[11] Namiastka życia szarego człowieka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tykanie zegara było jedyną rzeczą, którą można było usłyszeć w pomieszczeniu, gdzie znajdowała się dwójka zdezorientowanych łowców. Ciszę jednak przerwał Dean.

- To gdzie jest to kino samochodowe?

- Serio? Naprawdę myślisz, że to dobre rozwiązanie?

- Skoro sprawa w mieście jest pomyślnie ukończona, to dlaczego nie skorzystać z takiej okazji. Przecież Cas nie zabiłby tej bogini, bez konkretnego celu. Naprawdę mu zależy na tym, żeby odesłać Lucyfera do klatki.

- Okej... przy okazji pochwalisz się Impalą.

- I w tym momencie podoba mi się twój tok myślenia - obdarzył Gwen szerokim uśmiechem, odkładając księgi na bok.

Gdy Wright zadzwoniła do mamy, aby poinformować ją o zakończonej sprawie, Dean szykował się do umycia samochodu, aby ludzie w kinie mogli podziwiać go w pełnej okazałości.
Wright poszukała potrzebnych gąbek, o które poprosił ją Winchester, i zaproponowała swoją pomoc, ale przed tym przebrała się z piżamy w szarą koszulkę z krótkim rękawem i czarne legginsy do kolan.
Całe zadanie nie mogło odbyć się bez przedrzeźniania siebie nawzajem oraz chlapania się wodą z gąbek i ścierek. Zza pleców, Gwen usłyszała po raz pierwszy śmiech Deana, a on jej. Może początek ich znajomości nie należał do najbardziej życzliwych, ale teraz dogadywali się jakby znali się długie lata.

To był ten moment, o który chodziło Castielowi. Chciał on uratować ziemię od doszczętnego wyniszczenia, a do tego była potrzebna silna relacja, będąca kluczem do opanowania mocy na tyle, żeby nieświadomi niczego ludzie, nie musieli pożegnać się ze światem i marzeniami, spowodowanym jednym błędem.

***

Tego samego dnia, tuż pod wieczór, gdy kierowali się w stronę świeżo umytej Dziecinki, w oczach Deana iskrzyły się gwiazdki, a Gwen widząc jego werwę, szturchnęła go łokciem, aby nie zapomniał jak oddychać. Spojrzał na nią, a blask nie blednął, a wręcz przeciwnie, jarzyl* się jeszcze bardziej jak nigdy przedtem.

Impala wjeżdżająca na jedno z wolnych miejsc przed wielkim białym ekranem, przykuwała wzrok wielu osób. Na twarzy Winchestera pojawił się nonszalancki uśmiech i nie znikał nawet wtedy, gdy Gwen zaczęła machać mu dłonią przed twarzą. Szatyn był ciągle w swoim świecie związanym z cudowną i najwspanialszą Dziecinką.

Kilka minut przed rozpoczęciem seansu, brunetka poszła kupić popcorn, mając nadzieję, że do jej powrotu Winchester ocknie się ze swojego świata. Na jej szczęście kolejka nie była za długa i nie spotkała nikogo znajomego, z kim musiałaby prowadzić wymuszoną rozmowę. Do samochodu wróciła z wielkim pudłem popcornu i dwoma wielkimi kubkami napoju gazowanego.

Mimo że, "Forrest Gump" był filmem, który widzieli setki razy, nigdy im się nie znudził. A w szczególności scena, gdzie ludzie krzyczą "Run Forrest, Run".

Gdy tej dwójce skończył się popcorn, padło na Deana, że to on pójdzie po kolejny kubeł. Nawet Gwen pokonała go w walce na kamień, papier, nożyce, więc mężczyzna nie miał wyboru i czym prędzej wyszedł z samochodu. Mijał pary obściskujące się w samochodzie, na samochodzie, przed samochodem czy też przy ścianach aż w końcu dotarł do niewielkiego stoiska. Po dłuższej chwili wpatrywania się w czubki swoich traperów usłyszał swoje imię, lecz zignorował to, myśląc że chodzi o inną osobę. Ale kilka sekund później tuż obok niego zjawił się były chłopak Wright, którego miał serdecznie dosyć tylko patrząc na niego, a ten niestety próbował zagaić rozmową.

- Ty? Tutaj? Myślałem, że jesteście zajęci.

- Sprawca został pojmany, a my skorzystaliśmy z twojej propozycji i przyjechaliśmy tutaj razem z Gwen - odpowiedział łowca, dostając nową porcję popcornu. - Strzałeczka, Martin - wycofał się czym prędzej Dean w stronę samochodu, lecz były chłopak, jego nowej towarzyszki, nie odstąpił go na krok, co zaczęło denerwować Winchestera. - Koleś, co Ty chcesz?

- Pogadać z Gwen.

- Słuchaj. Ona nie chce z Tobą rozmawiać. Ani teraz, ani nigdy później, rozumiesz? - poinformował, stając tuż naprzeciwko Martina.

- Myśląc, że będąc agentem FBI, możesz rozkazywać cywilom?

- Koleś! Mówię tylko to, że gdy Cię widzi, od razu psuje się jej humor.

Martin zacisnął szczęki i zaczął w myślach wyliczać od dziesięciu ku jedynce, aby opanować gniew. Już chciał odpyskować Winchesterowi, lecz on poszedł ku samochodowi. Były chłopak Gwen był uważany za mężczyznę, z którym chciała być każda dziewczyna, ponieważ kiedyś był kapitanem uniwersyteckiej drużyny footballowej, a teraz jego ego zostało naruszone i nie mógł przyjąć myśli, że był ktoś lepszy od niego.

Dean wszedł do samochodu, ciężko wydmuchując powietrze z płuc i opierając głowę na zagłówku. Po chwili skomentował minione zdarzenie.

- Ten twój były ma kompleksy. Myślał, że mu rozkazuję i miał minę jak przy zatwardzeniu.

- Powiedziałeś, że nie chcę go widzieć? - zapytała, a Dean potaknął. - Dziękuję. Jest bardzo specyficzny względem kobiet, a co do mężczyzn, to mało który mu się sprzeciwiał. Raczej to on rządził. W końcu jesteś łowcą, musisz mieć gadane, a on i tak będzie się przeciwstawiać przez widzi mi się.

- Znam go jeden dzień i już gnojka nienawidzę - stwierdził, popijając napój gazowany.

- Kolejna rzecz, w której się zgadzamy. Martin to dupek.

Dwójka łowców odczuwała empatię względem siebie. I o to głównie chodziło Castielowi - o wspólne rozumienie się.
Gdy po skończonym seansie kierowali się Impalą w stronę domu, postanowili, że muszą zrobić trening fizyczny, żeby mimo wszystko utrzymać względną kondycję łowcy. Głównie to Gwen naciskała na trening, a Dean mógł położyć głowę w poduszki i zasnąć, ale dziewczyna użyła argumentu, przez który Winchester nie mógł się nie skusić - placek wiśniowy i schłodzone kilka sztuk piwa.

Na teren domu weszli bezszelestnie, aby nie obudzić Pani Wright, lecz ona siedziała ze stosem papierów do uzupełnienia. Dean szturchnął Gwen, bo jej mama nie wiedziała o super zdolnościach córki. Usiedli przy dębowym stole tuż naprzeciwko, mając na twarzach grobowe miny nie zdradzające żadnej emocji.

- Mamo - zaczęła przykuwając uwagę zapracowanej kobiety. - Pamiętasz bajkę, która opowiadałaś na dobranoc, kiedy byłam mała? - Koroner zdjęła okulary z czubka nosa, ze zdziwieniem przyglądając się córce. Po chwili pokiwała twierdząco, odkładając szkła. - Skąd ją znasz? - kobieta nie odpowiedziała, a tylko uśmiechnęła się pod nosem, dając do zrozumienia łowcom, że podejrzewa co się dzieje między dwójką.

- Czyli to padło na twoje pokolenie, G - zwróciła się wprost do córki - A więc Dean został wyciągnięty z Piekła - wydedukowała, jak jej dziecko kilkanaście dni temu. Winchester słysząc słowo "Piekło" spiął się uwydatniając kości policzkowe. Gwen wiedząc jak jej kolega po fachu reaguje na wspominki o "tym" miejscu, nieświadomie dotknęła jego dłoni, leżącej na jego udzie. On zaś mimowolnie odetchnął czując delikatny dotyk opuszków palców Gwen. Gdy uświadomiła sobie, co robi szybko zdjęła rękę, chowając ją szybko pod stołem, a na jej policzkach zjawił się róż. - To czego do tej pory się nauczyłaś? - zapytała rodzicielka.

- Niewiele - dodała speszona poprzednim, drobnym incydentem.

Dziewczyna wprowadziła mamę w ilość swoich umiejętności. Z każdą kolejną wiadomością, Pani Wright patrzyła z coraz to większym zdziwieniem do momentu, gdy Dean wtrącił, jak to wszystko wyglądało z jego strony, Gwen również zaczęła go słuchać z wielkim zaciekawieniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro