2. Pilot

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


***

Ubrałam się najbardziej elegancko i porządnie jak tylko potrafiłam. Na szczęście mieszkałam z studentką mody więc dopasowanie do siebie czegokolwiek nie należało do moich problemów.

Równo o godzinie jedenastej pod blokiem pojawił się samochód Jacoba. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to jak punktualny był mój były wykładowca biologii.

— Jak się czujesz? — spytała Lucy, gdy nacisnęłam już klamkę do drzwi.

— Zwarta i gotowa — odpowiedziałam niepewnie.

— Dasz radę.

Skinęłam głową i opuściłam nasze mieszkanie. Tak naprawdę nie byłam ani zwarta ani gotowa. Być może na taką wyglądałam gdy byłam ubrana w białą koszule i narzuconym na to czarnym sweterkiem uwydatniając kołnierzyk koszuli, a do tego ubrałam szpilki i czarną spódnice przed kolano. Jednak nie czułam się gotowa, gdy poprzednia noc była bardziej niż nieprzespana.

Drzwi do samochodu otwarł mi sam profesor Jacob. Co zrobiło na mnie nie małe wrażenie jednak z nerwów nie zdecydowałam się dłużej nad tym rozmyślać. Teraz miałam się skupić tylko i wyłącznie na zrobieniu dobrego wrażenia.

— Gotowa? — przerwał niezręczną ciszę, panującą między nami od początku naszej trasy.

— Absolutnie tak — skłamałam, wciągając na twarz jeden z uśmiechów, który na studiach robił dobre wrażenie. Teraz liczyłam, że będzie tak samo.

Budynek, w którym miałam pracować był jednym z wyższych w mieście, przez ściany pokryte szkłem zauważyłam mnóstwo biur, w których zachłannie pracowali inni biurowcy bądź i prawnicy.

Na środku dużego holu stało duże czarne biurko ze złotą plakietką z napisem Lawyer of Biznes. Rozejrzałam się delikatnie po holu jednak przerwała mi to recepcjonistka.

— W czym mogę pomóc?

— Do szefa, Jacob Miles — powiedział chrypkim głosem Jacob. 

Chwile później jechałam windą na aż szóste piętro. Tutaj korytarz był krótki i pokryty czarnymi ścianami, w niektórych miejscach pojawiały się ramki z rożnego rodzaju odznaczeniami, osiągnięciami lub dyplomami. Jedyne wielkie, czarne drzwi naprzeciwko windy otworzyły się wraz z pukaniem Jacoba.

Przy biurku siedział przystojny brunet z rękami założonymi na piersi, miał mocno uwydatnione kości policzkowe i lekki ciemny zarost. Czarny dopasowany golf, który miał ubrany na sobie odznaczał się na jego umięśnionych barkach, a gdy wstał idealnie podkreślał jego mięśnie brzucha.

O matko jeśli to miał być mój szef to chyba wylądowałam w piekle.

Zanim jego wzrok trafił na Jacoba, mierzył moje drobne ciało centymetr po centymetrze, jego spojrzenie było tak oceniające, że od razu poczułam się przytłoczona. Z daleka już było widać dużą różnice wzrostu między nami.

— Siadajcie — mruknął ochrypłym głosem.

Po moim ciele przebiegły ciarki zmieszane z dreszczami u dołu pleców.

Przystojny mężczyzna, który miał zostać moim szefem zajął miejsce na czarnym skórzanym fotelu przy czarnym drewnianym dużym biurku pokrytym stosem akt, papierów i długopisów. Za swoimi plecami miał dużą biblioteczkę, a po obu stronach jego gabinetu znajdowały się okna z przyciemnionymi delikatnie szybami. Z nich było widać dużą część centrum miasta.

— Mianowicie Britney Mitchell — wychrypiał, celując we mnie swoje chłodne spojrzenie.

— We własnej osobie — przełknęłam głośno ślinę.

— Więc zadam ci kilka...

Przerwało mu donośne pukanie do drzwi, przez które po chwili weszła wysoka, szczupła blondynka.

— Nie teraz Tiffany — wyraźnie zauważyłam jak mój przyszły szef się spiął na wejście tej kobiety.

— To ważny...

— Powiedziałem nie teraz — dodał nieco ostrzej, nie pozwalając kobiecie dokończyć zdania.

Blondynka niemal od razu zniknęła za drzwiami pozostawiając po sobie tylko gorzki zapach cytrusów. Jednak zanim opuściła biuro zmierzyła mnie oceniającym spojrzeniem i rozchyliła delikatnie swoje pomalowane na delikatny brązowy odcień usta.

— Wracając, przepraszam za utrudnienia — powiedział zerkając w stronę Jacoba. — Więc Britney Mitchell - dodał, spoglądając na mnie oschłym pełnym pogardy spojrzeniem.

Poczułam jak zimny pot oblewa moje ciało. Teraz zaczynały się schody. Przełknęłam głośno ślinę i ostatni raz poprawiłam nerwowo włosy. On mierzył już we mnie swoje agresywne spojrzenie.

— Czy biorąc udział w rozprawie, zawsze staniesz po stronie swojego klienta mimo, że zrobił coś okropnie nie zgodnego z prawem?

— Moim zadaniem jako prawniczce jest obrona swojego klienta. Więc tak. Broniła bym swojego podopiecznego nie zważając na przewinienie — wykrztusiłam bez zająknięcia.

— Czy skłamałabyś podczas takiej rozprawy?

Czułam, że każde kolejne pytanie będzie sprawiało, że coraz bardziej się zagnę. I w końcu, na którymś z pytań polegnę. Ale byłam zawzięta.

— Nie. Broniłabym klienta ale nie zrzuciła bym całej winy na przeciwnika. Nie pozwala na to prawo, które jest mi znakomicie znane.

Mój przyszły szef kiwnął głową, po czym zaczął coś notować. Stres ze mnie zszedł gdy ręka Jacoba odnalazła moją i delikatnie ją pogłaskał, okazując tym więcej niż tysiąc słów, które mógł wypowiedzieć.

— Jutro zaczynasz — odparł, wykładając w moją stronę kartkę z długopisem. — Umowa — dodał.

Zajrzałam na kilka punktów, które miałam podpisać, bo tak miałam w zwyczaju. Wszystko przetwarzać dwukrotnie. Chwyciłam za długopis i w wyznaczonym miejscu podpisałam. Czułam jak na moją twarz wpełznął delikatny uśmiech.

— Do zobaczenia Britney — powiedział mój szef, ściskając moją dłoń na przypieczętowanie naszej współpracy.

Posłałam mu miły uśmiech, który z ledwością odwzajemnił i z Jacobem u boku ruszyłam do wyjścia.

Przed drzwiami biura stała blondynka nazwana wcześniej Tiffany. Jej wzrok wyrażał więcej niż tysiąc słów. Patrzyła na mnie, oceniającym spojrzeniem z mocno zaciśniętą szczęką, która mocniej uwydatniała jej ostro już zarysowaną żuchwę.

I w tym momencie pomyślałam, że już się nie polubimy.

— Uważam, że powinniśmy uczcić twój sukces — zadeklarował Jacob, przepuszczając mnie w drzwiach dużej kancelarii prawniczej nazwanej Lawyer of biznes.

— Jacob przecież pracujesz.

— Oj tam godzina spóźnienia ucieszy moich studentów.

— Szkoda, że gdy ja byłam twoją studentką to nie robiłeś sobie takich spóźnień — zakpiłam co wzbudziło u Jacoba ciche parsknięcie śmiechem.

— Zaproś też Lucy, dawno jej nie widziałem — dodał, uruchomiając silnik swojego srebrnego BMW.

Zdziwił mnie fakt iż nasz były profesor chciał spędzać z nami swój cenny czas ale podczas krótkiej wymiany SMS'owej z Lucy, zapewniła mnie, że Jacob zwyczajnie od zawsze nas lubił.

Moja przyjaciółka była pod umówioną restauracją przed nami. Jednak jej twarz na widok profesora Jacoba — przez którego omal nie zdałyśmy jednego roku — pierwszy raz się uśmiechnęła.

— Miło pana w końcu widzieć — zapewniła Lucy, kierując swoją szczupłą dłoń pokrytą delikatnymi piegami w stronę wykładowcy biologii.

Z początku poczułam się dosyć niezręcznie z myślą, że mam zaraz opijać mój sukces z profesorem. W końcu kto normalny spotyka się ze swoim byłym profesorem w jednej z najbardziej luksusowych restauracji w Kalifornii, popijając drinka i rozmawiając na rożnego rodzaju tematy.

— Wejdźmy do środka — zadeklarował Jacob, otwierając nam obu drzwi.

Razem z Lucy zajęłyśmy jeden z wolnych stolików i usadowiłyśmy się na dużej czarnej kanapie z oparciem. Jacob zajął miejsce na kanapie naprzeciw nas.

— Co podać? — podeszła do nas od razu młoda kelnerka.

— Poprosimy wino — powiedział Jacob, zaglądając w menu.

— Lucy opowiadaj, jak tam twoja kariera? — przerwał, panującą między nami ciszę Jacob.

Przeniosłam wzrok na swoją przyjaciółkę, która ze stresem wymalowanym na swojej piegowatej buzi spoglądała w kierunku wykładowcy biologii.

— W porządku... — zaczęła ale przerwać jej postanowiła kelnerka przynosząc zamówione przez Jacoba wino. — Na razie szukam lokalu na wynajem.

Jacob pokiwał głową i chwycił za butelkę wina, rozlewając nam do kieliszków.

— Więc za Britney, nową kobietę prawa — zadeklarował, unosząc swój kieliszek ku górze.

Poczułam rumieńce wpełzające na moją twarz.

— Czy są państwo gotowi złożyć zamówienie? — przerwał nam miły głos kelnerki, która podeszła do naszego stolika.

Zajrzałam na swój telefon i na ekranie pojawiła się nowa wiadomość.

— A ty Britney? — spytał Jacob, odciągając mnie z zamyślenia.

— Poproszę grillowane żeberka.

Nie przeczytałam nawet menu ale przyciągnęło mnie znów do telefonu, w który właśnie spojrzałam. Teraz były już dwie wiadomości.

Megan: Słyszałam! Gratulacje!
Britney: Dziękuje!

Natomiast druga wiadomość okazała się dla mnie zaskoczeniem. Numer był nieznany ale po treści od razu poznałam kto do mnie pisze.

Nieznany: Godzina ósma widzę Cię u siebie w biurze.

Odczytałam wiadomość i wróciłam do świata żywych i dołączyłam do rozmowy Lucy z naszym byłym profesorem.

— Nie wątpię, że zaprosisz mnie na ten ślub panno Lucy Miller-Davis. Spójrz tylko jak to nazwisko by pięknie wyglądało na okładkach czasopism modowych — zachichotał delikatnie Jacob.

Na twarz Lucy wpełznął rumieniec.

— Oczywiście profesorze, pan będzie miał miejsce honorowe — zakpiła Lucy, upijając łyk swojego wina.

Wzrok Jacoba powędrował w moją stronę, a mój brzuch w tej chwili się spiął. Serce zaczęło mi bić szybciej gdy zdałam sobie sprawę jakie pytanie chce mi zadać.

Miałam wrażenie, że wyczuł zdenerwowanie z mojej strony i zrezygnował z tego niezręcznego dla mnie tematu.

— Wybaczcie ale muszę skorzystać z toalety — powiedział, podnosząc się z kanapy.

Gdy Jacob był już z dala od naszego stolika Lucy obróciła się zniecierpliwiona w moją stronę.

— Czy ty to widzisz!? — pisnęła, chwytając mnie za dłonie.
— Ale co?

Zmrużyłam swoje błękitne oczy i zmarszczyłam ciemne brwi.

Lucy przewróciła oczami.

— Jak on na ciebie patrzy — oznajmiła, niezrozumiale dla mnie, rudowłosa przyjaciółka.

Pokiwałam bezsilnie głową i rozejrzałam się w kierunku kelnerki, która zmierzała z tacą jedzenia w naszą stronę.

— Tobie już naprawdę padło na głowę — stwierdziłam.

Lucy od zawsze miała dziwne pomysły i teorie spiskowe ale to przekraczało już ludzkie granice. Zawsze twierdziłam, że jej teorie biorą się z dużej ilości przeczytanych romansów, enemies to lovers bądź friends with benefits. Lecz ta wierzyła we wszystkie te wątki.

Lucy pokiwała głową i sięgnęła po talerz ze swoim tostem z awokado.

— Profesorek się zakochał i dlatego chciał ci pomóc — wyjaśniła, przegryzając swojego tosta. — Jedyne słuszne wyjaśnienie - dodała.

Patrzyłam na nią z szeroko otwartymi oczami ale nie zdążyłam nic więcej powiedzieć gdyż przy stoliku pojawił się Jacob.

— Coś mnie ominęło?

— Nie — wypowiedziałyśmy chórem z Lucy.

Jacob spojrzał na nas zmrużonymi oczami i zabrał się za jedzenie swojego steka.

***

Wstałam równo o szóstej trzydzieści by na pewno wyrobić się punktualnie na ósmą. W końcu nie zrobiłabym dobrego wrażenia gdybym pierwszego dnia pracy się spóźniła.

Ubrałam na siebie białą satynową koszule, a do tego dobrałam czarne dzwony. Na stopy włożyłam czarne szpilki, a swoje długie ciemne włosy wyprostowałam.

Ruszyłam do kuchni by zaparzyć kawę, a tam zastałam zaspaną Lucy, która błądziła rękoma po naszych kuchennych szafkach.

— Może powiedz mi czego szukasz. Bo z twoim zaspaniem wątpię, że cokolwiek odnajdziesz — zakpiłam, ruszając do mojej przyjaciółki.

— Zabawne. Coś na ból głowy — odparła, zasiadając przy blacie.

Otworzyłam jedną z górnych szafek i wyjęłam tabletki, do szklanki nalałam wody i podałam zestaw Lucy.

— Dziękuje — powiedziała, chwytając za tabletkę. — Do kogo się tak wystroiłaś?

Przewróciłam oczami i szarpnęłam za szafkę z szklankami.

— Mówię do ciebie Britney — ponowiła.

— Idę do pracy Lucy. Powinnam się jakoś zaprezentować pierwszego dnia.

Obracając się w stronę Lucy zauważyłam na jej twarzy pewne zdezorientowanie. Jednak nie było ono spowodowane wczesną godziną.

— Uważam, że wystroiłaś się tak dla kogoś — oznajmiła, upijając łyk wody.

— Lucy zakończ snuć swoje teorie spiskowe. Moje życie to nie książka — burknęłam.

Nalałam do szklanki wrzątku, podczas gdy Lucy mamrotała coś pod nosem.

— Ty nic nie rozumiesz — stwierdziła. — Nie czytałaś nigdy romansów i się nie znasz. Powinnaś mnie wreszcie posłuchać.

Spojrzałam na nią z szeroko otwartymi oczami i rozchyliłam delikatnie swoje pełne usta obmalowane delikatnie kredką. Ostatecznie zdecydowałam się nie odezwać, a Lucy tylko wzruszyła ramionami i ruszyła do swojej sypialni.

Ta dziewczyna od zawsze była rozgadana ale ostatnio jej nie wyparzony język za dużo głupot wypluwał. 

Z mieszkania niemal wybiegłam. Podczas picia mojej kawy zagapiłam się z czasem i gdy wyszłam z domu była już siódma czterdzieści dwie, a więc szanse na dobre zaprezentowanie się pierwszego dnia zniknęły w momencie gdy sprzed nosa uciekła mi jedyna taksówka.

— Szlak! — wrzasnęłam, a na nos spadła mi jedna z kropli deszczu. Sekundę później deszcz runął mi na głowę.

Nic gorszego nie mogło się już dzisiaj wydarzyć.

Stałam pod dachem swojego bloku i wstukiwałam w telefonie najszybszych numerów na taksówkę. Byłam tak całkowicie skupiona na telefonie, że nie usłyszałam gdy zatrąbiło na mnie czarne lamborghini.

Uniosłam głowę w kierunku samochodu, a za kierownicą siedział mój szef.

Gorzej być już nie mogło. Serce zaczęło bić mi szybciej, a ślina zbiorowo zatrzymała się w gardle. Przed oczami miałam już czarne scenariusze.

— Chyba już jesteś spóźniona — odparł, spoglądając na zegarek na swojej ręce.

Głośno przełknęłam zebraną ślinę i wzięłam głęboki wdech. Wydawało mi się, że mimo głośnej ulewy, mój nowy szef usłyszał odgłosy ode mnie wybiegające.

Skinęłam niepewnie głową i poczułam jego okropnie oceniający wzrok na swojej skórze. Mierzył moje ciało zupełnie tak jak na naszym wczorajszym spotkaniu. Oceniająco i z pogardą. Gęsia skórka pojawiła się na całym moim ciele.

— Masz czym dotrzeć? — spytał, nie odrywając ode mnie wzroku.

Pokiwałam przecząco głową na co kierowca czarnego lamborghini uniósł kpiąco kąciki swoich zaróżowiałych ust i pokiwał błagalnie głową.

— Wsiadaj, Mitchell — zażądał.

I w tej chwili moje serce przestało wybijać rytm.

***

#TheLawyer

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro