5. Pięć.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Kiedy Chanyeol budzi się następnego ranka, to, co naprawdę zrobił uderza go dziesięć razy mocniej.

Natychmiast pospiesza do pokoju Kyungsoo, pukając do drzwi. Odpowiada jego współlokator.

- Czego chcesz? - pyta znudzony chłopak.

- Ja... muszę porozmawiać z Kyungsoo.

- Kyungsoo, eh? - chłopak groźnie na niego spogląda. - Cóż, on nie chce cię widzieć. - mężczyzna trzaska drzwiami.

Chanyeol chowa dłonie do kieszeni. Poczucie winy oczyszcza mu umysł i teraz czuje się obrzydzony, myśląc o alkoholu. Nie może uwierzyć, że zrobił to Kyungsoo, tylko dlatego, że chciał coś udowodnić.

Picie... naprawdę rani osoby, które się o niego troszczą.

Tym razem, zamiast spędzania wolnego czasu na marnowaniu się, Chanyeol szuka swojego przyjaciela, który opiekował się nim bezwarunkowo i bez narzekania. Pyta wszędzie, szerokie oczy rozglądają się po miejscach, by znaleźć swojego przyjaciela. Ciężko mu na sercu, ponieważ Kyungsoo dawał mu wszystko, był dla niego podczas najtrudniejszego momentu, dbał o niego bez względu na to, jak długo to zajęło i jak wiele wysiłku wymagało, a co dał mu Chanyeol?

Pocałunek. Pocałunek, podczas którego myślał o kimś innym.

Jestem takim dupkiem. Myśli sobie Chanyeol. Nigdzie nie może znaleźć Kyungsoo. Jedynym innym miejscem, w którym może być jest przy...

Ich stole w stołówce.

Ale pójście tam oznacza zmierzenie się ze wszystkimi innymi, ludźmi, których tygodniami unikał. Czy jest to warte ryzyka?

Kyungsoo tak wiele dla niego ryzykował. Kyungsoo tak bardzo mu pomógł. Oczywiście, że jest to warte ryzyka.

Poza tym, tęskni za wszystkimi. Krótko zastanawia się, dlaczego nikt się z nim nie kontaktował, ale wtedy uświadamia sobie, że Jongin musiał im powiedzieć, by tego nie robili. W innym wypadku jest pewien, że Kris przynajmniej waliłby mu w drzwi i próbował go rozweselić swoimi głupimi żartami i obsypał go kuponami na wszystko.

Gdy idzie do stołu na kolację, zastanawia się, czy wiedzą, co wydarzyło się pomiędzy nim, a Baekhyunem. Zastanawia się, czy go o to zapytają. Szczerze to nie chce o tym rozmawiać.

Przychodzi w ciszy, obserwując jak wygłupiają się, rozmawiają i się śmieją. Tęskni za tym. Tęskni ze bycie częścią tego. Tęskni za ich rozmowami, ich śmiechem i ich głupimi, tandetnymi żartami. Po prostu, co do diabła go ominęło?

Jongin jest pierwszym, który go widzi, odwracając swoją twarz od szczerzącego się Joonmyuna. Jego oczy szeroko się otwierają, a szczęka opada.

- Hej, Chanyeol. - mówi delikatnie. Na to wszyscy przestają rozmawiać, odwracając się, by spojrzeć na Chanyeola. Chanyeol czuje się tak zakłopotany, że nie zdaje sobie sprawy, aż do potem, że nie ma tam Kyungsoo.

- Gdzieś ty był, idioto?! - wstaje Kris, chwyta Chanyeola i sadza go, owijając rękę wokół szyi młodszego i mierzwiąc mu włosy. - Wszyscy za tobą tęskniliśmy, ty mały draniu!

- Tak! - po stoliku roznosi się echo zgody.

- Idioto, myślisz, że byśmy nie zauważyli? - szczerząc się, krzyczy Lu Han.

- To twój sposób unikania nas, huh? Nie jesteśmy dla ciebie wystarczająco dobrzy? - kontynuuje Kris.

- Cieszę się, że mamy cię z powrotem, dzieciaku. - mówi Minseok. W końcu temat Chanyeola zanika i wszyscy znowu zatapiają się w swoich własnych rozmowach.

- Gdzie Kyungsoo? - mamrocze Chanyeol, próbując brzmieć normalnie. Jongin wzrusza ramionami.

- Nadrabiał ostatnio pracę domową, więc nie schodził na dół. - szepcze Jongin. Chanyeol natychmiast czuje się jeszcze bardziej winny. Kyungsoo musiał spędzić wiele czasu na opiekowaniu się nim, że ledwo miał czas coś jeść. W zamian próbuje zmienić ten temat.

Widzi jak Yi Xing i Lu Han zaczynają śpiewać razem angielską piosenkę, bujając się od strony do strony. To co robią jest chwytliwe dla oczu i jest pewien, że jeśli zmieni temat o Kyungsoo, wtedy wszyscy zapomną o tym, co powiedział (czy raczej, tylko Jongin).

- To ulubiona angielska piosenka Baekhyuna. - to wychodzi tak naturalnie, że przez chwilę zapomina o wszystkim, co wydarzyło się pomiędzy nimi. Nawet jeśli nie powiedział tego zbyt głośno to wie, że wszyscy to słyszeli, ponieważ stół po raz kolejny zastyga.

Napływa na każdego poważna aura.

- Naprawdę nie wiem co tym razem wstąpiło w Baekhyuna. - mamrocze Joonmyun.

- Po prostu, z kim do diabła w ogóle jest?

- Czemu, kurwa, ten koleś jest taki ważny? Czekajcie, aż się przyjrzę...

- Rzecz w tym, że nawet nie można do nich zbliżyć, bo kiedy próbuje się do nich podejść to w jakiś sposób znikają.

- Ja tylko chcę wiedzieć, jak bardzo jest dobry, tak że o nas wszystkich zapomniał. Tak, że zapomniał o Chanyeolu. - stół po raz kolejny milknie i wszyscy ostrożnie spoglądają na Chanyeola. Wiedzą. Prawdopodobnie wiedzieli od dłuższego czasu. Chanyeol śmieje się, starając się, by wszystko brzmiało na lekkie, ale jakoś świadomość tego, że wiedzą, wciąż boli.

- Uh, mam się w porządku, chłopaki. - mówi, obserwując jak padają na niego ich zaniepokojone spojrzenia. - Naprawdę.

- Co się do kurwy dzieje...

- Zawsze starałem się go wspierać, cokolwiek by robił, ale teraz naprawdę nie jestem pewien.

- Ta, ja też.

- Ta. - wszyscy po raz kolejny odwracają się do niego.

- Nie martw się, Chanyeol, jesteśmy po twojej stronie!

- Tak, przemówimy Baekhyunowi do rozsądku, jeśli będziemy musieli!

- Wszyscy wiedzą, że jesteście razem idealni. Baekhyun wróci do ciebie prędzej, czy później!

- A nawet jeśli nie, my wciąż jesteśmy tu dla ciebie, yeah?

- To co robi jest złe i nie powinien mieć już żadnych wymówek!

- Jestem przy tobie!

- Posłuchaj SheunSays. SheunSays cię wspiera! - właśnie wtedy do ich stolika dołącza Jungsoo, szczerząc się od ucha do ucha, nie rozumiejąc o czym rozmawiają.

Chanyeol powinien czuć się wzruszony. Jest, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, ale mylą się co do Baekhyuna.

- Nie mówcie tak o nim. - szepcze Chanyeol. Ich zachęcający uśmiech wiotczeje. - Nie rozumiecie przez co przeszedł. - nagle ich obecność jest nie do zniesienia. - Jest szczęśliwy. Po prostu... Po prostu cieszcie się z jego szczęścia. - z tym Chanyeol opuszcza stół i szybko odchodzi. Słyszy wołającego jego imię Jongina, ale ignoruje go.

Konflikt wchodzi w każdą szczelinę jego ciała. Ich wsparcie powinno sprawić, że poczułby się pewniejszy, że ma rację, ale w jakiś sposób czuje się zły za Baekhyuna, ponieważ ludzie zawsze wydają się go źle rozumieć. Baekhyun go porzucił, ale to co? Baekhyun porzucił go dla szczęścia, więc czy to nie jest dobrze podjęta decyzja?

I Chanyeol mu pozwala.

Czując się bardziej złym, niż czuł się od dłuższego czasu, Chanyeol wpada do swojego pokoju i wydziera szuflady, wyciągając każdą jedną, pieprzoną puszkę, jaką kupił. To pieprzony błąd. To kurewsko gówniana wymówka, by zapomnieć i ruszyć dalej, ponieważ za każdym razem, kiedy pije, nakręca dokładnie tę samą sytuację - przygnębiony, ospały i samotny.

Następnie podnosi wszystkie pieprzone puszki, które sprawiły, że zranił ludzi, którym na nim zależy, wyrzucając je do worka, którego wyciągnął z jednej z szuflad. Rusza dalej. Już nie chce używać łatwego wyjścia.

Kiedy kończy z ich wyrzucaniem, próbuje dzwonić do Kyungsoo, ale nikt nie odpowiada. Znowu sprawdza pokój Kyungsoo, ale odpowiada ten sam chłopak.

- Znowu ty? - chłopak żuje gumę i przewraca oczami. - Jezu, jesteś taki wkurzający-

- KYUNGSOO! - krzyczy Chanyeol, przerywając chłopakowi i mając to w dupie. - Kyungsoo! Przepraszam za wczoraj, naprawdę! Pozwól mi z tobą porozmawiać! - mężczyzna przewraca oczami.

- Nie ma go tam-

- Wiem, że tam jesteś, Kyungsoo! - krzyczy znowu Chanyeol. - Przestałem, okej? Nie zrobię tego więcej, obiecuję! Nigdy więcej tego nie zrobię! - trwa cisza. Mężczyzna, który żuje gumę patrzy na niego złośliwie, od góry do dołu.

- Skończyłeś już? - Chanyeol mruga na niego, uświadamiając sobie, że tam jest.

- Oh! Uh, tak... Tak, skończyłem... - mówi Chanyeol. - Uh, sorry za przeszko- - mężczyzna zamyka drzwi z hukiem. Wzdychając, Chanyeol odwraca się i wlecze gdzieś nogi, nie wiedząc, gdzie dokładnie idzie. W końcu nie chce wracać do swojego pokoju, miejsca, w którym wszystkie jego uczucia wypływają na powierzchnię.

- Chanyeol. - ktoś mówi i chwyta rękę Chanyeola. Chanyeol odwraca się, by spotkać Jongina. - Proszę... proszę przestań to sobie robić. - Chanyeol staje, by być w pełni do niego zwróconym, jego twarz jest obojętna.

- Przestałem. Teraz zamierzam przestać pić. - mówi Chanyeol. Po prostu, co ja do diabła myślałem? - Więc się nie martw. - Jongin mruga, jego oczy rozszerzają się w zaskoczeniu. Następnie je mruży.

- Co? Działałeś za naszymi plecami? - mamrocze Jongin. Chanyeol zaciska usta. Oczywiście, że Kyungsoo nie powiedziałby o tym Jonginowi. Wzdycha, a Jongin wypuszcza powietrze. - To co mówiłem to, zapomnij o nim.

- Jongin-

- Rozmawialiśmy o tym przy stole. Uważamy, że powinieneś o nim zapomnieć. - mówi łagodnie Jongin. - Widzimy, jakie to dla ciebie ciężkie i nie chcemy, byś cierpiał. Po prostu zapomnij o nim, Chanyeol. - Chanyeol patrzy na niego przez chwilę, ale potem z powrotem patrzy do dołu, odchodząc, ale Jongin znowu chwyta go za rękę.

- Mówię to jako zarówno twój najlepszy przyjaciel. Zapomnij o nim, Chanyeol. Nie jest tego wart. - Chanyeol wyrywa swoją rękę, odwracając się, by spojrzeć na Jongina, jego oczy rozbłyskują gniewem.

- Jest wart wszystkiego! - warczy Chanyeol. Czemu? Czemu wszyscy tak łatwo odwracają się od Baekhyuna plecami? Czuje się za niego taki zdradzony i zdrada trzyma się go, aż czuje nic innego oprócz złości. - Zapomnę o nim, Jongin, zapomnę, jeśli tego chcesz, ale nie mów tego, kurwa. - Jongin wzdryga się, ukąszony przez słowa Chanyeola. Chanyeol wykorzystuje tę szansę na przejście obok niego.

- Dobra! Rób co chcesz! - krzyczy za nim Jongin, gdy ten odchodzi. - Ale jesteś, kurwa, w depresji, Chanyeol! Po prostu pozwól nam z tobą porozmawiać! Nie chowaj tego wszystkiego w sobie!



*



- Może... to czas na mnie, by ruszyć dalej. - Chanyeol mówi nocnemu powietrzu , kiedy to pora dla niego, by spać. Ale kto właściwie sypia w tych czasach? - Przez ten cały czas trzymałem się niczego i to tylko mnie rani. - Jungsoo uświadamia sobie, że Chanyeol podczas dnia go ignoruje, ale potem wygaduje mu się w nocy. To pierwszy raz, kiedy Chanyeol to powiedział. Powiedział o zrezygnowaniu z Baekhyuna.

- Znaczy, dalej chcę go kochać. Dalej chcę go chronić. Chcę go wypatrywać. Ale... ale... może to nigdy nie była odpowiednia rzecz, by robić to dla niego. - Jungsoo milczy, ponieważ nie wie co powiedzieć.

- Może... zacznijmy od tego, że to nigdy nie było moje zadanie.

Jungsoo zastanawia się nad tym. Jak on tak łatwo może zrezygnować z Baekhyuna? Tak po prostu? Akurat gdy ma zamiar otworzyć usta, by to powiedzieć, otwierają się drzwi i zapala się światło.

- Dobra, facet, teraz powiesz nam, co się do diabła dzieje. - mówi Chen. Chanyeol siada, szybko mrugając, gdy Chen i Jongin wyciągają go z łóżka, na które siadają. Jungsoo mruga, zastanawiając się, czy to jest to, co robią ludzie w wolnym czasie.

- Co? Nic... Nic się nie dzieje. - On chce ruszyć dalej... ale wciąż chroni sekrety Baekhyuna. Myśli sobie Jungsoo. Szczerze, on sam nie zna dokładnych szczegółów sekretów Baekhyuna, ale wie, że Chanyeol wie więcej, niż on.

- Nikt nie uważa, że Baekhyun ma w tym rację. Nikt. - syczy Chen. - Sądzimy, że wiesz coś, czego my nie. Więc powiedz nam.

- O czym ty mówisz? - Chanyeol brzmi na wkurzonego. - Nie ma co mówić.

- Kontaktuje się tylko ze mną? Ze wszystkimi innymi przestał rozmawiać? - Chen brzmi prawie histerycznie. - Spotyka się z jakimś tajemniczym chłopakiem? Co się, kurwa, dzieje? To nie jest, kurwa, normalne zerwanie. Nawet teraz, przestał ze mną rozmawiać. - Chanyeol pozostaje cicho, jego spojrzenie jest twarde i skupione na podłodze.

- Nie mam wam nic do powiedzenia. - mówi cicho.

- Chanyeol- - Chen wstaje. Chanyeol również wstaje i obydwaj groźnie na siebie patrzą. Jongin patrzy na nich, zmieszany. Obydwaj patrzą się na siebie przez długi, długi czas, wtedy Chen wypuszcza powietrze i spuszcza głowę. Chanyeol natychmiast po wypuszcza powietrze.

- Przepraszam. - mruczy Chen. - Ja po prostu... Ja po prostu tak bardzo się boję... - Chanyeol mruga w zaskoczeniu. Jongin też to robi. Chen nigdy wcześniej tego nie powiedział. Zawsze chce grać silnego i nieustraszonego, i zawsze robił to bez zarzutu.

- Tak bardzo się boję, bo... to tak, jakby historia się powtarzała... - Chanyeol czuje przerażenie osiadające w jego brzuchu. - To przypomniało mi o czasie, kiedy Baekhyun zniknął na tydzień.

Cisza. Powietrze nagle stało się zimne.

-... Co? - pyta zmieszany Jongin. - ... Co się... stało?

- Cholera, Jongdae- - ostrzega Chanyeol, ale Chen odwraca się do Jongina z ogniem w oczach.

- W roku, w którym nas opuściłeś, Baekhyun zaczął zachowywać się dziwnie.- wyznaje Chen, słowa wypływają mu z ust. Jongin mruga tępo, a Chanyeol jest za wolny, by zareagować. - Ignorował mnie i zawsze rozmawiał z kimś na telefonie, ale nigdy nie wiedzieliśmy, kto to, kurwa, był.

- Kurwa, Chen, kurwa, przestań-

- Uważasz, że nie zasługuje, by to usłyszeć? - krzyczy Chen, obracając się, by gniewnie spojrzeć na Chanyeola. Jego oczy są takie żywe, pełne takiej emocji. Chanyeol uświadamia sobie, że mu po prostu zależy. Chenowi tak kurewsko mocno zależy na Baekhyunie, więc to robi, wylewa sekrety Baekhyuna komuś, komu Baekhyun jest prawdopodobnie najbardziej niechętny, by je przekazać. - Jak długo nie wiedział?

- O czym wy chłopaki mówicie? - szepcze Jongin, a jego oczy są szerokie i przerażone.

- Byun, pieprzony, Baekhyun... - ryczy Chen, odwracając się do Jongina. - wybrał, kurwa, pieprzonego obcego, niż nas. Potem, kurwa, zniknął na cały pieprzony tydzień.

Cisza.

- Potem... kiedy znalazła go policja, musiał zamieszkać w szpitalu na miesiąc. - głos Chena opada. - Nikt nie wie, co mu się przytrafiło, bo nikomu nie powiedział. - Jongin patrzy teraz na podłogę, jego ekspresja jest ciężka do odszyfrowania.

- To dlatego taki się stał. - szepcze Chen. - Nigdy nie sypiał z tak wieloma ludźmi, by znaleźć swoją prawdziwą miłość. Tamtego tygodnia coś mu się przytrafiło, coś, co sprawiło, że taki się stał... Myślę... Czuję, że wiem, co dokładnie.

- Więc, co to jest? - skomle Jongin, a jego głos drży. Chanyeol może zobaczyć horror w jego oczach. Chce pocieszyć drugiego, ale nie może się ruszyć. Utknął w miejscu. Chen patrzy do góry na sufit, potem na boki. Cisza dusi ich długi, długi czas. Wtedy w końcu Chen otwiera buzię.

- Myślę, że został-

- Został zgwałcony. - mówi Chanyeol. Chen przestaje mówić, odwracając się, by szybko na niego spojrzeć. Jongin też to robi. Wygląda, jakby miał się rozpłakać. - Baekhyun został  grupowo zgwałcony.

Jongin otwiera usta, ale nic nie wychodzi. Chen wygląda na poważnego, zaniepokojonego i nie zaskoczonego.

- Ja... zgaduję, że to nie było dla niego fair, by trzymać to z dala od was, chłopaki. - szepcze Chanyeol. - Ale to było coś, co nawiedzało go przez tak długo. Musicie go zrozumieć. - są zamrożeni w miejscu.

- Uh... Zgaduję, że po prostu... teraz sobie pójdę? - Chanyeol odwraca się i spotyka oczy Jungsoo. Chen i Jongin zapomnieli, że tam był. Chanyeol potrząsa głową.

- Uważam, że też powinieneś wiedzieć... Ja... nie wiem, dlaczego. - kontynuuje Chanyeol. - Powiem wam, chłopaki, ale ja... To jest sekret Baekhyuna. Zgaduję, że... jeśli już nie jest tym obarczony, to po prostu to powiem.

- Powiedział ci? - szepcze Jongin. - Nie powiedział nikomu, tylko tobie? - kiedy Chanyeol odwraca się, by spojrzeć na Jongina, Jongin przysięga, że jego dolna warga drży.

-... Yeah. - skrzeczy drugi. Potem bierze głęboki oddech. Część niego czuje, że zdradza Baekhyuna za mówienie tego, ale ta dwójka tak bardzo się o niego troszczy i zasługują na to, by wiedzieć. Chanyeol również czuje, że to czas, by im powiedzieć, czy Baekhyun jest gotowy, czy nie. Przeczucie mówi mu, by im powiedzieć.

Może część niego mówi im o przeszłości Baekhyuna, w większości dlatego, że chce, by zrozumieli, dlaczego Baekhyun go nie wybrał.

Mówi im. Mówi im co tylko powiedział mu Baekhyun, od początku, od czasu, kiedy jego rodzice się rozwiedli i zatopił się w swojej własnej skorupie. Mówi im o tajemniczym, starszym mężczyźnie, który wyglądał dokładnie jak on, podnoszącym Baekhyuna z jego zakrwawionych kolan i ratującym go od samego siebie. Mówi im wszystko, ale zatrzymuje się wiele razy. Zatrzymuje się i czasem nie sądzi, że może kontynuować, ale się zmusza. Oni muszą zrozumieć Baekhyuna. Muszą wiedzieć, dlaczego Baekhyun taki jest. Mówi dalej. Nie sądził, że mówienie o tym byłoby takie ciężkie. W swoich myślach pokrótce podziwia siłę Baekhyuna za bycie w stanie powiedzenia mu o tym tak szybko, bez niczego więcej, jak tylko zaczerpnięciem powietrza pomiędzy. Czasem jego zdania są tak poszarpane, że nie sądzi, że zrozumieją, co mówi, ale mimo tego słuchają i w jakiś sposób Chanyeol jest za to wdzięczny.

- I... pewnego dnia Joo Sung nagle pojawił się przed nami. - trzęsącym się głosem, mówi Chanyeol. Nigdy nie sądził, że mówienie o tym, jak zerwali, mogłoby być takie trudne. - On... przyszedł i... i Baekhyun o mnie zapomniał. - zajmuje mu trochę czasu, by się pozbierać, tak jak podczas wszystkich poprzednich razów, a pozostała trójka mu na to pozwala. Mówi im o tym, jak słyszał ich w nocy, o tym, na jak zakochanego Baekhyun wyglądał i o tym, jak puszczenie wydawało się odpowiednią rzeczą, którą mógł zrobić. - Ja... Właśnie dlatego go nie obwiniam. Przeszedł przez tak wiele, chłopaki... On potrzebuje swojego własnego szczęścia.

- I on, kurwa, wybrał ten kawał gówna? - ryczy Chen.

- Ty... nie rozumiesz. - wtrąca szybko Chanyeol. Boli go, że ich broni, ale to odpowiednia rzecz. - To wszystko była gra, bo... bo on musi chronić Baekhyuna.

- Chronić Baekhyuna? Przed kim? - śmieje się Chen. - Może przed sobą?

- On go kocha, Chen.

- Nie obchodzi mnie, kurwa, czy ten skurwysyn kocha Baekhyuna, czy nie! - trzęsie się Chen. - Nie obchodzi mnie to! I nie obchodzi mnie, jak bardzo kocha go Baekhyun!

- Chen-

- Nie "Chenuj" mi tu, kurwa! - krzyczy Chen. - Czemu ty w ogóle przekazałeś Baekhyuna temu chujowi? On skrzywdził Baekhyuna, Chanyeol! Skrzywdził go tak kurewsko mocno, że oddawał siebie każdemu, nie ważne, jak bardzo krzywdziliby go fizycznie! Rozdawał siebie, Chanyeol, marnował się, a ty i tak, kurwa, go zwróciłeś? Jeśli ten skurwysyn potrafił raz grać, znowu może to zrobić. - Chanyeol milczy. Czemu Chen nie rozumie? - To ty jesteś tym, który, kurwa, nie rozumie, Park Chanyeol. Nie ufam mu. Nie obchodzi mnie to, czy kocha Baekhyuna od dnia, w którym się poznali, czy kocha go teraz, bo ja mu, kurwa, nie ufam. - Chen wstaje. - Mam tego tak kurewsko dość. Mam, kurwa, dość. Każda jedna osoba wokół mnie to idiota. Nie mogę w to uwierzyć. - stąpa do drzwi.

- Czekaj-

- Byun, pieprzony, Baekhyun jest idiotą. - Chen trzaska za sobą drzwiami tak mocno, że trzęsą się ściany.

- CISZEJ, DOBRA? - ktoś woła z innego pokoju. Słyszą, jak Chen coś odkrzykuje.

Chanyeol czuje się jeszcze gorzej, niż wcześniej. Wie, że Chen zasługuje na to, by znać prawdę, ale widząc sposób, w jaki zareagował, nie było tym, czego chciał Chanyeol. Chce, by Chen, kurwa, zrozumiał, do cholery! Czemu on, kurwa, nie rozumie?

- Jongin? - woła delikatnie Chanyeol. Przez prawie cały czas, Jongin był cicho. Myśląc, wpatruje się twardo w przestrzeń. Sięga, by dotknąć ramienia swojego najlepszego przyjaciela, ale Jongin odciąga się, jakby został poparzony.

- Nie dotykaj mnie. - mruczy Jongin. Jego głos brzmi na taki rozbity. On też wstaje.

- Jongin-

Jongin nic nie mówi, ale wybiega, tym razem nawet nie zdając sobie sprawy, że nie zamknął za sobą drzwi.



*



Nie wiedział, że Baekhyun miał taką złą przeszłość.

Nawet nie zastanawiał się, dlaczego Baekhyun okazał się, że był taki, jaki był. On po prostu myślał, że to stało się hobby.

Usłyszenie tego było przerażające. Jak przerażające musiało być przeżycie tego?

Tak mu smutno z powodu jego przyjaciela, kogoś, kto zawsze widziany był za silną, niezależną osobę, kogoś, kto kochał opiekować się innymi. Przyswoił tak wiele informacji na raz, że teraz nie wie, jak zareagować na rzeczywistość.

Ciężar przeszłości Baekhyuna w końcu spada na jego barki i kiedy wraca do swojego pokoju i wspina się na swoje łóżko, może tylko szlochać w poduszkę, płacząc za swojego przyjaciela, który zgubił się, bo tak mocno kochał.



*



Wtedy, kiedy przestaje płakać, myśli.

Zamyka oczy i myśli.



*



Po tym, co się stało, Chanyeol nie może spać. Jest pewien, że pozostali też nie.

W zamian myśli nad biletami na koncert, które podarował Baekhyunowi dwa miesiące temu. Koncert minął kilka dni temu, ale był tak pochłonięty Baekhyunem, że kompletnie o tym zapomniał. Nawet jeśli EXO jest zespołem, którego kochał zanim poznał Baekhyuna, w jakiś sposób wszystkie piosenki, które napisali straciły znaczenie.

Zastanawia się, czy Baekhyun pamiętał, by pójść na koncert. Z gorzkim śmiechem myśli, że Baekhyun naprawdę w ogóle go nie wybrał, ale najprawdopodobniej wybrał Joo Sunga, by to z nim iść.

To dziwne, jak wszystko może zmienić się tak dramatycznie, w tak krótkim czasie. To było jedynie dwa miesiące temu, kiedy jego życie wydawało się być perfekcyjne, całe i kompletne, w większości dlatego, że Baekhyun w nim był. Teraz nawet nie może odpowiednio spać, bo nie jest przyzwyczajony do obcej ciszy w nocnym powietrzu. Zastanawia się, czy Joo Sung, tak jak on, kocha sposób, w jaki Baekhyun wydaje pieskie odgłosy podczas snu. Zastanawia się, czy Joo Sung przyciągnie do siebie Baekhyuna i mocno go przytuli, kiedy Baekhyun będzie miał koszmary. Zastanawia się, czy Joo Sung będzie trzymał dłoń Baekhyuna, zaciągnie go w miejsce publiczne i wykrzyczy mu swoją miłość. Zastanawia się nad wieloma sprawami pomiędzy Joo Sungiem, a Baekhyunem, wyobrażając ich sobie, jak robią wszystkie te rzeczy, które chciał zrobić z Baekhyunem.

Ponieważ, tak głupie jak się wydaje, Chanyeol naprawdę myślał o spędzeniu całego życia z Baekhyunem. Wierzył w to, po tym, jak Baekhyun znowu zaczął ufać miłości, że również dorósłby do kochania Chanyeola, tak jak Chanyeol zrobił to z Baekhyunem. Wierzył w to tak mocno, że myślał, że to nieuniknione - że Baekhyun naprawdę by się w nim zakochał. Nie wiedział, jak bardzo się mylił.

Tak cholernie bardzo tęskni za Baekhyunem. Tęskni za wkurzającym głosem Baekhyuna, jego prowokującym uśmiechem, jego pieprzoną niemożnością do kontrolowania swojego pieprzonego buntu, kuszącym sposobem, w jaki pokazywałby swoją skórę i nawet by o tym, kurwa, nie wiedział.

Tęskni za słodkim śpiewem Baekhyuna, jego uroczym uśmiechem, jego niezachwianą odwagą i niewinnym sposobem, w jaki zachowuje swój umysł, nawet po wszystkim, co się stało.

Tęskni za nieśmiałością Baekhyuna w najgłupszych rzeczach, tęskni za śmiałym sposobem, w jaki Baekhyun by go całował, kiedy tylko by chciał, tęskni za tym, jak Baekhyun patrzyłby na niego z łagodnością, ilekroć by się zranił, tęskni za tym, jak Baekhyun zachowuje się twardo, ale w środku jest tak miękki, jak wata cukrowa.

Tęskni za cichym śmiechem Baekhyuna, tęskni za jego delikatnym uśmiechem, tęskni za obserwowaniem jak Baekhyun rośnie i wraca do bycia swoim starym, prawdziwym sobą, czy raczej, swoim prawdziwym sobą, który nigdy nie powinien zanikać. Tęskni za czuciem skóry Baekhyuna o swoją, nie ważne, jak cnotliwie. Tęskni za ustami Baekhyuna i tym nieperfekcyjnym sposobem, w jaki pasowałyby wokół jego. Tęskni za sposobem, w jaki Baekhyun by go dotykał, sposobem w jaki Baekhyun na nim siedział, sposobem, w jaki Baekhyun trzymał jego dłonie, kiedy uprawiali miłość. I tak bardzo tęskni za Baekhyunem.

Boli go serce. Nigdy nie wiedział, że takie coś jest możliwe, aż Baekhyun go zostawił. Z każdym pulsem przychodzi fakt, że Baekhyun nie jest jego i że może go już nigdy nie zobaczyć.

Nawet się nie zastanawiając, Chanyeol siada i zdejmuje coś ze swojej szyi. W świetle księżyca, ładnie połyskuje srebro jego naszyjnika, zakrzywienie klucza wiolinowego przypomina mu o zakrzywieniu uśmiechu Baekhyuna.

To z powodu Baekhyuna, Chanyeol go nosił - jedyną rzecz, którą podarowali mu jego prawdziwi rodzice, zanim go porzucili. To z powodu Baekhyuna miał siłę, by go nosić. I teraz już nie chce go nosić.

Chanyeol wstaje, chcąc wyrzucić naszyjnik do kosza. I tak nie potrzebuje tego kawałka gówna. To tylko przypomina mu o tym, jak ludzie, którzy powinni troszczyć się o niego najbardziej, porzucili go. O tym, jak porzucili go jego prawdziwi rodzice. O tym, jak porzucił go Baekhyun.

- Możesz chcieć to zachować. - mówi łagodnie Jungsoo. Kiedy Chanyeol się odwraca, znajduje siedzącego na swoim łóżku Jungsoo. Jego oczy wydają się błyszczeć. Chanyeol nie chce go słuchać i nie ma zamiaru.

- Zobaczysz, że zamiast widzenia tego, jako okropnych wspomnień zmieszanych razem, może być czymś, co cię pocieszy. - Chanyeol wstaje, zmieszany tym, co do diabła mówi Jungsoo. - Poważnie. Będziesz żałował, że to wyrzuciłeś.

Chanyeol zatrzymuje się i zastanawia się nad tym. Może. Ma tendencję do wyrzucania i niszczenia rzeczy, które tak wiele dla niego znaczą. W końcu zaciska go w dłoni i wspina się z powrotem do łóżka.

- Zaufaj sobie. - mówi delikatnie Jungsoo. - Zaufaj instynktowi, ponieważ twój instynkt pochodzi z najgłębszego środka twojego serca.



*



- Kyungsoo, proszę porozmawiaj ze mną. - krzyczy Chanyeol, gdy wali w drzwi swojego przyjaciela. Brak odpowiedzi. - Kyungsoo, wiem, że tam jesteś. - wciąż brak odpowiedzi.

- Przepraszam, Soo. - Chanyeol przestaje, bo ludzie zaczynają się na niego patrzeć. Przełyka głośno ślinę, jego twarz powoli robi się czerwona, a uszy powoli zaczynają robić się purpurowe. Przynajmniej teraz ma świadomość, by czuć wstyd. Może zaczyna odzyskiwać zmysły. - Nie będę cię zmuszał do rozmawiania ze mną, ale naprawdę, naprawdę przepraszam za to, co się stało. - cisza. - Zaczekam na ciebie, aż ze mną porozmawiasz. Kiedy będziesz gotowy, po prostu znajdź mnie i porozmawiamy. - Chanyeol bawi się palcami, czekając, aż drzwi się otworzą. Wzdycha.

- Ja... Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, Soo. - szepcze Chanyeol. - Już nie będę cię martwił. Mam się teraz w porządku, naprawdę. Jesteś jednym z najwspanialszych przyjaciół jakich mam... Nie chcę, by to, to zrujnowało...

- Uh... muszę już iść. Znaczy, spróbować życia. - chichocze. - Do widzenia. - następnie odchodzi.

Poddaje się, bo wie, że Kyungsoo jest uparty. Poddaje się, ponieważ teraz w końcu zaczyna mieć motywację, by znowu normalnie żyć, a to przychodzi z ceną robienia pracy domowej, którą przegapił. Poddaje się, ponieważ wie, że nawet jeśli Kyungsoo jest na niego zły, Kyungsoo chciałby, by odrobił pracę domową i stał się lepszą wersją siebie.

Bierze głęboki oddech.

Gdy wraca do swojego pokoju, zdeterminowany, by zacząć od nowa, obiecuje sobie i ludziom, którym na nim zależy, że już nigdy więcej nie pozwoli, by coś go pognębiło.



*



- Kyungsoo, proszę porozmawiaj ze mną. - Kyungsoo odrabia pracę domową, kiedy ktoś nagle zaczyna walić do drzwi. To go cholernie wystraszyło! Oglądał w nocy horror i wciąż ma ciarki na samą myśl. - Kyungsoo, wiem, że tam jesteś. - właśnie tak, jego strach odchodzi, zastąpiony przez łagodność i złość.

Naprawdę życzy sobie, by Chanyeol się po prostu odwalił. Jeszcze nie jest gotowy, by porozmawiać z Chanyeolem. W końcu walenie do drzwi ustaje. - Przepraszam, Soo. - błaga miłość jego życia. - Nie będę cię zmuszał do rozmawiania ze mną, ale naprawdę, naprawdę przepraszam za to, co się stało.

Czaję. Myśli zirytowany Kyungsoo. Czaję, więc przestań mnie wkurzać. Przestań przychodzić.

Dotychczas, Chanyeol przychodzi codziennie, tylko, by to robić, by go wkurwić. Szczerze, nigdy nie będzie mógł wybaczyć Chanyeolowi, co mu zrobił. Może zapomnieć, że to kiedykolwiek się wydarzyło, ale w tej chwili nie jest gotowy, by to zrobić.

- Zaczekam na ciebie, aż ze mną porozmawiasz. Kiedy będziesz gotowy, po prostu znajdź mnie i porozmawiamy. - kiedy Chanyeol to mówi, Kyungsoopo prostu wie, że to zrobi. Wie, że znajdzie Chanyeola, bo zawsze to robi. Zawsze jest tym, który szuka Chanyeola. Akceptuje fakt, że Chanyeol nigdy nie spojrzy na niego w ten sposób i wie to bardziej, niż cokolwiek innego, dlatego właśnie czasem zastanawia się, dlaczego wciąż się tego trzyma?

- Ja... Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś, Soo. Już nie będę cię martwił. Mam się teraz w porządku, naprawdę. Jesteś jednym z najwspanialszych przyjaciół jakich mam... Nie chcę, by to, to zrujnowało... - z każdym dzwoniącym w powietrzu słowem, Kyungsoo wstaje i kroczy do drzwi, gotowy, by je otworzyć, gotowy, by pozwolić Chanyeolowi wejść i przepraszać, niczym szaleniec, gotowy przyjąć wszystko, co ma Chanyeol i potem dać mu wszystko, czego chce. Bo Kyungsoo zawsze był taki. Zawsze był kimś, kto lubił widzieć szczęśliwy uśmiech na twarzy Chanyeola. Jego dłoń unosi się nad gałką.

Pozwala jej upaść na bok.

Kyungsoo płakał, kiedy Chanyeol go pocałował. Płakał do snu i przyznaje to jak mężczyzna. Ale nigdy więcej nie da Chanyeolowi szans. Nigdy więcej nie pozwoli Chanyeolowi bawić się jego sercem, celowo, czy nie.

Nigdy więcej nie będzie płakał przy Chanyeolu. Nigdy więcej nie będzie płakał przez Chanyeola.

- Uh... muszę już iść. Znaczy, spróbować życia. - Kyungsoo zatrzymuje się, mrugając w zaskoczeniu. Czy właśnie to usłyszał? Tę... dziwną motywację w głosie Chanyeola, który tak bardzo brzmi jak Chanyeol, w którym się zakochał?

- Do widzenia.

Tylko dziesięć minut po wypowiedzeniu tego słowa, kiedy Kyungsoo nagradza się westchnięciem ulgi.

I małym uśmiechem, wiedząc, że Chanyeol niedługo do siebie wróci.



*



W końcu Kyungsoo jest gotowy i nie zawodzi, by Chanyeol o tym wiedział. W chwili, gdy jest gotowy, wbija do pokoju, odnajdując, pierwszy raz od miesięcy, uczącego się Chanyeola.

- Chanyeol. - mówi silnym i stanowczym głosem. Chanyeol podskakuje w miejscu, odwracając się z szerokimi oczami, by zobaczyć stojącego tam Kyungsoo.

- ... Kyungsoo! - Chanyeol nagle wstaje, prawie się wywracając. Kyungsoo może zobaczyć, że Chanyeol już ma się lepiej, jego twarz nabiera koloru, oczy są szerokie i niewinne, ale skupione. Jakby wiedział, że ma cel w życiu. W środku, Kyungsoo jest szczęśliwy i wdzięczny.

- Zostań tam, gdzie jesteś. - mówi Kyungsoo, jego stopy są gotowe, by zrobić krok do tyłu, jeśli Chanyeol nie posłucha, albo nie zrozumie. - To nie zajmie długo. - Chanyeol, wyglądając na zranionego, opada z powrotem na krzesło.

- Naprawdę... naprawdę przepraszam, Soo. - mruczy Chanyeol, wyglądając na przygnębionego i winnego, ale bardziej w lekki sposób. - To wszystko była moja wina i nie będę się usprawiedliwiać.

- Zamierzam udawać, że to nigdy się nie wydarzyło. - ostrym tonem mówi Kyungsoo. - I ty będziesz udawał, że to nigdy się nie wydarzyło. I powiesz Jungsoo, by udawał, że to nigdy się nie wydarzyło. - Chanyeol przytakuje, niczym skopany szczeniak.

- Skończyłem z tobą, Park Chanyeol. - burzy się Kyungsoo. - Nigdy nie przestanę cię lubić, ale skończyłem z tobą. - nawet w chwilach takich jak ta, Chanyeol ma tendencję do rumienienia się. Mruga tak niewinnie i lekko się skręca, i Kyungsoo to kocha - kocha to, że Chanyeol znowu wygląda na aktywnego i niespokojnego. Coraz bardziej, jak jego dawna osoba.

- Nigdy nie przestanę cię lubić, więc-

- A ja nigdy nie przestanę lubić go. - wtrąca Chanyeol, jego głos jest ledwie szeptem. Kyungsoo przestaje mówić i wypuszcza powietrze, czekając, by Chanyeol wyjaśnił. To już nawet nie boli, ponieważ do tego przywykł. - To dlatego... to dlatego cię pocałowałem, Kyungsoo. Chciałem, żeby Baekhyun na mnie patrzył. Chciałem, by na mnie patrzył i widział mnie, ale nigdy nie był w stanie tego zrobić. - Kyungsoo milczy. - I... pomyślałem o tym, jakby to było, gdyby odwrócił się i na mnie spojrzał. Nawet, jeśli to tylko rzut okiem. - Kyungsoo wycofuje się z walącym sercem. Wie, co nadchodzi i nie chce tego chcieć.

- Czy ty... kiedykolwiek dasz Jonginowi szansę? - w zamian Chanyeol delikatnie pyta. Kyungsoo zastyga, oszołomiony i zaskoczony. Bierze głęboki oddech, a kiedy się uspokaja, potrząsa głową.

- Nie sądzę, że kiedykolwiek będę lubił go w ten sposób. - mówi Kyungso. - Jest dla mnie jak młodszy brat.

- Oh. - Chanyeol wygląda, jakby chciał powiedzieć coś więcej i Kyungsoo chce go zamknąć, ale w końcu Chanyeol przestaje i zamyka usta, jakby wiedział, że Kyungsoo go skarci za kontynuowanie. Jego ogromne oczy są jasne, gdy po raz pierwszy patrzy na Kyungsoo poprawnie, a serce Kyungsoo spoczywa, wiedząc, że mężczyzna, w którym się zakochał, wrócił. - Myślisz, że jesteśmy teraz przyjaciółmi? - pyta pełny nadziei. Przełamuje mały uśmiech. Mniejszy przewraca oczami.

- O czym ty do diabła mówisz? - mówi ostro Kyungsoo, następnie odwraca się. W środku się uśmiecha. - Zawsze byliśmy przyjaciółmi.



___

Przepraszam za spóźnienie... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro