Subtelność

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- AAAHH!!! - wrzasnęła Vera, nie mogąc początkowo otworzyć oczu.

- Nie dramatyzuj! Woda nie jest aż tak zimna! - śmiał się Wilson, który razem z Clint'em wylał na Verę morską wodę nabraną w ogromne wiadro.

- Skończysz, kurwa, pod wodą. - wysyczała przez zęby, kiedy już szok spowodowany lodowatą cieczą minął.

W miarę minął...

- Jasne. - prychnął Sam.

- Skończysz... - dziewczyna odgarnęła włosy z twarzy i poczęła podnosić się z leżaka - Kurwa... - zacisnęła pięści i wywiercała wzrokiem dziurę w czole Wilson'a - Pod wodą! - ruszyła biegiem w jego kierunku.

Chłopak zreflektował się i począł uciekać przed rozwścieczoną Verą, która była gotowa powyrywać mu wszystkie kończyny.

Sam nie radził sobie tak sprawnie w biegu po piasku, tak jak Maximoff, toteż czarnowłosa zdołała go dogonić, powalając na ziemię.

Wierzgali się chwilowo, przy czym Veronica oblepiona była zewsząd piaskiem, ale nawet to nie powstrzymało jej przed zemstą.

Kiedy nastąpił moment, w którym to dziewczyna miała przewagę, chwyciła za włosy Wilson'a, a następnie przycisnęła mocno twarz przyjaciela do piasku.

- Wpierdalaj! - wrzasnęła z furią.

Sam próbował coś powiedzieć, jednakże to co słyszała dziewczyna było zaledwie bełkotem.

- Co? Nie słyszę cię! Musisz powtórzyć! - krzyczała dalej.

- To jest zajebiste. - prychnął pod nosem rozbawiony i niezauważony przez nich Clint, nagrywający wszystko z boku.

Wilson próbował wymachiwać rękami, aby jakkolwiek uderzyć Verę. Co prawda nie zdołał zadać ciosu dziewczynie, gdyż ta zrobiła unik. Jednak dzięki temu Sam zdołał się podnieść i nabrać gwałtownie powietrza

- Gdzie ty masz tu, kurwa, wodę?! - wrzasnął.

- Jaką, do cholery, wodę?! - wycharczała.

- Powiedziałaś, że skończę pod wodą! Gdzie tu masz, kurwa, wodę?! - nie schodził z tonu, przebierając językiem w ustach, by wypluć piach.

- Pod wodą też skończysz! A później do piachu! - krzyczała.

- Ale, zaraz... - spojrzał na Veronicę, a jego głos momentalnie się uspokoił, ponieważ jedyne co teraz mu towarzyszyło, to zdezorientowanie - W piachu w sensie tu? Czy w piachu w sensie... - zamknął oczy i wystawił język, przekręcając głowę, by udawać martwego.

- Oba na zmianę przez kilka rundek. - mruknęła, także spokojniejsza.

Popatrzyli na siebie przez chwilę, po czym znów rzucili się sobie do gardeł.

🍹🧡🏖🏐💛🍉

- Ale z tym masz rację. - przyznał Bucky - Trzeba się bardzo delikatnie z nimi obchodzić. - zaśmiał się pod nosem.

- Jedno niewłaściwe słowo - mówił Loki - nawet jeśli nie masz złych zamiarów... - pokręcił głową, po czym upił łyka swojego drinka - I mogiła.

Stali oboje przy budce z napojami i drinkami. Bucky miał na sobie bordowe szorty, z kolei Loki - ciemnozielone. Nie nałożyli nic jako górę ubioru, pozwalali by słońce ogrzewało ich plecy i tors.

Idealnie wyrzeźbiony tors.

W dodatku, początkowo nie chcieli związywać włosów tylko zostawić je luźno, by powiewały na wietrze. Jednakże odczuwając nieprzyjemnie wysoką temperaturę, postanowili je spiąć, co tylko dodawało im uroku.

- Najgorzej jak zażartujesz kiedy nie ma humoru. - dodał James.

- Trzeba delikatnie z nimi, nie ma co. - westchnął Laufeyson.

- Ale trzeba też mimo wszystko przyznać, że kobiety to chyba najdelikatniejsze istoty na świecie. - rozmyślał - Nawet najbardziej ogarnięty facet nie ma w sobie tyle gracji, wdzięku, piękna. - uśmiechnął się.

- A jeszcze jak ją kochasz, to nie ważne czy ma na sobie makijaż czy dopiero co wstała. Czy jej włosy są ułożone. Ona po prostu wygląda idealnie. - przyznał.

- Bo kochasz ją za charakter. - dodał.

- Za to jaka jest.

- A jest najpiękniejsza. - Bucky przymknął oczy.

- Najlepsza.

- Delikatna.

- Subtelna. - szepnął Laufeyson.

Stali tak razem, rozmyślając o swoich ukochanych dziewczynach. Nie wyobrażali sobie bez nich życia. Były dla nich opoką, siłą, ale jednocześnie źródłem wrażliwości i...

Otworzyli oczy, lekko zdziwieni, gdyż usłyszeli w oddali jakieś krzyki.

Spojrzeli w tamtym kierunku dostrzegając Veronicę wierzgającą się z Wilson'em w piachu, a także Clint'a nagrywającego całą tę akcję oraz Sylvie, która od kilku minut dopingowała czarnowłosej.

Bucky i Loki zmarszczyli brwi, po chwili słysząc tamtą czwórkę dużo wyraźniej.

- Wsadzę ci ten piach w dupsko, Wilson! - wrzeszczała Vera - W dupsko! Słyszałeś?! Ostatni raz oblewałeś mnie wodą! - ponownie próbowała wsadzić jego twarz do piasku.

- Dojeb mu! Dawaj! - kibicowała gardłowo i z pełną pasją Sylvie, zaciskając pięści - Żryj piach, Wilson!

Chłopaki patrzyli na swoje drugie połówki w zdumieniu.

- Delikatność, tak? - Loki zacisnął usta.

- Nie było tematu. - Bucky pociągnął kilka łyków swojego drinka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro