Veintidós. Polowanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Piątek; czwarty dzień napadu
Istnieją dwa typy wiadomości. Dobre i złe. Dzień zaczęliśmy z tą dobrą - operacja Nairobi się udała i dziewczyna miała przeżyć. Nie minęło jednak zbyt dużo czasu, gdy usłyszeliśmy tę złą. Mianowicie Gandia uciekł i złapał Tokio.
Jak do tego doszło? Palermo, z którym pokłóciła się praktycznie cała banda, chciał wyjść. Z teczką pełną dokumentów (a tak naprawdę w walizce były babeczki). Za karę związaliśmy go i posadziliśmy z zakładnikami. W tym momencie popełniliśmy duży błąd. Na warcie Rio, łysy skurczybyk Pitbull skorzystał z rady Palermo, wybił sobie kciuk i korzystając z tego, że informatyk nie jest w najlepszej kondycji psychicznej, i nie zdoła do niego strzelić, zwiał. Po przesłuchaniu eks-dowódcy zaczęliśmy szukać uciekiniera. Skończyło się tym, że Tokio została porwana. Musieliśmy "przywrócić Palermo do służby", a potem wrócić do poszukiwań szkodnika. Wraz z Berlinem przeszukiwaliśmy jeden z wielu korytarzy w tym labiryncie zwanym Bankiem Narodowych Rezerw Hiszpanii, kiedy mężczyzna zapytał:
  — Kto się wygadał? Palermo?
  — Na jaki temat miałby niby się wygadać? — odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
  — Kastracji widelcem — odparł tata.
  — Nic mi o tym nie wiadomo... czemu pytasz?
  — Powiedzmy, że kiedyś kogoś wykastrowałem wspomnianym sztućcem...
  — Na serio? — spytałam. — Czemu?
  — Dureń śmiał się z mojej muchy — wyjaśnił.
  — Miał rację — stwierdziłam, a Berlin na mnie spojrzał zdziwiony. — No co? Lepiej ci w krawacie. Wracając... czemu mnie o to pytasz?
  — Kiedy usłyszałem, w jaki sposób chciałaś ukarać Gandię... myślałem, że Palermo ci opowiedział o tym incydencie sprzed kilku lat. Że...
  — Zainspirowałam się swoim jakże cudownym tatkiem? — przerwałam mu.
  — Sugerujesz mi coś?
  — Skądże...
  — Aż tak złym ojcem jestem?
  — Em... następne pytanie.
  — O ty mały chochliku — odparł. — Policzymy się po napadzie.
  — A spróbuj mi dać szlaban na coś, to żyć ci nie dam — zapewniłam.
— Z drogi śledzie, Nairobi jedzie! — usłyszeliśmy krzyk Salema za sobą.
Odwróciliśmy się w kierunku chłopaka. Obok niego znajdowała się Nairobi, która kierowała pojazdem przypominającym gokarta.
— Skąd wzięłaś taką wypasioną brykę? — spytałam zaintrygowana.
— Bogota mi zrobił — odparła z uśmiechem Nai. — Teraz będę niczym Dominic Toretto.
  — Nairobi Drift — zażartował Berlin.
W całą czwórkę wybuchnęliśmy śmiechem. Kiedy się uspokoiliśmy, Salem zapytał:
  — I jak? Znaleźliście go?
  — Pusto. Właśnie mieliśmy zamiar zjechać na dół do pomieszczenia z sejfem — odpowiedziałam. — Możemy zjechać tam razem — dodałam.
  — Dobry pomysł — stwierdzili jednocześnie Berlin i Nairobi.
Po chwili weszliśmy do windy i w ciszy zjechaliśmy na dół. Po dotarciu na miejsce, zastaliśmy mężczyzn odpowiedzialnych za przetapianie złota schowanych za osłoną z beczek.
— Nie strzelać! To nasi! — powiedział jeden z nich.
Czarnowłosa podjechała do nich swoim "gokartem", po czym z moją pomocą wstała i zaczęła mówić do "Drużyny Pierścienia bez pierścienia". Zmotywowała ich (na swój sposób) do pracy oraz przekonała, aby nie obawiali się Gandii. Dzięki temu mężczyźni z powrotem zaczęli przetapiać złoto. Po pracy w rytm muzyki (czyli Nai nucącej "Chikipum, chikipum, chikipum"), weszliśmy we czwórkę do windy. Berlin cały czas pilnował Nairobi, podczas gdy ja stałam z Salemem. Chłopak zagadnął mnie:
— Czy po napadzie... chciałabyś się gdzieś spotkać? — spytał.
— Zapomniałeś? "Zakaz spotkań po napadzie" — odpowiedziałam.
— A no tak... to może kupimy telefony? Będziemy do siebie dzwonić — zasugerował.
— Chyba nie chcesz, żeby organizowali trzeci napad tylko dlatego, że dwójka szesnastoletnich gówniarzy postanowiła do siebie zadzwonić — bardziej stwierdziłam, niż zapytałam.
— Fakt... głupi jednak jestem... — odparł speszony.
— Czy ktoś tu się ubiega o rękę mojej córki? — wtrącił znienacka Berlin.
— Tato, przestań... — odparłam.
— Żebym się zgodził, musisz się postarać, młody. Mojej córeczki tak łatwo nie oddam — odparł Berlin, a ja poczułam, że położył mi rękę na ramieniu.
Głęboko westchnęłam, podczas gdy Nairobi wtrąciła:
— Coś ty się tak uwziął na nich? Będą chcieli być razem, to zejdą się w swoim czasie. Nie naciskaj na nich.
Berlin zdjął rękę z mojego ramienia, po czym odpowiedział:
— A pamiętasz, jak zeszliśmy się w mennicy? To było tego samego dnia, kiedy postrzelili Kopenhagę.
— Oczywiście, że pamiętam. Nie mam pamięci złotej rybki.
— To wyobraź sobie, że gdyby nie Kopenhaga, która dowiedziała się o tym, że mnie pociągasz, to nic by z tego nie było.
— Nie rozumiem.
— Naciskała, naciskała, aż w końcu do ciebie poszedłem.
— Nie wierzę... młoda, jak mogłaś? — zapytała Nairobi.
— Normalnie... dziękujcie mi, że w ogóle się zeszliście — odpowiedziałam. — Znając was, zwlekalibyście jeszcze z kilka dekad — dodałam sarkastycznie.
W tym momencie winda się zatrzymała. Wraz z Salemem wyszliśmy jako pierwsi, za nami Berlin i Nai. Udaliśmy się do łazienki, aby ją przeszukać, jednakże niczego nie znaleźliśmy. "Ten gnojek jest lepszy niż się spodziewaliśmy..." pomyślałam.
  — I tutaj się rozdzielamy — ogłosił tata.
  — Że co?! — zapytałam jednocześnie z czarnowłosą.
  — Czemu, proszę pana? Nie będzie bezpieczniej, jeśli cały czas będziemy trzymać się razem? — spytał zdziwiony Salem.
— Nairobi, ty i Kopenhaga zostaniecie tutaj. My pójdziemy szukać Gandii gdzie indziej — kontynuował Berlin.
— To głupi pomysł, wiesz? — odparłam. — Nairobi jest przykuta do swojego wehikułu, który zbyt szybko nie jeździ, a ja Rambo nie jestem. Jeśli nagle tu wbije podróba Stathama, może się to dla nas kiepsko skończyć.
— Posłuchaj córcia. Rambo może nie jesteś, ale jesteś jak wilk. W razie zagrożenia reagujesz natychmiastowo. Tak było w mennicy, tak będzie i tutaj. Jestem tego więcej niż pewien. Poradzicie sobie — zapewnił mnie tata.
— Powodzenia — wtrącił Salem.
Chwilę potem obaj wyszli z pomieszczenia. Minęło około siedmiu minut, kiedy nagle się odezwałam:
— Mam co do tego złe przeczucia.
  — Co masz na myśli? — spytała Nairobi.
Popatrzyłam na zasłonięte prysznice.
  — Zaufaj mi — odparłam, a następnie schowałam się w kabinie prysznicowej.
Tak jak się spodziewałam, łysy skurczybyk Pitbull wbił do łazienki. Ale nie od frontu. Wszedł przez wentylację. Jakiś czas po tym przebił głowę Nairobi przez drzwi, przywiązał kobietę do nich i cały czas kłócił się z resztą La Bandy. W pewnym momencie słyszałam strzał - jak się okazało, Helsinki próbował postrzelić Gandię. Szef ochrony odpowiedział tym, że przestrzelił Nairobi dłoń. "Najwyższa pora wkroczyć" pomyślałam.

~💶~

Przerywamy program, ponieważ uwielbiamy robić to samo co Polsat kiedy leci ciekawy film.
Jak myślicie... jak to się skończy?
Jeśli pojawiły się jakieś błędy, dajcie śmiało znać.
Do zobaczenia wkrótce, drodzy Czytelnicy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro