01. Zazdrość.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Blair i Pierce Lockwood zasługiwali na miano najbardziej irytującego rodzeństwa w całym Hogwarcie. Ba, nawet i w całym Londynie.

- Po prostu jesteś zazdrosny, Draco ‐ powiedziała jednego dnia Pansy, kiedy ona i Blaise musieli, po raz któryś tego dnia, wysłuchiwać narzekań blond chlopaka na wspomniane rodzeństwo. Blaise potwierdził słowa przyjaciółki kiwając głową potwierdzająco, po czym roześmiał się widząc minę przyjaciela.

- O co mam być niby zazdrosny? - warknął Draco, stawiając swój kubek z napojem na stół.

- Za długo by nam zeszło jakbyśmy teraz mieli ci wszystko wymieniać - odpowiedział Blaise, który chwilę po wypowiedzianych przez niego słowach, zwrócił swoją uwagę na frzwi do Wielkiej Sali. Uśmiechnął się pod nosem i sztruchnął siedzącą obok niego Pansy, której pomidor spadł z kanapki którą jadła. Dziewczyna podniosła wzrok, gotową zamordować czarnoskórego, jednak ten w porę zdążył pokazać jej gdzie ma patrzeć. Czarnowłosa spojrzała przez chwilę na swojego blond przyjaciela, tylko po to by przybrać tak sam uśmiech jak Blaise.

- I co się tak szczerzycie, co? - Malfoy zapytał, jednak żadne z nich nie odpowiedziało, tylko uśmiechnęło się do siebie. Zanim chłopak zdążył się obrócić, by zobaczyć co takiego mogło przykuć uwagę jego przyjaciół, do jego uszu dotarł znienawidzony przez niego głos.

- Salut, moi drodzy przyjaciele! Jak minęły wakacje?

Blair Lockwood.

Draco nie musiał już się oglądać, by wiedzieć z kim jeszcze nastolatka przyszła. Jej standardowa świta liczyła głównie chłopaków. Nie licząc jej brata, który szedł kawałek za nią, obracała się w towarzystwie chłopaków, których Draco Malfoy dobrze znał.

Mattheo Riddle i Theodore Nott.

Najbardziej znani ze swojego "buntowniczego" zachowania, imprezowania i podejrzanych znajomości. Po szkole było dużo plotek, na temat tego, że oboje mogą być Śmierciożercami. Blondyn mógł jedynie słuchać ich, i cieszyć się, że to nie on jest tematem ich rozmów.

No dobra, o to może był zazdrosny.

Zanim tych dwoje zaczęło być bardziej rozpoznawalnych, uwaga wszystkich skupiała się właśnie na Malfoyu. Że on jest taki i owaki i jakie rzeczy to on nie robi.

Czasy się zmieniły.

- Oh, Blair, dobrze Cię widzieć! - zawołał z uśmiechem Blaise, kiedy dziewczyna usiadła po lewej stronie Pansy i naprzeciw czarnoskórego. Tuż obok niej usiadł Riddle a naprzeciw niego Nott. Pierce Lockwood był bardzo w tyle za nimi, dopiero po dłuższej chwili usiadł koło nich wraz z Lorenzo Berkshire.

Merlinie, co za ekipa, pomyślał Draco, przewracając oczami i starając skupić się na swojej kolacji.

- Jak Francja? - zapytała Pansy przyjaciółki, przejeżdżając dłonią przez włosy Lockwood.

- A, widzę że chociaż ktoś zauważył moje nowe włosy! - uśmiechnęła się Blair, przerzucając swoje włosy z pleców na ramiona by dziewczyna mogła lepiej na nie spojrzeć. - A we Francji było wspaniale. Spędziłam miło czas z Fleur. Pamiętacie ją, prawda?

- To ta z Turnieju Trójmagicznego, tak? - zapytał Blaise, na co ciemnowłosa nastolatka pokiwała głową z uśmiechem.

- Rok szkolny zaczął się pierwszego września, czy źle myślę? - odzywał się złosliwie w pewnym momencie Draco, zwracając na siebie ich uwagę. Fakt, było już parę dni po rozpoczęciu roku szkolnego, ale nikt nie wydawał się mieć problemu z tym, że rodzeństwo Lockwood w szkole pojawiło się dopiero parę dni po pierwszym września. Usta Blair wykrzywiły się w uśmiechu, który tak bardzo działał blondynowi na nerwy.

- Jeśli jesteś zazdrosny, następnym razem mogę zabrać Cię ze sobą - odgryzła się dziewczyna, po czyn kompletnie przestała zwracać uwagę na chłopaka. Ważniejsza w tym momencie była dla niej kolacja. Szybko nałożyła sobie na talerz parę pasztecików duniowych, a w jej kielicha pojawił się sok dyniowy.

Przez resztę kolacji Draco siedział spokojnie i obserwował jak dziewczyna, wraz z innymi znajomymi, radośnie rozmawia.

Może po prostu zazdrościł jej tego, że może wieść tak beztroskie życie.

Jej rodzina była znana i szanowana, nie splamniona złą reputacją. Była kochająca rodziną i nikt nie mógł powiedzieć, że Państwo Lockwood nie kochali swoich dzieci. Oboje, Blair I Pierce, mieli świetne oceny, zachowanie. Nie musieli martwić się punktami domu czy egzaminami, bo wszystko zawsze bylo u nich na plusie. Nauczyciele ich lubili, uczniowie ich lubili.

Byli idealni.

Może właśnie tego Draco Malfoy im zazdrościł.

Mogli żyć beztrosko, nie martwiąc się niczym. Ich rodzina nie była głęboko związana z Czarnym Panem. Nie bali się o losy swojej rodziny czy swoje bezpieczeństwo. Nie żyli w ciągłym strachu. Nie wiedli tak ponurego życia jak Draco Malfoy.

- Hej, stary, wszystko okej? - zapytał go ktoś w pewnym momencie. Od razu zauważył, że wcześniejsze rozmowy ucichły i teraz cała uwaga spoczywała na nim, a osobą, która zadała wcześniejsze pytanie był sam Pierce Lockwood.

- Ta, nie martwcie się - odpowiedział blondyn wstając od stołu, po czym ruszył w stronę wyjścia z Wielkiej Sali.

Chcial się odwrócić. Powiedzieć, że tak naprawdę nie jest dobrze. Chcial się po prostu komis wygadać, miał dość chowania wszystkiego w sobie.

Ale zamiast tego, po prostu wyszedł z Wielkiej Sali.

Bo w głębi duszy wierzył, że nikogo nie obchodził.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro