The moment of truth

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wanda Maximoff samotnie opuszczając Westview nie miała zbytnio planów. Poza zgłębianiem sekretów Darkhold, chciała zniknąć. Przynajmniej na jakiś czas. Chciała uniknąć rozgłosu po tym co zrobiła, choć nie było to łatwe ze względu na to, że każdy ją kojarzył jako jedną z Avengers. Szukała miejsca, w którym mogłaby się zaszyć z dala od tego całego zamieszania. W końcu jej się udało. Udała się do Gotham. Miasto nazywano "zapomnianą dziurą obok Nowego Yorku", albowiem nikt nie chciał tam przyjeżdżać. Wandzie jednak niezbyt szczególnie to przeszkadzało.
Pierwszy dzień zawsze jest najgorszy. Mimo tego, że znalazła i wynajęła mieszkanie bez większego problemu, wciąż nie mogła się z tym wszystkim oswoić. "To Magia Chaosu, Wando. To właśnie ona czyni cię Scarlet Witch". "Twoim przeznaczeniem jest zniszczyć świat". Słowa Agathy Harkness wracały do niej niczym bumerang. A wraz z nimi wspomnienia pełne bólu i rozpaczy, poczynając od utraty rodziców i brata, przez śmierć Visiona, po cały incydent z jej rodziną w Westview. Za każdym razem, gdy myślała o Billy'm i Tommy'm, po jej policzkach spływały niewielkie łzy. "Dosyć tego" pomyślała. "Co było to było, musisz się z tym pogodzić" zbeształa się. Postanowiła wyjść na spacer, aby się przewietrzyć i chwilowo zapomnieć o swoich problemach.
    Spacer ulicami pochłoniętego przez deszcz Gotham dobrze jej zrobił. Przy okazji zapoznała się częściowo z miastem. W drodze powrotnej do swojego tymczasowego miejsca zamieszkania w niewielkiej alejce natknęła się na dwójkę podejrzanych gości. Nie chciała sobie zawracać nimi głowy i chciała zawrócić, żeby znaleźć inną drogą powrotną, jednakże przejście zagrodził jej trzeci nieznajomy.
  — Co taka ślicznotka robi tak późno w takiej dziurze jak ta? — zapytał.
  — Nie chcę kłopotów — odpowiedziała spokojnie, próbując wyminąć osiłka.
  — Nie tak prędko, laleczko. Dawaj portfel — zagadnął ją jeden z tyłu.
Użycie magii było ostatnią rzeczą, którą chciała robić na ulicy. Nie miała jednak wyjścia. W przeciwnym razie nie wiadomo co by się z nią stało. Na jej dłoniach pojawiły się ciemnoczerwone kule oznaczające, że szykowała się do ataku. Nie minęło sporo czasu, a dwójka chuderlaków oraz osiłek zostali powaleni. Wanda miała już odchodzić, gdy nagle ujrzała na ziemi przed sobą cień czyjejś sylwetki. Odwróciła się, by sprawdzić z kim ma do czynienia. Jej oczom ukazał się nieco wyższy od niej mężczyzna przebrany za nietoperza. Od razu go rozpoznała. Słynny Batman, Mroczny Rycerz Gotham. Postrach szumowin. Oboje stali w bezruchu, cały czas patrząc sobie prosto w oczy. Żadne z nich nic nie mówiło. Żadne z nich nie mrugnęło. Jedyne co hałasowało, to deszcz. Po chwili jednak Batman zniknął w ciemnościach, a Wanda odwróciła się na pięcie w celu powrotu do domu. Po dotarciu na miejsce poczęła się zastanawiać nad pewnymi sprawami. Wciąż widziała przed sobą jego niebieskie oczy. Oczy, które wydawały jej się znajome, jednakże nie mogła skojarzyć skąd. I choć mogłaby spróbować dowiedzieć się za sprawą magii, do kogo one należały, coś w środku nie pozwalało jej na to. Pogrążona w swoich myślach, zasnęła.
     Bruce Wayne po powrocie do Batjaskini postanowił przeanalizować to, co zobaczył w nocy. Podłączając soczewkę do komputera, przewinął obraz do momentu spotkania z tajemniczą kobietą. Nawet po przeanalizowaniu każdego szczegółu jej twarzy nie wierzył własnym oczom. Wanda Maximoff, znana praktycznie na całym świecie Avengerka, postanowiła z nieznanych mu powodów przyjechać do Gotham. "Dlaczego?" zapytał się w myślach. Gdy próbował znaleźć sensowną odpowiedź na to pytanie, niespodziewanie usłyszał za sobą głos Alfreda:
  — Ładna — stwierdził kamerdyner, patrząc na ekran komputera. — Chwilunię... czy to nie jest przypadkiem...
  — Wanda Maximoff? Zgadza się — przerwał mu Bruce.
  — Co takiego Avengerka miałaby robić w Gotham? Czyżby byłaby tu na jakiejś misji? — spytał zaciekawiony Alfred.
  — Nie sądzę... jakiś czas temu wraz ze śmiercią Starka chwilowo rozpadli się Avengers. Nie sądzę, by Maximoff nagle zaczęła działać dla organizacji, do której nie ma zaufania — stwierdził Bruce. — Mowa o S.H.I.E.L.D. czy jak oni się tam teraz zwą.
  — Czemu miałaby go nie mieć?
  — Ze względu na swoją przeszłość.
  — Och... nie zmienia to jednak faktu, że wciąż nie wiemy, co tu robi.
  — To prawda... hm... ostatnio nie szukałem niczego na temat tego, co się dzieje obecnie z pozostałymi Avengerami... może w ten sposób mógłbym ustalić, co Maximoff tu robi...
  — Zaiste ciekawa sprawa paniczu, jednakże przed tym sugerowałbym drzemkę. Miał panicz jak zwykle pracowitą noc, najlepiej byłoby się przespać, a potem coś zjeść — odpowiedział Alfred.
Bruce skinął lekko głową, po czym wraz z Alfredem udali się do windy. Wjeżdżając na górę, Wayne cały czas myślał o kobiecie i o tym, co mogłoby ją sprowadzić do miasta. "Co się wydarzyło, że doprowadziło ją to aż tutaj?" zastanawiał się.
Niedługo po przebudzeniu oraz zjedzeniu wyczarowanego przez siebie samą śniadania, Wanda usiadła po turecku na podłodze i po przybraniu formy Scarlet Witch zaczęła czytać Darkhold. W pewnym momencie "siedziała" w powietrzu z księgą na kolanach, zaś rękoma wykonywała rysunki run, które miały służyć jako podstawa do użycia danego zaklęcia. Spędziła tak praktycznie cały dzień. Pod wieczór przestała lewitować i zamknęła księgę. Spojrzała na zegar wiszący na ścianie za nią. Pokazywał godzinę dziewiętnastą czterdzieści. Maximoff podeszła do jednego z okien i wyjrzała przez nie. W jej oczy rzucił się niewielki sklep całodobowy. Po chwili jednak dostrzegła, że w sklepie znajdowała się dwójka rabusiów grożących sprzedawcy, najpewniej w celu wyłudzenia pieniędzy. Wanda mogła kompletnie zignorować to, co zobaczyła, jednakże obudziło w niej się coś, co niegdyś zasiał w niej Steve Rogers. Chęć pomocy ludziom. Otworzyła okno, wyszła na zewnątrz i używając magii, przeniosła się do wnętrza sklepu. Stała tuż za dwójką zamaskowanych mężczyzn. Jej obecność zauważył tylko sprzedawca, który widząc ją, rozszerzył oczy ze zdziwienia.
— A ty co, ducha żeś zobaczył? Pakuj szmal do torby albo cię zabijemy! — pogroził mu jeden z mężczyzn.
Drugi napastnik jednakże postanowił sprawdzić, co ujrzał sprzedawca i odwrócił się w kierunku Wandy. Gdy tylko nawiązał z nią kontakt wzrokowy, ta pomachała mu lekko palcami, po czym w kilku ruchach powaliła dwójkę nieznajomych. Sprzedawca złożył ręce jak do modlitwy i powiedział:
— Dziękuję... dziękuję! Dziękuję z całego serca, uratowała mi pani życie! Jak mogę się odwdzięczyć?
— Nie musisz niczego robić — odpowiedziała Scarlet Witch. — Chociaż... czy ma pan kartkę i długopis? — spytała.
Mężczyzna z plakietką z imieniem "Oscar" pokiwał twierdząco głową, a następnie podał kobiecie kartkę samoprzylepną i długopis. Wanda zostawiła na niej wiadomość o treści: "Coś się nawinęło przy Cameron Street. Chcieli wyciągnąć pieniądze od sprzedawcy w sklepie całodobowym. Oddaję ich wam, zróbcie z nimi co chcecie. WM". Oddała Oscarowi długopis, a karteczkę przykleiła do jednego z przestępców, których następnie przeniosła na komisariat policji. Dwójka nieprzytomnych osobników wylądowała na biurku detektywa Bullocka, który podskoczył z przerażenia, gdy ich zobaczył.
  — Jasny gwint! — krzyknął. — Eeee... Gordon! Mamy dziurę w dachu czy jak?! Bo pada dzisiaj ciałami!
Porucznik Gordon podszedł do biurka Harvey'ego i przyjrzał się przestępcom. Następnie zapytał:
  — Skąd oni się tu wzięli?
  — A bo ja wiem?! W jednej chwili mam swoje piękne, uporządkowane biurko, a w drugiej jakieś ciała się na nim pojawiają! Zupełnie znikąd!
  — Która godzina?
  — Dziewiętnasta pięćdziesiąt, a co? — odparł Harvey, patrząc na zegarek. — Och, już rozumiem. Jest ciut za wcześnie. To nie jest prezent od twojego nietoperzego kumpla.
  — Zaraz zobaczymy... — Jim dojrzał karteczkę na jednym z mężczyzn, po czym ją wziął. — "Coś się nawinęło przy Cameron Street. Chcieli wyciągnąć pieniądze od sprzedawcy w sklepie całodobowym. Oddaję ich wam, zróbcie z nimi co chcecie. WM" — przeczytał na głos.
  — "WM"? Kolejny przebieraniec czy jak? — wypytywał Bullock.
  — Nie mam pojęcia — odpowiedział Jim. — Pojedź tam z Martinezem, ja zaraz dołączę. Muszę się z kimś skonsultować.
  — Aj aj, poruczniku — powiedział detektyw, po czym zawołał Martineza i razem z nim opuścił komisariat.
      Jim Gordon po uruchomieniu batsygnału nie musiał długo czekać. Człowiek Nietoperz zjawił się dosłownie pięć minut potem. Batman zapytał:
  — Co tym razem?
  — Ktoś zostawił nam dwójkę nieprzytomnych przestępców i wiadomość — odpowiedział Gordon, podając karteczkę Batmanowi. — Harvey twierdzi, że pojawili się znikąd — dodał.
Bruce przeczytał wiadomość. Jego uwagę przykuły inicjały na końcu. "WM". W tamtej chwili na myśl przyszła mu tylko jedna osoba. Wanda Maximoff.
  — Domyślasz się, kim jest ten tajemniczy ktoś? — spytał znienacka porucznik.
  — Mam pewien trop, potem go zbadam — odparł Mroczny Rycerz, oddając karteczkę Gordonowi.
  — Okej... miałem pojechać do tego sklepu przy Cameron Street. Jak rozumiem, jedziesz ze mną?
Batman skinął lekko głową, a następnie wraz z Gordonem udali się do wspomnianego sklepu całodobowego.
      Na miejscu zastali detektywa Bullocka przesłuchującego sprzedawcę oraz oficera Martineza sprawdzającego broń, którą zostawili przestępcy. Weszli do środka, aby przysłuchać się rozmowie Harvey'ego z Oscarem.
  — I miałem już pakować pieniądze do torby, ale pojawiła się ta kobieta — mówił zawzięcie Oscar. — Nie wiem jak to zrobiła, ale dosłownie się z nimi rozprawiła za sprawą magii.
  — Magii? Czyli co, uratował cię żeński Houdini? — zapytał Bullock.
  — Tak! Znaczy nie! W sensie... to nie był żeński Houdini. Twarz miała znajomą. Wydawało mi się, że już ją kiedyś widziałem w wiadomościach... ale nie pamiętam nazwiska — tłumaczył sprzedawca.
— Ciekawe... — wtrącił Jim. — Czy mógłby pan przeprowadzić rekonstrukcję wydarzeń?
— Em, okej... stałem tak jak teraz, a te bandziory tak jak pan detektyw i pan porucznik. A ta kobieta... — Oscar wyszedł zza lady i ustawił się tam, gdzie wcześniej stała Wanda — pojawiła się tutaj. Zrobiła kilka dziwnych gestów rękoma... — mężczyzna spróbował odwzorować ruchy Wandy — i ci goście byli już nieprzytomni. Po tym jak jej podziękowałem, poprosiła o kartkę i długopis. Napisała coś na kartce, oddała mi długopis, kartkę zostawiła na jednym z przestępców, a potem sprawiła, że zniknęli! — opowiadał nieco podekscytowany.
Batman, porucznik Gordon i detektyw Bullock wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami. Choć Mroczny Rycerz doszedł do tego wcześniej, Jim i Harvey dostali kolejną poszlakę w sprawie "WM" - mianowicie, że nieznajomym była kobieta o nadprzyrodzonych zdolnościach. Po spisaniu zeznań świadka i zabraniu dowodów (w postaci broni przestępców, torby w której miały być pieniądze oraz długopisu, którego użyła Wanda), policjanci oraz Człowiek Nietoperz opuścili sklep. Wszystkiemu z okna swojego tymczasowego mieszkania przyglądała się Maximoff. "Nie ma za co" pomyślała, poprawiając rękaw bluzy.
      Noc minęła Batmanowi standardowo. Powstrzymał kilka przestępstw w toku, znalazł kolejny magazyn, w którym ukryto broń należącą do (najprawdopodobniej) Pingwina, zdążył też sprawdzić jak się miewa Selina Kyle. Po powrocie do Batjaskini znów zaczął szukać najnowszych informacji na temat Wandy. Nie szukał jednak informacji dostępnych za sprawą artykułów, a danych poufnych, do których dostęp mieli jedynie agenci S.W.O.R.D. Na szczęście, dzięki temu, że kiedyś nawiązał kontakt z niejaką Daisy Johnson, mógł sprawdzać bazy danych organizacji bez większego problemu. Po wejściu w folder zadedykowany Wandzie, ukazał mu się najnowszy plik (bo sprzed kilku dni) podpisany jako "WESTVIEW". Otworzył go i zaczął czytać jego treść:
"UAKTUALNIENIE PROFILU PRZYGOTOWAŁA: MONICA RAMBEAU
Wanda Maximoff przekształciła miasteczko niedaleko Jersey City w swoją mini-rzeczywistość (nazwa profesjonalna: wymiar kieszonkowy). Mieszkańcy pod jej kontrolą brali udział w czymś przypominającym sitcom, do którego wgląd mieliśmy dzięki specjalnym odbiornikom. Maximoff nie chciała ich jednak krzywdzić. Nie miała w ogóle takiego zamiaru! Chciała jedynie... odreagować z powodu żałoby po śmierci Visiona (wątek ten rozwinę później). Prawdziwym zagrożeniem była wiedźma Agatha Harkness (kiedyś przygotuję na jej temat profil, daję słowo, dyrektorze!). Maximoff w trakcie starcia z Harkness osiągnęła pełnię mocy (?). Stała się "Scarlet Witch" i obiecała, że postara się pojąć, jaką moc tak naprawdę w sobie ma. Jest po naszej stronie, a przynajmniej tak można było wywnioskować z jej wypowiedzi.
ZMIANY W STANIE PSYCHICZNYM:
Maximoff nie była w najlepszej kondycji psychicznej po utracie Visiona (swojego ukochanego). Po przybyciu do Westview, przekształciła miasto w swój wymiar kieszonkowy. Za sprawą magii wyczarowała też nowego Visiona i dwójkę dzieci - Williama oraz Thomasa Maximoff. Posiadając swoją wyczarowaną rodzinę czuła się szczęśliwa. Zmieniło się to jednak po odczarowaniu Westview. Wraz z przywróceniem miasta do normalności, zniknęli Vision, Billy i Tommy. Zdecydowanie był to cios dla Wandy.
Obecnie nie wiadomo gdzie się znajduje, ani w jakim stanie jest Maximoff".
Bruce zamknął plik, a następnie zaczął szukać w internecie artykułów na temat tego, co zaszło w Westview. Znalazł jedynie informacje na temat znikających ludzi w okolicy owego miasta, i że wszystkim zajęła się organizacja S.W.O.R.D., a zaginionych ludzi udało się odnaleźć. Żadnej wzmianki o Wandzie.
— Skoro nic o tobie nie piszą... dlaczego się ukrywasz? — zastanawiał się na głos.
— Kto miałby się ukrywać? — zaskoczył go Alfred. — Czy chodzi o panienkę Maximoff?
— Em... tak — odpowiedział Bruce. — Szukałem najnowszych informacji na jej temat, żeby dowiedzieć się, czemu przyjechała do Gotham. Kilka dni temu miała miejsce afera związana z miasteczkiem Westview, a Maximoff była w nią zamieszana.
— W tę sprawę zaginionych ludzi, o której ostatnio było głośno? — zapytał zdziwiony kamerdyner.
— Dokładnie. Nie chodziło tylko o tajemnicze zniknięcia. To... to było coś większego, ale ludzie ze S.W.O.R.D. zatuszowali najistotniejsze fakty. Okazało się, że miasto było pod kontrolą Maximoff. Przekształciła je w tak zwany wymiar kieszonkowy i zrobiła z niego serial przedstawiający jej życie.
— Serial?
— S.W.O.R.D. miało do niego wgląd za sprawą odpowiednich urządzeń.
— Aha, aha... ale dlaczego miałaby to robić?
— W trakcie starcia z Thanosem w Wakandzie poległ jej ukochany, Vision. Maximoff się załamała. Po przybyciu do Westview wyczarowała nowego Visiona i miała z nim dwójkę dzieci. Na jej nieszczęście w mieście znajdowała się wiedźma, która najwyraźniej nie miała wobec niej dobrych zamiarów. Po starciu z nią, Maximoff musiała przywrócić wszystko do normy, co za tym idzie, Vision i jej dzieci zniknęli.
— Biedulka... czemu akurat udała się do Westview, a nie gdzie indziej?
— Tego na razie nie wiem. W plikach nic nie było na ten temat. Hm... w trakcie walki z tamtą wiedźmą, cytuję, "osiągnęła pełnię mocy". Później powiedziała, że postara się tę moc zrozumieć. Następnie kontakt z nią się urwał — wytłumaczył Bruce. — Nie rozumiem jednak, dlaczego miałaby się ukrywać, skoro w artykułach o Westview nie ma żadnej wzmianki na jej temat.
— Wie panicz, jak dociekliwa jest w dzisiejszych czasach prasa. Możliwe, że chciała uniknąć rozgłosu, żeby nie przejmować się tym, co pomyśli o niej społeczeństwo. Pamięta panicz, jaki skandal wybuchł kilka lat temu po tej akcji Avengers w Lagos? — przypomniał Alfred. — I chyba mam rozwiązanie kwestii, czemu ukryła się akurat tutaj. Jak to ludzie mówią? "Gotham to zapomniana dziura obok Nowego Yorku, bo nikt tam nie przyjeżdża"? Jeśli nikt nie chce przyjeżdżać do Gotham, to łatwo znaleźć tu kryjówkę. Zresztą, sam panicz wie.
  — To co powiedziałeś ma sens... lecz możliwe, że Maximoff nie będzie już się ukrywać. Wczoraj wieczorem zatrzymała dwóch rabusiów w sklepie przy Cameron Street. Potem przeniosła ich na komisariat policji, zostawiając przy tym wiadomość, którą podpisała swoimi inicjałami.
  — O...
  — Widział ją sprzedawca i ta dwójka. Gordon wraz z Bullockiem próbują dociec kim jest "WM". Niewykluczone, że kiedy latałem po mieście, oni przesłuchali tych przestępców. Podejrzewam, że Gordon podzieli się ze mną tym, czego się dowiedzieli z Bullockiem. Możliwe też, że zapyta, co z kolei ja odkryłem... zapewniłem, że zbadam sprawę "WM".
— I? Zamierza mu panicz powiedzieć?
Alfredowi odpowiedziało milczenie.
Od tamtej chwili minął tydzień. Podczas gdy Jim oraz Harvey prowadzili śledztwo, w którym Batman im pomagał, Wanda weszła w nową rutynę. Większość dnia spędzała na czytaniu Darkhold, następnie wychodziła na nocny spacer po Gotham, przy okazji powstrzymując przestępstwa w okolicy, a potem wracała do domu, aby coś przegryźć i się przespać. Pewnego wieczoru, gdy przechadzała się ulicami miasta, mijała magazyn, z którego usłyszała strzały. Zamknęła oczy, aby za sprawą magii podejrzeć, co się dzieje w środku. Ujrzała dziesięciu uzbrojonych opryszków pilnujących kilku zamkniętych kontenerów. Mówili o tym, że "potwornie im się nudzi", i że "szef mógłby przyjechać szybciej". Wanda przybrała formę Scarlet Witch i przeniosła się do środka. Zaczaiła się za jednym z kontenerów, gdy nagle poczuła, że ktoś stuknął ją lekko w ramię. Ostrożnie odwróciła się, aby sprawdzić, kto ją zaczepił. Ujrzała Mrocznego Rycerza.
— Dawno się nie widzieliśmy — powiedziała szeptem. — Masz może jakiś plan, jak rozprawić się z naszymi nowymi przyjaciółmi? — spytała.
— Zaatakuję od góry, ty od dołu. Następnie sprawdzimy co jest w kontenerach — odpowiedział Batman, szepcząc.
— Po pięciu na głowę? — zapytała cicho Wanda.
Batman przytaknął, a następnie za pomocą linki z hakiem przeniósł się wyżej. Scarlet Witch podkradła się do przestępców, aby ich zaatakować. W tej samej chwili, w której zaczęła połową z nich rzucać o ściany, Człowiek Nietoperz wdał się w bójkę z resztą towarzystwa. Nim ktokolwiek zdążył wezwać posiłki, wszyscy leżeli już nieprzytomni. Wanda zajrzała do umysłu jednego z rzezimieszków, podczas gdy Bruce otworzył kontener obok. W środku znajdowały się dobrze zabezpieczone skrzynie. Po otwarciu jednej z nich, oczom Bruce'a ukazały się karabiny maszynowe.
  — Czekali tu od kilku godzin — oznajmiła znienacka Wanda. — Mówili o jakimś Pingwinie. Kojarzysz go?
  — Oswald Cobblepot. Prawa ręka Carmine'a Falcone'a, posiada klub Iceberg Lounge. Od jakiegoś czasu znajduję coraz więcej takich magazynów z bronią — odparł Batman. — Wszystkie należą do Pingwina.
  — Ciekawe... — mruknęła Scarlet Witch, podchodząc do kontenera badanego przez Batmana. — Wezwałeś policję?
  — Jeszcze zanim tu wszedłem — odpowiedział Człowiek Nietoperz.
Wanda lekko skinęła głową, a następnie przyjrzała się skrzyniom z bronią. Po chwili namysłu, odparła:
  — Trochę tego tu sporo... a skoro mówiłeś, że to nie jest pierwszy magazyn tego typu, który znalazłeś... może ten cały Cobblepot chce wywołać wojnę gangów?
  — Ostatnie, czego chcemy w Gotham... lecz możesz niestety mieć rację — stwierdził Bruce.
  — W razie czego ją zatrzymamy, prawda? — spytała Wanda, lekko się uśmiechając.
Bruce przytaknął, lekko kiwając głową. "Mam okazję z nią porozmawiać... muszę to wykorzystać" pomyślał. Jednakże gdy chciał się o coś zapytać, przerwały mu syreny, a do magazynu weszła grupa policjantów z Gordonem i Bullockiem na czele. Człowiek Nietoperz oraz Szkarłatna Wiedźma odwrócili się w ich kierunku, Wanda schowała się nieco za Bruce'em, a Jim podszedł do Mrocznego Rycerza, po czym go zagadnął:
— Niech zgadnę, znowu mamy do czynienia z magazynem Cobblepota — bardziej stwierdził, niż zapytał.
  — Zgadza się — odpowiedział Batman.
  — O kurcze pieczone — powiedział Harvey, patrząc na Wandę.
  — A tobie co, ducha żeś zobaczył? — spytał nieco prześmiewczo porucznik.
  — Patrzcie na to! — detektyw zignorował pytanie swojego partnera, wskazując na Scarlet Witch. — To ty! "WM"! Już wiem, czemu tamten sprzedawca mówił, że kojarzył cię z telewizji! Ty jesteś Wanda Maximoff! Jedna z Avengers!
— Czekaj, serio? — zapytał Jim, a następnie zwrócił się do Wandy. — To prawda? Czy to ty regularnie zostawiałaś nam przestępców?
— Em... tak — odpowiedziała nieśmiało, wyłaniając się nieco zza Bruce'a.
— Przynajmniej jedna sprawa w końcu się wyjaśniła — stwierdził zadowolony Gordon. — Pilnuj się Bats, konkurencja ci rośnie — zaśmiał się.
  — O nie, nie, nie, w żadnym wypadku... po prostu... um... cieszę się, że mogę pomóc w czynieniu Gotham lepszym miejscem — oznajmiła Maximoff, niezgrabnie sklecając zdanie.
"Nie czuje się tu komfortowo" pomyślał Wayne. "Nieumyślnie wydałem ją wbrew jej woli". Obejrzał się. Kobiety już nie było, a jeden z oficerów narzekał, że nie zdążył wziąć autografu. Podczas gdy policjanci zaczęli zbierać dowody, Mroczny Rycerz opuścił magazyn, ulatniając się w mroku nocy.
Minął miesiąc. W jego trakcie Batman oraz Scarlet Witch coraz częściej spotykali się, aby razem zwalczać przestępców. Zaczęli "oficjalnie" ze sobą współpracować. Na dodatek nawiązali ze sobą relację, którą bez żadnych ogródek można było nazywać przyjaźnią. Niestety, zawsze dobrym rzeczą muszą towarzyszyć te złe. Od jakiegoś czasu Wanda zaczynała czuć dziwne skurcze w całym ciele, jakby coś pochłaniało ją od środka. Początkowo nie przejęła się nimi zbytnio - uznała, że to pewnie efekty uboczne ciągłego nocnego latania po ulicach miasta. Zmartwiła się jednak, gdy pewnego dnia, podczas czytania Darkhold, miała mroczki przed oczami i słyszała wołanie o pomoc. Nie było to jednak zwykłe wołanie o pomoc. "Mamusiu, pomocy!" krzyczały głosy Billy'ego i Tommy'ego. Gdy tylko je usłyszała, z hukiem zamknęła księgę i wzięła leki na ból głowy. Dawno nie myślała o swoich chłopcach, a usłyszenie, jak wołają o pomoc, było ciosem prosto w serce. Sytuacja się pogorszyła, kiedy poszła spać po kolejnej nocy spędzonej na walce z rzezimieszkami. Śniła o swoich ukochanych dzieciach. O tym, jak nie zdołała ich uratować przed śmiertelnym niebezpieczeństwem. "Nie... nie! Nie! NIE!" powtarzała przez sen, aż się obudziła z krzykiem.
  — NIE! — krzyknęła tak głośno, że zdawało się, że mógłby usłyszeć ją cały świat.
Lecz krzyk usłyszała tylko jedna osoba. Jadący na motorowerze, wracający ze swojej "nocnej zmiany", Bruce Wayne. Po tym jak usłyszał Wandę, od razu pojechał w kierunku jej miejsca zamieszkania. Zaparkował, po czym wszedł po schodach przeciwpożarowych na piętro, na którym mieszkała Wanda. Zapukał lekko w okno. Maximoff powoli zeszła z łóżka i podeszła do okna. Po zobaczeniu znajomych, pomalowanych oczu, wpuściła przyjaciela do środka.
— Co tu robisz, Bats? — zapytała lekko zdziwiona.
— Przyszedłem sprawdzić, czy wszystko w porządku — odparł, zamykając za sobą okno. — Słyszałem twój krzyk.
— Och... proszę, rozgość się. Czuj się jak u siebie — odpowiedziała, a następnie usiadła na łóżku.
Po odłożeniu plecaka ze sprzętem na podłogę oraz zdjęciu butów, Bruce dosiadł się do Wandy. Chwilę potem poczuł, jak kobieta się do niego przytula. Nieco niepewnie objął ją ramieniem i spytał:
— Dlaczego krzyczałaś?
Wanda nieco się wahała z odpowiedzią. Ostatecznie odpowiedziała krótko:
— Miałam koszmar. To... nic wielkiego.
— Nie krzyczałabyś, gdyby to faktycznie było "nic wielkiego". Co ci się przyśniło? — zapytał czule.
"Może chodzi o jej dzieci?" zaczął się zastanawiać w myślach. Jego przyjaciółka odpowiedziała:
— Ja... popełniłam wiele błędów. Ludzie cierpieli... ostatnio doszła kolejna afera z cyklu "Wanda Maximoff chciała dobrze, lecz jej nie wyszło" — pociągnęła nosem. — Nie chcę cię zanudzać szczegółami...
— Nie zanudziłabyś mnie. Po to tu jestem - by cię wysłuchać — odpowiedział. Mimo, że znał praktycznie całą historię kobiety, chciał być przy niej, wysłuchać jej, a także wspierać ją - chciał być dobrym przyjacielem.
— Hm... — mruknęła. — Miałam wszystko... a skończyłam z niczym. Znowu.
— Nieprawda — odparł. — Masz mnie.
Wanda lekko uśmiechnęła się na te słowa. Przyjaciele siedzieli w ciszy, kiedy Bruce nagle usłyszał ciche oddychanie. Wanda zasnęła. Nie miał serca, by ją obudzić, dlatego poszedł w jej ślady i również zasnął.
     Rano, po przebudzeniu, Wanda przygotowała śniadanie dla siebie i swojego przyjaciela. Po wspólnym posiłku Bruce pożegnał się z Wandą i udał się w drogę powrotną do swojego domu. Maximoff zaś postanowiła złożyć komuś wizytę. Przybrała formę Scarlet Witch, zabrała Darkhold, a następnie za pomocą magii przeniosła się na 177A Blecker Street. Podeszła do drzwi wejściowych Sanctum Sanctorum i zapukała w nie. Otworzył jej nie kto inny, jak Stephen Strange.
  — Wanda, cóż za miła niespodzianka — powiedział były Naczelny Mistrz Magii.
  — Stephen. Możemy porozmawiać? — zapytała Scarlet Witch.
— Oczywiście. Proszę, wejdź do środka — odparł Doktor Strange.
Wanda weszła do środka, zaś Stephen zamknął za nią drzwi. Udali się do biblioteki, gdzie Maximoff zagadnęła Strange'a:
— Poznajesz tę księgę? — zapytała, pokazując mu Darkhold.
  — Oczywiście, że tak... — odpowiedział, rozszerzając oczy ze zdziwienia. — Skąd ją wzięłaś?
  — Pamiętasz aferę z Westview?
  — Owszem.
  — Posiadała ją Agatha Harkness. Po tym wszystkim zabrałam ją, żeby się z niej uczyć. Przez ponad miesiąc wszystko było w porządku. Ale... ostatnio, gdy tak robiłam, zaczęłam czuć skurcze w całym ciele i miałam mroczki przed oczami. Potem miałam koszmar związany z moimi dziećmi. Uważam, że ten sen nie wziął się znikąd...
  — Dobrze uważasz — przerwał jej. — Darkhold jest Księgą Grzechów. Zaklęcia w niej zawarte są bardzo stare i mroczne. Co prawda, to ty posiadasz Darkhold, ale Darkhold również posiada ciebie. Im dłużej z niego korzystasz, tym większa szansa, że mrok i szaleństwo cię pochłoną. Całe szczęście, że nie zwlekałaś i od razu do mnie z tym przyszłaś.
— Huh. Miałam zamiar ci ją oddać. Żebyś ją... zabezpieczył, może nawet zniszczył, jeśli to konieczne. Zresztą, znasz się na magicznych artefaktach o wiele lepiej ode mnie, będziesz wiedział, co robić — odparła, dając księgę Doktorowi.
— Dziękuję ci — odpowiedział, przyjmując Darkhold. — Och, wybacz moje maniery. Przez to całe zamieszanie z księgą, zapomniałem zapytać... trzymasz się jakoś po Westview?
— Um... powiedzmy. Znalazłam kogoś, w kim mam oparcie — powiedziała, lekko się uśmiechając na wspomnienie o Mrocznym Rycerzu.
— Cieszę się niezmiernie — stwierdził doktor, również się uśmiechając.
Scarlet Witch pożegnała się z Doktorem Strange'em, po czym opuściła Sanctum Sanctorum i wróciła do Gotham.
         Nadeszło Halloween, a z nim nowy przestępca. Maniak zagadek o imieniu Edward Nashton, szerszej publiczności znany jako Riddler. Kiedy był małym chłopcem, Thomas Wayne obiecał zrealizować "Plan Odnowy Gotham", zakładający między innymi pomoc dla sierot. Jednakże po śmierci Wayne'ów prasa skupiła się na osieroconym Brusie, a wszyscy zapomnieli o pomocy innym sierotom, w tym Edwardowi. Stwierdził, że "odnowa jest kłamstwem" i zapragnął pozbyć się tych, którzy w Gotham kłamali najwięcej - poczynając od burmistrza Mitchella, przez komisarza Savage'a i prokuratora Colsona, a także eliminując króla podziemia, Carmine'a Falcone'a. Jego plan nie kończył się jednak jedynie na tym. Batman o tym doskonale wiedział. Niedługo po aresztowaniu Riddlera, przesłuchał go, w celu zdobycia informacji. Nie udało mu się jednak - Nashton robił wszystko, by sprowokować Batmana, nawet śpiewał, byleby nie udzielić odpowiedzi na jego pytania. Mroczny Rycerz postanowił zatem spróbować innego sposobu i zwrócił się o pomoc do Szkarłatnej Wiedźmy.
— Przypomina mi budynek, w którym eksperymentowali na mnie w Sokovii — stwierdziła, wysiadając z Batmobilu i patrząc na Arkham Asylum.
Bruce oraz Wanda weszli do budynku, a następnie udali się do pokoju przesłuchań na spotkanie z Riddlerem. Roleta podniosła się, odsłaniając przestępcę siedzącego za szybą. Skrępowany Edward poprawił okulary, po czym powiedział:
— Znów się spotykamy. Och, widzę, że przyprowadziłeś przyjaciółkę. Miło poznać, panno Maximoff.
Żadne z nich nie odpowiedziało, a Wanda bez zapowiedzi przeniosła się za Edwarda. Przyłożyła palce dłoni do jego skroni, a następnie zajrzała do jego głowy. Ujrzała wszystkie jego myśli, w tym lęki i koszmary. Powodując za sprawą magii, że przesłuchiwany zaczął wierzgać nogami i szybko oddychać ze strachu, zwróciła się do niego:
— Znam wszystkie twoje koszmary, Edwardzie Nashtonie — jej głos brzmiał wręcz demonicznie. — A może powinnam zwrócić się do ciebie "Riddlerze"?
  — Przestań... przestań! — wrzeszczał Nashton.
  — Oczywiście. Przestanę, jeśli wyjawisz, czym jest "Wielki Finał".
  — Nie ma mowy!
  — Jak sobie życzysz — odparła, wzmacniając "uścisk", przez co Człowiek Zagadka zaczął wrzeszczeć jeszcze bardziej niż przedtem.
— Dobrze! Powiem! Powiem! — powiedział w końcu. — Zaparkowałem kilka ciężarówek z materiałami wybuchowymi przy tamie... za jakiś czas wszystkie wybuchną, a Gotham zaleje — opowiedział.
  — Dziękuję za współpracę — powiedziała już swoim normalnym głosem, a następnie zabrała ręce z głowy Człowieka Zagadki i przeniosła się w miejsce tuż obok Batmana.
Edward starał się uspokoić oddech. Przez cały czas, gdy Wanda go przesłuchiwała, czuł się, jakby go duszono. Kiedy Maximoff oraz Wayne opuścili pomieszczenie, uznał to za zbawienie.
  — Jestem pod wrażeniem — powiedział Bruce do Wandy.
  — Strach to narzędzie. Sam mnie tego nauczyłeś — odpowiedziała.
Mroczny Rycerz lekko się uśmiechnął.
    Po powiadomieniu Gordona o "Wielkim Finale", policja zgromadziła ciężarówki w jedno miejsce, a Wanda sprawiła, że wyparowały one z egzystencji. Miasto zostało uratowane przed powodzią. W trakcie niezbyt długiego świętowania kolejnego sukcesu, Maximoff poprosiła Wayne'a, aby "spotkał się z nią przy batsygnale, gdy słońce już będzie wschodziło". Kiedy nadeszła wspomniana pora, Bruce wyszedł z windy i ujrzał Wandę obserwującą panoramę miasta. Kobieta powitała go słowami:
— Hm. Ty wiesz o mnie wszystko, a ja o tobie na dobrą sprawę nie wiem nic.
— Co masz przez to na myśli? — zapytał Batman, stając przy niej.
— Kim tak naprawdę jesteś pod tą maską? — odpowiedziała pytaniem na pytanie, patrząc mu prosto w oczy.
— Ja... lepiej, żeby pozostało to tajemnicą.
— Specjalnie nie używałam magii, bo chciałam się dowiedzieć tego od ciebie. Chciałam, i nadal chcę, żebyś mi wyjawił kim jesteś. Znamy się tyle miesięcy, a ja nadal nie wiem jak masz na imię, Zemsto. To trochę niesprawiedliwe.
Bruce nie odpowiedział. Po chwili niezręcznej ciszy, Wanda oznajmiła:
— Mogłabym zajrzeć ci do głowy i się dowiedzieć. Jedynie za twoją zgodą, oczywiście.
— Wiesz, że nie będzie odwrotu — bardziej stwierdził, niż zapytał.
— Chyba nie jesteś aż taki zły. Nie wyglądasz na diabła szukającego odkupienia.
— Jeśli odkryjesz kim jestem, znienawidzisz mnie.
— Jest tylko jeden sposób, by się o tym przekonać.
  — Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?
  — W stu procentach.
Nadszedł moment prawdy. Nie protestując, Bruce pozwolił, aby Wanda dotknęła jego skroni. Wanda skupiła się. Będąc w głowie Bruce'a, odbyła podróż po jego wspomnieniach. Ujrzała śmierć jego rodziców. Ujrzała, jak wychowywał go Alfred Pennyworth, który zastąpił mu ojca. Ujrzała jego wieloletnie treningi. Ujrzała, jak przedkłada przygotowania do roli zamaskowanego mściciela nad wszystko inne. Ujrzała jego początki jako Batman dwa lata temu. Ujrzała wszystko. Zabierając dłonie z jego skroni i obejmując nimi jego twarz, powiedziała:
  — Bruce Wayne... co za miła niespodzianka. Skąd pomysł, że mogłabym cię znienawidzić, skoro nie jesteś złym człowiekiem, który zalazł mi za skórę?
  — Bogacz z zaawansowaną technologią. Zupełnie jak Stark. Wiem, że nie mieliście ze sobą za dobrych relacji, delikatnie ujmując. Myślałem, że... — nie skończył.
  — Że przez to, że jesteś pod jednym względem podobny do Starka, znienawidzę cię? — lekko się zaśmiała. — Powiem ci coś w sekrecie, Bruce. Jeden człowiek nie definiuje narodu.
Stanęła na palcach i złożyła czuły pocałunek na jego ustach. Odwzajemnił go, obejmując kobietę. "Uroczo" pomyślała z uśmiechem Selina Kyle w ukryciu, po czym używając linki z hakiem, bezszelestnie zsunęła się po ścianie budynku na dół.

~♥️~

I tym kocim akcentem kończy się ta historia. Mam nadzieję, że Wam się spodobała. Oczywiście, jeśli pojawiły się jakieś błędy, możecie mi dać znać.
Zawsze trzech ich jest... wiedźma, nietoperz i kot... nie więcej, nie mniej...
Do zobaczenia w kolejnej opowieści, pozdrawiam Was wszystkich bardzo serdecznie, trzymajcie się ciepło!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro