52꧂ Tryb nocny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ah! W końcu. - Clint zacierał ręce.

Wspólnie ze Scott'em, Pietro, Loki'm, Thor'em oraz Conor'em - uczniem rok młodszym od nich - znajdowali się w pokoju Barton'a i Lang'a szykując alkohol jaki zakupili poprzedniego dnia.

- Wysłałem SMS'a do Sam'a i Tony'ego czy wbijają. - oznajmił Scott - Zapraszać jeszcze kogoś? - spojrzał na resztę.

- Nie. - Loki machnął ręką.

- Gościnnyś, bracie. - Thor klepnął czarnowłosego w plecy tak mocno, aż Laufeyson przechylił się nieco w przód.

Loki przymknął powieki oraz zacisnął usta, próbując z całych sił nie oddać Odinson'owi - jednak rozmyślał nad uderzeniem nie w plecy, a prosto w twarz.

- Mógłbyś być na tyle łaskawy i choć raz nie przekraczać granic mojej cierpliwości? - wysyczał przez zęby.

- Co ty? Okres masz? - zaśmiał się Thor.

- Zaraz ty będziesz mieć. Na twarzy. - Laufeyson wskazał na brata palcem.

- Zaraz ci żyłka pęknie. - śmiał się dalej blondyn.

- A tobie nos. - w oczach czarnowłosego widać było tylko i wyłącznie żądzę mordu.

- Dobra, panowie, wystarczy. - stanął między nimi Pietro - Nie chcemy problemów. I tak sporo ryzykujemy szykując się do chlania.

- Grunt, żeby nikt nam do pokoju nie wparował. - odezwał się Conor, przeglądając kupione alkohole.

- Nie wparuje, bo zamkniemy się na klucz. - wyjaśnił Scott - Najgorzej będzie, jeśli ktoś zacznie pukać do drzwi. Musimy wszystko mieć w takiej gotowości, aby to od razu schować. I może jednak napiszę na grupie wszystkim, że zanim będą chcieli do nas wyruszyć w odwiedziny, niech dadzą znać. Wtedy nie trzeba będzie wszystkiego ekspresowo chować.

- Dobry pomysł. Widzę, że integracja i współpraca na tle alkoholu ci sprzyjają. - parsknął Laufeyson, siadając na łóżku.

- Nie wierzę, Loki mnie pochwalił. - powiedział po chwili Lang, patrząc w lekkim niedowierzaniu na przyjaciela.

- Spierdalaj. - dodał czarnowłosy.

Scott zacisnął usta i nieco zrezygnowany począł pisać na grupie przyjaciołom o planach na dzisiejszą noc.

Mrówcia🐜:
ludzie szybka akcja. kto chce balować niech wbija do nas w przeciągu pięciu minut.
kto nie chce, nie ma problemu. ale jeśli uwidzi wam się przyjście, to napiszcie najpierw na grupie, żebyśmy wiedzieli czy chować alkohol.

Mrówcia🐜:
tony? sam? wbijacie w końcu?

PlayBoy😎:
Mi dwa razy mówić nie musisz. Zaraz jestem.

Kurwidołek💩:
Też
Dajcie mi chwile

Mrówcia🐜:
w sumie to tak się składa, że powiedziałem dwa razy. wcześniej wysłałem sms'y.

PlayBoy😎:
Dobra tam
Szczególiki

😇🧡Wanda❤️🥰:
Vis, Pepper, Nat, Bruce i ja odpadamy. :((
Oglądamy razem filmy. Ale dzięki za propozycję! 🧡💙

Mrówcia🐜:
nie ma sprawy. miłego wieczoru.

😇🧡Wanda❤️🥰:
Dziękujemy!! 💙🧡💜

Kapitan🇺🇸:
Cześć. 🙂 Wybaczcie, ale nie za bardzo chcę pić na wycieczce. Gdyby coś się wydało, źle by to o mnie świadczyło jako przewodniczącym. Mam nadzieję, że rozumiecie.

- Pff... jasne, że rozumiemy. - prychnął Clint, czytający czat grupowy - Więcej dla nas.

Mrówcia🐜:
nie przejmuj się, rozumiemy.

Kapitan🇺🇸:
Dzięki. 🙂

Kapitan🇺🇸:
A i Buck mnie prosi, abym Wam przekazał, że on też nie da rady wpaść.

Kurwidołek💩:
Niech też się nie przejmuje
I niech pozdrowi Veronicę XD

Jazgot🤡:
Pierdol się.

Kurwidołek💩:
To chyba nie do mnie te słowa Vera...

Jazgot🤡:
Nie skomentuję tego.

Kurwidołek💩:
Słusznie XD O rzeczach oczywistych się nie musi mówić

Jazgot🤡:
Mam ci przypomnieć i wszystkim pozostałym jak robiłeś rundkę na wyciągu?

Kurwidołek💩:
Siadaj na butlę

Jazgot🤡:
Co do siadania - bardziej uważałabym na Twoim miejscu, gdzie siadam. I czym się zapinam.

Pietro Maximoff:
To brzmi dwuznacznie XDDDDD

Jazgot🤡:
NIE MIAŁO TAK BRZMIEĆ.

PlayBoy😎:
Ale zabrzmiało xd

Jazgot🤡:
Jesteście okropni...

Kurwidołek💩:
Vera wbijasz do nas?

Jazgot🤡:
Nie.

Kurwidołek💩:
Oh nie spodziewałem się tego
A czemuż to?

Jazgot🤡:
Nie będę z tobą siedzieć w jednym pokoju.

Kurwidołek💩:
Rozumiem, nie będę się kłócił
Wiem że wolisz siedzieć z kimś innym w jednym pokoju

Kurwidołek💩:
To znaczy...
„siedzieć" XD

Jazgot🤡:
Jesteś srogo pojebany, współczuję.

Kapitan🇺🇸:
Vera, język.

Kurwidołek💩:
Właśnie Vera co ty sobie wyobrażasz?

Jazgot🤡:
Powiedziałabym Ci coś, Wilson, ale z szacunku do Steve'a i jego podejścia do przekleństw nie zrobię tego.

Kurwidołek💩:
Hah wymiękasz?

Jazgot🤡:
Nie. Oszczędzam nerwy i używam rozsądku. 😙🖕

Nagle rozległo się pukanie do drzwi.

- Wilson i Stark mieli przyjść, tak? - upewniał się Clint, zatrzymując się tuż przed drzwiami.

- Tak, mieli. I lepiej, żeby to byli właśnie oni. - mruknął Loki.

Barton przekręcił kluczyk, a następnie nacisnął na klamkę, przez co jego uszom ukazali się spodziewani goście.

- Uwielbiam wkurwiać Verę. - zaśmiał się Sam, wchodząc razem z Tony'm do pokoju, jednocześnie wystukując coś w klawiaturze telefonu.

- Wiemy. - powiedział dobitnie Loki, obserwując Wilson'a.

Mina chłopaka zrzedła, kiedy spostrzegł czarnowłosego wpatrującego się w niego.

- Dobra, już nic nie mówię. - bąknął pod nosem i zaczął usuwać wiadomość, którą miał wysłać Veronice.

- Respekt musi być. - zaśmiał się Conor, zerkając znacząco na Laufeyson'a.

Podczas gdy Loki uśmiechnął się zdawkowo, Tony i Sam zmarszczyli brwi w zdziwieniu.

- A on to kto? - zapytał Stark, przyglądając się chłopakowi.

Conor Riley, nastolatek rok młodszy od znajomych, z którymi właśnie przebywał, miał krótkie, lekko kręcone, brązowe włosy oraz piwne oczy. Wzrostem prawie dorównywał Loki'emu, jednak jego postura nie była tak masywna. Jego twarz miała przyjazne rysy, a na policzkach widniały drobne piegi. W skrócie - pierwsze wrażenie jakie zawsze sprawiał Riley, to stwierdzenie, które brzmi: „Z wyglądu to taki spokojny, niepozorny chłopak".

- Dobry kolega z klasy rok niżej, umie robić niezłe drinki i tak dalej. - wyjaśniał Clint upewniając się, że drzwi są zamknięte.

- I mam też kilka mocnych dodatków do alkoholu. Powinno się wam spodobać. Jestem Conor Riley, swoją drogą. - wstał i przywitał się z dwójką nowych znajomych.

- No, siema. - mruknął Tony uścisnąwszy dłoń chłopaka, co po chwili zrobił także Wilson.

- O jakich mocnych dodatkach mówisz? - zainteresował się Scott - Bo ogólnie fajnie by było trochę zaszaleć, fakt. Ale nie wiem czy to dobry pomysł ryzykować aż tak.

- Ale z was dziadki. - prychnął Conor podchodząc do balkonu, po czym zaczął wyglądać na okolicę za oknem.

Reszta stała w lekkim osłupieniu po słowach młodszego kolegi. Owszem, chcieli się nieco zabawić i myśleli, że sam alkohol byłby już ciekawym pomysłem na spędzenie nocy. Riley jednak okazał się być bardziej ryzykowny i żądny przygód.

- Myślałem, że to ja jestem alkoholikiem i że organizuję nie imprezy, a po prostu libacje. - myślał na głos Tony.

- Okazuje się, że uczeń przerósł mistrza. - Loki zerknął na Conor'a - Mistrza, z którym nigdy nie miał okazji się napić.

- Ostatni rocznik to stare dupy. Zwykły alkohol i na tym wasz świat się kończy. Założę się, że mam coś co was zaskoczy i sponiewiera. - powiedział z dumą w głosie Riley.

- Wybacz, Tony, ale chyba mamy nowego króla imprez. - zaśmiał się Pietro.

- Nie martw się, Tony. Dla mnie zawsze ty będziesz królem imprez. - Thor podszedł do Stark'a, po czym klepnął go w plecy tak, że musiał on postawić krok, aby nie upaść.

- Dzięki, doceniam. - Tony pokiwał głową, odczuwając nieprzyjemny ból w okolicach łopatek.

- Dobra, zróbmy w końcu coś pożytecznego na tym wyjeździe. - Barton klasnął w dłonie, po czym skierował się w stronę alkoholi.

Nagle w pomieszczeniu rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości. Wszyscy zerknęli w telefony.

Pajęczak🕸🕷:
siema można się jeszcze załapać?

- Nie, tylko nie on... - jęknął Sam, bezwłocznie pisząc wiadomość.

- Zauważyłem, że i tobie, i James'owi mocno działają na nerwy te pierwszaki. - wtrącił Loki - O co chodzi?

- Nie wiem, uwierz, że nie wiem. - westchnął Wilson - Ich styl bycia mnie irytuje. Mocno.

Kurwidołek💩:
Nie, zamknięte
Już nie wpuszczamy gości

Pajęczak🕸🕷:
ej no
dlaczego nie?

Kurwidołek💩:
Bo jesteście nimi wy XD

Pajęczak🕸🕷:
to nie było miłe

Kurwidołek💩:
Nie miało być miłe. Macie nie przychodzić
Poza tym to libacja dla starszych

Pajęczak🕸🕷:
zapamiętam to sobie

Kurwidołek💩:
Proszę bardzo
Pozdrów kumpla XD

- Aż czasem ciężko uwierzyć, że taki potulny i niekiedy skamlący Wilson bywa też bardzo wrednym Wilson'em. - parsknął Loki.

- Zejdź ze mnie, co? - zniecierpliwił się Sam - I napijmy się w końcu czegoś, bo mnie suszy.

- Okej. Pozwólcie, że ja się tym wszystkim zajmę. - ożywił się Conor.

- Nie wiem czy chcę. - powiedział niepewnie Scott.

- A ja wiem, że nie chcę. - mruknął Laufeyson.

- Dajcie spokój. Jako seniorzy w tej szkole powinniście się trochę rozerwać. - mówił Riley, rozglądając się po pomieszczeniu.

- A tobie co? - zainteresował się Pietro.

- Szukam szklanek, kieliszków, kubeczków... czegokolwiek. - wyjaśnił - Nie będziemy przecież pili w nakrętkach.

- Dobra, Thor, zadanie bojowe. - Stark zwrócił się do blondyna.

- To nie jest dobry pomysł. - wtrącił nieprzekonany Loki.

- Cichaj tam. - rzucił przez ramię Tony, a następnie na powrót spojrzał na Odinson'a - Wyjdziesz, żeby popytać ludzi o szklanki albo inne małe naczynia i spakujesz je do bluzy, bo widzę, że jest sporo miejsca. - zerknął na kieszenie odzienia Thor'a - Tylko nie chodź po obcych ludziach, a już broń Boże po pracownikach i obsłudze, okej?

- Dobra, nie ma problemu. - uśmiechnął się blondyn.

- Jesteś pewien, że zrozumiałeś? - upewniał się Loki.

- Nie martw się już o brata. - powiedział Wilson - Leć, Thor. Wracaj jak najszybciej, aż pioruny będą błyskać.

- Się robi. - Odinson przekręcił kluczyk, a następnie zniknął za drzwiami.

꧁꧂

- Proponuję... - mówiła Wanda, głęboko się zastanawiając - O północy w Paryżu. Co wy na to?

- A nie lepiej obejrzeć jakiś horror? - zapytała nieprzekonana Natasha.

- Popieram. - dodał Bruce, uśmiechając się lekko do Romanoff, co ta czule odwzajemniła.

- Dreszczyk emocji byłby miłe widziany... - myślał na głos Vision.

- Ja osobiście nie jestem przekonana, ale... - westchnęła Pepper - Ale ostatecznie mogę się dostosować.

- Hmm... No dobrze. - zgodziła się Wanda - Ale wybierzmy coś nie tak bardzo strasznego. Nie przepadam za horrorami. - zaśmiała się nerwowo.

- W porządku. Krucyfiksa nie będziemy w takim razie oglądać. - odparła Nat.

- A co wy na to, żeby obejrzeć Krzyk? Wszystkie części? - zaproponował Banner.

- Ooo tak! Popieram! - ożywiła się Natasha.

- Nie mam na ten temat jeszcze wyrobionego zdania, więc jestem za tym, aby je obejrzeć. - powiedział Vision.

Pepper i Wanda spojrzały na siebie nieprzekonane, jednak po chwili zgodziły się na wspólny maraton horrorów.

Po jakiejś godzinie oglądania, Natasha i Bruce siedzieli oparci o siebie. W ciągu tego czasu sarkastycznie komentowali film i śmiali się ze scen, które normalnie nie rozśmieszyłyby oglądającego. Mówiąc w skrócie - świetnie się razem bawili.

Vision z zaciekawieniem obserwował i analizował sceny z filmu, jednocześnie obejmując mocno Wandę, która bardzo często wtulała się w jego klatkę piersiową, gdy napięcie w filmie wzrastało.

Pepper - tak samo jak Maximoff - czuła się niekomfortowo. Film ją przerażał, nigdy nie lubiła tego typu klimatów. Może odczuwałaby przyjemność z nocnego maratonu, gdyby miała obok siebie ramię, w które mogłaby się wtulić. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Czuła się samotna.

Uznała, że napisze wiadomość do pewnej osoby, by zaproponować jej przyjście tu.

Pomyślała, że i tak nie ma nic do stracenia.

꧁꧂

- Wróciłem! - oznajmił Thor, którego słychać było za drzwiami.

Sam wpuścił blondyna do środka, po czym przekręcił kluczyk w zamku.

- No, dawaj te kieliszki. - ponaglił ręką Pietro.

- Nie mieli kieliszków. Ale w łazience znalazłem... - Odinson zaczął wygrzebywać z kieszeni swoje znaleziska - Trzy kubeczki plastikowe i nakrętki po tych niebieskich płynach do płukania gęby. - ustawił wszystko na małym stoliczku, po czym zerknął na wszystkich obecnych z dumnym uśmiechem na ustach.

Chłopaki wpatrywali się w znaleziony plastik, który na ściankach był albo zabrudzony i niedomyty po poprzednim użytkowaniu, albo posiadał grubą warstwę kurzu przez nieużywanie.

Albo wszystkie z powyższych.

Laufeyson odwrócił się do brata, po czym wystawił palca, jednocześnie zaciskając usta.

- Miałeś jedno zadanie. - powiedział zirytowany.

- No przecież mamy w czym pić. - Thor wskazał dłońmi na plastiki.

- Jasne, wymieszajmy alkohol z kurzem albo jakimiś... zaschniętymi flegmami innych gości hotelu, czemu nie? - oburzył się Loki.

- Dobra, może warto to będzie umyć. - wtrącił Scott.

- Ta? Mówisz serio? - prychnął Conor.

- Okej, ale nie wysyłamy Thor'a. - oznajmił Laufeyson - Ja się tym zajmę. Jeśli w ogóle będzie się dało coś z tym zrobić.

- W porządku, czekamy. - zgodził się Barton.

Podczas gdy Loki wyszedł z pokoju, aby spróbować oczyścić plastikowe naczynia, Tony otrzymał SMS'a.

Zdziwił się nieco, gdyż rzadko otrzymywał nocną porą wiadomości - pomimo tego, iż słynął z imprezowania.

Jego oczom ukazał się SMS od Pepper z propozycją czy nie zechciałby wpaść do pokoju Bruce'a i Vision'a, aby wspólnie z nimi, Wandą oraz Nat oglądać horrory.

Pierwsza myśl, jaka przeszła Stark'owi przez głowę to to, że wszyscy poza Potts mają kogoś, kogo mogliby objąć, w kogo mogliby się wtulić.

Poczuł ogromną potrzebę znalezienia się obok Pepper.

- Panowie, musicie wybaczyć, ale zmieniam plany. Miło było. - oznajmił Tony, kierując się do drzwi - Przeproście Loczka. I bawcie się dobrze.

- Zaraz, co się stało? Gdzie idziesz? - zdziwił się Sam.

- Na randkę. - Stark poruszał brwiami - Spokojnie, jeszcze zdążymy się razem najebać. Trzymajcie się. - uniósł w górę dwa palce na znak pokoju, a następnie wyszedł z pomieszczenia.

- Widzę, że nie tylko u mnie w klasie ludzie mają jakiś kij w dupie i mętlik w głowie. - mruknął Conor.

- Tak to bywa. - westchnął Clint - Cóż... z przykrością stwierdzam, że więcej dla nas. - uśmiechnął się chytrze.

- A wiesz, jakoś nie będę narzekał. - powiedział zadowolony Riley.

- Wpuśćcie mnie. - usłyszeli wszyscy Loki'ego zza drzwi.

- Otwarte! - krzyknął Thor.

Laufeyson nacisnął na klamkę i wszedł do środka. Pierwszym, co ujrzeli przyjaciele, była mina czarnowłosego pełna dezaprobaty.

- Nie zamknęliście? - zapytał - Naprawdę roztropnie.

- Tony przed chwilą wyszedł z imprezy. - wyjaśnił Clint, obserwując, jak Laufeyson zamyka drzwi na klucz.

- Co? Co się stało? - zdziwił się Loki.

- Miłość się stała. - powiedział Wilson, uśmiechając się pod nosem - Coraz więcej tych naszych gołąbeczków.

- Weź mi nie mów. Zaraz się porzygam. - mruknął Laufeyson.

- Przestań. Jak się zakochasz to zrozumiesz. - powiedział Thor.

- Ha, ha. Niedoczekanie. - bąknął czarnowłosy, układając plastikowe naczynia na stoliczku - Dobra, koniec pieprzenia. Rób te drinki czy jakieś inne eliksiry. - zwrócił się do Conor'a - Tylko może się trochę zlituj, bo jesteśmy na wycieczce i w każdej chwili dyrektor albo inny typ może do nas wbić.

- Kij w dupie. Mówiłem. - mruknął pod nosem Riley, a następnie zabrał się do działania.

- Mam złe przeczucia. - Thor zaśmiał się nerwowo.

- Myślę, że to dobry nawyk nastawiać i przygotowywać się w razie czegoś na najgorsze. - parsknął Conor.

Wszyscy pozostali zmarszczyli brwi na jego słowa.

Jednak ani trochę nie spodziewali się, że będą one ich nocną wyrocznią.

꧁꧂

- Nie mogę na to patrzeć. - mówiła dramatycznie Wanda, chowając twarz w ramieniu Vision'a.

- Co ty gadasz, zajebiste to jest. - mówiła Natasha - Patrz teraz! Patrz!

- Nie! - krzyknęła Maximoff, starając się zagłuszyć film.

Pepper pokręciła głową sama do siebie, jednocześnie przysłaniając sobie oczy i wpatrując się w podłogę. Nie mogła oglądać tego filmu. Miała za słabe nerwy.

Ciągle rozmyślała o wiadomości, którą wysłała Tony'emu. Może nie powinna tego robić?

Jednak było już za późno.

Nawet jeśli nie odczytał SMS'a, to i tak nie mogła go usunąć. I tak go zobaczy.

Westchnęła zrezygnowana.

Gdy przymknęła oczy, usłyszała nagle pukanie do drzwi. Wzdrygnęła się, czując mały dreszczyk ma plecach, z kolei Wanda w tym czasie złapała gwałtownie powietrze, będąc dość wystraszona.

- Matko... naprawdę ktoś ma super wyczucie. - mruknęła Maximoff.

- Otworzę. - Potts przełknęła ślinę, a następnie wstała powoli i podeszła do drzwi.

Przekręciła szybko kluczyk, po czym nabierając powietrza do płuc, uchyliła zdecydowanym ruchem drzwi.

Jej serce chwilowo zamarło.

Gdy jednak uświadomiła sobie, że stoi przed nią nikt inny, jak Tony, jej wnętrze zalało ukojenie i ulga.

- Uszanowanie. - powiedział z uśmiechem - Nie mam niestety żadnych czekoladek. Przyniosłem za to siebie i swoją zajebistość.

- Tyle wystarczy. - zaśmiała się Pepper - Wejdź.

Chłopak znalazł się w środku pomieszczenia, a następnie usiadł tuż przy Potts, zerkając na pozostałych uczestników filmowego maratonu, jednocześnie kiwając im głową na przywitanie.

Nie minęło dużo czasu, aż Tony przysunął się bliżej Pepper, a ona oparła głowę o jego ramię, czując się o niebo lepiej niż chociażby jeszcze dziesięć minut temu.

꧁꧂

Był sam środek nocy. Czas płynął swoim tempem, umożliwiając nastolatkom korzystanie z późnej, wycieczkowej pory. W niektórych pokojach atmosfera rozkręcała się, w innych - nadal panował spokój.

Jednak ówczesny układ osób w poszczególnych pomieszczeniach miał już niebawem ulec zmianie...

- Zdjęcia z naszej jazdy na stoku mamy dostać na mail'e za jakiś dzień, góra dwa. - mówił Steve, siedząc na łóżku.

- Ciekawe jak to wszystko wyszło. - zastanawiał się Bucky - Nie ukrywam, że bawiłem się pierwszorzędnie.

- Tak, ja też. - zaśmiał się pod nosem blondyn, zatapiając wzrok w podłodze.

- Właśnie widziałem, jak pomagałeś trochę Peggy. - wtrącił brunet z uśmiechem - I jak wręcz promieniałeś i emanowałeś energią.

- No... - podrapał się po karku - Było miło. Bardzo miło. - zacisnął usta, po czym spojrzał na przyjaciela - I musisz wiedzieć...

- No, dawaj.

- Że chyba coś do niej czuję. - wyjaśnił spokojnie.

- Widać to po was oboje. - stwierdził.

- Serio? - Rogers zmarszczył brwi.

- Nie, stary, na niby. - podszedł do niego i poklepał go po ramieniu.

Steve wywrócił oczami, a następnie wyłożył się na łóżku, przymykając powieki.

- Ona jest naprawdę super. - szepnął, wpatrując się w sufit.

- Powiedz jej to. - podsunął Barnes - Ucieszy się. Na pewno. - dodał, wyglądając przez okno.

- Może jej powiem... - rozmyślał na głos - Nie chcę jakoś bardzo szarżować z tym wszystkim, rozumiesz...

- Tak, tak... - przytaknął James, intensywnie wpatrując się w rury przy budynku.

- Buck? - zapytał po dłuższej chwili.

- No? - mruknął, intensywnie zastanawiając się nad ryzykiem chodzenia po zewnętrznych ścianach hotelu.

- Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli odwiedzę dziś Peggy?

Brunet odwrócił się w stronę przyjaciela, po czym na jego usta wpłynął mały uśmiech.

- Jasne, że nie. - zapewnił - I chciałem cię zapytać o to samo.

- Że też odwiedzisz Peggy? - zdziwił się Rogers.

- Że odwiedzę Roni. - przymknął oczy ze znużenia.

- Ah, tak. - parsknął - Rany, tracę logiczne myślenie.

- Idzie się przyzwyczaić. - mruknął pod nosem Bucky czując, jak przyjemne ciepło zalewa jego serce - Brak logicznego myślenia, tracenie głowy do czegokolwiek, zapominanie o otaczającej cię rzeczywistości...

- Powoli się na tym łapie. - przyznał lekko zakłopotany Steve.

- Spodoba ci się. - odrzekł Barnes, uśmiechając się szczerze.

Czuł w tej chwili, jak jego serce mocniej bije. Myśli coraz częściej rozpraszane były przez tę konkretną osobę, na której szaleńczo mu zależało i bez której nie wyobrażał sobie teraz swojej codzienności.

Nie mógł się już doczekać, aż w końcu zobaczy się z Roni, mimo tego, że widział się z nią stosunkowo bardzo niedawno.

Jednak co tu można powiedzieć, jeśli w grę wchodzi miłość?

- Przejdziemy po rurach. - powiedział nagle Bucky.

- Co? - zdezorientowany Steve poderwał się do pozycji siedzącej.

- Na korytarzu są kamery. - wyjaśniał brunet, przeczesując włosy - Więc byłoby nas widać, jeśli złożylibyśmy wizytę dziewczynom idąc przez korytarz. Podwójnym nieszczęściem byłoby spotkanie na korytarzu dyrektora czy innego opiekuna, który akurat miałby swój dyżur, bo założę się, że albo będą się kontrolnie przechadzać co jakiś czas, albo będą sprawdzać kamery. Więc nie ma sensu ryzykować i mieć później problemy, że siedzimy z dziewczynami w nocy w jednym pokoju. - końcówkę zdania wypowiedział udawanym głosem dyrektora.

- A chodzenie rurami nie będzie ryzykowaniem? - zapytał Rogers - Jesteśmy naprawdę wysoko. Wystarczy jeden niewłaściwy ruch i...

- Masz lepszy pomysł? - przerwał mu James.

Blondyn przez dłuższą chwilę wpatrywał się w przyjaciela, po czym opuścił wzrok i westchnął.

- W porządku. - zgodził się - Ale musimy być ostrożni. I musimy dowiedzieć się, na jakim piętrze rozmieszczone są ich pokoje.

- Jasna sprawa. - uśmiechnął się zwycięsko Barnes, po czym oboje wyjęli telefony, by dogadać wszystko z Peggy i Verą.

꧁꧂

- Włącz Chopina. Proszę. - mamrotał Sam, leżący na łóżku i tępo wpatrujący się w sufit.

Nie spostrzegł się nawet, że od dobrych dziesięciu minut stoi nad nim Clint i obserwuje go uważnie ze zmrużonymi oczami.

- Czemu ty gadasz po niemiecku? - zapytał w końcu mocno zdziwiony Barton.

- Co? - Wilson przeniósł ciężko wzrok na przyjaciela i zmarszczył brwi - Mówiłem żebyś włączył Chopina, a nie go przyprowadził. - wskazał dłonią na Clint'a - Co on tu robi?

- Stary... coś ty tam posklejał?... - Scott, siedzący pod ścianą, zapytał cichym głosem Conor'a, leżącego na podłodze tuż obok niego.

- Posklejał? - mruknął zaspany Riley.

- Co my wypiliśmy?... - spytał męczeńsko Lang.

- No... nie wiem. - podniósł się Conor, po czym usilnie próbował usiąść po turecku - Alkohol kupiliście, nie?

- Ale... coś miałeś nam przyszysz... przy... - westchnął Scott - No... Przyszyszkować.

- A, no. - przetarł twarz dłonią - Tak.

- I co to było?...

- Wyczytałem gdzieś, że niektóre przyprawy do różnych dań dają niezłą fazę jak przesadzisz z ilością. - wyjaśnił, wpatrując się w jeden punkt przed sobą - I rozcieńczyłem to w alkoholu. No i... jest faza.

- Faza... - powtórzył szeptem Lang.

- Nie ruszaj się łaskawie. - mruknął Loki, który zaplatał Thor'owi warkoczyki.

- Ciągniesz mnie za włosy. - oburzył się blondyn.

- Bo się ruszasz. - wymamrotał.

- Mogę ja cię później uczesać?

- Jutro ci odpowiem, zgoda? - zapytał po chwili Loki, któremu w pewnym momencie zakręciło się w głowie.

- Zgoda. - uśmiechnął się Odinson.

- Wam też się tak ręce trzęsą? - Pietro układał na stoliczku zamek z butelek alkoholu i innych rzeczy, które akurat były pod zasięgiem jego rąk.

- Tak. Bo nie mogę złapać tych kosmyków włosów... - wściekał się Loki, mówiąc przy tym niewyraźnie.

- Tak. Bo nie może złapać moich włosów i mnie ciągnie. - dodał Thor.

- Bo się ruszasz. - wytknął mu Laufeyson.

- A... no tak. - mruknął Thor.

- Ta konstrukcja pierdolnie, stary. - wytknął Conor, patrząc nieco nieobecnym wzrokiem na budowlę Pietro.

- Zrobimy nowe. - machnął ręką Maximoff.

- Gramy w jakieś wyzwania? - zaintrygował się Conor.

- Nie. - mruknął Wilson - Nawet nie wiem jak się chodzi. I nadal czekam, aż puścicie mi Chopina. I weźcie go stąd w końcu. - zirytował się, zerkając na wciąż stojącego nad nim Clint'a.

- Od kiedy ty mówisz po niemiecku? - Barton nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.

- Ej! Loki! - ożywił się Thor - Chcesz wyzwanie?

- Już się podjąłem wyzwania. - mówił pod nosem, kończąc zaplatać warkoczyka.

- Ale jakieś wiesz, inne. - odrzekł Odinson.

- Wy też widzicie jak ta ściana faluje? - zapytał nagle Scott.

- Nie, nie. - zaprzeczył Pietro, patrząc w ten sam punkt, co Lang - Ona nie faluje, tylko się tak kręci jakby.

- A... - zamyślił się Scott - A rzeczywiście. Kręci się.

- Loki! Wyzwanie! - Thor uderzał dłońmi o podłogę.

- Dobra! Wyzwanie! - krzyknął czarnowłosy.

- Rozplątaj te warkocze. I zrób je jeszcze raz. - parsknął.

- Nie, nie takie. Następne! - powiedział żywo, odrzucając od siebie nierówno ukończoną fryzurę.

- Czekaj... Coś wymyślę. - zastanawiał się Odinson, a Laufeyson w tym czasie bawił się warkoczykami brata, przerzucając je na lewo i prawo.

- Weź telefon. - podpowiedział Wilson - I włącz Chopina. I weźcie go stąd, kurwa. - złościł się, patrząc na Barton'a.

- Łuczek, do nogi. - cmoknął Pietro, patrząc na Clint'a niczym rozbawione, zaintrygowane dziecko.

- Nie! Weź telefon i napisz do kogoś, kto ci się podoba, że... - mówił Thor - Że ci się podoba.

- A jeśli taki ktoś nie istnieje? Albo nie istnieje w świecie realnym? - Loki skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- To przenieś się do tamtego świata. Proste. - powiedział Maximoff, jakby to było oczywiste.

- Nie pomyślałem o tym. - przyznał wyraźnie zamyślony Laufeyson - A ktoś wie jak to się robi?

- Nie. - mruknął Conor - Ale może łatwiej będzie napisać do kogoś z realnego świata. Dajesz, Loczek.

- Nie łatwiej. - powiedział Loki - Bo to krępujące.

- Ale będzie śmiesznie. - mówił Riley - I będziemy to miło wspominać.

- Jeśli będziemy o tym pamiętać. - wtrącił Scott, obserwujący z dużą uwagą podłogę.

- Oby nie. - zaśmiał się Laufeyson - Bo pewnie będę tego żałował. - zaczął grzebać w kieszeni spodni w poszukiwaniu telefonu - Współczuje sobie.

- Ej... - parsknął Conor - Nie wierzę, że udało mi się upić seniorów. Znajomi z klasy twierdzili, że jestem jebanym przychlastem i rzucili mi wyzwanie, żebym was wdrożył w niezłą fazę. - zaczął się śmiać - Ale oni nie są wcale lepsi. Są niby takimi kozakami. A tak naprawdę to tylko zwykłe kapcie. Powiedzcie, kto tu powinien nosić koronę?

- Ja jestem królem. - Thor podniósł rękę.

- Specjalnie nas najebałeś? - zdziwił się Sam.

- No niby miałem im to udowodnić. - Riley wzruszył ramionami - Ale i tak chciałem z wami posiedzieć. Z tamtymi kapciami byłaby stypa.

- Anielski orszak niech twą duszę przyjmie... - Pietro zaczął nucić pod nosem.

- Loki! Pisz do tej osoby! - ponaglał go Thor, ponownie uderzając dłońmi o podłogę.

- Thor! Piszę do tej osoby! - odkrzyknął czarnowłosy, wystukując coś w klawiaturze telefonu.

- Do kogo piszesz? - zainteresował się blondyn.

- Do tej osoby. - wyjaśnił Laufeyson.

- Aaa... trzeba było tak od razu. - Odinson pokiwał głową, po czym zaczął bawić się swoją fryzurą.

- Mam sprawdzić komórkę? - zapytał prowokacyjnie Wilson.

- Chciałbyś. - zaśmiał się Loki, wskazując na niego palcem.

- Cieszę się, że mogę tu z wami być. Żałuję, że nie jestem rok starszy. - powiedział magle Conor - Kocham was, panowie.

- Dzięki. - odparł Scott, przyglądając się Riley'owi.

- Idziemy spać? - zaproponował Pietro, męcząc się z układaniem zamku.

- Idziemy. - powiedział Conor.

Wszyscy ułożyli się do spania w tych miejscach, w jakich aktualnie się znajdowali. Jedynie Barton położył się obok Sam'a, mimo, iż drugie łóżko było całkowicie wolne.

Nie minęło dużo czasu, aż wszyscy usunęli.

꧁꧂

- Okno zostaw uchylone. - polecił Bucky, który już zajął stabilne miejsce na rurach i wypukleniach na zewnątrz hotelu.

- Jasne. - powiedział Steve, pozostawiając mała szczelinę w oknie.

Blondyn zerknął chwilowo w dół, czując wzrastający w nim niepokój. James starał się nigdzie nie patrzeć, gdyż odczuwał podobne emocje. Nieustannie towarzyszyły mu obawy związane z dużą wysokością. Nie wiedział za bardzo czemu. Jakby jakaś trauma...

- Czyli rozdzielamy się trochę później. Najpierw zmierzamy tam. - brunet, zachowując zimną krew, kiwnął głową na prawo, po czym oboje zaczęli się powoli przemieszczać do wyznaczonych celów.

Stawiali ostrożnie kroki, co jakiś czas zerkając w dół. Wcale nie musieli patrzeć jak duża odległość dzieli ich od ziemi, a jednak było w tym coś silniejszego od nich. Nie tylko strach, a swego rodzaju adrenalina.

Gdy dotarli w końcu do punktu, w którym mieli się rozdzielić, zatrzymali się chwilowo, aby odpocząć.

- Co my robimy... - westchnął pod nosem Steve - Jest na minusie, a my łazimy w samych bluzach i to w dodatku po rurach budynku.

- Nie dramatyzuj. Później będziemy mieli co wspominać.

- Jak przeżyjemy. - prychnął blondyn.

- Cóż. Się okaże. - Barnes wzruszył ramionami, czując na plecach mały dreszczyk emocji.

Gdy James chciał nieco poprawić swoją pozycję, jego noga niefortunnie ześlizgnęła się, przez co stracił stabilną pozycję.

- Buck! - krzyknął Rogers, próbując podejść do przyjaciela.

- Nie mogę znaleźć gruntu pod stopami. - mówił ciężko brunet - Jedną stopą opieram się o coś, ale nie mogę na tym stanąć.

- Wytrzymaj. - prosił Rogers, który znalazł się już blisko Barnes'a - Podaj mi rękę.

James chwycił za dłoń Steve'a, kiedy ten upewnił się, że jego pozycja jest bezpieczna. Blondyn podsadził nieco wyżej Bucky'ego, który ostatecznie odzyskał stabilny grunt pod nogami. Jeśli oczywiście można nim nazwać rury i zewnętrzne ściany budynku.

- Dzięki, stary. - westchnął ciężko James.

- W porządku. - odetchnął Rogers - Nie pozwoliłbym ci spaść.

- Wiem, wiem... - James brał głębsze wdechy, starając się uspokoić - Chociaż mam dziwne deja vu z tym spadaniem. - zaczął się zastanawiać.

- Może za dzieciaka skądś spadłeś. - podsunął mu Steve.

- Nie, nie... to była jakaś grubsza sprawa. - zmrużył oczy, jednak po chwili wzruszył ramionami - Nie przypomnę sobie, trudno.

- Chodźmy do dziewczyn, zanim stanie nam się jakaś krzywda.

Jak powiedział, tak zrobili. Rozdzielili się, gdyż Steve miał pozostać na tym samym poziomie, a Barnes musiał zejść na piętro niżej.

Upewniając się wzajemnie, że oboje są na miejscu, kiwnęli do siebie głowami, a następnie zapukali w szyby okien swoich wybranek.

Barnes starał się dojrzeć za oknem Verę, jednak na marne, gdyż zawieszona firanka nie była przejrzysta.

Po chwili natomiast dziewczyna odsunęła zasłony, ukazując siebie i swój uradowany uśmiech.

Otworzyła okno, by brunet mógł wejść do środka.

Bucky, przyłożywszy już obie nogi przez parapet, odczuł zdezorientowanie, kiedy dziewczyna chwyciła z ogromnym pragnieniem za materiał jego bluzy, mocno przyciągając go do siebie.

꧁꧂

Witam przy rozpoczęciu weekendu! ❤️ w książce planuję teraz nieco zaszaleć, mam pewne plany co do dalszej fabuły, także mega mnie to cieszy, bo będzie o czym pisać. Inna sprawa jest taka, że szykuję dla Was takie pewne coś, które mam nadzieję dojdzie do skutku, a także drugie pewne coś, które na pewno dojdzie do skutku, jeśli Bóg da pożyć, gdyż planuję to od dłuższego czasu. Co to będzie, przekonacie się w swoim czasie. Na ten moment tylko tyle mogę zdradzić, oczywiście im bardziej będę na to gotowa, tak będę Was informować na bieżąco o tych „dwóch cosiach" XD
Tymczasem życzę wszystkim udanego weekendu oraz ferii tym, którzy je zaczynają ❤️❤️ Utożsamiam się z Wami, gdyż moja sesja się skończyła i do końca lutego mogę złapać głębszy oddech od tego wszystkiego 😌
Buźka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro