Veintiuno. Odpłacimy im się po tysiąckroć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czwartek; trzeci dzień napadu
— Idzie tu wariatka w ciąży z pluszakiem, ktoś zamawiał cyrk? — spytał Palermo, wchodząc do głównego holu.
Pomimo, że to, co powiedział Palermo wydawało się absurdalne, było jak najbardziej prawdziwe. Szła do nas Alicia Sierra, czyli inspektorka, która zajęła miejsce Raquel jako negocjator policyjny. W rękach trzymała dużego, pluszowego misia, którego potem zostawiła niedaleko wejścia do banku.
— Musimy iść po tego misia! — powiedziała Nairobi.
— Nie, nie musimy. A co jeśli w środku jest bomba? — spytał dowódca.
Czarnowłosa wyciągnęła pistolet i wymierzyła w Palermo.
— Idziemy. Po. Misia — odparła stanowczo.
— Słyszałeś ją — wtrącił Berlin.
Palermo wywrócił oczami. Z jednej strony się z nim zgadzałam, w końcu pelikany najchętniej by się nas pozbyły. Ale z drugiej strony wiedziałam, że gdyby dla Nai pluszak ten nie był ważny, to by nie nalegała na zabranie go. Grupka zakładników w maskach na twarzach i wyposażona w sztuczną broń wyszła na zewnątrz, aby zabrać zabawkę. Kiedy wrócili, Helsinki przeskanował ją urządzeniem rentgenowskim. Ku naszemu zdziwieniu, w środku znajdował się telefon. Nie udało nam się zbytnio przedyskutować, czemu Sierra dała nam te dwie rzeczy, ponieważ zaraz po zakończeniu skanowania Nairobi zabrała je i poszła na górę. Wyglądała na poddenerwowaną.
  — Pójdę zobaczyć co się z nią dzieje — oznajmił Berlin.
  — Nie, ja pójdę — odparłam.
  — Idziemy razem — wtrąciła Mónica.
Skinęłam głową, a następnie razem z blondynką poszłyśmy sprawdzić, jak się czuje Nairobi. Zastałyśmy ją w jednym z biur, siedziała na podłodze, cały czas patrząc smutno na pluszaka. Dosiadłyśmy się do niej.
— To był miś mojego synka — zaczęła czarnowłosa. — Robiłam z nim... różne rzeczy. Nawet Berlin i Helsinki o nich nie wiedzą.
— Nam możesz powiedzieć — odpowiedziałam. — O ile chcesz.
— Wiedz jednak, że zaakceptujemy cię mimo wszystko — zapewniła Sztokholm.
Czarnowłosa głęboko westchnęła, a następnie powiedziała:
— Ubierałam mojego synka w ładne ubranka, a potem wsadzałam go do wózka z tym miśkiem. Wychodziliśmy na spacery, które tak naprawdę były odbiorem towaru. Chowałam dragi w tym misiu... — urwała, a łzy napłynęły jej do oczu. — Wykorzystałam go... — dodała, szlochając.
Nie odpowiedziałyśmy. Jedyna reakcja, na którą się zdobyłyśmy, to uścisk. Musiałyśmy go jednak przerwać, ponieważ zadzwonił telefon. Podniosłyśmy się, a Nairobi niechętnie odebrała połączenie.
  — Czego chcesz, cholero jedna? — zapytała Nai.
Niedługo potem rozłączyła się i podeszła do okna. "Nie mam pojęcia, co tam zobaczyła, ale... chyba się wzruszyła? To wszystko jest zbyt pokojowe..." pomyślałam. I wykrakałam.
  — Nairobi, uważaj! — wrzasnęła blondynka.
Nairobi odwróciła głowę w naszym kierunku. Wtedy też została postrzelona. Sztokholm zaczęła wołać o pomoc, a ja kucnęłam przy czarnowłosej. W tamtym momencie liczyły się dla mnie tylko dwie rzeczy. Nairobi i zemsta na glinach. Kiedy w pomieszczeniu zebrała się cała nasza szajka, otrzymaliśmy informację, że w stronę banku jadą dwa opancerzone wozy. Myśleliśmy, że wszystko już się zacznie walić, kiedy dostaliśmy rozkaz do ataku. Wraz z Tokio zabrałyśmy wyrzutnie rakiet z biblioteki i ustawiłyśmy się z nimi przed otwartym wejściem do budynku. Czekałyśmy na znak do ataku.
   — OGNIA! — wrzasnął w końcu Palermo.
"Chcieli wojny? To ją dostaną" pomyślałam. Wystrzeliłyśmy, a wozy wyleciały w powietrze.

~💶~

I tym oto wybuchowym akcentem kończymy ten rozdział!
Niedługo zabawa w kotka i myszkę z Gandią... zresztą, co ja Wam będę spoilerować, wkrótce sami będziecie mieli okazję to przeczytać.
I, nie zgadniecie co... jeśli pojawiły się jakieś błędy, możecie dać znać.
Do zobaczenia wkrótce!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro