[7] Bratnie dusze razem są silniejsze

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Castiel, błagam Cię. Rusz tutaj swój pierzasty tyłek i pomóż mi odnaleźć Gwen!

- Nie mogę Ci pomóc - stwierdził Cas, który pojawił się za Winchesterem.

- Nie możesz czy nie chcesz?

- Potrafię ją wyśledzić, ale nie mogę wejść do środka. Miejsce przetrzymywania jest silnie strzeżone przez sigile nałożone na budynek.

- Gdzie to jest?

- W Seattle.

Anioł wytłumaczył, że Dean będzie musiał wejść do środka sam, bez żadnej pomocy, oprócz ostrza, które jest w stanie zabić demony. Chciał jej pomóc ze względu na to, że moc, którą władała, była w stanie uratować świat przed apokalipsą; z tego co powiedział mu jego pierzasty kolega w samochodzie, gdy dotknął czoła łowczyni: razem jesteście silniejsi. Nie tylko to było powodem chęci odebrania Gwen z rąk czarnookich, była ona jedną z osób, która wartości stawia powyżej swojego życia - tak samo jak on.

Castiel teleportował Deana przed wielki opuszczony magazyn, który znajdował się na środku odludzia. Budynek nie był szczególnie chroniony przed ludzką ingerencją, lecz mimo to kilka demonów zostało pozbawionych życia. Szybko dotarł do pomieszczenia, gdzie siedziała przywiązania łowczyni, a tuż obok jej karku znajdował się sztylet, trzymany przez czarnookiego.

- Nieznajomość całej historii o Wysłanniku daje się we znaki, jak widzę - prychnęła Wright, wypluwając krew z ust i wciąż walcząc z liną na nadgarstkach.

Za Winchesterem zjawił się kolejny demon, który jednym ruchem dłoni rzucił nim w stronę ściany, przez co upuścił sztylet na betonową, zniszczoną podłogę.

- Wy, Łowcy i wasze harde serca.

- Wy, potwory, porywające ludzi i torturujące ich - odezwał się Dean, przez co stwór znajdujący się obok Gwen, podążył w jego stronę, uderzając go kilka razy w twarz.

- Zostaw go! To mnie potrwałeś.

- Więc denerwuje Cię jego krzywda? - uderzył łowcę po raz kolejny i kolejny, przez co głowa Winchestera wylądowała na posadzce.

Wright zaczęła szarpać nogami i rękami, które były już wolne, lecz kostki wciąż były unieruchomione, więc wstając uderzyła z impetem w posadzkę. Straciła przytomność, ale jej Boże światło zawładnęło ciałem dziewczyny. Oczy zaczęły świecić błękitem, a stopy unosiły się tuż nad powierzchnią. Demon, który rzucił Winchesterem o ścianę i ten, który torturował Gwen starali się użyć swojej mocy na dziewczynie, chociaż stała się na nie niewrażliwa. Z jej dłoni wyłoniły się dwie łuny światła, które oplotły demony, unosząc je pod sam sufit. W międzyczasie przybliżyła się do poobijanego towarzysza i dotknęła jego czoła, a rany na jego twarzy zaczęły się goić i znikać; on sam odzyskał świadomość sytuacji.

Łuny, które otaczały ciała, ścisnęły się jeszcze mocniej, sprawiając, że ludzie zaczęli wykasływać demony. Ich bezcielesna forma w kontakcie z jarzącym światłem niszczyła się, a człowiek nie będący już dłużej opętany, był leczony. Na ziemię opadli jak dwa bezwładne piórka.

Winchester przyglądał jej każdy najmniejszy ruch, jakby wszystko co zrobiła było dla niej nawykiem. Obróciła się w jego stronę i oczami przesiąkniętymi światłem patrzyła wprost na niego. Niepewnym krokiem zaczął zbliżać się w jej stronę, mówiąc  "Gwen, słyszysz mnie?", lecz jedyne co uległo zmianie to, że stopy dziewczyny dotknęły posadzki, a sznury na kostkach zostały rozwiązane przez wiązkę światła. Gdy podszedł wystarczająco blisko, z dłoni brunetki wydobywały się iskierki, które zmaterializowały się w sztylet o złotej rączce i srebrzyście błyszczącym ostrzu. Mężczyzna myśląc o tym, że chce mu zrobić krzywdę, chociaż chwilę wcześniej uratowała go, cofnął się o jeden krok. Broń podtrzymywała delikatnie za dwa końce i wysunęła w jego stronę, przez co on z powrotem zbliżył się ku niej i chwycił za broń, która w kontakcie z jego skórą wydobyła z siebie dwie błękitne wiązki światła. Jedna z nich oplątała się wokół całej ręki Winchestera, zaś druga zrobiła to samo, tylko wokół ręki Wright.

Dean chwycił mocniej za sztylet i zauważył, że na jego rączce są wygrawerowane litery układające się w słowa "Bratnie dusze razem są silniejsze". Spode łba spojrzał na dziewczynę, której oczy zaczęły nabierać z powrotem pierwotnego koloru.

Odzyskała świadomość i panowanie nad swoim ciałem, lecz najdziwniejsze było to, że pamiętała każdą czynność, które robiły jej mięśnie.

- Słyszałam Cię, jak mówiłeś moje imię. To przejęło kontrolę nade mną - wypowiedziała Gwen, po której policzku popłynęła łza.

- Nic się nie stało, byłaś niesamowita! - chwycił ją za ramię i przyciągnął, zamykając w szczelnym uścisku.

- Wiedziałam, że będziesz mnie szukać - wyszeptała, dając się okiełznać cieple Winchestera. - A gdzie Castiel? Zapewne jakoś Ci pomógł.

- Demony ochroniły ten budynek przed Aniołami, ale i tak bez niego nie znalazłbym Cię tak szybko.

Podeszli do dwójki ludzi i wynieśli ich na zewnątrz budynku, gdzie stał Castiel, który wytłumaczył łowcom, że Gwen zabijając demony, uzdrowiła dawne naczynia czarnookich. Zanim Anioł odesłał wszystkich do danych miejsc odpowiedział na pytanie  skonfundowanego Deana jak i jego towarzyszki, czyli dlaczego otrzymał ten sztylet.

- Jest on wiele potężniejszy od mojego i Archanielskich ostrzy. Służy on do obrony własnej, bo jeżeli umrzesz...

- Stracę moc - dokończyła i na twarzach wybrańców zagościło zakłopotanie.

Castiel dotknął ich czół, teleportując dwójkę łowców do pokoju Gwen, a ona zadała pytanie stojącego przed nią Aniołowi.

- Dlaczego nie mogłam kontrolować swojego ciała po tym jak spadłam z krzesła?

- A na jaki kolor świeciły się twoje oczy? - spytał, lecz ona nie wiedziała, że w ogóle wydobywało* się z nich światło.

- Błękitem. Były błękitne jak bezchmurne niebo latem - skwitował Dean.

- Zatem za wszelką cenę Światło musiało uratować Deana, mimo twojej wolnej woli. Byłaś za słaba żeby nad tym zapanować. Chociaż cała tamta sytuacja mogła zakończyć się jeszcze gorzej dla Ciebie, Gwen. Twoja dusza mogłaby nie odzyskać kontroli.

- I co by się stało ze mną?

- Niestety nie wiem. Nigdy tak się nie stało w historii Ziemi.

Przeteleportował łowców do hotelu i zniknął, zostawiając łowców samych.

- To... co teraz?

- Pojechałbym do Bobby'ego. Jest łowcą, który zna się na naprawdę wielu rzeczach w kwestiach nadprzyrodzonych. Jest również dla mnie jak drugi ojciec, więc...

- Okej, nie ma sprawy - rzekła, z pokrzepiającym uśmiechem.

- A i pamiętaj... nie wytykaj mu tego, że jest na wózku. Pod tym względem jest bardzo wrażliwy - odpowiedział, kierując się w stronę wyjścia. - Jak wyjedziemy za 30 minut to na miejscu będziemy za 3 godziny.

***

Wyjechali o ustalonej porze i zaczęli kierować się w stronę Sioux Falls. Gwen wciąż walczyła z myślami, co by się stało, gdyby nie odzyskała panowania nad własnym ciałem. Wszystko zawdzięcza Deanowi; gdyby nie on zapewne pobyt w starym magazynie zakończyłby się mniej ciekawie.

Zaś kierowca rozmyślał o tym jak potężne jest ostrze, które otrzymał, ale i również jak bardzo Wright była silna w jego towarzystwie. W końcu ujrzał promyczek nadziei na uratowanie świata, a była to dwójka łowców zmierzających czarną Impalą, których uczuć do siebie nawzajem nie potrafili nazwać.



^*^*^*^*^*^*^*^*^

Nie miałam okazji podziękować za wszystkie gwiazdki i komentarze, więc uczynię to teraz! Jesteście niesamowici! Opowiadanie wybija się i to wszystko dzięki wam! Z początku, gdy pisałam pierwsze dwa rozdziały, nie byłam pewna czy komukolwiek spodoba się fabuła. Czy nie będzie bardzo przerysowana albo monotonna, ale uznałam, że jest to oryginalny pomysł i podzielę się tym (beznadziejnym ff) ze światem!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro