°Przyjaźń

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Kami, czy ty śpisz? - Usłyszałam nagle głos Taehyunga przez co się wystraszyłam. Nie sądziłam, że zasnę.

-Nie, medytuję - Odpowiedziałam trzymając rękę na klatce piersiowej. On na prawdę doprowadzi mnie kiedyś do zawału.

-Jesteś pewna, że chcesz iść na ten spacer? Jesteś przecież zmęczona. - Brunet mruknął przejęty.

-Tak, chce iść... - Odpowiedziałam z przekonaniem w głosie.

-No dobra, to chodźmy... -Brunet dodał idąc w kierunku drzwi na co ja przecierając zaspane oczy, również to zrobiłam.
Racja, jestem zmęczona ale również chciałam przejść się na spacer. Nie potrafię się z nim po prostu rozstać. Kompletnie się w nim zauroczyłam. Najgorsze, że to dobrze wiem ale nic nie potrafię z tym zrobić.

Po chwili gdy Taehyung założył Yeontanowi szelki, wyszliśmy z domu. Wieczór wydawał się być dość ciepły. Cisza, spokój i czyste niebo, na którym widniała masa gwiazd. Lampki wyłaniające się z gęstych kompozycji roślin, budowały tlko romantyczny klimat. Spoglądającym na bruneta zauważyłam, że również wygląda na dość zmęczonego.

-Jesteś zmęczony... - Mruknęłam.

-Huh? Ah tak, trochę... - Odpowiedział lekko zdezorientowany. - Ostatnio w firmie mam sporo na głowie. -

-Nie przemęczaj się zbytnio, zdrowie jest ważne - Dobre, mówi to osoba, która sama ma zdrowie jak mało kto.

-Oh haha ty mi to mówisz? -

-Tak wiem haha - Odpowiedziałam ze śmiechem. To miłe, że trochę już o mnie pamięta. W końcu, ja tu tylko miałam pracować.

-Piękna noc, czyż nie? - Taehyung wymamrotał z głową w górze.

-Tak, pięknie jest. - Odpowiedziałam z zachwytem.
_________________________

«»

Kamis: Hej Yuki, nie będzie mnie dziś na uczelni

Yukixxx: O nie, dlaczego?

Yukixxx: Coś się stało!?

Kamis: Tak, ale nie denerwuj się! Jestem w szpitalu

Yukixxx: Jezu co ci się stało!? KAMI CO CI SIĘ STAŁO!?

Kamis: Spokojne! Po prostu zasłabłam i no

Yukixxx: Jezu mam nadzieję, że to nic poważnego

Kamis: Na pewno, wszytko będzie git

Yukixxx: Martwię się teraz

Yukixxx: Po wykładach do ciebie przyjadę. Ale niestety teraz muszę kończyć.

Kamis: Jasne, tylko nie denerwuj się proszę. Nic mi nie jest.

Yukixxx: Dobrze...

«»

Odkładając telefon na szafkę obok, wzięłam głęboki oddech.
Takim sposobem na jakiś czas uniknę chodzenia na uczelnię. Nie mam pojęcia dlaczego w tamtym momencie tak nagle straciłam przytomność. Dobrze się czułam. Jak widać, aż zbyt dobrze. Swoją drogą, że to musiało być na klatce schodowej mojego bloku. Ta wredna sąsiadka musiała wezwać karetę. Przecież nic mi nie jest. Często słabne i jest dobrze. Na dodatek ona to wie. Zapewne zatrzymają mnie na obserwacji z czego nie dowiem się niczego nowego.
A wreszcie zaczęłam nadrabiać materiały. I co pomyśli Pan Namjoon? W końcu zrobiłam na nim wrażenie. A teraz znów będę mieć dziurę w materiałach.

Z moich głębokich rozmyśleń wyciągnął mnie trzask drzwi. Pielęgniarka przyniosła mi jakieś leki. Bez oporu je wzięłam. Gdy wyszła z pokoju zostałam zupełne sama w tym głuchym i ponurym pokoju. W sumie miałam okazję się przespać. A więc taki też miałam zamiar.
_________________________

-Kami! - Usłyszałam czyiś głos.
Siadając powoli przetarłam oczy aby zorientować się o co chodzi.

-T-Taehyung? Ale co ty tutaj robisz? - Spytałam niepewnie. Przez leki byłam jeszcze nieprzytomna.

-Dowiedziałem się, że jesteś w szpitalu, co się stało!? - Brunet nerwowy podbiegłego do łóżka.

-Ja... zasłabłam ale to nic... skąd w ogóle wiesz, że trafiłam do szpitala?-

-Któraś uczennica powiedziała Namjoonowi dlaczego cię nie ma. Wtedy mi to powiedział. Martwiłem się, co się dzieje? -

-To on wie, że mam z tobą jakiś związek? -

-Tak, powiedziałem mu, że się przyjaźnimy -

-P-przyjaźnimy?-

-A nie? Sądziłem, że mnie polubiłaś... -

-Tak, znaczy jasne, że cię lubię -

-Cieszę się. Ja ciebie też, dlatego nie chciałbym cię stracić. Jesteś moją przyjaciółką. -   Taehyung powiedział z uśmiechem.
No właśnie, "przyjaciółką". Szkoda tylko, że ja się w nim zauroczyłam. Na samym starcie wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Widzi we mnie przyjaciółkę. Ale ja głupia myślałam, że może z tego coś wyjść.

-Wiesz, zrobię sobie wolne w pracy. Zostanę z tobą. -

-Co? Nie musisz! -

-Ale chcę -

-Ale ja... Nie - Mruknęłam. Wiem, że to nie jest jego wina ale byłam zła. Chociażby na siebie. Wiedząc, że ten przystojny brunet siedzący na przeciwko mnie, nigdy nie będzie mój.

-Rozumiem... Ale wiesz, że jak byś czegoś potrzebowała to możesz mnie o to śmiało poprosić o każdej godzinie- Chłopak zadeklarował.

-Tak, jasne. - Odpowiedziałam po czym brunet uśmiechnął się w moją stronę. Sztucznie oddałam uśmiech jednak w środku czułam jak coś we mnie pękło.
Po jakiejś chwili zostałam sama. Wyciągając dłoń po telefon szybko go włączyłam. Już ta godzina. Niedługo będzie Yuki. Biedna pewnie się cały dzień martwi. I niepotrzebnie. Za pewne ona powiedziała Panu Namjoonowi, że jestem w szpitalu. Tylko po cholere. Chociaż, nie będę jej winić. Tylko się martwi. Mogę tutaj winić tylko siebie za to, że zrobiłam sobie nadzieję. Czuję, że od tej chwili już nigdy nie spojrzę na Taehyunga w ten sam sposób.
_________________________

Hey, witam
Zmartwychwstanie z tą książką XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro