7. Friend? Enemy? Lover?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Klatka, gdzie przebywał Loki była otoczona pozłacanym polem siłowym, które uniemożliwiało mu ucieczkę. Pomieszczenie nie było do końca puste. W prawym kącie znajdowało się proste łóżko wraz ze zwykłym, starym kocem, na drugim końcu tak samo czarne krzesło oraz kawowy stoliczek. Leżało pod nim kilka książek z twardymi okładkami. Po środku stał on, przyglądając się Meg, będącej metr za klatką.

− Nie pamiętasz, co się działo przed zesłaniem do Midgardu? − nie odpowiedziała.

− Dłużej dzierżę imię Megan. I tak masz się do mnie zwracać − hardo stwierdziła, krzyżując dłonie na piersi.

− Wiesz z kim masz zaszczyt rozmawiać, kobieto? − wzburzył się, wywołując u dziewczyny wewnętrzny uśmiech, który próbowała opanować, aby nie zdradzić planu.

− Kiedyś byłeś milszy. − Ponownie zachowała się jakby nie słyszała pytania; wierzyła, że kłamie mu w żywe oczy. − Albo lepiej udawałeś. − Postawiła krok przed siebie, próbując odczytać, co czuł Loki. − Zaznajamiasz się z ziemską kulturą? − Skinęła głową w stronę zbioru książek.

− Nie ignoruj moich pytań!

− Nie ignoruję. − Kolejny krok. − Tylko jaka zabawa z tego, gdy poznasz odpowiedzi na samym początku? −Spojrzał na nią z wyolbrzymionym zdziwieniem.

− Początku czego, kochana? − Westchnęła słysząc te słowa.

− Ścieżki wrogości, przyjaźni, chęci mordu. Nie wiem. − Wzruszyła nonszalancko ramionami. − Czegoś na pewno, prawda... − zwizualizowała swój uśmiech. − ... Książę Loki?

Nie udawało mu się skutecznie odczytać jej gestykulacji, mimiki, tików nerwowych, a zawsze to pomagało. Wystarczyła obserwacja, żeby mógł stwierdzić czy osoba jest dobra czy zła. Lecz nie w tym przypadku. Ona była bardziej skomplikowana, niż reszta osób, które bezproblemowo ulegały jego wyszukanej manipulacji. Cieszył się z kolejnego wyzwania, które postawił sam sobie, czyli rozgryzienie, co tak naprawdę działo się w jej głowie.

− Sigr... − Uniosła delikatnie brew i prawy kącik ust, chcąc poprawić jego słowa. − Megan? − poprawił, wymuszając się na nieszczery uśmiech.

- Tak?

Za weneckim lustrem na wygodnym obrotowym fotelu z podłokietnikami siedział Tony z założonymi rękoma, obserwując w ciszy zachowanie Lokiego i Meg. Starał się skupić na jego reakcjach, które według wcześniejszego wywodu córki, mogły być fałszowane na bieżąco, kryte pod maską kłamstw. Niestety nie słyszał przebiegu ich rozmowy, mógł tylko się domyślać,ale jego przypuszczenia mogły być całkowicie różne od stanu faktycznego. I tak rzeczywiście było. Tony wyobrażał sobie, że przybysz z Asgardu podnosząc gwałtownie swoją dłoń dla podkreślenia wypowiedzi, chciał zagrozić młodej Stark, ale ona ni drgnęła, gdy to zrobił. Naprawdę rozmawiali o jednej z książek, którą obydwoje przeczytali. Opowiadała ona o osiemnastoletnim chłopaku Tristanie żyjącym w Murze. Loki przeczytał ją lata temu, kiedy pragnął pogłębiać kulturę Midgardu, gdzie zamierzał się wybrać w poszukiwaniu osoby, z którą właśnie rozmawiał.

− Czemu on jest w klatce? − zapytał bez żadnego wstępu. − I dlaczego jesteście w to zamieszani?

− Prędzej czy później wyszłoby to na jaw, panie Stark. − Westchnął. − Portal między naszym a ich światem pojawiał się na Ziemi od dwudziestu lat co roku. Zawsze tego samego dnia.

− Piętnastego maja? − dopytał retorycznie.

− Zgadza się. − Wyjrzał w stronę Megan, która usiadła na podłodze, nieprzerwanie prowadząc wymianę zdań. − Cztery lata temu po raz pierwszy ktoś zstąpił z Asgardu.

− Loki. − Zacisnął mocniej szczęki na samą myśl o nim. Fury potaknął.

− I co roku zabijał niewinnych Agentów T.A.R.C.Z.Y. − zastopował, przyglądając się kamiennej twarzy Starka. − Jest więc zdolny do masowego mordu, lecz wraz z pojawieniem się Meg na jego drodze, zmienił swój plan działania.

− Chcecie go ukarać za śmierć waszych ludzi?

− Tak i nie. Zależy nam na tym, aby został za to ukarany. Również chcielibyśmy poznać to, co nim kierowało oraz kieruje, ponieważ wciąż nie wiemy, czemu nawiązuje kontakt tylko z Megan.

Na lewej pięcie wykonał gwałtowny tył zwrot, któremu towarzyszyła delikatna bryza stworzona przez długi, czarny płaszcz.

− Za piętnaście minut musi się pan zjawić na szóstym piętrze − stwierdził, kierując słowa prosto z pustą przestrzeń. − To jest rozkaz! Tak jak nakaz milczenia względem wcześniejszych słów. Nawet Meg. Dowie się tego w swoim czasie.

− Co, że j... − zapauzował, widząc jak Fury obrócił żywiołowo głowę o dziewięćdziesiąt stopni. Spojrzał na Tony'ego mrożącym krew w żyłach wzrokiem, czując jak powstaje mu gula w gardle. − Będę za dziesięć. − Potaknął.

− To jest pańska zapłata za wyjawienie tych informacji. − Nie oglądając się za siebie, wyszedł stanowczym marszem.

− Musi się pan zjawić na szóstym piętrze ble, ble, ble. − Podniósł dłoń na wysokość swojego ramienia, formując ją w pseudo pacynkę. − Ja tu jestem szefem, Stark. Słuchaj się mnie, Stark. Jesteś taki super, Stark. Chciałbym być taki jak ty, Stark.

Zaledwie pół godziny później niechętnie oddaliła się od Lokiego, który wiedząc, że Meg na niego nie zerka po raz pierwszy dał się ponieść głębszej kontemplacji. Ona od zawsze taka była, nawet będąc dzieckiem jako jedyna potrafiła dostrzec głębie jego działań. Przez głębie miał na myśli drobne kłamstewka, mające na celu zgnębić drugą osobę, a samego Księcia Asgardu postawić na piedestale. Starał się wykorzystać do granic możliwości tę umiejętność, żeby z nieprawdy stworzyć kolejne kłamstwa, aby doprowadzić ją w ekstremalną konfuzję.

Usiadła na fotelu, gdzie przed minuty siedział Tony, i wyjęła z tylnej kieszeni spodni mały notesik. Gdzieś na biurku w organizerze znalazła tylko jeden piszący długopis, którym chciała zapisać swoje myśli związane z wcześniejszą wizytą u Lokiego.

Loki wie, że nie pamiętam swojej przeszłości. Nie mówi o tym z jednego powodu. Chce to usłyszeć z moich ust, ale w obecnej sytuacji nie dam mu tej satysfakcji. Póki co, gdy nie wpadnę na jakikolwiek inny pomysł na otrzymanie od niego odpowiedzi jak znalazłam się na Ziemi dwadzieścia lat temu, to niech sprawy toczą się swobodnie.
Jakieś obce uczucie. Nie. Siła ciągnie mnie do poznania tego, co kryje się za maską dostojnego Księcia. Nieznane przeżycie z dalekiej przeszłości, może nawet dzieciństwa, ukształtowało go w taki sposób.
Charakterystyka wewnętrzna: Jest oczytany w nasze książki. Manipulator. Prawdopodobnie kłamca. Nieufny. Zadziera nosa - metaforycznie i faktycznie. Niedoceniony przez kogoś, kogo kochał.
Skąd taki wywód? Otóż zasięgnął drastycznych środków takich jak wysłanie się wprost do Midgardu, aby komuś zaimponować. Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.

Muszę zdobyć jego zaufanie. Względnie.

Z hukiem zamknęła notesik, po czym położyła nogi na blat, roznosząc w powietrzu dźwięk szurania. Z podeszwy wyleciały drobinki jasnego piasku, spadające na biurko jak i podłogę. Powoli zamknęła oczy, pragnąc chwilowo się odprężyć. I jak to zawsze bywa, gdy człowiek zapragnie się zdrzemnąć do umysłu napływają nowe pomysły jak fale na plaże w trakcie sztormu.
Zerkała przez weneckie lustro wprost na to, co robił Loki. Nic, co byłoby warte czasu podziwiania.
Czytał kolejną książkę. W bezruchu. Nic się nie ruszał. Tylko klatka piersiowa unosiła się rytmicznie, powieki również, a kosmyki włosów na jego bujnej czuprynie drgnęły, chociaż w panujących warunkach nie powinny.

− Iluzja − wymamrotała pod nosem.

💚💚💚
Stark jesteś taki super. Loki też.

Wy też jesteście super, bo jest was aż 300 💚

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro