[12] Sen

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po dosyć emocjonującej rozmowie między trójką osób, Pani Wright wymęczona dawką informacji na temat zdolności córki i również ich ukazaniem, skierowała swe kroki w stronę sypialni, zostawiając papiery, które miała zamiar uzupełnić następnego dnia. Również poinformowała łowców o kilkudniowym szkoleniu, na które kazał jej pojechać szef. Wybrańcy przygotowali się na krótki, lecz konieczny, trening. Wyszli więc za dom, na piękny, zielony trawnik.

Dean wykazywał silną postawę połączoną równie z mocnymi atakami, zaś Gwen w walce była przeciwnością stylu Winchestera - z gracją unikała większości jego ataków, które zadawał z precyzją i skupieniem. Po niedługim, ale owocnym treningu, usiedli na trawie, łapczywie łapiąc oddech. Winchester zamierzał iść po butelki z wodą, lecz wstając ujrzał mroczki przed oczami, które nie znikały przez długi czas, a wręcz przeciwnie - potknął się o własne nogi i upadł. Dziewczyna, widząc, że łowca próbuje wstać o własnych siłach pomogła mu, lecz podniosła go z trudem zważając na ich różnice wzrostu i wagi. Od początku ich znajomości ten incydent zaskoczył otumanionego Deana i zdziwioną Gwen, która pomogła Winchesterowi usiąść na najbliższym krześle. Chwyciła go za podbródek, chcąc żeby skupił na niej uwagę, choć ten z całych sił próbował; na marne. Zemdlał osuwając się na ramiona, kucającej przed nim łowczyni.

Pierwszymi obrazami jakie ujrzał Winchester to jezioro i drewniany most, na którym stał. Nie potrafił sobie przypomnieć w jaki sposób się tu znalazł, aż w końcu usłyszał cichy głos Gwen, powtarzająca jego imię. Z całych sił starał się wybudzić, lecz na marne, bo zamiast pobudki zastał Castiela, którego obsypał pytaniami.

- Co się stało? Dlaczego nie mogę się wybudzić?

- Odpowiadając na twoje pierwsze pytanie to tym razem Ty musisz się nauczyć pewnych potrzebnych zdolności, a to nie mogło dłużej czekać. Zaś twoje drugie pytanie pokrywa się z pierwszym; nie obudzisz się dopóki się tego nie nauczysz.

- Czego do cholery mam się nauczyć?! - zapytał poirytowany spokojnym tonem głosu Casa.

- Jakie właściwości i moce posiada sztylet, jeśli jest dobrze użytkowany.

Dean nauczył się jakie sekrety skrywa jego nowa broń w połączeniu z jego kwalifikacjami łowcy i osoby wyciągniętej z Piekła. Nie podejrzewał, że wszystko co do tej pory wiedział o potworach i życiu nadnaturalnym to tylko początek.

Kiedy Winchester zagłębiał nauki o broni, Gwen jedyne co mogła zrobić to ułożenie go na niedużej ogrodowej kanapie. Dla niej całe to zdarzenie trwało zaledwie kilka minut, zaś dla Deana jak godziny, więc kiedy na miarę możliwości pojął sens broni, skrywającej różnorakie możliwości mógł się wybudzić, tylko nie wiedział w jaki sposób. Spojrzał na swoją dłoń, ponieważ poczuł jakby ktoś delikatnie robił na niej ósemki, lecz wydawało się to być iluzją.

- Dean? Mógłbyś się obudzić, bo rano będziesz narzekał, że bolą cię plecy? - zapytała, z nieśmiałym uśmiechem na twarzy i równocześnie smyrając jego dłoń. - A do tego dostaniesz kawałek placuszka.

- Przekonałaś mnie - usłyszała zaspany głos Winchestera i pomogła mu się wyprostować.

- Co się stało? M...martwiłam się o Ciebie - wymruczała ledwo słyszalnie.

Przez blisko pół godziny, kiedy to łowcy przygotowywali się do snu, Dean wtajemniczył ją we wszystko co sam wiedział, bo głównie to czego się nauczył to zaufanie w Wysłannika i nową przyjaciółkę, na której mu zależało.

- Gwen? - wyszła z łazienki, słysząc swoje imię i wycierając włosy w ręcznik. - Dzięki. Za wszystko. - dodał szybko, unikając wzroku łowczyni, która usiadła tuż obok niego.

- Ja też. Uratowałeś mnie z opuszczonego magazynu, dzięki czemu wyzwoliłam światło - usiadła na skraju łóżka obok Winchestera. Ponownie jego szczęki się zacisnęły, a oczy nachalnie unikały kontaktu wzrokowego z łowczynią, lecz po chwili się rozluźnił obejmując ją ramieniem. - A to za co? - zapytała z uśmiechem, nie wyrywając się.

- Przepraszam Cię za szorstki początek naszej znajomości.

- Dean, nie wiem co Ci nagadali, ale było minęło - chwyciła za jego dłoń ściągając ją z ramienia i jednocześnie patrzyła na towarzyszące Winchesterowi rozkojarzenie co nadało mu niewinnego wyrazu twarzy. - Wyglądasz jak dziecko - dodała przesuwając się na środek łóżka i przykryła się kołdrą.

- Kobiety lecą na tę minę - odpowiedział z zadziornym uśmiechem, otrząsając się z amoku. Wright wewnętrznie popierała jego słowa, lecz nie chciała tego przed nim ukazać i tylko uśmiechnęła się pod nosem. Mężczyzna chciał zejść z łóżka i położyć się na pobliskiej kanapie, ale Gwen wyprzedziła jego czynność.

- Chwila... po tym jak skopałam ci dupsko, należy się tobie wygodny odpoczynek - powiedziała z otuchą w głosie, kładąc delikatnie stopy na drewnianej podłodze.

- Pff, nawet mnie nie drasnęłaś - dodał urażony.

- A ten siniak to co, magicznie się pojawił? - zapytała, wskazując na jego mostek, on zaś opuścił głowę w dół, a Gwen szturchnęła go w nos. - Ha! Dałeś się nabrać!

- Skubana!

- Teraz nawet Cię drasnęłam!

- Wygrałaś, wygrałaś - podniósł ręce w obrończym geście. - Ale jako, iż jestem w stu procentach dżentelmenem, odstąpię.

Gwen potaknęła i z powrotem położyła się do łóżka, a Dean położył się na kanapie; kilka minut później już zasnął, Wright również.

Stała w nicości, wszystko co ją otaczało było pokryte czernią, oprócz unoszącego się światła, które szeptało słowa w nieznanym dla niej języku. Zdania nakładały się na siebie, głos stawał się coraz to głośniejszy, mimo że uciekła. Blask zjawił się tuż przed nią, przez co upadła. Wyrazy, które były ciągle powtarzane, zaczęła rozumieć, czego bardzo żałowała. Mimo upadku, próbowała się oddalić jak najszybciej i najdalej od tego stworzenia, lecz kiedy pojęła, że jest to niemożliwe, chwyciła za kolana, przyciągając je w stronę klatki piersiowej. Starała się zagłuszyć głos, więc zaczęła nucić pod nosem i zakryła uszy. Niestety została wyrwana z bezpiecznej pozycji i ujrzała postać z bliska, która była nią samą.

- Jeśli będziesz za słaba to ja przejmę kontrolę nad tym ciałem, a Ty zostaniesz wymazana z tego świata i trafisz do tak okrutnego miejsca, którego zwykły człowiek nie jest w stanie pojąć, nawet ty.

Od strony Deana wyglądało to zupełnie inaczej. Kątem oka ujrzał jak Gwen zaczęła szarpać się w pościeli, a temu również towarzyszył pot na czole. Spanikowany usiadł obok niej na łóżku, zamykając ją w szczelnym uścisku, dzięki któremu jej szybki oddech unormował się. Powieki dziewczyny uchyliły się nieznacznie i spojrzała prosto w zmartwione oczy Deana.

- To było straszne, dziękuję, że tu jesteś - wyszeptała, wtulając się mocniej.

- Nie ma za co - odpowiedział i cmoknął ją w czubek głowy, a swoją położył na poduszce obok.

Gdyby nie Dean, Gwen zapewne wciąż walczyłaby ze swoim "dobrym" obliczem i nie zdałaby sobie sprawy z tego jak bardzo są sobie nawzajem potrzebni.

🍻🍻🍻

Tak, tak wiem. Nie bójcie się. Ta książka jeszcze żyje!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro