekhyun go obserwuje, obserwuje bez źdźbła nieśmiałości, ponieważ to już za nim. Widzi, jak Joo Sung odwraca się i patrzy na Chanyeola.

- On jest twoim chłopakiem? - pyta po cichu Joo-hyung. - Chanyeol, prawda?

- Yeah. - odpowiada Baekhyun, chcąc sprawdzić reakcję Joo-hyunga. Czy jest zazdrosny? Joo-hyung marszczy brwi i wydaje się, jakby był.

- Spójrz, Baekkie... Przyszedłem tu, by przeprosić. - szepcze Joo-hyung. - Przyszedłem tu, by powiedzieć przepraszam za wszystko, co zrobiłem.

- Zraniłeś mnie, Joo-hyung. - mówi delikatnie, drżącym głosem, Baekhyun. Jak ten mężczyzna wciąż może wyglądać tak przystojnie, tak perfekcyjnie, po tym wszystkim, co się wydarzyło? - Tak bardzo mnie zraniłeś. - oczy Joo-hyunga wyglądają na smutne, gdy robi krok do przodu. Zlękniony Baekhyun robi krok do tyłu.

Zlękniony, ponieważ jeszcze nie ufa Joo-hyungowi.

Zlękniony, ponieważ nie chce wiedzieć, jak może zareagować jego serce.

Zlękniony, ponieważ powinien być, kurwa, zajęty, ale wszystko o czym myśli to mężczyzna przed nim.

- Wiem. - szepcze Joo-hyung. - To wszystko było po to, by cię chronić. - serce Baekhyuna trzepocze.

- Co? - jego głos jest cichy, ale pełen nadziei. - Co... co to znaczy?

- To znaczy... - twarz Joo-hyunga jest miła. - To znaczy, że musiałem grać. To wszystko była moja wina, Baekkie, ale musiałem grać... Muszę cię chronić. - Baekhyun milczy, a jego oddech utknął mu w gardle.

- Wierzysz mi, Baekkie? - Joo-hyun brzmi na tak smutnego. - Tak długo czekałem. Wszędzie cię szukałem, ale nie mogłem znaleźć. - czy ma śmiałość uwierzyć Joo-hyungowi? Czy ma śmiałość znowu podjąć ryzyko?

- Yeah. - szepcze Baekhyun, starając się nie myśleć o zdradzie Chanyeola. - Tak, wierzę ci.

- Tak bardzo dorosłeś. - głos Joo-hyunga jest miękki, a jego oczy błądzą po twarzy Baekhyuna. Następnie się pochyla. Baekhyun nie może oddychać. Droga woda kolońska wciąż tam jest, ta sama, co zawsze.

- Twój chłopak wydaje się być zazdrosny. - chichocze Joo-hyung. - Jeśli chcesz, spotkajmy się tu o północy. - z tym posyła ostatni uśmiech Baekhyunowi, następnie odchodzi.



*



Oczywiście, że Baekhyun musi się z nim spotkać.

Czekali tak długo i w końcu mogą się zobaczyć.

Właśnie w ten sposób, wszystkie jego przeszłe traumy wydają się pójść w zapomnienie, gdy pozwala Joo-hyungowi trzymać się za ręce.

Zapomniane i odstawione, dokładnie tak, jak zrobił to z Park Chanyeolem.



*



Baekhyun spędza każdą noc z Joo-hyungiem i każdego dnia unika Park Chanyeola.

Nie wie, jak spojrzeć Chanyeolowi w twarz. Nie wie, jak to powiedzieć. Nie kocham cię. Nie chcę cię.

To nigdy nie byłeś ty, na którego patrzyłem.

- Nienawidzisz mnie? - pewnej nocy pyta Joo-hyung, kiedy Baekhyun przestaje trzymać jego dłoń, ponieważ w jego głowie jest twarz Chanyeola i sprawia, że czuje się bardzo winny. Jak wytłumaczy to, że nigdy nie widział Chanyeola w ten sposób? Mimo to, Park Chanyeol zanika z jego myśli, gdy Baekhyun zastanawia się nad pytaniem Joo-hyunga. On nie... On nie nienawidzi Joo-hyunga. Nie ważne, co się wydarzyło i po tych wszystkich latach, nie potrafi nienawidzić Joo-hyunga.

W końcu Joo-hyung jest jego pierwszą miłością. Próbował nienawidzić Joo-hyunga - musi to przyznać. Chciał nienawidzić Joo-hyunga, chciał czuć nienawiść, a nie smutną miłość, ale w końcu nie potrafił.

- Ja... nie sądzę, że kiedykolwiek potrafiłbym cię nienawidzić... - szepcze.

- Wybaczysz mi, Baekkie? - Joo-hyung robi krok bliżej i Baekhyun znowu nie może oddychać. Ten mężczyzna potrafi z taką łatwością sprawić, że się rumieni, sprawić, że brakuje mu oddechu, sprawić, że czuje, jakby się znowu zakochał. Baekhyun się nie rusza, ponieważ część niego wciąż myśli o Chanyeolu, ale druga część chce o nim zapomnieć i myśleć tylko o nich. Joo-hyung trzyma go za rękę i Baekhyun zastyga, przez chwilę chcąc poddać się ciepłu, ale w końcu się odciąga. Nie chce zranić Chanyeola.

- Możesz mnie nienawidzić, Baekkie. Możesz się mnie bać, ale ja tylko chciałem, żebyś wiedział, że... że... - głos Joo Sunga się łamie. - To wszystko to była tylko gra. Powiedzieli mi, żebym cię zranił i w ten sposób cię nie zabiją... - Joo-hyung brzmi na tak smutnego, tak mu przykro.

- Ja.. Ja nie mogłem pozwolić im dostać się do ciebie. O-oni powiedzieli mi, że zabiliby cię na moich oczach, gdybym nie zrobił tego, co wtedy. Przepraszam, że cię zraniłem, Baekkie, ale musiałem cię chronić. Musiałem grać tak przekonująco, więc mogłeś opuścić tchórza, jakim byłem. Musiałem cię uratować. - Baekhyun dygocze. Joo-hyung wygląda na zasmuconego, tak zranionego. Dlaczego? Dlaczego na tym świecie są tacy okrutni ludzie?

- Rozumiem, Baekkie... Rozumiem teraz, że ktoś inny jest w twoim życiu, ale proszę, wiedz tylko, że robiłem to, by cię chronić. Nie zasługuję na ciebie i wiem, że tak bardzo cię zraniłem, ale to dlatego, że cię kocham. Zrobiłbym dla ciebie wszystko. - mówi smutno Joo Sung i puszcza dłoń Baekhyuna, odwracając się, by odejść. Baekhyun znowu się waha, ale tym razem, nie zastanawiając się, sięga i zatrzymuje go, chwytając jego nadgarstek. Wciąga delikatnie powietrze, kiedy Joo-hyung odwraca się i mocno go przytula. Przytulenie jest takie ciepłe, tak pełne miłości.

- Ty idioto... - głos Baekhyuna jest rozbity. - Ty... powinieneś był mi powiedzieć. P-powinieneś był... powinieneś był pozwolić im mnie zabić... - zabicie go byłoby prostsze niż pozwolenie mu żyć samotnie przez te wszystkie lata, bez Joo-hyunga. Pozwalając mu wierzyć, że Joo-hyung nigdy go nie kochał i obchodziły go tylko pieniądze.

- Nie! - Joo Sung puszcza go i łapie za barki, schylając się, by spojrzeć mu w oczy. - Nigdy. Wolałbym raczej umrzeć, niż pozwolić im cię dotknąć. - Naprawdę? Serce Baekhyuna wzlatuje.

- Nie mogłem bez ciebie żyć. - w jakiś sposób jego myśli ze wszystkich tych lat wychodzą na powierzchnię i wypowiada je bez wahania. - Umarłbym dla ciebie, Joo-hyung, ponieważ tak bardzo cię kochałem. - to była prawda. Tak bardzo kochał Joo-hyunga, że wolałby umrzeć, niż żyć bez niego.

- Czy ty... wciąż mnie kochasz? Baekkie? - Joo Sung sięga, by pogładzić jego policzek. To coś tak łagodnego. Dłoń Baekhyuna przytrzymuje ramię Joo Sunga, patrzy na niego załzawionymi oczami. Zastanawia się nad tym. Zamyka oczy i zastanawia się nad tym, pozwalając zabłąkanym łzom spłynąć po policzkach.

Ale znowu, nigdy nie musiał się nad tym zastanawiać.

Przez cały czas kochał Joo-hyunga. Kochał go tak mocno, że przez następnych siedem lat, wszystko o czym myślał było o Joo-hyungu. Kochał go tak bardzo mocno, że... nawet jeśli umawiał się z Park Chanyeolem, wszystko, co mógł zobaczyć, kiedy patrzył w oczy Chanyeola, to był Joo-hyung.

To zawsze był Joo-hyung. To nie może być nikt inny.

- Tak. - szepcze Baekhyun. - Tak, zawsze kochałem. Czy to głupie, wciąż tak mocno cię kochać po tym, co się stało? - wciąż czuje gorycz. Wciąż czuje smutek i ten mały cień zdrady wiąże mu serce.

- Baekkie. - głos Joo-hyunga drży, gdy sięga i znowu przytula Baekhyuna. Mniejszy zanurza twarz w piersi Joo Sunga. - Baekkie... Kocham cię...

Baekhyun płacze, ale się śmieje. Nareszcie zna prawdę. Nareszcie może odpocząć, wiedząc, że Joo-hyung przez cały czas go kochał i zrobił to wszystko, by go chronić. Znowu się śmieje, uśmiechając się do Joo-hyunga, który wygląda na równie szczęśliwego. Nigdy wcześniej nie czuł się bardziej szczęśliwy.

- Nareszcie wróciłeś... - szepcze Baekhyun. - Myślałem, że czekałem na nic, ale... - śmieje się i znowu pochyla do Joo-hyunga, który ochronnie go przytula. Joo-hyung chwyta jego policzki, pochylając się, by go pocałować i Baekhyun by mu pozwolił. Baekhyun był tak blisko, by mu pozwolić.

Ale jego wartość trzyma się bliżej jego serca. Odwraca się z zawiedzionym sercem, kiedy o kimś sobie przypomina.

- Chanyeol. - mamrocze cicho. - Ja nie mogę... Nie mogę go zdradzić. - czuje się winny. W końcu wydaje się, jakby Chanyeolowi naprawdę na nim zależało, ale wszystko, na czym mu zależało to Joo-hyung. On kochał tylko Joo-hyunga.

- Oh... - Joo Sung odsuwa się, rozumiejąc. - Zamierzasz...? - Zamierzasz z nim zerwać?

- Nie wiem. - Baekhyun czuje się skonfliktowany. - Nie wiem jak to powiedzieć... - ostatnie, co chce, to zranić Chanyeola. Nie może mu powiedzieć, że przez cały czas, kiedy na niego patrzył, widział kogoś innego, życząc sobie kogoś innego, tęskniąc za kimś innym.

- To w takim razie bądźmy teraz kolegami. - uśmiecha się Joo-hyung, sięgając do dołu i łapiąc dłoń Baekhyuna. Baekhyun prawie się uśmiecha - Joo-hyung zawsze rozumie. - Koledzy trzymają się za ręce, prawda? - wciąż, Chanyeol jest dla niego nową przeszkodą, więc może tylko przytaknąć bez entuzjazmu.

- Wszystko, co się liczy to, to, że jesteś przy mnie. - kontynuuje Joo-hyung, pochylając się i całując czoło Baekhyuna. Baekhyun czuje motylki w brzuchu. Baekhyun czuje swoje szybko bijące serce. - Nie ma znaczenia, że spotykasz się z kimś innym. Jestem szczęśliwy tak długo, jak jestem przy tobie.

- Nie. - mówi łagodnie Baekhyun. - Chcę być z tobą. - Joo-hyung uśmiecha się łagodnie.

- To mogę poczekać dłużej. - Joo Sung podnosi dłoń, by oprzeć ją o policzek Baekhyuna, gładząc go czule. Baekhyun zamyka oczy i oddaje się dotykowi. - Dla ciebie zaczekam wieczność.

- Poukładam to. - szepcze Baekhyun. - Potem będę twój. - Będę twój na zawsze.

Wtedy nikt nie będzie mógł nas znowu rozdzielić.



*



Baekhyun nie chce zmierzyć się z Chanyeolem.

Nie chce się z nikim zmierzyć, jeśli to ma znaczenie, ponieważ oni nie rozumieją.

Nigdy nie zrozumieją.

Wie, że Chen jest dla niego nadopiekuńczy, więc decyduje się rozmawiać ze wszystkimi przez Chena, pozwalając mu aktualizować informacje o nim do innych. Kiedy Joo-hyung poprosił go, by się z nim wprowadził, Baekhyun był taki zachwycony i podekscytowany, że od razu się zgodził, nawet bez wiedzy nad konsekwencjami. Teraz jest czterdzieści-pięć minut od szkoły. Joo-hyung często go tam odwozi i często tam zostaje, i to jakoś sprawia, że wszystko jest o wiele lepsze.

Tym razem, Joo-hyung jest nieustraszony. Baekhyun powiedział mu, by nosił czapkę, więc wszyscy myśleliby, że to Chanyeol. Joo-hyung często go odwiedza, zabiera go do miejsc przy szkole, więc mogą rozmawiać, trzymać się za ręce i nadrabiać czas, kiedy byli rozdzieleni. Joo-hyung wydaje się kochać jego szkołę, zawsze zgłaszając się na ochotnika, by go tam podwieźć i tam się z nim spotykać, jakby szkoła była najbardziej romantycznym miejscem do bycia. Baekhyun nie ma nic przeciwko, ponieważ to dla niego wygodniejsze. Nawet kiedy Baekhyun chce pójść gdzieś indziej na obiad, Joo-hyung nalega na zostanie, mówiąc mu, że nie może opuszczać szkoły, tylko dlatego, że to by było dla młodszego mniej wygodniejsze. Baekhyun uśmiecha się na to, jak taktowny jest Joo-hyung.

Zostaje z Joo-hyungiem, ponieważ chce spędzić więcej czasu ze swoim... swoim chłopakiem. Chce wiedzieć, jak żyje Joo-hyung i chce być dużą częścią życia Joo-hyunga.

Joo-hyung mówi, że zarobił pieniądze, bo spłacił długi (przepraszając po raz kolejny za użycie pieniędzy Baekhyuna) i że resztę pieniędzy użył do wybudowania małej posiadłości (w której Baekhyun teraz żyje i ją kocha), mając nadzieję, że pewnego dnia odnajdzie Baekhyuna, więc mogliby żyć w niej razem. Jakoś marzenie za marzeniem dalej się spełnia, jedno po drugim i Baekhyun nie może uwierzyć w swoje szczęście.

Poza ich nadrabianiem zaległości i byciu bardziej bliskimi, Joo-hyung często pyta o Chanyeola.

- Jak się ma Chanyeol? - Joo-hyung próbuje zwyczajnie spytać, ale Baekhyun się śmieje.

- Przestaliśmy się kontaktować. - uśmiecha się Baekhyun. - Bo wiem, że możesz być zazdrosny. - drocząc się, dźga nos Joo-hyunga. Joo-hyung marszczy brwi.

- Czemu miałbyś to robić? - pyta obojętnie.

- Czemu w ogóle o niego pytasz? - szczerzy się Baekhyun, próbując ukryć fakt, że Chanyeol wciąż sprawia, że czuje się winny. - Nie ma go. Już nie ma go naszym życiu.

- Ponieważ... martwię się o niego. - mamrocze Joo-hyung. - Czuję, że... gdyby moja miłość została ukradziona, też czułbym się źle. - uśmiech Baekhyuna zanika. To dlatego, że Joo-hyung ma sens, że czuje się jeszcze bardziej winny.

- Przejdzie mu. - mamrocze Baekhyun. - Proszę... nie rozmawiajmy już o nim.

- Ale, Baekkie-

- Proszę. Nie jest tego wart. Nie chcę już o nim rozmawiać. Po prostu udawajmy, że nie istnieje. - Baekhyun wpatruje się w niego. - Poza tym, jeśli jesteś zazdrosny, spotykałem się z nim tylko z twojego powodu. Bo wyglądał jak ty. - Joo-hyung patrzy na niego. - Czy tego nie zauważyłeś?



*



- Nie przeszkadzajcie mi. - Chanyeol szepcze do Jongina i Kyungsoo. - Jest w porządku. Tylko muszę nadrobić pracę domową.

- Ale... nie możemy zostać z tobą, podczas, kiedy odrabiasz pracę domową? - Jongin jest zmieszany. Kyungsoo przytakuje z zapałem w zgodzie. Chanyeol się śmieje - Jongin i Kyungsoo są tacy niewinni.

- Nie, bo wy z pewnością mnie rozproszycie. - mówi delikatnie Chanyeol, uśmiechając się do nich. - Poradzę sobie. Radzę sobie od paru dni, czyż nie? - Kyungsoo i Jongin patrzą na siebie, potem niechętnie się wycofują.

- Cóż, dzwoń do nas w razie potrzeby, okej? - woła Jongin. - Jesteśmy tu dla ciebie, stary.

- Ta. - mówi Kyungsoo. - Jesteśmy tu.

- Tak, tak. - przytakuje do nich Chanyeol, wtedy otwiera drzwi i zamyka je za nimi. Znowu widzi tam Jungsoo, ale Chanyeol wrócił do ignorowania go, w większości dlatego, że Jungsoo tak bardzo przypomina mu o Baekhyunie. O tych wszystkich zwykłych czasach, kiedy był tak niewinnie zazdrosny o chłopca. O tych czasach, gdzie wszystko było prostsze, a życie nie było takie ciężkie.

- Będę wychodził. - mówi Jungsoo. Chanyeol znowu go ignoruje. Nienawidzi tego pokoju, ale to jedyne miejsce, w którym może mieć trochę prywatności. Teraz codziennie unika swojego pokoju, ale chowa się w nim w nocy. I tak prawie nigdy nie ma tam Jungsoo, więc może mieć swoją prywatność. - Mam pracę. Wrócę jutro rano?

Kiedy Jungsoo nie ma, Chanyeol szybko zamyka za nim drzwi, opadając na podłogę. To uzależnienie i nic nie może z tym zrobić. Wyciąga swój telefon i znowu ogląda te same wideo z Baekhyunem karmiącym go ziemniaczaną sprężynką w swoje urodziny.

Nie wie, jak może oglądać w kółko tę samą rzecz i nigdy nie mieć dość. Raczej - nie może przestać tego oglądać.

Znowu czuje ból, ponieważ ten chłopiec z nagrania nigdy nie odwzajemni jego miłości i nie wie, jak sobie z tym poradzić inaczej, niż tylko na chwilę to zmniejszyć. Wstając na chwiejne nogi, potyka się i otwiera szufladę, gdzie trzyma wszystkie puszki piwa, które kupił kilka dni temu.

Wszystkich zawodzi. Kłamie swoich najbliższych przyjaciół i tłumi wszystkie swoje emocje, trzymając je wszystkie zamknięte w sercu. Wszystkie pieniądze, które dała mu jego rodzina, które powinny być wydane na użyteczne rzeczy, i których obiecał nie używać, chyba, że na nagłe wypadki, wydaje na alkohol. Wszystko przez chłopca, który nie potrafi odwzajemnić jego miłości.

Pije. Wciąż pije. Śmieje się, gdy uświadamia sobie, że staje się lepszy i nie odpływa już tak często, ale wtedy marszczy brwi, kiedy zdaje sobie sprawę, że to oznacza, że musi pić więcej, by więcej zapomnieć.

- Jesteś... takim idiooootą. - bełkocze Chanyeol do chłopca na nagraniu. - Ty idioooooto. Nie potrafisz zobaczyć, że jestem tym lepszym? Hm? - Chanyeol stuka paznokciem w twarz chłopca. - Jestem... gorący... Jestem... przystojny... - Chanyeol milknie, oczami wędrując do stosu książek na swoim biurku. Ma tak dużo pracy domowej, ale jej nie robi. Zgadnijcie, dlaczego? Chanyeol czuje się taki zirytowany. Czuje się taki wkurwiony. Czuje się taki... taki...

Taki smutny.

Żartowanie i besztanie Baekhyuna z wideo już nawet nie jest zabawne. Chanyeol marszczy brwi, widząc jak drugi mężczyzna potrafi być bez skazy nawet bez próbowania. Nienawidzi tego. Nienawidzi tego, jak wiele Baekhyun może mu zrobić i jak mało może zrobić Baekhyunowi.

Nienawidzi tego, ponieważ Baekhyun jest taki szczęśliwy z kimś innym, a on może tylko siedzieć i się rujnować. Czy to nie jest jego najgłębsze życzenie? Żeby Baekhyun był szczęśliwy?

To dlaczego, w zamian, on jest taki nieszczęśliwy?

Przejdzie mi. Mówi do siebie po cichu, gdy wstaje, wyrzucając puszki do kosza i otwierając okna. Boli go głowa, boleśnie pulsując. Przejdzie mi... ale nie teraz.

Raz chciał chronić Baekhyuna. Raz przysiągł kochać Baekhyuna do końca życia.

Ale teraz uświadamia sobie, że nie jest tym, czego potrzebuje Baekhyun. Raczej wydaje się być problemem.

Chce dać sobie spokój z Baekhyunem, nie dlatego, że boli to mniej, nie dlatego, że nie ma szansy, ale dlatego, że zawsze był tylko przeszkodą.

Ale danie sobie z nim spokoju jest takie ciężkie. Jest tak kurewsko ciężkie.

Ma przy sobie przyjaciół - przyjaciół, którzy chcą pomóc, którzy zrobiliby wszystko, by upewnić się, że znowu jest szczęśliwy. Ale oni nie wystarczają i nienawidzi tego, że nie wystarczają.

Tego, którego potrzebuje najbardziej, z nim nie ma. To żałosne, jak Chanyeol skonstruował swoje życie wokół Baekhyuna.

Czkając, Chanyeol potyka się do łóżka i na nie upada. Byun Hyun jest teraz wepchany pod jego łóżko, zapomniany, ponieważ przypomina mu o zbyt wielu rzeczach.

Ten pokój przypomina mu o zbyt wielu rzeczach.

Ale to wszystko, co ma.

Zamykając oczy, Chanyeol zasypia - jedyny prawdziwy komfort, który mu został.



*



- Wracaj do domu? - marszczy brwi Jungsoo. - Ta, ta, już tu jestem. Ty też odpoczywaj, tak? - Jungsoo przyciska słuchawkę i przekręca gałkę od drzwi.

Są zamknięte.

Marszcząc się jeszcze bardziej, Jungsoo wyciąga swój klucz i otwiera drzwi, wchodząc następnie do środka.

Smród alkoholu wypełnia powietrze, a kiedy się odwraca, znajduje Chanyeola biorącego kolejnego łyka z puszki, którą trzyma w dłoni. Wszędzie na podłodze są puszki, a w drugiej dłoni trzyma telefon.

- Hyung? - Jungsoo potyka się do okien i otwiera je, wypuszczając zapach. - Co robisz? - Chanyeol go ignoruje.

- Czy ty nie... czy ty nie obiecałeś swoim przyjaciołom, że już więcej tego nie zrobisz? - Jungsoo zamyka drzwi i próbuje podnieść Chanyeola, ale wyższy go odpycha. Zaskoczony, jak wiele siły ma pijany, Jungsoo potyka się do tyłu, mrugając.

- Tęsknię za nim... - szepcze delikatnie Chanyeol, jego policzki są zarumienione, a oczy opadają. Pewnego razu, Jungsoo uważał Chanyeola za przystojnego, kiedy po raz pierwszy go zobaczył. Wydawał się być pewny siebie do tego stopnia, że mogło to stać się zastraszające i zawsze nosił uśmiech, który wydawał się oszałamiać każdego, kto go zobaczył.

Teraz... jego uśmiech zniknął, siedzi niedbale i zwija się w kulkę. Wszystko przez jednego mężczyznę.

- Dalej, wyczyśćmy cię. - mówi delikatnie Jungsoo, gdy znowu chwyta Chanyeola. Lata ćwiczeń nigdy go nie zawiodły i nie zawodzą teraz, gdy łapie ramię wyższego i podnosi do góry. Chanyeol burczy. Jungsoo wzdycha. Rozumie, dlaczego Chanyeol może przez to przechodzić - w końcu kiedyś sam zauroczył się w Baekhyunie.

- Spójrz na siebie, marnując się. - mamrocze Jungsoo. Czy Baekhyun tego chce? Chce to powiedzieć, ale wie, że Chanyeol tego nie przyjmie. Może Chanyeol słyszy niewypowiedziane zdanie na jego ustach, ponieważ zaczyna się rzucać.

Okej, więc Jungsoo przeszedł trening i może nieść Chanyeola, jak pannę młodą, jeśli by chciał, ale teraz Chanyeol wychodzi spod kontroli i Jungsoo nie wie, jak go kontrolować. Rzuca się i używa swojego wzrostu na korzyść, i kopie wszędzie dookoła, a Jungsoo nie chce, by ten idiota kopnął go w jaja-

Puszcza. Chanyeol pada na podłogę, wciąż się rzucając. Jęczy, jak duże dziecko, jego usta są pęknięte i krwawią od szerokiego otwierania buzi. Jungsoo wzdycha. Czemu po pierwsze zamieszkał z tą osobą?

Oh, racja. Ponieważ Baekhyun dał mu ten pieprzony pokój. Ponieważ Baekhyun pomyślał, że to wygodniejsze dla szkoły, użyć jego pokoju, niż znajdować nowy. Ponieważ...

Jego myśli zanikają, kiedy Chanyeol przewraca się i czołga się z powrotem, chwytając nowe piwo i je łykając. Jungsoo nie chce się przejmować. Chce odejść i udawać, że nic nigdy się nie wydarzyło.

Ale nie może.

Ostatecznie, Jungsoo kuca, próbując wyrwać puszkę. Chanyeol odsuwa się, wykopując swoje długie nogi tak gwałtownie, że Jungsoo nie może się do niego zbliżyć.

- Jesteś taki dziecinny! - krzyczy zirytowany Jungsoo. - Jezu, nic dziwnego, że nikt nie nazywa cię hyung!

- Nie jestem dziecinny! - odkrzykuje Chanyeol z coraz bardziej czerwieniejącą twarzą. - Jestem... Jestem starszy od ciebie!

Jungsoo wzdycha. Czemu w ogóle próbuje kłócić się z tą osobą?

W końcu, kiedy uświadamia sobie, że nie może zrobić nic innego, decyduje się zadzwonić do Kyungsoo. W końcu Kyungsoo jest jego przyjacielem, prawda?

- Halo?

- Chanyeol znowu jest idiotą. - wzdycha Jungsoo. - Myślisz, że naprawdę by cię posłuchał?

- Co to znaczy?

- Jest, kurwa, pijany na pieprzonej podłodze, szalenie kopiąc, bo próbuje powstrzymać go od picia. - Jungsoo znowu wzdycha. Po drugiej stronie trwa cisza.

- Ten idiota. - dyszy Kyungsoo. - Zaraz tam będę. - potem się rozłącza.

Jungsoo marzy, by mieć takiego przyjaciela, jak Kyungsoo. W jakiś sposób, Kyungsoo ma zdeterminowaną rezolucję, by powstrzymać Chanyeola od zranienia samego siebie. Tak jak tamtego dnia, jak przeszukał ich cały rejon Seulu, tylko z powodu Chanyeola. W końcu Kyungsoo otwiera drzwi, nawet nie mając czasu na przyjęcie do wiadomości Jungsoo, zanim kuca do Chanyeola, który uspokoił się i przestał rzucać.

Obserwuje, jak Kyungsoo pochyla się i łagodnie z nim rozmawia, ze skrajną cierpliwością, ale niesamowitą stanowczością. Widzi, jak oczy Chanyeola są szerokie, gdy słucha uważnie i zastanwia się, jak Kyungsoo to robi.



*



- Chanyeol, spójrz na siebie. - szepcze Kyungsoo, nachylając się blisko do niego. - Czy to taki chcesz być do końca swojego życia? - odurzony Chanyeol mruga na niego.

- Czy to jest coś, czego chcą twoi rodzice? - Chanyeol powoli potrząsa głową.

- To czego chcą twoi rodzice? - pyta delikatnie Kyungsoo. Niczego nie dotyka. Nie grozi, tak, jakby chciał tylko porozmawiać. Nie kradnie jego piwa. Nie kradnie jego telefonu. Nie zmusza go do wzięcia prysznicu.

- Oni... - Chanyeol wytęża umysł. - Oni... chcą, by był szczęśliwy.

- Czy jesteś teraz szczęśliwy? - pyta mniejszy. Jego oczy są duże. Myśli do siebie Chanyeol, wpatrując się w zachwycie. Jak one mogą być takie duże? - Hm? Powiesz mi?

- ... Nie. - odpowiada Chanyeol, zatapiając się w przygnębieniu, kiedy mniejszy sprawia, że wraca do rzeczywistości. - Jestem nieszczęśliwy. - skrzywienie Kyungsoo pogłębia się, jego brwi się marszczą i Chanyeol zastanawia się, dlaczego.

- Chcesz tak żyć do końca swojego życia? - pyta Kyungsoo. Chanyeol nie odpowiada - jego mózg jest przegrzany. W zamian znowu podnosi oczy, tym razem spoczywając na ustach Kyungsoo. Są w kształcie serca. Nagle przypomina sobie, że usta Kyungsoo są w kształcie serca. Kiedy Kyungsoo łapie go za rękę, Chanyeol czuje się zobowiązany do odpowiedzenia na jego pytanie, więc potrząsa głową, niczym skopany szczeniak.

- Kiedy to robisz, czy to nas nie rani? - szepcze Kyungsoo. Chanyeol duma przez chwilę, czując się winnym. - Czy to nie rani twoich rodziców? Czy to nie rani twoich przyjaciół? Czy to nie boli Jongina? Czy to nie boli mnie? - Chanyeol milczy.

- Chcesz nas zranić? - potrząśnięcie głową. - To zamierzasz przestać to robić? Dla nas? - Chanyeol przez chwilę nic nie mówi.

- Ale... ja nie chcę ranić... - mamrocze Chanyeol. - Nie chcę ranić...

- Wiem. - wzdycha Kyungsoo, gdy przesuwa się i siada przed Chanyeolem. - Wiem, więc pozwól nam pomóc? Hm? - Chanyeol patrzy na niego, obserwuje sposób, w jaki poruszają się te usta w kształcie serca. Kiedyś lubił Kyungsoo. Kiedyś lubił zastanawiać się, jak by to było, gdyby przycisnął swoje usta do ust Kyungsoo.

Usta Baekhyuna wywołały w nim iskrę.

Zastanawia się, czy usta Kyungsoo też wywołają.

Nawet się nie zastanawiając, Chanyeol chwycił Kyungsoo i przycisnął razem ich usta. Nie wie, co sprawiło, że to robi i mocno całuje Kyungsoo. Całuje Kyungsoo długo, bo chce się przekonać. Chce wiedzieć.

BAM!

Je mózg za późno rejestruje oślepiający ból, który nagle uderza się w jego policzek. Potyka się do tyłu, łapiąc swoją twarz, mrugając w zmieszaniu. To wtedy uświadamia sobie, że Kyungsoo go uderzył.

To wtedy uświadamia sobie, że pocałował Kyungsoo.

W oczach Kyungsoo jest tak wiele emocji, tak wiele dla prostego, pijanego Chanyeola, który ledwo co może opisać jedną - złość. Stoją tak przez długi czas, oddaleni o metry, ale twarzami do siebie, wpatrując się sobie w oczy. Kyungsoo dyszy, a Chanyeol próbuje nie krzywić się od uderzenia. Zabiera mu chwilę, by w pełni zrozumieć sytuację.

- Weź się w garść.- syczy Kyungsoo. Chanyeol teraz rozumie. Robi krok do przodu, ale Kyungsoo, jakby poparzony, robi krok do tyłu. - Weź się, kurwa, w garść, Park Chanyeol. - następnie pędzi do drzwi i trzaska nimi za sobą.

Chanyeol stoi tam, niczym szmaciana lalka. Nawet, kiedy Jungsoo, którego obecność została kompletnie zapomniana, dociera do jego zmysłów, by porozmawiać z Chanyeolem, wyższy go ignoruje.

Chanyeol zamyka oczy, odtwarzając sposób, w jaki ich usta do siebie pasowały. Było to czuć perfekcyjnie, jakby byli dla siebie stworzeni.

Ale to nie było dobre. To było złe.

To było złe, ponieważ Chanyeol nic nie poczuł.

Może perfekcję powinno odczuwać się źle.



*



Kyungsoo ucieka.

Powinien być zły. Powinien być wściekły.

I jest.

Ale jego serce również trzepocze, a jego policzki czerwienią się i się trzęsie.

Jest zły, wściekły, zdradzony, ale czuje się również oszołomiony i szczęśliwy.

Wie, że każdy jeden czyn, który robi Chanyeol, robi to z Baekhyunem w myślach. Kyungsoo nie jest kimś dla Chanyeola, do którego może przeskoczyć i świadomość tego, że Chanyeol go wykorzystał sprawia, że czuje się taki zraniony i zdradzony, i po prostu cholernie niedoceniony, ale również nie może nic poradzić, ale czuje płynącą w swoich żyłach adrenalinę od tego pocałunku.

To było perfekcyjne. To było właściwe.

To dało mu iskry.

I nienawidzi tego. Nienawidzi tego, jakie to było dobre, wiedząc, że Chanyeol prawdopodobnie nie poczuł tego samego.

To dlatego uciekł. Obawia się tych uczuć, obawia się tego, co mógłby zrobić.

Ponieważ był tak cholernie blisko poddania się. Był tak kurewsko blisko, by pozwolić Chanyeolowi, by sobie z nim poradził. I to nie jest dla nikogo w porządku. Ani dla niego, ani dla Chanyeola, a nawet nie dla Baekhyuna, gdziekolwiek jest.

Kyungsoo może tylko uciec, niczym tchórz, którym jest. Ale to wszystko, co może zrobić.



*



- Więc wiesz jak się ma? - pyta nagle trzeźwy Chanyeol, po tym co się stało, gdy wpatruje się w sufit, leżąc na plecach na łóżku.

- Prawdopodobnie teraz cię nienawidzi, bo go wykorzystałeś. - odpowiada Jungsoo. Chanyeol milczy.

- Nie mówię o Kyungsoo. - odpowiada delikatnie. Już czuje się winny. Wie, że ta wina uderzy go dziesięć razy intensywniej, kiedy obudzi się jutro, ale chce dać sobie święty spokój. - Mówię o nim.

- ... Hyung, po prostu o nim zapomnij. - mówi Jungsoo. - Po prostu... zapomnij o nim.

- Nie potrafię. - szepcze Chanyeol. - Powiedz mi, jak się ma. Jest szczęśliwy?

- Serio zadajesz mi takie pytanie? - Chanyeol zamyka buzię. Jungsoo ma rację.

- Kontaktuje się z tobą, prawda?

-... Ta.

- Czy możesz... jeśli kiedykolwiek o mnie zapyta... - bełkocze Chanyeol. - Jeśli... jeśli kiedykolwiek... wiesz, na wypadek, jeśli go to obchodzi... Możesz mu powiedzieć, że też jestem szczęśliwy? - Jungsoo nie odpowiada.

- Oczywiście, że go obchodzi. - mówi delikatnie Jungsoo. - Powinno go obchodzić... Byłeś jego współlokatorem przez ponad rok, musi go obchodzić. Jeśli już nie zakochanymi, powinniście być przynajmniej kolegami.

- Mimo tego przestał się do mnie odzywać. - biadoli Chanyeol. - To tak, jakby... chciał mnie zapomnieć.

- Hyung-

- Nie obwiniam go. - wyższy kontynuuje łagodnym głosem. - Naprawdę nie. Kiedy kochasz tak mocno, tak trudno jest wyjść. Kiedy kochasz, jesteś odważny, ponieważ dajesz swoje serce komuś innemu. On... on został zraniony, ale wciąż jest taki odważny, ponieważ jest gotów wybaczyć i zapomnieć o wszystkim, co mu się przytrafiło. A ja... ja to rozumiem. - Jeśli kiedykolwiek by do mnie wrócił i zmienił zdanie, wybaczyłbym mu w mgnieniu oka.

- Rozumiem to, więc nie chcę, by czuł się winny. - szepcze Chanyeol. - Ja tylko... chcę, by był szczęśliwy... - wtedy przestaje mówić, jego głos przechodzi w szept, a potem w nicość.

- Co za nieprzyjemna sprawa.- mamrocze Jungsoo, kiedy słyszy lekkie pochrapywania Chanyeola, które wypełniają powietrze. -To taka skomplikowana sprawia i wszystkich rani.

Jungsoo jest pewien, że jeśli kiedykolwiek nadejdzie dzień, w którym nie będzie chciał kochać, to będzie właśnie z tego powodu.

Miłość sprawia, że ludzie robią szalone rzeczy. Miłość... nie jest tego warta.




___

Czuję się źle, jest mi smutno i na dodatek rozbolała mnie głowa... ChanBaek, please...

Życzę Wam miłego wieczoru i słodkich snów.

Kocham Was,

Wasza J.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro