°•°Beds°•°

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Tato proszę! - jęknęła błagalnie Ellie.
Te imię nadał jej Alan po śmierci swojej dawnej miłości i współpracowniczki - Ellie Satler, niestety zmarła na Isla nublar poświęcając się dla wszystkich.
Ellie nie narzekała, że ma takie imię, nawet jej się podobało, stwierdziła patrząc na zdjęcie pani Satler, że była ładna, a kto by nie chciał odziedziczyć imienia po ładnej kobiecie?

- Nie, nie i jeszcze raz nie! - warknął Alan.
- Nie ma opcji, że puszcze cię na wyspę śmierci! Samą! - krzyczał tak, że pewnie w domu sąsiada było go słychać.
- To było w 1993, teraz są dużo skuteczniejsze zabezpieczenia niż wtedy, błagam cię chce zobaczyć dinozaury na żywo - błagała dalej.
- Nie stracę kolejnej Ellie na tej cholernej wyspie - powiedział z rosnącym smutkiem w głosie, a młodszej zrobiło się go trochę szkoda, lecz nie mogła tak łatwo odpuścić.
- Nie stracisz. Naprawdę proszę to moja jedyna taka szansa za nim będą tak jeździć miliony osób, mam miejsce Vip'a nie mogę tego tak łatwo odpuścić. Poza tym znam zachowania każdego dinozaura nawet jeśli dałaby sobie radę - walczyła o swoje.
Mężczyzna przez chwilę się nie odzywał po czym westchnął.
- dobra, ale przysięgam jeśli chociażby jeden Kompsognat ucieknię z wybiegu osobiście tam po ciebie płynę i wciągnę cię na statek siłą. - zagroził z śmiertelną powagą w oczach, która szybko zniknęła gdy nastolatka pognała przytulić ojca.
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! - piszczała z radości tuląc ojca, na co ten się uśmiechnął.

•••

Ellie stała już przybarierce jachtu, którym miała dostać się razem z innymi nastolatkami na wyspę Isla Nublar.
Nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy w oddali zauważyła wspomniana wyspę. Nie minęło więcej niż piętnaście minut, a blondynka stała już w betonowym doku, razem z innymi oraz ich opiekunami -Dave'em i Roxie.

-Witam wszystkich obozowiczów! Jestem Dave, a to moja wspólniczka Roxie. Gotowi na przygodę życia? - tryskał pozytywną energią blondyn, na co Roxie przewróciła oczami, chociaż można było zauważyć jak kącik jej ust się podnosi.
- No dobra szóstka wybrańców, wsiadajcie na pakę jedziemy do obozu! - kontynuował.
- przepraszam, ale jest nas tylko piątka - zauważył Ben.
- jak to? Dino nerd, Dolly, Trackstar, Game boy, Carob... - zaczął wyliczać.
-Faktycznie kogoś brakuje - dodał, na co Roxie westchnęła i spojrzała w górę, po czym reszta zrobiła to samo.
Rozbrzmiał głos silnika, a na niebie pojawił się helikopter  który chwilę potem wylądował rozwiewając pył w stronę innych, co zirytowało Ellie. Wiedziała że raczej nie polubi gościa.

- Witajcie ziomale! - krzyknął wysoki chłopak wychodzacy z maszyny.
Żenujący tekst rówiesnika utwierdził ją w fakcie, że się nie polubią.
- Kenji Kon, kto by mógł się spodziewać- powiedziała ironicznie kobieta, po czym w jej ręce trafiła torba bogacza.
- Cześć dziewczyny - powiedział opierając się o Alice i Marcy, które twierdząc po ich mimikach nie były z tego bardzo zadowolone.
Szybko jednak został z nich usunięty po przez uderzenie z torby w jego plecy za pośrednictwem Roxie. Polubiła ją.
- dobra dzieciaki wsiadajcie do auta, bo nie zamierzam spędzać całego dnia w doku - powiedziała ruszając w stronę auta co zrobił również Dave i reszta.

Ellie usiadła po prawej stronę paki najbardziej przy kabinie, zaraz obok niej znalazła się Alice i Ben, natomiast na przeciwko usiadł bogaty palant, obok niego Miles i na końcu Marcy.
Samochód ruszył, a nastolatkowie polecieli na siebie nawzajem obijając się o wszystko wokół.
Usadawiając się spowrotem na swoje miejsca z impetem zapieli swoje pasy, martwią się o swoje zdrowie po tej przejażdżce.
Nie całe dziesięć minut później podjechali do ogromnej budowli znajdującej się na wielkim drzewie.
Wszyscy opuścili swoej miejsca i stanęli przed budowlą podziwiajac ją, jedynie Kenji nie był pod wrażeniem. Pewnie widział już z tysiąc razy.
- błagam was, mój pokój jeśli bogatszy od tego - przechwalał się, ale nikt nie był na tyle wyrozumiały, żeby dać mu choć trochę agencji dlatego nastolatek się oburzył.
- Panują zasady, za które jeśli zostaną złamane możecie się pożegnać z obozem. - powiedziała stanowczo Roxie, a pozostali wzrocili na nią uwagę.
- po pierwsze o ósmej wszytskie światła mają być zgaszone - wszyscy z wyjątkiem Bena wydali jęk niezadowolenia.
- po drugie o dziewiątej wszyscy mają być w łóżkach jeśli zobaczę kogoś na nogach, będzie sprzątał odchody stegozaurów. - coraz bardziej żałuję, że nie została w domu jak mówił jej ojciec.
- po trzecie nie możecie opuszczać ośrodka bez opiekuna. Teraz możecie iść się rozpakować. - zakończyła swoją przemowę odsuwając się z drogi do środka.

- Idę zająć najlepsze łóżko! - krzyknęła Ruda i rzuciła się w stronę windy. Początkowo Ellie zamurowało jak zobaczyła, że dziewczyna jest statsznie szybką. Musi ćwiczyć na każdej lekcji WF nie to co ona, która ma zwolnienie na każdą lekcje. Po czym się zorientowała, że wszyscy polecieli w pogoń za nią, a ona nie zamierza spać w najgorszym łóżku, dlatego również do nich pobiegła wciskając się do windy w ostatniej chwili.
Jechali w dość niekomfortowej ciszy ściśnięci ze sobą.
- słuchaj wiewióra, Vip'y mają pierwszeństwo - w końcu odezwał się Kenji, choć nie ukrywając Ellie wolała, żeby tego nie robił.
- to dobrze, że żadnego tutaj nie ma, szczota - odgryzła mu.
Ma rację. Jego włosy postawione do góry na żel wyglądają jak szczota. Taka stara, bardzo stara szczota. Lubie tą laskę.
- Czy ty właśnie skrytykowałaś tę boskie włosy? - oburzył się.
- A już miałem Ci zaproponować że możemy się podzielić łóżkiem dla Vip'ów, ale zmieniam zdanie! - dodał.
- O Boże dziękuję, że się rozmyśliłeś! - krzykneła układając ręce jak do modlitwy. Z windy dobiegały głośnie śmiechy i krzyki szczoty.

Drzwi się rozsunęły, a Ellie przez to, że weszła jako ostatnia był na samym początku i mogła wybiegnąć szybciej niż inni. Stwierdziła, że lubi rudowłosą i dużo lepiej żyć z nią w zgodzie dlatego złapała ją za rękę I pociągnęła na sam przód.
- dawaj trackstar, biegniemy. - powiedziała do nieco zaskoczonej rudej.
-mówiąc że biegniemy mam na myśli, że ty biegniesz i ciągniesz mnie za sobą, tak dla jasności- wyjasniła po czym zachichotala cicho, na co na ustach Marcy pojawił się zadziornym uśmiech.

- dobra dino nerdzie, biegniemy do łóżek koło okna? - zapytała dla ścisłości.
- No ba, że tak-  powiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

Po chwili wszystkie łóżka miały już swoich właścicieli. Okazało się, że wszyscy mają łóżka w jednym pokoju, co jest dziwne. Czy oni się nie boją, że taki Kenji kogoś zgwałci?
Mniejsza o to ważne że Ellie dostała ten materac który chciała.
I może koleżankę.
- ogólnie to to było tak oszukane, że będziecie stać w piekle do ramion w gównie. - odezwał się pierwszy raz tego dnia Darius, wywołując śmiech u innych.
- zgadzam się z czarnym - odezwała się Alice.
- Jebany spisek! - dodała krzykiem, lecz bardzije w formie żartu.
- jak już mówiłem Vip'y mają pierwszeństwo, więc powinnyście mi odpuścić to łóżko. Za obrazę moich włosów ppowinnyscie mi usługiwać- powiedział nadal oburzony co wywołało jeszcze większy śmiech w pokoju.
- o Boże skończ z tymi włosami! Wygladaja jak dwudziestoletni nie prany mop - krzyknęła rudowłosa rozpętując tym samym wojnę w pokoju.

- dobra zamknijcie już gęby! Od dwudziestu minut tylko krzyczycie po sobie nowymi przezwiskami, które były by ciekawe gdyby było chociażby dobre! Ale nie są, więc przymknijcie się !- krzyknęła to osoba po której Ellie spodziewałabym się tego najmniej.
A mianowicie Ben .
- Cholera jasna nie spodziewałam się że cichy Benny jest wstanie mówić tak głośno - powiedziała prześmiewczo Czarnowłosa.
- a ja się nie spodziewałem, że dziwki jeżdżą na obozy - powiedział unosząc jedną brew do góry.
Alice zmarła, a jej szczęka dosłownie opadła.
Natomiast Ellie i Marcy próbowały powstrzymać śmiech, który znalazł ujście po zobaczeniu miny dziewczyny.
- nie spodziewałem się że polubią takiego kogoś jak ty, ale chyba zmieniam zdanie - powiedział najwyższy.
Ben miał już mu odpowiadać z tym samym jadem w głosie jak przed chwilą dziewczynie ale do pokoju wszedł Dave z rękami wypełnionymi opakowaniami pianek, czekolady i herbatników.

- widzę, że już się zadomowiliscie, a teraz zapraszam was na pierwsze ognisko tego obozu! - entuzjastycznie powiedział po czym wyszedł i zaczął kierować się na zewnątrz jak reszta.
- hej, słuchaj przepraszam przesadziłem. Jestem trochę nerwowy - powiedział zawstydzony chłopak w stronę brunetki.
Ellie usłyszała to gdzieś z przodu.
- pierwszy raz ktoś miał psyche nazwać mnie tak źle. Przyznam zatkało mnie, ale spoko wybaczam i szanuje za psyche - powiedziała niezwykle miło i objęła niższego ramieniem po czym ruszyli za reszta grupy.


°°°
Witam Witam
O to pierwszy rozdział
Mam nadzieję że się wam spodoba o ile ktokolwiek to przeczyta ale bądźmy dobrej myśli jdbdbd (mam już 500 słów następnego rozdziału)

°•°☆°•° zapraszam na kolejny rozdział>>>》》

°•°♡°•°bye bye°•°♡°•°

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro