The Girl Is Mine

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Michael

Moja żona, Elizabeth rozwiodła się ze mną prawie 3 lata temu po 13 latach małżeństwa, bo pokochała innego. Nigdy nie miałem do niej pretensji, bo kochałem ją na tyle, że najbardziej chciałem, żeby była szczęśliwa... Nie mogłem jej nadal wybaczyć, że chciała mi odebrać prawa do naszej obecnie 14 letniej córki, Ivy Jeanette (dostała drugie imię bo jednej z moich prababć)... sprawa skończyła się tak, że dzięki temu, że Elizabeth zamieszkała z ze swoim nowym partnerem, (który jak się okazało był karany za próbę gwałtu na 12 latce i miał zakaz zbliżania się do dzieci poniżej 17 roku życia) to właśnie ja miałem się zająć Ivy, a Elizabeth mogła przyjechać do nas, żeby zobaczyć się z Ivy.

[01.09.1997]
/Liceum z internatem w LA/

Tego dnia Ivy rozpoczynała tego dnia liceum...

Razem z kierowcą zawoziłem ją do szkoły... miała mieszkać w internacie w ciągu tygodnia, a na weekendy i dłuższe wolne wracać do Neverland.

– Powodzenia córeczko. Pamiętaj, że zawsze możesz zadzwonić, jeśli tylko będziesz potrzebowała.

– Wiem Tato...

Ivy
/Pokój w internacie, Liceum z internatem w LA/

Po rozpoczęciu roku, gdy rozpakowałam swoje rzeczy do szafy w pokoju, do pokoju weszła moja nowa współlokatorka. Dziewczyna zdawała mi się mieszanką Afroamerykanów i Indian

– Cześć – wyciągnęła do mnie rękę – Nazywam się Enid Marie Goldberg

Uścisnęłam jej rękę.

– Ivy Jeanette Jackson – odparłam... dopiero po wymówieniu własnego nazwiska ugryzłam się w język – Błagam nie mów nikomu, że ja to ja

– Czemu nie? Jesteś córką króla Popu. Powiedz tylko jak się nazywasz, a będą cię nosić na rękach

– Nie chcę tego, a po za tym boję się, że będzie odwrotnie

– Jak uważasz...

Zaprzyjaźniłyśmy się...

Elizabeth
/Mieszkanie Oliviera, dzielnica biedy LA/

Od kiedy Michael możliwie maksymalnie ograniczył mi kontakt z córką, za radą Oliviera, mojego nowego partnera, rzuciłam się w wir seksu, alkoholu i narkotyków.

Tego dnia odkryłam, że jestem w ciąży...
Podeszłam do Oliviera.

– Olivier – zaczęłam – jestem w ciąży – podałam mu pozytywny test ciążowy.

– Chcesz mnie na bachora złapać?! – cisnął test w kąt i dał mi plaskacza – myślisz dziwko, że się nabiorę?! – przewrócił mnie i zaczął okładać pięściami po twarzy i rękach, którymi się zasłaniałam – na bachora to se mogłaś Jacksona łapać! Ja tak głupi nie jestem! Mnie nie wydoisz z pieniędzy!

To były ostatnie słowa jakie pamiętam... Dalej krzyczał i mnie bił, ale nie mogłam go już zrozumieć...

Michael
/Samochód, ulice LA/

Wracałem z kierowcą ze szkoły Ivy, gdy mijając jeden z budynków zobaczyłem jak jakiś facet spycha ze schodów kobietę i rzucą w nią torbą sportową...

– Bill stój! – wrzasnąłem i gdy tylko się zatrzymał wyskoczyłem z auta I Podbiegłem do niej...

Była okrutnie mocno pobita, ale jedno rzuciło mi się w oczy... pleciona bransoletka na jej nadgarstku... sam nosiłem niemal identyczną... Ivy zrobiła takie mając 5 lat. Jedną dla mnie, drugą dla...

– Lilli! – krzyknąłem próbując docucić byłą żonę – Lilli błagam cię, nie zamykaj oczu... wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ale błagam patrz teraz na mnie.

Bill cofnął samochodem osłaniając mnie i Lilli od spojrzeń z bloku po drugiej stronie ulicy... ta strona miasta niemal zawsze jest pusta...

– Wezwałem karetkę szefie, ale operator potrzebuje bardziej szczegółowych informacji o tej kobiecie

– 34 lata. Elizabeth Evans. Dane byłego męża też podać? – odparłem zdenerwowany.

Bill powtórzył dane operatorowi i dopiero po wymówieniu nazwiska Lilli popatrzył na mnie ze strachem w oczach

– Nie wygląda to za dobrze... może Pan mieć przez to problemy

Lilli ciągle coś majaczyła, ale nie mogłem nic zrozumieć

– Lilli, będzie dobrze... pomoc już jedzie...

***

Elizabeth trafiła do szpitala, gdzie ją ocucili i opatrzyli... miała złamane kości śródręcza w lewej dłoni i mocno rozcięty łuk brwiowy i wargę

***

Wypisali ją tego samego dnia... zabrałem ją do Neverland, żeby mieć na oku, czy nic złego jej nie grozi.

/Główny budynek, Neverland Valley Ranch, Santa Barbara/

Pomogłem jej wejść po schodach na piętro, do sypialni gościnnej.

– Dziękuję ci... – przytuliła się do mnie, gdy zostaliśmy na osobności.

– Nie masz za co mi dziękować, Lilli.

– Ostatnio tak do mnie mówiłeś przed rozwodem...

– Precyzując, ostatnio tak do ciebie mówiłem dziś rano.

– Nie pamiętam tego. Nawet nie pamiętam jak znalazłam się w szpitalu.

– Jakiś facet zepchnął cię pobitą ze schodów. Najpewniej przez pobicie i upadek straciłaś pamięć krótkotrwałą... pamiętasz chociaż kto cię pobił?

– Olivier... rzucił się na mnie, po tym jak powiedziałam mu o... – zaczęła płakać i wcisnęła twarz w moje ramię...

– O?

– O ciąży... – szepnęła przestraszona – błagam się nie wyrzucaj mnie... Nie mam dokąd iść.

– Kto i kiedy powiedział, że cię wyrzucę? Wiem dobrze, że nie masz gdzie się podziać, a na pewno nie dam ci wrócić do niego...

– Ale to nie twoje dziecko.

– No i? Ale ty jesteś matką mojej córki...

– Kiedy zorientowałeś się, że to ja?

– Po tym – złapałem ją za nadgarstek na którym nosiła bransoletkę – dziękuj Ivy.

– Gdzie ona jest?

– W szkole. Zaczęła dziś liceum, ale żeby nie musiała się zrywać przed 5, mieszka w internacie. Wróci na weekend...

– Czyli jesteśmy tu całkiem sami?

– Całkowicie

– Mike, błagam pozwól mi wrócić...– klęknęła na ziemi I jak dziecko przytuliła się do moich nóg – błagam cię...

– Wstań. – odparłem bez emocji

– Przepraszam... – wstała

– Dwie rzeczy. Jeden, nie przepraszaj. Dwa, nadal cię kocham... – wpiłem się w jej usta...

[02.09.1997]
Ivy
/Korytarz szkolny, Liceum z internatem w LA/

Lekcje zaczynały się o 8... przed lekcjami, gdy rozmawiałam z Enid podeszła do nas dziewczyna z naszej klasy.

– Słyszałyście już? – zapytała podekscytowana.

– Co takiego? – zapytałam.

– Podobno w jednej z pierwszych klas jest córka gwiazdy. Podobno to w naszej klasie

Mhm... Nie mam życia.

– Wiesz kto to? – zapytała Enid.

– Harper twierdzi, że to jedna z tych landrynek – wskazała 5 platynowych blondynek w jaskrawych mini

– Nie sądzę. – odparłam.

Michael
/Neverland Valley Ranch, Santa Barbara/

– Mike... – usłyszałem głos Elizabeth

– Tak?

– Zrobiłam ci śniadanie... chociaż tak ci mogę podziękować, za to wszystko...

Usiadłem

– Są inne sposoby...

– Tak profilaktycznie ci przypominam, że jestem w ciąży.

– Nie to mam na myśli... przynajmniej nie bezpośrednio... – wstałem I podszedłem do niej z drugiej strony, po drodze biorąc pierścionek, którym się jej oświadczyłem 15 lat wcześniej... klęknąłem przed nią – uczyń mnie po raz drugi najszczęśliwszym człowiekiem na tej planecie i znów za mnie wyjdź.

– To pytanie czy rozkaz?

– Pytanie

– Tak. – uwiesiła się na mojej szyi i zaczęła płakać.

[04.09.1997]
Ivy
/Korytarz szkolny, Liceum z internatem w LA/

Gdy na przerwie przechodziliśmy między klasami, "landrynki" zastąpiły nam drogę, a 3 chłopaków z jednej ze starszych klas zatarasowało nam odwrót...

Ja, Enid, Randy i Jordan (czyli jedyni po za mną I Enid czarni w klasie) byliśmy w pułapce

– Pokazać plecaki. Już! Co tam ciekawego macie, czarne szmaty? – jedna z "landrynek" wyrwała plecak Enid i wysypała jego zawartość na ziemię, przez co szklana butelka z sokiem rozbiła się zalewając zeszyty i książki.

– Na co się patrzysz, mała czarna dziwko? Posprzątaj to! Przecież służenie i sprzątanie macie w genach... – zakpiła.

Chłopcy się nie odezwali, a Enid ze łzami w oczach zaczęła sprzątać cały ten bałagan... nie wytrzymałam...

– Przeproś moją przyjaciółkę. Już. – wycedziłam przez zęby.

– No co mi zrobisz? Mamusi się poskarżysz, czy tatusiowi? – nadal kpiła – skoro dali cię do internatu, to raczej cię nie kochają... Co oni wogóle robią w życiu? Pewnie handlują prochami? Mam rację?

Milczałam

– Co niewolnicze geny się odzywają? Strach się białym sprzeciwić, prawda? – złapała mnie za szyję

Strzeliłam jej plaskacza, a gdy chciała mi oddać złapalam ją za rękę i dość mocno ścisnęłam wbijając też paznokcie... na tyle, że podobno przez następny tydzień miała jeszcze tego ślady... Pozostałe "landrynki" zaczęły mnie szarpać za ubrania i włosy, w wyniku czego moje ubrania były całkiem podarte, a włosy w chaosie... gdy Enid podrapała 2 z nich broniąc mnie, a ja pozostałe 2, starsi chłopcy chcieli "nauczyć nas posłuszeństwa"... na szczęście Randy i Jordan trochę ich... "uspokoili"... w ten sposób wylądowaliśmy w dyrekcji...

– Czy ty w ogóle wiesz komu ty podpadłaś? – zapytał szeptem Randy, gdy sekretarka dzwoniła do rodziców naszej 4 – to córka dyrektorki, a ten blondyn ze starszaków to starsze dziecko dyrektorki.

Michael
/Neverland Valley Ranch, Santa Barbara/

Spacerowałem z Lilli gdy zadzwonili do mnie ze szkoły Ivy, że ta brała udział w bójce i muszę przyjechać do jej szkoły, bo będą to wyjaśniać...

Sądziłem, że to ją pobili, albo za kolor skóry, albo za bycie mogą córką...

***

/Liceum z internatem w LA/

Gdy dotarłem do szkoły, rodzice pozostałej 3 właśnie wchodzili więc nawet nie rzucałem się zbytnio w oczy... Jak się okazało, to cała 4 dzieci, którym groziło zawieszenie, była czarna... już mi się to nie podobało, bo śmierdziało rasizmem na kilometr

Nim weszliśmy do gabinetu dyrektorki uśmiechnąłem się do matki drugiej dziewczyny I ojców dwóch chłopców.

– Dobrze, że państwo już są. – zaczęła dyrektorka gdy weszliśmy... nie oderwała nawet oczu od biurka – to prywatna szkoła i nie tolerujemy tu takich zachowań, jakich dopuściła się ta 4. Zaatakowali 8 innych uczniów. 5 dziewcząt i 3 chłopców.

Spojrzałem w oczy Ivy... Miała w oczach jednocześnie strach, łzy i odwagę wojowniczki...

– Co dokładnie się stało? – zapytał jeden z ojców

– Państwa dzieci zaatakowały 5 dziewcząt ze swojej klasy, a gdy 3 chłopców w najstarszej klasy ruszyło Dziewczynkom na pomoc, również zostali zaatakowani

– Z całym szacunkiem, ale nie potrafię zrozumieć, jak 4 pierwszoklasistów, w tym 2 dziewczynki, pobiła 8 osób – odezwałem się

– Też tego nie rozumiem, ale relacja poszkodowanych dzieci to potwierdza, a Państwa dzieci się przyznały.

Byłem w szoku... Zawsze uczyłem córkę szacunku do innych, a ona właśnie przyznała się do pobicia...byłem pewien, że jest zastraszana... z racji, że dyrektorka nadal nie oderwała oczu od dokumentów, postanowiłem wytoczyć najskuteczniejsza broń jaką miałem...

– Jeśli już mówi pani o naszych dzieciach, to może pani chociaż na nas patrzeć? – zapytałem

– To dokumenty o dwumiesięcznym zawieszeniu państwa dzieci. – odparła

Oparłem się o jej biurko

– Proszę nie opierać się o... – odniosła wzrok i spojrzała mi w oczy... momentalnie zamilkła i wstała. W jej oczach było jedno... strach.

– Zdaje się, że mówiła pani coś – stwierdziłem – ile tego zawieszenia?

– Miesiąc – szybko poprawiła w dokumentach – proszę tylko o podpis i są państwo wolni. Jeśli dzieci mieszkają w internacie, proszę zabrać rzeczy.

Bez słowa podpisałem papiery i zabrałem Ivy

Gdy reszta dzieciaków wraz z rodzicami też wyszła wszyscy momentalnie, po opuszczeniu okolic sekretariatu i gabinetu dyrekcji zaczęliśmy się śmiać.... wymieniliśmy się numerami telefonów, w razie czego.

/Pokój w internacie, Liceum z internatem w LA/

Poszedłem z Ivy, Enid i jej matka do pokoju dziewczyn w internacie, żeby zabrały rzeczy

– To może teraz powiecie nam, co się stało naprawdę – stwierdziłem

Gdy opowiedziały całą sytuację ze swojej perspektywy, dopiero uwierzyłem, że moja córka naprawdę mogła kogokolwiek zaatakować...

/Samochód, ulice LA/

Gdy Wracaliśmy do Neverland, Ivy przytuliła się do mnie

– Tato, przepraszam... – zaczęła płakać...

– Popatrz na mnie... Nie jesteś winna. To ty jesteś tu ofiarą. Bardzo dobrze zrobiłaś. Trzeba było jej od razu dać pięścią...

– A ubrania?

– Nie martw się tym... – przytuliłem ją – coś wymyślę, żebyś już nie musiała tego przechodzić... z drugiej strony to dobrze, że na miesiąc jesteś w domu

– Czemu?

– Gdy wracałem z twojej szkoły... powiedzmy, że znalazł się ktoś, kto wpadł mi w oko, przez pewien... wypadek.

– Czemu mówisz, jakbyś nawet nie chciał zdradzić płci tej osoby

– Bo wiem jak ciężko ci było gdy ja I mama się rozwodziliśmy... a wracając do tego co stało się w szkole, to bardzo dobrze zrobiłaś.

– Tato, czemu zmieniasz temat? Powiedz mi o co chodzi. O kim ty mówiłeś i jaki znowu wypadek

– Więc... Gdy wracałem z twojej szkoły i jechałem przez... powiedzmy, że nie najbezpieczniejszą dzielnicę, zobaczyłem jak facet spycha ze schodów pobitą kobietę i rzuca w nią torbą... kazałem Bill'owi się zatrzymać, a gdy do niej podbiegłem... zobaczyłem to – wskazałem bransoletkę – Ale nie martw się Ivy... Lilli już nic nie grozi.

– To zabrzmiało jakby nie żyła.

– Żyje... jest w Neverland. Ale jak ją zobaczysz to się nie przestrasz... ten cały Olivier ją nieźle... Bill stój! – krzyknąłem widząc dom Oliviera – Mam pomysł.

Gdy tylko się zatrzymał spojrzałem na Ivy.

– Zadzwońcie po policję i powiedzcie, że Lilli powiedziała nam kto ją pobił.

Miałem do obrony tylko broń.

Adres znałem opisowo od Lilli... 

/Mieszkanie Oliviera, dzielnica biedy LA/

Zapukałem do mieszkania, o którym Lilli mówiła – pater na wprost wejścia do bloku. Otworzył

– Czego?! – zapytał

– Myślę, że wiesz. – odparłem – mam sprawę do ciebie. Mogę wejść?

Wpuścił mnie... usiedliśmy w salonie on przodem, a ja tyłem do wejścia

– Jeśli chodzi o Elizabeth to w poniedziałek wyrzuciłem ją z domu. Chciała mnie na dzieciaka złapać – stwierdził otwierając piwo – Napijesz się?

– Jestem samochodem. Wiem że wyrzuciłeś Elizabeth z domu za ciążę.

– Poskarżyła się? – zakpił.

– Ja ją znalazłem na chodniku po tym jak ją urządziłeś. – mówiąc to postanowiłem, że go nastraszę – umarła mi na rękach nim karetka dojechała. Nim przyjedzie tu policja, może...

– Niech no tylko cię dorwę mała kurwo! – zerwał się i pobiegł w stronę przedpokoju...

Odwróciłem się, żeby zobaczyć za kim pobiegł... usłyszałem wrzask Ivy

Pobiegłem za nimi...

Ivy

Ten cały Olivier rzucił się na mnie... zamknął mnie w sypialni... okno było zamknięte na stałe śrubami, a jedyne drzwi właśnie zamknął i zablokował

Słyszałam szarpaninę między nim a tatą...

Nagle cisza... drzwi się otworzyły... najpierw zobaczyłam tatę... zaraz za nim stał Olivier... trzymał broń przy głowie taty

– Rozbieraj się. – nakazał mi Olivier – albo strzelę

– Nie rób tego Ivy. – szepnął przez łzy tata – nie rób tego, błagam

– Jak będzie mała? – zapytał Olivier – posłuchasz tatusia, czy ocalisz mu życie?

– Ivy, nie waż się tego zrobić – znów odezwał się tata, po czym wzrokiem wskazał mi broń przy swoim pasie

– Daj mi najpierw chociaż przytulić tatę – poprosiłam

– Niech ci będzie... Ale jeśli on się ruszy, strzelę.

Przytulając tatę wzięłam jego broń... miałam mały wybór ...

– Zostaw go – wycelowałam w Oliviera, co go dość zszokowało, ale dało tacie te kilka sekund, na ucieczkę z linii strzału... podbiegł do mnie i wziął ode mnie broń, po czym...

– Tknij moje dziecko, a zabiję cię – wycelował w Oliviera chowając mnie za sobą na chwilę przed wpadnięciem tam policji...

Policja zabrała Oliviera i zajęła się przeszukiwaniem mieszkania... Tata jeszcze przez dłuższą chwilę przytulał mnie do siebie i płakał...

Nagle usłyszeliśmy stłumione krzyki i płacz...

Gdy tata otworzył skrzynię łóżka zobaczyliśmy leżące tam dwie związane kobiety z zasłoniętymi oczami i zaklejonymi ustami

Tata zawołał policjantów... Gdy uwolnili kobiety, powiedziały nam, co je spotkało... Olivier trzymał je od dnia gdy pobił mamę i gwałcił je...

/Samochód, ulice LA/

Ruszyliśmy do Neverland...Miałam już dosyć tego wszystkiego co tego dnia się stało... chciałam już tylko rzucić się na łóżko i płakać...

/Główny budynek, Neverland Valley Ranch, Santa Barbara/

Gdy w końcu dotarliśmy, pobiegłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko i rozpłakałam...

– Ivy... – usłyszałam głos mamy – Ivy nie płacz... proszę.

Usiadłam i przytuliłam się do niej.

– On chciał zabić tatę...

Elizabeth

– Mnie też ... wiem jaki jest... Michael powiedział mi co się tam stało... byłaś bardzo dzielna... – pocałowałam ją w czoło, po czym spojrzałam na stojącego w drzwiach Michaela i uśmiechnęłam się do niego

Podszedł do nas, usiadł obok i przytulił nas do siebie...

– On już nikogo nie skrzywdzi... – szepnął – już będzie dobrze...

Spojrzałam mu w oczy

– Michael, chodź na momencik...

Odeszliśmy kawałek od Ivy

– Musimy powiedzieć Ivy i ciąży i o zaręczynach... – stwierdziłam – jest naszą córką. Powinna wiedzieć... lepiej jeśli ty jej powiesz... mnie nie było w jej życiu przez prawie 3 lata

Wróciliśmy do Ivy

– Ivy... – Michael wziął ją na kolana – córeczko... musimy ci z mamą powiedzieć dwie bardzo ważne rzeczy... – zaczął – obie dotyczą mamy, ale jedna tyczy się jednocześnie Oliviera, a druga mnie.

– Co Olivier ci zrobił mamo? – zapytała

– Jestem w ciąży – odparłam – za to mnie pobił i wyrzucił z domu...

– Będę starszą siostrą?

– Tak córeczko, ale to nie znaczy, że przestaniemy cię kochać... – uśmiechnęłam się do niej... – będąc najstarsza w rodzeństwie doświadczyłam takiej sytuacji... Moi rodzice wymagali, żebym opiekowała się młodszym rodzeństwem... Od kiedy pojawiła się Beatrice moje życie osobiste przestało istnieć... Nie pozwolę, żebyś Ty tego doświadczyła... Michael? Może coś dodasz?

– Ivy, wiesz jak wyglądało moje życie gdy byłem w twoim wieku... Nie mogę powiedzieć tego samego, co twoja mama, ale mogę ci obiecać, że nie pozwolę byś czuła ja tak nie kochana jak czułem się ja...

– Co jest tą drugą rzeczą? Co chcieliście mi powiedzieć, co tyczy się was dwoje? – zapytała Ivy.

Popatrzyłam na Michaela... kiwnął głową.

– Razem z tatą uznaliśmy, że... jakby to nazwać... damy sobie szansę. – pokazałam jej pierścionek.

– Twój pierścionek... – uśmiechnęła się – zaręczyliście się drugi raz?

– Tak... a twój ojciec ma na tyle dobrą pamięć, że zrobił to w ten sam sposób...

– Weźmiecie ślub drugi raz? – zapytała, a oczy jej błysnęły.

– Jeśli wszystko się uda, to tak. – wyprzedził mnie Michael...

Ivy przytuliła się do mnie mocniej

– Nie chcę, żebyście się kolejny raz rozstali...

– Już się nie rozstaniemy... – szepnął Michael mocniej nas przytulił – Już nie pozwolę, żeby ktokolwiek nas rozdzielił...

Słyszałam płacz w jego głosie... ostatnio tak płakał, gdy zażądałam rozwodu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro