2. Dwa.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Baekkie?

Jak? Jak ten mężczyzna, który wydawał się bajką z tak dawna, może pojawiać się przed nimi, jakby nic się nie stało?

Uśmiecha się smutno i uprzejmie do Baekhyuna, wyglądając tak przystojnie - przystojniej, niż Chanyeol kiedykolwiek będzie wyglądać.

Wściekłość rośnie w nim odrobinę za późno, ale szybciej, niż zdaje sobie sprawę, co się stało. W jakiś sposób cały ból, który Baekhyun czuł i wyrażał wypływa na powierzchnię i po prostu cholernie chce zlać tego gościa, zanim może nawet kwestionować to, jak on może tu być i dlaczego tu jest.

Stoi gotowy, by zranić, ale wtedy dłoń opada na jego ramię.

Tak szybko jak się pojawiła, złość odeszła i wrócił do siebie. Odwraca się do Baekhyuna, widząc jak mniejszy ostrzegawczo kręci do niego głową. Zawsze posiadali zdolności do komunikowania się bez słów, jak teraz, i Chanyeol zastyga w miejscu.

- Zostań tu. Porozmawiam z nim. - szepcze Baekhyun.

- Co z zajęciami? - to głupia wymówka, ale nie może zostawić Baekhyuna samego z tym chujem. Uczucia wściekłości i niepokoju przewracają mu się w żołądku i każda komórka jego ciała chce zignorować prośbę Baekhyuna i rzucić się na tego chuja, ale Baekhyun zawsze był zrównoważony.

A Chanyeol zawsze chciał dać Baekhyunowi to, czego chce.

- Ty idź. - mówi Baekhyun, prostując plecy, gdy staje twarzą do Joo Sunga. Chanyeol gotów jest z nim stanąć, ale dłoń Baekhyuna mocno go trzyma. - Zaufaj mi. - Chanyeol mruga w zaskoczeniu- Baekhyun nigdy wcześniej tego nie powiedział. Chanyeol widzi jaki jest napięty, jak uśmiech starty jest z jego twarzy. Widzi jak Baekhyun podchodzi do tego drania i przechodzi obok do krzaków róż. Chanyeol zgrzyta zębami, robiąc wszystko co w jego mocy, by nie pójść w jego ślad, nawet jeśli jego sobowtór podąża za Baekhyunem.

Zostanę tu i popatrzę. W ten sposób nie może go skrzywdzić. W końcu myśli do siebie Chanyeol, krzyżując ręce, gdy patrzy do przodu. Baekhyun patrzy Joo Sungowi w twarz, nie pokazując ani śladu łagodności. Joo Sung wydaje się dużo zerkać nad niego i Chanyeol zastanawia się o czym rozmawiają.

Pewnie pyta, dlaczego wygląda tak samo jak ja. W końcu myśli sobie Chanyeol, fukając w zirytowaniu. Tak jakbym kurwa chciał wyglądać tak jak ty, ty chuju! Chanyeol chce iść i stanąć u boku Baekhyuna, by pokazać że nawet jeśli ostatnim razem sam musiał zmierzyć się z Joo Sungiem, tym razem zmierzy się z tym draniem z kimś u swojego boku.

Teraz kiedy może zobaczyć Joo Sunga, odkrywa, że starszy mężczyzna wydaje się być bardzo podobny do niego, z wyjątkiem,, że jego włosy są zapuszczone i związane w kucyk. Chanyeol jest pewny, że jeśli mężczyzna schowałby włosy w czapce, nikt nie byłby w stanie ich rozróżnić, chyba, że przypatrzyliby się uważniej.

Joo Sung podchodzi do Baekhyuna i Chanyeol wstaje, gotowy do biegu, ale Baekhyun odsuwa się, wyciągając rękę, by zatrzymać starszego i starszy łagodnie się zgadza. Chanyeol zagryza wargę, złapany pomiędzy chęcią odciągnięcia Baekhyuna, a chęcią zbicia tego kolesia przed powiedzeniem mu, by nigdy więcej nie patrzył na Baekhyuna. Mimo tego, Chanyeol się powstrzymuje, ponieważ Baekhyuna chciał, by mu zaufał.

Zaufaj mi.

To coś, czego Baekhyun nigdy nikomu nie powiedział. Baekhyun nigdy nie oczekiwał lub chciał, by ktokolwiek mu ufał, ponieważ on sam nigdy nikomu nie ufał w zamian. A teraz, Baekhyun prosi go, by to zrobił.

Nawet jeśli to coś małego, Chanyeol chce to spełnić.

On ufa Baekhyunowi. Tylko nie ufa temu chujowi.

Joo Sung pochyla się do Baekhyuna, jakby całował jego policzek, następnie uśmiecha się urzekająco i odchodzi. Chanyeol czuje mieszankę emocji - dezorientację, furię, złość, wściekłość, cokolwiek z chęcią zajebania temu mężczyźnie.

- Co to było? - pyta Chanyeol, próbując pohamować swój głos, gdy Baekhyun do niego wraca. Mniejszy na niego nie patrzy.

- Chodźmy. - mówi zdystansowanym głosem, gdy odchodzi, pozostawiając Chanyeola zmieszanego, złego i zranionego.



*



Przez następnych kilka dni, Baekhyun za dużo z nim nie rozmawia. Chanyeol próbuje z nim rozmawiać, ale Baekhyun albo odpowiada szorstko, albo wcale. Kiedy Chanyeol sięga, by go dotknąć, trzymać go, może chcąc go pocieszyć od czegokolwiek, co czuje, Baekhyun się odciąga, albo w ogóle nie reaguje. Chanyeol nie wie co robić.

Przejdzie mu. Jest tylko w lekkim szoku. Mówi sobie Chanyeol, próbując się pocieszyć. Po prostu pokażę mu, że wciąż mi zależy.

To siódmej nocy śni o tym, że Baekhyun znowu zostaje porwany przez Joo Sunga, złowrogi śmiech, ale miła twarz, tak jak jego własna, w kółko przedstawia mu się w myślach. Budzi się. To pierwszy raz od dłuższego czasu, kiedy budzi się w środku nocy. Zaciska twarz w dłoniach, ponieważ nawet jeśli to brzmi dziecinnie, to okropny koszmar. Chanyeol bierze głęboki oddech i po chwili obawa znika. Chanyeol odwraca się, chcąc odnaleźć śpiącego jak idiota Baekhyuna, ale znajduje puste łóżko.

Najpierw panikuje, ponieważ sen powraca. Odblokowuje swój telefon i dzwoni do Baekhyuna, ale kiedy dzwonek EXO odpowiada mu tuż niedaleko niego, rozłącza się w frustracji. Zabiera mu trochę czasu, by się uspokoić. Jeśli Baekhyuna naprawdę został porwany, wtedy pościel byłaby w nieładzie na podłodze i Baekhyun miałby na sobie piżamę, prawdopodobnie bez butów. Chanyeol najpierw sprawdza, czy pościel jest na podłodze. Nie jest. Następnie sprawdza, czy Baekhyun zostawił swoją piżamę. Nie zostawił. Następnie sprawdza, czy są buty Baekhyuna. Nie ma ich.

Baekhyun wyszedł sam na zewnątrz.

Chanyeol zastanawia się, gdzie zniknął. Bierze głęboki oddech i siada na łóżku. Zaczekam na niego, aż wróci. Mówi do siebie Chanyeol. Dziesięć minut później jego oczy opadają mimo woli. Prawdopodobnie dlatego, że został godzinę, albo dwie dłużej, niż jego normalna pora spania, tylko martwiąc się o to przez ostatni tydzień. Piętnaście minut później opada na łóżko zasypiając.



*



Po kilku razach budzenia się w środku nocy, Chanyeol dowiaduje się, że Baekhyuna nigdy nie ma w łóżku i zawsze go nie ma. Chce zapytać, ale wie, że Baekhyun nie odpowie.

- Ja... mam nadzieję, że potajemnie nie spotykasz się z tym draniem. - Chanyeol wyjękuje któregoś dnia, nie będąc w stanie dłużej tego znieść. - Nie rób tego. On jest niebezpieczny. Nie ważne co się dzieje i co powiedział, on jest kurwa niebezpieczny.

- Jest w porządku. - odpowiada szorstko Baekhyun. Chanyeol wewnętrznie wzdycha w frustracji, ale się nie poddaje.

- Baek, poważnie. - kontynuuje Chanyeol. - Nie obchodzi mnie, co on do diabła powiedział - po prostu się nie do niego nie zbliżaj, okej? - głos załamuje mu się trochę na końcu, ponieważ w tym momencie troszczy się o dobro Baekhyuna bardziej, niż o cokolwiek innego.

Baekhyun nic nie mówi, ale jego kciuk na ekranie telefonu lekko się waha.

- Chanyeol-

- Proszę, Baek. - błaga Chanyeol. - Proszę. - Chanyeol nie sądzi, że kiedykolwiek wcześniej tak błagał, ale jest tak zdesperowany, by Baekhyun ujrzał sens.

Nie tylko to, ale część niego się obawia. Obawia się o siebie samego.

- Jest w porządku-

- Baekhyun, nie jest-

- Chanyeol. - ucina Baekhyun. Chanyeol krótko się zatrzymuje, mrugając na Baekhyuna, który rzucił swój telefon na łóżko i wstał. - Ufasz mi?

- ... Huh?

- Ufasz mi? - pyta znowu. To pierwszy raz, kiedy Baekhyun patrzy mu w oczy i jego oczy wyglądają na tak sprzeczne. Serce Chanyeola pada mu do stóp. Nawet jeśli, przytakuje, ponieważ ufa. Nie ważne co się dzieje, ufa.

- To dlaczego tak bardzo się martwisz? - Baekhyun brzmi na wkurzonego, gdy siada na swoim łóżku, nakrywając się kołdrą i odwracając, aż jest tyłem do Chanyeola. Wyższy patrzy się pusto, gdy uświadamia sobie, że jego chłopak w kółko go spławia. To głupie, ale boli. To boli, gdy Baekhyun zimno odwraca się do niego ramieniem. Przede wszystkim to kurewsko boli, ponieważ robi to wszystko, tylko dlatego, że pieprzony dupek, który powinien umrzeć w piekle, wrócił.

Chanyeol nic nie mówi. Po raz pierwszy prawdziwy, pieprzony raz w swoim życiu, właściwie nie wie, co myśli Baekhyun.

W zamian, z boleśnie bijącym w piersi sercem, nakrywa się kołdrą i łzom frustracji cicho pozwala spłynąć po policzkach.



*



- Hej. - mówi podekscytowanie Jongin, gdy siada obok Chanyeola, Kyungsoo w ciszy idzie w jego ślady. - Miałem zamiar powiedzieć, obczaj tę nową piosenkę. Obaj z Kyungsoo ją kochamy. - Jongin odwraca się do Kyungsoo, uśmiechając się szeroko. Kyungsoo odwzajemnia uśmiech. Jongin naciska w telefonie play, następnie przysuwa do uszu Chanyeola.

Chanyeol bez entuzjazmu bierze gryza swojej sałatki.

- Hej, co z tobą nie tak, chłopie? - Jongin garbiąc się wydyma wargi, bawiąc się telefonem. - Myślałem, że ta piosenka by ci się spodobała... - Chanyeol chrząka. Kyungsoo patrzy się na niego zmartwiony.

- Chanyeol- - zaczyna.

- A ta? - przerywa Jongin, znowu przysuwając telefon do ucha Chanyeola. Po raz kolejny od starszego nie pada prawie żadna odpowiedź. Kyungsoo zagryza wargę.

- Chanyeol-

- Co tam, stary? - Jongin wydaje się w końcu załapać. - Jesteś chory?

- Ta. - bełkocze Chanyeol, następnie chwyta swój talerz. - Zamierzam trochę odpocząć. Na razie. - następnie wlecze swoje nogi do drzwi i odkłada naczynia, potem odchodzi.

- Czy z nim naprawdę okej? - Jongin pyta Kyungsoo. Kyungsoo wzrusza ramionami, ale się martwi.

Coś się stało Chanyeolowi.

Nie potrzeba geniusza, żeby to wiedzieć.



*



- Baek! - woła zdesperowany. - Baek! Wróć! - Baekhyun oddala się od niego coraz bardziej, tyłem do niego, nie odwracając się. Jakby mu nie zależało.

- Baek! - krzyczy Chanyeol. - Nie ufaj mu! To kryminalista... Jest niebezpieczny... Baek, wracaj... - ale ironicznie, Baekhyun kończy przy boku Joo Sunga, tym Joo Sungu, który zawsze będzie dojrzalszy i zawsze będzie wyglądał na przystojniejszego, niż on kiedykolwiek będzie.

- Zamierzam go teraz zatrzymać. - Joo Sung uśmiecha się tym samym uśmiechem, a Baekhyun jest nieświadomy. Nieświadomy niebezpieczeństwa, w którym jest. - Zamierzam go zatrzymać i zamierzam go zniszczyć...

Chanyeol otwiera oczy z walącym w piersi sercem. To wtedy słyszy zamykające się drzwi. Natychmiast wstaje i widzi, że Baekhyuna nie ma.

Nawet nie myśląc o konsekwencjach, Chanyeol natychmiast nakłada buty i wymyka się, zerkając na rogach. Widzi Baekhyuna znikającego za jednym z nich i cicho idzie za nim.

Proszę niech to nie będzie prawda... Z ciężkim sercem myśli do siebie Chanyeol, gdy za nim podąża. Nawet nie wie, dlaczego to tak bardzo boli. Nie sądzi, że kiedykolwiek wcześniej czuł taki ból.

Biorąc drżący oddech, idzie na palcach za Baekhyunem. Wygląda na to, że idzie na zewnątrz. Chanyeol trzęsie się gwałtownie, ale i tak idzie za nim. Przerażenie męczy go odkąd pojawił się Joo Sung i wcale nie odchodzi. Baekhyun wymyka się do ogrodu, a Chanyeol za nim podąża. To wtedy to widzi. Widzi go.

Dlaczego?

Trzęsąc się, Chanyeol zmusza swoje nogi do pójścia i upada za krzakami róż, wystarczająco blisko, by słyszeć, ale wystarczająco się chowając, by nie zostać zauważonym.

- Nienawidzisz mnie? - pyta smutno Joo Sung. Są lekko oddaleni od siebie. Baekhyun potrząsa głową.

- Ja... nie sądzę, że kiedykolwiek potrafiłbym cię nienawidzić... - szepcze łagodnie.

- Wybaczasz mi, Baekkie? - Joo Sung robi krok bliżej. Baekhyun się waha, jakby chciał się odsunąć, ale w końcu zostaje tam, gdzie jest. Biorąc to za znak, Joo Sung sięga do dołu i chwyta dłonie Baekhyuna w swoje. Oddech Chanyeola utyka mu w gardle. Baekhyun próbuje odciągnąć swoją dłoń, ale robi to tak słabo.

- Możesz mnie nienawidzić, Baekkie. Możesz się mnie bać, ale ja tylko chciałem, żebyś wiedział, że... że... - głos Joo Sunga się łamie. - To wszystko to była tylko gra. Powiedzieli mi, żeby cię zranił i w ten sposób cię nie zabiją... - Co to jest? Serce Chanyeola bije mu boleśnie w piersi.

- Ja.. Ja nie mogłem pozwolić im dostać się do ciebie. O-oni powiedzieli mi, że zabiliby cię na moich oczach, gdybym nie zrobił tego, co wtedy. Przepraszam, że cię zraniłem, Baekkie, ale musiałem cię chronić. Musiałem grać tak przekonująco, więc mogłeś opuścić tchórza, jakim byłem. Musiałem cię uratować. - Baekhyun dygocze, Joo Sung wygląda na zasmuconego, tak zranionego.

- Rozumiem, Baekkie... Rozumiem teraz, że ktoś inny jest w twoim życiu, ale proszę, wiedz tylko, że robiłem to, by cię chronić. Nie zasługuję na ciebie i wiem, że tak bardzo cię zraniłem, ale to dlatego, że cię kocham. Zrobiłbym dla ciebie wszystko. - mówi smutno Joo Sung i puszcza dłoń Baekhyuna, odwracając się, by odejść. W tym momencie, Baekhyun chwyta jego nadgarstek, zatrzymując go. Joo Sung natychmiast odwraca się i chwyta Baekhyuna, przyciągając mniejszego do swojej piersi, przytulając go mocno.

- Ty idioto... - głos Baekhyuna jest rozbity. Oczy Chanyeola rozszerzają się w okropnej świadomości, że Baekhyun płacze. - Ty... powinieneś był mi powiedzieć. P-powinieneś był... powinieneś był pozwolić im mnie zabić...

- Nie! - Joo Sung puszcza go i łapie za barki, schylając się, by spojrzeć mu w oczy. - Nigdy. Wolałbym raczej umrzeć, niż pozwolić im cię dotknąć.

- Nie mogłem bez ciebie żyć. - głos Baekhyuna jest prawie błagalny. Serce Chanyeola boli. Z powodu siebie, albo miłości swojego życia, już nie wie. - Umarłbym dla ciebie, Joo-hyung, ponieważ tak bardzo cię kochałem.

- Czy ty... wciąż mnie kochasz? Baekkie? - Joo Sung sięga, by pogładzić jego policzek. To coś tak łagodnego. Chanyeol może zobaczyć w tym... miłość. Dłoń Baekhyuna przytrzymuje ramię Joo Sunga, patrzy na niego załzawionymi oczami.

Baekhyunowi zajęło lata, by zburzyć swoje ściany wokół Chanyeola. Baekhyunowi zajęło lata, by płakał na oczach Chanyeola.

Ale przy Joo Sungu zrobił to tak, tak szybko i naturalnie.

Wyglądają razem perfekcyjnie. Chanyeol uświadamia sobie ze złamanym sercem, że wyglądają razem lepiej, niż on kiedykolwiek będzie wyglądał z Baekhyunem.

Nieświadomy, Chanyeol chwyta łodygi krzaków róż, by powstrzymać się od upadku, albo ucieczki. Chwyta je mocno, nieświadomy, kiedy kolce wbijają mu się w dłonie i wypływa krew.

A Baekhyun patrzy na Joo Sunga z tak pięknie błyszczącymi oczami i tak jasnymi, że Chanyeol może to zobaczyć z miejsca, w którym stoi. Baekhyun patrzy na niego tak intensywnie, z taką miłością, tak jak, kiedy patrzył na Joo Sunga na tym zdjęciu zza obrazu.

Chanyeol myślał, że Baekhyun patrzył na niego, jakby był zakochany.

Może ten cały czas, Baekhyun patrzył przez niego i na kogoś innego.

Może Baekhyun... zawsze chciał zacząć od nowa i od nowa kochać, ale Joo Sunga. A Chanyeol był tylko żałosnym zastępstwem.

- Wiesz co? - Baekhyun opiera swoją głowę z tyłu na rękach i zamyka oczy, przemawiając po długiej chwili komfortowej ciszy, tego rodzaju ciszy, która zawsze będzie doceniana. - Myślę, że powód, dla którego tak bardzo się zmieniłem, to dlatego... dlatego, że naprawdę go kochałem.

Chanyeol czuje, że jego serce szarpie z bólu i zazdrości. Jak do tego doszło, że widzenie Baekhyuna mówiącego o jakimś przeszłym mężczyźnie, który wyglądał jak on, sprawia, że czuje się taki gorzki? Czy to dlatego, że tamten mężczyzna był w stanie mieć na niego taki wpływ i zmienić go tak bardzo? Czy to dlatego, że to było tak cholernie jasne, jak bardzo Baekhyun go kochał?

- Czy ty... - Chanyeol milknie, gubiąc słowa. Nie wie, jak to wyrazić. Kaszle i czyści swoje gardło. Po prostu to powiedz. - ... Czy ty wciąż go kochasz?

Baekhyun nic nie mówi, ale otwiera swoje oczy i wpatruje się w niebo. Nie odpowiada, tylko patrzy się na niebo. Patrzy się na niebo przez długi czas. Chanyeol czuje, że z biegiem czasu, że coraz bardziej zaczyna się obawiać.

Baekhyun otwiera usta.

- Tak. - szepcze Baekhyun. - Tak, zawsze kochałem. - Czemu?

Czemu miałbyś to robić? Sobie?

Mi?

- Czy to głupie, wciąż tak mocno cię kochać po tym, co się stało? - w jego głosie jest gorycz, a serce Chanyeola skręca się w sposób, w jaki nie sądzi, że jest to możliwe. Może to jest niekorzyść zakochania się. To potwierdzone.

Chanyeol zawsze był piątym kołem.

- Baekkie. - dolna warga Joo Sunga drży i przyciąga Baekhyuna, by znowu go przytulić. Chanyeol upada do tyłu, wyrywając różę z korzeni. Chce płakać, ale nie sądzi, że płacz kiedykolwiek uśmierzy ten ból. Baekhyun trzęsąc się zanurza twarz w piersi Joo Sunga. - Baekkie... Kocham cię...

Baekhyun płacze, ale się śmieje. Jego głos jest pełen radości, a serce Chanyeola puchnie - zawsze chciał być tym, który sprawi, że Baekhyun będzie się tak śmiał. Baekhyun się odciąga, wycierając łzy i uśmiecha się do Joo Sunga tak promiennie, tak szczerze.

- Nareszcie wróciłeś... - szepcze Baekhyun. - Myślałem, że czekałem na nic, ale... - śmieje się i znowu pochyla do Joo Sunga, który ochronnie go przytula.

Ta scena jest jak wyciągnięta z filmu, gdzie dwóch kochanków rozdzielonych przez intencje zewnętrznego wroga i nieporozumienia, w końcu znowu się spotyka po kochaniu i czekaniu przez tak długo. Chanyeol czuje się znikomy w ich historii miłosnej - Chanyeol czuje się zbędny.

Joo Sung też się śmieje i łapie policzki Baekhyuna, przysuwając się. Baekhyun odwraca się w ostatniej chwili.

- Chanyeol. - mamrocze cicho. Serce Chanyeola podskakuje. Może Baekhyun o nim nie zapomniał. Może część niego naprawdę kocha Chanyeola... - Ja nie mogę... Nie mogę go zdradzić.

Jego nadzieje są zgaszone. Zdruzgotane.

- Oh... - Joo Sung się odsuwa. - Zamierzasz...?

- Nie wiem. - Baekhyun brzmi na skonfliktowanego. - Nie wiem jak to powiedzieć...

Nie musisz. Chanyeol chce krzyczeć. Nie musisz, bo wszystko widziałem.

- To w takim razie bądźmy teraz kolegami. - uśmiecha się Joo Sung, sięgając do dołu i łapiąc dłoń Baekhyuna. - Koledzy trzymają się za ręce, prawda? - Baekhyun przytakuje. Chanyeol to widzi - widzi jego tęsknotę za Joo Sungiem.

- Wszystko, co się liczy to, to, że jesteś przy mnie. - kontynuuje Joo Sung, pochylając się i całując czoło Baekhyuna. - Nie ma znaczenia, że spotykasz się z kimś innym. Jestem szczęśliwy tak długo, jak jestem przy tobie.

- Nie. - mówi łagodnie Baekhyun. - Chcę być z tobą. - Joo Sung się uśmiecha, serce Chanyeola płacze.

- To mogę poczekać dłużej. - Joo Sung podnosi dłoń, by oprzeć ją o policzek Baekhyuna, gładząc go czule. - Dla ciebie zaczekam wieczność.

- Poukładam to. - szepcze Baekhyun. - Potem będę twój.

Chanyeol się dławi. Nigdy nie słyszał, by Baekhyun mu to mówił. Wydaje się to być nie w jego stylu, ale znowu, jak długo Chanyeol naprawdę go znał? Może dlatego, że Baekhyun nigdy do niego nie należał.

- Zostańmy tak przez jakiś czas. - mówi Joo Sung i delikatnie ciągnie  Baekhyuna na ławkę - ławkę, na której Baekhyun i Chanyeol siedzieli tamtego fatalnego dnia, ponad dwa tygodnie temu. Kiedy siadają, Baekhyun opiera głowę o ramię Joo Sunga, zaciskając uścisk na jego dłoni. Wyglądają na tak zakochanych.

- Zrobiłbym dla ciebie wszystko. - mówi delikatnie Baekhyun, ale Chanyeol to słyszy. Słyszy to, ponieważ brzmi to tak szczerze, tak czysto. Czyściej, niż jakiekolwiek inne słowo wypowiedziane do Joo Sunga. Słyszy to, ponieważ brzmi to tak prawdziwie, tak z głębi serca. Chanyeol słyszy to, jakby zostało to wykrzyczane, a nie wyszeptane i Chanyeol może usłyszeć to głośniej, niż łamanie swojego serca.

Nie będąc w stanie dłużej oglądać, Chanyeol staje na chwiejnych nogach, odrywa różę z dłoni i rzuca na ziemię, następnie zrywa się do biegu, do swojego - ich - pokoju.



*



Joo Sung jest właściwie taką czystą osobą.

Zrobił to wszystko, by chronić Baekhyuna.

- Czy ty wciąż mnie kochasz, Baekkie?

- Tak. Tak, zawsze kochałem.

Chanyeol przytula wokół siebie pościel. Jakoś  na jego dłoni znajduje się krew, ale nie wie, skąd się wzięła. Wszystko, co wie to, to, że Baekhyun nigdy go nie kochał, ponieważ jego serce zawsze było zarezerwowane dla mężczyzny, który mógłby tak łatwo mu się oddać. Właśnie tak.

Mężczyzna, który, nawet jeśli zniknął z życia Baekhyuna na dłużej, niż w nim był, sprawił, że Baekhyun stał się płaczącym bałaganem i śmiejącym się aniołem w tym samym czasie.

Chanyeol cierpi, ponieważ nigdy nie będzie w stanie tego zrobić. Nigdy nie będzie tak kochany, ponieważ począwszy od tego - nigdy nie był tak ważny.

Zawsze był tylko zastępstwem.

Przez cały ten czas Baekhyun patrzył na niego, uśmiechał się do niego, mówił mu o swoich problemach sercowych, polegał na nim... kochał się z nim...

Czy to w ogóle była dla niego miłość?

Chanyeol uświadamia sobie, niczym liść w policzek, że to nigdy nie był on, którego kochał Baekhyun. Nigdy nie był tym, na którego Baekhyun chciał patrzeć, nigdy tym, do którego Baekhyun kochał się uśmiechać, nigdy tym, z którym Baekhyun potrzebował porozmawiać, nigdy tym, na kim Baekhyun chciał polegać, nigdy tym, z którym Baekhyun pragnął się kochać.

Wciąż jednak było czuć to tak prawdziwie... zbyt prawdziwie, by było sztuczne. I może najpierw nie było. Może to było prawdziwsze niż cokolwiek. Tylko to było dla kogoś innego.

Zawsze dla kogoś innego.

I to jest dla Chanyeola tak jasne, jak różnica pomiędzy dniem, a nocą, kiedy widział ich dwójkę razem w ogrodzie, wyglądających na tak w sobie zakochanych, że nic nie mogłoby ich powstrzymać. Baekhyun nie tylko patrzył, jakby był zakochany. Wyglądał, jakby był szczęśliwy.

Taki szczęśliwy. Nawet jeśli spotyka się z Joo Sungiem w sekrecie, pomimo tego, że prawdopodobnie robił to przez tak długo i nigdy odpowiednio nie spał, ale wciąż wygląda na tak szczęśliwego i żywego.

Nawet jeśli płakał, wyglądało to, jakby jego serce się śmiało.

Baekhyun nigdy nie zraniłby Chanyeola celowo, Chanyeol to wie. Tak łatwo mógłby z tego skorzystać i nigdy nie pozwolić Baekhyunowi odejść. Tak łatwo mógłby powiedzieć Joo Sungowi, by odszedł i nigdy im nie przeszkadzał, więc Baekhyun zawsze mógłby z nim być.

Ale... czy Baekhyun byłby z nim szczęśliwy?

Jeśli kogoś naprawdę kochasz, pozwól mu odejść.

Jeśli nie wróci, nigdy nie należał do ciebie.

Jeśli wróci, zawsze był twój.

Jeśli kogoś naprawdę kochasz, pozwól mu odejść.

Chanyeol wie o tym tak dobrze, jak o swojej miłości do Baekhyuna, że jeśli pozwoli Baekhyunowi odejść, Baekhyun nigdy do niego nie wróci.



*



Ale, czy on nie kocha Baekhyuna? Czy nie chce, by Baekhyun był szczęśliwy?

Co jest ważniejsze dla Chanyeola niż jego własne szczęście, to szczęście Baekhyuna.

Może Baekhyun nigdy nie był z nim szczęśliwy. Może Baekhyun zawsze był z nim powściągliwy.

Nie może tego zrobić Baekhyunowi. Obiecał sobie, że nigdy nie zrobiłby czegoś, by zranić Baekhyuna.

Może... to był czas, by odpuścić.




*



Baekhyun szybko klaszcze w dłonie i mocno zamyka oczy. Jaki uroczy. Chanyeol myśli do siebie, uśmiechając się, gdy Baekhyun zaciska swoje usta, jakby to, czego sobie życzy, było czymś, czego bardzo, bardzo chce.

Może Baekhyun życzył sobie, żeby Joo Sung wrócił.

Może to dlatego, kiedy stał z miłością swojego życia, wyglądał, jakby niczego innego nie potrzebował.



*



Baekhyun tak bardzo się zmienił, ponieważ tak mocno upadł.

I po tym całym czasie wciąż kocha tak intensywnie.

Chanyeol wie, że jeśli byłby na miejscu Baekhyuna, to chciałby być wolny.

Wolny do kochania. Wolny do porzucenia. Wolny do odejścia.

Chanyeol wie, że jeśli byłby na miejscu Baekhyuna, to chciałby być puszczony.

Puszczony, więc jego serce może być wolne od przeszkód, wolne od winy, więc mogą być wypełnieni miłością, wypełnieni radością.

I właśnie tak, Chanyeol puszcza.



*



Wraz ze wschodem słońca, Baekhyun wraca.

Chanyeol nie spał. Nie może spać.

Baekhyun zatrzymuje się w miejscu. Wydaje się zauważyć poszarpaną postać Chanyeola, ale nic nie mówi, gdy podchodzi do swojego łóżka, przygotowując się do rozpoczęcia dnia. To boli oglądać, jak Baekhyun go ignoruje, ale ból jest teraz ukryty, ponieważ nic nie mogło go przygotować na ból, który poczuł, kiedy widział Baekhyuna wyglądającego tak perfekcyjnie z kimś innym. Kimś, kto nigdy nie będzie nim.

- Koszmar? - pyta w końcu Baekhyun. Jak Baekhyun może z nim tak rozmawiać? Jakby ostatniej nocy nic się nie wydarzyło? Jakby...

Jakby nie czuł się urażony, że Chanyeol wchodzi pomiędzy nich?

- Zamknij się. - warczy Chanyeol. To nie miało tak wyjść. To nie miało brzmieć gorzko, gniewnie i boleśnie. Ale brzmiało. Oczy Baekhyuna rozszerzyły się. Chanyeol wstaje, potykając się trochę, jakby był pijany.

- Baekhyun... - szepcze. To imię, wypowiedziane raz, daje mu tysiąc uderzeń w brzuch. - Baekhyun... Zerwij ze mną.

Oczy Baekhyuna migoczą i coś w nich przebłyskuje. Chanyeol jest zbyt zasmucony, by to zauważyć. Chanyeol za bardzo się boi, by to zauważyć.

- O czym ty mówisz? - Baekhyun śmieje się delikatnie - śmiech nie ma humoru. - Czemu miałbym-

- Zerwij ze mną. - głos Chanyeola się łamie. Chwieje się na nogach do Baekhyuna i chwyta jego ramiona, jakby trzymając się w pionie. Już nie może płakać, nie potrafi wyrazić łzami bólu w swoim sercu. Może to tak Baekhyun czuł się przez te wszystkie lata. To go dusi. - Zerwij... ze mną. Proszę. - Proszę nie pozwól mi odejść.

-... - Baekhyun nic nie mówi i po raz kolejny jest w jego oczach konflikt. Czemu? Czemu zostajesz ze mną, ponieważ mnie żałujesz? Nagle Chanyeol czuje złość. Nie potrzebuje litości.

- To koniec. - mówi szorstko, odpychając od siebie Baekhyuna, tak ostro, że Baekhyun upada do tyłu na swoje łóżko, a Chanyeol potyka się do tyłu. - To koniec. Możesz robić teraz co chcesz. Już mnie to nie obchodzi. - Ja tylko chcę, żebyś był szczęśliwy.

To wszystko o co proszę.

- Chanyeol... - głos Baekhyuna jest mieszanką emocji - czy ma odwagę wyczuć w nich radość?

- Nie obchodzi mnie to. - kontynuuje Chanyeol, stojąc tam i robiąc wszystko, co w jego mocy, by nie przewrócić się i rozpaść. Nie potrzebuje wyglądać na słabego. Nie może wyglądać na słabego, bo nie chce, by Baekhyun czuł się winny i go szkodował. Znowu.

Cisza wypełnia pokój. Z każdą sekundą, Chanyeol czuje budującą się w nim nadzieję. Może Baekhyun go nie zostawi. Może Baekhyun nazwie go głupim i scałuje jego ból. Może Chanyeol śmiertelnie się mylił i ostatecznie Baekhyun naprawdę go kocha.

Ale kogo on kurwa oszukuje?

- W porządku. - głos Baekhyuna jest delikatny i serce Chanyeola się łamie. - Okej. - kroki Baekhyuna poruszają się po pokoju, ale ani razu nie starał się podejść do Chanyeola. Jakby Chanyeol nigdy nie był w jego sercu.

Może zanim Baekhyun odejdzie, Baekhyun może coś powie. Może powiedzieć "przepraszam" za robienie mu tego. Może powiedzieć "nienawidzę cię" za wieczne wiązanie go. Może powiedzieć "kocham cię", ponieważ naprawdę kocha Chanyeola, tylko Joo Sunga kocha mocniej.

- Wciąż. Nie zamierzam kochać. Nie planuje nigdy kochać.

Czemu Chanyeol się okłamuje?

- Dziękuję. - jest tym, co Baekhyun mówi w zamian. Jeśli Baekhyun by przeprosił, Chanyeol mógłby poczuć się zły lub wściekły. Jeśli Baekhyun powiedziałby, że nienawidzi Chanyeola, wtedy Chanyeol pomyślałby o nim, jak o chuju i dałby sobie z nim spokój. Jeśli powiedziałby, że kocha Chanyeola, wtedy może Chanyeol starałby się go odzyskać.

Ale podziękował Chanyeolowi. Za uwolnienie go.

I w jakiś sposób to boli bardziej, niż cokolwiek innego.

- Ufasz mi? - pyta łagodnie Baekhyun. Chanyeol nie odpowiada, robi wszystko, co w jego mocy, by nie odpowiedzieć, ponieważ ironicznie, po wszystkim, co się stało, wciąż ufa. Ufa Baekhyunowi bezgranicznie, swoim sercem, swoim bytem.

Baekhyun czeka przez długi czas. Chanyeol nie rusza się przez długi czas. To wojna psychologiczna, ale w końcu Chanyeol wygrywa. To wszystko, co pozostawił.

Baekhyun odchodzi, delikatnie zamykając za sobą drzwi. Chanyeol upada na podłogę czując, że nigdy nie będzie mógł być szczęśliwy.



*



Joo Sung może chronić Baekhyuna.

Joo Sung może zaopiekować się Baekhyunem.

Joo Sung może kochać Baekhyuna.

Joo Sung może zrobić dla Baekhyuna tak wiele.

Chanyeol czuje się przy nim jak mrówka. Ponieważ Chanyeol nic nie może dać Baekhyunowi.



*



- Chanyeol? - w telefonie rozbrzmiewa głos Kyungsoo. - Dlaczego nie przyszedłeś dziś na zajęcia?

Chanyeol pusto patrzy się na swój telefon. Nie wie, dlaczego po pierwsze odebrał.

-... Chanyeol? Czy wszystko okej? - głos Kyungsoo brzmi na zmartwiony. - Czy coś się stało?

- Nic, Soo... - Chanyeol stara się brzmieć na radosnego i przekonującego. Śmieje się. - Mam się w porządku. Tylko... trochę chory. - po drugiej stronie jest cisza. Chanyeol jest przerażony, że Kyungsoo będzie w stanie go przejrzeć, jak czasem jest w stanie zrobić to tak łatwo.

- Cokolwiek mówisz, Chan. - głos Kyungsoo jest delikatny. - Chcesz, żebym przyniósł pracę domową? Chan? Chanyeol?

- T-taa... - odpowiada Chanyeol, nawet jeśli nie ma ochoty niczego robić. - Byłoby miło... Dzięki, Soo...

- Zaraz tam będę, Chanyeol. Nigdzie nie idź. - z tym, Kyungsoo się rozłącza. Chanyeol pozwala swojej ręce opaść na bok. Czuje się taki zmęczony.

Nie mając tego w zamiarze, zasypia na podłodze, zwijając się w sobie, jakby starając się znaleźć w sobie ciepło, które zaczyna zanikać wraz z Baekhyunem.



*



- Nie wydaje się być chory. - mówi jeden głos. - Znaczy, żadnej gorączki, czy czegoś.

- Ta. - duma drugi głos. - Tylko, co mu się stało?

Chanyeol otwiera oko. Jego serce jest ciężkie. Kiedy jego wzrok się przyzwyczaja, widzi Jongina i Krisa zerkającego na niego do dołu. Kiedy siada, widzi w oddali Kyungsoo, opierającego się o ścianę z rękami w kieszeniach.

- Obudził się! - mówi Jongin i pochyla się do Chanyeola. - Co z tobą, chłopie?

- Yeah, zmartwiłeś nas po nic. - zirytowany Kris uderza Chanyeola w głowę. - Spójrz na siebie. Nawet nie jesteś chory. - Chanyeol nie odpowiada. Kris zerka na Jongina, który odwzajemnia wzrok szerokimi oczami.

- Może... może on jest chory... - szepcze Kris, następnie odwraca się z powrotem do Chanyeola, śmiejąc się nerwowo. - Uh, ta, zapomnij, że cokolwiek powiedziałem... Haha...

- Spójrz, stary, powiedz nam, gdzie boli. - mówi Jongin. Chanyeol przez chwilę nie mówi.

- Moja... moja klatka boli. - w końcu delikatnie mówi. - Nie mogę oddychać.

Jongin odwraca się do Krisa, zmieszany. Kris wygląda na tak samo niezorientowanego.

- M-może powinniśmy przyprowadzić jego chłopaka. - mówi Jongin, śmiejąc się nerwowo, gdy odwraca się do Chanyeola. - Baekhyun może uleczyć się swoją miłością, nie?

- Ta. - Kris wydaje się myśleć, że to dobry pomysł, gdy szczerzy się do Jongina. - Twoje kochanie cię wyleczy. - nie wiedzą, że słyszenie tego boli jeszcze bardziej.

- Mam się w porządku. - mówi w końcu Chanyeol. Zanurzając się i chowając twarz w pościeli. - Będzie ze mną w porządku, chłopaki. Dzięki za przyjście.

- Chcesz, żebyśmy zadzwonili po Baekhyuna? - pyta Jongin.

- Nie. - odpowiada Chanyeol, starając się, by głos mu się nie załamał. - Sam... sam do niego zadzwonię.

- Zaborczy jak zawsze... - mamrocze Kris i klepie Chanyeola w bark. Chanyeol delikatnie wciąga powietrze. - To okej. Cześć. - w końcu drzwi się zamykają. Chanyeol chce zamknąć oczy i spać, więc będzie mógł zatopić się w świecie, gdzie wszystko jest możliwe, gdzie Baekhyun naprawdę go kocha, tak mocno, jak on kocha Baekhyuna. Chce spać przez długi czas, więc nie będzie musiał się budzić i zmierzać się z potworną rzeczywistością, że nie istnieje w sercu Baekhyuna. I że Baekhyun nigdy nie będzie istniał w jego ramionach.

- Chanyeol? - głos Kyungsoo jest delikatny i czuje dłoń, poklepującą go lekko. - Zostawiłem ci pracę domową na biurku. Do końca wciąż daleko, więc się nie martw. Po prostu odpocznij. - cisza. - Mam nadzieję, że masz się okej. - wtedy drzwi jeszcze raz otwierają się i zamykają.

Jak bardzo Chanyeol chce, by Kyungsoo był Baekhyunem. Jak bardzo by chciał, by Kyungsoo i Baekhyun zamienili się uczuciami, więc Baekhyun tak bardzo by się o niego troszczył i naprawdę na niego patrzył, a nie patrzył na niego i widział kogoś innego.

Albo... albo jak bardzo Chanyeol życzy sobie, że mógłby kochać Kyungsoo zamiast Baekhyuna, więc nie musiałby przez to przechodzić, więc nie musiałby przeżywać tej pieprzonej rzeczywistości, że zawsze był tylko zastępstwem, tylko pustą muszlą, którą Baekhyun prawdopodobnie życzył sobie każdego dnia, by była kimś innym.

Chanyeol chce płakać. W końcu jest znany z bycia beksą. Zawsze wiedział, że płacz uśmierza ból. Ale nie może. Próbuje, jak i otwiera buzię, ale nic nie wychodzi. Kaszle, ale nic nie wychodzi. Mruga, ale nic nie wychodzi.

Krzyczy, ale nic nie wychodzi.



*



Baekhyun nie wraca aż przed północą. Chanyeol wciąż jest w swoim łóżku i był przez cały dzień, i wie, że to głupie, ale jego serce bije boleśnie, gdy słyszy, jak Baekhyun porusza się po pokoju.

Czemu? Chce zapytać. Czemu nie możesz mnie kochać?

Wtedy znowu rozumie. Joo Sung był tym, który powstrzymał go od czucia się samotnym. Joo Sung był tym, który powstrzymał go od samookaleczania. Joo Sung był tym, który ocalił go od bycia zabitym, nie ważne, jak okrutny był ten czyn. Ale czy to była jego wina? Czy to nie było od kogoś, kto chciał martwego Baekhyuna?

Nie była. Joo Sung okazał się być czystym i kochanym, przystojnym i dojrzałym, rozumiejącym i akceptującym.

Oczywiście, że Baekhyun by go wybrał. Przeszli razem przez wiele chwil, które nie mogą być zastąpione przez nikogo innego.

Słyszy, że Baekhyun siada, po tym jak słyszy zgaszanie światła. Jego ciało się trzęsie i nawet jeśli nie płacze, ma spazmy. W końcu zasypia, po raz kolejny ze zwiniętym do siebie ciałem, próbując szukać pocieszenia i ciepła w czymś, co powoli znika.

Obawia się, że to nigdy nie wróci.



*



Chanyeol budzi się następnego dnia.

Zmusza się do opuszczenia łóżka, ponieważ świat nie zatrzymuje się, kiedy doświadcza się złamania serca. Bierze prysznic, pozwala kroplom zmyć zmęczenie, ból i pozwala im być łzami, których nie mógł wyprodukować.

Kiedy wychodzi, wycierając ręcznikiem włosy, coś zauważa.

Rzeczy Baekhyuna zniknęły.

Upuszcza ręcznik, rozglądając się dookoła. Pościel jest ładnie złożona, ale wszystkie jego ksiązki i ubrania, i buty zniknęły. Jakby nigdy nie istniał. Nie ma liściku, mówiącego mu gdzie zniknął, gdzie poszedł. Baekhyun nic nie zostawił.

Czy Chanyeol naprawdę znaczy dla niego tak mało? Czy naprawdę nie obchodzi go to, czy Chanyeol się martwi?

Właśnie tak, Byun Baekhyun odszedł. Chanyeol nie wie, kiedy znowu go zobaczy.



___

Dobry wieczór!

Co tam u Was? Wszystko dobrze?

Ja czuję się lepiej, choć czasem wciąż we mnie pęka. Ale spokojnie, poradzę sobie, bywało gorzej ^^. Wypoczywajcie, póki macie wolne. Zróbcie coś, co Was relaksuje, zjedzcie coś, co lubicie, pamiętajcie o nawadnianiu, znajdźcie chwile dla siebie, by wyciszyć się od codziennych spraw. I zadbajcie o swoje zdrowie. Pamiętajcie, że sami dla siebie powinniśmy być przyjaciółmi.

Kocham Was, trzymajcie się ciepło.

Wasza J 


Ps. Piosenka ode mnie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro