28꧂ Domowy galimatias

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Roni, jest coś, o czym musisz wiedzieć... - powiedział półgłosem Barnes.

Dziewczyna zwróciła na niego swoje wyczekujące spojrzenie. Oboje siedzieli razem na ławce w parku. Nadchodził zmierzch, toteż niebo przybrało jaskrawych, różowo-pomarańczowych barw.

Bucky nie patrzył na Verę. Wtopił spojrzenie w ziemię między swoimi butami i głęboko nad czymś rozmyślał.

- O co chodzi? - zapytała Veronica łagodnym głosem.

James spojrzał na dziewczynę.

Jego wzrok był smutny.

- Przenoszę się do innej szkoły. - odrzekł słabym głosem - I do innego stanu.

W myślach dziewczyny pojawiła się Sharon. Zaczęła podejrzewać, że to o nią ta cała przeprowadzka.

- Tak, dobrze myślisz. - odpowiedział, jakby właśnie usłyszał rozważania czarnowłosej.

Vera, zdawało się, jakby jednak nie usłyszała słów bruneta.

Miała wrażenie, że znajdowała się w jakiejś otoczce, która nie przepuszcza żadnego dźwięku.

Z czasem zaczął on narastać, bowiem to, co powiedział Bucky poczęło rozbrzmiewać w głowie czarnowłosej coraz głośniej.

Stawało się to nawet bolesne.

Veronica miała wrażenie, jakby jej głowę zaraz miało rozsadzić to ciągłe wybrzmiewanie słów James'a.

Barnes coś mówił, widziała to z ruchu jego warg, ale nie wiedziała co dokładnie.

Złapała się za głowę i zamknęła mocno oczy, jakby miało to pomóc w uśmierzeniu odczuwanego bólu.

Jej oddech stał się płytszy.

W uszach słyszała szum.

Nieprzyjemny pisk.

Alarm budzika.

Veronica bardzo gwałtownie otworzyła oczy i z trudem sięgnęła po telefon leżący obok jej poduszki.

Jak najszybciej starała się wyłączyć ten denerwujący budzik.

Poczuła ulgę, że tak naprawdę rzeczywistość wygląda inaczej, niż jej niedawny sen.

Koszmar. Niedawny koszmar. To lepsze określenie.

Przetarła oczy i podniosła się do pozycji siedzącej.

W tym momencie uderzył w nią ból głowy. Był on wyjątkowo rozsadzający i przyćmiewający. Zorientowała się także, iż cała pokryta jest potem. Jej piżama przylepiła jej się w szczególności do pleców.

- Matko... - mruknęła pod nosem, wstając z łóżka.

Zrobiła to zbyt szybko, czego skutkiem było zakręcenie jej się w głowie i widzenie mroczków przed oczami.

Opadła na łóżko i oparła łokcie o kolana, chowając twarz w dłoniach.

Nie miała pojęcia skąd ten okropny ból głowy.

Może od natłoku myśli?

Wzięła kilka głębokich wdechów, a następnie stanowczo wstała z łóżka i powędrowała ze swojego pokoju na dół - do kuchni.

Nie mając bladego pojęcia, co mogłaby zjeść, wzięła małą kromkę chleba, po czym posmarowała ją hojną warstwą nutelli.

Nie była w stanie wcisnąć w siebie nic więcej. No... poza kawą.

Ten element jest obowiązkowy. Zawsze.

Stała nad ekspresem, tępo wpatrując się w kubek. Maszyna przez cały ten czas przygotowywała Veronice cappuccino. Kiedy napój był gotowy, dziewczyna posprzątała po sobie, a następnie usiadła przy wyspie kuchennej. Zaczęła upijać kawę, zastanawiając się gdzie są wszyscy.

Nie mogła dokładnie uświadomić sobie, jaki jest dziś dzień. Ból głowy tak ją zamroczył i uniemożliwił trzeźwe myślenie, że sporo czasu zajęło dziewczynie, by w końcu wpaść na to, iż był środek tygodnia.

Vera zmarszczyła brwi, mocno się zastanawiając o miejscach pobytu jej rodziny.

Mama w pracy.

Ale Wanda i Pietro... w szkole?

Nie. Przecież miały być zdalne. Jeszcze pewnie śpią. Poczekam na nich, aż wstaną.

Dziewczyna nie miała zamiaru ruszać się z miejsca przez najbliższy czas. Zaczęła się nawet zastanawiać czy nie dobrym pomysłem będzie wzięcie leków na ból głowy.

Najpierw jednak przystawiła kubek z kawa do ust i poczęła ją upijać. W międzyczasie zerknęła na zegarek wiszący na ścianie w kuchni, centralnie na wprost niej.

Dostrzegła godzinę 8:15.

O mały włos nie zakrztusiła się napojem. Gwałtownie odstawiła naczynie od ust, rozlewając jego zawartość na wyspie kuchennej.

Rzuciła się w bieg, prawie wywracając się przy tym na schodach. Wykonując po nich ostatnie susy, jej postawa była niemalże jak u małego, raczkującego dziecka. Tyle, że dużo bardziej niestabilna.

I niezdarna.

Veronica wparowała do swojego pokoju rzucając się na laptop i gwałtownie go otwierając, o mało nie ukrywając ekranu.

Poczęła uruchamiać urządzenie, nerwowo i niecierpliwie stukając palcami o blat biurka.

- No, dalej... - mruknęła pod nosem.

Rozpoczęła się automatyczna aktualizacja laptopa.

Vera uderzyła dłonią o klawiaturę urządzenia, a następnie szybko je zamknęła. Następnie otarła usta rękawem piżamy, gdyż miała na nich pozostałości po gwałtownie odstawionej kawie.

Próbowała przypomnieć sobie, jaki przedmiot był dziś pierwszy. Jednak przez ból głowy, a teraz także i złość, nie była w stanie tego zrobić.

Wybiegła z pokoju i popędziła do siostry.

Szybko zapukała w drzwi, po czym je otworzyła.

- Wanda, słuchaj... - urwała, kiedy dostrzegła, że jej siostra ma włączoną kamerkę i jest na niej widoczna.

Rudowłosa odwróciła się rozbawiona.

Veronica wpatrywała się w ekran laptopa Wandy, nie bardzo wiedząc, co powinna teraz zrobić. Dostrzegła również, że inne osoby, które dołączyły do czatu, albo śmieją się pod nosem, albo zasłaniają usta, by ukryć uśmiech.

- Vera, skarbie, wszystko w porządku? - zapytała Wanda przyglądając jej się.

- Tak, ja tylko... - nie dokończyła, gdyż dostrzegła siebie w kamerce siostry.

Oh, szlag...

- Uśmiechnij się trochę, Vera! - usłyszała nagle tak znajomy i denerwujący jednocześnie głos.

Oczywiście, że był to Sam. Któż by inny?

- Nie ma nauczyciela? - zapytała Veronica zwracając się do Wandy.

- Nie. Zastanawiamy się czy przypadkiem o nas nie zapomniał. Ewentualnie zaspał. Każdemu się zdarza, nie? - puściła jej oczko.

Czarnowłosa przetarła twarz dłonią.

- To skoro nie ma nauczyciela - zaczęła Vera - to utkaj tam, Sam. - sarknęła - Wanda, co my w ogóle teraz mamy? To znaczy, powinniśmy mieć? - zwróciła się do rudowłosej.

- Historię. - odparła.

- Okej. Nie ma to jak wsadzenie historii rano, żeby jeszcze gorzej przysypiać. - mruknęła Vera - Jakby co, to mój laptop zażyczył sobie nagłej aktualizacji. Gdyby nauczyciel przylazł. - machnęła ręką i zaczęła kierować się w stronę wyjścia z pokoju Wandy.

- Spokojna głowa. - odrzekła rudowłosa, odwracając się przodem do ekranu.

꧁꧂

Veronica, po wyjściu z pokoju siostry, w pierwszej kolejności skierowała się do łazienki. Spoglądając w lustro zamarła. Fakt, dostrzegła siebie w kamerce siostry i to jak potwornie wyglądała, ale z bliska...

Cóż, było tragicznie potwornie.

Jej oczy były niesamowicie podkrążone, włosy w totalnym nieładzie, a piżama tak pognieciona, jakby dosłownie przed założeniem została zwinięta w ciasny kłębek i włożona w jakiś najmniejszy, najmroczniejszy zakamarek szafy.

- Cudownie... - westchnęła - Jeszcze brakuje, żeby mnie wtedy Bucky tak widział... - dodała pod nosem.

Skorzystała szybko z porannej toalety, dodatkowo nałożyła korektor pod oczy i odrobinę tuszu na rzęsy, po czym poszła do swojego pokoju.

Zajrzała w głąb swojej szafy, taksując wzrokiem swoje ubrania. W międzyczasie zerknęła przez okno dostrzegając, że dzisiejsza pogoda nie powala z nóg. Było pochmurno i mocno wiało. Momentalnie przyprawiło ją to o dreszcze. Czując więc zimno, wyjęła z szafy grafitowy sweter i dresowe spodnie. Pokusiła się również o ciepłe, wysokie, szare skarpety. Po ubraniu się, związała włosy w kucyka.

Podeszła do biurka i siadając na krześle, poczęła ponownie uruchamiać laptop.

- Łaskawie się zaktualizował. Wreszcie. - mruknęła pod nosem.

Uruchomiła aplikację, na której miały odbywać się zdalne lekcje, po czym dołączyła do czatu nie włączając kamerki.

Zorientowała się, że nauczyciela wciąż nie było na zajęciach. Był za to Bucky.

Pytanie, czy był też wcześniej kiedy wparowałam jak truchło do pokoju Wandy.

- Witamy Śpiącą Królewnę, jak życie? - zapytał Sam, śmiejąc się do kamerki.

- Widząc twoją mordę z rana? Źle. - bąknęła.

- A co ja miałem powiedzieć wcześniej? Ty zawsze tak rano wyglądasz? - śmiał się Wilson.

- Wyglądam tak wtedy, kiedy mi się podoba. - sarknęła - Nie miałeś nigdy gorszej nocy? Ty zawsze budzisz się z ryjem w brokacie i tęczy?

- Co tak ostro? Masz TE dni? - przybliżył się do kamerki tak, że widoczne było teraz zaledwie jego jedno oko.

- Sprecyzuj o jakie dni ci chodzi. Bo nie bardzo rozumiem. - zapytała prowokacyjnie.

- Te wasze krwawe dni. - dodał ze zgrozą w głosie.

- Krwawe będą, jak już cię w szkole dorwę. Ciesz się, że są zdalne.

- Jasne, będę się cieszył tym, co niedawno zobaczyłem jak wbiłaś do pokoju siostry. Pokażesz mi jeszcze swe lica? - wtrącił sarkastycznie - Czuję, że szczęście ze mnie ulatuje.

- Oh, nie ma problemu. - odrzekła, jakby nigdy nic - Mogę ci pokazać nawet coś więcej. - dodała, dostrzegając, jak Sam gwałtownie marszczy brwi dopatrując się w wypowiedzi dziewczyny drugiego dna.

Veronica ustawiła rękę na wprost kamerki, wystawiając do niej środkowego palca, po czym udostępniła swoją widoczność.

Uśmiechnęła się słodko, patrząc centralnie w kamerkę.

- Zboczeńcu. - puściła mu oczko.

Sam zreflektował się, będąc jednocześnie mocno zakłopotanym.

Czarnowłosa wyłączyła kamerkę i rozsiadła się wygodniej w krześle.

- Vera, chyba już wiemy skąd tamten pomysł na przebranie w Halloween. - odezwał się nagle Tony, po czym kilka osób zachichotało na jego słowa - To już nie lepiej by było przebrać się za strach na wróble? Na jedno by wyszło.

Ten też się prosi. Trzymajcie mnie.

- Możliwe. Ale ja przynajmniej, w porównaniu do ciebie, nie przebrałam się za dupka. - prychnęła.

- Uspokójcie się już. - odezwał się Steve.

- Tak jest, kapitanie! - zasalutował Stark, na co blondyn wywrócił oczami.

- Vera, Loki, rzeczywiście, nieźle się zżeracie. - powiedziała ze śmiechem Peggy, która siedziała podparta i z rozbawieniem obserwowała oraz słuchała poczynań i docinek znajomych.

- Się wie. - odrzekła dumnie Veronica.

- Mam rozumieć, że zaczęliście paplać na lewo i prawo o swoich idiotycznych pomysłach? - zapytał oburzony Sam.

- Chciałeś powiedzieć, że zaczęliśmy gadać na lewo i prawo o twoich żałosnych porażkach? Tak, Wilson. Dobrze rozumiesz. - odezwał się Loki, który dotychczas siedział cicho, głosem bez emocji.

- Loczek, to ty żyjesz! - odrzekła z uśmiechem Vera, która dałaby sobie rękę uciąć, że wywrócił on w tej chwili oczami.

- Jak widać. Albo raczej słychać. - bąknął Laufeyson.

- Niestety. - prychnął Sam.

Loki włączył kamerkę i tak, jak Vera poprzednio, wpatrywał się w nią z wystawionym środkowym palcem. Jedyne, czym się różnił, to swoim skamieniałym wyrazem twarzy. Po krótkiej chwili wyłączył kamerkę.

- Bardzo dojrzałe. I u Very, i u ciebie. - parsknął Wilson.

Tym razem zarówno Maximoff jak i Laufeyson po raz kolejny włączyli kamerki i wystawili środkowe palce u obu swoich dłoni.

- Jesteście szurnięci. - odezwał się Sam.

- Ale wolni. - odparł Loki, wyłączając kamerkę.

Veronica uczyniła to samo. Pokręciła głową z rozbawienia, po czym westchnęła głęboko i utkwiła wzrok za oknem.

Zapatrzyła się w nieokreślony punkt w oddali. W pewnym momencie z jej letargu wyrwał ją dźwięk telefonu.

Zerknęła na wyświetlacz dostrzegając SMS'a. A raczej dwa. Jeden był od Sam'a, przyszedł właśnie przed chwilą. Ten drugi był od Bucky'ego, napisany kilkanaście minut temu, kiedy Vera musiała być u Wandy lub w łazience.

Najpierw weszła w wiadomości z Sam'em, by napisać mu coś, aby się odczepił. Później chciała na spokojnie popisać z James'em.

Wiadomość od: Szczota do kibla 🚽
Nie mogłem się powstrzymać XD

Veronica pod wiadomością od Wilson'a dostrzegła swoje zdjęcie. A raczej zrzut ekranu z jej wizerunkiem, który Sam wykonał podczas pobytu czarnowłosej u Wandy. Nie miała zamiaru mu tego pisać, ale musiała przed sobą przyznać - wyglądała gorzej niż śmierć.

Wiadomość od: Czarny Łeb
Nie rajcuj się tak, Sam. Mogę ci codziennie takie zdjęcia wysyłać. Będę cię budzić każdego ranka jak słońce z mordą dziecka w tej bajce z Teletubisiami.

Wiadomość od: Szczota do kibla 🚽
Podziękuję. To już nie będzie bajka, tylko horror XD

Wiadomość od: Czarny Łeb
Goń się, paszczurze.

Veronica wyszła z konwersacji z Wilson'em, po czym weszła w tę z Barnes'em.

Jej serce zaczęło się roztapiać pod wpływem troski bruneta. Uśmiechnęła się pod nosem.

Wiadomość od: Bucky 🦾
wszystko okej? trochę się martwię

Wiadomość od: Roni 😛
Aż tak źle wyglądałam?

Zaśmiała się wrednie pod nosem, czekając na reakcję James'a.

Wiadomość od: Bucky 🦾
nie, Roni, nie o to mi chodziło
wspomniałaś do sam'a że miałaś gorszą noc. z resztą widziałem, te podkrążone oczy wtedy jak weszłaś do wandy
wydawałaś się być wyczerpana

O cholera. On jednak był już wtedy na lekcji i mnie widział.

- Cudownie... - mruknęła pod nosem Vera, przecierając dłonią czoło.

Wiadomość od: Roni 😛
Tak... koszmar mi się śnił. Wymęczyło mnie to, mimo, że nigdy tak naprawdę się nie działo. Poza tym jest w porządku raczej, dzięki za troskę.

Wiadomość od: Bucky 🦾
„raczej" co mam przez to rozumieć

Dziewczyna westchnęła.

Co ja mam Ci powiedzieć, Bucky? Że mi się podobasz i że boje się o tamtą blondynę, którą postrzegam jako zagrożenie? Że chciałabym o tym wszystkim z tobą pogadać, ale nie wiem od czego zacząć? Że tak naprawdę przy tobie czuję się w pełni rozumiana i potrzebna?

W międzyczasie rozmyślań Very przyszedł kolejny SMS.

Wiadomość od: Bucky 🦾
i nie mogę się nie martwić Roni

Te słowa wybrzmiewały w głowie czarnowłosej bez ustanku. Serce biło jej dużo mocniej, niż dotychczas.

Nie wiedziała, co mogłaby mu na to odpisać. Nie chodziło o to, że czuła się zakłopotana czy zażenowana. Wręcz przeciwnie. Była wniebowzięta mając w świadomości to, że Bucky się martwi. Że nie jest obojętny. Zależy mu.

Zależy mu.

Na tę myśl Veronica uśmiechnęła się szczerze.

Po krótkiej chwili usłyszała, jak ponownie przyszedł do niej SMS.

Wiadomość od: Bucky 🦾
żyjesz czy umarłaś

Vera zaśmiała się pod nosem. Wraz z wiadomością tekstową od Barnes'a - identyczną, jaką dostała tamtego pamiętnego wieczoru - przypomniały jej się chwile nocowania u Natashy i to, jak Bucky ją porwał, by spędzić wspólnie czas na dachu wieżowca okrywając się kocem i przytulając się.

Wiadomość od: Roni 😛
Umarłam. Z resztą ten mój wygląd mówił sam za siebie. Byłam jak zombie.

Parsknęła pod nosem.

Wiadomość od: Bucky 🦾
nie przesadzaj Roni
poza tym poranek to nie moment na błyszczenie tylko rozbudzenie się
nawet nie chcę mówić jaki jest mój widok rano

Wiadomość od: Roni 😛
Widok ciebie rankiem zapewne byłby czymś niezłym.

Veronica dopiero po wysłaniu wiadomości zorientowała się, co napisała. Wpadła w tak dziwny letarg, że nie kontrolowała nawet jakie słowa tworzy klikając opuszkami palców w klawiaturę telefonu.

Szybkim ruchem odłożyła komórkę na biurko, ekranem do dołu, po czym wplotła palce we włosy.

- Co. Ze mną. Nie tak. - zacisnęła usta.

Jej wzrok był teraz rozbiegany po ścianach.

Oddech Very przyspieszył. Serce biło jak szalone.

Nie miała bladego pojęcia dlaczego tak łatwo popada w rozkojarzenie. Co jej się stało?

Oh, naprawdę nie masz pojęcia? Facet rozgościł się w twojej głowie i serduchu! To się stało! A teraz odpieprzasz manianę. Tylko pogratulować.

Karciła się w myślach.

Zaczęła się obawiać czy przypadkiem Bucky nie nabierze jakiegoś dystansu. Ostatnio dała mu do tego powód, totalnie olewając jego samopoczucie po spotkaniu z byłą. I kiedy okazało się, że nie ma jej nic za złe, ona ponownie uznała, że używanie rozumu jest zbędne i dała się ponieść emocjom, pisząc do bruneta rzecz... dosyć dwuznaczną.

Tak, tak... „dwuznaczną". Nawet ta wiadomość miała to jedno, konkretne znaczenie, wariatko.

Nagle usłyszała dźwięk SMS'a.

Zamarła.

Nie pamiętała, kiedy ostatni raz tak się stresowała.

- Nie, nie zajrzę tam. - schowała twarz w dłoniach, oddychając ciężko.

Kolejny dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej.

- Nie... nie, nie nie... - jęknęła dramatycznie.

Wyjrzała zza dłoni i popatrzyła na swoją komórkę.

- Nie. - zaprzeczyła stanowczym głosem, jakby ktoś usilnie namawiał ją, aby przeczytała SMS'y.

- Gadasz sama do siebie? - zapytał Pietro, który nie wiedzieć kiedy znalazł się w progu pokoju Very.

Dziewczyna podskoczyła na krześle. Nabrała do płuc dużą ilość powietrza, po czym niemalże zamordowała brata wzrokiem.

- NIE UMIESZ PUKAĆ?! - wrzasnęła.

- Zależy o jakim pukaniu mówisz. - parsknął, jednak Vera tego nie skomentowała.

Do jej odczuwalnego stresu i obaw dołączyła także złość.

- Luz, siostra. Myślałem, że może robisz coś ze skupieniem, nie chciałem cię rozproszyć. Ale z tego wynika, że nawet jeśli się nie skupiasz na niczym, to i tak dobrze, że tu zajrzałem. Gadasz sama do siebie. Może zadzwonić do psychiatry? - zacisnął usta - Czy od razu po egzorcystę?

- Ha, ha, ale zabawne. - odrzekła ironicznie - Słuchaj, gadam sama do siebie, bo czasem trzeba przecież doradzić się eksperta, tak? - uniosła brew - Poza tym mam rozumieć, że w ogóle nie będziesz pukał w drzwi? A co jak będę się z kimś całować? Też sprawisz mi i sobie ten niezręczny moment?

- Całować z Barnes'em, mam rozumieć? - zaśmiał się pod nosem.

- Idź stąd bo jak ci... - syknęła, gwałtownie podchodząc do łóżka, by chwycić za poduszkę i z impetem rzucić nią w brata.

Oczywiście śmiejący się Pietro zdążył zamknąć za sobą drzwi, przez co dekoracja upadła na podłogę.

- Palant. - mruknęła, w międzyczasie zamykając pokój na klucz.

Wróciła na krzesełko i poczęła wpatrywać się w swój telefon.

Veronico Rebecco Maximoff. Ogarnij tę pustą pałę i odpisz mu w końcu.

Czarnowłosa wzięła głęboki wdech, po czym chwyciła z szalejącym sercem za komórkę.

Spojrzała niepewnie na wyświetlacz.

Poczuła ciarki na plecach.

Nie mogła oderwać wzroku od tego, co ujrzała.

Wiadomość od: Bucky 🦾
❤️

Wiadomość od: Bucky 🦾
chciałbym zaznaczyć że idealnym dopełnieniem takiego poranka byłby całus którego mi obiecałaś
nie chcę brzmieć jak zniecierpliwione dziecko ale wciąż go nie dostałem Roni

Powietrza. Błagam.

Wiadomość od: Roni 😛
Tak, mam to na uwadze...
I nie mogę przestać o tym myśleć.

Przygryzła wargę. Wyczekiwała kolejnych wiadomości bruneta już z ulgą. Natomiast przyjemny dreszczyk emocji towarzyszył jej cały czas.

Wiadomość od: Bucky 🦾
ja też nie mogę przestać o tym myśleć
do tego stopnia że mi się dziś z tym śniłaś

Veronica otworzyła szerzej oczy. Nie spodziewała się, że aż tak siedzi brunetowi w głowie. Myślała do tej pory, że to ona ma na jego punkcie bzika. I mimo, iż starała się wierzyć słowom, gestom James'a, jak również wielokrotnym przekonaniom i uwagom Loki'ego ma ten temat, tak teraz całkowicie i z łatwością udało jej się spojrzeć pewnie na tę sytuację.

Wiadomość od: Roni 😛
I jak wrażenia?

Wiadomość od: Bucky 🦾
nieziemskie. podejrzewam że w rzeczywistości byłoby jeszcze lepiej

Wiadomość od: Roni 😛
Mam nadzieję, że tak właśnie będzie.

Veronica zarumieniła się. Mimowolnie przygryzała wnętrze policzka.

Wiadomość od: Bucky 🦾
całus co prawda ma być od ciebie
ale też postaram się nie próżnować

Maximoff odłożyła chwilowo telefon na biurko. Zakryła dłonią usta, jednocześnie się podpierając. Zrobiło jej się bardzo gorąco. Poczuła w podbrzuszu lekki ścisk. Po chwili wstała, by otworzyć okno, a następnie z powrotem usiadła na krześle.

Zerknęła na ekran laptopa, uświadamiając sobie, że praktycznie wszyscy opuścili czat, poza nią i James'em.

Byli tak pochłonięci pisaniem ze sobą, że nie spostrzegli się nawet, iż klasa wyszła z zajęć, a nauczyciela jak nie było, tak nie ma.

Wiadomość od: Roni 😛
Trzymam cię za słowo.

Wiadomość od: Bucky 🦾
nawet bym nalegał
a tobie co się dziś śniło

Wiadomość od: Roni 😛
Ty mi się śniłeś. Ale sen sam w sobie nie był przyjemny.
Przenosiłeś się w nim do innej szkoły i w ogóle innego stanu.

Mniejsza z jakiego powodu...

Wiadomość od: Bucky 🦾
hej to tylko sen
tak łatwo się mnie nie pozbędziesz 😛

Wiadomość od: Roni 😛
Tak. To chciałam usłyszeć.
Albo bardziej... przeczytać.

Wiadomość od: Bucky 🦾
i widzisz
spokojna głowa
Roni lecę coś zjeść bo odkąd wstałem jadę na bezśniadaniu

Wiadomość od: Roni 😛
Leć. Ja idę zrobić sobie kawę.
Zgadamy się jeszcze 😘

Wiadomość od: Bucky 🦾
❤️

Veronica po pisemnej rozmowie z Bucky'm nie odczuwała już skutków złej nocy.

Był dla niej jak antidotum.

꧁꧂

Mam zrobiony zapas rozdziałów na cały listopad, także nie muszę się martwić czy wyrobię się z ich pisaniem, jednocześnie ogarniając sporo rzeczy na studia. Szczerze? Nie mogę się doczekać Waszej reakcji, ale nie zdradzę czemu.
I dodatkowo, nie mogę się doczekać pisania rozdziałów grudniowych. Aktualnie jeszcze nie czuję tego świątecznego vibe'u (ale to chyba dobrze XD nie wiem) jednak liczę, że będzie on obecny po listopadzie 😊 jak i wena oczywiście.
Miłego poniedziałku ludki 😌☕️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro