Rozdział 15 - "Kolorowy miesiąc kłamstw cz.II"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Krótszy niż w tamtym tygodniu, ale ale mimo wszystko raczej ciekawy no i...
UWAGA!
W tym rozdziale pojawiają się sceny dla osób powyżej 18 roku życia. Fragment jak zawsze zaznaczony.
Miłego czytania!
Btw, będę wdzięczna za komentarze.


(*)
Odsunęłam się od chłopaka, gdy zabrakło mi powietrza. Uśmiechnął się, na co odpowiedziałam mu tym samym. Ponownie pochylił się w moim kierunku, by po chwili znowu przycisnąć swoje usta do moich. Napierał na mnie do momentu, aż w pewnym momencie oboje przewróciliśmy się na łóżko. Objęłam jego kark, wplatając jedną dłoń we włosy Gavina. Całowaliśmy się niemal bez opamiętania. Ledwo kilka sekund później poczułam, jak ręka chłopaka zaczęła sunąć po mojej nodze i podwijać materiał mojej beżowej, ołówkowej spódniczki.

— Chyba pora się pozbyć tej podwiązki. — Powiedział, a przy tym złapał za pasek koronki na moim udzie i go zdjął.

Uniosłam się do siadu, kiedy chwycił za swój czarny krawat, poluźniając i tym samym go rozwiązując. Ponownie przycisnęłam swoje usta do jego, ściągając przy tym swój jasny żakiet. Pomógł mi przy tym, łapiąc za jakąś część materiału. Odsunął się dodatkowo i pocałował mój prawy obojczyk. W ciągu kilku sekund kolejna z części moich garderoby wylądowała na podłodze. Złapałam za guziki przy jego białej koszuli, aby następnie je rozpinać. On w tym czasie chwycił za zamek przy mojej spódnicy.

Podniósł mnie nieco, trzymając przy tym moje uda i przeniósł na środek łóżka. Odsunął się i zdjął mi buty – to samo zrobił ze swoimi. Podniosłam się i złapałam za jego pasek od spodni. Zdjął swoją koszulę, ponownie doczepiając się ustami do moich. Rzucił materiał na bok, po czym powalił mnie z powrotem na plecy. Przejechał ręką po moim lewym udzie, lekko wbijając przy tym swoje palce w moją skórę. Jego dłoń znalazła się pod materiałem, który kilka chwil później wylądował na podłodze.

Ponownie pocałował skórę na moich obojczykach, a także szyi, powoli podwijając satynowy materiał mojej koszulki na ramiączkach. Jęknęłam cicho, kiedy jego dłoń znalazła się się na mojej piersi. Odsunął się, spojrzał na mnie i się uśmiechnął, po czym zszedł niżej, by pocałować mój brzuch. Już kilka sekund później znalazł się między moimi nogami, po których ześlizgnął się materiał mojej bielizny.

Wzdrygnąłem się, a przy tym zacisnęłam dłonie na pościeli. On natomiast złapał za moje piersi, które zaczął masować. Wygięłam się nieco, gdy poczułam powstające ciepło w moim podbrzuszu. W pewnym momencie zaczęło się ono rozprzestrzeniać, przez co chciałam zacisnąć uda, jednak Gavin mi na to nie pozwolił i oplątał swoje ramiona wokół mojego pasa. Złapałam za jego przedramiona, gdy to uczucie doszło do zenitu. Podciągnęłam swoje nogi.

Gdy przyjemność minęła, opadłam prawie bezwładnie na łóżko. Spojrzałam na chłopaka spod przymrużonych oczu. Oblizał usta, po czym zawisnął nade mną i pocałował. Pomógł mi się podnieść do siadu, by zdjąć ze mnie koszulkę, a w kolejnej sekundzie biustonosz. Sam również się rozebrał do końca. Nim we mnie wszedł, przewróciłam go na plecy i na nim usiadłam, tym samym sprawiając, że znalazł się w moim wnętrzu.

Pocałowałam go, gdy się uniósł i złapał za moje biodra. Objęłam jego kark, powoli zaczynając się poruszać. Usta Gavina przeniosły się na moją szyję. Odchyliłam się nieco do tyłu, jednak z powrotem mnie do siebie przysunął, po czym przewrócił na plecy i unieruchomił mi ręce nad głową.
(*)

***

Gavin

Z samego rana obudziły mnie lekki powiew wiatru. Uchyliłem powieki i odwróciłem wzrok w tamtym kierunku. Musieliśmy nie zauważyć, że było uchylone okno. Lekko się przeciągnąłem, a przy tym spojrzałem na Bellę, która spała z rękoma uniesionymi nad głową. Do tego miała na sobie moją koszulę. Włosy w całości były roztrzepane na poduszce, a do tego jej ciało ledwo co przykrywała cienka pościel.

Przewróciłem się na lewy bok, by się jej przyjrzeć, opierając się przy tym na lewym łokciu. Uśmiechnąłem się, kiedy zaczęła kręcić nosem przez łaskoczący ją kosmyk włosów. Delikatnie go odsunąłem, na co odwróciła się w moim kierunku. Przesunąłem lekko brzegiem palców po jej policzku, przez co cicho mruknęła i delikatnie uchyliła powieki.

— Dzień dobry, kochanie. — Wyszeptałem, na co się lekko skrzywiła.

— Nie mów tak na mnie. — Poprosiła zaspanym głosem.

Cicho się zaśmiałem.

— Wiem, nienawidzisz słodkich przezwisk. — Przytuliła się do pościeli.

— Tylko w przypadku ludzi. — Kiwnąłem głową.

Pochyliłem się, by w kolejnej chwili złożyć na jej skroni całusa. Ponownie cicho mruknęła na mój ruch i przewróciła się na brzuch, wtulając się w swoją poduszkę. Nakryłem jej pośladki pościelą.

— Możesz jeszcze pospać. Zrobię zakupy i śniadanie. — Pokiwała głową już na wpół śpiąc.

Pogłaskałem ją po włosach, po czym podniosłem się z łóżka.

Isabelle

Przewróciłam się na prawy bok z zamiarem przytulenia się do Gavina, jednak nie zastałam go w łóżku. Podniosłam lekko głowę, by się rozejrzeć po pomieszczeniu. W ciągu kilku sekund ziewnęłam i przetarłam oczy, siadając. Podrapałam się po głowie, po czym opuściłam dłonie między nogi. Spojrzałam na nie. Na lewej – na palcu serdecznym – miałam srebrną obrączkę, przy prawej – na tym samym, jak u drugiej – ten zaręczynowy. Uśmiechnęłam się lekko, jednak spochmurniałam na wspomnienie, kiedy ponownie spotkałam Rochelle.

Nie sądziłam, że kiedykolwiek ją jeszcze spotkam. Myślałam, że tamtego dnia się jej pozbyłam ostatecznie. Uznałam ją za demona przeszłości, który już by nie wrócił, jednak się myliłam. Przeżyła, a teraz chciała na mnie zemsty. To oczywiste, czego pragnęła. Z tego co mówiła, obiektem, na którym zamierzała się wyżyć, będzie moje i Gavina dziecko.

A przynajmniej to mi jako jedyne przychodziło do głowy, kiedy powiedziała tamte słowa – „Trochę czasu minie, zanim się znowu spotkamy, bo obiekt, na którym zamierzam dokonać zemsty, musi się najpierw pojawić na tym świecie. Zemszczę się na tobie w taki sposób, że nie pozbierasz się ani fizycznie, ani psychicznie".

Przełknęłam ślinę, przysuwając swoje nogi do klatki piersiowej, po czym obejmując się ramionami.

Prawdopodobnie nikt mnie nie będzie chciał w to wszystko pakować. Od kiedy straciłam swoje moce, nie jestem już taka jak kiedyś. Niejednokrotnie już to zauważałam, że nie do każdej sprawy podchodzę będąc przy tym aż tak wielce poważną. Jeszcze pół roku temu podchodziłabym do większości spraw, najpierw rozkładając je na czynniki pierwsze, jednak teraz miałam wrażenie, jakbym patrzyła na nie z myślą „A co się niby może stać?".

Nie przejmowałam się konsekwencjami, a w chwili obecnej się to na mnie odbijało z dwukrotną siłą. Teraz widziałam moje błędy z walki z Rochelle, kiedy w większości pochłonęły mnie emocje i za wszelaką cenę chciałam ochronić pozostałych, co skończyło się ostatecznie moją utratą mocy.

Westchnęłam, po czym spojrzałam na okno balkonowe, które ciągnęło się od sufitu, do podłogi. Przy nim były zawieszone białe zasłony do ziemi. Widziałam turkusową wodę, fale i horyzont stykający się z błękitnym niebem oraz z płynącymi po nim chmurami. Moją uwagę zwrócił jednak dźwięk dochodzący z salonu. Przeczołgałam się na czworaka do brzegu łóżka, po czym zeszłam z posłania. Powoli ruszyłam do wyjścia z pomieszczenia, skąd się wychyliłam.

Zobaczyłam Gavina odwróconego do mnie tyłem. Uśmiechnęłam się, lekko zagryzłam wargę, by w kolejnej chwili podejść do chłopaka i przytulić się do jego pleców. Wzdrygnął się, kiedy oplotłam jego klatkę piersiową.

Coś z moich magicznych cech – poza oczami – mi została, a konkretniej, nadal byłam w stanie poruszać się bez żadnego szelestu. Choć w sumie mogłam to też robić z czystego przyzwyczajenia.

— Wystraszyłaś mnie. — Zauważył, na co się zaśmiałam.

— Od kiedy to jesteś taki strachliwy? Chyba nie wyglądam jak Samara Morgan. — Zażartowałam, czym go również rozśmieszyłam.

— Wyspałaś się? — Zapytał, a przy tym się do mnie odwrócił, by w kolejnej sekundzie posadzić mnie na blacie.

— Na pewno jestem bardziej wypoczęta, niż po spaniu w samolocie. — Powiedziałam, po czym objęłam jego kark i spojrzałam mu w oczy.

Pochylił się w moim kierunku, owijając mnie dookoła talii, po czym mnie pocałował. Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy się odsunął, by wrócić do robienia śniadania. Po kilku minutach podał mi talerz z jedzeniem.

— Rzadko kiedy widziałam, żebyś gotował. — Zauważyłam, na co pokiwał głową. — To dopiero drugi raz. — Dodałam.

— Nie jestem w tym najlepszy, dlatego rzadko to robię. Pomyślałem, że się ucieszysz. — Wzruszył ramionami, przez co poczułam, że zrobiło mi się ciepło na sercu.

Pokiwałam głową, zaczynając jeść.

— Jak skończysz jeść, możemy iść popływać albo co tam będziesz chciała. — Opuściłam głowę nieco zakłopotana. — Co jest? — Zapytał zaniepokojony moją nagłą zmianą.

— Nie zastanawiałeś się, dlaczego mam tylko jeden kostium kąpielowy? — Dopytałam, spoglądając na niego spod włosów.

Zmarszczył lekko brwi.

— Nie umiesz... — Pokręciłam głową.

— Umiem pływać... — Odwróciłam wzrok, biorąc do buzi kolejny kawałek jedzenia. — Na płyciźnie... — Dodałam nieco ciszej, na co Gavin się zaśmiał.

— W takim razie mam chyba zadanie, żeby cię poduczyć pływać. — Powiedział, dlatego na niego spojrzałam, lekko się przy tym uśmiechając.

— To chyba trochę paradoksalne, że była wiedźma, złączona w jakimś stopniu z naturą i w ogóle, nie do końca umie pływać. — Zaśmiałam się z samej siebie.

— Nie każdy człowiek na świecie umie pływać, tak samo jak nie każdy ptak lata. Nie ma w tym nic paradoksalnego, a przynajmniej dla mnie. — Podszedł bliżej i oparł się dłońmi po obu stronach moich bioder. — Przynajmniej wiem, co będziemy dzisiaj robić. — Dał mi całusa. — Idź się przebrać. — Zabrał pusty już talerz, a ja kiwnęłam głową.

Zeskoczyłam z blatu, by w kolejnej chwili przejść do sypialni, jednak zatrzymałam się, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu Gavina. Spojrzałam na niego, podtrzymując się przy tym o futrynę.

— Tata. — Powiedział, na co kiwnęłam głową.

Weszłam do sypialni i niemal od razu poszłam do łazienki, czując pilną potrzebę.

Gavin

Odebrałem dopiero, gdy Bella zniknęła za ścianą i usłyszałem zamykające się drzwi. Przyłożyłem telefon do ucha, wkładając naczynia do zlewu i zaczynając sprzątać bałagan, którego narobiłem.

— Co jest, tato? — Zapytałem od razu.

Chodzi o Rochelle. — Niemal od razu stanąłem na baczność. — Pamiętasz włamanie do naszego magazynu? — Mruknąłem coś w odpowiedzi. — To jej sprawka. Kamery zarejestrowały kilka sekund, zanim zostały zniszczone. Jednemu z naszych udało się to odratować. Tak samo nagranie z kamery samochodowej z twojego starego samochodu, gdy coś wyskoczyło chłopakom przed auto. To było to samo zwierze, które znajdowało się przy Rochelle. — Spojrzałem na wejście do sypialni.

— Psotka, jej chowaniec, ale wychodzi na to, że w jakiejś innej formie. Może tak, jak jest w przypadku Uory jest w stanie przybrać pełną postać lub częściową. — Oparłem się o blat, kiedy zakręciłem już wodę.

Porozmawiam o tym z Minervą, ale dopiero rano. — Zmarszczyłem brwi, jednak po chwili sobie coś uświadomiłem.

— No tak, u was jest inna godzina. — Przeczesałem swoje włosy i zacząłem chodzić po salonie. — Musimy jakoś się dowiedzieć, co ona planuje w międzyczasie. — Tata tylko mruknął, przyznając mi tym samym rację.

Bella znała ją najlepiej, ale nie możemy jej w to teraz pakować. Nie ma mocy, a to znaczy, że...

— Jest łatwym celem. — Przerwałem mu.

Dokładnie. — Przyznał mi rację. — Powiemy jej o tym dopiero, gdy zrobi się mniej intensywnie. Jej rodzice też się z tym zgadzają, że teraz jej w to lepiej nie pakować, tym bardziej, że przez ostatnie miesiące myślała, że Rochelle nie żyje. Nie wiemy, co może się dziać w jej głowie, dlatego jej pilnuj. Teraz to twoja żona, dlatego musisz się nią opiekować podwójnie. — Dodał, a ja tylko spojrzałem na wejście do sypialni, w której Bella podeszła do swojej walizki. — Pamiętasz, jak we Wigilię pojechałeś do niej i ją zobaczyłeś. Mówiłeś mi o tym, że jej psychika nie była w najlepszym stanie, co było widać nawet po jej wyglądzie. Rochelle zagroziła, że zniszczy ją fizycznie i psychicznie, dlatego nie możemy pozwolić, żeby doszło do czegokolwiek. Teraz chodzi o przyszłość twojej rodziny, którą świeżo co zakładasz z Bellą...

Dziewczyna wyjęła biały, dwuczęściowy kostium kąpielowy.

Musisz na nią uważać, Gavin. — Dodał jeszcze, a ja cały czas przyglądałem się Belli.

— Wiem, tato. — Odpowiedziałem mu, a przy tym zauważyłem, jak Bella ponownie zawraca do łazienki.

Wracając. Od razu zabraliśmy się do roboty, kiedy to dowiedzieliśmy się, że to właśnie Rochelle odpowiada za wszystkie wypadki. Do waszego powrotu powinno się nieco uspokoić, bo chwilowo jest intensywnie, ale to nie oznacza, że nie będziemy potrzebować twojego wkładu, gdy wrócicie. Wszyscy już się domyślają, że to nie jest sprawa, którą da się rozwiązać w tydzień. — Mruknąłem cicho w odpowiedzi, a w tym samym momencie z pomieszczenia wyszła Bella.

— Muszę kończyć, tato. — Na pożegnanie przypomniał mi tylko, żebym nie wciągał w to wszystko Belli, po czym się rozłączył. — Co jest? — Zapytałem, na co ona do mnie podeszła i odwróciła się do mnie tyłem.

— Pomożesz? — Powiedziała, trzymając w dłoni dwa sznurki.

Kiwnąłem głową, po czym zbliżyłem się do niej nieco i zacząłem wiązać supeł na jej karku. Odwróciła się, gdy skończyłem, a przy tym nieco się uśmiechnęła.

— Coś się stało, że dzwonił twój ojciec? — Spytała, na co przełknąłem ślinę z lekką obawą.

Nic. Chciał zapytać, jak się podobała niespodzianka z niewiadomym kierunkiem miesiąca miodowego. — Uśmiechnąłem się lekko, a przy tym poczułem, jak ledwo co mogę przełknąć ślinę.

Pierwszy raz od początku naszej znajomości, okłamałem ją...


Jak zawsze mam nadzieję, że rozdział się podobał! Dajcie znać koniecznie no i do następnego poniedziałku! (Oby, bo zaczynam studia)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro