18꧂ Plan dzialania

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Myśl, Loki. Czym możemy ich poćwiartować? - zapytała Vera siedząc na podłodze po turecku i trzymając dłonie przy skroniach.

- Sztyletami. To by było widowiskowe. - odpowiedział sarkastycznie, leżąc na podłodze i podrzucając sobie małą piłeczkę.

Veronica przewróciła oczami i wzięła długopis do ręki, po czym zaczęła obracać go między palcami.

Siedziała u Loki'ego w pokoju, by wspólnie stworzyć prezentację na lekcję przedsiębiorczości. Pomieszczenie, które zamieszkiwał Laufeyson było w ciemnych kolorach. Dominowała zieleń i czerń. Panował wokół perfekcyjny porządek, co było lekkim zaskoczeniem dla Very, gdyż pokój Pietra, jedyny chłopięcy jaki miała okazję dotychczas widzieć, był przeciwieństwem jakiejkolwiek harmonii i szczerze mówiąc, bała się tam wchodzić, by nie wdepnąć w jakąś kanapkę... sprzed kilku tygodni...

- Upiekło im się. - syknęła pod nosem zaciskając długopis w dłoni - Naprawdę mieli super temat. A my? Miłość? Co to ma w ogóle być?

- Powstawiamy zdjęcia Bucky'ego. Myślę, że będzie pasować idealnie. - puścił jej oczko - Wlecą najwyższe noty, jak złoto.

- Zajebiście zabawne, Loczek. W ogóle skąd ty masz jego zdjęcia, co?

- Zazdrosna? - uśmiechnął się wrednie.

- Nie no, serio pytam. - zaczęła się śmiać.

- Lubię robić ludziom zdjęcia z zaskoczenia. A że Barnes niczego się nigdy nie spodziewał, to szczerze mówiąc, jest w czym przebierać. - parsknął.

- Pokazuj. - odparła odrazu i przysunęła się do Loki'ego.

Chłopak podniósł się nieco, przez co opierał się teraz o łokcie, po czym wziął telefon do ręki i wszedł w galerię zdjęć.

- To jedno jest super. - zaczął ze śmiechem - Zobacz. - pokazał Veronice zdjęcie, na co ta wybuchnęła śmiechem.

Fotografia przedstawiała Bucky'ego, który grał w siatkówkę. W momencie, kiedy miał przyjąć piłkę, chybił, przez co uderzyła go w twarz. Moment został idealnie uchwycony - James, który na twarzy miał zarówno grymas, jak i piłkę.

- Do tej pory nie wiem, jak udało mi się zrobić to zdjęcie. - odrzekł po chwili, a Vera cały ten czas się śmiała - I pamiętam, że nauczyciel to zauważył, przez co dostałem uwagę.

- Ale nie powiesz mi chyba, że nie było warto. - wydusiła, ocierając oczy z łez.

- Żartujesz? Gdybym miał kolejną taką możliwość, nawet bym się nie wahał.

- Oh, rany... - westchnęła głęboko z bardziej wyrównanym oddechem - Co tam jeszcze masz?

Tym razem Loki wyszukał zdjęcie przedstawiające Bucky'ego, który ewidentnie wiedział, iż jest fotografowany. Jego wzrok był znużony, na ustach również widniał grymas. Dodatkowo ręce opierał na biodrach. Na dole fotki widniał napis wstawiony przez Laufeyson'a w edycji zdjęcia: try me, b!tch.

Vera tym razem także nie mogła powstrzymać śmiechu. Złapała się za brzuch, po czym bezwiednie, powoli opadała na podłogę, ostatecznie na niej leżąc.

Choć lepsze określenie w tym wypadku to wijąc się.

- Czekaj, czekaj, to też jest dobre. - odrzekł Loki, parskając przy tym śmiechem.

Skierował telefon do Very, a jej wystarczyło tylko chwilowe zerknięcie, aby wydała z siebie dźwięk starego rozrusznika.

Tym razem fotografia przedstawiała James'a, gdzie zorientował się, iż Loki robi mu zdjęcie, jednak ten nie zdążył zasłonić się trzymanym w ręku zeszytem. Zarówno on, jak i twarz Bucky'ego były rozmazane, co dawało wrażenie, jakby sam przyłożył sobie nim w twarz. Ponadto otwarte w zdziwieniu usta bruneta na fotografii nie pomagały Verze w uspokojeniu się.

Loki widząc, że Veronica męczy się ze złapaniem oddechu, wyłączył komórkę, po czym z zaciśniętymi ustami, z rozbawieniem przyglądał się przyjaciółce.

Po kilku minutach dziewczyna uspokoiła się i ocierając łzy powstałe na wskutek śmiechu - lub wydawania innych bliżej nieokreślonych odgłosów - spojrzała na Loki'ego, by następnie obydwoje wybuchnęli przeraźliwym śmiechem.

- Brzmisz jak małpa... - wydusił z siebie w końcu Loki.

- A ty jak się śmiejesz to syczysz jak wąż... - ledwo udało jej się wypowiedzieć te słowa.

- Powiedz mi, co jest lepsze? Brzmieć jak małpa czy jak wąż? - zapytał już odrobinę spokojniej.

- Lepsze jest brzmieć jak człowiek, ale daleko nam do tego. - parsknęła.

- Rany, co my robimy... - przeczesał dłonią włosy, podnosząc się do pozycji siedzącej - Nawet nie tknęliśmy prezentacji.

- Czekaj, czekaj... - podniosła się gwałtownie i usiadła na wprost Loki'ego - Brzmisz jakbyś się przejmował. Pojebało ciebie czy mnie?

- Nie powiedziałem, że żałuję. Stwierdziłem jedynie fakt. Ciebie pojebało.

- Oh, dobrze wiedzieć. - prychnęła, po czym odchrząknęła - Dawno się tak nie uśmiałam.

- Ja też. - odparł po chwili - A właściwie to jeszcze nigdy. - dodał cichszym tonem.

Vera uniosła lekko brwi w zaskoczeniu, po czym na jej twarz wpłynął uśmiech.

- Na ścisłość, to ja chyba aż tak też się nigdy nie śmiałam. - odparła w zamyśleniu.

- Widzisz jakie z nas psióły? - prychnął, całkowicie się uspokajając - W ogóle co to za słowo?

- Mnie nie pytaj. Fakt, jestem dziewczyną, ale nie potrafię ci tego wyjaśnić. - odparła, po czym wpatrując się w przyjaciela zmrużyła oczy - Mogę ci zapleść warkoczyki?

Na jej słowa Loki uniósł wysoko brwi.

- No weź, a co jeśli ci się spodoba? - zapytała z uśmiechem.

- A może nie? - uniósł jedną brew.

- A może jednak? - wciąż próbowała go przekonać.

- A może spierdalaj?

- Aha. Taki jesteś. - szturchnęła go w ramię, po czym skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

- Oh, proszę cię. Czego oczekiwałaś? - zapytał prześmiewczo.

- Że mam więcej przywilejów.

- To jeszcze nie ten level, Veronico. - uśmiechnął się ironicznie.

- A jaki powinien być, Loki? - zapytała z uśmiechem, po czym zmarszczyła brwi - Czekaj, bo ja mam takie długie imię. U ciebie jest tylko Loki? Czy jest jakieś... Lokeusz? Lokiusz? O! A jaki powinien być ten level, Lokiuszu?

- Skończ. - przymknął oczy ze znudzeniem.

- Oh, tak, powrócił typowy Loczek. - odrzekła wymachując dłońmi - Pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy! Jak miło! - mówiła sarkastycznie.

- Pieprzysz. - prychnął - Ale tak serio to zróbmy coś z tą prezentacją. Naprawdę mam ochotę wgnieść ich wszystkich w ziemię.

꧁꧂

Po kilku godzinach wspólnej pracy, Loki wraz z Verą skierował się do kuchni. Dziewczyna siedziała na krześle, podczas gdy Laufeyson przygotowywał im kawę.

- Ciekawe jak na to zareagują. - powiedziała w zamyśleniu Veronica.

- Mam nadzieję, że źle. - uśmiechnął się pod nosem Loki zalewając kubki z kawą.

- Nie mogę się doczekać ich min. - prychnęła.

- Jesteś pewna, że na Bucky'm też chcesz się odegrać? - zerknął na Verę i widząc jej zdziwione spojrzenie, kontynuował - Chodzi mi o to...

- Największy szkolny prankster wymięka? - zapytała akcentując z rozbawieniem każde wypowiadane słowo.

- Nie wymięka. - pokręcił głową - Możesz mu dopiec w inny sposób. Taki, który by was mógł zbliżyć do siebie, a nie oddalić. To, co robimy Sam'owi i Tony'emu jest naprawdę wredne. - odwrócił się do Very z kubkami w dłoniach - Wkurwią się na całego. - dodał poważnie.

- O to chodzi. - parsknęła.

- Dlatego nie wiem czy to dobry pomysł, by mieszać w to James'a. To znaczy osobiście chciałbym mu zrobić na złość, ale nie chcę, żebyś ty na tym ucierpiała i się z nim pokłóciła w najlepszym wypadku. - zastrzegł.

Veronica uniosła wysoko brwi.

- Powtórzysz to, co powiedziałeś? - zaczęła nerwowo wyciągać telefon - Chcę to sobie nagrać i mieć dowód, że ty naprawdę potrafisz być miły i nieopryskliwy.

- Po pierwsze: nie. Po drugie: spierdalaj. - odparł oschle.

- No i czar prysł. Wielkie dzięki, księciunio. Już drugi raz każesz mi...

- Nie nazywaj mnie tak. - przerwał jej i położył na stole przed Verą kubek kawy - Poza tym mówię serio. Nie zmieniaj tematu.

- Albo mówię do ciebie księciunio, albo spinam Ci włosy w kucyka. Ewentualnie koczka. Wybieraj. - skinęła na niego głową, po czym upiła łyk kawy.

- Vera... - mówił zirytowany.

- Zajebista kawa. Jakieś zaklęcie do tego rzuciłeś? - napiła się jeszcze kilku łyków, po czym odstawiła kubek - No ale wybieraj. Bo nie dam ci spokoju, od razu mówię.

- Dobra, możesz mnie uczesać, tylko nie rób warkoczyków. - wyparował szybko i ze zdenerwowaniem - Tylko mnie, kurwa, wysłuchaj.

- Dobra, no... spokojnie. Zamieniam się w słuch. - ucichła, lekko poważniejąc.

- Ja bym w to nie wciągał Barnes'a. - wyjaśnił - Nie w to. Pomogę ci się na nim odegrać w inny sposób. Prezentację zostawmy tamtym debilom.

- A mówisz tak, bo...?

- Bo to jest wredne. A ja nie chcę... - urwał.

- No wyduś to z siebie, księciunio. - ponagliła go machnięciem ręki.

- Mówiłem ci, żebyś mnie tak nie nazywała. - zmroził ją spojrzeniem.

- A ja cię jeszcze nie uczesałam, więc nasz układ jeszcze nie jest aktualny. No mów, co chcesz powiedzieć. - zniecierpliwiła się.

- Eh... - westchnął, po czym oparł się o blat, stając przodem do Very - Nie chcę mieć cię na sumieniu. Gdyby wasza relacja się zepsuła.

- Oh... - wydusiła w zdziwieniu - I tyle cię kosztowało, żeby mi to powiedzieć? Że nie chcesz mieć mnie na sumieniu? Że ci zależy?

- Kurwa... - powiedział cicho, łapiąc się za nasadę nosa.

- Człowieku, aż tak ciężko przechodzi ci przez gardło coś takiego? - zaśmiała się, nie do końca wiedząc czy ironicznie, czy nerwowo.

A może i jedno, i drugie.

- Ty masz naprawdę problem z okazywaniem jakichkolwiek uczuć. - powiedziała milszym tonem, jednak wciąż chciała mu dogryźć.

- I kto to mówi? - zmarszczył brwi - Laska, śmiejąca się jak małpa, która nie pogada poważnie z jej crush'em, tylko nawzajem droczą się w każdy możliwy sposób. Dziecinada.

- To było wredne, księciunio. - parsknęła, a Loki wywrócił oczami - Ej, ale teraz serio, Loczek. - wstała biorąc kubek kawy i podchodząc do przyjaciela - Okej. Odpuśćmy sobie Bucky'ego. Zdaję się na ciebie. Wiesz lepiej, co robić. No i ufam ci. - odrzekła, a Laufeyson uniósł delikatnie kąciki ust.

- No. Ja też. - powiedział pod nosem.

- Wylewny jesteś. - zaśmiała się, nawiazując tym samym do ich pierwszego spotkania w kawiarni.

- A ty pamiętliwa. - zmrużył oczy.

- No takie rzeczy trzeba pamiętać. Od tego zaczęła się nasza znajomość, Loczek. You're my brother from another mother. - stuknęła swoim kubkiem o jego.

Loki zaśmiał się na jej słowa, po czym także stuknął się z nią naczyniem.

- Doceniam. You're my sister from another mister. - uśmiechnął się.

- O ty skubańcu, jesteśmy na dobrej drodze z tym okazywaniem uczuć. - parsknęła, po czym oboje upili łyk kawy - Dobra, siadaj na krześle. Nie odpuszczę ci tej fryzury.

Loki westchnął głęboko, po czym usiadł przy stole.

- Jak ktoś się o tym dowie, to zabiję. - zastrzegł.

- Uuu... powiało grozą. - odparła sarkastycznie - Zwiążę ci kucyka, ale może nie tą gumką od Bucky'ego...

- Ani mi się waż. - powiedział z chłodem w głosie.

- Los chciał, że w kieszeni miałam inną. - uśmiechnęła się zwycięsko, po czym zaczęła związywać włosy Loki'ego.

- Marna z ciebie fryzjerka. Strasznie ciągniesz za włosy. - odparł marszcząc brwi - Ale może James'owi by się to akurat spodobało... AUĆ! - na te słowa Vera mocno szarpnęła jego włosy.

- Mówiłeś coś? - uniosła brew, a w jej głosie słychać było nutę zirytowania.

- Jesteś niemożliwa. - prychnął pod nosem.

- Prawie gotowe. - mówiła, ignorując ostatnią uwagę czarnowłosego.

- Witajcie, przyjaciele. - usłyszeli nagle głos Thor'a.

Lekko zamarli. Oboje odwrócili wzrok w kierunku korytarza, który widoczny był z kuchni. Myśleli, że do domu przyszedł tylko i wyłącznie Thor, jednak jak się okazało, sprowadził on do domu towarzystwo.

Obok blondyna stanęli również Steve i Bucky.

Ten drugi szczególnie zawiesił wzrok na Veronice, która ręce miała na włosach Loki'ego.

- Bracie, przecież mówiłeś, że nie lubisz spiętych włosów! - Thor zaczął się śmiać.

Steve na jego słowa uniósł lekko kąciki ust w rozbawieniu, jednak Bucky zacisnął mocno szczękę. Widać było w jego oczach złość.

- Może zmieniłem zdanie? - sarknął Loki - I co tak się wszyscy gapicie? Tu nie ma wystawy.

- Typowy Loki. - Odinson pokręcił głową śmiejąc się pod nosem - To wy razem... tę prezentację?

- Tak. - odrzekła krótko Vera.

- Nie twój interes. - powiedział w tym samym czasie Laufeyson.

- Bo to o miłości? - dopytywał rozbawiony, przeskakując wzrokiem z Loki'ego na Verę.

- Tak, nauczycielka wyraźnie powiedziała, że tak. Przygrzmocił ci ktoś kiedyś? - zniecierpliwił się czarnowłosy.

- Dobra, luz... - Thor uniósł dłonie w geście obronnym - Chodźcie chłopaki, pokażę wam tę grę. - już miał zamiar kierować się do swojego pokoju, kiedy nagle szybko odwrócił się do brata - Ej, wiedziałeś, że w nowym God Of War, którego wypuszczą, będą nawiązania do mitologii nordyckiej? Ekstra, nie?

- Cudownie. - Loki odparł ironicznie - Idź już.

Thor rozentuzjazmowany, ruszył do swojego pokoju, a zaraz za nim Steve.

Przez dosłownie ułamek sekundy wzrok Very i Bucky'ego skrzyżował się, by po chwili został równie szybko przerwany. Brunet poszedł za przyjaciółmi.

Veronica widziała w jego oczach rozczarowanie.

Zamknęła oczy i westchnęła głęboko. Dokończyła szybko fryzurę Loki'ego, po czym usiadła obok niego na krześle.

- Masz rację. Lepiej go w to nie mieszać, skoro już teraz sytuacja jest dziwna. - powiedziała po chwili Vera, biorąc łyk kawy.

- Ta, lepiej nie ryzykować. - przyznał Laufeyson głosem cichszym, niż do tej pory.

- Matko, najpierw to, jak wyszliśmy razem z pokoju u Stark'a, teraz te włosy...

- Sama się upierałaś.

- Nie pomagasz. - zrobiła grymas na twarzy, a Loki zacisnął usta w wąską linię, po czym opuścił nieco wzrok.

- W każdym razie masz przynajmniej dowód, że jest zazdrosny. A nawet lepiej, widziałaś, jak się wkurzył?

- Nie wiem czy się z tego śmiać, czy płakać.

- Na pewno nie płakać. Ale śmieszne to to nie jest. - Loki podrapał się po karku.

Zmarszczył brwi, nie czując na szyi żadnych włosów. Dopiero po sekundzie uświadomił sobie, że przecież są one upięte.

- Nie wiem, co robić. - pokręciła głową w zamyśleniu.

- Zaproś go gdzieś.

Na jego słowa Vera zmarszczyła brwi w zdziwieniu.

- Że co?

- No zaproś go gdzieś. Nie wiem, do kawiarni? Do kina?

- Mam pierwsza wychodzić do niego z tą inicjatywą? - uniosła jedną brew.

- Tak. Skoro wiemy, że jesteście ku sobie. Z resztą jeśli on siedzi cicho, to ty przejmij pałeczkę i go zaskocz. Zrób coś, żeby wiedział, że nie musi się martwić czy złościć, bo jeszcze kilka takich akcji jak ta dziś, które z pewnością z naszym szczęściem będą i to nie raz, a pęknie mu żyłka.

Veronica zmrużyła oczy i zatopiła się w myślach.

- Dobry pomysł. Ty to masz łeb na karku. - pokiwała ledwie widocznie głową.

- Łeb tak, ale włosów nie. Nie mogę się przyzwyczaić. - ponownie podrapał się po karku.

Vera spojrzała na przyjaciela.

- Dobrze ci w spiętych. - stwierdziła z lekkim uśmiechem.

- Wiem. - odrzekł dumnie Loki, po czym oboje dopili swoje kawy.

꧁꧂

Czuję się na studiach jak Spider-Man, mianowicie: far from home XD
Ale jest git, żyję! I narazie staram się pisać w zapasie rozdziały i publikować w miarę systematycznie. Liczę na to, że tak zostanie.
Dodatkowo powiem nieskromnie jako 19-nastolatka już od kilkunastu minut: happy birthday to me 🤚🏻
Trzymajcie się 🖤💕

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro