2. Chyba bzykałem się z twoimi sąsiadkami z piętra

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

REY

Wpatrywaliśmy się w siebie przez kilka sekund. Moje oczy lustrowały go bezwstydnie od stóp do głów, próbując sprawdzić, czy się zmienił od naszego ostatniego spotkania.

Ale się nie zmienił. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałam – chude nogi, błękitne tęczówki i pewny siebie uśmieszek. W jego brwi i wardze połyskiwały srebrne kolczyki.

W końcu postanowiłam przerwać milczenie.

– Cześć.

– Uhm, cześć – odparł krótko.

Czyli to on jest przewodniczącym bractwa, który ciągle się upija, uprawia dużo seksu, a w dodatku dokucza Amy.

– C‑co ty tu robisz? – zapytał, a jego niski głos mnie opłynął. Muzyka jakby nagle przycichła. Podszedł bliżej, w moje nozdrza wdarł się znajomy zapach papierosów i wody kolońskiej.

– Jestem, uhm, na pierwszym roku.

– Od kiedy?

– Od czterech dni – odpowiedziałam.

Nate znalazł się tak blisko, że jego dżinsy dotknęły moich kolan, a czubki czarnych vansów zderzyły się z moimi czarnymi platformami ze sztucznej skóry. Przez moment patrzyłam na nasze buty, bo nie bardzo wiedziałam, co powinnam zrobić.

– Wszystkiego najlepszego – wydukałam i wstałam, bo ta sytuacja sama w sobie była niezręczna, a poprzednia pozycja wcale nie ułatwiała mi zadania, wręcz przeciwnie – aż zdrętwiała mi od niej szyja.

Dzięki wysokiej podeszwie sięgałam mu do nosa, co oznaczało, że na bosaka byłabym mu do brody. Zawsze to jakiś postęp. Dwa lata temu ledwie zrównywałam się z jego ramionami.

– Urosłaś – zauważył, a ja z trudem przełknęłam ślinę, bo nasze klatki piersiowe dzieliło zaledwie parę milimetrów. – I cycki też ci urosły.

– Wszystkiego najlepszego – powtórzyłam, krew buzowała mi w żyłach pod jego onieśmielającym spojrzeniem.

– Już to mówiłaś.

– Tak szczerze, nie wiem, co innego mogłabym powiedzieć. Nie sądziłam, że będziesz mnie pamiętał.

Nate błysnął zębami i wbił dłonie w kieszenie spodni. Ciekawe, czy nie było mu gorąco w skórzanej kurtce, skoro w pomieszczeniu panowała duszna atmosfera.

– Jak mógłbym zapomnieć kogoś, kto szukał w internecie, jak zrobić loda? – zażartował, co od razu wywołało u mnie głupi rumieniec. – I po tak długim czasie nadal się rumienisz. Wciąż niewinna?

Odniosłam wrażenie, że to pytanie ma podwójne znaczenie.

Pyta, czy wciąż jestem dziewicą?

– Nie bardzo – oświadczyłam z nadzieją, że nie słyszy, jak drży mi głos.

– Nie? – Uniósł brwi zaskoczony.

– Mam chłopaka – wyjaśniłam.

Nie wiedziałam, dlaczego czuję potrzebę, żeby się przed nim tłumaczyć. Być może z jakiegoś powodu chciałam mu udowodnić, że pozbierałam się po naszym rozstaniu i nie obchodzi mnie, że pieprzy się ze współlokatorką Katherine czy kimkolwiek innym.

Zanim zdążył cokolwiek dodać, obok nas pojawiła się smutna i bardzo rozczarowana Amy.

– Operacja „znaleźć zioło" się nie powiodła... och. – Jej wzrok prześlizgnął się między mną a Nate'em. Prawdopodobnie zastanawiała się, czemu stoimy tak blisko siebie i czemu to jest takie naturalne. – To ja sobie... pójdę – mruknęła i zaraz zniknęła wśród tańczących na parkiecie.

– Zapomniałem, że to masz. – Nate delikatnie pociągnął za mój kolczyk w pępku. Jego opuszki palców musnęły moją nagą skórę, która natychmiast okryła się zdradziecką gęsią skórką.

Boże, spraw, żeby tego nie zauważył.

– Uhm, moja mama nadal o nim nie wie.

Nate uśmiechnął się szeroko, w jego policzku pojawił się tak dobrze znany mi dołeczek. Nagle obok nas przystanęła Soph i owinęła rękę wokół jego pasa. Siliłam się na obojętność, nie mogłam sobie pozwolić na grymas.

– Hej, skarbie, ludzie na górze chcą zagrać w nigdy, przenigdy albo w cokolwiek, przy czym można się napić alkoholu – oznajmiła.

– Uhm, tak, daj nam sekundę – wymamrotał i cofnął się o krok.

Dziewczyna szepnęła mu coś na ucho i odeszła.

– Więc ty i ona... – rzuciłam, choć miało to brzmieć jak niedbałe pytanie.

– Nie, my nie... Nie – zaprzeczył szybko. – Tylko się pieprzymy. Zresztą wiesz, nie bawię się w dziewczyny.

Nie odniosłam się do jego słów. Wszystko to było takie dziwne, ale w jakiś pokręcony sposób również komfortowe. Dobrze było go znów widzieć.

– Hej, Rey! Za chwilę zaczyna się jakaś zabawa w pokoju obok, dołączysz? – krzyknął James, przedzierając się przez tłum. – O, siema, bracie! Sto lat!

– Dzięki, stary! – Nate nie odrywał ode mnie wzroku.

– To jest Rey, kuzynka Kitty – przedstawił mnie, ale Nate mu przerwał.

– Wiem, znamy się.

– Jak to? – James wręczył mi puszkę coli, którą z wdzięcznością przyjęłam. Zdecydowanie zaschło mi w gardle.

– Byliśmy... To znaczy, spędziliśmy razem lato w dwa tysiące trzynastym.

Było mi trochę przykro, że Nate nie przyznał się do związku ze mną. Choć właściwie „oficjalnie" byliśmy razem zaledwie trzy czy cztery tygodnie, więc dla niego może to nic nie znaczyło.

– To fajnie. Idziecie?

– Tak – przytaknęłam i ruszyłam za Jamesem, czując na plecach wzrok Nate'a.

Nagle jakaś para przecięła nam drogę i wepchnęła się przed nas na schodach, przez co James nieoczekiwanie się zatrzymał. By na niego nie wpaść, stanęłam w pół kroku, a wtedy Nate chwycił mnie mocno za biodra.

I wcale nie czułam się, jakby całe moje ciało stanęło w płomieniach, bo miałam chłopaka i to byłoby zwyczajnie niemądre.

Nie chciałam tego przyznać, ale odkąd opuściłam dom babci, brakowało mi poczucia bezpieczeństwa, które zapewniała mi obecność Nate'a. To głupie, ale teraz wszystko jakby wróciło na swoje miejsce. Nie mogłam nic poradzić, że działał na mnie kojąco, dawał poczucie, że zawsze mogę się do niego zwrócić o pomoc.

Kretynka.

– Ostrożnie – szepnął mi do ucha.

Odchrząknęłam i weszłam za Jamesem do pokoju gier. Kilkanaście osób już siedziało w okręgu. Usadowiłam się między Katherine a Jamesem, naprzeciw Soph, Nate'a i Zayna. Oprócz nich znałam jeszcze Chrisa, Louisa i... Jake'a Kennedy'ego.

Ja pierdolę, czy to on jest bratem Zayna? O mój Boże.

Ktoś zaczął rozlewać alkohol do jednorazowych kubków, a ja złapałam spojrzenie Zayna. Miał zmieszaną minę, na jego twarzy malowało się coś na kształt zazdrości i nienawiści. Czy miał mi coś za złe?

Nachyliłam się do ucha Jamesa.

– Czy Zayn mnie nienawidzi? Zrobiłam mu coś?

James położył dłoń na moim kolanie.

– Jest pijany, kochana – uspokoił mnie. – Zazdrośnie, złośliwie pijany.

– Och, no dobrze.

James nie odsunął ręki. Nie miałam nic przeciwko, bo była przyjemnie ciepła, a w pomieszczeniu ktoś otworzył okno, przez które wdzierało się zimne powietrze. W dodatku pięknie pachniał, a jego palce kreśliły niewidzialne szlaczki na mojej skórze.

Nate zmrużył oczy na tę interakcję. Następnie przeczesał zmierzwione włosy i przygryzł kolczyk w wardze.

– Wszyscy znają tę grę, tak? – upewniła się Soph. W odpowiedzi usłyszała wyłącznie „tak" lub bardziej zniecierpliwione „tak, kurwa!".

– To ja zacznę! – podjęła brunetka po prawym boku Jamesa. – Nigdy, przenigdy nie całowałam się z osobą znajdującą się w tym pokoju.

Wszyscy się napili, ja również.

– Nigdy, przenigdy nie byłem w związku dłużej niż rok – kontynuowała kolejna osoba.

Razem z Katherine, Rickym, Chrisem i Louisem wzięliśmy po łyku wódki rozcieńczonej jakimś słodkim energetykiem.

Nate zmarszczył brwi. Szybko uciekłam wzrokiem.

Tak naprawdę jego to nie obchodzi, prawda?

– Nigdy, przenigdy nie byłem zakochany w kimkolwiek z tu obecnych – powiedział Ryan.

Stukałam paznokciami o rękę Jamesa, która nadal leżała na mojej nodze. Kątem oka zerkałam, czy Nate ma zamiar się napić. Jeśli tak, ja również bym to zrobiła, jeśli nie, niech tak będzie.

Czułam rozczarowanie, gdy ostatecznie tego nie zrobił, ale przecież nigdy nie wyznał mi wprost, że mnie kocha...

– Nigdy, przenigdy nie... – Soph zastanawiała się przez moment – uprawiałam seksu z kimś z tego pokoju.

Wszyscy oprócz mnie wznieśli toast. Przez cały czas czułam na sobie intensywne spojrzenie Nate'a.

Przestań się na mnie gapić, kurwa mać. Czuję się niekomfortowo.

Nastała kolej Nate'a.

– Nigdy, przenigdy nie uprawiałem seksu.

Zgromadzeni jęknęli głośno i unieśli kubki do ust. Również to zrobiłam.

Wyraźnie czułam niebieskie oczy skupione na mojej twarzy, ale nie odważyłam się w nie spojrzeć, bo doskonale wiedziałam, że jeśli sobie na to pozwolę, Nate zrozumie, że skłamałam.

Tak, jestem dziewicą, ale nikt nie musi o tym wiedzieć.

To znaczy, robiliśmy z Samem wiele różnych rzeczy, ale nigdy nie zaszliśmy tak daleko.

– Oooch, kuzyneczko, dlaczego mi nie powiedziałaś?! Tak myślałam, że Sam to napalony przystojniaczek! – pisnęła Katherine, jak na mój gust nieco za głośno.

Wszyscy wydawali się zainteresowani naszą konwersacją.

– Nie sądziłam, że to takie ważne – oświadczyłam dzielnie.

– Oczywiście, że ważne! Nie jesteś dziewicą! To niesamowite! Toast za moją kuzynkę i jej utratę dziewictwa! – krzyknęła radośnie, a jej znajomi chętnie do niej dołączyli. Najwidoczniej każdy pretekst był dobry do picia.

Przebiegłam wzrokiem po zgromadzonych. Okazało się, że Soph i Nate zaczęli się namiętnie obściskiwać.

– To chyba koniec gry. – James się zaśmiał.

– To było naprawdę żenujące – burknęłam pod nosem.

– Przyzwyczajaj się. W końcu to college. – Wyszczerzył się i dwa razy poklepał mnie w kolano.

– Zatańczymy? – zaproponowałam, czym zaskoczyłam nie tylko jego, ale i samą siebie. – To znaczy, ja nie...

– Pewnie, chodźmy! – zgodził się i pociągnął mnie za sobą na korytarz.

Niestety nie dotarliśmy na parkiet, bo w drodze różowowłosa dziewczyna zwymiotowała na buty Jamesa. Skrzywiłam się z obrzydzeniem, ale mój towarzysz zachował się spokojnie – znacznie spokojniej, niż się spodziewałam. Niewzruszony, zdjął białe converse'y i wrzucił je do najbliższego kosza na pranie, następnie podniósł biedaczkę i zwrócił się do mnie:

– Znajdę jej jakieś wolne łóżko. Załatwisz mi butelkę wody niegazowanej?

Skinęłam głową, zachwycona jego dobrocią i cierpliwością.

Czy na tej planecie znajdzie się ktoś o lepszych manierach? Nie sądzę.

Skierowałam się prosto do kuchni, gdzie facet odpowiedzialny za bar wręczył mi butelkę wody.

– James? – zawołałam w nadziei, że nie będę musiała zaglądać do każdego pokoju. Wolałabym nie przeszkadzać migdalącym się parom.

Drzwi po prawej uchyliły się lekko, więc przeszłam przez szeroki korytarz przesiąknięty dymem trawki i ominęłam grupkę ludzi grających w kręgle.

– Czyj to pokój?

– Zayna. Dzieli go z bratem.

– I nie będzie miał nic przeciwko? – Obserwowałam, jak James pomaga dziewczynie się napić.

– Nie. I tak prawdopodobnie gdzieś z kimś zniknie.

– Jego brat to Jake Kennedy?

– Tak, gejowska gwiazda porno – dodał. – Znasz go?

Zbyłam go machnięciem ręki, po czym zgasiliśmy światło i wróciliśmy na parter, który powoli zaczynał pustoszeć. Zerknęłam na zegarek na nadgarstku, była prawie druga nad ranem.

– Chyba pełnimy dzisiaj dyżur – podsumował James.

– Dyżur?

– Tak. Zasadniczo musimy się upewnić, czy wszyscy bezpiecznie śpią. Dobrze by było, żeby nie robili tego we własnych wymiocinach – objaśnił. – Często pada na mnie, bo nie przepadam za alkoholem.

– To teraz masz mnie do pomocy – skwitowałam, a on posłał mi szeroki uśmiech.

– To może ja góra, a ty dół? – zasugerował.

Oczywiście się zgodziłam i zaraz się rozdzieliliśmy.

Odłączyłam iPhone'a Nate'a (rozpoznałam rysę na górnej części ekranu) od wieży stereo i obróciłam się na pięcie, żeby otaksować wzrokiem salon. Amy i Ryan spali razem na kanapie, Jake zwisał ze stolika do kawy i głośno pochrapywał, Louis i Chris przytulali się na trampolinie w holu, więc przyniosłam im koc, który znalazłam w przedsionku obok wejścia. Kilku członków bractwa, sądząc po ich bluzach z logo TDC, siedziało sennie przy barze. Postanowiłam im nie przeszkadzać.

Taras to była zupełnie inna historia. Dwie dziewczyny migdaliły się na leżaku w pobliżu basenu. Były tak zajęte sobą, że chyba nie zauważyły, że impreza dobiegła końca. Soph tymczasem odpłynęła w niewygodnej pozycji pod stołem do ping-ponga. Westchnęłam pod nosem i zarzuciłam sobie jej rękę na szyję, dzięki czemu łatwiej było mi ją zanieść na wygodny fotel.

Gdzie jest Nate?

Jeszcze raz przeszłam po parterze i kiedy się upewniłam, że nikomu nic nie jest, wbiegłam po schodach na piętro. James właśnie opuszczał jeden z pokoi, w dłoni trzymał cztery puste butelki po piwie.

– Nie wchodź tam. Śmierdzi wymiocinami – ostrzegł.

– Dobrze. Powiesz mi, gdzie jest łazienka? – poprosiłam, a on wskazał mi odpowiednie drzwi.

W chwili gdy je otworzyłam, Zayn przyciągał Nate'a do pocałunku. Rozdziawiłam usta w szoku, bo Nate wcale się nie odsunął. Prawdopodobnie nie wiedzieli, że są przez kogoś obserwowani.

– Uhm – odchrząknęłam, a oni odsunęli się od siebie i obrzucili mnie zmieszanymi spojrzeniami.

To NIE było seksowne i zdecydowanie NIE chcę zobaczyć tego ponownie.

Zayn wyszedł prędko na korytarz, przy czym omal nie szturchnął mnie ramieniem. Nate otarł usta wierzchem dłoni i głęboko odetchnął.

– Okej...? – Przyjrzałam mu się ze zdumieniem. – To nie moja sprawa, ale kiedyś wolałeś dziewczyny?

– Bo wolę, wierz mi – zapewnił i przez ułamek sekundy wpatrywał się w mój dekolt, potem jednak powrócił do twarzy. – Zaynowi podoba się James. – Oparł się biodrem o umywalkę.

Zatrzasnęłam za sobą drzwi i usiadłam na zamkniętej desce sedesowej.

– Zayn jest gejem? Słowo daję, to miejsce jest pełne homoseksualnych ludzi!

– Nie. – Zachichotał. – Zayn jest muzułmaninem, a jego religia raczej nie akceptuje homoseksualizmu. To znaczy, nie o to chodzi. On naprawdę nie jest gejem.

– Czyli jest biseksualny?

– Raczej po prostu Jamesseksualny.

– Co?

– Wiesz, że tworzymy razem zespół?

– Tak, James mi powiedział.

Przewrócił oczami, ale i tak kontynuował swoją myśl:

– Zaynowi podobają się dziewczyny, tak samo jak mnie, ale w Jamesie jest coś, co go pociąga. Nie wiem. Pieprzyli się raz parę miesięcy temu. Byli wtedy pijani, a teraz James trzyma dystans. Niby się kumplują, ale Zayn nie przyzna na głos, że zakochał się w Jamesie. Czasami mnie całuje, żeby o nim zapomnieć – rzucił obojętnie. – Nie mam nic przeciwko, jeśli dzięki temu spokojniej śpi.

– Czyli mu pomagasz? – podsunęłam, a on przytaknął.

Na jego twarzy igrał zawadiacki uśmieszek.

– Następnym razem zapraszam na pokaz – zażartował.

Uśmiechnęłam się mimowolnie. Tęskniłam za jego zarozumiałymi, zboczonymi komentarzami.

Nate odepchnął się od zlewu i podwinął rękawy, aby umyć ręce, zaraz jednak zrezygnował z tego pomysłu i ponownie zsunął je na swoje miejsce. Uniosłam brew, ale postanowiłam się nie odzywać.

– Jeśli nie jesteś śpiąca, może pomożesz mi ze sprzątaniem?

– Jasne.

– Dziwnie jest być trzeźwym – wyznał.

Na parterze wpadliśmy na Jamesa, który, jak się okazało, właśnie skończył zbierać śmieci z podłogi.

– Mogę się przespać w twoim pokoju? Ryan jest na kanapie, a Kitty w jego łóżku.

Nate dał mu zielone światło, więc James życzył nam dobrej nocy i zniknął na schodach.

– Nie mogę uwierzyć, że posprzątał. – Nate rozejrzał się po pomieszczeniu i usiadł na podłokietniku fotela, na którym leżała nieprzytomna Soph.

– Nie dość, że jest całkiem przystojny, to jeszcze miły – powiedziałam bardziej do siebie niż do niego, ale i tak mnie usłyszał.

– Chcesz powiedzieć, że ci się podoba, co?

– Co? Nie. Mam chłopaka – obruszyłam się.

Prawda jest taka, że wolałabym zobaczyć Jamesa z Zaynem.

– I jak było?

– Co?

– Jaki był twój pierwszy raz? Z nim? A może z kimś innym? Nie oceniam.

– Było spoko – skłamałam, koncentrując się na brzydkiej plamie na beżowym dywanie.

– Spoko? – powtórzył, rozbawiony.

– Bardzo spoko.

Zapadła cisza, podczas której palce Nate'a bawiły się rąbkiem mojej spódnicy, a ja zdzierałam resztki bezbarwnego lakieru z paznokci. Nagle Nate wstał i znalazł się niepokojąco blisko.

– Powiedz mi, czy jego kutas jest większy od mojego – rzucił, jakby to było normalne pytanie, które zadaje się dawno niewidzianym znajomym.

Serce zabiło mi szybciej, bo jakim prawem Nate był tak seksowny, a przy tym stał tak blisko mnie? Jego ciało emanowało siłą i energią, a ja nagle poczułam się niewyobrażalnie mała.

– Hm? Ja nie...

– Wiem, że pamiętasz mojego kutasa, Renee – szepnął i pogładził mój policzek koniuszkiem kciuka.

– Pamiętam, ale... – Zamilkłam, żeby przełknąć gulę w gardle. – Nie lubię porównywać rzeczy.

– Z pewnością – odparł cicho.

Cofnęłam się o krok, chciałam zachować bezpieczną odległość.

– Mimo że nie lubię cię już w ten sposób, nie miałbym nic przeciwko, żeby się z tobą pieprzyć – dodał znienacka. – No wiesz, to jedyne, czego nie udało nam się zrobić.

Nie obchodzi mnie, że Nate właśnie stwierdził, że już mnie nie lubi W TEN SPOSÓB. I wcale się nie podnieciłam.

– J‑ja mam chłopaka – wyjąkałam jedyną rozsądną wymówkę, jaką byłam w stanie wymyślić.

Nate przyciągnął mnie do siebie, przez co nasze klatki piersiowe znowu się dotknęły.

– A gdzie on teraz jest, hm?

– Nie wiem. W Anglii – mruknęłam i natychmiast sobie uświadomiłam, że to było pytanie retoryczne.

– To teraz powiedz mi prawdę... – zaczął powoli. – Jesteś dziewicą czy nie?

– Uch... tak – przyznałam.

– Czyli nadal jesteś dziewicą?

Skinęłam głową, bo nie ufałam własnemu głosowi.

– I ile jesteście razem?

– Dwa lata. Prawie. – Przygryzłam wargę.

– Przez dwa lata nie zdążył cię bzyknąć? – Zaśmiał się i lekko się odsunął.

– Zamknij się.

– Po prostu tego nie rozumiem. Coś z nim nie tak? Może jest impotentem? Gdybyś była moją dziewczyną, pieprzyłbym cię codziennie w każdy możliwy sposób – zadeklarował bardziej ochryple niż zwykle.

Poczułam ucisk w żołądku i pulsowanie między nogami. Zdecydowanie się podnieciłam.

– Ty nie... ty nie bawisz się w dziewczyny – przypomniałam i nagle zostałam przyparta do ściany. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów.

– Ale bawię się z dziewczynami. – Jego oddech łaskotał mnie w nos. – A ty byłaś jedną z nich.

– Tylko przez miesiąc. – Sapnęłam, kiedy spojrzał na moje usta.

– I pewnie zrobiliśmy więcej rzeczy niż ty i ten idiota w ciągu dwóch lat, mam rację?

– On nie jest idiotą. – Skrzyżowałam ręce na piersi.

– Kochasz go?

– Tak – odpowiedziałam automatycznie.

Nate odsunął się i włożył ręce do kieszeni kurtki.

– Dobranoc.

– Czekaj. Gdzie mogłabym się przespać?

– Mieszkasz w akademiku czy starasz się dostać do siostrzeństwa?

– W akademiku.

– No tak. Nie pasowałabyś do nich. – Uśmiechnął się. – Chodź, odwiozę cię.

– A nie prościej byłoby tu zostać?

– Może, o ile lubisz spać na podłodze.

– A co z tobą?

– Jak to co? Oczywiście idę się przytulać z Jamesem – oznajmił sarkastycznie, ale zaraz spoważniał. – Nie wiem.

– Możesz spać w łóżku Amy. To znaczy... no wiesz.

– Jasne. To dobry pomysł.

– No i fajnie, bo to ja chcę się przytulać z Jamesem. – Wydęłam dolną wargę.

– Nieprawda.

– Ma świetne bicepsy – droczyłam się.

– Ale i tak to ja mam większego kutasa, więc... – Nate podrzucił kluczyki i chwycił je w powietrzu z brzdękiem.

– Hm, nie sądzę – sprzeciwiłam się.

– Skąd wiesz? – Przystanął przy drzwiach.

– Raz weszłam mu przez przypadek do łazienki. To długa historia.

Nate prychnął i włożył czarną czapkę z daszkiem, po czym pokazał mi gestem, że przepuszcza mnie w progu.

– Wciąż masz ten samochód? – ucieszyłam się na widok czarnego range rovera.

– To ten sam model, ale inne auto. Kierownica jest po lewej stronie.

Déjà vu – mruknęłam, gdy Nate odpalił silnik i wyregulował lusterko wsteczne. Odwrócił się do mnie, ale się nie odezwał, tylko delikatnie uniósł kącik ust, więc dodałam: – Opowiesz mi, co u ciebie słychać?

Podrapał się po karku i powoli wyjechał z podjazdu.

– Moja mama urodziła w marcu zeszłego roku. To dziewczynka, Lilly, niedawno skończyła osiemnaście miesięcy. Och, a pamiętasz Ann? Tę kobietę, która mnie rozdziewiczyła i z którą przez jakiś czas się bzykałem?

Skinęłam głową.

– Okazało się, że jest zaręczona z moim tatą i mają czteroletniego syna.

– Co?

– Pieprzyli się za plecami mojej mamy. Miałem wtedy szesnaście lat i najwidoczniej właśnie to było powodem ich rozwodu. Potem Ann wyjechała za moim ojcem do Nowego Jorku, no a później okazało się, że jest w ciąży.

– Ale poza tym wszystko u ciebie dobrze? – upewniłam się.

Wzruszył ramionami.

– Dowiedziałem się o tym dopiero rok temu. Na początku mieszkałem u ojca, ale szybko dołączyłem do TDC.

– Nie masz mu tego za złe?

– Nie. Chociaż to trochę dziwne, no wiesz, widzieć go z nią. On nawet nie wie, że ona trzymała w ustach mojego kutasa.

Przygryzłam wargę i włączyłam radio. Głośna muzyka wypełniła przestrzeń między nami, dlatego od razu ją wyłączyłam.

– Muszę zrobić prawo jazdy – stwierdziłam, aby uniknąć niezręcznej ciszy.

– Co? – zapytał z niedowierzaniem. – Nie umiesz prowadzić?

– Nie bardzo.

– Mogę cię nauczyć.

– Naprawdę? Jak?

– Jeśli nauczyłem cię pływać, to mogę też nauczyć cię prowadzić, kochanie.

Pamięta.

Kochanie.

– Dzięki. Ale nie miej do mnie pretensji, jeśli rozbiję ci samochód.

Nate zachichotał i zatrzymał się na parkingu przed kampusem. Drogę do mojego akademika pokonaliśmy w milczeniu.

– Pięćset dwadzieścia jeden? Czy to nie był numer naszego pokoju hotelowego na ślubie mojej mamy?

– Był – przytaknęłam, a w mojej głowie pojawiły się wspomnienia z tamtej nocy.

Pstryknęłam włącznik światła i wyciągnęłam z komody kosmetyczkę.

– Łazienka jest na końcu korytarza, gdybyś chciał skorzystać.

– Tak, wiem. Byłem tu wcześniej. Chyba bzykałem się z twoimi sąsiadkami z piętra.

– Jesteś okropny – bąknęłam i ruszyłam do drzwi.

– Dokąd idziesz?

– Do łazienki.

Nate usiadł przy moim biurku i zaczął przeglądać książki, które na nim leżały.

– Właściwie... może mógłbyś pójść ze mną? Nie lubię tam chodzić po nocy.

– A gdyby mnie tu nie było? – dociekał, ale i tak wstał.

– Zawsze towarzyszy mi Amy.

– Amy?

– Tak, moja współlokatorka. Dziewczyna, którą nazywasz wielorybem. Nie wiem, czy pamiętasz, ale kiedyś chorowałam na zaburzenia odżywiania, bo rówieśnicy wyśmiewali się z mojej wagi. – Odchrząknęłam. – Będę ci bardzo wdzięczna, jeśli skończysz z tymi obelgami – wygłosiłam stanowczo, krzyżując ramiona na piersi.

Nate tymczasem zdjął kurtkę i rzucił ją na krzesło.

– Dobra – zgodził się.

Następnie odprowadził mnie do łazienki i przystanął w drzwiach z telefonem w dłoni. Szybko zmyłam makijaż i podałam Nate'owi zapasową szczoteczkę, dzięki czemu mogliśmy razem umyć zęby.

Nie zajęło nam to więcej niż pięć minut, więc zaraz byliśmy ponownie w moim pokoju.

– To gdzie są męskie akademiki?

– W tym samym budynku. Raczej nas nie rozdzielają, ale chłopcy mają osobne łazienki.

Zerknęłam na jego nadgarstki, kiedy przeczesywał palcami włosy, i poczułam, jak smutek rozdziera mi serce, bo było na nich pełno czerwonych blizn. Mały tatuaż z uśmiechem również został przecięty, kilkukrotnie.

– Obiecałeś, wiesz – szepnęłam.

Nie podjął tematu, więc postanowiłam dać mu spokój. Poprosiłam, żeby nie podglądał, gdy będę się przebierała. Przewrócił oczami, ale odwrócił się do ściany. W pośpiechu włożyłam szare spodnie dresowe i biały podkoszulek z koronką przy dekolcie i poinformowałam go, że jestem gotowa.

– Gdzie podziałaś piżamę z Myszką Miki? – sarknął i przeciągnął koszulkę przez głowę.

– Nie wiem. To było przejściowe.

– Nadal lubisz Pamiętnik?

– Nadal lubisz Justina Biebera? – odcięłam się, co poskutkowało, bo Nate zamilkł. – Tak myślałam.

Chwyciłam Myszkę Minnie, którą tego poranka zostawiłam na fotelu w kącie, i weszłam do łóżka.

– Wciąż ją masz? – Nate zgasił światło. Pomieszczenie spowił mrok przecięty jedynie światłem latarni z zewnątrz.

– Tak.

Cóż, możliwe, że spałam z nią każdej nocy przez ostatnie dwa lata.

Słyszałam, jak Nate ściąga dżinsy i kładzie się na materacu Amy.

Przez moment leżeliśmy w milczeniu. To było dziwne. Widzieliśmy się zaledwie kilka godzin, a już spędzaliśmy razem noc.

Czy tylko dla mnie to jest takie naturalne?

– Na jakim jesteś kierunku? – zagaił.

– Na literaturoznawstwie, ale zamierzam też spróbować tańca. A ty?

– Sport, ale chodzę też na muzykę. Głównie gram w nogę. Bez niej raczej bym się tu nie dostał.

– Och.

– A na jakie zajęcia się zapisałaś?

– Angielski, muzyka, francuski i teatr.

– Też mam angielski. Możliwe, że będziemy mieć tego samego profesora.

– Pana Greya?

– Mhm.

Wpatrywałam się przez chwilę w sufit, w końcu zamknęłam oczy i przewróciłam się na lewy bok, aby Nate nie widział po przebudzeniu mojej twarzy.

– Dobranoc. – Naciągnęłam koc pod nos, bo było mi cholernie zimno.

– Och... Rey?

– Co tam?

– Widziałem cię w lustrze, kiedy się przebierałaś. – Zachichotał.

– Ale z ciebie kutas!

Usłyszałam jeszcze, jak Nate wymamrotał „ładne ciałko" i może, a może i nie, zasnęłam z uśmiechem na ustach.

Kolejne dwa tygodnie upłynęły mi na przygotowaniach do nowego roku akademickiego. Przez ten czas widywałam się wyłącznie z Amy i Katherine i szczerze mówiąc, podobał mi się taki obrót spraw.

Był poniedziałek, piąty października, pierwszy dzień zajęć.

Spojrzałam ostatni raz na plan – angielski o dziewiątej, francuski o jedenastej, teatr o dwunastej, przerwa, spotkanie klubu tanecznego od piętnastej do siedemnastej. Łatwizna.

– Jestem taka podekscytowana! – pisnęłam do Amy w drodze na nasz wspólny wykład z angielskiego.

Po kampusie krążyły plotki, że poprzednia para profesorów wzięła potajemny ślub i uciekła na Hawaje, co tak zaskoczyło dziekana, że nie zdążył obsadzić ich stanowisk, przez co połączono wykłady dla pierwszego i drugiego roku.

– Ja też! – zgodziła się. – Podobno nowy profesor, pan Grey, jest naprawdę przystojny.

– Tak? – bąknęłam obojętnie. Nie interesowali mnie starsi mężczyźni, zwłaszcza z kadry nauczycielskiej.

– Ma dwadzieścia osiem lat i jest singlem – ciągnęła Amy, otwierając drzwi przestronnej auli, takiej jak zawsze widywałam w amerykańskich filmach.

Wyciągnęłyśmy laptopy i zajęłyśmy miejsca w pierwszym rzędzie. Wolałabym usiąść z tyłu, ale Amy upierała się, że chce mieć dobry widok na naszego wykładowcę.

Minutę później do sali weszli Nate, Zayn i Ryan.

Nate miał na sobie czarną bluzę i dżinsy. Zmierzwione włosy i przekrwione oczy od razu zdradziły, że walczy z gigantycznym kacem.

Pomachał mi krótko, a ja skinęłam głową i wymieniłam z Ryanem zdawkowe powitanie. Zayn nie odezwał się słowem, po prostu ciężko oparł się o ławkę i przymknął powieki.

Chłopcy usiedli w rzędzie za nami, a po chwili ktoś delikatnie szarpnął za kaptur mojej czerwonej bluzy.

– Fajna bluza – oznajmił Nate, gdy się do niego odwróciłam.

Rozparł się na krześle i posłał mi uśmiech. Spuściłam wzrok i zdałam sobie sprawę, że to była jego czerwona bluza, którą pożyczył mi na lotnisku dwa lata temu.

– Och, tak. Przepraszam. Zapomniałam oddać...

– Zatrzymaj ją. I tak na tobie wygląda lepiej.

Uśmiechnęłam się i kątem oka dostrzegłam zdumioną minę Amy.

– Hej – przywitał ją Nate, a ona, zszokowana, uniosła brwi. – Słuchaj, przepraszam, że byłem dla ciebie takim, uhm, dupkiem. To się więcej nie powtórzy.

– Uderzyłeś się w głowę, Harris? – zażartowała, a ja parsknęłam śmiechem.

– Dziękuję – powiedziałam bezgłośnie do Nate'a, a on puścił do mnie oczko.

– I od kiedy to chodzisz na wykłady? – zdziwiła się Amy. – Nie masz kujonów, którzy robią za ciebie notatki?

– Pomyślałem, że wpadnę i zobaczę, skąd się wzięło to szaleństwo na punkcie nowego profesora. No i trener stwierdził, że średnia nie może mi spaść poniżej trzech i pół, więc...

Zanim zdążył dokończyć, przez próg przeszedł elegancko ubrany mężczyzna. Pewnym krokiem podszedł do biurka, na które odłożył skórzaną teczkę, i się wyprostował.

Miał niesforne włosy w odcieniu ciemnej miedzi, opaloną skórę i mocno zarysowaną linię szczęki. Był przystojny, a szaroniebieskie tęczówki nadawały mu niewytłumaczalny blask.

– Dzień dobry – rzucił.

W pomieszczeniu rozległo się zbiorowe westchnienie.

– Kurwa, serio? – fuknął Nate, a Ryan go poparł.

– W tym roku akademickim będę waszym wykładowcą literatury światowej. Nazywam się profesor Sebastian Grey, ale odpuśćmy sobie konwenanse, mówcie mi pan Grey.

Odwrócił się do tablicy i napisał na niej swoje imię i nazwisko ozdobnym pismem.

– Obczaj no ten tyłek – westchnęła Amy.

Coś na kształt prychnięcia opuściło moje usta, przez co pan Grey natychmiast obrócił się na pięcie. Przygryzłam wargę i z miną niewiniątka wlepiłam wzrok w klawiaturę MacBooka.

– Sprawdzę obecność, choć wątpię, że zapamiętam wasze nazwiska. Jest was pięćdziesięcioro, a ja tylko jeden. – Wyciągnął listę i przyjrzał się każdemu z osobna. – Renee Parker? – usłyszałam w końcu.

– Obecna.

Uniósł wzrok i kącik jego ust drgnął w uśmiechu.

– No dobrze, ponieważ to pierwszy wykład, zrobię pewien wyjątek. Możecie mi zadać parę pytań, żebyśmy się lepiej poznali. – Usiadł na biurku. – Ale najpierw przedstawię wam moje zasady. Nie rozmawiamy, nie pijemy i nie jemy podczas zajęć. Jeśli będziecie chcieli zabrać głos, podnieście rękę. Nie odzywajcie się nieproszeni i najważniejsze, odrabiajcie prace domowe, które wam zadam.

– Wow, ktoś tu jest surowy – szepnęła Amy.

Stłumiłam chichot grzbietem dłoni.

– W porządku, słucham was. – Pan Grey podwinął rękawy białej koszuli i skinął głową na dziewczynę z tyłu.

– Jest pan singlem, panie Grey?

– Tak.

Następnie wskazał Amy, której złowieszczy uśmieszek zdradzał, że zaraz zapyta o coś naprawdę głupiego albo zboczonego, albo jedno i drugie.

– Czy jest pan gejem, panie Grey?

– Nie – odpowiedział poważnie.

– Ile ma pan lat?

– Dwadzieścia osiem.

– Czy kiedykolwiek spotykał się pan ze swoją studentką?

W auli zapadła kompletna cisza. Pan Grey mruknął cicho, że to nielegalne, po czym nawiązał ze mną kontakt wzrokowy. Szybko go przerwałam, bo nie czułam się komfortowo pod jego spojrzeniem.

– Czego pan szuka w partnerce?

– Inteligencji, urody i poczucia humoru – zamyślił się – brązowych oczu, uroczego uśmiechu i... niewinności.

– Co, kurwa? – wymamrotał Nate, a Amy nachyliła się do mnie.

– On totalnie cię opisał, Rey.

Zignorowałam jej słowa, udając, że jestem zajęta czyszczeniem ekranu z niewidzialnego kurzu.

– Koniec zajęć – ogłosił pan Grey po wręczeniu nam sylabusów na ten semestr. – Do zobaczenia jutro.

Aula rozbrzmiała pomrukami i szelestem, bo wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia. Nasza piątka nie pozostała w tyle.

– Chyba się podobasz panu Greyowi – oświadczyła Amy.

– Co? O czym ty mówisz?

– Brązowe oczy, uroczy uśmiech? Niewinność? Mówię ci, Rey, spodobałaś się mu.

– A ja myślę, że jest zwykłym zboczeńcem – skwitował Nate, który szedł przy moim drugim boku.

– I kto to mówi. – Skrzyżowałam ramiona na piersi.

– Tylko cię uprzedzam. Chciałby cię bzyknąć, to wszystko.

– Jejku, dzięki. – Przewróciłam oczami. – Zresztą nieważne, bo to i tak się nie wydarzy.

Postanowiłam nie komentować zdumienia Amy, gdy opuszczaliśmy budynek.

– O szóstej mamy trening – przypomniał Nate niezbyt zadowolonemu Zaynowi i poklepał go po plecach.

– Dobra, dobra.

– A teraz muszę lecieć na hiszpański. Do zobaczenia! – Wsunął na nos okulary przeciwsłoneczne i rzucił się biegiem na skróty przez trawnik.

– Idziemy na lody? – zaproponowała Amy. – Kolejne zajęcia są dopiero o jedenastej.

Skierowaliśmy się do najbliższej kawiarni, bo chociaż był dopiero ranek, upał już dawał się nam we znaki.

Zamówiliśmy przy ladzie po gałce lodów i rozłożyliśmy się przy stoliku w klimatyzowanym pomieszczeniu. Amy, nie kryjąc ciekawości, od razu zapytała:

– Czy coś się wydarzyło między tobą a Nate'em?

– Co?

Zayn i Ryan obserwowali mnie z zainteresowaniem, czekając na to, co mam im do powiedzenia.

– Zauważyłam, jak blisko byliście na jego imprezie urodzinowej, i to wydawało się takie naturalne... Pomyślałam, że może znałaś go wcześniej. Czuliście się komfortowo w swoim towarzystwie, więc tak się zastanawiam. Poza tym Nate wydawał się trochę zazdrosny, kiedy pan Grey patrzył dziś na ciebie głodnym wzrokiem – rozmarzyła się.

– Okej, ustalmy coś. Po pierwsze, pan Grey na mnie nie patrzył, jasne? Po drugie, przeżyliśmy z Nate'em bezsensowny romans dwa lata temu. Spędzałam lato u dziadków i on też tam był, i my... – Zamilkłam. – Nie wiem. Dobrze się bawiliśmy, to wszystko. Kiedy wakacje dobiegły końca, wyjechałam i więcej się nie widzieliśmy.

– Czyli to przeznaczenie! – upierała się Amy.

– Raczej nie. Co najwyżej jeden wielki zbieg okoliczności.

– To ty byłaś jego jedyną dziewczyną? – Ryan wycelował we mnie łyżeczką.

– Co?

– W dniu, w którym mój akademik spłonął, wprowadziłem się do jego pokoju w bractwie. Akurat trwała wtedy cotygodniowa impreza, Nate się upił i w nocy wyznał mi, że miał kiedyś dziewczynę, ale tylko przez chwilę, bo potem go opuściła. Był smutny.

– Nie opuściłam go, przynajmniej nie celowo. Musiałam wyjechać.

– To już nie ma znaczenia. – Wzruszył ramionami. – Zgaduję, że mu przeszło, skoro co noc bzyka inną dziewczynę. Soph częściej niż inne, ale niech to pozostanie między nami.

– Myślisz, że mu się podoba? – dociekała Amy.

– Wątpię. Po prostu dobrze im razem w łóżku.

– Jestem pewna, że on podoba się jej. Powiedziała mi kiedyś... – Urwała. – Nie. Chyba powiedziała mi, że podoba jej się James. Nie pamiętam. Byłam pijana. Nate czy James, jeden chuj.

– Raczej bez wzajemności – odezwał się Zayn po raz pierwszy, odkąd tu usiedliśmy.

– Dlaczego?

– Ona nie jest w jego typie.

– W jego typie jest raczej ktoś taki jak Rey – wtrącił Ryan, a Amy się z nim zgodziła.

– Tylko że on nie jest w moim – sprostowałam szybko, bo czułam na sobie znaczące spojrzenie Zayna. – Ale jest dobrym kolegą.

– Pewnie dobrze się pieprzy – wypaliła Amy, a Zayn zakrztusił się mrożoną herbatą.

– Cóż, mam chłopaka, więc porzućmy ten temat.

– No i? Co się dzieje w college'u, pozostaje w college'u! – stwierdził Ryan. – Zabaw się trochę.

– Koniec dyskusji. – Wzięłam do ust kolejną łyżeczkę lodów czekoladowych. – Kocham Sama i tyle.

– Kogo próbujesz oszukać? – zapytała Amy, ale zaraz rozmowa zeszła na inne tory, bo chłopcy przypomnieli sobie o nadchodzących akademickich mistrzostwach w piłce nożnej.

Kogo próbuję przekonać?

Przecież kocham Sama.

Prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro